Pacjent u psychiatry.
– Panie doktorze, ostatnio śnią mi się bohaterowie "Gwiezdnych wojen".
– A kiedy to się zaczęło?
– Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...
– Panie doktorze, ostatnio śnią mi się bohaterowie "Gwiezdnych wojen".
– A kiedy to się zaczęło?
– Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...
Rozmawiają w języku migowym.
– Co słychać?
– Ano, idę jutro do kliniki, gdzie nauczą mnie mówić i nie będę już migał.
– No co ty. Przecież to niemożliwe...
– Spotkamy się za tydzień, to ci opowiem...
Spotykają się po tygodniu i jeden zaczyna migać:
– I co słychać?
– W porządku. Jak słyszysz, mówię już normalnie.
– Kurna..., stary, jak to zrobiłeś?
– A widzisz..., jest taka klinika, gdzie leczą niemowy. Strasznie drogo i trzeba być bardzo cierpliwym, ale po tygodniu mówisz jak każdy.
Gość pobiegł do tej kliniki, wypełnił kwestionariusz, zapłacił. Recepcjonistka prowadzi go długim korytarzem do niewielkiego, pustego pokoju, w którym jest tylko krzesło....
Po chwili do pokoju wchodzi ogromny, nagi facet z wielkim przyrodzeniem, zamyka drzwi na klucz, wali gościa w pysk, jednym ruchem ściąga mu portki, przekłada przez krzesło i gwałci od tyłu.
–...Aaaaaaa... – wrzeszczy niemowa z bólu.
A facet, waląc go dłonią po głowie, odpowiada:
– Dzisiaj A, jutro B... Do końca tygodnia całymi zdaniami...
– Chciałbym być kwiatuszkiem.
Lekarz na to:
– Dobrze, to da się zrobić.
Po operacji Murzyn budzi się i krzyczy:
– Ja nie mam jaj! Panie, pan mnie miał zrobić kwiatuszkiem!
– No przecież tak zrobiłem – odpowiada lekarz. – Teraz jest pan: czarny bez.
Psycholog zaczyna z dzieckiem rozmowę.
– Jak masz na imię?
– Romuś.
– Ile masz lat?
– Pięć.
– Jaką mamy porę roku?
– Lato.
– Jakie lato, Romuś?! Jeździłeś wczoraj na sankach?
– Jeździłem.
– A lepiłeś wczoraj bałwana?
– Lepiłem.
– To jakie lato mamy, Romku?
– Gówniane.
– Panie doktorze, co mi dolega? Wchodzę do klasy, zaczynam sprawdzać obecność, i zasypiam.
– Myślę – odpowiada lekarz – że to od liczenia baranów...
kiedy lekarz oznajmił mu, że ma przed sobą tylko sześć miesięcy życia, bo podczas ostatniego badania wykryto u niego nieuleczalną chorobę. Lekarz zasugerował, żeby uporządkował wszystkie swoje sprawy, zostawił testament i dopilnował organizacji pogrzebu. Poradził mu też, by jak najpełniej zaplanował resztę swojego życia, które mu jeszcze zostało. Na koniec zapytał:
– Co będzie pan robił przez te sześć miesięcy?
Pacjent pomyślał parę minut i powiedział:
– Myślę, że zamieszkam z teściową.
– Na litość boską, dlaczego chce pan mieszkać z teściową?!
– Bo to będzie moje najdłuższe sześć miesięcy w życiu!
– Na co umarł pacjent?
– Ze starości.
– Ale przecież wpadł pod ciężarówkę...
– Gdyby był młodszy, to by zdążył uciec.
Lekarz przegląda, przegląda, przegląda i w końcu mówi:
– Mam dla pana dwie wiadomości dobra i złą.
– To ja tą złą najpierw poproszę.
– Ma pan raka prostaty...
– Ooooch! A ta dobra?
– Rozejdzie się po kościach....
– Czyś ty zwariował?! Uciekać z sali operacyjnej! Czego żeś się przestraszył?
– Bo pielęgniarka mówiła: "Nie ma się czego bać, to prosta, rutynowa operacja.".
– No właśnie. A ty i tak uciekłeś...
– Bo ona to mówiła do chirurga…
- Doktorze, żona bardzo źle się czuje!
- A te pijawki co przepisałem, nie pomagają?
- Nie. Trzy zjadła i więcej nie chce.
w ustach ma gaziki, lekarz dłubie jej w zębach. Nagle dzwoni jej telefon. Dentysta odbiera:
– Halo, kto mówi?
– Jak to, kto mówi?! Mąż!
– Aaaa, mąż… Już kończymy. Żona tylko wypluje i zaraz oddzwoni.
- Doktorze, a czy pomimo tego, że jestem tak bardzo ciężko chory, to mogę pić piwo?
- Jakie znowu piwo?!
- No... w przyszłości.
- Jakiej znowu przyszłości?!