Pani Dwóch Krajów cz. 13

XLV

     Władczyni ograniczyła do minimum rozmiary towarzyszącej Jej świty i nie życzyła sobie żadnych oficjalnych ceremonii podczas odbywanych odwiedzin. Rzecz jasna, nie udało się ich całkowicie uniknąć. Trwały jednak krótko, a Amaktaris w zarodku tłumiła próby wygłaszania górnolotnych przemówień czy składania wiernopoddańczych hołdów. Pierwszym celem, tak jak zapowiedziała, stał się Dom Życia przy świątyni Tota. Królowa spotkała się tam najpierw z grupką kilkunastu uzdrowicieli, których nomarcha zamierzał wysłać z pomocą synowi. Byli to prawie wszyscy, a przynajmniej wszyscy uważani za najlepszych, uzdrowiciele w mieście. Powitali Boginię z należnym szacunkiem, ale podczas dyskusji nad sposobami pomocy dla Horkana wielu z nich zupełnie nie zgadzało się z Jej zaleceniami. Z naciskiem domagała się, by zapewnili rannemu spokój, dbali o czystość i regularną zmianę opatrunków. Dla niektórych były to sposoby dobre dla wiejskich znachorek i mieli bardziej oryginalne pomysły. Zdaniem Nefera, przynajmniej połowa proponowanych kuracji musiałaby niechybnie doprowadzić do śmierci najzdrowszego nawet pacjenta. Był oczywiście dyletantem, okazało się jednak, że Królowa podziela jego obawy i stanowczo zabroniła wprowadzania tych metod w życie. Kilku najbardziej upartym entuzjastom po prostu zakazała zbliżania się do folwarku, na którym przebywał Horkan, pod groźbą natychmiastowej egzekucji. Odeszli niezadowoleni, a grupka uzdrowicieli zmniejszyła się w ten sposób do sześciu. Władczyni udzieliła im szczegółowych instrukcji, zabraniając wszelkich czynności, które mogłyby osłabić rannego.
     "I tak jest ich zbyt wielu” - powiedziała Neferowi, gdy uzdrowiciele w końcu wyruszyli, udając się na przystań, gdzie miały czekać przysłane przez nomarchę łodzie. Każdemu z Mistrzów towarzyszyła mniejsza lub większa świta pomocników i służących. - "Pozbyłam się przynajmniej największych durniów, ale i tych, którzy zostali, najchętniej trzymałabym z daleka od Horkana. Jeżeli zrobią coś głupiego, na przykład zaczną puszczać mu krew, to przysięgam, że zawisną głowami w dół na dziobie królewskiego okrętu!” - Nefer nie był pewien, czy przypadkiem nie wypowiedziała tej groźby całkiem poważnie. - "Na szczęście ten uzdrowiciel, który przybył wczoraj, wydaje się rozsądniejszy niż ci tutaj. Wydałam też stosowne rozkazy Torosowi. Ma wykonywać tylko jego polecenia i nie dopuścić do niczego, na co Mistrz Sentot – bo tak się nazywa – nie da zgody. Mam nadzieję, że to wystarczy.”
     Amaktaris chciała następnie odwiedzić chorych leczonych w Domu Życia. Szpital okazał się dużo skromniejszy i bez porównania gorzej wyposażony od tego w Pałacu. Nie dbano też szczególnie o czystość. Nie zdziwiło to bynajmniej Nefera, który dobrze pamiętał boje staczane przez Anę w Abydos. Jego żona również przywiązywała dużą wagę do zachowania czystości, czym irytowała starszych uzdrowicieli i świątynnych zwierzchników szpitala. Dlatego często skąpiono jej później środków, których potrzebowała, by rozwijać własne metody kuracji. Królowa przyglądała się bez entuzjazmu panującym w szpitalu porządkom, powstrzymała się jednak od komentarzy. Całą uwagę poświęciła teraz chorym. Oczywiście, nie zamierzała wykonywać tu osobiście pracy uzdrowicielki czy pielęgniarki, jak czyniła to w Pałacu, ale i tak Jej obecność podziałała korzystnie na pacjentów. Jak zwykle, zabroniła okazywania przejawów czci wobec własnej Osoby i jak zwykle, nie udało się ich całkowicie uniknąć. Porozmawiała z kilkoma pacjentami, wypytując o ich sprawy. Tu i tam obdarzyła kogoś uśmiechem i dobrym słowem. Doświadczając tej niepojętej dla nich życzliwości Bogini, chorzy okazywali Jej szczere, choć niezdarne uwielbienie. To z kolei sprawiało prawdziwą przyjemność samej Amaktaris Wspaniałej. W szczegóły stosowanych metod leczniczych nie próbowała się zagłębiać, co zapewne przyczyniło się do udanego przebiegu wizyty. Zapewne zresztą nie ukazano Bogini najcięższych, beznadziejnych przypadków. Opuściła Dom Życia w nastroju nieco lepszym niż ten, który miała po rozmowie z uzdrowicielami.
     Po szpitalu przyszła kolej na odwiedziny w kilku przyświątynnych szkołach, w których uczyli się przyszli kapłani i adepci sztuki pisarskiej. Nefer przypomniał sobie lata własnej nauki. Niewiele się od tej pory zmieniło. Uczniowie nadal zaczynali od wkuwania na pamięć nudnych raczej hymnów ku czci Bogów, aby potem ćwiczyć stawianie na papirusie znaków, które miały oddawać ich treść. Podekscytowani chłopcy, wyrwani z rutyny nużących lekcji, popisywali się swoimi osiągnięciami w zdobywaniu wiedzy, wzbudzając uznanie Władczyni. Jeszcze bardziej dumni byli ich nauczyciele. Być może zadowolenie tych drugich byłoby mniejsze, gdyby mogli usłyszeć niechętne uwagi Królowej na temat śladów po chłoście, widocznych na plecach uczniów. Trzcinowa rózga w ręku nauczyciela nadal pozostawała główną i często stosowaną pomocą dydaktyczną. Nefer też miał sporo podobnych śladów z czasów nauki... potem przybyły oczywiście inne, w tym całkiem świeże.
     "Wiem, że od zawsze w taki właśnie sposób zachęcano uczniów do nauki” - powiedziała Amaktaris gdy skończyli wizytę w pierwszej ze szkół. - "Nie jestem jednak przekonana, czy to rzeczywiście najlepsza metoda. Wobec Mnie nikt jej nie stosował, a nie uważam, abym uczyła się gorzej i wiedziała mniej niż inni, którzy zdobyli wykształcenie. Oczywiście, nie mogę równać się z tobą, kapłanie.”
     "Pani, nikt nie ośmieliłby się... Pamiętaj jednak, że jesteś wyjątkowa pod każdym względem, jesteś Boginią i wiesz wszystko. Zwykli ludzie, zwłaszcza młodzi chłopcy, potrzebują natomiast odpowiedniej zachęty. Bez tego nauczanie byłoby niemożliwe i kto przechowywałby wiedzę pochodzącą od Bogów? Wiedzę, dzięki której Egipt jest najwspanialszą i najbardziej cywilizowaną ze wszystkich znanych krain? Ja sam, skoro raczysz uważać, iż posiadam pewne przymioty rozumu, zdobyłem je w taki właśnie sposób i te rózgi wyszły mi tylko na dobre.”
     "Może nawet wtedy je polubiłeś.” - odparła z lekką kpiną. - "Ale uważam, że ty też jesteś na swój sposób wyjątkowy. I wiem, że jako nauczyciel używałeś rózgi nieczęsto. Bądź spokojny, nie mam zamiaru niczego zmieniać w sposobach przekazywania i przyswajania wiedzy. Nie chcę jednak, by te tradycyjne metody stosowano wobec Irias, pamiętaj o tym!”
     "Może to dlatego osiągnęła dotąd nikłe postępy? Rozumu jej nie brakuje, raczej chęci do nauki.”
     "Naprawdę myślisz, kapłanie, że taka chęć pojawiłaby się u niej dzięki używaniu rózgi? Zauważyłam przecież, że odkąd zacząłeś ją uczyć, chodziła na lekcje chętnie, podczas gdy wcześniej wykręcała się od nich pod różnymi pretekstami. I nie narzekała na nudę, jak poprzednio. Zaczęła się też ostatnio inaczej zachowywać, bardzo dojrzała. To z pewnością jej się przyda... Bardzo mi brakuje Irias, ale nie miałam innego wyjścia. Musiała pojechać...” - zakończyła dyskusję o metodach nauczania w mocno osobisty sposób.
     "Ja... Ja też bardzo ją polubiłem i cieszę się, że pozwoliłaś Irias wrócić za kilka miesięcy, o Wielka” - przypomniał o tym, chcąc skierować myśli Najjaśniejszej w przyjemniejszym kierunku.
     "Raczej wywalczyłam ten powrót jak zwycięstwo na polu bitwy. I wierz mi, dało to Królowej więcej radości niż taka wygrana. Tym niemniej, pewnie nie zdążyła jeszcze dotąd opuścić granic Kraju, na jej powrót musimy więc długo poczekać.”
     Bogini kończyła właśnie odwiedziny w drugiej ze szkół, gdy przybył posłaniec z pałacu nomarchy z wiadomością, iż Horkan odzyskał przytomność, chociaż nie czuje się podobno najlepiej. Królowa z trudem powstrzymała się przed wypytywaniem gońca o szczegóły, których i tak zapewne nie znał. Nie chciała już odwoływać wizyty w trzeciej i ostatniej ze szkół, co sprawiłoby z pewnością wielki zawód nauczycielom i uczniom. Nie powstrzymała się jednak przed przynaglaniem w drodze tragarzy niosących lektykę. Ponieważ zazwyczaj zachowywała w podobnych sytuacjach dumną wyniosłość, ten drobny szczegół zdradzał uczucia Boskiej Pani. Podczas ostatniej wizyty zdołała okazywać życzliwość i zainteresowanie, zakończyła ją jednak bardzo szybko i poleciła zanieść się na przystań, ponownie przynaglając tragarzy. Nie traciła czasu na zmianę szat, zresztą wybrała na ten dzień strój mniej oficjalny, i zabrała tylko koszyk z przyborami. Jedna z szybkich łodzi czekała już przy nabrzeżu, odbiła natychmiast, gdy tylko Królowa zajęła w niej miejsce. Towarzyszyli Jej Nefer i Amar. Wioślarze wyczuwali chyba nastrój Władczyni i pracowali z całych sił. Najjaśniejsza zdawała sobie zapewne sprawę z tego, że łódź płynie z największą możliwą do utrzymania przez dłuższy czas prędkością i zrezygnowała z poganiania załogi. Nie odpowiadało by to, oczywiście, Jej pozycji i godności, chociaż tym akurat zdawała się zupełnie nie przejmować.
     Pusta poprzedniego dnia przystań na folwarku była teraz zatłoczona i łódź Królowej z trudem znalazła miejsce wśród innych. Przez dłuższą chwilę nikt nie zauważył przybycia Monarchini, uwaga obecnych skupiała się bowiem na placu przed domem zarządcy, skąd dobiegały odgłosy wypowiadanych w gniewie słów. Najjaśniejsza ruszyła w tamtym kierunku, niemal odruchowo przybierając władczą i dumną pozę. Skinieniem ręki dała znak Amarowi.
     "Oto Jej Dostojność, Amaktaris Wspaniała, Pani Obydwu Krajów, Żywe Wcielenie Izydy, Królowa Czterech Stron Świata, Dawczyni Światła i Dobra, Oby Żyła i Władała Wiecznie. Oddajcie Jej hołd.!”
     Gwardzista potrafił wygłosić tę oficjalną formułkę równie dobitnie jak herold. W połączeniu z wyniosłą postawą Monarchini wywarła też oczekiwane wrażenie. Obecni na placu, zajęci bez reszty własnym sporem, dopiero teraz zauważyli przybycie Najdostojniejszej, tylko po to, by natychmiast upaść na kolana i pochylić się w ukłonach. Nomarcha Torkan i kilku towarzyszących mu żołnierzy oddali honory wojskowe. Kapłan nie wiedział, czy także ma uklęknąć, Amar powstrzymał go dyskretnym ruchem dłoni. Tworzyli teraz świtę Królowej i stali za Jej plecami. Uspokoiwszy zebranych samym faktem swego przybycia, Władczyni mogła przystąpić do zadawania pytań.
     "Generale, otrzymałam wiadomość o odzyskaniu przytomności przez Twojego syna i postanowiłam odwiedzić tak dzielnego żołnierza, który odniósł rany w Mojej obronie. Spodziewałam się jednak, iż otacza go troskliwa opieka i spokój, a tymczasem zastaję jakieś kłótnie. Co tu się dzieje?”
     "Najdostojniejsza Pani! Przybyłem na folwark niedawno, zaledwie kilka chwil przed Tobą. Uzdrowiciele, których wysłałem aby leczyli mojego syna, poinformowali mnie, że nie pozwolono im zająć się nim wedle ich najlepszej wiedzy. Zakazał tego zarządca, powołując się jakoby na Twoje rozkazy. Prosili mnie właśnie o interwencję.”
     "Istotnie, wydałam wczoraj pewne polecenia zarządcy. Torosie, co masz do powiedzenia? Możecie wstać, ty i Mistrz Sentot” - Zezwolenie nie objęło pozostałych uzdrowicieli, którzy nadal klęczeli z czołami wbitymi w ziemię.
     "Wielka Pani, rozkazałaś mi czuwać nad rannym i nie zezwalać na żadne zabiegi uzdrowicielskie, których nie zaakceptuje Mistrz Sentot. Ci tutaj przybyli przed południem i mieli mnóstwo pomysłów. Nie znam się na sztuce uzdrawiania ale... W każdym razie Mistrzowi także wydały się nieodpowiednie, poprosiłem więc, aby opuścili dom w którym przebywa żołnierz. Wywołało to ich niezadowolenie i postanowili czekać na przybycie dostojnego nomarchy, by mu się poskarżyć.”
     "Dlaczego uznałeś pomoc swych kolegów za zbędną lub szkodliwą, Mistrzu? To najlepsi uzdrowiciele w Nennesut, cieszący się doskonałą opinią.” - Nefer pamiętał słowa Bogini wypowiedziane na temat gromadki uzdrowicieli i nie dał się zwieść tą pochwałą.
     "Najszlachetniejsza Pani! Gdy wczoraj zechciałaś skonsultować z Twym niegodnym sługą sposoby leczenia rannego oficera, położyłaś szczególny nacisk na zapewnienie mu spokoju. Tak jak przewidywałaś, gorączka wzrosła. Zwalczam ją naparami z ziół i zimnymi okładami. Dzisiaj pacjent odzyskał przytomność, chociaż nadal gorączkuje. Moi wielce uczeni koledzy pragnęli zastosować bardziej zdecydowane metody: od nacinania oparzeliny na ranie, aż po zanurzenie rannego w wodzie kanału. Nie wspomnę już o okadzaniu czy zamiarze podawania wywarów sporządzonych z bardzo niezwykłych składników.”
     Mistrz uzdrowiciel nie próbował wskazywać konkretnych pomysłodawców tych kuracji, co wyszło im tylko na dobre, sądząc po nagłym zesztywnieniu pleców Królowej. Nefer nie widział Jej oczu, ale mógłby przysiąc, że ich spojrzenie nabrało twardości diamentu.
     "Zgodnie z Twymi poleceniami, o Wielka, zabroniłem im tego, a zarządca Toros okazał się bardzo pomocny.”- kontynuował Sentot.
     "Dziękuję, Mistrzu. I tobie także, zarządco. Dobrze wykonaliście Moje rozkazy.”
     Przez dłuższą chwilę obrzucała wzrokiem klęczących uzdrowicieli, którzy na swoje szczęście nie otrzymali dotąd pozwolenia uniesienia głów i dzięki temu nie mogli odczuć chłodu w oczach Władczyni.
     "Chodźmy zobaczyć, co z Horkanem. Czy zechcesz mi towarzyszyć, Generale?”
     Do wnętrza weszli nadto Nefer i Amar oraz Sentot i zarządca Toros. Zaproszenie nie obejmowało najwidoczniej pozostałych uzdrowicieli. Horkan nie wyglądał najlepiej. Blady, z błyszczącymi od gorączki oczami. Był jednak przytomny i na widok Bogini chciał unieść się z posłania. Powstrzymała go, kładąc dłoń na czole rannego.
     "Pani, ja...”
     "Nic nie mów, przybyłam zobaczyć jak się tobą zajmują.”
     Nefer zauważył, że skromnie uprzednio urządzone pomieszczenie zostało zagracone różnego rodzaju kosztownymi sprzętami. Były one raczej mało przydatne dla chorego, przeszkadzały za to tym, którzy się nim zajmowali. Najwidoczniej Torkan starał się na swój sposób pomóc synowi, najlepiej, jak potrafił. Królowa obrzuciła to wszystko krytycznym spojrzeniem.
     "Generale, wiem że chcesz dla syna tylko tego co najlepsze, ale te meble i zasłony nie przyspieszą jego powrotu do zdrowia. Jest żołnierzem i nie sądzę, by był przyzwyczajony do takich luksusów. Zechciej rozkazać, aby usunięto przynajmniej część z tych rzeczy, w tym pomieszczeniu trudno się poruszać. Jest jeszcze kwestia tamtych uzdrowicieli...
     "Pani, to najsławniejsi mistrzowie sztuki uzdrawiania w całym okręgu.”
     "Są pewnie sławni z powodu oryginalnych sposobów kuracji, a nie liczby wyleczonych pacjentów.”
     "Czy rzeczywiście nie dopuszczono ich do mego syna na Twój rozkaz?”
     "Tak Torkanie. Szczerze mówiąc, mieli szczęście, że Mistrz Sentot i zarządca tak dokładnie wykonali Moje polecenia. Gdyby rzeczywiście spróbowali tych swoich pomysłów, to nie ręczę za to, że dożyliby jutrzejszego dnia. Największe szczęście miał jednak sam Horkan. Bądź uprzejmy ich odprawić, generale, i niech już nigdy tu nie wracają.”
     "Jesteś pewna, o Wielka?” - spytał z wahaniem nomarcha. Widocznie troska o syna okazała się silniejsza niż obawa wzbudzenia gniewu Królowej poprzez kwestionowanie Jej rozkazów.
     "Tak, jestem pewna. W niczym nie pomogą Twemu synowi. Mogą mu natomiast bardzo zaszkodzić” - odpowiedziała łagodnie. - "Idź już, chcę zbadać Horkana. Torosie, dopilnuj proszę aby uzdrowiciele jak najszybciej opuścili folwark. Wy zostańcie” - zwróciła się do Amara i Nefera. - "Może trzeba będzie go przytrzymać.”
     To ostatnie okazało się jednak zbędne. Bogini z nieskończoną delikatnością odsłoniła ranę. Zdaniem Nefera wyglądała okropnie, ale Amaktaris i Sentot wydawali się zadowoleni po jej dokładnym obejrzeniu, a także obwąchaniu. Królowa osobiście nałożyła nowy opatrunek. Potem wdali się w fachową dyskusję na temat sposobów obniżenia gorączki. Zgadzali się przy tym, że powinny to być sposoby łagodne, oparte na ziołowych naparach. Nefer szybko zagubił się w zawiłościach sztuki uzdrawiania. Osłabiony i napojony jakimiś leczniczymi wywarami, Horkan zasnął.
     "Dziękuję za Twoją pomoc, Mistrzu. I za to, że nie dopuściłeś do niego tych wątpliwych cudotwórców. Mogę spokojnie zostawić rannego w Twoich rękach.”
     "Wielka Pani, to dla mnie zaszczyt.”
     "Nie obawiasz się niechęci swych kolegów uzdrowicieli? Z pewnością nie będą zadowoleni ze sposobu, w jaki ich potraktowaliśmy” - posłała mu czarujący uśmiech, wzmacniający wyrażoną słowami Bogini nić porozumienia i wspólnoty.
     "Nigdy nie żyliśmy w dobrej zgodzie, to dla mnie nic nowego, o Pani.”
     "Tymczasem będziesz opiekował się wyłącznie Horkanem, potem... Nie rozważałeś nigdy myśli o przeprowadzce do Stolicy? Znalazłabym tam zajęcie dla zdolnego uzdrowiciela.”
     "Pani, zaskoczyłaś mnie tą propozycją...”
     "Przemyśl ją w spokoju, Mistrzu. Nie musisz odpowiadać w tej chwili. Wrócę tu jeszcze, ale teraz muszę porozmawiać z zarządcą” - opuściła pokój, nakazując to samo Neferowi i Amarowi.
     "Dzięki wszystkim Bogom, zdążyliśmy na czas.” - Powiedziała cicho, gdy znaleźli się na zewnątrz. - "I na szczęście Mistrz Sentot oraz zarządca Toros ściśle wykonali Moje rozkazy. Gdyby nie to...”
     "To dlatego tak się spieszyłaś, Najjaśniejsza?”
     "Tak, kapłanie. I dlatego wolałam, aby Horkan został tutaj. W pałacu nomarchy wszyscy ci uzdrowiciele mieli by do niego swobodny dostęp, a Ja nie zdołałabym temu przeszkodzić. Im ważniejszy pacjent, tym więcej zbiega się podobnych szarlatanów. Powinieneś coś o tym wiedzieć, skoro twoja żona jest uzdrowicielką. Dlatego Ja sama polegam tylko na Mistrzu Serpie.”
     Milczała przez dłuższą chwilę.
     "Czy zabrałeś te dokumenty dotyczące Torosa?” - zmieniła temat.
     "Tak, o Najjaśniejsza. Przełożyłem je do woreczka, szkatułka była zbyt niewygodna” - dotknął dłonią umieszczonego za pazuchą pakunku, gratulując sobie w duchu, iż nie zapomniał o tym poleceniu wśród porannego rozgardiaszu.
     Władczyni skierowała się w stronę przystani, z której odpływały właśnie łodzie z mistrzami sztuki uzdrawiania oraz ich świtą. Z daleka było tam widać postać Torosa.
     "Daj mi te dokumenty, Neferze i sprowadź zarządcę. Poczekam na niego nad brzegiem kanału, w jakimś spokojniejszym miejscu” - skinęła na Amara, by Jej towarzyszył. Najwidoczniej wolała zabezpieczyć się na wypadek gwałtownej reakcji skonfrontowanego z zarzutami kradzieży Torosa.
     Nefer pospieszył na przystań.
     "Panie, Jej Wysokość, Oby Żyła i Władała Wiecznie, pragnie z Tobą porozmawiać na osobności.” - Ruchem dłoni wskazał stojącą w pewnej odległości Monarchinię.
     Obydwoje ruszyli w Jej kierunku. Zarządca upadł na kolana i pochylił głowę w formalnym akcie hołdu.
     "Wzywałaś mnie, Wielka Pani?
     "Wstań Torosie. Chcę ci podziękować za dokładne wypełnienie Moich rozkazów. Gdyby nie ty i Mistrz Sentot, ranny żołnierz mógłby nie przeżyć spotkania z tymi uzdrowicielami. Zasłużyłeś na Moją wdzięczność i nie zapomnę o tym.”
     "Pani, jestem Twym sługą i niewolnikiem.”
     "Jest jednak jeszcze jedna sprawa, którą muszę poruszyć” - kontynuowała. - "Czy potrafisz czytać, zarządco?”
     "Nie, o Wielka. Jestem prostym człowiekiem” - odpowiedział bez śladu zakłopotania.
     "W takim razie musisz uwierzyć Władczyni na słowo” - wydobyła zwój papirusu. - "Ten list dostarczono do Pałacu kilka tygodni temu. Nieznany autor oskarża cię o kradzież zboża i srebra z należnych Królowej dochodów folwarku. Podaje konkretne liczby, a wykazy danin potwierdzają, że dochody spadły, odkąd trzy lata temu objąłeś zarząd tego gospodarstwa. Co masz do powiedzenia na ten temat?”
     Toros pobladł, nie upadł jednak ponownie na kolana i nie zaczął gwałtownie zaprzeczać zarzutom, jak uczyniłaby na jego miejscu większość oskarżonych, niezależnie od tego, czy byliby winni czy też nie. Zdołał wytrzymać badawcze spojrzenie Monarchini.
     "Wielka Pani, to nieprawda” - odpowiedział po prostu.
     "Torosie, wiedz, że tym co dzisiaj uczyniłeś zasłużyłeś na łaskę w Moich oczach, nawet gdybyś był winny tych przestępstw. Życie i zdrowie Horkana są dla Królowej cenniejsze niż srebro i ziarno.”
     "To nieprawda, o Wielka” - powtórzył.
     "Jak więc wytłumaczysz spadek dochodów? Wylewy Rzeki są od kilku lat bardzo pomyślne.”
     "Pani, ten folwark położony jest na skraju pustyni i woda dociera tu kanałami. Nawet gdy Bogowie pobłogosławią Kraj obfitym wylewem Rzeki, tutaj musi go wspomóc praca rolników. Gdy trzy lata temu nomarcha wyznaczył mnie zarządcą, folwark był zapuszczony, budynki zrujnowane, a kanały zanieczyszczone. Doprowadzenie gospodarstwa do porządku musiało zabrać sporo czasu i wymagało kosztów.”
     Amaktaris rozejrzała się dookoła, chociaż panujący w gospodarstwie wzorowy porządek musiała dostrzec już wcześniej. Milczała dłuższą chwilę.
     "Wierzę, ci Torosie.”
     Jej słowa, równie proste jak te, które przedtem wypowiedział zarządca, oznaczały wydanie osądu, odrzucenie zarzutów i roztoczenie królewskiej opieki. Toros teraz dopiero pozwolił sobie na okazanie targających nim emocji. Ponownie upadł na kolana.
     "Pani, Obyś Żyła i Władała Wiecznie!”
     "Wstań, Mój sługo. Miałam okazję przekonać się, że potrafisz wiernie wykonywać rozkazy Królowej. Folwark znajduję w dobrym stanie, wierzę w twoją uczciwość. Jeżeli Bogowie pobłogosławią Kraj kolejnym obfitym wylewem, spodziewam się przy najbliższych żniwach wzrostu plonów i dochodów.”
     "Tak się stanie, o Wielka.”
     "Czy żywisz jakieś podejrzenia, kto mógł wysłać ten donos? Może masz wrogów albo rywali do twego stanowiska?”
     "Kimże jestem, o Pani, by mieć wrogów? A stanowisko zarządcy odległego folwarku nie przyciągnie wielu chętnych.”
     "A sąsiedzi? Nie masz przypadkiem zatargów z sąsiadami?”
     "Pani, nie chciałbym wysuwać bezpodstawnych podejrzeń.”
     "Tam, po drugiej stronie kanału, rozciągają się pola świątyni Chnuma. Jak układają się wasze stosunki?” - zapytała wprost.
     "Najjaśniejsza, może nie jesteśmy przyjaciółmi, ale to nie oznacza...”
     "Torosie, to nie Królewski Sąd tylko prywatna rozmowa. Mów otwarcie, dlaczego nie jesteście przyjaciółmi?
     "Wielka Pani, ostatnie wylewy Rzeki były obfite, ale nie zawsze tak jest. Podczas gorszych lat woda nie dociera do wszystkich pól. Gdy nasze kanały pozostawały zamulone, wówczas z darów Nilu bardziej korzystały pola Boga Chnuma, czy raczej jego kapłanów. To, że je oczyściłem, nie wywołało ich entuzjazmu.”
     "Rozumiem...” - Władczyni zamyśliła się. - "Zarządco, jutro odbywam w pałacu nomarchy Królewskie Sądy i poddani mogą przedkładać u stóp Tronu różne sprawy do rozstrzygnięcia. Chciałabym, abyś tam był na wypadek, gdyby ktoś zamierzał wykorzystać obecność Królowej do złożenia skargi przeciwko tobie. Masz jednak nie rzucać się w oczy. Odnajdziesz Nefera, Mojego osobistego niewolnika, a on przekaże wiadomość o twoim przybyciu.
     "Jak rozkażesz, o Wielka Pani.”
     "Jestem zadowolona z twojej służby. Na znak tego, wolno ci ucałować stopy Królowej.”
     "Pani, to wielki zaszczyt.”
     Zaskoczony ogromem łaski, która nieoczekiwanie go spotkała, Toros po raz trzeci już upadł na kolana i kolejno przywarł ustami do obydwu stóp Bogini. Nefer pomyślał przy tym, że jednak on sam w bardziej żarliwy sposób potrafił okazywać radość z podobnego wyróżnienia, gdy Monarchini raczyła go nim obdarzyć.
     "Chciałabym teraz wrócić do rannego i naradzić się z Mistrzem Sentotem. Jesteście wolni” - odprawiła wszystkich ruchem ręki.
     Narada z Mistrzem, czy raczej czuwanie przy rannym oficerze, przeciągnęły się aż do późnego popołudnia. Amaktaris spędziła większość tego czasu sama, przy posłaniu Horkana. Mistrz dał się bowiem skusić zaproponowanym przez Torosa poczęstunkiem, z którego z ochotą skorzystał też Nefer. Gdy Amaktaris odeszła wreszcie od rannego, również przyjęła zaproszenie i spożyła prosty posiłek w naturalny i łaskawy sposób. Oświadczyła, że Horkan obudził się, a zabiegi zmierzające do obniżenia gorączki przyniosły zauważalny skutek. Nomarcha wylewnie dziękował Jej za okazaną pomoc. To również przyjęła łaskawie, zalecając jednak, by ranny bezwzględnie pozostał jeszcze przez jakiś czas na folwarku.
     Wracali do Nennesut w zapadających ciemnościach. Twarz Bogini kryła się w mroku, rozświetlał ją jednak wewnętrzny blask. Najwidoczniej wizytę w gospodarstwie Torosa uznała za bardziej niż zadowalającą.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4330 słów i 25692 znaków.

11 komentarze

 
  • Ramol

    @Marek32 - Nasza słowiańska historia zapewne jest ciekawa, na kanwie OKRUCHÓW wiadomości, które dotrwały do naszych czasów pisarze tworzyli swe książki/dzieła... Nie sądzę, aby tak wiele (o ile już palono w ogóle) ksiąg spłonęło podczas walki z dawnymi (pogańskimi) wierzeniami: nikt nie umiał pisać ani czytać - nie było zatem ksiąg. Była tradycja przekazywana ustnie, były też pieśni (później zapisane i to głównie skandynawskie) więc jakieś strzępy wiadomości do nas dotrwały. Uzupełniając te ślady danymi z wykopalisk wiemy całkiem sporo o życiu naszych przodków... Ludzie interesujący się historią znają np.: Biskupin, Krzemionki Opatowskie, "Starą baśń" Kraszewskiego, "Sagę o jarlu Broniszu" Grabskiego, na pewno też zainteresowali się Łużyczanami i ich historią... A Twa niewypowiedziana sugestia, że całe zło pochodzi od chrystianizacji państwa Mieszka I nie jest prawdą. To była decyzja polityczna, trudna, ale konieczna wprowadzająca Polskę do Europy i oddalająca kolejne wojny religijne.

    1 maj 2015

  • merlin

    @Ramol Odbierała pretekst naszym zachodnim sąsiadom, o wojnach religijnych sensu stricte wtedy jeszcze nikt nie myślał.

    11 lip 2015

  • Ramol

    @merlin - wiem, że nie bywam ścisły w swych wypowiedziach (szczególnie gdy trza coś niecoś wytłumaczyć), ale tekst dłuższy niż na pół monitora i nie traktujący wprost o kopulacji nie będzie z założenia czytany.     :chatownik:

    12 lip 2015

  • Marek32

    Czytając te wszystkie starożytne historie o Rzymskich , Greckich i innych (nie naszych) imperiach mam wrażenie ,że z uporem maniaka ktoś przez całe wieki usiłuje zatrzeć naszą słowiańską historię. Można powiedzieć ,że ten kto aktualnie rządzi ma władzę i wpływ na to co jest przekazywane przyszłym pokoleniom jako tzw. przekazy historyczne , tak się działo przez wieki i tak się dzieje teraz :D
    Ile musiało zostać spalonych ksiąg i przez wiele dziesiątków lat wykorzeniano z polaków tzw. wierzenia pogańskie począwszy od chwili przyjęcia przez Polskę chrztu w 966 roku tego już nikt nie napisze :D
    Historia polski jak też innych ludów słowiańskich na obecnych ziemiach ,które zamieszkujemy ma znacznie dłuższą i ciekawszą historię niż się to wszystkim wydaje ... tyle ,że zamiast uczyć naszej historii wolimy aby wkładano nam do głów obcą historię jakiegoś Rzymu albo Grecji :D  Jest coś takiego jak zakazana historia o której nie wolno mówić ... słowiańska historia  :sad:

    1 maj 2015

  • merlin

    @Marek32 O jakiej historii piszesz?, chyba,że masz na myśli baśnie  o plemionach zamieszkujących tereny od Łaby na wschód.To śa tylko hipotezy. Co nowe wykopalisko to inna. :question:

    11 lip 2015

  • Szarik

    Warto było czekać, jak zwykle wciągające, jak zwykle rewelacyjne.

    30 kwi 2015

  • gabi

    Funkykoval1972 ucz się cierpliwości to wiele daje. Czekanie może być denerwujące ale potem jak już minie ten tydzień pozostaje sama rozkosz. Nasz Mistrz wie to doskonale.

    30 kwi 2015

  • Funkykoval1972

    A ja w przeciwieństwie do gabi jestem w czekaniu coraz gorszy. Nigdy żadnej lektury nie czytałem tak jak tej. Wprowadzić ją do szkół jako pozycję obowiązkowo - maturalną :-)

    29 kwi 2015

  • ramzes XX

    Okropność - znowu cały tydzień czekania.( a może tym razem uda się trochę szybciej - proszę!!!!!)

    29 kwi 2015

  • nefer

    Bloni, dzięki za zwrócenie uwagi na ten szczegół. To istotnie niedopatrzenie, które już usunąłem (kilka przecinków też dodałem  :blackeye: ). Dziękuję za opinie i życzę miłej lektury wszystkim zainteresowanym.

    29 kwi 2015

  • gabi

    I znów warto było czekać.  I znowu będę cierpliwie czekać. Jestem w tym coraz lepsza. Padam do Twych stóp o najwspanialszy.

    29 kwi 2015

  • Bloni

    Czy przypadkiem Mistrz Serpa nie został w pałacu? Odnoszę się do zdania  „Chciałabym teraz wrócić do rannego i naradzić się z Mistrzem Serpą." Czy przypadkiem nie chodzi tutaj o spotkanie z Mistrzem Sentotem?

    29 kwi 2015

  • Ramol

    @Neferze: nie dość często, nie wystarczająco długie... nic, tylko narzekać! Gratuluję kolejnego rozdziału! Tworzona przez Ciebie powieść jest wspaniała!

    29 kwi 2015

  • nienasycona

    Urzekłeś mnie...ponownie. I niczego nie zmienił brak kilku przecinków, o których już Ci wspomniałam:)Znowu nisko się kłaniam, a jak tak dalej pójdzie. to się rozpłaszczę na podłodze na wieki wieków...

    29 kwi 2015