Pani Dwóch Krajów cz. 10

XLII

     Uczta zakończyła się stosunkowo wcześnie, zapewne z uwagi na przewidziany na kolejny dzień przegląd wojsk. Gdy Królowa powróciła już na pokład barki, odbyła jeszcze krótką rozmowę z osobistym niewolnikiem.
     "Dobrze się dzisiaj spisałeś Neferze, jestem zadowolona z twojej służby.” - Te proste słowa sprawiły kapłanowi wielką radość. - "W nagrodę daję ci jutro wolny dzień, na manewrach i tak na nic byś się nie przydał. Odpocznij, możesz zwiedzić miasto. W skrzyni znajdziesz trochę pieniędzy. Po południu odbędzie się parada wojskowa, to powinno cię zainteresować. Tylko trzymaj się z daleka od świątyni Chnuma!”
     "Dziękuję, o Wielka!”
     "Postaraj się też, by twoje obręcze były zakryte. Nie wszyscy muszą je widzieć, a nie mam zamiaru ich zdejmować, by nie wystawiać cię na pokusy włóczenia się po podejrzanych szynkach.” - Uśmiechnęła się, ale nie był pewien, czy jego Pani żartuje. - "I pamiętaj... Po dzisiejszym dniu nie jesteś w Nennesut kimś zupełnie nieznanym.”
     Podeszła jedna z służek z wiadomością, że kąpiel jest już gotowa i Bogini odprawiła Nefera. Układając się do snu w swoim miejscu na dziobie przypomniał sobie, że nadal ma pierścień Królowej. Władczyni zapomniała chyba zażądać jego zwrotu, a i jemu wypadło to z głowy. Pomyślał, że powinien oddać go natychmiast, bez żadnej zwłoki. Świetlista Pani zażywała jednak zapewne akurat kąpieli w najbardziej prywatnej części swych apartamentów i chwila była bardzo niestosowna. Postanowił, że zwróci pierścień z samego rana.
     Nie udało mu się zrealizować tego zamiaru. Królowa rozpoczęła dzień bardzo wcześnie, właściwie o świcie. Nefera obudziły odgłosy zamieszania, parskanie koni, stukot kół o kamienie bruku. Gdy zerwał się ze swego miejsca ujrzał Amaktaris Wspaniałą już na nabrzeżu. W mundurze wojownika, lekkim skórzanym pancerzu i wysokich butach wskakiwała właśnie na pomost rydwanu bojowego, powożonego przez czarnoskórego olbrzyma z gwardii królewskiej. Dookoła czekało dziesięć rydwanów asysty. Na jednym z nich rozpoznał postać Horkana. Czy to przypadek, że właśnie szwadronowi tego młodego oficera przypadł zaszczyt eskortowania Królowej? Najjaśniejsza skinęła trzymanym w dłoni biczem i rydwany pognały z łoskotem w stronę granicy miasta i rozciągających się dalej pól uprawnych oraz pustyni.
     Uznał, że nie ma sensu ponownie kłaść się do snu. Poranek to najlepszy czas na zwiedzanie Nennesut, zanim późniejszy upał uczyni spacer uciążliwym. Szybko wykonał niezbędne czynności porannej toalety i zaszedł do nadbudówki, by zajrzeć do skrzyni. Znano go już na tyle, że nikt mu w tym nie przeszkadzał. Zgodnie z obietnicą Amaktaris, na wierzchu swych rzeczy znalazł niewielki woreczek, a w nim kilka sztabek i pierścieni. Były głównie miedziane, ale tu i tam błysnęło też srebro. Wspomniał z wdzięcznością Najjaśniejszą, która pomyślała o tym, że zwiedzanie obcego miasta bez pieniędzy w sakiewce będzie dużo mniej przyjemne. Nałożył nie wyróżniającą się szatę, która osłoniła nietypowe ozdoby jego przyrodzenia. Tylko co zrobić z pierścieniem? Zostawić w skrzyni? Po krótkim namyśle postanowił zabrać go z sobą, zawiesił na rzemieniu obok klucza i wsunął starannie pod ubranie. Pierścień otwierał wszystkie drzwi, a kto wie gdzie dziś trafi i co zechce zobaczyć? Ponadto bał się zostawić go bez opieki. Śniadanie dla załogi stojącego w porcie okrętu sprowadzano chyba z koszarowych kuchni i podawano późno. Nefer nie chciał tracić czasu, a po wczorajszych przysmakach na uczcie u nomarchy nie miał ochoty na niewyszukane jadło dla niewolnych wioślarzy. Potrząsnął sakiewką i pomyślał, że zajdzie potem do jakiejś gospody. Poza wszystkim będzie to przyjemny sposób spędzenia pory największego upału i doczekania parady. Tę zamierzał oczywiście obejrzeć, zresztą Królowa wydawała się sobie tego życzyć.
     Nennesut było starym miastem. Przed kilkuset laty pełniło nawet rolę Stolicy Kraju i zachowało ślady dawnej świetności. Ucierpiało, oczywiście, w trakcie późniejszych wojen domowych i podczas najazdu barbarzyńskich Hyksosów, nadal jednak można było podziwiać olbrzymie posągi dawnych władców, monumentalne budowle – niekiedy częściowo zrujnowane, wyniosłe ostrosłupy pokryte inskrypcjami. Było też wiele świątyń, które Nefer zdążył już odwiedzić poprzedniego dnia, ale zajęty obowiązkami nie miał okazji dokładnie obejrzeć. Co prawda od najwspanialszej z nich, świątyni Chnuma, zamierzał trzymać się jak najdalej, nie tylko z powodu polecenia Królowej. Tym niemniej znalazł wiele miejsc, które przyciągnęły jego uwagę i spędził przyjemne przedpołudnie, bez pośpiechu zwiedzając dawną Stolicę.
     Narastający żar słońca skłonił go do przerwania spaceru i poszukania schronienia. Znajdował się akurat w pobliżu świątyni Izydy i kierowany nagłym impulsem postanowił złożyć własną ofiarę Bogini, której służył zarówno w Abydos jak i obecnie. Być może Najjaśniejsza nie życzyła sobie, by zachodził do jakiejkolwiek świątyni, ale bezpośrednio zabroniła odwiedzania tylko przybytku Boga-Barana, a ten usytuowany był akurat po przeciwnej stronie miasta. Dom Izydy w Nennesut okazała się zadziwiająco skromny jak na tak ważną Boginię w panteonie bóstw Egiptu, w dodatku zasiadającą obecnie - poprzez Jej Żywe Wcielenie – na Tronie Obydwu Krajów. Przed pylonami świątyni sprzedawano drobne zwierzęta przeznaczone na ofiarę. Nefer przeliczył swoje skromne zasoby i zdecydował się na przepiórkę. Wiedział, rzecz jasna, że jako zwykły, anonimowy wierny zostanie wpuszczony tylko na dziedziniec. Przekazawszy ptaka w ręce dyżurującego akurat kapłana, pomodlił się jednak żarliwie podczas składania ofiary. Prosił Boginię o to, by nadal miała swej opiece Anę, Myrę, Irias, Ahmesa, Harfana i... Amaktaris Wspaniałą. Z teologicznego punktu widzenia ta ostatnia prośba była dość dziwaczna, prosił bowiem Boginię aby opiekowała się sama sobą, nie przejął się jednak tą niekonsekwencją. Na samym końcu błagał Boską Izydę, by zechciała ulitować się również nad nim i wyprostowała jego ścieżki, które on sam zawikłał w taki sposób, że nie potrafi ich już rozplątać.
     "Bardzo dużo tych życzeń. Bogini musiałaby się mocno napracować za jedną, skromną przepiórkę” - pomyślał sarkastycznie, ale wyszedł ze świątyni podniesiony na duchu.
     Przez jakiś czas krążył w poszukiwaniu przyzwoitej i niezbyt drogiej gospody. Gdy już ją znalazł, zamówił jęczmienną kaszę z potrawką. Nie dorównywała wprawdzie tej, którą przygotowywała Myra, ale i tak zjadł ze smakiem. Zastanawiał się właśnie, czy Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, byłaby bardzo niezadowolona, gdyby Jej osobisty niewolnik przeznaczył część otrzymanych pieniędzy na kufel piwa, gdy do stołu podszedł jakiś nieznajomy.
     "Wybacz Panie, czy mogę prosić o chwilę rozmowy?” - Nie czekając na odpowiedź usiadł naprzeciwko Nefera i skinieniem ręki nakazał podać szynkarzowi dzban oraz dwa kubki. W dzbanie pieniło się chłodne, wydobyte z piwnicy piwo.
     "Czy on czyta w moich myślach?” - Nefer przyglądał się uważnie rozmówcy. Jeszcze młody, porządnie ubrany, głowę i większość twarzy zakrywał kapturem, co na ulicy mogło uchodzić za ochronę przed słońcem i dość skutecznie utrudniało rozpoznanie tożsamości. Nie odsłonił się jednak nawet teraz, siedząc w cieniu, w głębi gospody.
     "Nie jestem panem lecz niewolnikiem” - odpowiedział, wskazując na obrożę.
     "Niewolnikiem uczestniczącym w Misteriach, który wszedł wczoraj do sanktuarium Wielkiego Chnuma.”
     Nefer drgnął.
     "Skoro tyle o mnie wiesz, muszę zapytać kim Ty jesteś, Panie?”
     Przybysz wykonał ukradkiem znak wtajemniczonych w Misteria, był więc kapłanem. Zapewne dlatego tak starannie zakrywał wygoloną głowę.
     "Nic więcej nie wolno mi ujawnić. Wiedz jednak, że ci, którzy mnie wysłali, są wiernymi sługami Najdostojniejszej Królowej, Oby Żyła i Władała Wiecznie.
     "Dlaczego mi o ty mówisz, Panie?”
     "Jesteś osobistym niewolnikiem Najjaśniejszej, a moi zwierzchnicy chcą aby pewne słowa dotarły w tajemnicy i bezpośrednio do własnych uszu Wielkiej Pani.”
     "Mów więc.”
     "Nie tak szybko, Panie. Sądząc po wczorajszych wydarzeniach, musisz być kimś więcej niż zwykłym sługą noszącym kadzidło czy też niewolnikiem przeznaczonym do uciech w łożu.” - Nefer lekko się zarumienił słysząc ostatnie słowa. A więc rozeszły się już plotki. Na szczęście panujący w pomieszczeniu półmrok ukrył jego zmieszanie.
     "Ci, którzy mnie przysłali, muszą mieć jednak całkowitą pewność, że Najwspanialsza Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, będzie słuchała twoimi uszami i doceni wagę tego, co usłyszysz” - kontynuował nieznajomy. - "Musisz okazać znak, że Boska Pani ufa zarówno twojej wierności jak i rozumowi. Przyjdź tu jutro o tej porze i okaż taki znak. Pamiętaj jednak, że wszystkim nam powinno zależeć na zachowaniu tajemnicy, także Najpotężniejszej Królowej.” - Wygłosiwszy te słowa, nieznajomy kapłan zamierzał wstać od stołu.
     "Teraz to Ty poczekaj, Panie” - powstrzymał go Nefer, szybko podejmując decyzję. - "Jeżeli Tobie i Twoim zwierzchnikom tak bardzo zależy na zachowaniu tajemnicy, to będzie lepiej jeżeli to co masz do powiedzenia, powiesz już dziś. Oto znak, który chciałeś ujrzeć” - wydobył z ukrycia pierścień Królowej. - "Moje uszy są uszami Świetlistej Pani, Oby Żyła i Władała Wiecznie.”
     "Dobrze... może tak będzie lepiej” - przybysz rozejrzał się ukradkiem, nie zauważył jednak niczego podejrzanego. - "Niech Najdostojniejsza Pani wie, że wczorajsze upokorzenie arcykapłana świątyni Chnuma bynajmniej nie zmartwiło wielu innych sług Bogów w naszym mieście. Nie zmartwiło zwłaszcza tych, którzy pozostają wierni Królowej i modlą się za Jej pomyślność.”
     "Co masz na myśli, Panie?”
     "To, że nie wszyscy taką wierność zachowują. Arcykapłan Meren jest przywódcą niezadowolonych. Snuje jakieś plany i czyni przygotowania. Na ten temat słychać tylko najcichsze szepty, ale dotarły one do uszu moich zwierzchników.”
     "Czy możesz powiedzieć coś bardziej konkretnego?”
     "Tylko to, że jakoby coś bardzo ważnego ma się wydarzyć nim nadejdą kolejne żniwa. To własne słowa Merena..”
     "Co jeszcze wiesz?”
     "Ci, którzy mnie wysłali, niczego więcej nie powiedzieli.”
     "Dlaczego Najwspanialsza Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, miałaby dać wiarę waszym słowom?”
     "To już zależy od Jej własnego osądu, niewolniku” - a więc Nefer przestał być panem. - "Powiem tylko tyle, że wiele tutejszych świątyń nie jest zadowolonych z potęgi kapłanów Chnuma. Także i my ucierpieliśmy z powodu chciwości Merena. Usiłował przekupić mierniczych i przesuwać po wylewach granice posiadłości. Chciał zająć grunty świątyń Ptaha, Tota i Izydy. Można to sprawdzić w rejestrach sądowych. Nomarcha ukrócił te plany, ale Meren nigdy nie rezygnuje.”
     "Może dlatego próbujecie go teraz oczerniać?”
     "Naprawdę tak myślisz? Niech Najwspanialsza Pani sama zdecyduje, ty tylko powtórz Jej słowa moich zwierzchników.” - Obcy kapłan ponownie zbierał się do wyjścia.
     "Tego możesz być pewien, Panie. Jeszcze jedno... Napijmy się piwa, skoro już je zamówiłeś. Nie powinniśmy wzbudzać podejrzeń.”
     Nefer rozlał napój do kubków i uważnie przyglądał się, jak jego rozmówca upija kilka łyków z naczynia, które mu podsunął. Może była to przesadna ostrożność, ale zbyt często kosztował ostatnio wina i piwa w poszukiwaniu śladów trucizny, by teraz ryzykować. A piwo wyglądało na znakomite i miał wielką ochotę je wypić. Tajemniczy przybysz bez obaw opróżnił swój kubek, pożegnał się skinieniem dłoni i pospiesznie opuścił gospodę. Nefer został teraz sam z napełnionym do połowy dzbanem i mógł zastanowić się nad tą niezwykłą rozmową.
     Najjaśniejsza raz jeszcze miała rację, przewidując, że Nefer nie jest już w Nennesut osobą zupełnie nieznaną. Ktoś postanowił wykorzystać jego obecność w otoczeniu Władczyni, by potajemnie przekazać poufną informację. Ten kapłan musiał go obserwować, czekając na okazję rozmowy. Wątpliwe jednak, by śledzono go już od zejścia z pokładu królewskiej barki. Nikt przecież nie wiedział, że dostał wolny dzień i przeznaczy go na zwiedzanie miasta. Prawdopodobnie rozpoznano go już podczas spaceru. Zapewne stało się to w świątyni, gdy modlił się i składał ofiarę. Młody kapłan i jego pragnący pozostać w cieniu zwierzchnicy byli więc związani ze świątynią Izydy. Wbrew okazanemu pod koniec rozmowy sceptycyzmowi, Nefer nie wątpił w prawdziwość ich rewelacji. Meren wywarł na nim jak najgorsze wrażenie, a tajemniczy informatorzy nie przekazali w sumie chyba nic, czego Królowa przynajmniej by nie podejrzewała. Wczorajsza demonstracja w świątyni Chnuma i wyraźne ostrzeżenie pod adresem arcykapłana nie były przecież przypadkowe. Tylko ta niepokojąca zapowiedź, iż coś wydarzy się przed następnymi żniwami. Zbliżał się wylew, a plony zbierano w Kraju nad Rzeką dwukrotnie w ciągu roku. To niezbyt wiele czasu. Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, musi dowiedzieć się przede wszystkim o tych słowach Merena, jeśli rzeczywiście je wypowiedział.
     Bez pospiechu popijał piwo, czekając aż ustąpi największy żar dnia. Gdy w końcu opuścił gospodę, bez większego trudu znalazł planowaną trasę parady. Przebiegała główną ulicą miasta. Niestety, również wielu innych mieszkańców zamierzało ją obejrzeć i wszystkie dobre miejsca zostały już zajęte. Luźny szpaler żołnierzy powstrzymywał tłum, zapewniając wolną drogę dla mających dopiero przybyć oddziałów, ale ludzi zebrało się tak wielu, iż niemożliwością było dopchnąć się do pierwszego szeregu widzów. Nefer przeklął w duchu swoje wygodnictwo i upodobanie do zimnego piwa, powinien to przecież przewidzieć. Poszukując bezskutecznie okazji do przepchnięcia się przez szybko rosnący tłum, dotarł na duży plac w centrum miasta. Przygotowano tam trybunę dla lokalnych notabli oraz bogaczy. Żołnierze gęsto obstawili plac, nie dopuszczając zwykłych mieszkańców. Pozostawili też sporo wolnego miejsca przed trybuną. Nefer posłyszał słowa, iż sama Władczyni ma tu odbierać defiladę i wpadł na śmiały pomysł. Odszukał dowodzącego oficera.
     "Panie, przybywam z rozkazu Jej Wysokości Królowej, Oby Żyła i Władała Wiecznie!” - Zanim zniecierpliwiony żołnierz zdążył go ofuknąć albo odpędzić wydobył pierścień, podsuwając go przed oczy rozmówcy. Wywarło to spodziewany skutek. Oficer zdusił w ustach przekleństwo i odpowiedział niemal uprzejmie, jak na wojskowego oczywiście.
     "Czego chcesz? Mam tu mnóstwo roboty.”
     "Panie, należę do świty Najdostojniejszej i otrzymałem polecenie, by oczekiwać tu Jej przybycia.”
     "Muszę sprawdzić, czy nie masz broni.” - Żołnierz nie ustąpił tak łatwo, nawet na widok królewskiego pierścienia, i polecił dwóm podwładnym obszukać Nefera. Ci odkryli wkrótce obręcze na genitaliach kapłana i gapili się na nie zdumieni. Oficer był jednak człowiekiem bardziej światowym i domyślił się, co oznaczają. Pojął też, że potwierdzają prawdziwość słów niewolnika.
     "Możesz przejść, tylko nie kręć się po placu. Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, wkrótce nadjedzie.”
     "Dziękuję, Panie.”
     Skoro nie miał plątać się po placu nie pozostawało mu nic innego jak wejść na trybunę. Przywołał dawne odruchy i poruszał się pewnym krokiem, mierząc chłodnym spojrzeniem tych, którzy zwrócili uwagę na jego przybycie i dostrzegli obrożę na szyi. Nikt nie próbował mu przeszkodzić. Trybuna była ocieniona daszkiem z płótna, zadbano też o chłodne napoje i przekąski. Nefer skorzystał z tych wszystkich luksusów, niestety, piwa tutaj nie podawano. Postanowił nie przeciągać struny i zajął skromne miejsce w drugim rzędzie siedzisk.
     Przybył niemal w ostatniej chwili. W głębi ulicy rozległy się potężne okrzyki na cześć Amaktaris Wspaniałej, którym towarzyszył łoskot pędzących rydwanów bojowych. Po chwili na plac w pełnym galopie wpadł szwadron tych groźnych pojazdów. Na czas parady z obręczy kół usunięto zamocowane tam zwykle śmiercionośne ostrza ale i tak oddział sprawiał duże wrażenie. Na czele gnał oczywiście rydwan Najjaśniejszej, powożony pewnie przez czarnoskórego gwardzistę. Wykonał śmiały manewr, skręcając ciasno na pełnej szybkości. Pojazd przechylił się nieco, ale woźnica świetnie panował nad zaprzęgiem. Po chwili osadził rydwan u stóp trybuny, przodem do ulicy. Władczyni nawet się nie zachwiała, dumnie wyprostowana, tkwiła nieruchomo na platformie. Pozostałe pojazdy wykonały mniej może ryzykowne, ale dość skomplikowane i wymagające zgrania manewry, ustawiając się po bokach i nieco z tyłu zaprzęgu Królowej. Egipskie rydwany bojowe słynęły ze zwrotności, którą dawało im umieszczenie osi na tylnej krawędzi platformy. Wymagały jednak znakomitego opanowania sztuki powożenia, której pokaz właśnie zaprezentowano. Nefer rozpoznał sylwetkę Horkana, był to oczywiście jego szwadron. Tymczasem wszyscy na trybunie i na placu wznieśli okrzyk ku chwale Najwspanialszej. Ponieważ występowała dzisiaj nie w roli Bogini lecz Wojowniczki, padanie na twarz nie było konieczne. Uniosła dłoń, pozdrawiając żołnierzy i zgromadzony tłum. Podbiegli niewolnicy z wachlarzami, zapewniając Władczyni odrobinę cienia. Od strony, z której nadjechała, rozległy się odgłosy wojskowych trąb i bębnów. Rozpoczynała się właściwa parada.
     Na czele długiej kolumny posuwała się kolejna grupa rydwanów bojowych, tym razem w umiarkowanym tempie. Było ich razem trzydzieści, trzy pełne szwadrony. Całość prowadził sam nomarcha, będący też najwidoczniej dowódcą miejscowego garnizonu. Następnie postępowały pułki piechoty, najpierw stanowiący trzon armii oszczepnicy, potem oddziały łuczników. Na ile Nefer potrafił to ocenić, wszystkie sprawiały dobre wrażenie, żołnierze wyglądali na zdrowych, broń i ekwipunek na dobrze utrzymane. Najokazalej prezentowały się oczywiście szwadrony rydwanów i one też wzbudzały największy entuzjazm widowni. Królowa odpowiadała jednak z równym zadowoleniem na saluty wszystkich maszerujących formacji. Pochód trwał długo. Nefer naliczył 3 pułki oszczepników po 500 żołnierzy oraz pułk łuczników. Uwzględniając wojowników, którzy pilnowali porządku oraz załogę pozostawioną w koszarach dawało to razem 40 rydwanów i sporo ponad dwa tysiące pieszych. Kapłan nie znał się na sprawach wojskowych, uznał jednak, że to bardzo liczny garnizon jak na miasto położone w głębi kraju. Nic dziwnego, że na wczorajszym bankiecie pojawiło się tylu oficerów.
     Parada przeciągnęła się i słońce stało już nisko, gdy przemaszerowały ostatnie oddziały. Władczyni odjechała rydwanem w stronę przystani, nadal eskortowana przez szwadron Horkana.. Neferowi nie postało nic innego, jak wracać pieszo. Chciał jak najszybciej przekazać Monarchini treść ostrzeżenia nieznajomego kapłana. Gdy jednak dotarł wreszcie na pokład królewskiej barki zapadł już zmierzch i okazało się, iż Najjaśniejsza zażywa właśnie kąpieli. Podszedł do jednej z służek gdy obierała kolejne wiadro z gorącą wodą dostarczone na pokład.
     "Przekaż, proszę Świetlistej Pani, że Jej osobisty niewolnik błaga o chwilę rozmowy jeszcze dziś wieczorem.”
     Dziewczyna pojawiła się po dłuższej chwili z pustym wiadrem.
     "Najdostojniejsza przyjmie cię po kąpieli, Neferze, ale nie była zadowolona z twojej prośby. Boska Pani jest zmęczona. Masz oczekiwać, aż zostaniesz przywołany.”
     Spodziewał się długiej kąpieli Władczyni i nie pomylił się. Sam szybko obmył się z kurzu, potem nie pozostawało nic innego jak czekać na wezwanie. Gdy nadeszło, było już późno. Amaktaris przyjęła go w komnacie pełniącej rolę salonu. Ubrana w zadziwiająco elegancką szatę i w delikatnym lecz starannym makijażu siedziała w fotelu, sącząc wino. Czyżby wystroiła się na przyjęcie niewolnika? Upadł przed swą Panią na kolana, a Ona nie dała tym razem pozwolenia, by powstał.
     "To bardzo nieodpowiednia pora na audiencję, Neferze.”
     "Zechciej wybaczyć swemu słudze, o Najwspanialsza. Mam do przekazania ważną wiadomość...”
     "To może chwilę zaczekać, tymczasem wymasuj Moje stopy, skoro już tu jesteś” - rozkazała.
     Nadal klęcząc, ujął delikatnie prawą stopę Bogini, uwolnił od wytwornego sandałka, oparł na własnym udzie i zaczął nacierać olejkiem zaczerpniętym ze stojącego przy fotelu naczynia.
     "Mam wrażenie, że widziałam cię dzisiaj na trybunie dla miejscowych notabli. Jak się tam dostałeś?”
     "Posłużyłem się Twoim pierścieniem, o Wielka, zapomniałaś go wczoraj odebrać.”
     "To raczej ty zapomniałeś go zwrócić!”
     Nefer przeklął własną głupotę. Amaktaris była potężną Królową i niezrównaną Boginią, ale była też kobietą i jak każda kobieta natychmiast zrzuciła winę za wspólne niedopatrzenie na będącego akurat pod ręką mężczyznę. Zwykle panowała nad tym odruchem, teraz jednak najwidoczniej była zmęczona albo nie traktowała tej rozmowy jako szczególnie istotnej. Na szczęście nie okazała też wielkiego gniewu. Nefer przystąpił do właściwego masażu stopy Władczyni, pracując dłońmi nad jej podbiciem. To zawsze wprawiało Anę w dobry i łaskawy nastrój. Prawdopodobnie podziałało i teraz. Najjaśniejsza westchnęła cichutko z zadowolenia.
     "Twoje towarzystwo nie powinno zresztą zaszkodzić tym nadętym workom z pieniędzmi, skoro Ja sama je znoszę. Miałeś jednak unikać zwracania na siebie uwagi.”
     "Chciałem tylko obejrzeć paradę, wydawało mi się, że tego sobie życzyłaś, o Świetlista.”
     "A ja chciałabym, abyś zawsze był tak dokładny w odgadywaniu Moich życzeń, nie tylko wtedy, gdy ci to odpowiada. Mogłeś znaleźć sobie inne, mniej widoczne miejsce... Pewnie zasiedziałeś się gdzieś na piwie i nie zdołałeś się już nigdzie dopchać. Przyznaj się!”
     "Pani, Ty wiesz wszystko...”
     "Przepiłeś całe srebro i miedź, które ci dałam? Mam także drugą stopę... zajmij się nią.”
     Nefer pospiesznie wykonał polecenie.
     "Nie, o Pani, sporo jeszcze zostało. Ktoś postawił mi piwo.”
     "Jesteś niemożliwy! Kogo zdołałeś omotać swoim językiem?”
     "To był prawdopodobnie młodszy kapłan ze świątyni Izydy. To w związku z nim prosiłem dzisiaj o posłuchanie.”
     "Rozkazałam ci unikać kapłanów i świątyń!”
     "Zaszedłem tylko do świątyni Izydy, by złożyć ofiarę i pomodlić się.” - Nie próbował już przypominać Najwspanialszej, że Jej zakaz dotyczył właściwie jedynie świątyni Chnuma. - "Potem pojawił się ten kapłan. Chciał, aby dyskretnie przekazać ważną wiadomość bezpośrednio Tobie, o Wielka Pani.”
     "Mów więc wreszcie co to za wiadomość, zamiast tracić czas na nieistotne drobiazgi!”
     Nefer ponownie zrezygnował usprawiedliwiania się przed zarzutami Władczyni i zamiast tego szybko przekazał treść rozmowy z nieznajomym kapłanem.
     "I powiedział ci to wszystko tak po prostu?”
     "Dopiero wówczas, gdy pokazałem mu Twój pierścień, o Wielka.”
     "Doprawdy, chwalisz się tym pierścieniem jak paw swoim ogonem!” - Rzuciła ze śladami poprzedniego rozdrażnienia. - "Wymasuj też moje łydki. Spędziłam dziś wiele czasu na platformie rydwanu!”
     Pospiesznie zabrał się za wykonanie polecenia, licząc na to, że wprawne ruchy jego dłoni, poruszających się jak przy ugniataniu ciasta, ułagodzą wreszcie Najdostojniejszą. Nie pomylił się, a może to waga otrzymanych wiadomości skłoniła w końcu Amaktaris do poważnego potraktowania tej wieczornej rozmowy.
     "Domyślasz się, oczywiście, że nielojalność arcykapłana Merena nie jest dla Królowej żadną niespodzianką? Nigdy nie należał do najwierniejszych sług Tronu. Najważniejsza jest w tym wszystkim ta wzmianka o następnych żniwach. To coś nowego. Moi wrogowie z pewnością szykują jakieś kłopoty, wiem o tym od dawna, ale tutaj mamy dość konkretny termin... Mistrz Apres musi się o tym dowiedzieć.”
     "Tylko tyle?” - zdziwił się Nefer.
     "A cóż innego można w tej chwili zrobić? Nie mogę uwięzić arcykapłana świątyni Chnuma na podstawie pokątnego donosu, nawet jeżeli podejrzewam, że jest prawdziwy. Jego i jemu podobnych musimy sprowokować do nieprzemyślanego działania i być gotowi na każdą ewentualność. Na szczęście, mogę być pewna wierności nomarchy Torkana. Może nie jest zbyt zręczny w przenikaniu intryg kapłanów ale to znakomity żołnierz i z pewnością Mnie nie zawiedzie. Wojsko utrzymuje w doskonałym stanie.”
     "Garnizon Nennesut wydaje się bardzo liczny, jak na miasto w głębi kraju” - wtrącił Nefer.
     "A więc zwróciłeś na to uwagę? Nie przypadkiem stacjonuje tu dwa i pół tysiąca żołnierzy. Z Nennesut nie jest daleko do Stolicy, ale to nie wszystko. Mewer..."
     "Spichlerz Egiptu” - kapłana olśniło, ujrzał przed oczyma mapę Kraju. - "Niedaleko stąd, w górze Rzeki odchodzi odnoga Nilu prowadząca do Wielkiego Jeziora i tamtejszej oazy...”
     "Masz rację, ale Mewer to także skarbiec Królów Egiptu. Musiałeś słyszeć o Labiryncie. Nennesut strzeże drogi i do Mewer i do Labiryntu. Oaza i Labirynt będą zresztą następnym celem naszej podróży.”
     Oczywiście, że słyszał o Labiryncie, potężnej, tajemniczej budowli, usytuowanej na skraju oazy Mewer. Od setek lat władcy Kraju gromadzili tam skarby i bogactwa, odkładając je na czas możliwej wielkiej potrzeby. Każdy miał ambicję, by dołożyć coś od siebie. Wielu z dawnych Królów spoczęło zresztą w głębinach Labiryntu, które skryły ich zabalsamowane ciała. Chowano tam również zmumifikowane szczątki świętych zwierząt. Tyle skarbów i tyle starożytnych pamiątek... Nefer poczuł ogromną ochotę, by zwiedzić słynną budowlę. Nie wpuszczano tam jednak nikogo poza Władcami Kraju i towarzyszącymi im nielicznymi, zaufanymi sługami. Gmachu strzegła grupa wtajemniczonych kapłanów, trzymających się zawsze z boku i traktujących z góry wszystkich innych, w tym także najwyższych hierarchów. No i sama budowla potrafiła bronić swych sekretów, nie przypadkiem nazywano ją Labiryntem. Może Królowa zechciałaby... Uznał jednak, że nie jest to najlepsza chwila, by prosić Najwspanialszą o taką łaskę.
     "Tymczasem jutro czeka cię kolejne zadanie” - głos Królowej przywołał go do rzeczywistości. - "Pójdziesz do pałacu nomarchy i zbadasz rejestry sądowe, sprawdzisz czy twój kapłan mówił prawdę. Myślę, że nie kłamał, ale trzeba się upewnić. Zresztą przyjrzyj się wszystkim sprawom świątyni Chnuma. Tylko zrób to dyskretnie i tym razem nie zwracaj na siebie niczyjej uwagi, także urzędników nomarchy.”
     "Tak, o Pani.”
     "No i jak widzisz, nie mam wyjścia - muszę nadal pozostawić pierścień w twoich rękach. Ja mam jutro spotkania z urzędnikami okręgu” - westchnęła lekko. - "Idź już, robi się naprawdę późno.” - odprawiła niewolnika.
     Gdy powstał i zbliżał się do drzwi zawołała go jednak ponownie.
     "Neferze... Dziękuję za masaż. I nie gniewałam się tak naprawdę o ten pierścień, wykorzystałeś go całkiem zręcznie.” - Zanim zdążył wymyślić jakąś odpowiedź, odesłała go ruchem dłoni.
     Zgodnie z poleceniem Monarchini późnym rankiem następnego dnia wybrał się do siedziby nomarchy. Amaktaris udała się tam także, niesiona w lektyce i otoczona urzędnikami oraz strażą. Nie miał okazji porozmawiać z Królową, odczekał też jakiś czas, by Jej orszak zdążył dotrzeć do pałacu. On sam wszedł później, przez boczną bramę. Pierścień znowu otwierał wszystkie drzwi. Zaaferowani wizytacją Władczyni urzędnicy nie mieli dla niego czasu, ujrzawszy pierścień uznali go za jednego z Jej sług i pozostawili samego w archiwum sądu. Mógł spokojnie wykonać swoje zadanie, które okazało się trudniejsze niż oczekiwał. Dokumentów było bardzo dużo i nie zostały zbyt starannie uporządkowane. Najwidoczniej nomarcha dbał przede wszystkim o sprawy wojska, co było zresztą chyba jego głównym zadaniem, jak sugerowały wczorajsze wypowiedzi Najjaśniejszej. Musiał przekopać się przez prawdziwe stosy zwojów papirusu. Większych rewelacji nie znalazł. Istotnie, świątynia Chnuma miała w ostatnich latach zatargi graniczne z kilkoma innymi przybytkami Bogów. Nie tylko zresztą z nimi. Zwrócił uwagę, iż także zarządca Toros upominał się o właściwe wyznaczenie granic swego folwarku po przedostatnim wylewie. Sprawę rozstrzygnięto na jego korzyść, podobnie jak większość pozostałych. Wyglądało na to, że pomimo pewnego bałaganu w archiwum nomarcha nie zaniedbywał tak do końca nadzorowania wymiaru sprawiedliwości. Kapłan zrobił stosowne notatki.
     Gdy skończył, słońce stało już nisko. Królowa nadal przebywała w pałacu. Jak posłyszał, podejmowano Ją teraz wieczornym poczęstunkiem. Wykorzystał ogólne zamieszanie aby dyskretnie się oddalić. Odrzucił pokusę, by zajść do gospody na kolację i kufel piwa. Czuł, że tego byłoby już za wiele. Szczęśliwie zdążył jeszcze na wieczorny posiłek załogi okrętu. Dobrze się stało, iż nie wybrał się na piwo, gdyż Władczyni powróciła niedługo po nim i tym razem natychmiast wezwała osobistego niewolnika.
     "Jak twoje poszukiwania?”
     "Świątynia Chnuma miała istotnie sporo zatargów granicznych, większość z nich przegrała, moim zdaniem nie bez powodu.”
     "Czyli Torkan potrafi jednak trzymać ich w ryzach, to dobrze” - skomentowała.
     "Jeden ze sporów dotyczył granic folwarku zarządzanego przez Torosa, którego dochody poleciłaś mi zbadać na okręcie, o Wielka.”
     "Nie zapomniałam o tej sprawie. Wkrótce trafi się może okazja, by odwiedzić to miejsce. Oddaj teraz pierścień.”
     Uklęknął i ceremonialnie podał klejnot ze znakiem Królowej.
     "W zamian za pierścień mam dla ciebie mały prezent” - uśmiechnęła się uroczo.
     "Prezent, o Świetlista?”
     "Tak, otwórz to” – wskazała dłonią średnich rozmiarów skrzynkę.
     W środku znalazł porządnie wykonaną procę oraz woreczek z pociskami. Nie były to przypadkowo zebrane kamienie, jakich zwykle używał jako młody chłopak, ale identyczne, odlane z ołowiu kulki. Zważył w dłoni ich ciężar. Takie pociski, odpowiednio wyrzucone, mógł być bardzo groźne, groźniejsze nawet niż obciążone metalem kule z wypalonej gliny, których używali na Południu profesjonalni myśliwi. Były też, rzecz jasna, dużo bardziej kosztowne, ale to najwidoczniej nie miało dla Królowej znaczenia. Nie zapomniała też o wojskowym, skórzanym pasie do którego można było przytroczyć sakwę z amunicją.
     "Jak widzisz, sierżant zainteresował się zabawką, którą podarowałeś Irias. Podobno rozbiła przy jej pomocy dzban z piwem, które akurat popijał” - roześmiała się. - "To jeden z pierwszych egzemplarzy, jakie polecił wykonać w koszarowych warsztatach. Ołowiane kulki to już mój pomysł. Są identycznej wagi i kształtu, powinny więc ułatwić celowanie. Zabrałam tę procę z myślą o tobie, a teraz jest okazja, abyś jej użył.”
     "Pani?”
     "Jutro wyruszam na polowanie, chyba nie zapomniałeś? Lubię polować i zabieram cię ze sobą. To, oczywiście, wielki zaszczyt nawet dla nomarchy, a co dopiero dla niewolnika” - dodała, chcąc może w zarodku stłumić ewentualne próby wymówienia się Nefera. - "Co prawda z oszczepem czy łukiem wiele nie zdziałasz, a nie chcę abyś wyszedł na kompletnego niezgułę. Podobno z procą radzisz sobie całkiem dobrze.”
     "Wielka Pani, ja...”
     "Wyruszamy jutro przed świtem. Nomarcha ma przysłać łodzie. To tylko polowanie na ptaki i antylopy” - ucięła dyskusję. - "Na drobną zwierzynę musiałeś przecież polować jako chłopak w Abydos, potem pewnie pochłonęły cię obowiązki w świątyni. Ostatnio nie ćwiczysz z Harfanem więc muszę znaleźć sposób aby go zastąpić.”
     "Jak rozkażesz, o Wielka” - odparł bez szczególnego entuzjazmu.
     "Tak właśnie rozkazuję. Teraz idź odpocząć. Chciałabym, abyś nie przyniósł wstydu Królowej!”
     Wypowiedziawszy ostatnią, niepokojącą uwagę, oddaliła się do sypialni.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 5661 słów i 33622 znaków.

7 komentarzy

 
  • AnonimS

    Nie tylko ja czytam wielokrotnie tą powieść. Np Gabi też :blee:

    5 maj 2021

  • AnonimS

    Nie tylko ja czytam wielokrotnie tą powieść. Np Gabi też :blee:

    5 maj 2021

  • nefer

    @AnonimS Racja, sama tak napisała. Mam nadzieje, ze opowiesc nie zawiodla oczekiwan. Sam tez niekiedy wracam... I widze rozne niedorobki stylistyczne do usuniecia. Ale to nadal wstepne rozdzialy, a pisalem ""Panią" przez kilka lat i licze, ze z czasem nastapila poprawa.

    5 maj 2021

  • gabi

    Trzeci raz czytam tą część i nie mogę doczekać się kolejnej.

    13 kwi 2015

  • Gucio322

    Kiedy wydasz książkę ? To co piszesz z całą pewnością zasługuje na publikacją książkową :)

    10 kwi 2015

  • Szarik

    Kolejna fantastyczna część. Podziwiam, zazdroszczę i czekam z niecierpliwością na kolejne.

    10 kwi 2015

  • nienasycona

    Któregoś dnia zabraknie mi słów zachwytu...Piszesz fantastycznie, zniewalasz słowem....

    9 kwi 2015

  • Ramol

    Trzymasz poziom Neferze! Opowiadanie jak zwykle wspaniałe.

    9 kwi 2015