Zakręty losu #20

– O ja pierdolę!!! – zagrzmiał Jamie, będąc chyba w podobnym szoku, co David. – No to laska ma słodko – dodał, podchodząc z 22-latkiem do zjaranego na popiół sklepu.
  Podeszli do samych drzwi i to, co zobaczyli, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Szyba wystawowa pobita była w drobny mak, szyld wisiał na słowo honoru, zaczepiony jedynie za prawy, górny róg, a w środku nie było już nic, prócz masy leżących na ziemi, niedopalonych, drewnianych belek; osmalonych metalowych krzesełek i stolików, ton walającego się po podłodze popiołu i gruzu, oraz masy szkła.
  – Co się stało ze sklepem? – zapytała przerażona Lilly.
  – Nie mam pojęcia. Poczekajcie tu – rzekł David i wszedł do środka, mijając się z dwoma strażakami. – Amy! – krzyknął, rozsuwając nogami walające się wszędzie śmieci, gdyż przejście przez nie groziło zapewne złamaniem którejś z kończyn. – Amy! – powtórzył i dziewczyna po chwili wyszła z kuchni, a raczej z tego, co z niej zostało.
  Szła podobnie jak ukochany, uważając na każdy stawiany krok. Wyglądała strasznie – zapłakana, podpuchnięta i chyba niewyspana, i gdy tylko podeszła do chłopaka, uderzyła rozpaczliwym płaczem, przytulając twarz do jego barku. Mocno ją przytulił, nie mając pojęcia, co powiedzieć. Był totalnie skołowany, w życiu nie spodziewałby się, że takie coś kiedykolwiek może mieć miejsce. Brunetka z chwili na chwilę płakała coraz głośniej, trzęsąc się w uścisku chłopaka, który objął jej głowę i wreszcie się odezwał:
  – Kotku, nie płacz, co tu się stało?
  – Niee wieemm – wybełkotała. – Strażacy mówią, że to było podpalenie, ale kto i czemu? – wyła już na całe pomieszczenie. – Przecież ja nie ma z nikim na pieńku – histeryzowała, telepiąc się na wszystkie strony, a oddech powoli zanikał.
  Davidem wstrząsnęło i od razu pomyślał: "Z nikim...?”, lecz nie udzielał informacji zrozpaczonej dziewczynie.
  – Amy, uspokój się, wszystko będzie dobrze. Psy znajdą bydlaków – podbudowywał ją, lecz sam nie zamierzał czekać na policję. – A skąd wiedzą, że to podpalenie?  
  – Znaleźli trzy butelki z benzyną, wrzucone przez witrynę, tylko nie wiedzą, czy to było celowe działanie, czy po prostu chuligański wybryk. Boże, David, jak ja to odremontuję?! A jak znowu zrobią to samo?!!! Poza tym nie mam tylu pieniędzy, a ten sklep to było wszystko, co miałam – rozszalała się w płaczu, ściskając mocno młodego faceta.
– Księżniczko, nie płacz, proszę cię, uspokój się. Poradzimy sobie, odbudujemy, obiecuję ci – pocieszał ukochaną, choć sam już o mało nie płakał. Był wściekły jak nigdy.
  – David! – doszło z zewnątrz i Amy oderwała się od chłopaka.
  – Kumpel, czeka z młodą – wyjaśnił. – Wyjdę na chwilę, dobrze?
  – Pójdę z tobą, muszę odetchnąć świeżym powietrzem, słabo mi – wydusiła, rwanymi słowami.
  Gdy wyszli, brunetka od razu z krótkim: "Cześć” ukucnęła przed ośmiolatką, która w mig uwiesiła się na jej szyi.
  – Amy, czemu płaczesz? Nie płacz – rzuciła Lilly i 22-latka rozpłakała się jeszcze bardziej, tuląc do siebie młodziutką dziewczynę.
  – Przepraszam, zaraz mi przejdzie – rzuciła do obecnych, nie odrywając się od małolatki.
  – Chodź, wstań – David pociągnął ją za ramię i brunetka powoli uwolniła 8-latkę. – Jadłaś coś? – objął ją w pasie.
  – Nie chcę.
  – Nie znacie się. Jamie – Amy – przedstawił sobie oboje i szatyn podał dłoń dziewczynie, której ręka drżała jak na kacu gigancie. Niepewnie uścisnęła mu dłoń, gdyż w porównaniu do Davida, wyglądał jak rasowy bandzior. 22-latek szybko wyłapał, że jest trochę nieufna i ponownie ją przytulił. Była totalnie roztrzęsiona, Davida już nosiło, zbolałego widokiem smutnej dziewczyny.
  – Jest Cindy? – zapytał.
  – Jest, szuka czegokolwiek ocalałego, kuchnia nie jest tak mocno zniszczona – wystękała.
  – Poczekajcie tu – nakazał i zniknął w markecie. – Cześć – przywitał się. – Cindy, zabiorę ją na chwilę, może jednak coś zje, albo się chociaż czegoś napije, ok?
  – Nie ma sprawy, mam tu jeszcze kupę roboty – rzekła dziewczyna, także wyraźnie rozstrojona tym niefortunnym wydarzeniem.
  – O której to się stało?
  – Strażacy mówią, że około dwunastej – wpół do pierwszej w nocy.
  – I co, ona jest tu od tamtej pory?
  – Nie wiem, chyba tak, ja przyjechałam o szóstej rano. Zmuś ją, żeby coś zjadła, bo jak widzę, to łyka tylko prochy na uspokojenie i już dwa razy wymiotowała. Wykończy się.
  – Dobra, postaram się. Za jakąś godzinę wrócimy.
  – Nie śpiesz się.
  – To na razie – rzekł chłopak i opuścił lokal. – Tam jest jakaś knajpa, idziemy – zarządził, stanąwszy przed ekipą.
  – Nie, nigdzie nie idę, muszę pomóc Cindy – zbuntował się brunetka.
  – Amy, nie stawiaj się, tylko idziemy, powiedziałem. Napijesz się czegoś i trochę uspokoisz. No chodź, proszę cię – objął ją w pasie i zaczął ciągnąć.
  Już chyba z tego wszystkiego wytrzeźwiał. Ustąpiła i ruszyła z chłopakiem, a obok wystraszona Lilly i skołowany nieco Jamie. Doszli do położonej nieopodal małej, drewnianej knajpki i zajęli miejsce przy stoliku. David sprawdził czas – 12:21 i zapytał:
  – Dobra, co chcecie? Amy...? – spojrzał na ukochaną.
  – Kup mi jakiś alkohol... Podwójny! – w trzęsących się dłoniach już trzymała kilka dolarów, ale David nawet nie zwrócił na nie uwagi.
  – Mała, chcesz coś? Jamie?
  Jamie poprosił piwo, ale małolatka nic, jakby pogubiła się w całej obecnej sytuacji.
  – Lilly, nie chcesz nic? Lody? – nalegał, lecz nadal nie odpowiedziała, choć on widział w jej oczach duże zainteresowanie propozycją. – Kotku, kupię ci coś do jedzenia – znowu uczepił się brunetki.
  – David, nie chcę, nie namawiaj mnie, dobrze? Kup mi tylko coś do picia, mocnego! – ponownie wyjęła pieniądze, ale on je olał i ze słowami: "zaraz wracam”, zniknął we wnętrzu lokalu.
Dwie minuty później Amy dostała dużą wódkę z sokiem, a reszta to, co chcieli. Sobie też wziął piwo i usiadł obok brunetki, która była jakaś nieobecna. Objął ją i chwycił za kufel. Cała czwórka milczała, lecz gdy David wypił swój trunek, kupując w międzyczasie Amy drugiego drinka, podniósł się z miejsca.  
  – Posiedź chwilę z małą, ok? Zaraz wracam – rzucił do ukochanej. – Chodź – skinął głową do przyjaciela, który natychmiast wstał.
  – David, gdzie idziesz? – 22-latka natychmiast się obudziła.
  – Musze się odlać.
  – I co, potrzebujesz pomocy?
  – A tak, dla towarzystwa – uśmiechnął się kłamliwie, lecz Amy zdążyła go już dość dobrze poznać i nie dała się zbyć.
  – David, gdzie idziesz?! Po co?! – zdenerwowała się.
  – Przecież mówię...
  – Toaleta jest w środku! – nie ustępowała.
  – A gdzie ja idę?
  – Nie wiem, ale na pewno nie tam?! – panikowała, widząc minę chłopaka, która nie wróżyła niczego dobrego.
  – Amy, przecież dopiero, co wstałem, skąd możesz wiedzieć, gdzie chciałem iść? – uśmiechnął się najszerzej, jak mógł. – Choć, bo się zleję – rzucił do kumpla i ruszył do knajpy.
  – David! – krzyknęła, ale się nie zatrzymał.
  – Kurwa, co za laska, no? Wszystko wyczai – rzekł do Jamie’ego, gdy byli już w środku i zaraz podszedł do lady. – Jest tu jakieś tylne wyjście? – zapytał barmana.
  – Jest, ale to przejście służbowe.
  – Możesz nas wypuścić?
  Typek myślał chwilę, po czy skinął głową i poszedł w stronę zaplecza, więc faceci za nim i za moment byli na tyłach lokalu, a chwilę później kilkadziesiąt metrów od sklepu brunetki.
  – Kurwa, człowieku, gdzie ty idziesz? – zapytał w końcu szatyn.
  – Dowiem się, kurwa, czyja to sprawka, choć się domyślam. Szczerze mówiąc to wątpię jednak, żeby to oni, bo są całkiem porządnymi ludźmi, ale od czasu, jak otworzyła sklep, zaczęły się dziwne, zaborcze dyskusje, więc nie zdziwię się, jak po pijaku mogli posunąć się do takiego skurwysyństwa – odparł David.
  – Fajna jest ta twoja dupa, nie spodziewałbym się. Teraz rozumiem, czemu ci tak odjebało, też bym chętnie taką szturchnął – zaśmiał się szatyn.  
  David nie skomentował, tylko skierował się na drugą stronę ulicy, więc Jamie grzecznie poszedł za nim i minutę później weszli do byłego miejsca pracy 22-latka.
  Gdy Paul zobaczył wchodzącego chłopaka, do tego z bardzo podejrzanie wyglądającym typem, od razu wywalił oczy. Podeszli do lady.
  – Czy to twoja sprawka? – zapytał wprost David, wskazując palcem sklep brunetki.
  – Chyba cię pojebało! – wyjechał od razu Paul, wyraźnie spłoszony widokiem podpitego Jamiego, który w tej chwili miał minę podobną do wściekłego psa.
  – Kurwa, gadaj, bo drugi raz oberwiesz! Ja nie wierzę w zbiegi okoliczności, a was już dawno drażniła ta dziewczyna.
  – Kurwa, David, czy ty myślisz, że posunąłbym się do podpalenia komuś sklepu?|! – tłumaczył się sprzedawca, który z sekundy na sekundę robił się coraz mniejszy, jakby Jamie naprawdę wyglądał na demona, bo to raczej nie 22-latek tak go zestresował.
  – Tak, myślę.
  Do sklepu wszedł klient.
  – Dobra, rozmowa skończona, mam robotę – rzekł Paul.
  – Nie szkodzi, poczekamy – uśmiechnął się kąśliwie David, oparłszy rękoma o blat lady.
  Zadzwonił telefon – "Amy”. Nie odebrał, lecz dziewczyna nie zrezygnowała i zaraz zadzwoniła po raz drugi, lecz to także zignorował.
  – Będzie kwas? – zapytał Jamie.
  – Pewnie tak, ale muszę się dowiedzieć, ta kurwa za dużo sobie pozwala. Już raz dostał w kły i żeby nie laska, zatłukłbym go chyba, ale widać mu mało – oświadczył David, robiąc to celowo tak głośno, aby Paul dobrze go usłyszał.  
  Klient opuścił sklep i 22-latek wznowił przesłuchanie.
  – No to jak, pucujesz się? – warknął. – Ja wiem, że to ty i ci tego nie daruję, rozumiesz? Dziewczyna jest totalnie zdołowana, jak można zrobić komuś takie świństwo, no powiedz? Będziesz, kurwo, zębami remontował ten sklep, kumasz? Razem ze swoim pojebanym tatusiem!
  – A odpierdol się, jak nie mam z tym nic wspólnego! Jak mi udowodnisz, wtedy możesz się sadzić! – wkurwił się 28-latek.
  – Poczęstuję się piwem – zaśmiał się Jamie i zaraz otworzył dwie butelki, dając jedną przyjacielowi.
  – Cztery dolce – rzucił sprzedawca, ale zrobił to chyba tylko dla pozorów, chcąc pokazać, że nic sobie nie robi z odwiedzin obu panów.
  – Nie mam – rzucił obojętnie szatyn i odpalił papierosa, kompletnie nie zważając na to, że jest w sklepie.
  – Kurwa, nie pal tu! – huknął Paul.
W tym momencie 24-latek odstawił butelkę i szybko przeszedł na drugą stronę lady. Złapał sprzedawcę za fraki i zaczął tłuc z kolana, po czym pchnął agresywnie na ziemię i zaczął kopać, ale uderzył tylko kilka razy.
  – Patrz, czy nikt nie lezie! – poprosił Davida i znów zaatakował 28-latka. – Gadaj, kurwa, co z tym sklepem, bo pojedziesz w plener, rozumiesz, cwelu?! Zadarłeś z Davidem, to zadarłeś ze mną, kumasz?! Zwierzasz się, czy nie, jebana cioto?! – huczał i chyba znów chciał go uderzyć, ale David nagle chwycił go za ubranie i odciągnął od leżącego.
  – Zostaw, połamiesz go i jeszcze zagoni.
  – To niech zagoni, czekam!
  Paul podniósł się z podłogi, nie odzywając się słowem. Bardzo widoczny był jego strach przed szatynem, ale i zacięcie w pokazaniu "co to nie ja!”.
  Telefon odezwał się ponownie i David kolejny raz go zignorował, ale zaraz rzucił do przyjaciela:
  – Dobra, spierdalamy, bo naprawdę się wkurwi. Nie chce jej stresować, i tak ma wystarczająco... A ty szykuj się na wycieczkę – poinformował Paula i ruszyli w drogę powrotną i gdy tylko doszli na miejsce, Amy natychmiast natarła na ukochanego.
  – Gdzie byłeś?! – zagrzmiała, zrywając się z miejsca.
  – W sklepie.
  – W jakim, kurwa, sklepie?! Byłeś u Paula, widziałam! Czemu mnie okłamujesz?! Co mu zrobiliście?!
  – Nic, zapytałem tylko, czy nie przyłożył ręki do tego, co się stało – David się zmieszał agresją dziewczyny.
  – Czemu znowu pakujesz się w kłopoty?! Po co w ogóle przyjechałeś?! Wracaj do domu, poza tym muszę już iść! – rzuciła płaczliwie i już chciała ruszać, ale ją zatrzymał.
– Amy, przecież nic nie zrobiłem, wyluzuj. Chcę ci pomóc.
– Puść mnie, nie potrzebuję takiej pomocy! – znów chciała się wyzwolić, lecz bez skutku.  
  – Kuuurwaaa, puszczaj, mówię! – mocno go odepchnęła i szybko wyszła przez furtkę, oddzielającą ogródek knajpy od chodnika.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 2168 słów i 12951 znaków, zaktualizowała 7 sty 2017.

4 komentarze

 
  • zabka81

    Świetne czekam na więcej :). A jeśli dla Ciebie ktos111 nie pasuje to nie czytaj. Nie znasz się czyta się to bardzo dobrze....

    20 lut 2017

  • agnes1709

    @zabka81 Dzięki, Żabo :kiss: Fajnie, że w końcu jesteś!!! :D:D:D:D:D

    20 lut 2017

  • ktos111

    Wulgaryzmy i nic więcej. Przecież tego się nie da czytać dno.!

    7 lut 2017

  • agnes1709

    @ktos111 Nikt Ci nie każe. Wróć lepiej do lekcji.

    7 lut 2017

  • Ardell

    Wow...
    Super opowiadanie, nie mogę się doczekać kolejnych części????

    31 sty 2017

  • agnes1709

    @Ardell Rzadko wstawiam Davidka, bo mało osób czyta, wszyscy pchają się na "Szare istnienie" nie wiem, dlaczego, ale cóż, chyba chyba coś w sobie ma:) Dziekuję za miły komentarz. Dopiszę do tamtego jeszcze za dwie części i wezmę się za "Zakręty...", bo na chwilę obecną nie mam tyle w czapce, żeby sensownie napisać, ale pomyślę i wymyślę, masz moje słowo!
    POZDRAWIAM!

    31 sty 2017

  • Meska

    A ja Ci kupie 2 lizaki i nawet czekolade... jak dodasz kolejna czesc ;D

    7 sty 2017

  • agnes1709

    @Meska Na razie piszę szare, ale słabo ze skupieniem, bo ząb nie daje mi żyć, więc i słodycze odpadają:) Jak napiszę 47, dopiszę zakręty, choc z pomysłami nie bardzo. Myślałam, że Davida już nikt nie czyta, ale co tam, i tak piszę. PZDR!

    7 sty 2017

  • Meska

    @agnes1709 ale jak nie napiszesz szarego , to skonczy sie slodzenie... jak mozna tak perfidnie skonczyc, w takim momencie

    7 sty 2017

  • agnes1709

    @Meska Hehe, już mnie młody ochrzanił, ale specjalnie to zrobiłam, zresztą nie pierwszy raz. Napiszę dziś, na pewno, jak nie zdechnę, bo tylko łykam prochy, które już, notabene, nie działają i grypa mnie połamała. Zdychać czas i jednego durnia mniej na świecie, więc zapisuje Ci w spadku moje opowiadania, dokończysz!:)

    7 sty 2017

  • Meska

    @agnes1709 to lezec w lozeczku i zdrowiec, bo zebym ja Cie za takie wypisywanie glupot nie polamala. A co do opowiadan to moglby nie byc najlepszy pomysl, tym bardziej ze ja sama do siebie nie mam inwencji teorczej, jescze bys sie tam w tym grobie poprzewracala. Z reszta ladnie odpoczniesz i sama dokonczysz:)

    7 sty 2017

  • agnes1709

    @Meska Głupoty gadasz, dałabyś radę, wierzę w Ciebie.

    7 sty 2017