Murtagh - 21 (fanfiction)

Murtagh - 21 (fanfiction)- Dlaczego do tej pory nie wiedzieliśmy, że Szary Lud istnieje? - zapytała poważnie Nasuada, przyglądając się Murtagh'owi.
- Pewnie dlatego, że władają niebywale silną magią, dzięki której skutecznie się przed nami maskują — odparł zdenerwowany młodzieniec. Był cały spięty, wiedział, że za wszelką cenę musi przekonać swoich rozmówców co do prawdziwości swych słów, a to nie było łatwe wobec takiego grona. Oprócz jego ukochanej, naprzeciw Jeźdźca siedzieli jeszcze Arya, król Orrin, król Orik, Nar Garzhvog i Grimrr Półłapy.
- A jaką mamy pewność, że nas nie oszukujesz lub, że nie uczynisz tego w przyszłości?- zainteresował się zimno Orik. - Bo może chcesz coś tutaj ugrać dla siebie, Jeźdźcze. Przecież jeszcze niedawno byłeś pod władzą Galbatorix'a!
- To było prawie rok temu i od tego czasu wiele się zmieniło — odparł Murtagh. - Przybyłem do was w dobrej wierze, bo nie chcę zagłady Alagaësii. Przywiodłem sojuszników...
- Niczym bydło na postronku! - prychnął Orrin. - Poza tym są to sojusznicy, którzy mogą nas zniszczyć równie łatwo, co Szary Lud.
Wtedy w umysłach wszystkich ozwał się groźny głos złotego jaszczura:
- "Uważaj, o kim mówisz, okrągłouchy! Jesteś niczym pył na wietrze, Orrinie — królu Surdan i z łatwością możemy cię zgnieść, gdy ponownie nas obrazisz! Przyrzekam ci to ja, Gremba, Władca Przestworzy!"
Wszyscy wzdrygnęli się mocno, słysząc rozgniewany ton starego smoka. Od dwóch tygodni, czyli odkąd pojawili się na dworze Nasuady, jego mowa znacznie się poprawiła, przypomniał sobie wiele słów, zwłaszcza w Pradawnej Mowie i nie zacinał się już tak, jak na początku.
- "Jesteśmy tutaj, bo doskonale znamy potęgę Szarego Ludu! Grozi wam prawdziwe niebezpieczeństwo i nie zmienią tego jałowe dysputy na ten temat!... Musicie wreszcie zacząć działać, królu — sojuszniku Nasuady. Żyję na tym świecie dostatecznie długo, by pamiętać nie tylko Palancara, ale także innym, równie skomliwych władców, co ty, panie..."
W komnacie zapadła głucha cisza, wszyscy w szoku wpatrywali się w czerwonego z oburzenia mężczyznę.
- Przepraszam, o smoku, nie chciałem nikogo obrazić — wyjąkał w końcu.
- "Chciałeś i to uczyniłeś. Już tego nic nie zmieni" - rzekł sucho jaszczur, a łopot jego ogromnych skrzydeł rozległ się gdzieś nad nimi, gdy przelatywał nad cytadelą.
- Orrinie, proszę cię, byś opuścił to zebranie — rzekła poważnie Nasuada. - Odsuwam cię od obrad. Od tej chwili jesteś tylko niemym wykonawcą mych rozkazów, inaczej zerwę nasz sojusz i Surda będzie musiała radzić sobie sama...
- Nie masz prawa tego uczynić! - zacietrzewił się natychmiast mężczyzna.
- Owszem, ma! - rzekła elfka, patrząc na niego surowo. - Popieram jej polecenie.
- I ja — powiedział natychmiast krasnolud. Urgal tylko ryknął z cicha. Kotołak jako jedyny nie wykonał żadnego gestu, z zainteresowaniem oglądając swoje paznokcie. Gdy Orrin wyszedł, prostacko trzaskając drzwiami i nie oddając należnego honoru ani Nasuadzie, ani innym władcom, Arya spojrzała na Murtagh'a.
- Smoki stoją za tobą murem. To niecodzienny widok, zwłaszcza że nie są one z nikim związane.
- "Wkrótce się to zmieni, elfie dziecko!" - syknął jaszczur.
- Oczywiście.

- Cieszę się, że ta rozmowa skończyła sił tak, bo obawiałam się, że Orrin mi się przeciwstawi, a pomimo tego, że jest czasami nieokrzesany, to silny sojusznik — powiedziała ciemnoskóra dziewczyna, idąc niedługo potem u boku Jeźdźca. Zmierzali na dziedziniec, gdzie czekał już na nich Cierń, a obok niego leżało gotowe do założenia siodło.
- Poniesiesz nas oboje? - zapytał go Murtagh.
- "Oczywiście" - odparł. Jeździec sprawnie go osiodłał, a następnie pomógł Nasuadzie go dosiąść. Gdy usadowił się tuż za dziewczyną, obejmując ją w pasie jedną ręką, smok natychmiast wzbił się w powietrze. Przez kilka sekund swobodnie balansował na prądach wznoszących. Otoczyło go ciepłe powietrze. Ryknął radośnie, wzbijając się jeszcze wyżej, unosząc na swym grzbiecie swego Jeźdźca-przyjaciela-Murtagh'a i jego samicę - Nasuadę. Słońce świeciło wysoko, oświetlając dachy domów. Ludzie w dole wyglądali jak małe mróweczki, przyglądające się jego majestatowi...

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 781 słów i 4456 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Hermes1

    Piękne cekam nam kolejna

    13 mar 2017

  • elenawest

    @Hermes1 fajnie :-)

    14 mar 2017