Z pamiętnika - cz. 2

Ponieważ moja skromna postać i jej przeżycia wzbudziła Wasze, drodzy czytelnicy, zainteresowanie, spróbuję przedstawić Wam nieco swoich odczuć. Uprzedzam jednak, że są moje i są subiektywne, nie zamierzam też roztrząsać czy może być inaczej. Pewnie może, jednak ja skupię się na tym co sam doznałem. Gdy tak leżę bezładnie na łóżku, czy spocznę na szafce w łazience, mam zazwyczaj nieco czasu na podziwianie widoków. Tak, lubię widzieć. Wzmaga to moją gotowość do działań. Nie zważam wtedy czy to codzienny zestaw, czy wyrafinowane zmysłowe ciuszki. Liczy się dla mnie to jak Ona w tym wygląda, i jak się czuje. Jeśli jest jej dobrze, to i moje wniknięcie do środka będzie przyjemne. Będę miał ochotę drżeć mocno i długo. A że zawsze, jak dla mnie wygląda pięknie … Wiecie kiedy mnie wkurza, kiedy stoi przed lustrem i na siłę wyszukuje swoje niedoskonałości. No cholera mnie wtedy bierze i mam ochotę umknąć, schować się i poczekać, aż przestanie wymyślać te bzdury. A to, że się zmarszczka zrobiła, a to że fałdka przybyła, a że to kształt piersi nie taki, a to że coś z tyłkiem się stało. Czy to tak trudno zrozumieć, że nie byłoby mnie przy niej, gdybym tego nie akceptował, lubił, a wręcz kochał. Chyba trochę przesadziłem, bo niby jak miałbym uciec. Jednak jak na swoistego niewolnika, żywot mam całkiem przyjemny. Regularne kąpiele, miękki futerał, czasem jakiś żel, nie przepadam jednak gdy ubiera mnie w ten lateksowy kombinezon, ale o tym może później. Pora spróbować opowiedzieć jak to jest, gdy czynię swą powinność.  
Efekty wizualne. Wspominałem, że lubię widzieć? Oczywiście, że wspominałem. Zbliżam się więc do niej i podziwiam. Kolor bledszej skóry, zazwyczaj skrywanej przed słońcem, wprowadza do różowego królestwa. Droga prowadzi przez dolinki i wzgórki. Te bliżej wnętrza, są pofałdowane, intensywniejsze w kolorze. U ich szczytu magiczna kuleczka, która tak żywo reaguje na mój dotyk. Wejście zwiastuje tajemniczość. Gdy spływa od wilgoci, wiem, że będzie łatwiej. Gdy tylko się lekko błyszczy sam domagam się żelu. A kłaczki? Bywa, że mają coś w sobie tajemniczego, a może wręcz urokliwego. Gdy ich nie ma, doznania są inne, bardziej bezpośrednie, gdy są jednak, pojawia się jakby element wyciszenia, z równoczesnym delikatnym mizianiem, tak zbieżny do dotyku zarostu na gładkim udzie lub piersiach. Fenomenem jest jednak możliwość zmian.  
Pierwszy kontakt. Tak istotny. Ciepło, nie, żar, który nie parzy lecz zachęca. Wilgotność, która zaprasza. Jestem wrażliwy tak samo jak Ona. Jeśli nie jest dostatecznie wilgotno, stwarza atmosferę przymusu. Wiem, że czasem tak trzeba, że to łamie lody. Daje możliwość zaspokojenia pierwotnych instynktów, ale bywa bolesne i nieprzyjemne. Jednak zazwyczaj jest inaczej. Zachęta, to chyba najodpowiedniejsze słowo. Dotyk, który promienieje od czubeczka aż do końca.
Wniknięcie. Ciepło, wszechobecne, otaczające. Czuję jak ten pierścień przesuwa się wzdłuż mnie całego. Każdy mój milimetr jest nim objęty. Wilgoć ułatwia ten ruch, pokrywa mnie wraz z ciepłem. W głębi jest luźniej, bardziej miękko, pluszowo. Gdy zaciska się na mnie mocno u nasady, zbyt mocno, odczuwam czasem wręcz ból. Wnikając pierwszy raz wolę gdy jest otwarta, gościnna. Później może się zaciskać do woli, stymuluje mnie tym bardzo. Lubię trącić wewnątrz jej szyjkę, czuję, że i jej to często odpowiada.
Ruch. Kojarzę z naprzemiennym chłodem i ciepłem, słodkim uściskiem i swobodą, wilgocią i delikatnym obsychaniem. Gdy drżę, pozwala mi badać swe miękkie wnętrze, krążyć w środku, poznawać. Powoduje, że napięcie narasta. Impulsy dochodzą mocniej do celu, przez pobudzone receptory. Jestem jeszcze w stanie odróżniać ich źródła.
Jej orgazm. Euforia doznań. Wybuch wilgoci, drżenie wielokroć silniejsze od mojego, miażdżący uścisk, ten jednak nie boli, ten napawa dumą. I nieopisane ciepło. Wszystko to w jednej chwili, atakuje, przytłacza, uszczęśliwia. Nie potrafię rozróżniać źródeł, to wszechogarniające. Czy tego chce czy nie jest wtedy moja, całą sobą. W tej krótkiej chwili przestaję być sługą, staję się panem. Panem jej orgazmu. Chwila tryumfu.
Wyjście. Brzmi smutno, lecz tak nie jest. Najczęściej wypadam swobodnie korzystając z jej soków, a czasem wręcz zostaję wypchnięty skurczami. Ciepło i wilgoć, zamieniają się wtedy w chłód i suchość. Rekompensuje to satysfakcja. Gdy pozwala mi jednak pozostać wewnątrz, drgającemu lub nie, wyczuwam jak jej skurcze słabną, jak oddech się normuje. Jeśli się poruszę, spina się momentalnie, choć ilość wilgoci jest przeogromna i wydawałoby się, że nas od siebie izoluje. Czuję jednak każdą jej pulsującą fałdkę. Nie mam ochoty wychodzić.
No i rozmarzyłem się znów, a Ona w pracy i nie ma chwili dla mnie. Będę musiał poczekać do wieczora zapewne, a może będzie dane mi to przeżyć ponownie. Tęsknię za tym, i najchętniej bym jej nie opuszczał. Następnym razem opowiem Wam chyba jednak co słychać u mojego brata, w końcu miałem to opowiedzieć już dziś.

Szarik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 915 słów i 5271 znaków.

4 komentarze

 
  • ciekawska22

    Coś pięknego, cieszę się że wpadłam na ten "pamiętnik”.  
    Pozdrawiam ;).

    10 cze 2015

  • Szarik

    @ciekawska22 dziękuję, zapraszam też do innych opowiadań ;)

    10 cze 2015

  • nienasycona

    Dziękuję... Wiesz, właściwie mi uświadomiłeś, że on faktycznie musi odczuwać różnicę temperatury w i poza... Bardzo mi się podobało i miziam :glaszcze:

    9 cze 2015

  • Szarik

    @nienasycona ależ proszę :)  cieszę się niosąc kaganek oświaty :D

    10 cze 2015

  • valkan

    Trzymasz świetny poziom ;) dobrze jest przeczytać coś innego :)

    9 cze 2015

  • Szarik

    @valkan cieszę się, że Ci się podoba :)

    9 cze 2015

  • SzalonaaDagaa

    megaa :)

    9 cze 2015

  • Szarik

    @SzalonaaDagaa dziękuję :)

    9 cze 2015