Pani Dwóch Krajów cz. 40

LXXII
     Nie spał dobrze tej nocy. Niepokój przed nadchodzącą bitwą nie pozwalał mu zasnąć, chociaż nie miał brać udziału w walce, a tylko przyglądać się jej z daleka. Nadal odczuwał z tego powodu złość i upokorzenie, bolały zwłaszcza pogardliwe słowa Królowej, nisko oceniające jego umiejętności wojownika. Odesłała go do obozu, aby pilnował dziesięcioletnej dziewczynki... A przecież nie obijał się podczas ćwiczeń. Oczywiście, w Jej armii było wielu lepszych od niego oszczepników, czy jednak naprawdę byłby najgorszym z nich wszystkich? A może celowo tak to rozegrała, aby oszczędzić mu niebezpieczeństw? Jeżeli rzeczywiście, to czuł się upokorzony w dwójnasób. Przecież Ona sama miała dowodzić atakiem rydwanów, w dodatku w towarzystwie Horkana...
     Co gorsza, niepokoił się o wynik bitwy. Wszyscy byli pewni zwycięstwa, wojska Królowej miały wyraźną przewagę. Jeżeli nawet nie liczebną, bo wielkości hordy Hapiru nie sposób było dokładnie ocenić, to na pewno w wyszkoleniu i zdyscyplinowaniu oddziałów. Do tego siła uderzenia wozów bojowych, które poprowadzi Najjaśniejsza... Powtarzał to sobie wielokrotnie, nie mogąc zasnąć na swoim skromnym posłaniu, ale nadal odczuwał niepokój. Coś tu nie pasowało, czegoś nie rozumiał. Dlaczego Książę skierował się na pustynię? Dlaczego zdecydował się przyjąć bitwę na terenie dogodnym dla działań rydwanów? Nikt specjalnie się nad tym nie zastanawiał, wszyscy przyjmowali to jako sprzyjającą, pomyślną okoliczność, wynik głupoty Księcia. Może i sam Nektanebo był obmierzłym głupcem, ale przecież musiał mieć jakichś obytych w boju doradców i oficerów. Zdecydowanie, Nefer byłby spokojniejszy, gdyby mógł zrozumieć motywy działań przeciwnika. Nie ośmielił się wcześniej przedstawić swoich wątpliwości, rozmowa z Najwspanialszą potoczyła się w nieodpowiednim kierunku, a zresztą rozkazy zostały już wydane. Pocieszał się myślą, że wszyscy tu mają doświadczenie i wiedzą, co robią, a on sam nie zna się na sprawach wojny. Wreszcie udało mu się zasnąć.
     Obudziła go bardzo wcześnie krzątanina w obozie. Przywdział swój lekki pancerz oraz uzbroił się w ofiarowane przez Królową sztylet i oszczep. Zabrał też procę. Na koniec napił się przydziałowej wody i był gotowy. Ze zdenerwowania i tak nie mógłby przełknąć skromnego, wojskowego śniadania. W sąsiedztwie namiotu Władczyni panował ożywiony ruch. Przynoszono meldunki o gotowości poszczególnych oddziałów, dowódcy odbierali ostatnie rozkazy. Sama Bogini, także w bojowym rynsztunku, stanowiła ośrodek tego zamieszania i nie miała czasu dla osobistego niewolnika. Owszem, zauważyła jego obecność i gestem dłoni skierowała ku stojącej u wejścia do kwatery Irias, po czym wróciła do obowiązków. Dziewczynka przypatrywała się wszystkiemu szeroko otwartymi oczyma.
     "To twoja pierwsza bitwa, prawda Irias? Moja także, i mam nadzieję, że ostatnia.”
     "Chciałam walczyć, wiesz, że chciałam!”
     W głosie Księżniczki nadal czuć było ślad urazy, pomimo długiej zapewne rozmowy z Amaktaris i złożonych przez Królową obietnic.
     "Ja także, Irias. Ale otrzymaliśmy rozkazy i musimy je wykonać. Masz ten znak? Pilnuj go i nikomu nie pokazuj.”
     "Tak, mam. Ale Pani zwycięży, prawda? Powiedz, że zwycięży!”
     "Oczywiście!”
     Postarał się zawrzeć w tym słowie większą pewność, niż ją odczuwał. Tymczasem Monarchini zdecydowała się zająć miejsce w rydwanie i wyruszyć ku gromadzącym się w polu szwadronom. Zręcznie wspięła się na platformę wozu, przyzwała jednak jeszcze Irias oraz Nefera. Podeszli pospiesznie.
     "Irias, pamiętam, co ci obiecałam. Ty także dotrzymaj swoich obietnic i nie sprawiaj kłopotów Neferowi. Kocham cię. Nie obawiaj się, z pewnością zwyciężymy!”
     "Ja też cię kocham. Obiecuję, że nie zrobię nic bez zgody Nefera. Tylko wracaj szybko.”
     "Wrócę, na pewno wrócę. A ty, Neferze... Opiekuj się nią. Pamiętaj, co ci poleciłam... Naprawdę na nią uważaj. Nic nie może się jej stać... Uważaj też na siebie, niewolniku.”
     Słowa te powinny ułagodzić kapłana. Widok Horkana, dumnie powożącego rydwanem Władczyni, wspaniale prezentującego się w ciężkim rynsztunku bojowym, męskiego i przystojnego, znakomitego żołnierza i oficera, obudził w nim jednak wszystkie niepokoje oraz urazy, które obiecał sobie wygnać z duszy.
     "Życzę Ci zwycięstwa, Wielka Pani. A Tobie szczęścia w boju, wojowniku.”
     Te chłodne słowa były wszystkim, na co zdołał się zdobyć. Spojrzała na niego z pewnym zdziwieniem, może spodziewała się cieplejszego pożegnania. Nic już nie mówiąc, skinęła na Horkana, który ponaglił konie. Po chwili królewski rydwan dołączył do pozostałych na równinie u stóp wzgórz. Całość oddziału przesuwała się z wolna na południe. Szeregi pieszych wojowników ustawiały się po północnej stronie wzniesień. Po dłuższej chwili zaczęły dobiegać z tamtej strony gromkie dźwięki bębnów i rogów, przekazujące zapewne jakieś rozkazy. Z głośnym okrzykiem żołnierze postąpili naprzód, głuche odgłosy uderzających o siebie tarcz i oszczepów dowodziły, iż na tym odcinku bitwa już się rozpoczęła. Nacierające kolumny podniosły jednak tumany pyłu, uniemożliwiające śledzenie przebiegu walki. Dodatkowy kurz wznieciła grupa rydwanów Horkana, pędzących tam i z powrotem za liniami piechoty. Nefer przypomniał sobie, że taki ułożono plan. Właściwie widać było tylko stojący przed obozem oddział Gwardii, trzymany w odwodzie. Potężna grupa rydwanów pod dowództwem Władczyni nadal przesuwała się bardzo powoli na południe. A więc Najjaśniejsza nie zdecydowała się jeszcze na rozpoczęcie manewru, który miał zadecydować o losach bitwy. Nadal czekała na właściwy moment. Kapłan wspomniał partię indyjskiej gry, którą kiedyś, dawno temu, rozegrał z Amaktaris. Wtedy również używała przede wszystkim najsilniejszej figury, właśnie królowej. I źle to się skończyło... Irias przerwała wówczas rozgrywkę, tutaj takiej możliwości nie będzie. Bitwa zostanie stoczona aż do końca, do zwycięstwa lub klęski.
     Podczas gdy zajmowały go takie myśli, Księżniczka zaczęła się niecierpliwić.
     "Neferze, stąd nic nie widać! Tylko kurz i kurz. Ja chcę zobaczyć, jak Pani zwycięża! Nie zabrała mnie ze sobą, ale chcę przynajmniej wszystko widzieć!”
     "Nic nie poradzimy na to, że żołnierze i rydwany wzniecają tumany kurzu.”
     "A właśnie, że możemy coś zrobić! Możemy pojechać na tamte wzgórza. Stamtąd na pewno będzie lepszy widok!”
     "Irias, mamy zostać w obozie. Pani tak powiedziała, a ty obiecałaś, że Jej posłuchasz.”
     "Wcale nie! Obiecałam tylko, że nie zrobię niczego, na co ty się nie zgodzisz. Zgódź się, proszę!”
     "To niemożliwe. Mamy swoje rozkazy. Jeżeli Królowa się dowie...”
     "Ale Jej tu nie ma, a wszyscy są zajęci. Ja nic nie powiem. Tym razem obiecuję naprawdę! Weźmiemy Bestię i szybko wrócimy. Proszę, proszę Neferze!”
     "Irias, ale...”
     "Jesteś moim przyjacielem czy nie? Ja też podsłuchiwałam dla ciebie Panią, pamiętasz? Nakrzyczała wtedy na mnie, ale zrobiłam to, gdy poprosiłeś! Teraz ja cię o coś proszę. Zgódź się!”
     Zrobiło mu się głupio. Istotnie, dziewczynka wiele razy mu pomogła, ocaliła skórę, a może i życie. Poza tym sam był niespokojny i żarliwie pragnął poznać przebieg bitwy. Władczyni rozkazała mu przecież uratować Irias, gdyby coś poszło źle... A wtedy najlepiej byłoby dowiedzieć się o sytuacji jak najszybciej, zamiast czekać w obozie na możliwą falę uciekinierów lub, co gorsza, wrogów. Wtedy może być już za późno na ucieczkę. Na wzgórzach miały zresztą stać cztery pułki wierne Amaktaris, nic nie powinno im więc grozić...
     "Dobrze. Przygotuj konia, ale pojedziemy tylko na chwilę.”
     "Och, dziękuję, dziękuję! Bestia jest gotowa, Pani kazała nawet objuczyć ją workami z wodą i zapasami, ale powinna unieść nas oboje, jest bardzo silna.”
     A więc Królowa starała się zabezpieczyć Irias na wypadek konieczności ucieczki przez pustynię. Bardzo rozsądnie, liczył jednak, że ta przezorność okaże się zbędna. Skoro raz już postanowił złamać rozkazy Najjaśniejszej, nie chciał tracić czasu. Dziewczynka także pragnęła wyruszyć jak najszybciej i pospiesznie przyprowadziła konia. Pomógł jej wskoczyć na grzbiet wierzchowca, sam skorzystał z jakiejś skrzyni i po chwili galopowali już w stronę wzgórz. Nikt nie zwracał na nich uwagi. Pasmo wzniesień zaczynało się łagodnymi pagórkami, dopiero potem wypiętrzały się one i stawały bardziej strome. Piaszczyste stoki utrudniały wspinaczkę i uniemożliwiały pokonanie tej przeszkody koniom czy też, tym bardziej, rydwanom. Tu i tam pomiędzy poszczególnymi wzniesieniami wiły się jednak kręte, węższe lub szersze przesmyki o twardszym podłożu, spotykające się w kotlinach o nieregularnych kształtach. Nefer stanowczo zabronił Irias zapuszczania się w ten labirynt. Musieli więc zeskoczyć z konia i kontynuować wspinaczkę pieszo. Księżniczce to nie przeszkadzało, chciała przecież tylko wejść na któryś z grzbietów, jak najszybciej i jak najwyżej. Bestię musieli zostawić u stóp wzniesienia, a nie było tam niczego, aby ją uwiązać.
     "Nic nie szkodzi.” - Zapewniła Irias. - "Ona tu na nas poczeka. Jest bardzo mądra!”
     Nefer nie miał takiej pewności, musiał jednak uwierzyć na słowo, podczas gdy dziewczynka szeptała coś do ucha klaczy. Gdy znajdowali się w połowie stoku zauważył, że uderzeniowa kolumna Królowej nabiera rozpędu. Rydwany zwiększały prędkość i przesuwały się szybko na południe, ku dość odległemu krańcowi pasma wzgórz. Wzniecały jeszcze większe tumany kurzu niż walcząca na równinie piechota oraz wozy Horkana razem wzięte, ale zapewne nikt już się tym nie przejmował. Władczyni ruszała, aby zadać decydujący cios. Losy bitwy wkrótce się rozstrzygną, a oni, przy odrobinie szczęścia, ujrzą to ze szczytu wzniesienia. Pomodlił się pospiesznie do Izydy o powodzenie tego ataku. Pomyślał nadto, że Świetlista Bogini mogłaby też użyczyć nieco szczęścia swemu zbłąkanemu kapłanowi, aby razem z Irias zdążył powrócić do obozu przed Królową Amaktaris.
     "Szybciej, szybciej, Neferze. Muszę wszystko zobaczyć!” - Poganiała Irias.
     Gdy tylko stanęli na grzbiecie wyniosłości, natychmiast poczuł niepokój. Po lewej stronie linie walczącej piechoty nadal ścierały się ze sobą. Miał nawet wrażenie, że oddziały Królowej posuwają się nieco do przodu. Wszystko i tak nadal zasnuwały zresztą tumany kurzu. Nie to jednak wzbudziło jego obawy. Gdzieś tutaj powinny stać wojska Amaktaris, cztery pułki i dwa tysiące żołnierzy, których posłała na wzgórza jeszcze poprzedniego wieczora. Tymczasem nie było nikogo, grzbiety wzniesień pozostawały puste, pozbawione obrony. Co mogło się stać? Czy Królowa zmieniła rozkazy? Było to możliwe, ale zdawała się przywiązywać dużą wagę do utrzymania tej pozycji, która stanowiła przecież oś manewru rydwanów. Sama to powiedziała, gdy wyraził zaniepokojenie Jej planem ataku. Czy ktoś źle zrozumiał wydane dyspozycje, czy też wydarzyło się coś jeszcze groźniejszego? Może zdrada? W takiej wojnie, jak ta, nie można było tego wykluczyć.
     "Spójrz, Neferze. Pani jedzie jednak w naszą stronę!” - Irias wskazała ręką odległy wylot jednego z wąwozów, po przeciwnej stronie pasma wzgórz.
     "To niemożliwe, pojechała w innym kierunku.”
     Odruchowo zaprzeczył, ale dziewczynka miała rację. Wytężając wzrok, mógł dostrzec długie kolumny rydwanów, które w ciasnym szyku zagłębiały się pomiędzy grzbiety wzniesień. Czy jednak były to wozy Królowej? Nie mogło być inaczej, bo przecież Książę nie miał tyle zaprzęgów. Wszystkie raporty pozostawały co do tego zgodne. Uczepił się tej myśli, daremnie szukając wyjaśnienia obrazu, który rozpościerał się przed jego oczyma. Wreszcie dostrzegł coś, co naprowadziło go na właściwe rozwiązanie. Przez chwilę nie chciał jeszcze przyjąć tego do wiadomości, prawdziwość domysłu przerażała bowiem grożącym im wszystkim niebezpieczeństwem. To nie były rydwany egipskie! Ciężkie wozy z trzyosobową załogą, złożoną z woźnicy, tarczownika i oszczepnika, stawały się coraz lepiej widoczne. Do tego długie, typowe dla Azjatów szaty i pancerze... To byli Hetyci, mnóstwo Hetytów!
     "Skąd mogli się tu wziąć?” - Zastanawiał się gorączkowo. Mutawalis! Hetycki Książę, namiestnik Halab w północnej Syrii! Chciał poślubić Królową i przejąć w formie posagu Kadesz, egipską twierdzę w tej krainie. Przemawiał arogancko na uczcie, ofiarował potem klejnoty i sztylet z niezwykłego metalu, dostał uprzejmą odprawę... Miał poczekać na odpowiedź do końca czasu wylewu. Mutawalis nie wyglądał jednak na kogoś, kto chciałby i potrafił czekać. Zwłaszcza na coś, na czym musiało mu zależeć. A zależało zarówno na mieście oraz ziemi, jak i na samej Amakrtaris Wspaniałej. Jego wzrok podczas uczty mówił to zupełnie wyraźnie. Znalazł więc inny sposób.
     "Ciekawe, czy Książę obiecał mu tylko Kadesz, czy także Królową jako nałożnicę? Zresztą nieważne, jeżeli dzisiaj zwycięży, weźmie, co zechce i Nektanebo nie zdoła mu w tym przeszkodzić.”
     Jak zauroczony obserwował posuwające się powoli rydwany. Ile ich jest? Nie był w stanie policzyć, miał wrażenie, że muszą to być setki, jeśli nie tysiące. Zmusił się do zachowania spokoju. Takiej masy zaprzęgów nie dałoby się ukradkiem przeprowadzić obok egipskich garnizonów w Syrii, zresztą ojciec Mutawalisa, król Suppiliuliuma, nie wysłałby całości swoich sił na tak ryzykowne, mimo wszystko, przedsięwzięcie. Hetyta prowadził zapewne własne oddziały z Halab. Te mogłyby się przemknąć skrajem pustyni, zwłaszcza, że Książę Manetos - dowódca armii syryjskiej, przebywał niedawno w Stolicy na wezwanie Królowej i jego nieobecność musiała wpłynąć na osłabienie czujności wojsk. Od jakiegoś czasu w Syrii panował zresztą pokój. Mutawalis mógł mieć w Halab dywizję rydwanów. W jakimś zwoju, opisującym zwycięskie wojny Ojca Najwspanialszej przeczytał, że Hetyci lubują się w liczbach sześć i sześćdziesiąt, podobnie jak Babilończycy. Ich dywizja liczyła zwykle sześć pułków, a każdy pułk sześćdziesiąt rydwanów. To dawałoby razem trzysta sześćdziesiąt zaprzęgów. Teraz, gdy spoglądał chłodniejszym okiem, doszedł do wniosku, że taka właśnie może być liczebność wrogich kolumn. To jednak i tak wystarczy, aby rozstrzygnąć bitwę. Prawie wszystkie wojska Królowej są zaangażowane w walkę, Ona sama pognała właśnie na czele większości własnych rydwanów, aby zadać cios Hapiru. Nawet, jeżeli to uczyni, bitwę i tak przegra. Nikt i nic nie zdoła oprzeć się szarży Hetytów w otwartym polu. Do tej pory matki w najbardziej zapadłych wioskach Kraju straszyły dzieci okrucieństwem tych groźnych wojowników. Hapiru byli tylko przynętą, spisaną na straty przynętą. Książę Nektanebo nie będzie może nawet zmuszony opłacać się im i tolerować ich grabieży... Oczywiście, Hetyci i tak wezmą dużo więcej...
     Nagle zrozumiał, że z niewiadomych powodów jest jedynym żołnierzem Królowej, który zdaje sobie sprawę z nadciągającego zagrożenia. Wzgórz miały bronić cztery pułki piechoty ale gdzieś je odesłano. I właśnie wtedy ruszyli Hetyci. Myśl o zdradzie nasuwała się sama. Na wyjaśnienie tej sprawy przyjdzie jednak czas później, o ile będzie jakieś później. Musi coś zrobić i to natychmiast. Na szczęście, wrogie zaprzęgi, ciężkie i mało zwrotne, posuwały się wąskimi przesmykami powoli. W otwartym polu będą niepokonane, ale najpierw muszą przebyć wąwozy i kotliny wśród wzgórz, tutaj same są wrażliwe na atak. Królowa musi natychmiast się o tym dowiedzieć, mają konia i mogą spróbować Ją dogonić... Tylko to zajmie czas, nawet gdyby w obecnym zamęcie znaleźli Boską Panią szybko, gdyby bezzwłocznie wydała rozkazy, zawróciła szarżę... I tak nie zdążą. Hetyci będą już na równinie i spadną na wojska egipskie jak nosorożce na pechowych osadników w Nubii... Nie ma czasu, aby Ją powiadamiać... Ale została przecież Gwardia, pięciuset najlepszych wojowników. Hetytów jest około tysiąca, ale znaczna część z nich to woźnice, zapewne mniej wprawni w walce wręcz. Wzgórza dadzą gwardzistom przewagę zaskoczenia i pozycji. Tereus może mu uwierzy, gdy dowie się o co chodzi, musi uwierzyć.
     "Irias, to nie rydwany naszej Pani. To wrogowie! Chodź, musimy natychmiast kogoś o tym zawiadomić!”
     "Więc jednak będziemy walczyć! I to my wygramy tę bitwę!”
     "Zobaczymy, teraz musimy się pospieszyć. Pojedziemy do sierżanta Tereusa!” - Ruszyli biegiem w dół zbocza, grzęznąc w piasku.
     "Wujek na pewno się z nimi rozprawi. I pozwoli mi walczyć, jeżeli to ja mu o nich powiem! Ciebie też zabiorę, jeśli będziesz chciał. Na szczęście, mam tu mój miecz, jest przytroczony do uprzęży Bestii!”
     "Nie boisz się tak go zostawiać? Jeszcze ktoś go ukradnie.”
     "Bestii nie da się niczego ukraść. Niech tylko ktoś spróbuje. Jest mądra i silna!”
     "Tak, Księżniczko. Wołaj konia!” - Wydyszał, trochę jednak zmęczony, gdy znaleźli się wreszcie u stóp zbocza. Wtedy przyszedł mu do głowy nowy pomysł.
     "Irias, daj mi ten medalion ze znakiem Izydy. Ten, który dostałaś od Pani!”
     "Po co ci on? Pani mówiła, żeby nikomu go nie pokazywać, ani nie oddawać. Ty też to powtarzałeś.”
     "Irias, proszę, nie mamy czasu. Jeżeli będzie trzeba, pokażę ten znak sierżantowi albo jakiemuś innemu oficerowi i powiem, że przynoszę rozkazy Królowej. Wtedy na pewno uwierzą!”
     "Nie wiem... Chcesz oszukać wujka Tereusa...”
     "W sprawie naszej Pani. To bardzo ważne, zaufaj mi! Musimy coś zrobić!”
     "Dobrze... Pani mówiła też wczoraj, że jesteś mądry i żebym słuchała twoich rad gdyby...” -      Głos Księżniczki załamał się niebezpiecznie. Puściła wodze Bestii i sięgnęła po medalion, zdejmując go z szyi. Nefer pospiesznie pochwycił ozdobę, teraz mieli szansę! Może arystokraci i generałowie go nie lubili, ale wiedzieli przecież, że jest osobistym sługą Najjaśniejszej oraz że może przynosić Jej rozkazy.
     "Dokąd ci tak spieszno, niewolniku?” - Zza obłej krawędzi wzgórza wyłoniła się Korina, prowadząc za wodze własnego konia. - "Irias, niepotrzebnie dałaś mu ten znak. Teraz będę musiała go odebrać, jeżeli sam nie zechce oddać.”
     "Skąd się tu wzięłaś?” - Nefer przełożył rzemień przez głowę. Z pewnością znaku nie odda. Koriny trzeba się jednak jak najszybciej pozbyć. Miała fatalny dla niego zwyczaj pojawiania się w najmniej odpowiednim miejscu i czasie.
     "To raczej ja powinnam spytać o to ciebie, niewolniku. Miałeś pilnować naszej Królowej, a wywiozłeś Ją w sam środek pola bitwy. Zauważyłam was na koniu, zanim Amakrais rozpoczęła swoją bezsensowną szarżę i zwróciłam jej na to uwagę. Poleciła, abym się wami zajęła. A ja z przyjemnością wykonałam ten rozkaz. Mam nadzieję, że był to już ostatni rozkaz, jaki kiedykolwiek usłyszałam z jej ust.”
     "To ja namówiłam Nefera, abyśmy tu przyjechali. Chciałam obejrzeć bitwę. Tam idą wrogowie! Musimy o tym komuś powiedzieć.” - Irias chciała jak najszybciej przekazać groźną nowinę.
     "Nie ma powodu do pośpiechu, nic strasznego się nie dzieje.” - Korina nie wydawała się szczególnie zaniepokojona.
     "Irias, ona doskonale o wszystkim wie. Czy nie tak, Opiekunko Stadniny? To dlatego tu przyjechałaś.” - Nefer nie miał już żadnych wątpliwości w tej sprawie.
     "Jesteś niekiedy zbyt spostrzegawczy, niewolniku. Muszę to przyznać. Ale to nawet lepiej, załatwię kilka spraw za jednym razem.”
     "Co ci obiecali Książę i ten Hetyta?”
     "Książę jest dla mnie nikim, mniej niż psem. Mutawalis to inna sprawa. To arogancki gbur, ale też znakomity wojownik. Z przyjemnością uczyniłabym go moim niewolnikiem, ale to będzie musiało poczekać. Tymczasem nie odmówił jednak swojego nasienia, żaden z was nigdy mi tego nie odmawia. Ty też byś nie odmówił, gdybym tylko zechciała, czyż nie?”
     "Mylisz się, jesteś wściekłą suką.”
     "Uważaj, za takie słowa potrafię zabić. Oczywiście, gdy już dostanę to, czego chcę. Ale nie obawiaj się. Od ciebie nie chcę nasienia tylko tego medalionu.”
     "Po co ci ten znak? Musimy pomóc Pani wygrać bitwę!” - Irias nadal nie mogła uwierzyć w zdradę Opiekunki Stadniny.
     "Ona już przegrała! Hetyckich rydwanów nic nie powstrzyma, a twoja ukochana Pani będzie wkrótce martwa, albo przynajmniej przestanie być Boginią! I dobrze, nie potrzebujemy kogoś, kto wtrąca się w sprawy Amazonek. Potrzebujemy tylko jej złota! A złoto dostaniemy dzięki tej błyskotce. Nieprawdaż, moja Królowo?”
     Irias milczała, zaskoczona nienawiścią w głosie Koriny.
     "Masz ostatnią szansę, niewolniku. Na kolana i oddaj medalion. Może wtedy, powtarzam - może, dam ci łaskę szybkiej śmierci. Nie mam czasu i możesz liczyć na moją wspaniałomyślność.”
     "Sama go weź, jeżeli potrafisz.” - Mocniej ścisnął oszczep.
     "Oczywiście, że potrafię. Co ty sobie wyobrażasz?” - Wojowniczka dobyła miecza. - "Twoje szczęście, kundlu, że naprawdę nie mam czasu, aby zająć się tobą tak, jak na to zasługujesz. Zbyt często wchodziłeś mi w drogę. Bądź jednak pewien, że głowę obetnę na samym końcu.” - Uśmiechnęła się zimno i postąpiła krok do przodu.
     "Przestań! Masz natychmiast przestać! Jestem twoją Królową i rozkazuję ci!” - Irias użyła najbardziej stanowczego tonu, na jaki mogła się zdobyć.
     "Jesteś tylko dzieckiem! To, czy kiedykolwiek zostaniesz prawdziwą Królową, dopiero się okaże. Jak dla mnie, za bardzo przypominasz swoją matkę i możesz łatwo skończyć w taki sam sposób, jak ona.”
     Korina zamilkła, zdając sobie może sprawę z tego, że mówi zbyt dużo. Skoncentrowała uwagę na kapłanie i ponownie przesunęła stopy. Nefer starał się przyjąć pozycję, której uczył go Harfan, z oszczepem skierowanym grotem w dół.
     W tym momencie Irias rzuciła się naprzód na podobieństwo atakującej kobry. Z wyciągniętymi ramionami wbiła się w udo wojowniczki, objęła je i starała się powalić Opiekunkę Stadniny. Szybkość ataku oraz zaskoczenie spowodowały, że Korina się zachwiała. Odruchowo uderzyła mieczem. Z braku miejsca nie mogła użyć ostrza i ugodziła dziewczynkę gałką rękojeści. Księżniczka, trafiona w głowę, runęła na piasek. Sama Korina nie zdołała jednak utrzymać pozycji, niesiona siłą własnego ciosu kontynuowała obrót i w ten sposób wystawiła plecy na atak Nefera. Uderzył tak, jak pokazywał mu Libijczyk, od dołu, z pełną siłą. Może nie był najlepszym oszczepnikiem w armii, ale z pewnością nie zabrakło mu mocy i motywacji. Oszczep, wykonany dla Królowej, okazał się orężem wysokiej jakości. Drzewce nie wygięło się, ani też nie pękło, a wykuty z dobrego brązu grot przebił skórzany pancerz i wszedł głęboko, bardzo głęboko.... Amazonka nie zdążyła już przesunąć stóp. Bezwładne ciało wojowniczki zwaliło się obok nadal nieruchomej Irias, z rany na plecach oraz z ust Koriny buchnęła krew. Oszołomiony Nefer daremnie próbował wyrwać zaklinowany oszczep i zadać kolejny cios. Dopiero po chwili pojął, że to już niepotrzebny trud. Opiekunka była z całą pewnością martwa, a jej krew wsiąkała w piasek pustyni.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4198 słów i 24385 znaków, zaktualizował 5 lut 2016.

10 komentarze

 
  • nienasycona

    Jedna uwaga- Pilnował kogo?czego? dziesięcioletniej księżniczki- popraw, proszę. A teraz ad rem. Pamiętasz naszą rozmowę? Kobiety jednak są bardziej okrutne. Zbyt szybko umarła, za mało bólu doznała. Za mało cierpiała. Kolejna doskonała część, Wspaniały Neferze

    4 lut 2016

  • nefer

    @nienasycona Już poprawione  :smh:  
    Zawsze czułem, że kobiety są bardziej bezwzględne i tutaj także to widać.  Korina po wielokroć zasłużyła na Plac Śmierci (pewnie miała też coś wspólnego z zabójstwem matki Irias), ale zamiast niej trafi tam ktoś inny.  :blackeye:

    5 lut 2016

  • gabi

    Dawno nic nie pisałam ale niestety choroba nie wybiera. Zdrada koriny w tej chwili to zaskoczenie chociaż jeśli  chodzi o samą zdradę to było do przewidzenia. Przepraszam ale muszę to powiedzieć wredna suka i dobrze jej tak tylko szkoda że tak szybko zginęła. Mam nadzieje że Nefer zdoła uratować  Amaktaris i Irias. Czekam na kolejną część.

    28 sty 2016

  • nefer

    @gabi Miło Cię widzieć. Co nastąpi, tego powiedzieć nie mogę. Tylko tyle, że jeszcze różne rzeczy się wydarzą. Przede wszystkim zdrowia życzę.  :)

    29 sty 2016

  • gabi

    @nefer dziękuję przyda się leczę się od sylwestra i wyleczyć nie mogę. Weny życzę.

    2 lut 2016

  • nik

    Kiedy następna część ? Pisz pisz pisz !!

    27 sty 2016

  • nefer

    @nik Postaram sie kontynuować za kilka dni. Pozdrawiam.

    28 sty 2016

  • ono

    Czemu w takim momencie przerywasz? Drżę z niecierpliwości, co będzie dalej.

    25 sty 2016

  • nefer

    @ono Nefer zbyt rozgrzał się walką, aby dalej opowiadać. Ale już wraca do formy.

    28 sty 2016

  • ono

    @nefer To pierwszy raz, kiedy zabił człowieka (choć słowo człowiek, w przypadku tej kreatury, z oporami mi przychodzi)? Ciekawe, czy będzie to przeżywać jak już trochę ochłonie? Pozdrawiam

    28 sty 2016

  • nefer

    @ono Tak, pierwszy raz. I trochę go to ruszy.

    29 sty 2016

  • violet

    Sluchaj Nefer jeśli Twoja Pani potrzebuje wsparcia to Raysowie napewno nie odmówią. ;)  czekam na ciąg dalszy!

    25 sty 2016

  • nefer

    @violet Ona nie może przegrać, skoro ma przy sobie Nefera. W razie potrzeby zwrócę się o jakąś partię pistoletów maszynowych albo czegoś w tym rodzaju. Płacimy w żywym towarze.

    28 sty 2016

  • violet

    @nefer idealnie!

    28 sty 2016

  • nefer

    @violet Chyba nie zdradzę wielkiej tajemnicy, jeśli zapowiem, iż wkrótce na rynku pojawi się duża nadpodaż. Może wpadniesz i coś wybierzesz? To w ramach upominku.

    28 sty 2016

  • violet

    @nefer a bardzo chętnie,miło że pomyślałeś o mnie :lol2:

    28 sty 2016

  • Funkykoval1972

    I znów zaskakujący rozwój akcji. To z Koriną jeszcze lepsze. Dobrze jej tak :-)

    25 sty 2016

  • nefer

    @Funkykoval1972 Też myślę, że zasłużyła. Nefer długo czekał na tę chwilę.  :devil:

    28 sty 2016

  • Jarek

    Fajna częsc

    25 sty 2016

  • nefer

    @Jarek  :cheers:

    28 sty 2016

  • Ramol

    Zaskoczenie pełne... Choć wymyślony przeze mnie ad hoc sparing z panią Talią otarł się przypadkiem o Twój pomysł. Wspaniałe i zaskakujące - choć zawsze logicznie uzasadnione - zmiany akcji! Szkoda cierpienia Księżniczki, chylę czoło przed jej odwagą i umiejętnością walki!

    25 sty 2016

  • nefer

    @Ramol Zaskoczyć takiego znawcę jak Ty to sukces.  :)

    28 sty 2016

  • Ramol

    @nefer Nie musisz kadzić mi... I tak Cię podziwiam!

    28 sty 2016

  • nefer

    @Ramol Nie palę żadnego kadzidła tylko nawiązuję do naszych rozmów na priv i Twoich spekulacji.

    28 sty 2016

  • Ramol

    @nefer - nawet ja na to wpadłem!

    28 sty 2016

  • nefer

    @Ramol  :cheers:

    28 sty 2016

  • batavia

    Był już czas!

    25 sty 2016

  • nefer

    @batavia Na co?  :P

    28 sty 2016

  • batavia

    @nefer Człowiek czeka i czeka , ma świadomość, że będzie, pojawi się któregoś dnia kolejna część. A jak już jest to znowu nie dosyt. Więc co ma pisać. Uznanie już wyraziłem porównując do światowych pisarzy. Stąd taki komentarz.

    28 sty 2016

  • nefer

    @batavia Spoko. Sam piszesz, więc wiesz jak to jest, obowiązki, brak czasu itp. Ale dzięki za dobre słowo.

    28 sty 2016

  • batavia

    @nefer Nie myśl że nie rozumiem. Czytam książki do 200 stron w jeden dzień, a potem jak znam treści siadam i czytam drugi raz już z zupełnie innym nastawieniem. Więc najlepiej bym chciał znać całość
    i móc się już delektować szczegółami. Cześć

    28 sty 2016

  • Cosmo

    Podejrzewałem, że będzie jakiś problem :(

    25 sty 2016

  • nefer

    @Cosmo Nie może iść zbyt łatwo.  :blackeye:

    28 sty 2016