Szare istnienie #4

Szare istnienie #4Dochodziła 11:45. Laura po wypitej kawie na początku czuła się lepiej, ale teraz jeszcze gorzej. Napój ostro wstrząsnął nieprzyzwyczajoną do kofeiny dziewczyną. Czuła całą sobą, jak jej wali serce. Do tego potworny, panujący w kuchni zaduch, doprowadzał pannę do szału. W końcu zrobiło się jej tak słabo, że wstała i opuściła pomieszczenie. Przeszła przez bar, słuchając złośliwych uwag, wyszła na zewnątrz i usiadła na schodkach. Wirowało jej w głowie, położyła więc ją na rękach, zamknąwszy oczy. To nic nie dało, karuzela jechała nadal. Siedziała tam już jakiś czas, dziwiąc się przy okazji, że nikt jej jeszcze nie zaczepia. W końcu Matt wyszedł z knajpy.
– Młoda, co jest?
– Nic, jednak nie mogę pić kawy.
– Jak chcesz, to idź do domu.
– Zaraz mi przejdzie.
– Posiedź w szatni, tam jest chłodniej.
– Nie, tu jest dobrze.      
– Chodź – pociągnął dziewczynę za rękę.  
Zaprowadził ją do przebieralni, posadził na krześle i dał butelkę zimnej wody. Napiła się odrobinę.
– Specjalnie zrobiłem słabszą, dziwię się, że cię tak ruszyła. Niedługo przejdzie. Posiedź tu, ja muszę iść, zrobić frytki.
– Nie, pójdę z tobą.
Chłopak zauważył, że panna chyba boi się zostać sama, więc nie nalegał. Po wejściu na kuchnię pootwierał szerzej okna, lecz to nic nie zmieniło.
– Siadaj i siedź, nie rwij się do pomocy. Skończę smażenie to zrobię ci shake'a, on cię trochę ochłodzi.
Usiadła na krześle, oparłszy się o ścianę. W ciszy obserwowała pracującego kolegę i znów ogarniała ją senność. Nawet nie poczuła, kiedy przysnęła.  
Drzemała półsnem, słysząc jednocześnie szmery z kuchni. Poczuła całusa w policzek.
– Mała, nie śpij – uśmiechnął się stojący nad nią Frank.
– Przepraszam – wyprostowała się.
– Źle się czujesz?
– Trochę.
– Posiedź, jak ci słabo, nie ma nic do roboty. Zaraz Matt zrobi ci shake'a.
Włączył wodę, zasypał kawę i usiadł obok dziewczyny.
– Jak minęła noc? Ręka nie dawała ci spokoju, co?
– Matka dała mi tabletkę.
– Nie przejmuj się tymi szklankami, nikt ci za nic nie odliczy.
– Nie przejmuję się, niech odlicza. Mam to w dupie.
Frank się zaśmiał.
– Widzę, że małolatka się wzburza. Miło to widzieć. Masz rację, nie dawaj sobą pomiatać, zwłaszcza w tym chlewie...
– Czekoladowy czy waniliowy?! – wrzasnął nagle z głębi kuchni młodszy chłopak.  
– Wszystko jedno – odparła.
– Jadłaś coś? Przewiduję, że nie, temu słabo się czujesz. Co ci zrobić? – zapytał Frank.
– Nie chcę.
– Musisz coś zjeść. Jest upał, a ty od rana chodzisz głodna.
– Nie chcę, daj mi spokój! – poderwała się z miejsca i ruszyła do łazienki.
Opanowało ją dziwne rozdrażnienie, do tego ręka paliła żywym ogniem. Miała serdecznie dość dzisiejszego dnia. Przemyła twarz zimną wodą i po powrocie podeszła do mieszającego kawę Franka.
– Przepraszam – mruknęła.
– Jednak jest w tobie trochę zacięcia, to fajnie. Niektóre laski są bardzo seksowne, jak się wkurzą – ironizował z radością na twarzy.
– Doprawdy...?! – burknęła, jednakże poczuła się miło.
Na stół wjechał czekoladowy napój ze słomką w oszronionej szklance.
– Uważaj, bardzo zimny. Smacznego! – rzucił Matt.
Amber wpadła do kuchni.
– Idzie tu niezła ekipa! – oznajmiła i włączyła frytkownicę. Spojrzała na dziewczynę.
– To tak się teraz pracuje?!
– Jak widać – odparł zadowolony Frank.
Wściekła się. Wyjęła zamrożone frytki i zamaszystym ruchem rzuciła obok urządzenia.
– Ona ma rację, nie mogę tak siedzieć – rzekła brunetka.
– Zaraz zrobię kanapki, będziesz nosić je na bar. Ale jesteś trochę blada, więc może jednak posiedź. Poza tym tu jest piekielnie gorąco, my jesteśmy zahartowani, ty nie.
Dziewczyna wypiła już połowę koktajlu. Trochę ją ochłodził, ale nadal było jej niedobrze. Kręciła się na krześle, wreszcie wstała.
– Co mam robić? – zapytała starszego chłopaka.
– Na razie nic, jeszcze nie mam zamówień.
Te przyszły za kilka chwil i Frank już działał z hamburgerami. Laura stała obok, lekko otępiała, upał w kuchni doprowadzał ją do obłędu.
– Dlaczego nie pójdziesz do domu? – spytał wreszcie chłopak, nie przerywając pracy.
– Nie wiem.
Spojrzał na nią, po czym rzekł:
– Dobra. Powyjmuj talerze i poukładaj na nich po kanapce. Ja dostaniesz frytki, wrzucisz po dwie garście.
Laura wydobyła naczynia. Była bardzo zdenerwowana, po porannej akcji bała się dotykać wszystkiego, co się tłucze. Poza tym ręce jej latały, a rana cięła na wskroś. Milczała jednak i wzięła się za rozkładanie kanapek. Po chwili Amber rzuciła jej przed nosem całą michę usmażonych ziemniaków i Laura umieściła porcję na pierwszym talerzu.
– Jeszcze odrobinę – Frank dołożył pół garści. – Teraz jest ok – uśmiechnął się.
Po dziesięciu minutach wydali wszystkie posiłki. 18-latka nadal nie mogła odpędzić od siebie złego samopoczucia, do tego zaczęła boleć ją głowa, w której kłuło dziwnie. Usiadła na miejsce. Gdy dokończyła napój, wstała, aby zanieść szklankę do zlewu. Zrobiła tylko dwa kroki...
  
  
Gdy otworzyła oczy, miała całą mokrą twarz. Ujrzała nachylonych nad nią chłopaków.
– Nic jej nie będzie – uśmiechnął się Matt.
Nie wiedziała, co się dzieje. Dźwięki, które do niej docierały, były ledwo słyszalne. Po chwili doszła trochę do siebie.
– Chodź – Frank chwycił ją pod rękę.
Gdy tylko wstała, machnęło nią. Chłopak ją przytrzymał.
– Spokojnie, trzymam cię.
Zaprowadził dziewczynę do szatni i dał butelkę wody. Nieco oprzytomniała.
– Jak się czujesz?
– Przepraszam – było jej tak głupio, jak chyba nigdy.
– Posiedzimy tu i za kilka minut odwiozę cię do domu. Mówiłem, żebyś coś zjadła.
Matt wszedł do pomieszczenia.
– Jak tam?  
– W porządku – odparł Frank.
– Dobrze, że nie rąbnęła głową o szafkę. Było o mały włos – chłopak wydawał się być mocno przejęty.
Zażenowanie wzrosło. Siedziała i milczała, nie patrząc na kolegów.  
– Lepiej ci? – zapytał Frank.
– Tak.
– Przebieraj się, zawiozę cię do domu.
Nie protestowała, nie chciała narobić sobie jeszcze większego wstydu. Za chwilę była gotowa.
– Będę ci jeszcze potrzebny? – spojrzał na Matta.
– Nie, słaby ruch. Wywłoka pozmywa, a ja na kuchni dam sobie radę. Postawisz kiedyś piwo – uśmiechnął się.
– To na razie – Frank wziął nastolatkę pod rękę i wyszli.  
Idąc koło baru usłyszeli złośliwy śmiech barmana i starszej dziewczyny.
– Nie zwracaj uwagi – powiedział chłopak.  
Wsiedli do auta, Frank od razu włączył klimatyzację i ruszył. Laura nadal się nie odzywała.
– Nie przejmuj się. W kuchni jest taki zaduch, że nawet najtwardszy zawodnik mógłby zemdleć – próbował nakłonić ją do rozchmurzenia się.
Po kilku minutach byli pod jej domem. Zaprowadził nastolatkę do jej pokoju i posadził na łóżku.
– Prześpij się, lepiej się poczujesz.
– Chcesz coś do picia? – wstała z miejsca.
– Siedź, ja przyniosę.
Wyszedł z pokoju. Laura zauważyła, że koleś w ogóle nie krępuje się faktem, że jest w obcym domu. Za chwilę wrócił z gazowaną wodą i puszką coli. Podał dziewczynie butelkę, a sam otworzył napój.
– Zamówię coś do jedzenia – wyjął telefon.
– Nie jestem głodna.
– Nie ruszę się stąd, dopóki nie zobaczę, że coś zjadłaś.
– Nie chcę, jest za gorąco.
Nie zwracał uwagi na jej żale, tylko zapytał:
– A może coś ci ugotować?
– Nie, daj już spokój.
– Dobra, zjemy kurczaka. Znam knajpę, gdzie robią świetnego i mają dobry, ostry sos.
Zadzwonił i złożył zamówienie. Schował komórkę i spojrzał na Laurę.
– Chodź do łazienki, spłuczemy twoją rękę i nasmarujemy maścią.
Nie protestowała. Podczas zabiegu kierowana wstydem dziewczyna nie pisnęła ani słowem, ale Frank dokładnie widział cierpienie w jej oczach.  
– Jak się czujesz? – zapytał ponownie.
– Dobrze.
– Wiedziałaś, który pokój brać. Tu jest o wiele chłodniej, niż w pozostałej części domu – objął nastolatkę. – Może jutro zostań w domu? Powinnaś dać sobie spokój z tą pracą, po niedzieli zaczniesz nową. Poza tym masz problem z ręką.  
– Nie wysiedzę tu.
Zadzwonił dzwonek do drzwi i Frank spojrzał na Laurę.
– Nie wiem, czy to żarcie, czy nie.
– Travis i matka nie dzwonią, mają klucze.
– Zapłacę i zaraz wracam – wstał i wyszedł z pokoju.
Dziewczyna czuła się bezbronna. Koniecznie chciała wykręcić się od posiłku. Chłopak zaraz wrócił i dał jej dość spore, jasnożółte opakowanie.
– Smacznego – uśmiechnął się. – Uważaj na sos, jest naprawdę pikantny.
Otworzył swoje pudełko, namoczył mięso w czerwonej mazi i wsadził do ust. Dziewczyna zrobiła to samo, ale ugryzła bardzo znikomy kęs. Frank skończył w kilka minut, gdy panna zjadła tylko dwa kawałki.
– To żarcie jest genialne! – stwierdził.
Spojrzał na koleżankę – męczyła trzeci kawałek.
– Nie smakuje ci?  
– Mówiłam, że nie mam apetytu.
– Zjesz cztery i dam i spokój. Przecież są małe.
Laura, po żmudnych staraniach, w końcu zjadła tyle, ile kazał. Odstawiła pudełko.
– Dzięki. Już nie dam rady.
Chłopak się uśmiechnął.
– Ok, niech będzie.
Znów ją objął, przycisnąwszy lekko do siebie.
– Prześpij się, dobrze ci to zrobi – pogładził jej policzek.
Dziewczyna siedziała i patrzyła przed siebie. Nie bardzo wiedziała, jak się zachować.
– O co chodzi? – odwrócił jej twarz w swoją stronę.
– O nic.
Chłopak się roześmiał.
– Dlaczego mi nie powiesz, żebym się odwalił?!
Rozweselił ją, ale nie odpowiedziała na pytanie. Obserwował przez chwilę jej zakłopotanie, po czym zbliżył się i musnął jej usta swoimi. Widząc, że dziewczyna milczy, drugi zaraz ją pocałował, tym razem o wiele namiętniej. Objął ją mocniej, z każdą sekundą całując coraz głębiej. Laura nadal była lekko powściągliwa. Siedzieli tak dłuższą chwilę, w końcu się od niej odkleił. Od razu uśmiech zawitał na jego twarzy.
– W porządku?  
– Tak.  
– Pojadę już, zdrzemnij się – pogładził jej policzek, po czym wstał. – Masz mój telefon, w razie czego, dzwoń. I jak już się wyśpisz i będziesz nudzić, też zadzwoń, zabiorę cię gdzieś. Ok?
– Dobrze.
– Dasz mi swój numer?
– Nie mam telefonu, ukradli mi miesiąc temu.
– Szkoda. Obiecaj, że nie będziesz się krępować i zadzwonisz. Powiesz mi przynajmniej, jak się czujesz, dobrze?  
– Zadzwonię.
– Trzymam za słowo. Spadam – pocałował ją w policzek i wyszedł.
Dziewczyna za chwilę wstała i poszła zamknąć drzwi. Czuła się trochę lepiej, być może po tej marnej porcji kurczaka. Spojrzała przez okno i zdążyła jeszcze zobaczyć chłopaka, zanim ten odjechał.
Walnęła się na kanapie w salonie. Zerknęła na budzik stojący na regale – 14:10. Usnęła.  
  
  
Obudził ją dzwonek do drzwi, po którym usłyszała kroki. Otworzyła oczy i zobaczyła Travisa, stawiającego na stole brązowe pudełko.
– Twoja ulubiona, z potrójnym serem – rzekł do siostry widząc, że nie śpi.
– Nie chcę jeść. Która godzina?
– Piąta. Czemu nie jesteś w pracy? – wymamlał, przeżuwając kawałek pizzy.
– Źle się czuję.  
Poszła się na górę, nasmarowała dłoń, niedojedzonego kurczaka zaniosła do lodówki i wróciła do brata.
– Zjedz chociaż trochę, pewnie łazisz głodna, znając twój apetyt.
Wzięła kawałek placka. Był bardzo smaczny, więc zniknął w okamgnieniu. Travis się roześmiał.  
– Widzisz?! Ja wiem, co lubisz! Wcinaj, specjalnie kupiłem dużą.
Zjadła trzy porcje i w końcu poczuła się syta. Poszła do kuchni po napój, lecz wróciła zawiedziona.
– Czemu nie ma nic do picia?
– Nie wiem. Możemy pojechać, kupić. Trochę padało, jest chłodniej.
Słowa chłopaka przerwał telefon. Laura odebrała i usłyszała damski głos:
– Wyjrzyj przez okno.
Poszła do kuchni i spojrzała na oddaloną od domu ulicę – stał na niej żółty, nieco podniszczony samochód.
– Widzę, że nadal masz problem ze zrozumieniem słów: ”przestań za nim łazić!”. Daję ci ostatnie ostrzeżenie! Pamiętaj: wiem, gdzie mieszkasz! – warknęła rozmówczyni i odłożyła słuchawkę.
Dziewczyna zdrętwiała! Po chwili otępienia znów wyjrzała przez okno – wóz stał nadal. Teraz wystraszyła się już nie na żarty. Odniosła słuchawkę na miejsce i chciała iść do siebie, gdy usłyszała:
– Jedziemy po te napoje?!
– Nie! – rzuciła i szybko udała się na górę.
Skierowała się oczywiście do okna – auto wciąż tkwiło przy chodniku. Wpatrywała się w nie dłuższą chwilę, w końcu samochód ruszył wartko i zniknął za zakrętem. Dziewczyna jak kołek stała w miejscu.
– Co się stało? – usłyszała za plecami i lekko podskoczyła.
– Pukaj, jak włazisz! Zawału można dostać! – huknęła.
– Chciałaś coś do picia, już nie chcesz? Jedziemy czy nie?
Laura nie chcąc, aby Travis coś zauważył, odparła:
– Zaraz zejdę i pojedziemy.
– Ok – powiedział i wyszedł.
Dziewczyna w mig znalazła się znów przy oknie – auto chyba odjechało na dobre. Przez to wszystko zapomniała o oparzeniu, ale gdy się trochę uspokoiła, rana ponownie dała o sobie znać. W końcu zeszła na dół. Travis stał w progu z kluczykami w dłoni. Bez słowa minęła brata i wyszła przed dom. Chłopak zamknął drzwi i udali się w stronę czarnego pickupa. Dziewczyna od razu po zajęciu miejsca na fotelu pasażera, włączyła muzykę na cały regulator. Chłopak wsiadł za kółko i szybko ściszył łomot. Znowu zrobiła głośniej, więc chłopak ponownie przekręcił pokrętło. Spojrzał na siostrę.
– Nie żałuję ci muzyki, ale czy to musi tak wyć?  
– Jeśli tak ustawiłam, to widocznie musi – burknęła.
Zmierzył brunetkę surowym spojrzeniem.
– Co się z tobą dzieje?
– Nic. Chciałam się ogłuszyć, a ty mi zabraniasz.
– Odbija ci od tej pracy – podsumował i odpalił silnik, po czym wyjechał spod domu.
Skręcił w prawo i po kilku minutach zatrzymał się pod pierwszym napotkanym sklepem. Dziewczyna od razu zdębiała – pod lokalem stało auto sprzed domu. Nie wiedziała, co robić – iść i nie wzbudzać podejrzeń brata, czy szybko znaleźć jakąś wymówkę? Ale jaką...?  
– Laura! – doszło do niej.  
Spojrzała tępo.
– Śpisz...? Idziemy! – otworzył swoje drzwi.
– Nie idźmy do tego sklepu, nie mają tu dużego wyboru.
– Gadasz głupoty! Wyłaź! – rozkazał, stojąc już na zewnątrz.
Nastolatka, chcąc nie chcąc, wysiadła z samochodu i poszła za młodym facetem. Weszli do środka. Od razu usłyszała śmiech kilku osób, ale nie rozglądała się po sklepie, tylko szła za bratem.
– Pewnie chcesz Sprite'a – stwierdził Travis.
– Tak – odparła, delikatnie zerkając w stronę odgłosów.
Ukazała jej się Amber w towarzystwie jakiejś dziewczyny i dwóch chłopaków. Jeden miał około 20-stu, drugi na pewno ponad 25 lat. Od razu odwróciła głowę, stanąwszy bliżej brata, który ładował puszki z lodówki. W kolejce do kasy ustawili się jako trzeci.Kilkanaście sekund później zadowolone towarzystwo stanęło za nimi. 18-latka była już cała mokra. Żadne z nich nie zaczepiało dziewczyny, pewnie dlatego, że nie była sama. Rozgorączkowana brunetka bacznie wsłuchiwała się w dochodzący z boku śmiech i szepty obu dziewczyn, lecz te mówiły bardzo cicho, więc Laurze udało się usłyszeć tylko niewyraźny szmer.
– Młoda, chodź! – szturchnął ją brat.
Odeszli od kasy i chłopak zaczął pakować napoje do reklamówki. Dziewczyna zerkała co chwila kątem oka na wesołków. Travis spojrzał na siostrę, na towarzystwo i znowu na nią.
– Co jest? – zapytał.
– Nic.
Nie kontynuował. Skierowali się w stronę drzwi, chłopak obejrzał się jeszcze przed wyjściem i zaraz byli w samochodzie. Przez całą drogę powrotną dziewczyna nie odezwała się ani słowem. Travis także nabrał wody w usta, lecz co chwila przyglądał się pannie. Gdy weszli do domu, nastolatka zdjęła buty i z puszką w dłoni klapnęła na kanapie. Włączyła telewizor, zarzuciła nogi na łóżko i zaczęła skakać po kanałach. Nagle zjawił się Travis, zabrał jej urządzenie, wyłączył sprzęt i usiadł obok. Spojrzała na niego spod byka.
– Kto to był? – zapytał chłodno, patrząc siostrze prosto w oczy
– Kto...? – zrobiła głupią minę i natychmiast obleciał ją strach.
– Robisz ze mnie durnia? Dobrze wiesz, kto.
– Nie mam pojęcia, nie znam ich.
– Młoda, czy ty masz jakieś kłopoty?
– Niby jakie?  
– Właśnie pytam.
– Przestań, nie mam żadnych kłopotów – wymusiła sztuczny śmiech, coraz bardziej bojąc się tej rozmowy.
– Laura, mów prawdę!  
– Mówię.
– To dlaczego się z ciebie nabijali, skoro ich nie znasz?
– A czemu od razu ze mnie? Było tam sporo osób. A nawet, jeżeli ze mnie, to może dla zabawy.
– Dlaczego nie chciałaś iść do tego sklepu? Wiedziałaś, że tam są, tak?
– A odwal się w końcu! – krzyknęła i chciała wstać, ale posadził ją na miejsce.
– Młoda, czemu nie chcesz pogadać? Jeśli ktoś robi ci krzywdę, powiedz.
Zamilkła, gdyż zbierało jej się już na płacz złości. Chłopak spokojnie czekał na odpowiedź, trzymając ramię siostry. Nagle zadzwonił telefon i młody mężczyzna ruszył się z miejsca. 18-latka migiem pobiegła do swojego pokoju. Za chwilę Travis mruknął zza drzwi:
– Do ciebie.
Wyjrzała, wzięła słuchawkę i zamknęła mu drzwi przed nosem.
– Halo… – mruknęła.
– Cześć, mała. Nie dotrzymałaś słowa. Nie chciało mi się wierzyć, że tak długo śpisz, więc sam zadzwoniłem.
– Przepraszam. Byłam w sklepie i wyleciało mi z głowy.
– Lepiej się czujesz?
– Tak.
Frank od razu wychwycił jej łamliwy głos.
– Wszystko w porządku? Brzmisz, jakbyś płakała.
– Nie płakałam, ta cholerna łapa nie daje mi żyć – skaleczona dłoń stała się już notoryczną i zdawałby się - niezawodną wymówką.  
– Chcesz gdzieś wyjść? Zapomnisz o niej.
– Nie mam ochoty.
– A może jednak? Dopiero wpół do siódmej – nalegał.
– Nie dziś.
– Mam coś dla ciebie, to nie może czekać do jutra – powiedział, zadowolony.
"Cóż on może dla mnie mieć” – pomyślała od razu.
– Mała, jesteś? Nie śpij, niedawno wstałaś – ironizował i był coraz weselszy.
– Nie śpię!  
Chłopak się roześmiał.
– Czuję przez słuchawkę, jak się fajnie wkurzasz. Jesteś wtedy bardzo urocza, wiesz?
– Spadaj.
– No to jak, spotkamy się?
– Jest późno, na godzinę nie ma sensu.
– Jeśli to nie chodzi o samo spotkanie, tylko o to, że ze mną, chciałbym to wiedzieć –
– momentalnie spoważniał, wprowadzając nastolatkę w zakłopotanie. – Nie chcę być nachalny. Jeśli nie życzysz sobie mojego towarzystwa, uszanuję to.
– To nie chodzi o ciebie, po prostu nie jestem w humorze.
– Na pewno?
– Tak. Lubię spędzać z tobą czas – powiedziała z zadziwiającą pewnością siebie.
– To wyjdź, chociaż na godzinę. Inaczej pomyślę, że nie jesteś ze mną szczera.
Całkowicie ją zagiął tym tekstem, więc się trochę pogubiła.
– Dobrze, ale na godzinę – wydusiła w końcu.
– Świetnie! Będę za dziesięć minut!
Laura w trakcie tej rozmowy kompletnie zapomniała o groźbach, chłopak miał niesamowicie ciepły głos. Po chwili jednak niepokój wrócił. Dziewczyna postanowiła nie myśleć o tym na chwilę obecną i poszła wziąć prysznic. Zrobiła to w okamgnieniu. Na zewnątrz było już nieco chłodniej, narzuciła więc jasnoszare sztruksy i brzoskwiniową bluzkę na ramiączkach, marszczącą się nieco powyżej spodni. Wzięła telefon i zeszła na dół. Siedzący przed telewizorem Travis nie zwracał na nią uwagi. Chwyciwszy puszkę z niedokończonym napojem, zajęła miejsce obok.  
– Wychodzisz? - mruknął.
– Tak.
– O dziesiątej masz być w domu.
– Ty mi będziesz ustalał godziny? – zaśmiała się.
– Tak.
– A to z jakiej racji?
– Z takiej, że jestem o cztery lata starszy, a matki nie ma.
– Spieprzaj...
Zadzwonił dzwonek i Laura ruszyła do wyjścia.
– Słyszałaś, co powiedziałem?! – krzyknął Travis.
– Słyszałam!  
Rozdrażniona, mocno trzasnęła drzwiami.
– Cześć – pocałunek wylądował na policzku brunetki. – Ładnie wyglądasz.
– Dzięki, ty też – od razu zauważyła jego świeżo ścięte, czarne włosy.
Teraz wydał jej się jeszcze przystojniejszy.
– Dobrze ci w jasnych spodniach.
Laura się uśmiechnęła i od razu puściła kolorki.
– Chodźmy stąd – mruknęła, ruszając przed siebie.  
Za chwilę siedzieli w aucie.
– Pas – napomniał brunet, przekręcając kluczyk.
W trakcie podróży nastolatka co chwila przyglądała się facetowi – nie mogła się napatrzeć. Nadal pałała złością. Frank obserwował jej wzburzoną minę, ciesząc się pod nosem.
– Ktoś cię nieźle wkurzył, co? – zaśmiał się.
– Tylko trochę.
– Takie są uroki posiadania starszego rodzeństwa.
– Najwidoczniej.
Już nie podburzał dziewczyny, ale uśmieszek nie zniknął. Dojechali do miasta i zatrzymali się przed jakimś lokalem. Frank chwycił pannę za rękę i poprowadził w stronę knajpy.
– Zapraszam – rzekł, otwierając przed nią drzwi.
Weszła do środka i rozejrzała się wkoło. Od razu domyśliła się, co to za miejsce.
Restauracja nie była powalająco obszerna, ale miała niesamowity klimat. Znajdowało się w niej kilkanaście srebrnych stolików, na cztery i sześć osób. Na ciemnowiśniowych ścianach wisiało kilka otoczonych szaro-białymi ramami luster, natomiast w każdym roku sali stały niepodłączone jeszcze do prądu, złote fontanny. Na podłodze leżały srebrno-czarne, błyszczące kafelki.  
Widać było, że remont w toku, gdyż wszędzie porozwalane były podarte folie, kartony, puste butelki i inne tego typu śmieci, a znajdujący się po prawej stronie kamienny bar z ciemnobrązowym blatem, był cały zakurzony.
– I jak…? – objął dziewczynę, stając za jej plecami.
– Ładnie.
– Myślałem, że skończą do następnego tygodnia, ale chyba jednak nie. Przewiduję, że będziesz miała tydzień więcej na podleczenie łapki. Może to i lepiej. U nas możesz pozwolić sobie na luzy, tutaj tak nie będzie. Lepiej, żeby ręka wyzdrowiała – cały czas mocno tulił nastolatkę, która mimo najszczerszych chęci, wciąż nie mogła odpędzić od siebie uczucia zawstydzenia.
Była od niego prawie o głowę niższa i do tego dość drobna – chłopak schował ją niemal całą w swoim uścisku.
– Chodź, wchłoniemy jakieś lody. Potrzebuję cukru! – zaśmiał się, chwyciwszy jej prawą dłoń.
Weszli do kuchni – była ze cztery razy większa, niż w tym marnym przybytku, w którym pracowała. Od razu spojrzała na zmywak – także był obszerniejszy. Wszystkie urządzenia w pomieszczeniu wyglądały na nowe.
Posadził dziewczynę na stołku i poszedł do zamrażarki. Wyjął wielkie wiadro lodów, dwa niebieskie pucharki i metalową, okrągłą łyżkę, którą zaraz pokazał brunetce.
– Musiałem wziąć z domu, z wiadra raczej niewygodnie jeść. Do tego to jedyna łyżka do lodów, jaką miałem. Jak Becky zauważy jej brak, oberwę! – zaśmiał się, rozweselając Laurę.
Nałożył po cztery kulki i polał wszystko czekoladowym sosem. Postawił naczynie przed nosem towarzyski, kładąc obok łyżeczkę.
– Wiśniowo-waniliowe, mam nadzieję, że lubisz – uśmiechnął się.
– Lubię, ale za dużo nałożyłeś.
Chłopak po chwili usiadł obok.
– Cztery gałki to nie dużo, poza tym to mała łyżka.
Dziewczyna nie lubiła zbytnio jeść przy kimś, ale starała się wyluzować i powoli zabrała się za deser.   Frank dobrze odczytał jej skrępowanie, więc jadł w milczeniu, nie patrząc na dziewczynę. Szybko skończył i spłukał naczynie.
– Skoczę na chwilę do auta, zapomniałem czegoś – oznajmił..  
Szybko zniknął. Laura obejrzała się za nim, ale zaraz powróciła do swojego zajęcia. Za niedługo był z powrotem. Trzymał w dłoni małą, żółtą torebkę. Laura właśnie skończyła deser, więc chłopak sprzątnął naczynie, po czym usiadł bardzo blisko dziewczyny. Wyjął z reklamówki niewielkie pudełko, wydobył z niego srebrną komórkę z dużym wyświetlaczem i położył na stole.
– Ma niecały rok, więc będzie długo służył. To bardzo dobry telefon, musisz tylko poczytać instrukcję, bo na początku ciężko się połapać. Ale myślę, że szybko się nauczysz. Może dostarczyć niezłej rozrywki. Jak go używałem, zainstalowałem sporo aplikacji, no i masz w nim dostęp do sieci. Założyłem też nową kartę z numerem, zmienisz sobie, jak nie będzie ci odpowiadać – uśmiechnął się szeroko i podsunął urządzenie pod nos nastolatki.
Laura zaniemówiła.
– Nie mogę go wziąć – powiedziała zawstydzona, zwłaszcza, że sprzęt do najtańszych nie należał.
– Dlaczego?
– Bo nie. To drogi telefon, poza tym ja nie chcę jałmużny.  
– To żadna jałmużna. Tak się złożyło, że miesiąc temu dostałem inny, więc czemu ten ma leżeć i się kurzyć, jeśli ktoś może z niego skorzystać? – patrzył w oczy kompletnie zażenowanej pannie.
– Nie wezmę go! – dziewczyna się zdenerwowała.
Objął ją.
– Czemu jesteś taka uparta? To niech to będzie prezent na twoje przyszłe urodziny. Poza tym będę miał jak do ciebie zadzwonić – nalegał.
Laura milczała, czuła się jak żebraczka. Przytulił ją jeszcze mocniej.
– Przepraszam, nie chciałem cię zawstydzić. Nie patrz na to, że jest droższy, innego nie miałem. Gdybym zamiast niego posiadał kilkuletni działający złom, też bym ci go zaproponował.
Nagle chwycił telefon, skierował go na dziewczynę i nacisnął guzik. Mignął flesz.
– I ma świetną jakość zdjęć – dodał, pokazując je Laurze.
Niemrawo się uśmiechnęła.
– No to jak…?  
– Za miesiąc kupię sobie telefon.
– Ale ja chcę, żebyś miała prezent ode mnie. Proszę cię...
18-latka widząc, że nie da za wygraną, w końcu powiedziała:
– Dobrze. Ale jak kupię drugi, oddam ci go.
– Jasne…
– Nabijasz się ze mnie, nie wezmę! – oburzyła się.
– Nie nabijam się, wyluzuj – ucałował jej policzek, po czym zapakował wszystko z powrotem do reklamówki. – Instrukcja i reszta akcesoriów jest w pudełku. Nie kasowałem swojej muzyki, sama to zrobisz. Może coś ci się spodoba – położył torebkę koło Laury.
Sprawdził godzinę – 19:40.
– Szkoda, że jest tak późno, pojechalibyśmy popływać. Może jutro po pracy się wybierzemy? Znam odpowiednie miejsce, cisza i spokój – spojrzał na dziewczynę.
– Nie wiem...
Zadzwonił telefon bruneta. Wstał i wyszedł z kuchni. Wrócił bardzo szybko.
– Jesteś głodna? – zapytał.
– Nie.
– Zjadłaś kurczaki?
– Nie, ale jadłam pizzę.
– Nie bardzo ci wierzę, marna z ciebie aktorka – zaśmiał się.
– Może i marna, ale teraz akurat nie ściemniam.
– Chodź, pokażę ci, jak genialnie jest nad jeziorem. To piętnaście minut drogi! – pociągnął ją delikatnie.  
Siedząc już w aucie chłopak wskazał palcem na szybę, przed samym nosem dziewczyny.
– Będę musiał nakleić tu kartkę: ”Mała, zapnij pas!” – oświadczył, roześmiawszy się głośno.
Nastolatka w mig to zrobiła i chłopak wyjechał spod lokalu.
– Sorry, zawsze zapominam. Travis też się o to na mnie drze. Poza tym nie lubię pasów.
– W sumie mógłbym ci odpuścić, bo jestem dobrym kierowcą, ale to nie o swoje poczynania na drodze się boję – kretynów nie brakuje. Jak twoją ręka?
– Tak sobie…
Nagle mustang się zatrzymał.  
– Masz ochotę na piwo? Sam bym jedno wypił.
– Ok, ale małe.
– Idziesz ze mną?
– Nie, poczekam.
Frank wyskoczył z auta i zniknął w markecie. Szybko był z powrotem.
– Dobrze, że porządnie schłodzone. Nie ma nic gorszego, niż ciepły browar latem –
– zakomunikował, kładąc butelki z tyłu na podłodze.
Znów ruszył agresywnie. Gdy budynki się skończyły, wyjechali na otoczoną z dwóch stron lasem drogę. Brunet z każdą sekundą wciskał gaz coraz mocniej, a silnik warczał coraz głośniej. Na liczniku było już ponad sto siedemdziesiąt kilometrów na godzinę. Samochód, mimo dużej prędkości, bardzo gładko wchodził w nieliczne zakręty. Laurze zrobiło się gorąco. Kierowca co chwila zerkał na towarzyszkę.
– Mówiłem, że kiedyś się przejedziemy! – oznajmił wesoło.
Po przebyciu jeszcze kilkuset metrów zwolnił i gwałtownie skręcił w prawo. Zarzuciło tyłem auta. Kiwnęło dziewczyną, zaparła się więc nogami, chwytając uchwyt w drzwiach. Niebawem zatrzymał się przy jeziorze. Spojrzał na brunetkę z uśmieszkiem.
– Żyjesz?
– Tak – wydusiła.
– Chodź.
Opuściła pojazd. Nogi jej się trzęsły.
  – Wystraszyłaś się? – przytulił nastolatkę.
  – Nie.
  – Nie…?! Ręce ci drżą.
Nie odpowiedziała.
– Przepraszam, trzeba było na mnie krzyknąć. Nie wiedziałem, że tak spanikujesz.
– Nie spanikowałam, po prostu nie jestem przyzwyczajona.
– Chodź, przejdziemy się – wziął ją za rękę, w drugą chwycił butelki i ruszyli w prawo.
Zatrzymali się przy szerokim drzewie, bardzo blisko wody.
– To świetne miejsce na imprezę, nawet w dzień nikt tu nie łazi. Można spokojnie popływać i przesadzić z alkoholem. Poza tym tylko tu jest cień. W innych miejscach nie ma drzew i rośnie takie zielsko, że bez szans na wejście do wody – powiedział brunet.  
Laurze wrażenia po przejażdżce już opadły.
– Siadaj – pokazał jej gruby konar, odchodzący od pnia drzewa, usytuowany mniej więcej na wysokości bioder. – To mój tron. Zawsze na nim siedzę, ale dziś ci go odstąpię – cieszył się jak dzieciak.
Laura się roześmiała.
– Jesteś bardzo wspaniałomyślny, zwłaszcza, że obok jest dużo miejsca! Możesz usiąść, kiedy zechcesz, więc to słabe poświęcenie.
Frank ryknął śmiechem.
– A straty moralne z tytułu używania mojego siedziska przez obcą osobę?  
Powaga, z jaką wygłosił to zdanie, wywołała u dziewczyny głośny śmiech. Frank nie wytrzymał i także się roześmiał, lecz po chwili oświadczył:
– Mogłem wziąć z samochodu jakiś koc, położyłabyś go na tronie. Masz jasne spodnie, zaraz będą brudne.  
– Nic im się nie stanie.  
23-latek otworzył piwo i podał dziewczynie, biorąc spory łyk ze swojego.
– Przyjeżdżamy jutro popływać? Znowu ma być upał, po piątej pogoda będzie idealna. Woda jest bardzo ciepła.
– Nie wiem. Z tą ręka pływanie raczej nie wchodzi w grę.
– Ale przynajmniej się ochłodzisz. Po tej mordowni na kuchni nawet zamoczenie tyłka pomaga. Poza tym woda jest dość czysta, ręce nic nie będzie.
– Nie wiem, zobaczymy jutro.
Uniósł jej chorą dłoń.
– Pamiętasz o smarowaniu?
– Tak.
– Jak ta suka mogła cię tak urządzić? Powinienem od razu ją pogonić i więcej nie wpuszczać do kuchni!  
– Przestań, zagoi się.
Zdziwiła ją nieco ta ”suka”, kumpel raczej nie zwykł używać takiego słownictwa.
– Masz za ugodowy charakter, za szybko wybaczasz – oznajmił, wkurzony.
– Nic nie poradzę, już taka jestem. Ale jeśli myślisz, że nie potrafię być bezczelna, to się mylisz. Widać, że nigdy nie byłeś świadkiem mojej rozmowy z bratem – odparła z uśmiechem.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 5463 słów i 31982 znaków, zaktualizowała 24 gru 2016.

4 komentarze

 
  • AuRoRa

    Skryta dziewczyna, tyle ludzi mogłoby jej pomóc, a tak nawet wyjście do sklepu to duży stres. Jak zwykle czytało się jednym tchem

    1 lut 2019

  • agnes1709

    @AuRoRa Miło mi to słyszeć... czytać:D :przytul:

    1 lut 2019

  • Obca

    Mam wrażenie, że tej Laurze ciągle coś nie pasuje. Chłopaki nad nią nadskakują, a ona wciąż kłamie... :ninja:

    24 maj 2018

  • agnes1709

    Dziękuję.

    31 maj 2016

  • Alex97

    To opowiadanie jest genialne! W mgnieniu oka przeczytałam wszystkie 4 części i z niecierpliwością czekam na kolejne :D

    30 maj 2016