Pomnikowe party

polityka : Pomnikowe partyarrow_back_ios_newarrow_forward_ios

źródło: FB / Krzysztof Skiba

"Pomnikowe party

Pomnik ma dużo wspólnego z osobą zatrzymaną przez policję. Też nie może się ruszać. Pomniki z reguły nie lubią siadających na nie wróbli oraz młodzieży z farbami w aerozolu. Każdy pomnik ma serce z kamienia, kamienny sen i z uwagi na twardy łeb może dużo wypić.

Pewnego dnia do nieba dotarł sygnał, że pomniki są bardzo zmęczone. Pan Bóg podrapał się w głowę i postanowił dać im jeden dzień wolnego. "A co tam niech sobie trochę odpoczną" - pomyślał Pan Bóg i zwolnił wszystkie pomniki z cokołów.

Pomniki z całej Polski umówiły się na wielką balangę w przyzakładowej dyskotece państwowej cementowni gdyż tu miały znajomości z dawnych czasów. W cementowni którą kierował stary beton mieli tylko jedno pytanie:

- Czy wynajęcie sali na zabawę pomników ma być z didżejem czy bez?
- A po cholerę nam didżej? - skrzywiła się Kolumna Zygmunta organizatorka imprezy. - Mamy własną orkiestrę. Nieźle przygrywać może pomnik Chopina - dodała.
- Tylko czy Chopin ma najnowsze płyty z niezłym techno beatem - dopytywał się didżej, który czuł, że traci robotę na ten wieczór.
- Chopin? Chopin ma kilkaset płyt chodnikowych z warszawskich Łazienek - wyjaśniła Kolumna.

Na spotkanie integracyjne pomników przybyła imponująca liczba gości. Szatnia dyskoteki powoli zapełniała się królewskimi szatami, jesionkami pisarzy, mieczami rycerzy, młotami socrealistycznych robotników. Jan III Sobieski zostawił w szatni konia, a Neptun swój trójząb. Licznie przybyli żołnierze radzieccy oddali do szatni granaty, automaty, a nawet armaty. Osoby duchowne i święci swe krzyżyki i książeczki do nabożeństwa. Zamieszanie wywołał przy wejściu kopiec Kościuszki, który jak się okazało był za duży i miał problem z dostaniem się do środka. Podobna sytuacja powtórzyła się gdy na imprezę przybył pomnik Westerplatte. Z uwagi na rozmiary zdecydowano, że oba pomniki pozostaną na zewnątrz. Żeby nie było im smutno urocza Syrenka warszawska przez okna miała podawać chłopakom rozgrzewające drinki. Nie zabrakło też intruzów. Na imprezę usiłował dostać się bez zaproszenia Jarosław Kaczyński, który sam siebie przedstawiał jako "żywy pomnik". Tylnym wejściem wślizgnęła się za to Reforma Sadów prezydenta Dudy. Postanowiono jej nie usuwać gdyż powszechnie uznaną ją za pomnik polskiej głupoty.

Jeszcze nie przybyły wszystkie pomniki, a już w dyskotece zrobiło się strasznie ciasno. Ciasnotą nie przejmował się pomnik Juliana Tuwima z Łodzi, który na imprezę przybył z własną ławeczką z ulicy Piotrkowskiej. Lekki chaos wprowadziły wszystkie pomniki "solidarnościowe", które krzyżami porysowały sufit dyskoteki i zerwały oświetlenie. Imprezę rozpoczął pomnik Adama Mickiewicza z Krakowa. - Rozruszamy się za wszystkie czasy - krzyknął do mikrofonu i zaprosił na scenę Chopina. Piękny Fryderyk zasiadł za fortepianem trzymając butelkę swojej wódki w dłoniach. Wzniósł toast za spotkanie i zawołał "poloneza czas zacząć!". Pomniki żwawo ruszyły do tańca. Największe wzięcie u tancerzy miała oczywiście półnaga Syrenka warszawska. Brak kobiet mocno doskwierał bawiącym się dzięki czemu branie miała nawet Maria Konopnicka. Do pomnika szpitala Matki Polki z Łodzi tradycyjnie dobierały się pomniki żołnierzy radzieckich z całego kraju.

Mimo, że impreza miała charakter integracyjny podziały historyczne i polityczne były aż nadto widoczne. Wyszyński i kilkunastu mniejszych lub większych wzrostem papieży trzymało się z dala od Lenina z Poronina i swawolnej Syrenki. Wraz ze świętymi i solidarnościowcami opanowali prawe skrzydło baru i popijali głównie wino mszalne. Najgłośniej z towarzystwa zachowywał się Pomnik Ziemniaka z Biesiekierza koło Koszalina, który patronował najbardziej marnemu wydarzeniu na dyskotece (udane zbiory w 1973 roku) i marność tę usiłował nadrobić imprezowym animuszem. Po pijaku, do pomników "solidarnościowych" i "wyklętych" próbował się przyłączyć Janek Krasicki, ale go wyśmiano. Arystokracja też bawiła się raczej we własnym gronie. Książę Józef Poniatowski dyskutował zawzięcie z Janem III Sobieskim o wojnie z Państwem Islamskim. Ze sobą trzymali się też wojskowi z różnych epok. Rycerze na koniach przepijali do partyzantów i odwrotnie. Z wojskowych pierwsze na placu boju padły Pola Grunwaldu.

Prawdziwa integracja nastąpiła za to na linii naukowcy - artyści. Grupa narodowych wieszczy popijała z dwoma Kopernikami z Torunia i Warszawy. Kilku Mickiewiczów pokłóciło się między sobą o filmy Wajdy. Jan Heweliusz tak się upił z pomnikiem Leona Schillera że obaj zobaczyli gwiazdy i to bez teleskopów. Lenin nie wywołał żadnego skandalu, bo ładunek wybuchowy podłożony przez jakiegoś dowcipnisia znowu urwał mu nogę. Wódz rewolucji podrywał przez chwilę dobrze umięśnione robotnice z fasady PKiN w Warszawie, po czym zasnął pod stolikiem. Impreza rozkręciła się na dobre gdy opuszczone robotnice przejął kompletnie pijany smok wawelski.

Mimo historycznych podziałów rada pomników uznała, że spotkanie było niezwykle udane. "Bezruch na dłuższą metę zostawmy politykom" - czytamy w ich oświadczeniu. Podobnej zabawy karnawałowej domagają się już cokoły i tablice pamiątkowe. Istnieje jednak uzasadnione przypuszczenie, że "góra" drugi raz nie wyda pozwolenia. Po balandze pomników Kolumna Zygmunta zaczęła się garbić, Matka Polka jest w ciąży z Nieznanym Żołnierzem, a od smoka wawelskiego zionie do dziś."

źródło: FB / Krzysztof Skiba

"Pomnikowe party

Pomnik ma dużo wspólnego z osobą zatrzymaną przez policję. Też nie może się ruszać. Pomniki z reguły nie lubią siadających na nie wróbli oraz młodzieży z farbami w aerozolu. Każdy pomnik ma serce z kamienia, kamienny sen i z uwagi na twardy łeb może dużo wypić.

Pewnego dnia do nieba dotarł sygnał, że pomniki są bardzo zmęczone. Pan Bóg podrapał się w głowę i postanowił dać im jeden dzień wolnego. "A co tam niech sobie trochę odpoczną" - pomyślał Pan Bóg i zwolnił wszystkie pomniki z cokołów.

Pomniki z całej Polski umówiły się na wielką balangę w przyzakładowej dyskotece państwowej cementowni gdyż tu miały znajomości z dawnych czasów. W cementowni którą kierował stary beton mieli tylko jedno pytanie:

- Czy wynajęcie sali na zabawę pomników ma być z didżejem czy bez?
- A po cholerę nam didżej? - skrzywiła się Kolumna Zygmunta organizatorka imprezy. - Mamy własną orkiestrę. Nieźle przygrywać może pomnik Chopina - dodała.
- Tylko czy Chopin ma najnowsze płyty z niezłym techno beatem - dopytywał się didżej, który czuł, że traci robotę na ten wieczór.
- Chopin? Chopin ma kilkaset płyt chodnikowych z warszawskich Łazienek - wyjaśniła Kolumna.

Na spotkanie integracyjne pomników przybyła imponująca liczba gości. Szatnia dyskoteki powoli zapełniała się królewskimi szatami, jesionkami pisarzy, mieczami rycerzy, młotami socrealistycznych robotników. Jan III Sobieski zostawił w szatni konia, a Neptun swój trójząb. Licznie przybyli żołnierze radzieccy oddali do szatni granaty, automaty, a nawet armaty. Osoby duchowne i święci swe krzyżyki i książeczki do nabożeństwa. Zamieszanie wywołał przy wejściu kopiec Kościuszki, który jak się okazało był za duży i miał problem z dostaniem się do środka. Podobna sytuacja powtórzyła się gdy na imprezę przybył pomnik Westerplatte. Z uwagi na rozmiary zdecydowano, że oba pomniki pozostaną na zewnątrz. Żeby nie było im smutno urocza Syrenka warszawska przez okna miała podawać chłopakom rozgrzewające drinki. Nie zabrakło też intruzów. Na imprezę usiłował dostać się bez zaproszenia Jarosław Kaczyński, który sam siebie przedstawiał jako "żywy pomnik". Tylnym wejściem wślizgnęła się za to Reforma Sadów prezydenta Dudy. Postanowiono jej nie usuwać gdyż powszechnie uznaną ją za pomnik polskiej głupoty.

Jeszcze nie przybyły wszystkie pomniki, a już w dyskotece zrobiło się strasznie ciasno. Ciasnotą nie przejmował się pomnik Juliana Tuwima z Łodzi, który na imprezę przybył z własną ławeczką z ulicy Piotrkowskiej. Lekki chaos wprowadziły wszystkie pomniki "solidarnościowe", które krzyżami porysowały sufit dyskoteki i zerwały oświetlenie. Imprezę rozpoczął pomnik Adama Mickiewicza z Krakowa. - Rozruszamy się za wszystkie czasy - krzyknął do mikrofonu i zaprosił na scenę Chopina. Piękny Fryderyk zasiadł za fortepianem trzymając butelkę swojej wódki w dłoniach. Wzniósł toast za spotkanie i zawołał "poloneza czas zacząć!". Pomniki żwawo ruszyły do tańca. Największe wzięcie u tancerzy miała oczywiście półnaga Syrenka warszawska. Brak kobiet mocno doskwierał bawiącym się dzięki czemu branie miała nawet Maria Konopnicka. Do pomnika szpitala Matki Polki z Łodzi tradycyjnie dobierały się pomniki żołnierzy radzieckich z całego kraju.

Mimo, że impreza miała charakter integracyjny podziały historyczne i polityczne były aż nadto widoczne. Wyszyński i kilkunastu mniejszych lub większych wzrostem papieży trzymało się z dala od Lenina z Poronina i swawolnej Syrenki. Wraz ze świętymi i solidarnościowcami opanowali prawe skrzydło baru i popijali głównie wino mszalne. Najgłośniej z towarzystwa zachowywał się Pomnik Ziemniaka z Biesiekierza koło Koszalina, który patronował najbardziej marnemu wydarzeniu na dyskotece (udane zbiory w 1973 roku) i marność tę usiłował nadrobić imprezowym animuszem. Po pijaku, do pomników "solidarnościowych" i "wyklętych" próbował się przyłączyć Janek Krasicki, ale go wyśmiano. Arystokracja też bawiła się raczej we własnym gronie. Książę Józef Poniatowski dyskutował zawzięcie z Janem III Sobieskim o wojnie z Państwem Islamskim. Ze sobą trzymali się też wojskowi z różnych epok. Rycerze na koniach przepijali do partyzantów i odwrotnie. Z wojskowych pierwsze na placu boju padły Pola Grunwaldu.

Prawdziwa integracja nastąpiła za to na linii naukowcy - artyści. Grupa narodowych wieszczy popijała z dwoma Kopernikami z Torunia i Warszawy. Kilku Mickiewiczów pokłóciło się między sobą o filmy Wajdy. Jan Heweliusz tak się upił z pomnikiem Leona Schillera że obaj zobaczyli gwiazdy i to bez teleskopów. Lenin nie wywołał żadnego skandalu, bo ładunek wybuchowy podłożony przez jakiegoś dowcipnisia znowu urwał mu nogę. Wódz rewolucji podrywał przez chwilę dobrze umięśnione robotnice z fasady PKiN w Warszawie, po czym zasnął pod stolikiem. Impreza rozkręciła się na dobre gdy opuszczone robotnice przejął kompletnie pijany smok wawelski.

Mimo historycznych podziałów rada pomników uznała, że spotkanie było niezwykle udane. "Bezruch na dłuższą metę zostawmy politykom" - czytamy w ich oświadczeniu. Podobnej zabawy karnawałowej domagają się już cokoły i tablice pamiątkowe. Istnieje jednak uzasadnione przypuszczenie, że "góra" drugi raz nie wyda pozwolenia. Po balandze pomników Kolumna Zygmunta zaczęła się garbić, Matka Polka jest w ciąży z Nieznanym Żołnierzem, a od smoka wawelskiego zionie do dziś."
Prezes

zamieścił fotkę , 657x960 - 475 kB w kategorii polityka. Tagi: #Ponik #party

Dodaj komentarz