Hogwart - nowa historia cz. II - list został dostarczony

Hogwart - nowa historia cz. II - list został dostarczonyOpowiadanie to może zawierać treści niezgodne z książką J.K Rowling, ponieważ sama nazwa wskazuje, że jest to nowa historia. Będę szczęśliwa, gdy ktoś zostawi komentarz :)

Cassandra próbowała wziąć się w garść. Cały pokój został zawalony książkami, a ona z samego rana przystąpiła do nauki o starożytnym Rzymie. Nie umiała jednak zapamiętać najprostszej daty, a nazwy łacińskie bardziej przypominały jej japońskie. Postanowiła wejść na Facebooka i wyżalić się przyjaciółce.
- Nie mogę nic zapamiętać z historii! To syzyfowa praca. Jak ty to robisz? Czemu nic nie potrafię?
- Poucz się czegoś innego, Kasa. Może zaczniesz od biologii?
- Ta. Już widzę siebie tłumaczącą na przykład dlaczego ludzie sikają. Co najwyżej robią w gacie ze śmiechu widząc mnie czwarty raz w tej samej klasie.
- Przestań! Na początek zadam ci coś prostego.
- Dajesz.
- Wymień mi ptaka, który poluje w nocy.
- Sowa!
- Tak, o to chodzi!
- Nie! Emma, nie! Sowa wleciała do mojego pokoju! Na prawdę!
- Zwariowałaś do reszty. Następny będzie gołąb z listem?
- Ona coś ma! Biegnij do mnie!
Ciekawość wygrała. Emma zerwała się z krzesła i z prędkością światła pokonała dwie przecznice oraz schody na strych. Stanęła jak wryta przyglądając się śnieżnobiałemu zwierzęciu, które zataczało szerokie koła po pokoju trzymając coś przypominającego list.
- Sowo, sówko, sóweczko, patrz co mam! Chodź do mnie - nawoływała Emma.
- Daj mi to - rozkazała Cassandra, a sowa natychmiast usiadła na jej ramieniu. Nastolatka wyciągnęła kopertę z wielką ostrożnością jakby bała się, że przestraszy jej dostawcę. Poczuła jak coś skubie ją dziobem.
- Czego szukasz? Głodna jesteś? - włożyła rękę do kieszeni - Mam krakersy. Sama nie wiem co tu robią. Co prawda trzymam je już z dwa dni, ale to ci chyba nie przeszkadza?  
Ptak odebrał zapłatę i wrócił tam skąd przybył.
- Co to było? - zdołała wykrztusić przerażona Emma.
- Rozumiem ją, bo ja też nie chciałabym jeść przeterminowanych ciastek. Pewnie nie chciała zrobić mi przykrości. Przemiła istotka, ciekawi mnie skąd i po co przyleciała. W końcu sowy raczej nie są aktywne w dzień. Jak myślisz, może musiała mi coś przekazać? - energicznie wymachiwała listem. Emma wzięła go do ręki i uważnie obejrzała:
- Cassandra Skyler, twój adres, Londyn. Masz rację, jest zaadresowany do Ciebie. Od... Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie?! Dyrektor Albus Dumbledore - czytając źrenice powiększyły się jej do rozmiarów małego słonia indyjskiego.
- Serio?! - nachyliła się nad Emmą.- Ale czad!
- Bzdura! To jakiś żart. Chociaż nie wiem od kiedy do dowcipów używa się sowy. W każdym razie nie wierz w to. - oddała, , żart" przyjaciółce.
- Popatrz! Mają nawet pieczątkę - upierała się dziewczyna.
- Najwyraźniej ktoś się postarał. Nie bądź naiwna, Kasa - odparła z litością w głosie i sięgnęła po dzwoniący telefon. - Ojciec się dobija, więc zmykam. Na twoim miejscu nie otwierałabym tego... tej bzdury. Trzeba porządnie zdezynfekować ręce, mogła przenieść groźne choroby. Wróżka ze mnie żadna, ale przewiduje ci, że ta sytuacja przysporzy ci kłopotów lub upokorzenia... Albo jednego i drugiego znając twoje szczęście. Na twoim miejscu pozbyłabym się dowodów zanim zdążyłabym dokończyć to zdanie.  
Przez przeciąg trzasnęła drzwiami i pobiegła do domu. Cassandra wyszła na balkon rozglądając się za tajemniczym dostawcą korespondencji. Nie zauważyła nic dziwnego, ale na wszelki wypadek zostawiła otwarte okno. Jej myśli krążyły wokół przedmiotu trzymanego w dłoni. Emma radziła go omijać szerokim łukiem i zapewne miała rację, ponieważ magia nie istnieje. Wyciągnęła z torby zapałki i zapaliła świecę. Z bólem w sercu dotknęła ogniem papieru, którym szybko zajął się ogień. Dała mu spłonąć do końca i zgasiła światełko. Postanowiła wrócić do przerwanej pracy. Otworzyła książkę, lecz stało się coś niespodziewanego. Wypadły z niego dwa identyczne do spalonego listy. Podarła je na strzępy. Na łóżku pojawiły się trzy kolejne, pod nim cztery, pod kołdrą pięć, pod poduszką sześć, a w pościeli siedem. Zignorowała je, schowała się do szafy i postanowiła przeczekać tam te nietypowe zdarzenia. Po godzinie czekania na zbawienie usłyszała głos rodziców wracających do domu. Marianna była stewardessą, a Thomas pilotem i właśnie wrócili z lotu do Indii. Zawołali ją na dół. Musiała wyjść ze swojej kryjówki, jednak nie prosto było dopłynąć do drzwi przez pokój pełen listów. Rodzice patrzyli na nią roześmianym wzrokiem, a, , żarty" sięgały im do szyi.  
- Chyba czas otworzyć wiadomość z Hogwartu - uśmiechnął się tata.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 910 słów i 4871 znaków, zaktualizowała 27 sie 2016.

1 komentarz

 
  • maselkoozehowe

    Najlepsze!!!! ????

    27 sie 2016