Pani Dwóch Krajów cz. 39

LXXI
     Po wyjściu z lochu, w którym umarł Temes, Najjaśniejsza wyraziła chęć udania się do zbrojowni w celu wybrania oraz sprawdzenia ekwipunku. To, że zabrała ze sobą Harfana, który ponownie towarzyszył im w podziemiach, było zupełnie naturalne, dziwić mogło natomiast, że zatrzymała przy sobie również Nefera. Na miejscu zastali sierżanta, także zajętego przeglądem broni. Tereus przywołał zbrojmistrza, Nefer rozpoznał w nim jednorękiego weterana wykupionego niegdyś przez Królową na targu niewolników, po czym zajęli się w czwórkę ożywioną dyskusją na temat zalet różnego rodzaju oręża oraz tego, jakie jego rodzaje powinna wybrać Królowa. Zapewne najchętniej trzymaliby Ją z daleka od każdej, najmniejszej nawet potyczki, rozumieli jednak, że w takiej wojnie Boska Pani powinna osobiście poprowadzić żołnierzy. Kaleki weteran sprawiał początkowo wrażenie onieśmielonego, gdy jednak zagłębiono się w fachowe szczegóły odzyskał wigor i śmiało włączył się do rozmowy. Ostatecznie wybrano dwa pancerze, jeden lżejszy, skórzany, drugi cięższy, z licznymi elementami z brązu. Obydwa osłaniały tors i plecy, a uzupełniały je sięgające kolan spódniczki. Doszedł do tego solidny miecz, sztylet oraz kilka oszczepów. Władczyni nie chciała początkowo wybrać hełmu.
     "Jest niewygodny i ogranicza widok” - argumentowała.
     Pozostali nie chcieli jednak w ogóle słyszeć o tym, by bez tej osłony wyruszyła do bitwy. Nawet zbrojmistrz ośmielił się w zapale dyskusji skarcić "Księżniczkę” - bo nadal nazywał tak swoją Panią – gdy wysunęła z podobny pomysł. Ostatecznie ustąpiła i zdecydowała się na prosty wzór z osłoną na kark. Obecni zgodzili się, że bardziej ozdobne egzemplarze, podkreślające Jej pozycję, są w istocie zbędne gdyż i tak żaden żołnierz nie pomyli z nikim Królowej, a mogą okazać się mniej praktyczne i przyciągnąć uwagę wrogów. Nefer nie wtrącał się do dyskusji. Okazało się jednak, że nie wezwano go tutaj bez potrzeby. Na polecenie Amaktaris i dla niego znaleziono lekki, skórzany pancerz. Następnie Monarchini osobiście wybrała krótki sztylet oraz jeden z Jej własnych, zapasowych oszczepów.
     "Neferze, nadal jesteś niewolnikiem, chociaż wszyscy zdają się już o tym zapominać, a najprędzej ty sam. Jako niewolnikowi nie wolno ci jednak posiadać broni bez zgody twego Pana. Dlatego Ja, Władczyni Górnego i Dolnego Kraju, Twoja Pani, daję ci teraz w obecności moich żołnierzy ten oszczep i ten sztylet – które noszą Moje osobiste znaki - abyś używał ich w obronie Egiptu i jego Królowej. Okaż się godny tego oręża i służby, do której cię przyjęto.”
     "Nie jestem zbyt wprawnym wojownikiem, o Pani, ale będę walczył z całych sił. Może jednak, oprócz oszczepu, pozwolisz mi zabrać procę?”
     "Oczywiście.”
     "Tylko nie daj się zabić, Neferze.” - Dorzucił Harfan. - "Nadal marny z ciebie oszczepnik, a pamiętaj, że złożyłem przed Bogami przysięgę, że to ja sam cię zabiję. Rzecz jasna, gdy wreszcie staniesz się godnym przeciwnikiem.”
     Ten żart poprawił ogólny nastrój na tyle, że Nefer zdołał wreszcie odpędzić upiorny obraz pustych oczodołów Temesa.
     Najjaśniejsza oświadczyła, że obiecała pomóc w wyborze ekwipunku także Irias, a ponieważ młodej Królowej mogą towarzyszyć Jej wojowniczki, obecność mężczyzn byłaby tylko komplikacją. Zezwala więc na to, aby oddalili się i zajęli swoimi sprawami. Nefer przyznał w duchu rację swojej Pani, nie miał bowiem ochoty na kolejne starcie z Koriną. Pożegnalny wieczór spędził tradycyjnie w towarzystwie Ahmesa.
     Podobnie jak poprzednim razem, przeprawili się przez Rzekę przed świtem. Teraz nie czynili jednak tego ukradkiem i, pomimo wczesnej pory, wielu mieszkańców Stolicy oczekiwało na obydwu brzegach, aby ujrzeć wymarsz wojska. Stosowne ceremonie w świątyniach odbyto już wczoraj, złożono też ofiary w intencji zwycięstwa. Wszystko przebiegało więc teraz szybko i sprawnie, bez zbędnej straty czasu. Tu i tam gapie podnosili okrzyki na cześć Władczyni, czynili to jednak niepewnie. Panowała atmosfera powagi i skrywanego lęku, tym bardziej, że rozeszły się już wieści o hordzie Hapiru. Tylko dzieci z ożywieniem przyglądały się żołnierzom, a zwłaszcza bojowym rydwanom. Generałowie Królowej zdołali zebrać około piętnastu tysięcy wojowników i ponad pięćset rydwanów. Na tę broń liczono przede wszystkim, zwłaszcza, że Książę miał niewiele wozów bojowych. Nic dziwnego, hodowla i tresura koni, wyszkolenie wojowników, odpowiednie wyekwipowanie – wszystko to okazywało się długotrwałe i kosztowne. Nie sposób było w krótkim czasie wystawić tego rodzaju wojsk. Szybkie, zwrotne i śmiertelnie niebezpieczne, rydwany powinny porazić niekarną hordę barbarzyńców, choćby nie wiadomo jak liczną. To właśnie tych najeźdźców Królowa zamierzała rozgromić przede wszystkim.
     "Przybyli tu, by mordować i grabić Moich poddanych. Nie może im to ujść bezkarnie.” - Nefer posłyszał przypadkiem Jej słowa skierowane do Tereusa, maszerującego na czele Gwardii, chociaż nominalnym dowódcą tej jednostki był jakiś arystokratyczny oficer wysokiej rangi. - "Ludzie Księcia to w większości prości żołnierze, zagubieni i oszukani, często siłą wcieleni do armii Mojego Kuzyna. Im mogę okazać łaskę, barbarzyńcom nie.”
     Początkowo posuwali się wzdłuż wysuniętej najdalej na wschód odnogi delty Nilu, śladem poprzedniego wypadu, tyle, że znacznie wolniej. Nie mieli natomiast problemów z zaopatrzeniem, Rzeką płynęły bowiem statki i łodzie z zapasami oraz ekwipunkiem. Dzięki temu Królowa miała do dyspozycji obszerny namiot – znacznie bardziej luksusowy niż ten spalony w Tamadah na stosie pogrzebowym Amara - i wszystkie niezbędne wygody. Zabrała nawet kilkoro służby, w tym dwie znane Neferowi służki, które zajmowały się między innymi przygotowywaniem wieczornych kąpieli. To akurat kapłana nie zdziwiło, tym bardziej, że Królowa często zapraszała wówczas do towarzystwa Irias. On sam nie miał już zbyt licznych okazji aby przebywać w Jej otoczeniu, było to jednak zrozumiałe w trakcie pochodu tak dużej armii. Nie wzywano go też, rzecz jasna, na narady i odprawy. Roiło się tam zresztą od dumnych generałów i arystokratów, z którymi nie miał ochoty nawiązywać bliższej styczności, a o bieżącej sytuacji i tak informował go Harfan. Podobnie jak poprzednio, oficer zaszczycił go propozycją zajęcia miejsca w jego własnym rydwanie. Co jakiś czas pojawiała się też Irias, wzbudzająca zdumienie i uznanie żołnierzy opanowaniem sztuki jazdy na grzbiecie Bestii. Ponieważ zachowywała się radośnie i przyjaźnie, inaczej niż aroganckie i wyniosłe Amazonki, szybko stała się ulubienicą całej armii. Uparła się, aby nadal uczyć Nefera jazdy konnej i Harfan musiał dość często oddawać swego oszczepnika do dyspozycji małej Królowej.
     Początek wyprawy wydawał się więc udany, Nefer nie potrafił jednak pozbyć się złych przeczuć i ponurych myśli. Pomimo wszelkich wysiłków, wracały do niego słowa Temesa, przepowiadające im wszystkim śmierć w ciemnościach. Same słowa potrafiłby jeszcze zignorować, prześladowały go jednak nakładające się na siebie obrazy pełnych nienawiści oczu kapłana, a potem pustych otworów w jego czaszce. Może rzeczywiście był zbyt słaby, aby oglądać takie widoki? Wreszcie nie wytrzymał i zdecydował się opowiedzieć o swoich niepokojach Harfanowi.
     "Panie, byłeś tam. Sam słyszałeś, jak przepowiadał Najwspanialszej śmierć w ciemnościach... Może to tylko bredzenie szaleńca, ale... Proszę, każ wystawiać nocą silniejsze straże wokół Jej namiotu. Uprzedź sierżanta, lepiej sto razy okazać zbędną ostrożność niż raz czegoś nie dopilnować. Tereus z pewnością przyzna temu rację. A Ona... nie musi o niczym wiedzieć.”
     "Już dawno to zrobiłem, Neferze. Czuwamy nad wszystkim.”
     Słowa te powinny uspokoić kapłana, tak się jednak nie stało. Skoro nawet Harfan także odczuwał niepokój, Nefer utwierdził się w przekonaniu, iż w słowach umierającego zbrodniarza musiało kryć się coś więcej, niż tylko szaleństwo i nienawiść. Puste oczodoły Temesa spoglądały na niego odtąd jeszcze częściej...
     Przynajmniej Korinę i jej wojowniczki spotykał bardzo rzadko. Jak powiedziała Irias, wyruszały często na zwiady, patrolując okolicę. Księżniczka też miała ochotę uczestniczyć w tych wypadach i boczyła się trochę na Opiekunkę Stadniny oraz na samą Najjaśniejszą, które stanowczo jej tego zabroniły. W tej sprawie u Nefera też nie znalazła zrozumienia. Poprawiała sobie nastrój coraz szybszymi galopadami, przy czym nie zwracała uwagi na obawy siedzącego często za jej plecami kapłana. Z kolei on sam wstydził się zbyt mocno protestować i tak, chcąc nie chcąc, z konieczności uczył się dziwnej sztuki dosiadania konia.
     To jednak nie Korina i jej Amazonki przyniosły wiadomości o przeciwniku. Dostarczył je Horkan, który pojawił się piątego dnia marszu na czele swojego szwadronu rydwanów. Relację z wieczornej narady w namiocie Królowej zdał Neferowi niezawodny Harfan.
     "Książę ruszył się z Awaris, ale nie idzie naprzeciw nam. Skierował się na południe, na pustynię, w stronę północnego krańca wschodniego morza. Zabrał większość sił, które zgromadził. W tym samym kierunku skręciła też horda Hapiru.”
     "Dziwne, powinni jak najszybciej podążać ku zamieszkałym ziemiom nad Rzeką. Tam mogliby palić i grabić.”
     "Może to właśnie dlatego Książę posłał ich na południe, okrężną drogą. Najbliższe ziemie Kraju to przecież okręg Awaris, jego władztwo. Pewnie chce je oszczędzić.”
     "Nie wydaje mi się, aby los poddanych miał dla niego większe znaczenie. Chce zdobyć Tron Obydwu Krajów, wtedy okręg Awaris będzie tylko jednym z wielu. Jeżeli ceną zwycięstwa miałoby być jego spustoszenie, to z pewnością zapłaciłby ją bez wahania.”
     "To dlaczego to zrobił? Na pustyni można lepiej wykorzystać rydwany, a mamy ich o wiele więcej niż on.”
     "Nie wiem, Harfanie. Po prostu nie wiem. I to mnie niepokoi, ale nie jestem przecież wojownikiem i nie znam się na prowadzeniu wojny. Może w takim razie teraz będziemy mogli bez trudu zająć jego stolicę?”
     "Właśnie udowodniłeś, że na prowadzeniu wojny rzeczywiście się nie znasz. Naszym celem nie jest zdobycie Awaris, ale rozbicie armii Księcia. Gdybyśmy kontynuowali marsz, mógłby nas wyminąć i ruszyć na Memfis. A tam znalazłby zapewne takich, którzy stanęliby po jego stronie. Tego nie możemy ryzykować. Na naradzie postanowiono, że i my pójdziemy ku północnej zatoce wąskiego morza. Zagrodzimy im drogę. Zostawimy tylko niewielkie siły nad Rzeką, aby blokowały Awaris i utrzymywały łączność z flotą.”
     "Czy to rozsądne iść za nimi na pustynię?”
     "Sam powiedziałeś, że tam możemy najlepiej wykorzystać rydwany. Zmieciemy ich, przekonasz się!”
     I tak, następnego dnia porzucili brzegi Rzeki i ruszyli przez pustkowia ku północnym krańcom wąskiego morza. O ile sobie przypominał, nie było tam żadnych większych osad. Trochę nadbrzeżnych, spalonych słońcem wzgórz i wysychające, słone w większości jeziora, którymi kończyła się zatoka. Zmuszeni byli zabrać znaczne zapasy wody i żywności, ale przecież Książę musiał czynić to samo, a miał jeszcze Hapiru, przebywających na pustyni już od dłuższego czasu. Nawet dla takich jak oni barbarzyńców było to spore wyzwanie. Ciekawe, co Książę im obiecał, by zrezygnowali z marszu na Awaris? Zapewne wydanie na łup jakiejś innej części Kraju.
     Królowa musiała rozstać się z wygodami luksusowej kwatery i osobistej służby. Wszystko to zostało nad Rzeką. O ile mógł się zorientować, ta decyzja przyszła Jej bez trudu. Tym bardziej, że w najbliższym otoczeniu Monarchini znalazł się teraz Horkan. Włączyła jego szwadron do osobistej straży, a samemu młodemu oficerowi powierzyła zaszczyt powożenia własnym rydwanem. Oczywiście, gdy zabrakło Amara, ktoś musiał przejąć tę funkcję, ale dlaczego wybrała akurat Horkana? Pomimo wszystkich, składanych samemu sobie obietnic, Nefer nie potrafił tak naprawdę polubić setnika i jego ponowne zbliżenie się do Najjaśniejszej nie wzbudziło entuzjazmu kapłana. Nawet przejażdżki z Irias, teraz już krótsze z powodu bliskości wrogów, nie potrafiły poprawić mu humoru.
     Po kolejnych trzech dniach dotarli w pobliże najdalej na północ wysuniętej zatoki wschodniego morza oraz stanowiących jej przedłużenie słonych rozlewisk. Zwiadowcy donieśli, iż wrogie armie obozują po drugiej stronie rozległego pasma niewysokich wzgórz, które wypiętrzały się na pustyni w pewnej odległości od morza. Podczas gdy rozbijano obóz, odbyła się kolejna narada, na którą Nefera tradycyjnie nie zaproszono. Gubił się w domysłach, czekając niecierpliwie na powrót Harfana. Czekał długo, ale wynagrodziły mu to słowa przyjaciela.
     "Ona wzywa cię do swego namiotu. Masz się stawić niezwłocznie. Jutro wygramy bitwę i ta wojna wreszcie się skończy.”
     Po raz pierwszy od wymarszu wojska miał oto mieć okazję do dłuższej rozmowy z Amaktaris Wspaniałą. Czego od niego oczekiwała? Bo przecież raczej nie rady w sprawie rozegrania bitwy. Może dodania sił i otuchy? Ale i to wydało mu się mało prawdopodobne. Wojna była przecież jednym z żywiołów Pani Obydwu Krajów i z pewnością nie lękała się walki. To raczej on sam ciągle miał jakieś złe przeczucia, wzmagane przez prześladujący go nadal widok martwego ciała Temesa. Przynajmniej bitwę mieli stoczyć za dnia, w pełnym blasku słońca.
     Obecna kwatera Najjaśniejszej prezentowała się skromnie, przypominając tę znaną Neferowi z wyprawy do Tamadah. Królowa pozostawała nadal w stroju wojskowym, lekkim, skórzanym pancerzu, który nosiła zapewne podczas odprawy. Towarzyszyła Jej Irias.
     "Wybacz, że nie miałam ostatnio dla ciebie czasu. Sprawy wojny są bardzo absorbujące.”
     Pomyślał, że znajdowała jednak zapewne czas dla Horkana, ale on był przecież oficerem i jego towarzystwo było bardziej stosowne dla Władczyni, gdy przebywała przy armii.
     "To zrozumiałe, o Pani. Jutro stoczymy decydującą bitwę.”
     "Tak. To dlatego cię wezwałam... Poprowadzę rydwany, ustawimy je nieco na tyłach i jeżeli sytuacja rozwinie się odpowiednio, objedziemy od południa te wzgórza przed nami. Zaskoczymy Hapiru i spadniemy na nich z boku. Reszta armii zatrzyma tymczasem wojska Księcia po północnej stronie wzgórz.”
     "Nie znam się na sprawach wojny, ale czy to nie jest ryzykowne? Oddalisz się, Pani, od swoich wojsk. A jeżeli Książę zaatakuje właśnie przez wzgórza? Albo jeśli jego rydwany objadą nasze drugie skrzydło?”
     "Przez wzgórza nie przejdą. Wysłałam tam już cztery pułki, dwa tysiące żołnierzy powinno wystarczyć do zatrzymania każdego ataku. Na miejscu zostanie też Harfan z pięcioma szwadronami rydwanów. Będą jeździć za liniami piechoty wzniecając jak najwięcej kurzu, tak, by z daleka wydawało się, że są to wszystkie nasze wozy. Tamci nie ośmielą się ruszyć, a nawet jeżeli, to Harfan powinien sobie poradzić. Książę ma niewiele rydwanów i na dodatek marne zaprzęgi. Na wszelki wypadek także sierżant będzie stał w odwodzie z Gwardią Królewską. Zresztą bez ryzyka podczas wojny się nie obejdzie.”
     "Jak już powiedziałem, nie znam się na prowadzeniu bitwy. Z pewnością wiesz, jak zwyciężać, o Wielka. Jakie masz dla mnie zadanie? Będę towarzyszył Harfanowi? Jeśli pozwolisz, chciałbym jednak ruszyć razem z Tobą, Najwspanialsza. Jako oszczepnik któregoś z rydwanów.”
     "Właśnie z tego powodu tu jesteś... Neferze, mam dla ciebie bardzo ważne zadanie... Ale o tym za chwilę. Teraz jednak jeszcze jedna sprawa.”
     Sięgnęła ku szyi i zdjęła zawieszony na rzemieniu oraz ukryty dotąd pod pancerzem medalion.
     "Irias, podejdź tu, proszę.”
     Gdy dziewczynka zbliżyła się, nałożyła jej ozdobę. Medalion był raczej skromny, wykonano go z miedzi, ale przedstawiał królewski znak Oka Izydy.
     "Słuchajcie oboje, bo to ważne... W bitwie wszystko może się zdarzyć. Gdybyśmy przegrali, gdybym zginęła...
     "Pani, nie mów takich rzeczy!” - Zaprotestowała Księżniczka.
     "Nie przerywaj, wojownik zawsze musi liczyć się z czymś takim... Irias, gdybym zginęła, za ten medalion dostaniesz złoto. Bardzo dużo złota. Jest złożone w Babilonie, w banku świątyni Marduka. Wydadzą je każdemu, kto przedstawi ten znak. Mają drugi, identyczny, dla porównania. Za to złoto możesz bezpiecznie i wygodnie żyć, ty sama, twoje dzieci i wnuki... Albo możesz wystawić armię i walczyć o swoje królestwo. Talia ci pomoże, jeżeli ja nie zdołam...”
     "Nie chcę twojego złota! Chcę, żebyś zwyciężyła! I pomogę ci w tym!”
     "Tak Irias, zwyciężymy. Ale pilnuj tego znaku. Dobrze go schowaj i nie oddawaj, ani nie mów o nim nikomu. Obiecaj, że tak zrobisz.”
     "Dobrze, obiecuję. Ale ty obiecaj, że nie zginiesz.”
     "Tak, obiecuję.”
     Amaktaris przytuliła dziewczynkę. Wypuszczona po dłuższej chwili z objęć i uspokojona, Irias zaczęła obracać w palcach zawieszony na szyi medalion.
     "Teraz ty, Neferze. Jak powiedziałam, mam dla ciebie zadanie...”
     "Pozwolisz mi wyruszyć na jednym z rydwanów Twojego oddziału? Harfan zrozumie.”
     "Neferze... Podczas bitwy zaopiekujesz się Irias.”
     "Pani?”
     "Korina i jej Amazonki ruszą ze Mną. Mogą się przydać podczas ataku, wzbudzić przerażenie... Wolę też mieć je na oku. Ale nie mogę przecież zabrać Irias.”
     "Co ty mówisz?” - Oburzyła się dziewczynka - "Jestem już duża! Jestem wojownikiem i bardzo dobrze jeżdżę na koniu! Dużo lepiej niż Korina i wszyscy inni!”
     "Irias, bądź chociaż raz posłuszna. Zostaniesz z Neferem w obozie, nie mogę martwić się jeszcze o twoje bezpieczeństwo.”
     "Ty ruszasz do bitwy, a mnie chcesz zostawić? Nie jestem dzieckiem! Chcę jechać z tobą. Potrafię walczyć i zobaczysz, że się przydam!”
     "Irias, proszę, nie utrudniaj...”
     "Nienawidzę cię! Słyszysz, nienawidzę cię! Możesz sobie jechać gdzie chcesz i nawet zginąć, jeśli chcesz...”  
     Dziewczynka zaniosła się szlochem, doprawdy niegodnym wojownika, po czym odrzuciła zasłonę namiotu i wybiegła w ciemność.
     "Może jej poszukam...” - Zaproponował niepewnie Nefer.
     "To i tak nic teraz nie da. Musi się trochę uspokoić.” - Westchnęła Amaktaris. - "Przecież nie mogę jej zabrać.” - Powtórzyła.
     "A ja, Wielka Pani? Sama dałaś mi oszczep, uczyniłaś Twoim wojownikiem. Uczciwie ćwiczyłem z Harfanem, też chcę walczyć.”
     "Teraz jeszcze ty... Zostaniesz w obozie i przypilnujesz Irias. Jeśli stanie się coś złego, zabierzesz ją z Egiptu i zawieziesz do Babilonu albo do Talii.”
     "Horkan będzie powoził Twoim rydwanem, a ja? Mam siedzieć w obozie? Chcę walczyć!”
     "Twoja chęć to jeszcze zbyt mało, niewolniku.” - Królowa straciła najwidoczniej cierpliwość. - "Horkan to znakomity żołnierz i oficer, a ty.... Wydaje ci się tylko, że jesteś wojownikiem. Dostałeś oszczep, bo nie chciałam, abyś zupełnie bezbronny plątał się po polu bitwy. Nie zamierzam jednak obciążać żadnej z załóg Moich rydwanów tak marnym oszczepnikiem. Chcesz walczyć, a czy pomyślałeś, że dla Harfana, czy kogokolwiek innego, byłbyś tylko zawadą i zagrożeniem, bo tak naprawdę walczyć nie potrafisz?”
     Upokorzony Nefer zamilknął.
     "Zaopiekuj się Irias... To dla mnie bardzo ważne... Proszę.”
     "Jestem Twoim niewolnikiem i uczynię, co rozkażesz, Najwspanialsza i Najpotężniejsza Pani. Stawię się jutro.” - Odparł chłodno. - "A teraz, zechciej, o Wielka, zezwolić Twemu słudze, aby się oddalił.”
     "Jak chcesz... Możesz odejść.”
     Skłonił się i ruszył ku wyjściu z namiotu. Tam jednak zderzył się niemal z Koriną, trzymającą w mocnym uścisku rękę Irias. Księżniczka opanowała się już na tyle, że nie płakała i nie wyrywała. Ze wszystkich sił próbowała udawać, że powraca do namiotu z własnej woli. Korina bezceremonialnie rozwiała te złudzenia.
     "Przybyłam, aby spytać o to, jaką rolę w bitwie przeznaczyłaś dla mnie i moich wojowniczek. I trafiłam prosto na naszą Królową, podobno nie chcesz pozwolić Jej walczyć.”
     "A uważasz, że powinnam?”
     "Amazonki bardzo wcześnie poznają smak prawdziwej bitwy. W naszym kraju...”
     "Ale to nie jest wasz kraj, a wasza Królowa przebywa aktualnie na Moim dworze. Zostanie w obozie z Neferem. Ty oraz pozostałe Amazonki staniecie konno przy Moim rydwanie, będziecie towarzyszyć w bitwie Pani Obydwu Krajów. Myślę, że to wystarczająco zaszczytne miejsce.”
     "Nasza Królowa nie może być oddawana pod opiekę jakiegoś niewolnika!”
     "Nie mam nikogo innego. Wszyscy są potrzebni na polu bitwy, ty sama i twoje wojowniczki także.”
     Korina w odpowiedzi lekko i niechętnie pochyliła głowę.
     "Irias, zostaniesz z Neferem. Obiecaj mi to. Nie chcę, by coś ci się stało. Przyrzekam, że po wszystkim zabiorę cię na wielkie polowanie.”
     "Na lwy?”
     "Tak, jeśli tak właśnie zechcesz.” - Amaktaris ledwo dostrzegalnie westchnęła.
     "I zabierzemy Nefera? Obiecałam, że pomogę mu zdobyć kolejny naszyjnik.”
     "Dobrze Księżniczko, wszystko, co będziesz chciała.”
     "Obiecuję. Tylko niech nic ci się nie stanie! Nie chcę twojego złota! Nie chcę żebyś zginęła! Chcę, żebyś zwyciężyła!”
     Wypowiadając te słowa Irias chwyciła medalion nadal wiszący na jej piersi i uczyniła ruch, jak gdyby chciała go zerwać. Władczyni w porę ją powstrzymała.
     "Zostaw to, Irias. Proszę cię.”
     Szybko ujęła miedziany krążek z wizerunkiem Oka Izydy i wsunęła go pod tunikę dziewczynki.
     Nefer dostrzegł badawcze spojrzenie, którym Korina obrzuciła obydwie Królowe. Odniósł nieodparte wrażenie, że dumnej Amazonce – zawsze tak krytycznej wobec zdobyczy cywilizacji – pewne jej osiągnięcia nie są jednak całkowicie obce. Czyżby należały do nich także sposoby przechowywania złota klientów przez babilońskie banki?
     "Skoro wszystko już ustalone, Opiekunko Stadniny, nie zatrzymuję Cię. Zechcesz zapewne poczynić przygotowania przed jutrzejszą bitwą. Ja z kolei zamierzam zaprosić Twoją Królową do spędzenia nocy w Mojej kwaterze. Mamy jeszcze pewne sprawy do omówienia.”
     Korinie nie pozostało nic innego, niż skłonić się ledwo dostrzegalnie i opuścić namiot.
     "A ty, niewolniku? Otrzymałeś już pozwolenie odejścia.”
     Chłodny ton głosu Amaktaris przypomniał mu, że sam także odczuwa urazę. Bez słowa podążył w ślady Amazonki.
     "Przynajmniej spędzi tę noc w towarzystwie Irias, zamiast szukać siły w ramionach Horkana.” - Pomyślał zawzięcie.
     Było to oczywiście przypuszczenie niesprawiedliwe, bo setnik z pewnością miał mnóstwo własnych obowiązków, ale uświadomił sobie ten fakt dopiero po dłuższym spacerze pod zimnym, pustynnym niebem.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4008 słów i 23767 znaków, zaktualizował 15 sty 2016.

6 komentarzy

 
  • nienasycona

    Kolejna genialnie przejmująca, chwytająca duszę część. Niechaj będą Ci dzięki, o Neferze...

    15 sty 2016

  • nefer

    @nienasycona Tutaj tylko figury przed właściwą partią rozstawiam.

    16 sty 2016

  • nienasycona

    @nefer, oj, nie doceniasz mocy mojej wyobraźni. Nu nu :P

    29 sty 2016

  • Funkykoval1972

    Mam nadzieję Neferze, że nie uśmiercisz nikogo z głównych (i pozytywnych) bohaterów. Jeden Amar wystarczy. Cześć jego pamięci

    15 sty 2016

  • nefer

    @Funkykoval1972 W bitwie wszystko może się zdarzyć, a nie będzie łatwo, bo wrogowie też mają w zanadrzu niespodzianki... Więcej nie mogę zdradzić.

    16 sty 2016

  • chaaandelier

    Czytając czuje jakbym sama brała udział w tym wszystkim. Gratulacje. ;)

    14 sty 2016

  • nefer

    @chaaandelier Zajmij więc miejsce w pierwszym rzędzie albo w loży.  :)

    16 sty 2016

  • violet

    Ile masz lat?  Czy Ty przypadkiem nie przybyłeś z tamtych czasów?!  
    p.s jeśli masz wehikuł czasu to ja bardzo chętnie, daj znać na priv. ;)

    14 sty 2016

  • nefer

    @violet Rozszyfrowałaś mnie. Masz rację, wpadam tu co tydzień, aby obejrzeć mecz ligi mistrzów i napić się piwa dolnej fermentacji. Acha, jeszcze co jakiś czas odwiedzam dentystę. Wehikuł czasu do dyspozycji, z jedną prośbą. Może zabierzemy się przy jego pomocy także do równoległego świata Twojej arystokratycznej rezydencji. Jako nowa szefowa firmy możesz chyba załatwić, żeby Martin udał się akurat wtedy na polowanie w dzielnicach, co tak lubi? Cóż, to wehikuł wyobraźni, ale nie ma za to żadnych ograniczeń.  ;)

    16 sty 2016

  • violet

    @nefer  To Robert, już wyjechał. Martin to tylko zarządca, zrobi wszystko co mu każemy. Chcesz chłopca na noc? ;)

    16 sty 2016

  • nefer

    @violet Bardzo to miłe ze strony Gospodyni. Jeśli mogę pomarudzić, to... może w kuchni, pralni albo w podobnym miejscu znalazłaby się jakas niewolnica? Chciaż Rasputin powiedział kiedyś "Wolę arystokratki, bo ładniej pachną", a on znał się na rzeczy.  ;)  Skorzystam więc z opinii eksperta, przy czym kwestia zapachu nie musi byc akurat wysuwana na pierwszy plan.  :rotfl:

    17 sty 2016

  • violet

    @nefer dla tak miłego gościa wszystko , mówisz i masz!

    17 sty 2016

  • nefer

    @violet To z miłą chęcią szykuję wehikuł. W zamian zapraszam do starożytnego pałacu. Co prawda teraz trwa wojna, ale za jakis czas Nefer powinien dorobić się własnego lokum.  :rotfl:

    17 sty 2016

  • violet

    @nefer Będzie mi bardzo miło i już nie mogę się doczekać ;)

    18 sty 2016

  • π×drzwi

    Tam...-jak mogło mi to umknąć..?, kilka wielbłądów i podbiję kosmos :)

    14 sty 2016

  • nefer

    @π×drzwi Prawda, spłoszyłyby konie  :devil:

    16 sty 2016

  • Ramol

    Prowadzisz Neferze tak drobiazgowe informowanie nas, czytelników, o stanie przygotowań do bitwy, dodając domysły kapłana zasugerowane przez straconego dzieciobójcę, dochodzę do wniosku, że mówiąc tak wiele starasz się ukryć rzeczywistość... Winienem rzec za starym greckim filozofem:"Wiem, że nic nie wiem..."

    14 sty 2016

  • nefer

    @Ramol Na pewno czegos się spodziewasz, znam Cię.  :devil:

    16 sty 2016