Olivia, Victoria - Prolog

Olivia, Victoria - Prolog

      Był chłodny jak na lipiec, wczesny wieczór. Robert po powrocie do domu przygotował sobie lekki posiłek, który miał być kolacją i dołożył do tego banana. Zjadł i jak zwykle o tej porze wybrał się na wieczorny spacer, który wszedł mu już w nawyk. Bez tego spaceru czułby lekki niedosyt i pewnie trudniej byłoby mu zasnąć. Nie miał zamiaru robić zakupów, ale na wszelki wypadek wsunął w kieszeń bluzy portmonetkę z pieniędzmi. Jego dom sąsiadował z dawnym osiedlem hotelowym, więc aby dotrzeć do deptaka, po którym lubił spacerować, musiał przejść kawałek drogi. Idąc chodnikiem wokół osiedla, mijał, wyprzedzał lub był wyprzedzany przez  spacerowiczów bądź przechodniów wracających z pracy do domu. Włączyły się uliczne światła, powoli zapadał zmierzch. W pewnej chwili usłyszał za sobą młodziutki, prawie dziecinny głos;
- Pan, ty dać pieniądz, ja być głodna! – i poczuł szarpnięcie za bluzę. Odwrócił się i zobaczył drobnej budowy dziewczynkę w bliżej nieokreślonym wieku. W skąpym świetle odchodzącego dnia i lamp ulicznych wyglądała na dwanaście…czternaście lat.
– A ty co tutaj robisz o tej porze? – zapytał, rozglądając się wokoło za jakimś opiekunem. Jakby wyczuwając o co mu  chodzi, odpowiedziała smutnym głosem.
– Nikogo nie być, ja być tu sama.
–  Właśnie widzę, że jesteś sama. A możesz powiedzieć, jak się tu znalazłaś?  – ciągnął dalej.
– Ja nie być z Polska, ja być z Romania  – odparła głosem przepełnionym smutkiem i rezygnacją.
– Ja słabo mówić polski – dodała.  
- No, bez przesady, radzisz sobie całkiem nieźle – pochwalił ją Robert.
- Pan, ty być dobry, ty dać pieniądz Olivii! – ponowiła swoją prośbę. Zastanawiał się chwilę, co zrobić? Dać jej parę złotych czy zaproponować jakiś posiłek? Pieniądze może jej ktoś odebrać i dalej będzie głodna. Wybrał więc posiłek, ale gdzie? W restauracji, w domu?
– Z tego co mówisz, to masz na imię Olivia i jesteś z Rumunii, tak? – zapytał.
– Tak, ja być Olivia i przyjechać z Romania – powtórzyła za nim.  
- A więc słuchaj! Pieniędzy ci nie dam, ale mogę ci zaproponować posiłek, co ty na to? – spytał. Chwilę się zastanowiła i kiwnęła  głową.
– Dobrze, ja być głodna, bardzo, ja dziś prawie nic nie jeść. Tu blisko być bar – dodała. Faktycznie, niedaleko powinien być bar mleczny- przypomniał sobie.  
– Chodźmy więc, jest późnawo, ale może coś będą mieli.  
Chwyciła go za rękę, czym trochę go zaskoczyła i szybko ruszyli w stronę baru. Rękę miała drobną, szorstką i chłodną, widocznie dość długo przebywała na powietrzu, a dzień jak na lipiec nie był zbyt ciepły. Przypomniał mu się czas, gdy jego córeczka, będąc od niej znacznie młodsza, czasem też tak kurczowo trzymała się jego ręki.
– Powiedz mi, co się stało, że o tej porze, głodna i wychłodzona, jesteś sama na ulicy? – zagadnął ją ponownie. Nie odpowiedziała, tylko mocniej ścisnęła mu rękę. Weszli do baru i podeszli do lady. Z sąsiedniego pomieszczenia kuchennego wyszła młoda kobieta.
– Dobry wieczór, ma pani może jeszcze coś z obiadu ? – zapytał Robert.
- Jest prawie wszystko to, co jest w menu na tablicy – odpowiedziała.
– To na co masz ochotę? – zwrócił się do towarzyszącej mu dziewczynki.  
– Ja nie znać, ty mi powiedzieć – odpowiedziała cicho, nie wypuszczając jego ręki.
– Rozumiem, a więc co my tu mamy...zupa pomidorowa, ogórkowa, krupnik, jarzynowa …  
- wyliczał głośno potrawy, które widniały na tablicy.
– Pomidorna – weszła mu w słowo.  
– Dobrze, zupa pomidorowa, a teraz drugie; kurczak z ziemniakami i marchewką, pierogi ruskie, pierogi leniwe, pierogi z serem, makaron z sosem mięsnym ….  
– Co chcesz? – zapytał.
- Ty wybrać, Olivia nie znać – usłyszał szept.
– Dobrze! Poproszę więc pomidorową z makaronem, pierogi leniwe, a do popicia cola – zwrócił się do pracownicy baru. Zapłacił i wziął wydaną resztę.  
– Mam do pani prośbę – zwrócił się ponownie do obsługującej z baru - aby to było w miarę ciepłe.
– Wszystko, co wydajemy, jest ciepłe, niech pan nie martwi się – odpowiedziała i uśmiechnęła się do jego młodej towarzyszki.
- Co, chłodno trochę? – zagadnęła małą. Ta kiwnęła głową.  
– Proszę zupę, a na leniwe trzeba chwilę poczekać – powiedziała, kładąc na ladzie talerz z zupą.
– Nie ma sprawy! – Wziął podaną zupę, kubek z colą i podeszli do stojącego przy oknie stolika.  
– Poczekaj, przyniosę sztućce. - Wrócił i podał jej łyżkę.
– Jedz, dopóki ciepła. - Zaczęła jeść. Widać było, że jest głodna, zupa szybko znikała z talerza.  
– Leniwe proszę! – rozległo się od lady. Podszedł  i uśmiechając się do sympatycznej pracownicy baru, zabrał gorące danie. Kiedy podszedł do stolika, jego podopieczna dojadała zupę.
– Smakowało? – kiwnięcie głową i uśmiech był odpowiedzią.  
– A to, co być? – spytała, wskazując na przyniesiony talerz.
– Kluski z serem. U nas nazywamy je pierogami leniwymi.  
– Jedz! Jeżeli nie słodkie, to przyniosę ci cukru. - Spróbowała.  
– To być dobre, ale mało cukru - powiedziała. Podszedł ponownie do lady.
– Mogę prosić trochę więcej masła i cukru do leniwych – poprosił. Podała mu talerzyk z masłem i cukrem.  
– Bardzo dziękuję!  
- Nie ma za co – ponownie obdarzyła go słodkim uśmiechem. Widocznie spodobał się jej spóźniony gość i jego troskliwa opieka nad dzieckiem. Wrócił do stolika i wsypał zawartość talerzyka do klusek.
– I jak, lepsze? – zapytał.
– Dobre! - pomruk zadowolenia był odpowiedzią. Zawartość talerza szybko znikła w małych ustach. Popiła colą i beknęła głośno.
– Ja nie chcieć, to samo wyjść! – powiedziała rumieniąc się i zakrywając buzię.
- Nie przejmuj się, mnie też czasem beknie się – powiedział, widząc, że to ją bardzo speszyło.  
– Pojadłaś, czy chcesz jeszcze coś więcej? – zwrócił się ponownie do małej.  
– Olivia dużo pojeść, więcej nie – odpowiedziała, obdarzając go słodkim uśmiechem. Jej zasób polskich słów był duży, ale widać było, że niektóre wyrażenia sprawiają jej kłopot. Zaspokojenie głodu wyraźnie poprawiło jej humor. Ale co dalej? Widząc, że budzą spore zainteresowanie u pracownicy baru i nielicznych klientów, uznał, że najlepiej jak wyjdą na zewnątrz.  
– Chodź, wychodzimy! – zwrócił się do małej. Znowu chwyciła go za rękę i zwróciła się w stronę drzwi.
– Dziękujemy i życzymy pani dobrej nocy - podziękował obsługującej ich pracownicy baru. Wyszli na zewnątrz.  
– I co teraz ? – zapytał dziewczynkę.  Wzruszyła z rezygnacją ramionami.  
– Po pierwsze; gdzie mieszkasz i kto jest z tobą tutaj w Polsce? – uznał, że najwyższy czas dowiedzieć się o niej coś więcej.  
– Wiem już, że przyjechałaś z Rumunii i że masz na imię Olivia . A masz jakieś nazwisko? – dopytywał dalej.
– Mitrunica – odpowiedziała krótko.  
– A więc jesteś Olivia Mitrunica, tak? - Kiwnięcie głową miało być odpowiedzią.  
– Skąd znasz polski język?  
- Moja babcia uczyć polski i ja być w Polska kilka razy i też uczyć mówić polski - odpowiedziała.  
– Kto teraz w Polsce opiekuje się tobą Olivio? – dalej drążył temat.  
– Siostra Victoria, ale ona tu nie być - dodała.  
– Dlaczego, coś stało się jej? - sondował dalej.
– Tak, wujek ją pobić i ona uciekać. Ja też uciekać, bo wujek chciał bić. On pić dużo, a potem chcieć rozbierać Olivia. Olivia musieć uciekać. - Słowa Oliwii wywołały u niego popłoch.
O kurde, ale wdepnąłem - przebiegło mu przez myśl.  
I co teraz robić ? - zadał sam sobie pytanie. Po pierwsze; zrobiło mu się żal tego dziecka, a po drugie…, wiedział, że nie może teraz zachować się tak, jakby nic się nie stało i zostawić ją bez opieki samą na ulicy.
- Masz tu jakiś znajomych, kogoś z rodziny? – zwrócił się do małej. Pokręciła przecząco głową i mocniej chwyciła jego rękę, jakby prosiła, żeby jej pomógł. Jego sytuacja nie przedstawiała się zbyt różowo. Późny wieczór, a on na ulicy z nieletnim, nieswoim dzieckiem, bez dokumentów.  
- Czyli nie masz dokąd iść, tak? - Kiwanie głową nie pozostawiło złudzeń. Ta dziewczynka była w tej chwili zdana tylko na niego. Na szczęście mieszkał niedaleko, sam, nie musiał więc nikogo pytać o zdanie czy tłumaczyć się z zaistniałej sytuacji. Zdecydował więc, że weźmie ją ze sobą, przenocuje, a rano zastanowi się, co robić dalej.  
- Chodź, idziemy do domu. Jutro zastanowimy się, co dalej z tobą zrobić.  
Zrozumiała, że zabiera ją do siebie i nie zostawi samej na ulicy. Oburącz objęła go rączynami i mocno przytuliła się do niego. Sam zdziwił się, co takiego sprawiło, że to dziecko, które przeżyło traumę, zaufało właśnie jemu, obcemu mężczyźnie w obcym kraju. Ruszyli w stronę jego domu ..cdn.

Uprzejmie proszę o komentarze, czy jest sens pisać dalej?

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1623 słów i 9229 znaków. Tagi: #spacer #Olivia #bar #dom

5 komentarzy

 
  • Markus

    Ciepłe opowiadanie. Kochający wujek, wychodzący naprzeciw potrzebom dziewczynek ❤️

    8 lis 2023

  • marek49

    @Markus , takich wujków jest w naszym kraju też sporo, lecz to temat "tabu" i rzadko to wycieka do szerszej wiadomości z za zamkniętych drzwi. :devil:

    23 lis 2023

  • emeryt

    Drogi Autorze, zacząłem kolejny raz czytać twoją powieść od początku. Lecz w tym temacie posucha. Coraz mniej twórczości na LOL24. Całe, moje szczęście że mogę sięgnąć po obcojęzycznych autorów, lecz takich powieści jak twoje, to trudno znaleźć.

    20 kwi 2020

  • asten

    Gratulacje dla "tfu...rcy", w życiu tak marnej pisaniu nie czytałem.  :pissed:

    21 cze 2017

  • stsz

    @asten  przecież nie musisz czytać znaf...co. :|

    10 kwi 2018

  • emeryt

    Szanowny  

    autorze, pisz tak dalej. Będę wyglądał kolejnych odcinków jak swojej emerytury. Mnie twój styl pisania bardzo się podoba. :blackeye:

    7 kwi 2017

  • franek42

    @emeryt Witam i dziękuję za zainteresowanie. Pozdrawiam

    8 kwi 2017

  • ono

    Jest sens  :chatownik:

    25 lut 2017