Pani Dwóch Krajów cz. 36

LXVIII
     Do Memfis przybyli po kolejnych dwóch dniach spiesznej jazdy. Podczas ich pobytu na pustyni Rzeka zaczęła opadać i woda odsłaniała kolejne, rozległa pola pokryte żyznym mułem. Tu i tam rolnicy brali się już do siewów. Na wschodnim brzegu Nilu zgromadziły się liczne oddziały rydwanów oraz pieszych łuczników i oszczepników, w przystaniach czekały łodzie i barki wyładowane zapasami. Jakimś sposobem wieści o powrocie Królowej rozeszły się wśród wojska i żołnierze witali Ją radośnie, domagając się natychmiastowego poprowadzenia na wroga. To samo powtórzyło się podczas przeprawy przez Rzekę, wśród załóg stojących na kotwicy okrętów.
     „Żołnierze chcą się bić za Ciebie, o Wielka.” - Zauważył Nefer, gdy zbliżali się do pałacowej przystani. - „To dobry znak.”
     „Nie wiedzą jeszcze o Hapiru... Przysięgam, że ci barbarzyńcy nie spalą ani jednej chaty w Kraju nad Rzeką, a Książę zapłaci za wszystko!” - Rzuciła Amaktaris z prawdziwą pasją.
     Na Świetlistą czekały liczne obowiązki, narady i przeglądy zebranych wojsk. Nefera nie zapraszano do udziału w tych czynnościach, co zresztą doskonale rozumiał. Nie znał się na sprawach wojny, i jego obecność byłaby zdecydowanie nie na miejscu. Lekcji z Irias tymczasem nie wznowił, zakładając, ze wkrótce i tak zostałyby przerwane w związku z wymarszem. On sam był zdecydowany zrobić wszystko, aby wyruszyć z armią. Przecież ciężko i uczciwie ćwiczył pod okiem Harfana. Miał też nadzieję na wstawiennictwo wojownika, gdyby przypadkiem Monarchini była innego zdania. Okazało się, że mógł liczyć także na innego sojusznika.
     Jeszcze pierwszego dnia późnym popołudniem natknął się przypadkiem na sierżanta Tereusa, gdy ten wracał z pospiesznie odbytej narady. Skłonił się lekko na jego widok i dyskretnie usunął z drogi. Stary wojak przywołał go jednak gestem dłoni.
     „Neferze, wiem już od Harfana, co stało się w kopalni... A przecież ostrzegałem, prosiłem... Ona jest jak ogień, jak podmuch wiatru... Zawsze robi to, co chce... Gdyby nie ty... Czułem od początku, że nie jesteś pierwszym lepszym sługą, jakich wielu, i tego się bałem... Przez chwilę podejrzewałem cię o złe zamiary i zdradę, byłem gotowy zabić. W tym się myliłem...
     „Panie. Wszyscy służymy Najjaśniejszej, tak, jak potrafimy najlepiej.”
     „Ale niektórzy robią to w sposób szczególny... Możesz liczyć na przyjaźń moją i wszystkich, którzy kochają naszą Panią. I nie myśl, że to koniec. Dołożę wszelkich starań, abyś wyruszył na wyprawę i był blisko Najwspanialszej. Masz na nią dobry wpływ i chyba przynosisz wszystkim szczęście.”
     „Nie wszystkim, Panie. Amar...”
     „Tak, szkoda go. Bardzo szkoda. Ale zginał jak wojownik. Można mu pozazdrościć... A teraz wybacz, mam obowiązki.”
     Korzystając z braku dyspozycji oraz tego, że Irias pospieszyła ponownie objąć dowództwo nad swymi „żołnierzami” i z dumą prezentowała się podwładnym na grzbiecie Bestii, spędził wieczór z Ahmesem. Kucharz był nieco rozczarowany tym, iż Boska Pani nie wyraziła ochoty skorzystania z wyszukanych potraw, które przygotował z okazji Jej powrotu i zadowoliła się skromnymi przekąskami, podanymi podczas narady.
     „Wyobraź sobie, że poleciła odesłać wszystko dla pacjentów szpitala! A były tam prawdziwe cuda sztuki kulinarnej! Miałem wreszcie okazję rozwinąć moje talenty... Ale wszystkiego tam nie dałem, o nie! Próbki najlepszych dań zostawiłem na nasze spotkanie. Jeżeli Ona weźmie mi to za złe, to przysięgam, że porzucę służbę i niech potem zjada podeszwy żołnierskich sandałów!”
     „Mniej więcej to właśnie jadaliśmy podczas wyprawy na Synaj” - Roześmiał się Nefer, kosztując znakomitego piwa i spoglądając z pewnym przerażeniem na bardzo obfite „próbki” dzieł Ahmesa.
     „Dokładnie tego się spodziewałem! Zaraz sprawimy, że zapomnisz o tamtych pomyjach!”
     „Mam nadzieję, że pomyślałeś też o czymś dla Księżniczki? I lepiej zaopatrz się w duże ilości rzepy dla jej ulubieńca!”
     „Ha! Za kogo mnie bierzesz? Irias zdążyła już spustoszyć moją kuchnię. Rzepa to nie problem, ale okazało się, że Bestii bardzo przypadły do smaku te egzotyczne owoce z północy, którymi nadziewam najlepsze ciastka. Sprowadziłem ich całkiem sporo, ale w tym tempie nie starczą na długo.”
     „Na pewno sobie poradzisz! Możesz wystawić straże w kuchni i spiżarni, w ten sposób dostarczysz Księżniczce dodatkowej zabawy.”
     „Nie doceniasz mnie, przyjacielu. Kosz najlepszych jabłek trzymam w moim osobistym schowku i będę jej dawał po jednym. A teraz koniecznie opowiadaj o wszystkim. Krążą niesamowite plotki o twoich wyczynach!”
     Ostatecznie obydwaj byli radzi, że Najjaśniejsza nie wyznaczyła im żadnych konkretnych obowiązków, zasiedzieli się bowiem do późna, a Nefer raz już odebrał reprymendę z podobnego powodu.
     Wezwanie otrzymał następnego popołudnia. Najdostojniejsza wybrała tę najgorętszą porę wędrówki słonecznej tarczy Ra aby odwiedzić szpital. Nie było to zresztą wcale takie niemądre, sadzawka i zacieniony dziedziniec dawały bowiem przyjemny chłód. Nefer zdziwił się tylko, że znalazła na to czas. Świetlista Pani nie występowała wprawdzie tym razem w roli uzdrowicielki czy pielęgniarki. Chciała jedynie odwiedzić chorych, podnieść ich na duchu swoją obecnością, przywitać się z mistrzami uzdrowicielami. Sentot dotarł już do Stolicy i zadomowił się w szpitalu. Mistrz Serpa z zadowoleniem przekazał mu część obowiązków. Królowa wysłuchała podziękowań uzdrowiciela z prowincji dotyczących warunków podróży oraz przydzielonej mu kwatery, po czym szybko przeszła do wypytywania o ciekawsze przypadki. Z zainteresowaniem przysłuchiwała się następnie fachowej dyskusji Mistrzów, której Nefer nie był w stanie śledzić. Po dłuższej chwili przeszła do właściwego zapewne celu wizyty
     „Mistrzu, co z chłopcem ze świątyni Anubisa?”
     „Pani! Z prawdziwą radością mogę powiedzieć, że udało się go uratować i uzdrowić! Trochę tylko kuleje, ale jego stan jest dobry. Mam nadzieję, że czeka go długie życie.” - Wezwał jedną z pielęgniarek i polecił przywołać malca. Okazało się, że bawił się w chowanego z kilkoma kolegami i zajęło to nieco czasu.
     „Ani, przywitaj się z naszą Panią. To Ona daje nam to wszystko, co tutaj mamy.”
     „Zostawmy, to Mistrzu.”
     Najjaśniejsza pochyliła się i wydobyła z fałd szaty ciastko. Nefer rozpoznał jedno z wyszukanych dzieł Ahmesa. Najwidoczniej Boska Pani nie pogardziła w całości jego staraniami.
     „Nazywasz się Ani, tak? Masz ochotę na ciastko? Jest bardzo smaczne.”
     „Eee, tak.” - Chłopiec rozejrzał się ukradkiem i pochwycił łup.
     „Ani, podziękuj naszej dobrej Pani.” - Upomniała go łagodnie opiekunka.
     „Aaa, tak , dziękuję. Ale może miałabyś jeszcze kilka dla moich przyjaciół?”
     „Coś znajdę.” - Królowa okazała się przewidująca i wyjęła kilka następnych ciastek. Malec wyciągnął ręce. - „Pewnie chciałbyś jak najszybciej podzielić się z nimi?”
     „O tak, dziękuję ci!”
     Nie czekając na pozwolenie, ruszył biegiem w stronę ukrywających się za kolumnami towarzyszy zabawy. Najjaśniejsza odprowadziła go wzrokiem.
     „Jest bardzo żywy, mam nadzieję, że wybaczysz mu brak manier, o Pani. Nie podziękował jak należy, tylko wyprosił następne ciastka.” - Odezwał się Mistrz Serpa.
     „To Ja powinnam Ci podziękować, Mistrzu. Dokonałeś prawdziwego cudu... Nazywacie go Ani?”
     „Tak. To ja nadałem mu to imię. Na pamiątkę tego znaku z głową Anubisa. Poza nami tutaj nikt jednak nie wie, dlaczego.”
     „I niech tak zostanie... Czy on cokolwiek pamięta?”
     „Nie, o Pani. Tego się zresztą spodziewałem. Nie chciałbym też, aby go wypytywano. To mogłoby przynieść wielkie szkody.”
     „Jestem tego samego zdania. Czas chyba, aby trafił do sierocińca. Potem niech uczy się w szkole...”
     „Jeśli pozwolisz, Pani, zatrzymałbym go tutaj. To prawdziwy spryciarz, jak mogłaś się przekonać. Interesuje się tym, co tu robimy i stara się pomagać... Może zostanie uzdrowicielem... Ja sam zająłbym się jego nauką.”
     „Znakomity pomysł, Mistrzu!” - Ucieszyła się Najjaśniejsza. - „Byłaby to prawdziwa szkoda, gdyby przepadły Twoja wiedza i doświadczenie. Potrzebujesz ucznia.”
     „Miałem już bardzo utalentowaną uczennicę... Co prawda, porzuciła zawód uzdrowicielki dla innych zajęć, ale nikt nie dorówna Jej zdolnościami...”
     „Najwyższy więc czas, abyś zaczął kogoś takiego szukać!” - Roześmiała się. - „Wizyta u was daje prawdziwe wytchnienie po tym wszystkim, czym muszę zajmować się gdzie indziej...”
     „Pani, wybacz, że przypominam o takich sprawach, ale miałbym prośbę.” - Odezwał się Mistrz Sentot.
     „Słucham, Mistrzu.”
     „Dałaś Twemu niegodnemu słudze możliwość pracy w najlepszym szpitalu w Kraju. Ofiarowałaś mu znakomite warunki... Chciałbym odwdzięczyć się w miarę moich skromnych możliwości. Pozwól, abym wyruszył z wojskiem, na pewno przyda się tam nawet tak marny uzdrowiciel, jak ja.”
     „Nie nazwałabym cię marnym uzdrowicielem, Mistrzu Sentocie... Nie obawiasz się? A jeżeli przegram tę bitwę?”
     „Wtedy i tak nie miałbym po co żyć i pracować, o Wielka!”
     „Zawsze znajdą się tacy, którzy będą potrzebowali zdolnego uzdrowiciela. Na polu bitwy nawet bardziej niż gdzie indziej... Wiedz jednak, że Mój Kuzyn, jeżeli zwycięży, nie przyjmie tego dobrze.”
     „On nie może zwyciężyć, o Najdostojniejsza. I ja chcę w tym pomóc, na ile potrafię.”
     „Dobrze, Mistrzu. Wyruszamy pojutrze, o świcie. Przygotuj, co potrzebujesz... I dziękuję ci.”
     Sentot skłonił się.
     „Macie z pewnością mnóstwo obowiązków, Ja zresztą również. Nie będę Wam już dzisiaj przeszkadzać. Dziękuję za Wasze starania.”
     Skinęła na Nefera i opuścili szpitalny dziedziniec. Spodziewał się powrotu do oficjalnej części pałacu i podobnej, uprzejmej odprawy. Zamiast tego Najjaśniejsza skierowała się w stronę ogrodów.
     „Ani... To prawdziwy cud... Naprawdę, ucieszyłam się, że udało się go uratować i jest zdrowy...” - Nagle spoważniała, a Jej oczy stały się zimne. - „Neferze, nie zaprosiłam cię do odwiedzenia szpitala przypadkiem. Byłeś obecny przy początku tej sprawy, widziałeś, jak wyglądał chłopiec, gdy go znaleziono... Chcę, abyś był też świadkiem jej końca. Złożyłam przysięgę na wszystkich Bogów Egiptu, że ten potwór, który torturuje dzieci zginie, kimkolwiek by nie był... Chcę, abyś zobaczył, jak Królowa dotrzymuje przysięgi... Jeżeli Ozyrys i Izyda będą nam przychylni, stanie się to dzisiaj... Ty sam bardzo przyczyniłeś się do odkrycia prawdy i zasługujesz na to, aby wiedzieć... Obiecaj tylko, że nie będziesz prosił o łaskę dla mordercy, nie udzielę jej.”
     „Pani?”
     „Mistrz Apres wykorzystał z powodzeniem informacje, które zdobyłeś. Przygotował pułapkę, którą dzisiaj zamkniemy. Będziesz przy tym obecny.”
     „Kto to jest, o Wielka?”
     „Zobaczysz... Cierpliwości... Ja sama czekam na tę chwilę od długiego czasu. Opóźniłam nawet o jeden dzień wymarsz wojsk, aby osobiście wymierzyć karę.”
     „Ale dlaczego teraz? Czy to rozsądne?”
     „Nie, to nie jest rozsądne. Ale chcę przy tym być i nie mów mi, że to niebezpieczne czy coś w tym rodzaju. A nadto... Jeżeli mimo wszystko przegramy tę wojnę to... On nie może ujść... Wtedy mógłby mordować zupełnie otwarcie.”
     „Nie przegramy! Któż to jednak jest, o Pani?
     „Zobaczysz. Miałeś okazję go poznać... Bądź gotowy o zachodzie słońca. Udamy się do miasta.”
     „Ty także zamierzasz iść, o Najjaśniesza? Sądziłem, że tylko odprawisz sąd i wymierzysz karę, tak jak zapowiedziałaś?”
     „Chcę być przy tym, gdy zostanie pojmany na gorącym uczynku. I tak mogę go ukarać tylko potajemnie. To ktoś bardzo ustosunkowany, a to, co robi, w świetle prawa nie jest nawet przestępstwem. Przecież on tylko kupuje małe dzieci, a ze swoimi niewolnikami może przecież zrobić, co zechce.”
     „W takim razie...”
     „Neferze. Jestem Panią Górnego i Dolnego Kraju, Żywym Obrazem Izydy na Ziemi, Królową Królów... Ja także mogę zrobić to, co chcę. Mam taką władzę i środki... A chcę jego śmierci i tego dopilnuję. Wezmę cię ze sobą, pod warunkiem jednak, że nie będziesz już prosił dla nikogo o łaskę!”
     „Obiecuję, o Pani. Czy to jednak nie jest niebezpieczne, że idziesz także Ty sama?”
     „Pójdą też Harfan i Mistrz Apres z kilkoma najlepszymi ludźmi. Sierżant będzie czekał w pogotowiu w koszarach, gdyby coś poszło nie tak.”
     „I on się na to zgodził? Nigdy bym nie uwierzył...”
     „Szczerze mówiąc, Ja też nie mogłam w to uwierzyć... Sam rozumiesz, że nie nadaje się do takich akcji, ale oczekiwałam ostrej kłótni. On czasami zupełnie zapomina, kim jestem, i nie okazuje należytego szacunku... Wiesz, kiedy się zgodził? Kiedy usłyszał, że zabieram cię ze sobą. Powiedział, że przynosisz szczęście...”
     „Oczywiście, żadnemu z nich nie zdradziłaś, że nosisz w łonie dziecko?”
     „Wtedy nie pozwolili by nie tylko na tę wyprawę, ale przede wszystkim nie mogłabym wyruszyć z armią. W tym na pewno byliby zgodni, i nawet twoja przynosząca szczęście obecność nic by tu nie pomogła. A Ja chcę i muszę iść z wojskiem. Sam widziałeś, że żołnierze tego oczekują, a w tej wojnie ich przywiązanie do Królowej będzie szczególnie ważne.
     „To prawda, ale jednak...”
     „Nie zmienię zdania w tej sprawie, ty także Mnie do tego nie przekonasz, więc nawet nie próbuj, Neferze. Zamierzam odnieść szybkie zwycięstwo i obiecuję, że nie będę bez potrzeby ryzykować.”
     „To samo obiecałaś sierżantowi przed wyprawą do Tamadah...”
     „Zaczynasz robić się natrętny i nudny, niewolniku. Skończ z tymi wymówkami, bo jeszcze zrezygnuję z zabrania cię z armią, a przecież masz przynieść Królowej szczęście na wojnie!”
     „Pozwolisz mi, Pani, wyruszyć razem z wojskiem?”
     „A oczekiwałeś czegoś innego? Zabieram też Irias.”
     „Ale przecież... Nie możesz jej narażać, o Wielka. Mimo wszystko, to jeszcze dziecko!”
     „Gdyby teraz cię usłyszała, przyjaźń Księżniczki dla twojej osoby mogłaby doznać uszczerbku. Ale obiecuję, że jej o tym nie powiem.” - Uśmiechnęła się w typowy dla siebie sposób. - „Czy wyobrażasz sobie, że mogłabym nie zabrać Irias? Po pierwsze, nasza młoda Królowa nigdy by mi tego nie wybaczyła, po drugie, nie chcę zostawiać jej tutaj z Koriną, a po trzecie... Sądzę, że będzie bezpieczniejsza ze Mną i z armią, niż sama w Stolicy, w obecnej sytuacji...”
     „Obawiasz się czegoś, o Pani?”
     „Moje uczucia wobec niej nie są tajemnicą. Ktoś mógłby próbować to wykorzystać... Lepiej niech jedzie z nami.”
     „Mam nadzieję, że przynajmniej nie zamierzasz pozwolić jej brać udziału w walce?”
     „Oczywiście, że nie. Królewski miecz Amazonek będzie musiał jeszcze poczekać, nim ponownie zasmakuje krwi. Tymczasem wyślę Tereusa, aby trochę ćwiczył z Irias. Ma sporo obowiązków, ale powinien znaleźć chwilę czasu. Też bardzo ją lubi. Liczę przy tym, że nie będziesz miał nic przeciwko temu, jako jej nauczyciel? Bo to, że Korina okaże ogromne niezadowolenie, jest więcej niż pewne.”
     „Obawiam się tylko, czy zdołasz upilnować Księżniczkę, o Świetlista, gdy już znajdzie się w pobliżu pola bitwy. Zwłaszcza teraz, gdy ma konia.”
     „To będzie głównie twoje zadanie, niewolniku.” - Uśmiechnęła się rozbrajająco. - „W końcu musisz się do czegoś przydać. Samo przynoszenie szczęścia to za mało.”
     „Będzie to wymagało więcej szczęścia niż wygranie kilku bitew, dobrze o tym wiesz, o Wielka!”
     „Królowa wierzy w twoje talenty, Neferze! Ale dość już o tym. Robi się późno, a mam jeszcze obowiązki, zanim wyjdziemy do miasta. Oczekuję cię po zachodzie słońca w Moich apartamentach.”

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2714 słów i 16357 znaków.

6 komentarzy

 
  • nienasycona

    I cóż mam  rzec? Chyba li tylko, że jesteś tu diamentem:)

    10 gru 2015

  • gabi

    Neferze rozpieszczasz nas. Nie wiem kto jest winien i może dlatego czuję straszny nie dosyt poczekam grzecznie to się  przekonam. W końcu idą święta i grzeczne "dzieci" dostają  więcej i lepiej od tego pana w czerwonym kubraczku

    5 gru 2015

  • nefer

    @gabi Wiele razy okazałaś już współczucie oraz wielkie serce tak Neferowi, jak i innym postaciom, zasłużyłaś więc nie na worek ale na cały hipermarket prezntów. Postaram się dorzucić jeden czy dwa rozdziały przed świętami.  :)  Potem wyjeżdżam i wracam dopiero po Nowym Roku.

    7 gru 2015

  • gabi

    @nefer dziękuję  za miłe słowa i życzę  miłego wyjazdu. Oraz dziękuję  za  obiecane rozdziały

    10 gru 2015

  • Funkykoval1972

    Rozpocząć i zakończyć tydzień z ulubioną lekturą i czego więcej chcieć :-) Oby Neferze tak dalej terminy trzymać.
    A co do tekstu to umiesz budować napięcie. I sam niestety nie wiem kto jest winien.
    Oby wszyscy bogowie Egiptu mieli Cię w opiece :-)

    5 gru 2015

  • nefer

    @Funkykoval1972 Ta opieka na pewno się przyda, bo Nefera czekają wkrótce nowe kłopoty.  :smh:

    7 gru 2015

  • chaaandelier

    W końcu udało mi się nadrobić zaległości! Cudownie znów było powrócić do naszych bohaterów. Jestem bardzo ciekawa co dalej dla nich szykujesz. :)

    5 gru 2015

  • nefer

    @chaaandelier Rzecz jasna, nie mogę tego zdradzić, bo upadnie duża część zabawy. Niektóre wątki nadal nie są zresztą zamknięte i czekam aż bohaterowie sami podpowiedzą, co zamiezrają uczynić. Pozdrawiam.

    7 gru 2015

  • Szarik

    Odcinek aż kipi od napięcia, rewelacja. Zaczynam stepować nerwowo w oczekiwaniu na ciąg dalszy.

    5 gru 2015

  • nefer

    @Szarik Mam nadzieję, że czeka Cię szkoła tańca, bo w planach kilka dramatycznych scen.  :blackeye:

    7 gru 2015

  • Szarik

    @nefer czyli jest szansa, nawet dla takiego tanecznego beztalencia jak ja ;)

    7 gru 2015

  • Ramol

    Kolejny "rozpędzający" rozdział... Przypomnienie bohaterów, nawiązanie do wątków będących "w zawieszeniu", eskalacja napięcia poprzez przerwanie/zakończenie rozdziału jeszcze przed wybuchem (jak winno być) akcji... W "normalnej" książce, w takiej chwili, co sprytniejszy czytelnik liczy (szacuje) ilość stron do końca. Niewiele stron wróży bliski koniec, co nie bywa dobrym znakiem... Czemu Autor nie zamieszcza choć przybliżonych informacji o ilości stron lub rozdziałów??? Gratulacje Neferze za kolejny wspaniały rozdział!

    5 gru 2015

  • nefer

    @Ramol Jeszcze spory plik stron pozostał do końca. Planuję około 100 rozdziałów, ile z tego wyjdzie, zobaczymy.

    7 gru 2015