Czarna Krew cz 5.

Czarna Krew cz 5.Elaine zacisnęła mocno palce w pięści i wycedziła przez zęby:
- Coś ty powiedziała?
Biła od niej niesamowita aura siły i władzy. Wampiry jęknęły zgodnie, gdy Bakat zaśmiała się nieprzyjemnie, ukazując w pełnej krasie zbroczone krwią kły, a następnie ponownie zabrała głos, teraz przesączony już jawną nienawiścią:
- Obie doskonale wiemy, kto tu jest prawowitą władczynią wampirzego świata — prychnęła wyniośle. Jej głos był szorstki.
- No właśnie. I tą osobą jestem ja! - syknęła wściekła Elaine. Ciszę pomieszczenia rozdarł gardłowy, mrożący dosłownie krew w żyłach śmiech egipskiej wampirzycy.
- Ty — wydyszała, z trudem łapiąc oddech. - Ty... Ty jesteś królową...wampirów?! Dobre sobie... Jestem trzykrotnie od ciebie starsza! To mnie należy się władza, którą ty i twoja przeklęta rodzina bezprawnie zabraliście! Jesteś zwykłym ścierwem, Elaine Stobart! Podobnie jak cała twoja rodzina!
Sala zaparła dech w piersiach, w milczeniu obserwując, jak ich królowa powoli schodzi z podium, a tuż za nią niczym duch postępuje jej siostra oraz straż.
- Nigdy. Nie. Waż. Się. Mówić. W. Ten. Sposób. O. Mojej. Rodzinie! - wampirzyca cedziła słowa przez zaciśnięte zęby, po każdym wyrazie stawiając krok, który głośnym echem odbijał się od ścian i sufitu. Goście odsuwali się na bezpieczną odległość, nie chcąc stawać oko w oko z rozwścieczoną królową. Ta wolnym krokiem podeszła do nad wyraz zadowolonej z siebie Bakat, na której majestat Elaine najwyraźniej nie robił żadnego wrażenia i spojrzała na nią z lodowatym błyskiem w oku. - Pozycję silnego wampirzego rodu utraciliście w momencie, gdy postanowiliście wszcząć wojnę z moją rodziną. - wyprany z emocji głos Elaine zabrzmiał nienaturalnie głośno w ciszy pomieszczenia. - Od tamtej jednak pory negujecie każdą decyzję moją, czy też mej matki... Zbyt długo tolerowałyśmy podobne zachowanie, Bakat!
Ciemnoskóra kobieta wreszcie zrozumiała, że przeciwnik jest o wiele silniejszy, niż początkowo zakładała, i że stoi już na przegranej pozycji, bo nagle jakby mocno skurczyła się w sobie. Zniknęła cała jej wojowniczość, oczy nabrały normalnego koloru, kły pozostały jednak nadal wysunięte. Elaine wiedziała jednak, że ród, z którego pochodzi kobieta, już przed wiekami stracił umiejętność ich chowania...
Królowa nie zamierzała przestawać i spokojnie kontynuowała:
- Mam dość twej arogancji, bezczelnej impertynencji i zachowania niegodnego miana wampira!
- Elaine! - jęknęła Egipcjanka, w przerażeniu cofając się przed dużo młodszą kobietą.
- Wasza wysokość, suko! Zapamiętaj to sobie wreszcie, bo resztę swego parszywego życia spędzisz, powoli płonąc w słońcu! Dzień po dniu, aż rozpadniesz się w pył! - powiedziała powoli, w duchu rozkoszując się szokiem, jaki wymalował się na twarzy jej oponentki.
- Nie zrobisz tego! - jęknęła Bakat, a jej głos stał się nagle nienaturalnie piskliwy.
- Zrobię! Tu i teraz — wycedziła Elaine przez zęby. - Straż! - krzyknęła. Niczym duchy zjawiło się przy niej czterech rosłych mężczyzn odzianych w ciężkie zbroje i uzbrojonych w półtoraręczne miecze. Szczęk wysuwanych z pochew mieczy uświadomił wszystkim, że królowa nie żartuje i faktycznie ma zamiar wykonać wyrok! Był to silny krok, ugruntowujący mocno jej pozycję. - Brać ją!
Bakat cofnęła się gwałtownie, unikając schwytania i skoczyła wysoko. Wyżej, niż potrafił jakikolwiek wampir.
- Zatrzymajcie ją! - ryknęła rozwścieczona Amelia. Strażnicy machnęli swoją bronią, lecz uwieszona ozdobnych belek stropowych egipska kobieta była poza ich zasięgiem.
- Zabijcie ją! - rozkazała Elaine. W jej oczach płonął dziki gniew. Jej goście opowiadali później, że w takim stanie widzieli ją po raz pierwszy...
W końcu na salę wpadło więcej rycerzy, w tym również Ixos i Arpos oraz część oddziału Amelii, którzy, gdy tylko Bakat obraziła królową, wycofali się chyłkiem, by przywdziać zbroje. Teraz trzymali w dłoniach ciężkie kusze oraz stalową siatkę. Mężczyźni natychmiast złożyli się do strzału. Bełty furknęły krótko, wypuszczone z cięciw i wbiły się w drewno, nie czyniąc krzywdy agresorce. Ta wyszczerzyła kły w makabrycznym uśmiechu, bo zdała sobie nagle sprawę, że jest na, przynajmniej chwilowo, wygranej i bezpiecznej pozycji. Uśmiech jej jednak momentalnie zrzedł, gdy kolejny bełt śmignął jej tuż koło głowy. Jej błyskawiczna reakcja, gdy odwróciła w jego stronę głowę, była jednak zbyt wolna w porównaniu do tego, jak szybko zareagowali rycerze. Następne pociski wymierzone dokładnie w jej barki oderwały ją wreszcie od powały sufity. Ranna i niezmiernie wściekła Bakat tąpnęła głośno o ziemię, a wtedy zarzucono na nią obciążoną na brzegach stalową siatkę. Warknęła, próbując się wydostać, lecz kiedy tylko w jej stronę skierowały się liczne miecze i kilka halabard, zaniechała otwartej walki, jeno łypiąc na wszystkich złowrogo.
Elaine w eskorcie swej siostry i przybocznej straży zbliżyła się ostrożnie do pojmanej i ukucnęła dwa metry od niej, z beznamiętnym wyrazem twarzy wpatrując się w jej wściekłe spojrzenie. Na jej ustach igrał delikatny uśmiech szyderstwa, bo wiedziała doskonale, jakie upokorzenie spotkało Egipcjankę.
- Powiedziałam ci, że ze mną nie wygrasz — przypomniała jej cicho królowa. - A teraz zginiesz... - wstała z kolan i zwróciła się do swych ludzi. - Wyciągnijcie z niej bełty.
Kilka minut później wciąż ranna wampirzyca została wyprowadzona na wewnętrzny dziedziniec, osłonięty grubym materiałem rozpiętym pomiędzy dachami tak, by na niego padał cień.
Bakat została ustawiona na środku i przypięta łańcuchami do podwyższenia, pod które podłożono ogień. Wkrótce płomienie buchnęły wysoko, opalając i tak ciemną już skórę kobiety. Jej wrzask poniósł się wysoko w niebo i echem odbił od ścian.
- Wracajmy do środka — powiedziała Elaine, z pogardą patrząc na skutą kobietę. - Gdy wzejdzie słońce, siatka będzie już na tyle nagrzana, że promienie tylko pięknie dokończą dzieła...
Wampiry wróciły na przerwany bal, zostawiając paloną kobietę pod strażą piątki wampirów, które miały pilnować, by ognisko cały czas się paliło. Plan Elaine był prosty — ogień miał przynajmniej częściowo nadtopić siatkę tak, by ta choć trochę oblepiła ciało skazanej. Siatka była o tyle konieczna, że ran z ognia wampiry pozbywały się nad wyraz szybko, a topiony metal sprawiał im niebywałe katusze, co w porównaniu z późniejszymi promieniami słońca miało dać zamierzony przez królową efekt i jednocześnie ukarać Bakat oraz pokazać pozostałym wampirom, kto jest najsilniejszym graczem na arenie...
Elaine zasiadła ponownie na swym rzeźbionym tronie, splatając dłonie na kolanach i zamyślonym wzrokiem patrząc na lekko zdystansowanych gości, którzy skupiali się teraz w niewielkich grupkach, by podyskutować. Amelia przystanęła tuż obok niej i patrząc gdzieś przed siebie niezbyt obecnym wzrokiem, powiedziała:
- Twarde posunięcie...
- Przeszkadza ci? - odparła pytaniem starsza wampirzyca, wciąż nie odrywając wzroku od poruszonych zajściem gości.
- Nie. Mówię tylko, że tym zagraniem możesz narobić sobie wrogów.
- Masz kogoś konkretnego na myśli? - zainteresowała się Elaine, z ukosa patrząc na siostrę.
- Arpos — wyszeptała młodsza kobieta.
- Jego też mam zlikwidować?
- Nie. Jeśli pozbędziesz się go w ten sposób, zaczną się przepychanki z Radą. Raczej celowałabym w przekonanie go do swoich racji.
- Zawsze wybierasz najmniej konfliktowe rozwiązania, a pomimo to jesteś mym najświetniejszym żołnierzem... - mruknęła lekko rozbawiona Elaine.
- Najwyraźniej przeciwieństwa się przyciągają — skwitowała to Amelia.
- A ja myślałam, że to chodzi tylko o relacje damsko — męskie...
- À propos!
- Nie!
- Co "nie"? Nawet jeszcze nie zaczęłam i nie wiesz, co chcę powiedzieć!
- Jestem dobra w zgadywanki... Chcesz mnie zeswatać z tamtym wampirem. Czy tak?...
- Oczywiście! To znakomita partia! - Amelia ewidentnie nie dawała za wygraną.
- Ty jesteś uparta, a on zainteresowany kimś innym, niż mną! - zauważyła cierpko Elaine, patrząc gdzieś w bok. Jej siostra natychmiast spojrzała w tamtym kierunku i mina jej zrzedła, gdy dojrzała wspomnianego wampira w towarzystwie Elżbiety, francuskiej arystokratki.
- Uduszę ją! - syknęła zdenerwowana Amelia, a jej oczy stały się niebezpiecznie zimne.
- Zostaw — zaśmiała się królowa, delikatnie chwytając ją za dłoń. - Ta dwójka ewidentnie do siebie pasuje. Poza tym atmosfera balu i tak została już wystarczająco zepsuta przez pojawienie się Bakat... Nie musisz dodatkowo zanieczyszczać atmosfery, moja droga.
- Jak sobie życzysz, siostro. - Amelia skinęła jej sztywno głową i cofnęła się za tron kobiety. Czuła się niekomfortowo. Przez swoje głupie pomysły doprowadziła do tej sytuacji. Z drugiej jednak strony odczuwała niebywałą ulgę, wiedząc, że wreszcie skończą się problemy z Bakat i jej wiecznym podjudzaniem.

Bal trwał już nieprzerwanie pięć godzin i goście zachowywali się coraz głośniej, choć wciąż oczywiście w granicach dobrego smaku, kiedy jeden z pilnujących Egipcjanki strażników zaanonsował, że finał egzekucji czas zacząć. Królowa zaprosiła więc swych poddanych do ocienionych loż ustawionych w półokręgu naprzeciw słupa. Sama wraz z siostrą i najbliższymi doradcami zasiadła pośrodku, dokładnie naprzeciw palonej żywcem wampirzycy. Bakat wyglądała okropnie — rozgrzana siatka zaczęła jej się powoli wtapiać w niemal nieosłonięte tkaniną ciało, twarz, choć mocno poraniona, wykrzywiona była w grymasie wściekłości. Gdy tylko Elaine dała hasło do odsłonięcia baldachimu, skrępowana kobieta wreszcie zabrała głos, choć mówienie musiało jej sprawiać niebywały ból.
- To nie ja jestem tutaj przegraną, Elaine! To ty utracisz swą władzę i pozycję na rzecz kogoś, kogo nigdy nie podejrzewałaś o podobny czyn! Wspomnisz moje słowa, Elaine Stobart, gdy przez kolejne setki lat niedane będzie ci zaznać smaku prawdziwej miłości! Wspomnisz te słowa, gdy twoi kochankowie skoczą sobie do gardeł, niczym dwa wilki! Przeklinam cię!
- Zabijcie ją! - wrzasnęła poruszona Amelia, widząc, że jej siostra nie reaguje, a straż widocznie się waha, widząc niezdecydowanie swej królowej. Wkrótce materiał osłaniający plac został ściągnięty na jedną stronę, a do uszu zebranych na placu wampirów dobiegł już nie tylko szaleńczy śmiech Bakat, lecz również, a może przede wszystkim jej przeraźliwe wycie, gdy momentalnie jej skóra zaczęła się skrzyć i rozpadać na drobne kawałeczki. Gdy egzekucja dobiegła końca, przez gwar rozmów przebił się zatrwożony okrzyk Amelii:
- Elaine!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1948 słów i 11114 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AuRoRa

    Ciekawe pokazanie mrocznej strony Elaine, nie ma litości dla wroga. Zagroziła jej przed śmiercią, ciekawe co z tego wyniknie. Czyta się super.

    1 maj 2018

  • elenawest

    @AuRoRa dzięki :-)

    1 maj 2018