Gwałtem w nauczycielkę. Na ostro i z przymrużeniem.

Jeżeli miałbym wskazać palcem, patykiem, lub jakimkolwiek innym przedmiotem osobę, której nie trawię, byłaby to właśnie Mianowska. Ją miałem ochotę pokazać sztyletem, przykładając go do tej cholernie białej szyi. Doprowadzała mnie do wściekłości swoją urodą. Gdyby chociaż była brzydka, mógłbym ją nienawidzić inaczej. Tak po ludzku. Wyobrażając sobie, jak potyka się na schodach i majestatycznie wyrżnąwszy wielkim łbem, uderza o kolejne stopnie. Finalnie łamie sobie kark, przetrącając go w kilku miejscach i zastyga w nienaturalnej pozie, wśród ogólnej radości szkolnej gawiedzi.  

Mianowska nie mogła zginąć w ten sposób. Jej śmierć musiałaby być czynem premedytacji, lub afektu. Nie dalej jak wczoraj, oczami wyobraźni widziałem wyraźnie, jak moje dłonie zaciskają się na szyi. Patrzyła na mnie z pogardą i nienawiścią, gdy usiłowałem zgasić światło jej życia. Zupełnie tak, jakby nic sobie z tego nie robiła.
  
- Jak można postawić pałę po dzwonku? – zapytałem poirytowany Krzemicha.

- Ja bym jej swoją pałę podsunął – stwierdził lakonicznie, po czym wzruszył ramionami i zatopił zębiska w zielonym jabłku. Wyglądało na tak kwaśne, że aż się skrzywiłem.

- To swoją, kurwa, drogą – syknąłem.  

- O czym rozmawiacie? – zapytał interesujący się wszystkim, czym nie powinien, Zielony. Tę ksywę zawdzięczał bojowym barwom, jakie przybrał po ostatniej imprezie u Gargamela. Tamten z kolei, odziedziczył jedyny słuszny przydomek po czwartej z kolei bójce z policją.

- O stawianiu pały – krztusząc się kwaśnym jabłkiem odpowiedział Krzemicha.  

- Aaaaaa… Mianowska – wydedukował bez problemu.

- Tak, właśnie ona w rzeczy samej i własnej osobie. Tym razem przegięła.  

- To idź i z nią pogadaj – podrzucił swój pomysł Gargamel, który przysłuchiwał się od początku naszej rozmowie.

- Pogadaj? – Spojrzałem na niego zaskoczony. Właściwie to miał rację. Należało z nią pogadać. Choć w obecnym stanie, mógłbym zakończyć trzymając ją za kostki. Gdy wisi przez okno.  

- No dobrze. Ale pójdziecie ze mną, ok? – rzuciłem pomysłem, na który przystali. Bez dalszych ceregieli ruszyliśmy do klasy. Krzemicha pozostał. Kwaśne jabłko musiało mu zaszkodzić.

- Dzień dobry – przywitaliśmy się zgodnym chórkiem. Nauczycielka spojrzała na nas krytycznie, przerywając rozmowę z Kwiatkowskim.

- Poczekajcie – powiedziała sucho i skinęła wzrokiem ławkę. Zajęliśmy miejsca i dyskutowaliśmy ze sobą. Głównie w temacie rozpoczęcia rozmowy i podjęcia zasadniczego wątku, całkowicie niezaplanowanej konwersacji. Żaden z nas nie chciał się wyrywać i w efekcie zastanawialiśmy się nad ucieczką, która jednocześnie pozwoliłaby nam wyjść z impasu z twarzą.  

- Możecie się uspokoić? – warknęła na nas Mianowska, miażdżąc wzrokiem głowę Gargamela.  

Wtedy stało się coś, co nie śniło się największym filozofom, a każdej zakonnicy spędza sen z powiek i sutannę z tyłka.  

- Nie – powiedział ciężkim głosem Gargamel.  

Wstał z krzesła i nonszalanckim krokiem, wymachując nogami mocno do przodu, podszedł do biurka.

- Nie! – krzyknął, sięgając po klucz. Chwilę później przekręcił go, zamykając drzwi sali od środka.  

Mianowska wpatrywała się w niego zaskoczona. Zapewne przekonana, że chłopakowi wypadła właśnie piąta klepka i powinien się schylić, rozpoczynając jej poszukiwanie. Zamiast tego Gargamel podszedł do niej na wyciągnięcie ręki. Uśmiechnął się bezczelnie, a oczy mu pociemniały. Jego twarz przybrała jakiś zatrważający grymas i szczerze mówiąc, bałem się go w tej chwili bardziej, niż Mianowskiej.

Chwilę później, bałem się go jeszcze bardziej.

Podszedł do nauczycielki i złapał dłonią jej szyję. Tak, jak w moich wyobrażeniach, zacisnął na niej dłonie. Przyglądał się z tryumfem, jak szarpie się w poszukiwaniu wolności. Kwiatkowski zbladł. Na tle pokrytej starym wapnem ściany, był niemalże niewidoczny. Jedynie zarośnięte rdzawo otwory nosa i pasujące do ryżej głowy zielone oczy, pozwalały dostrzec w nim kawałek człowieka. Prawie zemdlał i gdybyśmy nie mieli go w ciasnych otworach, zlokalizowanych tuż pod kością ogonową, ktoś by mu pomógł. Bez niezbędnego zabiegu, Kwiatkowski osunął się z jękiem i majestatycznie wyrżnął o posadzkę.

Gargamel śmiał się. Piekielny chichot odbijał się od ścian. Wracał, rozbijał na drobniejsze i brzmiał złowrogo w naszych uszach. Przenikliwy i ostry.

- Przestań! – skoczyłem do niego, przełamując osłupienie. – Co ty robisz? Oszalałeś?

- Może i oszalałem – wysapał, zmęczony walką. – Ale nie zdzierżę tego spojrzenia. Rozumiesz? Po prostu nie zdzierżę!

- Wszyscy… Wszyscy wylecicie ze szkoły – charcząc odezwała się niedoszła ofiara Gargamelowej garoty.  

Po chwili wstała i opierając się o biurko, kiwała palcem. Najwyraźniej nie do końca dotarło do niej, co się stało. Wiedziała jedynie, że musiała wyznaczyć surową karę.  
- Wylecicie i nie przyjmą was do żadnej innej placówki. Już ja o to zadbam!

- Zamknij się – przerwał jej Gargamel, ponownie rzucając dłońmi do szyi. Tym razem nie dusił jej, jak poprzednio, lecz tylko przytrzymywał.  

Mianowska dyszała z wściekłości, co nie umknęło naszej uwadze.
Kwiatkowski akurat w tej chwili postanowił dokonać zmartwychwstania i podniósł ciężką głowę. Spojrzał po zebranych otępiałym wzrokiem, po czym krzyknął z przerażenia.

- Stul ryj – odpowiedział krzykiem Zielony i pacnął Kwiatkowskiego w potylicę. Ten zachłysnął się powietrzem i dostał czkawki, padając na krzesło.  

- Co z nią zrobimy? – zapytał Gargamela.  

- Skoro i tak mamy wszyscy przechlapane, można by ją jakoś wykorzystać – odpowiedział.

- Skoro tak bardzo lubisz stawiać pały – zwrócił się do nauczycielki – postawisz trzy naraz. Jak będzie? Pani profesor?  

Naigrywał się z niej. Upokarzał i tryumfował, używając bezlitosnej, fizycznej przewagi.
  
- Niedoczekanie, gówniarzu – wycedziła przez zęby.  

- Ohoho! A ja mam całkiem inne zdanie – kontynuował Gargamel. Właściwie to aż do tego momentu nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. W końcu jednak sięgnął do zamka spodni i wyciągnął stamtąd w połowie sterczącego kutasa.  

- Possiesz grzecznie, to cię wypuścimy – powiedział, próbując ugiąć nogi nauczycielce.

- Jasna cholera, musisz się tak stawiać? – zapytał wściekle. – Pomóżcie mi.

Zwrócił się do nas głosem, któremu nie mogliśmy się sprzeciwić. Już nie ciekawość, lecz zwykła uległość, nakazywała nam poddawać się poleceniom kolegi.  
Po chwili Mianowska klęczała w kącie klasy, gdzie ja z Zielonym, trzymaliśmy ją za ramiona. Gargamel zbliżył sterczącą pałę do jej ust. Pogładził po włosach i zasugerował, by rozchyliła usta. Oczywiście odmówiła, więc potraktował ją siarczystym policzkiem. Skoro i to nie podziałało, zarepetował uderzenie.  

- Aż taka twarda jesteś? Otwórz gębę, bo przywalę ci mocniej!

- Nigdy – wycedziła.

- Więc nigdy nastąpi teraz – powiedział, rozchylając jej usta palcami. Po chwili wciskał kutasa w jej usta. Na siłę, rozchylając zęby.

Oczy nauczycielki błysnęły i widać było, jak pracują jej szczęki. Zacisnęła zęby na przyrodzeniu Gargamela. Ten jednak nawet nie pisnął. Skrzywiwszy się z bólu, dotknął kciukami policzków Mianowskiej i po chwili ujrzeliśmy, jak rosną jej oczy. Wypuściła go z uścisku.  

- Jeżeli zrobisz to jeszcze raz, wybiję ci zęby, głupia suko – powiedział Gargamel, przyglądając się śladom na członku. Wziął zamach i uderzył ją mocno. Trzask rozległ się po klasie, lecząc czkawkę Kwiatkowskiego.  

- Co robisz – zapytał Gargamela i podszedł do niego na drżących nogach.  

- Pierdolę – odparł zagadniony. – A ty siadaj i nie wtrącaj się!

Po chwili podniósł nauczycielkę za włosy i położył na biurku.  

- Trzymajcie ją – zwrócił się do nas.  

Złapaliśmy więc jej dłonie, rozciągając po blacie. Przywarła do niego cyckami. Wiedziałem, że za chwilę będę miał je w dłoni. Marzyłem o tym, odkąd pojawiła się w szkole po raz pierwszy. Każdy z nas o tym marzył. W dodatku, przez pryzmat złośliwej natury kobiety, miałem ochotę potraktować ją równie dżentelmeńsko, jak mój przyjaciel. Chciałem gryźć, ściskać, miętosić aż do bólu, osiągając swoją satysfakcję.  
Gargamel rozerwał rajstopy nauczycielki.  

- Mówiłem… Wiedziałem, że suka nie nosi majtek. Mówiłem, prawda?

Zielony przytaknął. Mi było już wszystko jedno.

Gargamel oblizał usta, poślinił palce i zwilżył kutasa. Po chwili jednym pchnięciem wpakował się w ciasną dziurkę Mianowskiej. Palcami dłoni stłumił jej krzyk i poruszał się dysząc.

- Raz za razem, raz po raz, zaraz wsadzę, tam gdzie gaz – recytował coś, co chyba sam wymyślił. – Raz i dwa i trzy i cztery, pani wybaczy moje maniery. Pięć i sześć, siedem i osiem, zerżniemy cię zaraz, jak kwiczące prosię.

Wyobraźnia wyłączyła mi się przy sześciu.

Gargamel posuwał ją ostro. Wydawało mi się, że równie dobrze mógłby wycierać tablicę i nie ma z tego żadnej satysfakcji. Sytuacja zmieniła się, gdy wyszedł z jej cipki i przystawił kutasa do drugiej dziurki.  

Zawyła, gdy wbił się w nią, uprzednio nawet nie śliniąc.  

- O kurwa – wyszeptał Gargamel. Oczy zaszły mu mgłą i zacisnął zęby. Pierwszy raz w życiu ładował w ten tajemniczy otwór. Wiedziałem, że zawsze o tym marzył.  

Dziewczyny, które radośnie odsłaniały przed nim walory swoich cipek, nie były przekonane do tej formy zbliżenia. Sytuacja ta zmieniła się z biegiem lat, lecz wtedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Gargamel był w siódmym niebie, penetrując tajemniczą i niewłaściwą dziurę nauczycielki. Wchodził w nią cały i kręcił biodrami, jakby szukał właściwego miejsca. Pieprzył jej dupsko, nie zważając na głośne jęki i po chwili dobił do końca. Wszedł w nią najgłębiej, jak tylko mógł i zastygł. Zamknął oczy i widzieliśmy, jak jego ciało drży. Spuszczał się, ładując w tyłek kolejne salwy spermy. W końcu opadł, opierając się torsem o ciało kobiety. Dyszał, przeklinając pod nosem.

- Powinienem był to zrobić już dawno – wyszeptał, wyciągając z niej kutasa. – Teraz ty – zwrócił się do Zielonego i zamienił się z nim miejscami.

Zielony rozpiął rozporek i wyciągnął pałę na światło dzienne.

- Zielony, kurwa… Co to jest?- zapytał Gargamel, wpatrując się w przyrodzenie kolegi.  
– Zamieniłeś się z koniem?  

Pała Zielonego pulsowała. Gruby badyl, grubości kija bejsbolowego i zbliżony do niego grubością, wprawiał nas w osłupienie.

- To po dziadku – wyszeptał speszony. – Taka rodzinna przypadłość.

- Poczekaj – powiedział Gargamel. – Pokaż swojego.

Obrócił się w moją stronę i czekał, aż wyjmę kutasa ze spodni. Był o połowę mniejszy, niż oręż Zielonego.

- Idź przed nim – powiedział. – Gdy Zielony z nią skończy, nawet na dłoni nie poczujesz ucisku.

Chcąc nie chcąc stanąłem za Mianowską. Przymierzyłem i jednym pchnięciem zapakowałem kutasa w jej gorącą cipkę. Była wąska i przez chwilę zastanawiałem się, czy Zielony jej nie rozerwie. Zaraz potem, pod wpływem ruchów, moje podniecenie wzrosło na tyle, że przestałem myśleć. Pieprzyłem ją mocno. Położyłem się tak, by wdychać jej zapach. Trzeba przyznać, że była cholernie zadbana. Pachniała drogimi perfumami i czymś, czego wcześniej nie znałem. Gładka skóra jej szyi podniecała mnie do tego stopnia, że nie potrafiłem się powstrzymać. Gryzłem ją i trzymałem w zębach. Pieprzyłem, zatracając się przy tym całkowicie. Straciłem rachubę czasu.

- Dobra, zmieńmy coś – powiedział Gargamel, najwyraźniej zniecierpliwiony.

Pomyślał przez chwilę.

- Połóż się na podłodze – powiedział, wskazując na mnie. Położyłem się więc na wznak, a nauczycielka usiadła na mnie. Oczywiście nie z własnej woli. Gargamel zmusił ją do tego mocnym szarpnięciem za włosy. Jęknęła i wsunęła w siebie mojego kutasa. Zielony otrzymał polecenie wpakowania jej kutasa w usta, a Gargamel zajął miejsce w tyłku profesorki.

- Na tym czymś nie zaciśnie zębów – powiedział lakonicznie, pieprząc ciasny otwór.  

Czułem go, przez cienką ściankę ciała. Poruszał się dziko, sapiąc przy tym ze zmęczenia. Zrobiło się tak cholernie ciasno, że po chwili zlałem się do środka. Poczuła to i mógłbym przysiąc, że zaczęło jej się podobać. Podskakiwała i kręciła biodrami, zaciskając na nas swoje dziurki. W końcu Gargamel nie wytrzymał i poczułem, jak jego kutas napręża się i strzela, pulsując przy tym rytmicznie. Wtedy spuściłem się po raz drugi. Mianowska nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Znieruchomiała, gdy wyciągnęliśmy z niej swoje kutasy. Ociekała obficie spermą.

Kwiatkowski ześwirował.

Na kolanach podszedł do nauczycielki i przepraszając, zaczął lizać po stopach. Ściągnął jej buty i całował przez pończochy.  

- Przepraszam… Pani profesor… Ja przepraszam – jęczał, wsuwając jej palce w usta.
  
Gargamel zadedykował dalszą część koncertu Zielonemu.  

Mianowska leżała na plecach, brocząc naszą spermą, a Zielony zajął miejsce między jej udami. Przystawił kutasa do jej cipki i wepchnął, w akompaniamencie ciężkiego jęku nauczycielki.  

Wbrew naszym oczekiwaniom, nie wrzeszczała z bólu. Rozciągnięta uprzednio, ewidentnie rozkoszowała się kolejnym pchnięciom Zielonego. Wiła się, mocno zamykając przy tym oczy. Poruszała się w jego rytmie i starała się trafić stopą Kwiatkowskiego, który wciąż atakował jej palce. Zielony jej nie posuwał.

On ją po prostu pierdolił.  

Czegoś takiego nie widziałem wcześniej na żadnym filmie. Jego tyłek poruszał się jak skrzydła wiszącego w powietrzu kolibra, niemiłosiernie tłukąc Mianowską od środka.  

W końcu dokonał niemożliwego. Zawyła, krzyknęła i zaplotła się na nim jak pająk, zakładając potrzask każdą kończyną. Zielony przestał się ruszać. Nie mógł, bo uścisk krępował mu ruchy. Nauczycielka drżała. Nie wypuszczała z objęć zdezorientowanego Zielonego i kurczyła się spazmatycznie na jego wielkim fiucie.  

- Dość tego – zakomenderował Gargamel. – Mam ochotę zlać się jeszcze raz.

Tym razem ze zdecydowanie większym entuzjazmem udało się nam nakłonić Mianowską, by przed nami klęknęła. Było jej po prostu wszystko jedno, albo cała sytuacja dotarła do jej podniecenia.  

Stanęliśmy przed nią, każdy z kutasem w dłoni. Jak na komendę waliliśmy w jednym tempie, raz po raz przeciskając się do ust nauczycielki. Obciągała z zapałem, masując swoje krocze.  

Zielony skończył pierwszy. Najdłużej z nas, kumulował swoje podniecenie.
Strzelił obficie, co pasowało do jego wielkiej pały. Strugi spermy spływały strumieniami po jej twarzy i wpływały do rozchylonych ust. Wraz z Gargamelem skończyliśmy w jednej chwili. Wystrzeliliśmy rzadką substancją, której resztki pozostały w naszych ciałach.  

Mianowska dyszała, wpatrując się w nas z nienawiścią.

- Co teraz? – zapytałem, chowając jeszcze twardego kutasa w spodnie.

- Spieprzajcie – wyszeptała Mianowska, przecierając dłonią twarz.  

Wzruszyliśmy ramionami i po chwili opuściliśmy salę.

Kwiatkowski kwilił w kącie.

ErmonTwilight

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2708 słów i 15645 znaków.

28 komentarzy

 
  • Anka

    fajne :) zrobiłam się mokra

    3 lip 2019

  • Olek

    Coś pięknego.

    28 lip 2018

  • ErmonTwilight

    A ja już ułożyłem plan na najbliższy miesiąc... ;)

    17 lis 2014

  • CamilloVII

    Zbereźnice już sobie pomyślały:/ Widać, że głodnemu chleb na myśli:D A ja chciałem tylko napisać, że ermon lepsze opowiadanie napisał:)

    17 lis 2014

  • nienasycona

    Pisklaku, Ty mi się takich rzeczy nawet nie próbuj uczyć:)

    16 lis 2014

  • likeadream

    Camillo proszę Cię:D

    16 lis 2014

  • BlackKat

    mrr wiecej takich opowiadan !  :whip:

    16 lis 2014

  • CamilloVII

    Cóż mam począć? Uważałem się za dobrego ale widać niesłusznie. Kajam się przed tobą mistrzu i czekam na rozkazy:)

    16 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Tak od razu? Bez pięciu randek???

    16 lis 2014

  • oliviahot17

    Kocham.

    16 lis 2014

  • ErmonTwilight

    @Marrti- Dlatego nie umieszczałem go w nadmiarze. Miało lekko nakręca :)

    16 lis 2014

  • nienasycona

    A ja dwóch braci i niebywale ostre kły. ..Toż wiesz, że wracam...

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Mam młodszą siostrę. Z tym wiąże się czarny pas, w zakresie ochrony przed zębami :) Kocico, myślałem, że mnie opuściłaś w ferworze obowiązków...

    15 lis 2014

  • nienasycona

    Specyficzne przeciąganie końcówek, to nie zły akcent, tylko cecha regionu. I się nie drażnij , bo użyję zębów, a wtedy padnę trupem na wieki wieków. Amen. A Twój głos się do takiej lektury nadaje i o tym wiesz

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Kto powiedział, że ja mam być lektorem? Podobno źle akcentuję i ogólnie robię błędy...

    15 lis 2014

  • likeadream

    alez wcale w ogóle ;))

    15 lis 2014

  • Cam

    Heh :) audiobook.. Szczerze nie słuchałam nigdy erotycznego audiobooka.. Nie żebyśmy cię podpuszczały z likeadream :D

    15 lis 2014

  • likeadream

    ET :D wiesz, lubię audiobooki ;)

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Opis wiertarki akurat lepiej wychodzi w formie audiooboka. Ale da się niemalże ze wszystkim :)

    15 lis 2014

  • Cam

    Opis wiertarki podniecający powiadasz.. hmm.. chciałabym to przeczytać ;)

    15 lis 2014

  • Lena3003 (niezalogowana)

    Cholera jasna ależ w ten weekend obrodziło w dobre opowiadania ! Oby więcej i częściej, może chociaż one jakoś zrekompensują brak słońca i uchronią od depresji ;) Pozdrawiam !

    15 lis 2014

  • likeadream

    hihi, opis wiertarki , ;))

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Dziękuję ;)

    15 lis 2014

  • Cam

    Po prostu genialne :)

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Ze względu na obecne dookoła osoby, muszę się powstrzymać od szerokiego uśmiechu, co nie jest wcale łatwe... Odbiję to sobie przy najbliższej okazji :)

    15 lis 2014

  • nienasycona

    Ekhm, Mój Demonie, to jest genialne...zabawne, podniecające,  perwersyjne i napisane, jak na Mistrza przystało. Dziękuję i oczy mi się do Ciebie śmieją. .

    15 lis 2014

  • ErmonTwilight

    Dobrze wiesz, że przy właściwym doborze słów, nawet opis wiertarki może podniecać ;) W dodatku takiej bez udaru... Ufff... Cieszę się, że nie jestem kobietą :)

    15 lis 2014

  • likeadream

    To nieprawdopodobne jak tak zboczony tekst potrafi podniecić ;) Ale ale... czy coś takiego nie jest czasem fantazja jakichś... 80% kobiet? I niech mi ktos teraz powie, czym jest normalność ;)

    15 lis 2014