Zakręty losu #16

Zasnął momentalnie. Obudziło go niewyraźne: „David, obudź się”. Nie zajarzył, gdzie jest i kto go zaczepia, odwrócił się więc na drugi bok, mrucząc coś pod nosem.
      – David! – potrząsnęła nim.
      Otworzył zmęczone powieki.
      – Chcesz wziąć prysznic? Uprałam twoją bieliznę – zapytała brunetka, kładąc mu dłonie na głowie, która zaczęła pulsować lekkim, nieprzyjemnym bólem.
      – Nie chcę – mruknął, na powrót zamykając oczy.
      – Będziesz spał w ciuchach? Wstań, trzeba rozesłać łóżko.
      Zwlókł się niechętnie, stanąwszy przy oknie jak zombi. Amy zdjęła z pościeli narzutę i rzuciła na krzesło. Półprzytomny chłopak zdjął spodnie, koszulkę i wrócił do wyra, kładąc się twarzą w stronę łazienki. Położyła się obok, wtulając twarz w jego podbródek. Objął ją, była ciepła i pachnąca. Ból głowy bezlitośnie się nasila , przez co sen zaczynał przychodzić coraz oporniej. Leżał na boku kilka minut, po czym przekręcił się na plecy. Nieprzyjemne, zimne szpilki kłuły w skroniach i kręciło się nieco w pod opuszczonymi powiekami. Przekładał głowę z lewej na prawą, nie mogąc uleżeć spokojnie.
      – Źle się czujesz? – zapytała w końcu.  
      – Głowa mnie boli – mruknął, po czym odwrócił się do niej plecami.  
      Wstała i wyszła z sypialni. Spojrzał na siostrę – spała, zwinięta w dziwny kłębek. Amy wróciła po chwili i zawisła nad 22-latkiem.
      – Masz, popij – dała mu dwie tabletki i półlitrową butelkę wody.
      Łyknął prochy, ponownie zmieniwszy pozycję. Objął brunetkę i mocno przytulił. Nadal milczał, matka i jej towarzystwo powróciły, przez co znów zaczęły ogarniać go na przemian to złość, to strach.        
      22-latka także leżała bez słowa, głaszcząc go po bolącej głowie, dzięki czemu senność powoli wracała. Po kilku minutach udało mu się w końcu odlecieć.  
  
      Śnił mu się Chris, który jako policjant, w towarzystwie drugiego, grubego gliniarza, wtargnął do jego domu, zakuł go w kajdanki i wyprowadził na zewnątrz.  
      – Nic nie zrobiłem – oznajmił idący w półzgięciu chłopak.
      – Zamknij ryj! – burknął Chris.
      Wepchnął go na tylne siedzenie radiowozu, mocno zatrzasnąwszy drzwi. Po chwili dołączyła do niego Lilly, zająwszy miejsce obok. Podjechali pod placówkę opiekuńczą, małolatka zniknęła z auta, a auto ruszyło się w stronę przedmieść.  „Kurwa, gdzie oni jadą?!” – pomyślał spanikowany David, .
      Dojechali do oddalonego o dwa kilometry lasu i zatrzymali się kilkaset metrów od głównej drogi.      
      – Wyłaź! – zagrzmiał przyjaciel, wywlekając 22-latka z wozu.  
      Z impetem kopnął go w brzuch i ten zgiął się wpół, łapiąc za żołądek. Brunet go szarpnął, stawiając do pionu i zaraz poprawił z pięści w twarz, powalając kumpla na mokre, zgniłe liście.
      – Stary, co ty robisz?! – krzyknął zdezorientowany chłopak.
      – Posuwasz moją laskę?!!! – zawył Chris, kopiąc go kolejny raz.
      David zwinął się w kłębek, wydając głośny jęk.  
      –  Zajebię cię! – ryczał brunet i po chwili spadła na leżącego seria potężnych, policyjnych pałek.
      Ból był nie do opisania.  
      – Przestańcie! – apelował bity, zakrywając głowę.
      Bez skutku. Ciosy padały jak szalone, David miał wrażenie, że łamią mu wszystkie kości. Katorga stawała się coraz większa...


      Otworzył przesiąknięte wilgocią oczy. Wisiała nad nim Amy, z dziwnym wyrazem twarzy.
      – To tylko sen – uśmiechnęła się.
      A miejsca poczuł, że jest cały mokry. Ręce drżały. Sięgnął po butelkę z wodą, pociągnąwszy z niej spory łyk, po czym spojrzał na Lilly – nadal spała w towarzystwie psa. Budzik wskazywał 04:23.
      – Obudziłem cię? Sorry – zamruczał.
      Zrobiła przyjemną minę.
      – Co ci się śniło? Gadałeś coś, ledwo cię dobudziłam – zaśmiała się.
      Opowiedział jej, leżąc już na plecach, otrzymawszy za to komentarz w postaci ponownego uśmiechu. Położyła głowę na jego ramieniu, ściśle obejmując chłopaka i po chwili już spali.

      
     Gdy się przebudził, poczuł, że mu ciasno. Zerknął – Lilly wpakowała się obok, przytuliwszy mocno. Brunetka jeszcze spała, co go nieco zdziwiło. „Ciekawe, co robi” – pomyślał od razu matce, nie podumał jednak długo, bo musiał wstać do łazienki. Jednak ściśnięty objęciami z dwóch stron nie mógł wykonać jakiegokolwiek ruchu. Spojrzał na budzik – 08:58. Głowa przestała dokuczać.  
      Wygramolił się niezgrabnie i zaraz był w toalecie. Jak wrócił, Amy już otworzyła oczy. Usiadł obok, chwyciwszy jej dłoń.
      – Jak głowa? – zapytała.
      – Dobrze.
      – Jednak przyszła – powiedziała z uśmiechem, wskazując na małolatkę.
      – Nic nowego – odwzajemnił wyraz twarzy, lecz niemrawo mu to wyszło.
      Dopiero, co wstał, a już był poddenerwowany myślą o domu. „ Ma zajebistego kaca. A jak będzie chciała się poleczyć? Zaraz gdzieś polezie, albo znowu wpuści jakichś meneli. Jeszcze nam, kurwa, ojebią pół chaty...”
      – David! – doszło do niego w końcu. – Przestań się zamartwiać, na pewno wszystko jest ok – rzekła brunetka, siadając.
      – Mała, wstawaj! – Chłopak także wstał i zaczął budzić Lilly, ruszając jej ramieniem.
      – Nie chcę – wybełkotała.
      – Zostaw ją, niech śpi – rzuciła gospodyni.
      – Muszę jechać do domu. Lilly, wstawaj! – powtórzył, podnosząc półprzytomną siostrę do pozycji siedzącej.
      – Dziś nie ma szkoły – mruknęła.
      – Mała, wstawaj, jedziemy do domu! – ryknął, agresywnie potrząsając dziewczynką.
      – David! – wzburzyła się brunetka.
      – Amy, muszę jechać, nie wiem, co ona tam robi.
      – To zostaw Lilly. Zobacz, co w domu i wracaj.
      – Zrobisz mi kawy?
      – Jasne, chodź.  
      – Mała, idziemy na dół do kuchni. Chcesz jeszcze spać? – zapytał gówniarę.
      – Tak.
      – Zostaniesz z Amy. Pojadę do domu i zaraz wracam.
      – Nie! – krzyknęła niewyraźnie dziewczynka, momentalnie wracając do żywych.
      – No widzisz... – spojrzał na ukochaną.
      Amy usiadła obok małolatki, mocno ją obejmując.
      – Lilly, zostań ze mną. David za godzinę wróci, obiecuję.
      – Nie, chcę jechać z nim! – zaprotestowała i natychmiast się rozpłakała.
      Teraz oboje już nie wiedzieli, co zrobić.
     – Dobra, chodźmy na kawę i śniadanie. Zaraz pomyślimy, co dalej – oznajmiła Amy.
     Ubrali się i za kilka chwil już siedzieli w kuchni. Pies pobiegł do ogrodu.
      – Zaparzysz kawę? Zrobię kanapki. Wszystko jest w tamtej szafce – poprosiła brunetka,  wskazując chłopakowi szafkę za lodówką.
      Włączył ekspres i usiadł na obrotowym krześle. Tosty z serem, szynką i pomidorem wjechały na stół akurat, kiedy urządzenie kończyło parzyć napój. Małolatka spojrzała na śniadanie i zrobiła dziwną minę.
      – No co jest? – zapytał ją brat.
      Nie odpowiedziała.
      – O co chodzi? – nagabnęła zaskoczona Amy, spojrzawszy na ukochanego.
      – Nie wiesz, o co? Nie z masłem orzechowym i marmoladą – uśmiechnął się.  
      – Niestety nie mam – oświadczyła, rozweselona tą sytuacją 22-latka.
      – Nie chcę jeść – mruknęła Lilly.
      – Młoda, nie wydziwiaj!        
      – To może zjesz takie ciastko, co wczoraj? – wtrąciła niezrażona brunetka.
      – Amy...! Nie przesadzaj! Albo je normalne śniadanie, albo zje dopiero w domu!  
      – Książę, wyluzuj! – uśmiechnęła się.
      – Powiedziałem, że nie! – zagrzmiał chłopak, zrywając się z krzesła. – Kompletnie ignorujesz to, co mówię! Co można, to można...! Może jeszcze zacznie rano jeść lody lub inne słodycze?! Więcej tu nie nocuję, idziemy! – szarpnął siostrę za ramię i ruszył w stronę wyjścia.
      – David, przepraszam – zatrzymała go. – Chciałam tylko, żeby coś zjadła.
      – Puść mnie, muszę już jechać – wyszarpnął się.
      – Zawiozę was.
      – Pojedziemy autobusem - burknął, znów pałając złością.
      – David... – nalegała, łapiąc go ponownie.
      – Kurwa, puść mnie, mam tego dość! Nie liczysz się z moim zdaniem, więc zostań w domu! – wydarł się jak wariat i ruszył z małolatką w kierunku wyjścia.
      Odpuściła. Chłopak zapiął psa, po czym szybko wyszli na zewnątrz, a następnie za bramę, lecz po chwili chłopak się zatrzymał, nie mając pojęcia, gdzie iść.
      – Czemu nie idziemy? – zapytała dziewczynka.
      – Nie wiem, gdzie jest przystanek.
      – Tam – oznajmiła Lilly, wyciągając rękę w prawą stronę.
      – Skąd wiesz? Na pewno?
      – Tak. Widziałam, jak jechaliśmy.
      Odwrócił się przed odejściem, ale Amy nie było na zewnątrz. Lilly miała rację – przystanek znajdował się bardzo blisko, zaraz za domem brunetki.
      – Czemu nakrzyczałeś na Amy? – wyjechała nagle.
      Nie odpowiedział, ale to pytanie dało mu do myślenia. Teraz, gdy nieco ochłonął, zaczął żałować swego bezczelnego zachowania. „Potem zadzwonię” – pomyślał i wlepił wzrok w rozkład jazdy, gdyż właśnie doszli na miejsce. Transport był za kilka minut. Musieli się przesiąść, więc koło domu byli dopiero po godzinie. Po wejściu do klatki David ukucnął przed siostrą.
      – Mała. Nie wiem, co się dzieje w domu, rozumiesz, prawda?  
      – Tak.
      – Jak wejdziemy, idź od razu do mojego pokoju, dobrze?
      – Tak.
      Spojrzał na czas – dochodziła 11:00. Cicho przekręcił klucz i od razu otworzył drzwi do swojej sypialni, w której zaraz schowała się Lilly. Uwolnił Daisy i poszedł do salonu. Sophie nie spała, ale nadal leżała w łóżku, więc usiadł obok.
      – I co zamierzasz dalej z tym robić? – wyjechał od razu. – To, co wczoraj zrobiłaś... to przechodzi ludzkie pojęcie.
      Kobieta milczała, nie patrzyła na syna. Chłopak widział, że jest jej wstyd, ale na chwilę obecną miał to w dupie.
      – Kobieto, co ty wyprawiasz? Nie dość, że zapomniałaś o małej, to jeszcze przywlokłaś tu jakichś złodziei. I co teraz? Miałem ponad tysiaka, co starczyłoby na kilka tygodni, a teraz nie mam nic. Czemu grzebiesz przy obcych w moich rzeczach? Czemu w ogóle w nich grzebiesz?
      Nadal panowała cisza, Sophie leżała jak kłoda, patrząc martwo przed siebie. Davida znowu zaczynała ogarniać irytacja, ale starał się nie wybuchnąć.
      – Czekam na wyjaśnienia – wznowił temat, gapiąc się na matkę.
      – Przepraszam – wydusiła w końcu, nie zmieniając prezencji.
      – Przepraszam...?! I co? Teraz za „przepraszam” kupię małej ciuchy?! – Chyba ci powiedziałem, że z tej skrytki nie ma prawa nic zginąć! – zagrzmiał. Co... twoich znajomków nie stać na flaszkę? I co teraz będzie, znowu mam kogoś opierdolić? Bo z pracy, którą mam, na pewno nie starczy nam na życie!
      – Znajdę pracę – mruknęła.
      – Pytam się, czy dalej zamierzasz chlać? Kto to był?
      Cisza.
      – Kurwa, mów!
      – Moja znajoma i jej facet.
      – Gdzie mieszkają?
      Głucho.
      – No mów, do jasnej cholery. Może da się coś odzyskać!
      – Nie, nigdzie nie pójdziesz. Narobisz sobie kłopotów – wydusiła, wyraźnie wystraszona.
      – Kurwa jego mać! Dawaj ich adres, albo wyprowadzisz mnie z równowagi! – ryknął chłopak, chwyciwszy matkę za fraki i posadziwszy do pionu.
      – David, nie – wyjęczała
      – Wiesz co...? Miarka się przebrała! – puścił ją i szybko wyszedł z pokoju.
      Trzasnął drzwiami sypialni, usiadł koło siostry i się rozpłakał. Lilly patrzyła na brata, nieco wystraszona, zwłaszcza, że słyszała całe zajście.
      – David, nie płacz – odezwała się jednak po chwili.
      – Zaraz mi przejdzie – mruknął.
      Chlipał bardzo krótko i gdy się już uspokoił, spojrzał na małolatkę.
      – Musimy iść coś zjeść
      – A czemu nie w domu?
      – Bo nie. I nie dyskutuj dzisiaj ze mną, dobrze?
      Lilly się wyciszyła, dobrze wiedziała, co się dzieje. Nagle wstała i wyszła z sypialni. Wróciła po chwili i wyciągnęła do brata rękę z dwudziestoma dolarami, które dostała od Amy.
      – Dla mnie nie potrzebne – powiedziała cicho.
      Chłopaka przytkało.
      – Mała, nie świruj, zarobiłaś. Schowaj, kupisz sobie coś. Mam jeszcze pieniądze.
      – Ale nie dużo – mruknęła.
      – Mała, schowaj to! – rozkazał.
      Posłuchała od razu. David wziął komórkę i wykręcił numer Amy. Gdy odebrała, chłopakowi wszystkie słowa, które miał wypowiedzieć, utkwiły w gardle.
      – David...! – dobiegło z telefonu.
      Nie mogąc nic z siebie wydusić, wyłączył rozmowę, nie chciał się znowu rozbeczeć. Komórka zadzwoniła po chwili. Spojrzał na nią, niezdecydowany, w końcu wziął głęboki wdech i wcisnął zielony guzik.
      – David...? Czemu się wyłączyłeś? – zapytała.
      – Sorry – mruknął jak zepsuty traktor, gdyż znowu coś stało w przełyku.
      – Co w domu? Wszystko ok?
      – Przepraszam cię, księżniczko, zachowałem się jak dupek – mruknął.
      – Mogę przyjechać?
      – Spotkajmy się przy twoim sklepie.
      – Dobrze. O której?
      – Albo nie...! – krzyknął, pomyślawszy o matce, która zostanie sama w domu. – Przyjedź.        
      – To gdzie w końcu?  
      – Przyjedź do mnie.  
      – O której?
      – Jak ci pasuje. Pójdę tylko z małą coś zjeść i za godzinę powinienem być w domu.
      – Dobrze, to będę o 12:30.
      Nagle ktoś dość głośno zapukał do drzwi. David momentalnie zamarł i przyłożył palec do ust, nakazując Lilly, aby była cicho.
      – Zaraz oddzwonię – wyszeptał do Amy i się rozłączył.
      Powtórzył gest do siostry i bezszelestnie poszedł do matki. Gdy był w korytarzu, pukanie rozbrzmiało ponownie.
      – Cicho – zagadał do Sophie, kucając przed nią.
      – David, musimy otworzyć. A jeśli to coś ważnego? – wyszeptała.
      Zamyślił się chwilę, wtedy pukanie rozbrzmiało po raz trzeci. Ręce chłopaka latały już w każdą stronę. Wstał jednak i cichutko podszedł do wizjera, gdzie zobaczył dwie kobiety w wieku czterdziestu pięciu – pięćdziesięciu lat. „ W niedzielę?” – pomyślał zdezorientowany, wgapiając się w pracownice opieki. Po chwili jedna z kobiet wypisała jakiś świstek, włożyła w drzwi i obie zniknęły na schodach, za ścianą. David w mig znalazł się przy oknie w swoim pokoju. Wyjrzał delikatnie i zobaczył, jak babki wsiadają do srebrnego Opla, który po chwili odjeżdża. Za kilka sekund siedział już obok Lilly, z karteczką w dłoni. Była podpisana: „Sophie Brooks”, a informacja brzmiała:  „Byłam u Pani na umówionym spotkaniu dziś, o 11:30, lecz nikogo nie zastałam. W miarę możliwości proszę być w domu dzisiaj, w godzinach od 13:00 do 14:00, lub zadzwonić w celu zmiany terminu wizyty.

      Hilary Simpson – Miejski Ośrodek Opieki Społecznej.
      17.09.2013r.”

      
     Davidem wstrząsnęło!  W okamgnieniu znalazł się w salonie, stając nad matką.
      – Kiedy umawiałaś się z babką z opieki?! – zagrzmiał, wściekły.  
      – O cholera, zapomniałam! Dzwoniła wczoraj rano – wydusiła przestraszona kobieta, siadając na łóżku.
      – Kurwaaa, ty kretynko! I co...?! Może jeszcze gadałaś z nią najebana?
      – Nie, dzwoniła o dziesiątej rano.
      – To czemu mi nie powiedziałaś?! O dziesiątej...?! Nie wierzę, że nic jeszcze nie wypiłaś! Jeśli wyłapała twój bełkot, mamy przejebane, rozumiesz?! I chyba wyłapała, bo to dziwne, że umówiła się na niedzielę! Poświęca swój wolny dzień?! Coś mi tu śmierdzi i czuję, że stary ma w tym swój udział!
      – Nie, nie dziwne, powiedziałam, że pracuję i tylko w ten dzień mam czas – tłumaczyła poddenerwowana Sophie.
      – Lodówka jest pusta, w domu nieposprzątane, a ty leżysz w barłogu?! A gdybym nie wrócił z małą?! Oni na pewno chcieliby z nią pogadać i co byś im powiedziała, że gdzie jest?! Umówiłaś się, a córki nie ma...?! – wył rozjuszony chłopak.
      – Synku, przepraszam, na śmierć zapomniałam – wybąkała, kompletnie zmieszana.
      – Kurwa, kobieto, zapomniałaś? A przez co? Przez chlanie! Wiedziałaś, że dziś mają przyjść, ale nie mogłaś darować sobie wódki, nie?! I co? Myślisz, że nie zauważyliby, że jesteś skacowana jak pies?! Ja już nie wiem, jak do ciebie dotrzeć! – darł się nad jej głową, wymachując rękoma. – Wstawaj i rób tu porządek, idę po zakupy! I doprowadź się do ładu! – dodał i poszedł do siostry.
      Małolatka siedziała i płakała, David darł się chyba na cały blok. Przytulił ją.
      – Mała, nie płacz, wszystko jest ok.
      – Czemu znowu się kłócicie? – wymruczała, pociągając nosem.
      – Nie kłócimy się, po prostu trochę się zdenerwowałem. Lilly, posłuchaj! Przyjdą tu dzisiaj dwie panie i mogą cię pytać o różne rzeczy. O mnie, o mamę i tatę, o to, czy ci tu dobrze i różne takie rzeczy. Rozumiesz, prawda?
       – Tak. Mam mówić, że mama nie pije i pracuje w sklepie. I że nie chcę mieszkać z tatą.
      – A chcesz? Jeśli tak, musisz im to powiedzieć – oświadczył chłopak, ale te słowa ciężko przeszły mu przez gardło.
      – Nie chcę – bąknęła spanikowana 8-latka.
      – Dobrze, to powiesz im prawdę. Muszę iść do sklepu.
      – Mogę iść z tobą.
      – Trzeba sprzątnąć twój pokój. Idź, poukładaj na półkach, jak wrócę, to ci pomogę.
      Lilly Spuściła głowę.
      – Dobra, to chodź. I bez wymyślania, nie mam pieniędzy.
      Zabrał z salonu pusta butelkę po martini, śmieci z kuchni i za kilka minut był z siostrą w sklepie obok. Kupił trzy rodzaje wędlin, dwa mleka, płatki śniadaniowe, chleb, bagietkę, dwulitrowy sok, kawę, herbatę, ser żółty, dwie warzywne sałatki, makaron, ziemniaki, oliwę, płyn do naczyń, proszek do prania, dwie puszki dla Daisy, dwie zupy w proszku, sześć mrożonych steków, paczkę frytek, ciastka, pieczonego kurczaka i dwa piwa. Gdy już miał cały wózek, spojrzał na siostrę. „ Dwa czy trzy dolce mnie nie zbawią” – pomyślał, więc zapytał:
      – Chcesz coś?  
      – Nie.
      – Nie chcesz chipsów?
      – Nie.
      Dobrze wiedział, o co chodzi, więc oznajmił, kucając przed nią:
      – No weź coś, jeśli chcesz. Znajdę jeszcze parę groszy –  uśmiechnął się.    
      – Wolę czekoladę – oznajmiła cicho.
      – To leć, mamy już mało czasu.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3045 słów i 18198 znaków.

1 komentarz

 
  • Misiaa14

    To jest piękne :)

    27 cze 2016

  • agnes1709

    @Misiaa14  Oj... nie przesadzaj:) Piękna jest miłość, tu raczej trzeba płakać, hehe...

    27 cze 2016

  • Misiaa14

    @agnes1709  jakie płakać kochana...tu jest tyle miłości pomimo tylu bólu..:3

    27 cze 2016

  • agnes1709

    @Misiaa14  Wiem... :P

    27 cze 2016