Szare istnienie #103

Szare istnienie #103Kompletnie wyprowadzona z równowagi wpadła do pokoju, wpuściła idącego za nią psa, po czym tak mocno łomotnęła drzwiami, że o mało nie wywaliła ich z zawiasów.  
– Kurwa! – krzyknęła psychopatycznie i zaczęła zrzucać z łóżka wszystkie porozwalane rzeczy, rozrzucając je, gdzie popadnie, nie zachowywała się normalnie.
Gdy już przemieściła bałagan z mebla na podłogę, usiadła na nim, oddychając ciężko szybkim, furiackim oddechem. Miała wszystkich i wszystkiego dość, chciała tylko, żeby przestali w końcu wypytywać, czepiać się i dali jej wreszcie święty spokój.  
Świat był bardzo zły.
Gniew narastał, płacz wisiał na włosku, chcąc więc oderwać się od tego stanu, żeby nie urósł do takich rozmiarów, że rozniesie coś, lub kogoś, chwyciła telefon i postanowiła kolejny raz zadzwonić do Emmy. Nie zdążyła jednak, bo nagle drzwi zamaszyście się otworzyły, do pokoju wpadł wściekły Travis i szybko ruszył w kierunku dziewczyny.
– KURWA, TY POJEBANA GÓWNIARO, DOŚĆ JUŻ TEGO, ROZUMIESZ?! DOOOŚĆ!!! – zawył demonicznie i powalając ją jak kukłę, soczyście przyłożył jej pięścią w prawy bok.
Wrzasnęła przeraźliwie, gdyż trafił dokładnie w naruszone żebra, ale to nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia, po chwili, przy akompaniamencie: "Kurwa, ty pojebie, ostatni raz obraziłaś matkę, zrozumiałaś?!”, otrzymała drugi, trzeci i czwarty cios.  
– Przestań! – krzyknęła, lecz chłopak był tak rozjuszony, że nie reagował i pewnie pobiłby dziewczynę do nieprzytomności, gdyby nie Miko, który myśląc chyba, że to zabawa, skoczył na niego znienacka i dopiero wtedy Travis się opamiętał.  
Laura zwinęła się w kłębek i złapała za bolące miejsce, uderzając głośnym płaczem.  
– Kurwaaa, ty bezczelna ruro, mam cię powyżej dziurek w nosie!!! – zagrzmiał chłopak, mocno popychając siostrę, która przekręciła się z boku na plecy.
Momentalnie zasłoniła głowę, skręcając się jeszcze bardziej. Była przerażona. Panicznie wystraszyła się brata, zwłaszcza, że nigdy jeszcze nie widziała go jeszcze w napadzie takiej furii. Ze strachu bała się ruszyć, nie widziała, czego może się jeszcze spodziewać, czy za chwilę kolejny raz mu nie odwali i znowu nie zacznie jej bić.
– Co, płaczesz? – wysyczał, wisząc nad jej głową, po chwili jednak ruszył w stronę drzwi. – Dobrze, popłacz sobie, może w końcu przemyślisz swoje postępowanie! – warknął, po czym wyszedł, łupnąwszy mocno drzwiami.
Leżała zwinięta, płacząc coraz intensywniej, ból pobitych żeber był nie do opisania. Musiała nieźle wyprowadzić chłopaka z równowagi, skoro zupełnie nie patrzył, gdzie bije i jak bije, ciosy były bardzo mocne, do tego wszystkie skumulowały się praktycznie w jednym miejscu.
Chlipała, oddychając ciężko. Miała spore problemy z odzyskaniem powietrza, które uciekło po tych potężnych ciosach, jednakże po przeleżeniu jeszcze kilku dłuższych chwil i wylaniu kolejnych hektolitrów łez oddech zaczął wracać do normy.  
Brat zniknął, więc i lęk zniknął, przez co ból się nasilił. Z trudem przekręciła się na drugi bok, lecz to tylko wzmogło dolegliwości, wywołując jeszcze większą falę płaczu.
Kręciła się na łóżku, przyjmując różnorakie pozy – a to na plecy, a to znów na bok lub na kolana, zgięta w pół, ale to nie poskutkowało, żebra nie dawały za wygraną. Zastygła w końcu w tej ostatniej pozycji, roniąc słone łzy. Czuła się pokrzywdzona, nieszczęśliwa i było jej niewiarygodnie przykro. W uszach nadal stał jej wrzask chłopaka, nie mogła pojąć, uwierzyć, że stać go było na to, co przed chwilą zrobił. Miała świadomość, że przegięła, zachowując się w stosunku do matki jak ostatnia suka, ale przecież jej połamane żebra… przecież on wiedział, więc jak mógł to zrobić, jak mógł ją pobić?  
Ból wciąż nie ustępował, drąc dziewczynę na kawałki, nie wiedząc więc już, gdzie wleźć, ciężko zwlekła się z łóżka, wzięła telefon, usiadła w kącie i obejmując rękoma podkulone nogi, położyła głowę na kolanach. Miko w okamgnieniu pojawił się obok, dał jej "całusa” we włosy, po czym grzecznie położył się obok.
Ta pozycja przynosiła znikomą ulgę, dziewczyna zastygła więc na podłodze, pochlipując. Pomyślała o tabletkach, te jednak zabrał Frank; do kuchni nie chciała iść, zwłaszcza, że nie wiedziała, czy da radę, no a matkę przecież nie poprosi. Przez głowę przeszedł jej także David, a nawet Jenny, pomyślała, że może zadzwonić i wybłagać zastrzyk, lecz gdy podświetliła ekranik i dowiedziała się, że dochodzi wpół do dziewiątej, jej plan spalił na panewce.
Siedziała pod tą ścianą już dobre pół godziny, rozmyślając o wszystkim i o niczym i starając się choć na chwilę zapomnieć o bólu. Cierpiała, aczkolwiek był wściekła, a dolegliwości tylko tą złość podkręcały. Matka swoim podejściem napięła jej żyłkę do granic możliwości, nie mogła zrozumieć, dlaczego tak się zachowała, dlaczego była taka zimna. Przecież Ricksowie tak wiele jej pomogli, a ona teraz przypieprza się o głupiego psa? Mogłaby chociaż spróbować dostosować się do tej sytuacji, dać Miko szansę, ale nie, od razu założyła, że pies będzie strasznie wielkim kłopotem. A Travis? Tak to niby wielce się martwił, a tak, zamiast jej pomóc, tylko podburza matkę, do tego gra jej na nerwach głupim, jebanym piwem, robiąc to na dodatek z chamską premedytacją. No i Emma – "gdzie ona jest, do cholery?”. Przypomniała jej się przyjaciółka i obawa, która na dłuższą chwilę dała jej spokój, powróciła. "Kurwa, nie ma jej już ponad dobę” – stwierdziła i podniosła z podłogi komórkę. Ponownie wykręciła numer przyjaciółki, lecz mogła się spodziewać, że telefon będzie wyłączony i tak też się stało. Zadzwoniła na domowy.
– Halo – usłyszała matkę dziewczyny, lecz głos już nie był tak hardy, jak za poprzednim razem.
– Dobry wieczór, tu Laura. Czy Emma wróciła? – zapytała wprost.
– Nie i mówiłam, żebyś tu nie dzwoniła – fuknęła kobieta.
– Ale czy się odzywała, dała jakikolwiek znak życia? – naciskała brunetka, ani trochę nie zamierzając ustąpić.
– Nie i nie dzwoń, powiedziałam ci!  
– Pani Colleman, co się z panią dzieje? Nie martwi się pani o nią?! – uniosła się dziewczyna, postawa kobiety maksymalnie działała jej na nerwy.
– Do widzenia – tyle usłyszała w odpowiedzi, po czym matka przyjaciółki odłożyła słuchawkę.
– No kurwa, co za pojebana suka! – warknęła nastolatka, spojrzawszy na Miko, lecz ten zupełnie ją zignorował, nie zareagując. – Pierdolona rura!


Ból nieco zmalał, przez co zaczął ustępować miejsca zdenerwowaniu z powodu dalszej nieobecności dziewczyny. Laura teraz już na poważnie zaczęła się zastanawiać, czy blondynka, nie daj Boże, nie zrobiła sobie jakiejś krzywdy, tym bardziej wiedząc, jak zachowuje się jej matka. "A może ona już nie żyje?” – przeszło jej nagle przez myśl, wywołując zimne dreszcze, ale natychmiast odsunęła od siebie tą możliwość, tłumacząc podświadomie, że kto, jak kto, ale nie Emma. Przecież ona nie w życiu zrobiłaby takiej głupoty, poza tym na pewno by się bała.  
Choć swoją drogą…
Wmawiała sobie, że nic jej nie jest, że nie ona… nie Emma… że ona nie mogłaby zrobić czegoś takiego, aczkolwiek z drugiej strony coś siedzącego w jej wnętrzu, jakieś dziwnie, męczące przeczucie mówiło jej, że coś jest nie tak.  
Znowu nie powstrzymała łez, świadomość, że Emmie mogłaby stać się jakaś krzywda rozbijała psychikę nastolatki na drobne kawałeczki.
Tyłek zaczął ją już boleć, ale nie ruszała się z miejsca. W pozycji, którą przyjęła było jej odrobinę lżej, postanowiła więc pozostać jeszcze trochę pod tą ścianą, wolała już, aby dokuczała jej dupa, niż mają dokuczać żebra. Spojrzała na psa – spał, rozciągnięty na całą szerokość, jak pranie na sznurku. Pogłaskała go i oparła głowę o ścianę, znów poczuła się zmęczona.  
Przysnęła.

Drążenie tematu zaginionej koleżanki przyniosło rezultaty. Śniło jej się, że do ich domu przyjechała policja i oświadczyła, że musi dostać się do pokoju Laury. Dziewczyna nic z tego nie zrozumiała, do tego była sama i obecność władz bardzo ją stresowała. Gliniarze nalegali, lecz dziewczyna zupełnie nie wiedziała, o co chodzi, dlaczego akurat do jej pokoju, przecież była tam przed chwilą i nic się tam nie dzieje.
Zaprowadziła ich jednak na górę i gdy stanęli przed drzwiami sypialni okazało się, że są one całkiem inne, wielkie i masywne, do tego zamknięte na jakiś dziwny, olbrzymi zamek. Policjanci zapytali, co się dzieje, otrzymując od dziewczyny odpowiedź, że nie rozumie pytania, że przecież wszystko jest normalnie. Laura nie widziała w zmianie wyglądu drzwi nic dziwnego, jakby były one tam od zawsze i od zawsze w takiej formie.  
Policjanci wyjęli z czarnej torby ogromny pęk kluczy, których zaraz użyli, lecz mimo, że dwoili się i troili, nie dali rady dostać się do środka. Laura zaczęła denerwować się faktem, że nie będzie mogła wejść do własnego pokoju, zaczęła więc poganiać gliniarzy, ci jednak nadal mieli problemy z otwarciem drzwi.
– Ja to zrobię – odezwała się znienacka matka Emmy, która nagle pojawiła się za ich plecami, znikąd.
Kobieta nie użyła żadnego klucza, tylko spokojnie pociągnęła za klamkę i drzwi się otworzyły.
– Jest w łazience – rzekła, z dziwnym uśmiechem patrząc gdzieś w dal.
Laura nie miała pojęcia, o co chodzi, lecz zaciekawiona, pchnięta słowami kobiety ruszyła w kierunku toalety. Otworzyła drzwi i zamarła! Emma stała przed nią bosa, cała brudna i w podartym ubraniu. Była blada, jak ściana, włosy miała tłuste i w nieładzie, a oczy mocno przekrwione, jakby od kilku godzin płakała, lub coś ćpała. Tkwiła w bezruchu i patrzyła na Laurę zimnym, obojętnym wzrokiem, kurczowo ściskając w ręku kuchenny nóż.
– Em? – wydusiła brunetka, którą dobitnie przeraził ten widok.  
Wolno ruszyła w kierunku przyjaciółki, lecz ta ani drgnęła, wyglądała, jak kamienny posąg.  
– Em, oddaj mi nóż – poprosiła łagodnie Laura i dziewczyna bez słowa, powolutku wyciągnęła do niej rękę.
Brunetka zrobiła jeszcze krok i chciała wziąć od niej narzędzie, lecz nagle okazało się, że nie może go dotknąć, jakby Emmę otaczało jakieś dziwne pole siłowe. Podjęła kolejną próbę, niestety, efekt był taki sam. Spróbowała podejść jeszcze bliżej, ale to też okazało się niewykonalne, niewidzialna powłoka dzielnie broniła dziewczynę przed intruzami z zewnątrz.
I nagle Emma powoli, jakby w zwolnionym tempie uniosła dłoń i skierowała ją w w górę, nadal stojąc w bezruchu.
– Em, nie! – krzyknęła Laura, lecz jej apel jedynie odbił od broniącego przyjaciółki "czegoś” i rozszedł złowrogim echem po całym wnętrzu łazienki.
– Tak – chrypnęła za plecami brunetki matka przyjaciółki.
Ręka Emmy wędrowała dalej.
– Em, nieeee! – wrzasnęła Laura, usiłując ruszyć się z miejsca i znów pokonać broniącą dostępu do dziewczyny osłonę, lecz nadaremnie.  
Dłoń kontynuując powolną wędrówkę dotarła w końcu do krtani i tam się zatrzymała,  
– Emma, nie rób tego! – apelowała zatrwożona brunetka, lecz przyjaciółka jak gdyby jej nie słyszała, bo nadal stała nieruchomo, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem.
Laura krzyczała dalej, lecz bez skutku, za moment z oczu Emmy popłynęły czarne jak smoła łzy i po chwili dziewczyna pociągnęła nożem po całej szerokości szyi, przecinając obie tętnice, po czym padła jak kłoda na ziemię.
Gdy nóż wypadł jej z dłoni, rozległ się dziwny, świszczący szum i w łazience zapadła ciemność. Laura doskoczyła do przyjaciółki i padła na kolana…

Zerwała się jak oparzona, wydając głośny, przeraźliwy jęk. Natychmiast poczuła ponowny ból i przenikające zimno oblanego potem ciała. Olbrzymie poczucie rozżalenia otuliło ją całą, sen był bardzo realny. Nie wytrzymała i znów się rozpłakała, trzęsąc się na całym ciele. Miko usłyszawszy, że dziewczyna wydaje jakieś dziwne dźwięki, natychmiast zerwał się z miejsca i zaczął szturchać ją nosem. Przytuliła go, lecz to wywołało jeszcze większą rozpacz, po kilku chwilach jednak piesek położył się na miejsce, zostawiając dziewczynę samą pod ścianą.
Płakała dość długo, bolące kości i stojący w wyobraźni obraz koszmaru tak nią zawładnął, że bardzo ciężko było jej się pozbierać, dopiero, jak nie miała już czym płakać, nieco się uspokoiła. Znowu chciała wstać z podłogi, ale gdy tylko się ruszyła, złamanie zakłuło tak mocno, że zablokowało dopływ tlenu i palącym żarem rozpaliło całe jej ciało.  
Zrezygnowała.
Rozległo się pukanie i Laura od razu się ożywiła, zamarłszy zarazem. Domyślała się, kto to, lecz nie odpowiedziała. Nie chcąc, aby matka widziała ją w tej pozycji, ponownie pośpiesznie chciała wstać z miejsca, ale tak szybko, jak się ruszyła, tak szybko usiadła z powrotem. Żebra jeszcze boleśniej przypomniały o sobie, a ciało po drzemce zdrętwiało i złośliwie nie chciało słuchać dziewczyny.  
Pukanie nie rozległo się ponownie, tylko drzwi się uchyliły i kobieta pojawiła się w pokoju. Miko już nie skakał, jedynie podniósł głowę i jak zobaczył, kto to, natychmiast wrócił do poprzedniej pozycji. Laura ciężko przełknęła ślinę strachu. Matka nie była w tym momencie pożądanym gościem, dziewczynie nie dość, że było niewyobrażalnie wstyd, to na dodatek płacz wciąż tkwił w przełyku, a nie miała ochoty na tłumaczenie się, dlaczego płacze.
– Dziecko, co ci jest? – zapytała zdumiona matka i natychmiast ukucnęła obok nastolatki, łapiąc ją za ramiona.
Była ewidentnie zaskoczona i zaniepokojona, widząc córkę siedzącą pod ścianą, bez światła, w ciemnym jak noc pokoju.
– Mamo ja… przepraszam – wydusiła od razu, aby jak najszybciej zagłuszyć wyrzuty sumienia, poza tym tylko to przyszło jej w tej chwili do głowy.
– Laura, co ci jest? – drążyła kobieta wyczuwszy, że dziewczyna trzęsie się jak galareta. – Dziecko, co się stało, dlaczego tu siedzisz?  
– Nie wiem, jakoś tak… – mruknęła Laura, którą nadal dręczył obraz podcinającej sobie gardło Emmy.
– Chodź – pani Anderson wstała i pociągnąwszy córkę za ramię, powoli podniosła ją z podłogi.
Ból sięgnął zenitu i Laura, mimo obecności matki nie dała rady powstrzymać reakcji i znów uderzyła w płacz.  
– Laura… – zatroskana kobieta natychmiast objęła roztrzęsioną nastolatkę.
Dziewczyna nie dała rady wydusić z siebie słowa i gdyby mogła, teraz najchętniej by umarła.
– Dziecko, co się dzieje? – dociekała matka, wystawiwszy twarz przed jej nosem.
– Boli – wystękała w końcu dziewczyna.
– Chodź, usiądź – rzekła kobieta i powolutku poprowadziła przygarbioną lekko nastolatkę, po czym posadziła na łóżku i usiadła obok, delikatnie obejmując córkę.  
– Co cię boli? Brzuch? Żebra?
Laura pokiwała głową.
– Mocno?
Ten sam gest.
– Zaraz wracam – oznajmiła pani Anderson i wyszła z pokoju.
Miko zerwał się i pobiegł za nią, lecz Laura nie była w stanie krzyknąć, aby go zatrzymać. Kobieta wróciła bardzo szybko, trzymając w dłoni strzykawkę. Laura wytrzeszczyła oczy, ale zaraz zrozumiała, choć nie do końca. Gdy za moment otrzymała zastrzyk, lżej jej się zrobiło na sercu, wiedziała, że pomoże.
– Dałam ci tylko pół, ale gdyby nadal mocno bolało, powiedz, dobrze? – nakazała 44-latka.
Ponowne skinienie głową.  
Miko powrócił i grzecznie położył się obok łóżka nastolatki.
– Porozmawiamy o tym jeszcze, dobrze? – kobieta wskazała głową psa.
– Mamo, ja naprawdę przepraszam, ja nie chciałam – wydukała Laura.
– Dobrze, nie mówmy o tym teraz, porozmawiamy jutro – odparła ciepło kobieta, lecz słychać było, że jest jej przykro.
– Skąd masz zastrzyk? – zapytała dziewczyna, którą jednak bardzo ciekawiło, skąd matka wie, że akurat takie leki otrzymywała.
– Widziałam twoją kartę i rozmawiałam z tym chłopakiem.
Laura wywaliła oczy, ale postanowiła nie zaczepiać teraz tamatu Davida, tylko wspomnieć o tym i wypytać kobietę przy najbliższej nadarzającej się okazji.  
To sporo wyjaśniło, a że kobieta była pielęgniarką i przy okazji jej matką, Laury nie dziwiło już, że nie miała problemu ze zdobyciem preparatu.
– Spróbuj się zdrzemnąć, ale jakbyś miała problem z zaśnięciem, popij to – poinstruowała pani Anderson, pokazując jej pigułkę, którą położyła na stole. Ale nie od razu, tylko gdybyś nie dała rady zasnąć, rozumiesz?
– Tak.
– Dobrze, więc położę się już, rano idę do pracy. Kochanie, jakby coś się działo, zbudź mnie, proszę, dobrze? – ponowiła apel kobieta wiedząc, że Laura potrafi być uparta i nie zastosować się do jej polecenia.
– Dobrze.
– Dobranoc – matka ucałowała córkę w głowę i ruszyła w stronę drzwi. – I nie siedź na ziemi – ostrzegła jeszcze, po czym delikatnie zamknęła za sobą drzwi.
Laura z trudem sięgnęła po telefon, który kobieta położyła na biurku, dziwiąc się przy okazji, że nie pytała. Ale rozumiała, że to zapewne nie kwestia telefonu chodziła w tej chwili matce po głowie, dlatego też nie pomyślała, aby wypytywać, albo po prostu na chwilę obecną odpuściła.  
Nacisnęła guziczek – 00:31 i położyła się w końcu na miękkim łóżku. Tyłek bolał nadal, żebra także, ale fakt, że matka dała jej zastrzyk bardzo uspokajał nastolatkę.  
Leżała, rozmyślając, lecz po tej ponad trzygodzinnej drzemce sen nie chciał przyjść. Minęło kolejne pół godziny i końcu dziewczyna zdecydowała się wziąć pigułkę. Miko władował się na górę i legł obok nastolatki, nie przegoniła go jednak, tylko położyła rękę na jego miękkiej sierści i zamknęła oczy.
Ból z wolna zanikał, a tabletka wdrożyła się do organizmu i gdy dziewczynę zaczęło powoli mulić, zadzwonił telefon. Laura natychmiast ożyła. "Emma” – pomyślała i po chwili miała już komórkę w dłoni, lecz gdy zobaczyła, kto dzwoni, oniemiała. Nie odebrała, nie chciała rozmawiać z nim teraz, kiedy obok jest zagrożenie w postaci matki i brata.  
Wyciszyła dzwonek, zostawiając wibracje i już poddenerwowana, odłożyła telefon na biurko. Po chwili komórka zaczęła przemieszać się po blacie i tańczyła dość długo, w końcu się uspokoiła. Laura czekała pół minuty, minutę i widząc, że trzeciego połączenia nie ma, odetchnęła z ulgą i na powrót zamknęła oczy.  
Nie poleżała długo, gdyż za moment piknął sms. Zadumała się chwilę, nie wiedząc, czy czytać dziś i psuć sobie nerwy przed spaniem, czy nie. Ciekawość jednak zwyciężyła i gdy dziewczyna po chwili odczytała wiadomość, jej oczy zrobiły się wielkie, jak spodki. Od razu przeszedł ją zimny dreszcz i bez zastanowienia wybrała numer bruneta.
– Laura? Nic ci nie jest? – usłyszała od razu.
– Jimmy? – wydusiła, zdenerwowana. – Jak to… jak to o Emmę, ty coś wiesz? – jąkała się, kompletnie zaskoczona i zdezorientowana, nie mogąc poskładać słow.
– Tak...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3568 słów i 19803 znaków, zaktualizowała 23 gru 2017.

4 komentarze

 
  • aKubek

    Ciut to rozwlekłaś;P

    24 gru 2017

  • agnes1709

    @aKubek Nie rozumiem, co masz na myśli przez stwierdzenie: "rozwlekłaś". Przecież od zawsze tak piszę. Poza tym uważam, że przydałoby się nakreślić, o czym myśli bohaterka, nie sądzisz? :kiss:

    24 gru 2017

  • Meska

    I teraz wiem co sie stalo z tym smsem, jestem usadysfakcjonowana:D

    24 gru 2017

  • agnes1709

    @Meska No ja myślę...:P::kiss:

    24 gru 2017

  • Meska

    @agnes1709 wreszcie sie doczekalam:*

    24 gru 2017

  • agnes1709

    @Meska A już tam...:lol2:

    24 gru 2017

  • zabka815

    Szalejesz kobieto  :lol2: reakcja Tarvisa zaskakująca , łapka w górę obowiązkowo  :bravo:

    23 gru 2017

  • agnes1709

    @zabka815 :dancig: I o tą emotę chodziło mi też w odpowiedzi do Ciebie w poprzedniej części, a nie o to, że Cię nie ma:lol2: Rozdziawa...  :D

    23 gru 2017

  • zabka815

    @agnes1709  :P  :lol2:

    23 gru 2017

  • agnes1709

    @zabka815 Kurde, a co tu, gdzie mój POTUPAJEK?!:eek: :dancing: NO!<zadowolona>:P

    23 gru 2017

  • zabka815

    @agnes1709 a proszę bardzo  :dancing:

    23 gru 2017

  • agnes1709

    @zabka815 Fazerskie są te lolowe emotikunosonosy, mega sprawa!  :yahoo:

    23 gru 2017

  • AnonimS

    Hmmm muszę poczytać od początku. Zaciekawiło mnie.

    23 gru 2017

  • agnes1709

    @AnonimS Zapraszam :rotfl: Poczatęk jest trochę spokojniejszy, ale się rozkręci. Nie wiem, czy Twoje klimaty, czasem jest chyba zbyt brutalnie. Ale cóż - taka moja natura.  Pytanie - dlaczego się nie zarejestrujesz? Dzięki za miłe słowo, nie pierwsze zresztą od Ciebie:D:kiss:

    23 gru 2017