Przeklęta - 13 | Pod obserwacją

- Nie rozumiem… - Jonathan pokręcił ze skonsternowaniem głową. – Naprawdę nie rozumiem, dlaczego się nie udało. Powtórz jeszcze raz, co się działo, gdy wypowiedziałaś zaklęcie.
Westchnęłam z irytacją. Powtarzałam to już dwa razy.
- Najpierw poczułam swędzenie. Potem były mroczki przed oczami, całkowite oślepienie, świst, błysk i huk. Wtedy ocknęłam się na betonie.
- Jesteś pewna, że dobrze wypowiedziałaś zaklęcie? – Jonathan chodził po całym pomieszczeniu, szarpiąc się za brodę. Ja niecierpliwie stukałam butem w podłogę. Adam przyglądał się nam w milczeniu.  
- Jestem pewna – powiedziałam z naciskiem. – Poddani Gordona musieli maczać w tym palce. Już ci mówiłam. Pergamin zniknął, a ja nie znalazłam taty. – Posłałam Jonathanowi gniewne spojrzenie. – To wy tu jesteście specjalistami od duchowych spraw! Dlaczego się nie udało?
- Nie mam pojęcia – mruknął Jonathan, łapiąc za jakiś opasły tom i otwierając go. Tumany kurzu wzniosły się do góry i zaczęłam kichać. – Wygląda na to, że nastała era całkiem nowych przypadków w dziejach duchów.
- I to ma mi pomóc? – wtrąciłam ironicznie.
- Leslie – skarcił mnie Adam, wbijając we mnie ostrzegawczy wzrok. – Przestań.
- Przepraszam – mruknęłam. Jonathan dalej przewracał kartki. – Po prostu zaczynam mieć dosyć tego wszystkiego. Myślałam, że wreszcie posuniemy się do przodu i znajdę tatę. Że chociaż cokolwiek się stanie, cokolwiek usłyszę. A już na pewno nie spodziewałam się tego, że nic mi się nie uda, a pergamin zniknie.  
- My też się tego nie spodziewaliśmy – powiedział z naciskiem Adam, wbijając we mnie wzrok mordercy, który wyraźnie mówił „Uspokój się, na litość boską”. – I nie wiemy, czemu się tak stało. Przestań się wściekać.
- A ty przestań mnie pouczać – burknęłam. – Nie jesteś moją niańką.
- I całe szczęście. Nie wytrzymałbym tego psychicznie.
- Daj na wstrzymanie – mruknęłam, patrząc na Adama z niechęcią. – Jeszcze umrzesz od tego wysiłku. Och, zaraz, nie umrzesz. Zapomniałam, że już jesteś martwy.  
Adam już otwierał usta, żeby mi się odciąć, ale Jonathan zatrzasnął z powrotem księgę i huk opasłego tomu przywrócił nas na ziemię. Zakasłałam kilka razy, a Adam posłał mi smętne spojrzenie.
- Tu nie ma nic pożytecznego – powiedział Jonathan ze złością, wrzucając księgę z powrotem do oszklonej szafy. – Posłuchaj, Leslie, ja też nie rozumiem, dlaczego się stało tak, a nie inaczej. Spróbuję się dowiedzieć. Musisz być cierpliwa. I przestańcie sobie dogryzać – dodał, a my z Adamem spuściliśmy wzrok niczym zganione dzieci w przedszkolu. – Jesteście sobie potrzebni.
- Ja jej nie potrzebuję – mruknął Adam, nie patrząc na mnie.
- Naprawdę? – wtrąciłam zgryźliwie. – A kto powiedział, że ja potrzebuję ciebie? Cały ten czas nie wykazałeś się absolutnie niczym oprócz handlem wolą życia.
Jonathan westchnął głęboko i chrząknął.
- Leslie.
- Przepraszam – mruknęłam. Przyłożyłam palce do skroni. Byłam wykończona i sfrustrowana, a Adam wcale nie ułatwiał mi zrozumienia tej sprawy.
- Leslie, wiem, że to będzie ciężkie – zwrócił się do mnie Jonathan. – Ale dopóki nie wymyślimy nowego sposobu, jak rozwiązać ten problem, powinnaś jak najczęściej przebywać w bazie.
- Niby jak mam to zrobić? – spytałam kpiąco. – Mam szkołę i życie prywatne. Mama albo Jason od razu zauważą, że się gdzieś wymykam. A może mam ich tu przyprowadzić na jakąś imprezę?
Jonathan już otwierał usta, ale uprzedziłam go:
- Tak, wiem. Mam się opanować. Już sobie idę. – Minęłam Adama i skierowałam się do jedynego pomieszczenia, jakie znałam w bazie – groty, w której Adam wyjaśnił mi niegdyś, czego chcą ode mnie duchy i w jak beznadziejną sytuację jestem wplątana. Niestety grota nie miała drzwi, które mogłabym za sobą zatrzasnąć, a strasznie tego potrzebowałam. W ramach odwetu z całej siły kopnęłam w ścianę i od razu tego pożałowałam. Miałam wrażenie, że złamałam tym ruchem wszystkie pięć palców.
- Kopnij jeszcze raz, może to wszystko naprawi – usłyszałam obok głos Adama i aż podskoczyłam.
- Rozumiem, że fakt pojawiania się gdzieś znienacka jest niewątpliwie absorbujący, ale nie afiszuj się z nim tak, jeśli nie chcesz, bym padła na zawał – burknęłam, siadając na zimnym i nierównym podłożu. Adam skrzyżował ręce na klatce piersiowej i patrzył na mnie ponuro.
- Powinnaś się przespać. Odbija ci.
- A jak sądzisz, dlaczego? – spytałam sarkastycznie, podnosząc na niego wzrok. – Miałam pójść do przodu! Miałam wreszcie zrobić jakiś krok w stronę rozwiązania tej idiotycznej sytuacji! – jęknęłam, porzucając złość i przyjmując bezradność. Nie było sensu ukrywać tego, jak bardzo byłam przerażona i rozczarowana. – Byłam przygotowana na atak, na powtórkę tego, co śniło mi się w szpitalu, ale myślałam, że coś się będzie działo, wiesz? Że wreszcie posunę się o krok dalej… do znalezienia taty, do zakończenia tego… - Zakryłam twarz dłońmi. Czułam się paskudnie, a przebywanie pod ziemią wcale nie pomagało w polepszaniu nastroju. – To cholernie frustrujące. Dlaczego nic mi nie zrobili? Dlaczego się nie udało?  
- Dlaczego tak się ze mną kłócisz? – spytał nagle Adam, a ja spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Serio? – spytałam z niedowierzaniem. – Ja tu się załamuję tym, że nie udało mi się wykonać planu choćby w połowie, a ty pytasz, dlaczego się z tobą kłócę? Poza tym, do kłótni potrzeba dwóch osób -  wytknęłam mu. – Tak jak do tanga. Tylko kłótnia jest mniej zabawna.
Podszedł do mnie zdecydowanym krokiem i ukucnął przede mną, mrużąc oczy.
- Nie rozmawiasz w ten sposób ze swoim chłopakiem.
- Słucham? – zatkało mnie z oburzenia. – A skąd ty możesz wiedzieć, jak rozmawiam z Jasonem?
- To, że mnie nie widzisz, nie oznacza, że mnie nie ma przy tobie – powiedział Adam, świdrując mnie spojrzeniem. – Jakoś przy Jasonie nie jesteś taka emocjonalna.
- Och, to bardzo proste – odparłam, usiłując spojrzeć na Adama tak ostro, jak on patrzył na mnie. – On mnie nie wkurza tak jak ty.
- A może dostarcza ci za mało emocji? – Adam uśmiechnął się mściwie. – I tych złych… i tych dobrych?
- O co ci w ogóle chodzi? – burknęłam.
- Dogryzasz mi, bo staję się dla ciebie kimś ważniejszym niż tylko duchem, który ma się tobą opiekować. – Pochylił się w moją stronę z tryumfalnym uśmiechem na twarzy, a ja gwałtownie się odsunęłam.
- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego! Poza tym, ty też mi dogryzasz.
- Ja ci nie wypominam, że jesteś martwa – wytknął mi.
- Może dlatego, że jestem żywa? – spytałam ze złością.  
- Zaprzeczaj, ile chcesz. – Adam podniósł się i spojrzał na mnie z góry. – Ale ja i tak wiem, że coś do mnie czujesz.
Po tych słowach, jak to miał w zwyczaju, zniknął. Przez parę sekund siedziałam oniemiała i próbowałam poukładać jego słowa w jakąś sensowną całość. Bez skutku.
- Nic do ciebie nie czuję – wymamrotałam ze złością, wstając i wychodząc z groty. Dopiero, gdy wyszłam z bazy i owionęło mnie chłodne powietrze poranka, zrozumiałam, że moje słowa nie były do końca prawdziwe.
***
- Czemu nie było cię w szkole? – Jason spojrzał na mnie z niepokojem, gdy tylko przekroczyłam próg jego pokoju. – Coś się stało? Dzwoniłem, ale nie odbierałaś.
Potrząsnęłam głową i najszczelniej jak się dało zamknęłam drzwi, czując na karku uważne spojrzenie Jasona. Usadowiłam się na jego kolanach i mocno objęłam go za szyję. Gwałtownie go pocałowałam i przez dłuższą chwilę nie odrywałam się od jego ust. W końcu odsunęłam swoje usta od jego i szepnęłam:
- Potrzebuję emocji.
- Co? – Odsunął się ode mnie i spojrzał ze zmarszczonym czołem. – O czym ty mówisz?
- Jest w nas za mało emocji – jęknęłam, rozpaczliwie pragnąc, by zrozumiał, o czym mówię i żeby po głowie przestały mi chodzić bezpodstawne słowa Adama. Czy aby na pewno bezpodstawne? – Jest między nami za spokojnie. W ogóle się nie kłócimy. Nawet ani razu nie podnosisz na mnie głosu. Jesteśmy już jak stare małżeństwo, które nawet się ze sobą nie sprzecza, bo nie ma na to siły ani ochoty – mówiłam szybko, a Jason dalej przyglądał mi się z całkowitym niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Sama przestawałam ogarniać swoje słowa. – Chcę, żeby coś się między nami działo. Potrzebuję tego – dodałam rozpaczliwie.
Jason odsunął się ode mnie jeszcze bardziej i rzucił mi chłodne spojrzenie.
- Nie wystarczy ci to, że cię kocham?  
- Miłość to jedno. Emocje to drugie – powiedziałam drżącym głosem, starając się nie wyjść na wariatkę.
- O co ci chodzi? – mruknął Jason, patrząc na mnie nieufnie. – Rany, Les, mówisz poważnie? – Pod wpływem jego natarczywego spojrzenia zsunęłam się z jego kolan na łóżko, a on gwałtownie z niego wstał i spojrzał na mnie gniewnie. – Większość związków naszych znajomych rozpada się po miesiącu czy po dwóch, bo nie są w stanie ze sobą wytrzymać, a ty robisz mi pretensje o to, że się z tobą nie kłócę? Mówisz poważnie? – spytał, a ja miałam ochotę walnąć się młotkiem w głowę. To naprawdę idiotycznie brzmiało. – Brakuje ci emocji? Dziwisz się, że nie podnoszę na ciebie głosu? Sama dobrze wiesz, przez co ostatnio przeszłaś. – Jason zaczynał mówić coraz szybciej, a jego ton stawał się chłodniejszy z każdym słowem. – Nie jestem takim typem chłopaka, który będzie się na ciebie boczył, gdy tylko będziesz w złym humorze. Nie mam potrzeby się z tobą kłócić tylko po to, żeby coś się działo. Myślałem, że ci pasuje to, jaki jestem.
- Bo pasuje! – zawołałam, podnosząc się. Jason wcisnął ręce w kieszenie i odwrócił ode mnie wzrok. – Po prostu… - urwałam na chwilę, próbując znaleźć odpowiednie słowa. – Już dłużej tego nie czuję – powiedziałam w końcu. Jason natychmiast z powrotem na mnie spojrzał.  
- Czego nie czujesz? – zapytał szeptem.
- Nas – odpowiedziałam cicho. – To już nie jest to, co kiedyś.
- Bo wszystko się zmienia! – podniósł głos, patrząc na mnie ze strachem. – Dzieją się różne rzeczy. Świat już nie jest taki sam, jaki był, gdy się poznaliśmy. My też nie. Nigdy już nie będzie tak jak kiedyś.
- Może to źle – wyszeptałam. Jason jakby oklapł.
- To źle, że cię kocham?
- Nie wiem – szepnęłam, a z mojego oka potoczyła się pojedyncza łza. – Naprawdę nie wiem.
Minęłam Jasona i wyszłam z jego pokoju najszybciej jak się dało. Poczułam, jak zaczyna zżerać mnie wstyd. Zachowałam się jak kretynka. Adam namieszał mi w głowie i nagle poczułam potrzebę rozwalenia swojego związku. Pięknie. Chciałam się odwrócić i przeprosić Jasona za bzdury, które wygadywałam, ale nie miałam odwagi. Uważając, by nie wpaść na jego rodziców, przemknęłam do przedpokoju i drżącymi rękoma założyłam kurtkę. Chciałam wyjść, jak najszybciej.  
Gdy wróciłam do domu, mama od razu zorientowała się, że coś nie gra. Spojrzała na mnie i od razu przerwała mieszanie zupy.
- Co się stało? – spytała, pospiesznie wycierając ręce i podchodząc do mnie. Jej oczy patrzyły na mnie z niepokojem. Wzięła moją twarz w dłonie i zaczęła oglądać ją z każdej strony. – Jesteś chora? Strasznie blado wyglądasz.
- Nie jestem chora – westchnęłam. Delikatnie wyswobodziłam się z jej uścisku i osunęłam się na kuchenne krzesło. – Pokłóciłam się z Jasonem.
Mama wyglądała na zdziwioną.
- Naprawdę? Przecież wy praktycznie nigdy się nie kłócicie. Co zrobił?
- Właśnie o to chodzi, że nic nie zrobił – westchnęłam znowu. Przez chwilę się zawahałam. Czy na pewno chciałam to z siebie wyrzucić? Chyba tak. W tym jednym momencie zorientowałam się, że nie mam żadnej osoby, z którą mogłabym o tym pogadać. Diana nie żyła, tata nie żył, cała szkoła mnie nienawidziła, a Adam był na pewno ostatnią osobą, z którą chciałam dyskutować o moim życiu uczuciowym. Mama była jedyną osobą, przed którą mogłam się otworzyć. Dopiero to dostrzegłam. – To moja wina. Zrobiłam mu awanturę o bzdurę.
Mama usiadła obok mnie i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- To znaczy o co?
- To idiotyczne, ale… uznałam, że jest w nas za mało emocji. – Podparłam brodę rękami i położyłam je na stole. – Wydało mi się nagle, że to dziwne, jak on to wszystko znosi. Mogę mieć najgorszy humor na świecie, a on i tak zawsze jest taki spokojny. Nigdy się ze mną nie kłóci. Nawet mnie nie drażni, choćby dla zabawy. Nagle poczułam się jak żona z pięćdziesięcioletnim stażem, której już nawet nie starcza siły czy ochoty na rozmowę. Było za spokojnie. – Potrząsnęłam głową. – Gadam głupoty. Mam przy sobie idealnego chłopaka, a i tak coś mi nie pasowało. Co jest ze mną nie tak?
- Z tobą jest wszystko w porządku, kochanie. – Mama przykryła moją dłoń swoją. Jej oczy patrzyły na mnie z troską. – Po prostu powiedziałaś mu, co czujesz. A co na to Jason?
- Trochę się wkurzył – mruknęłam, momentalnie na powrót płonąc ze wstydu, gdy przypomniałam sobie jego reakcję. – Powiedział, że nie ma potrzeby kłócić się ze mną tylko po to, żeby coś się działo. I wiem, że ma rację. Więc czemu mi coś nie pasuje? Czemu potrzebuję jakiejś kłótni z nim, gdy wokół dzieje się tyle innych rzeczy?
Mama zamyśliła się.
- Może właśnie dlatego. Może chcesz odwrócić swoją uwagę od tego, co się ostatnio przydarzyło – powiedziała cicho. – Ale to minie. Wszystko wróci do normy. Tata na pewno nie chciałby, żebyś ból odreagowywała na Jasonie.
- Wiem – przytaknęłam, choć miałam świadomość, że mama tylko po części miała rację. Prawdziwym powodem tego całego zamieszania był Adam… ale w to już nie mogłam wtajemniczyć mamy. Mimo wszystko, poczułam do niej falę wdzięczności. Wstałam i objęłam ją. – Dzięki. Zaraz przyjdę i zjem zupę, tylko się przebiorę.  
Poszłam do swojego pokoju, wciąż czując na sobie zatroskany wzrok mamy. Szkoda mi było, że ją zmartwiłam, ale jednocześnie ucieszyłam się, że przypomniało mi się, że wciąż mogę na nią liczyć. Nie miałam już praktycznie nikogo. Musiałam przestać rozwalać relacje z tymi, którzy wciąż byli obok mnie… tak jak robiłam to do tej pory. Postanowiłam, że już więcej nie będę odsuwać się od mamy. Potrzebowałam jej. Wiedziałam, że wciąż przeżywała utratę taty, ale nie chciała, by to wpływało na jej kontakt ze mną. Po raz pierwszy zastanowiłam się, co ona musi czuć. Ja straciłam tatę i oczywiste było, że ta strata bolała jak cholera, ale… mama straciła kogoś więcej. Przyjaciela, męża, miłość. Kogoś, kto zawsze był obok niej, z kim przeżyła prawie całe życie, kto przed ołtarzem wyznawał jej miłość i wsuwał jej złotą obrączkę na palec. Dla mnie sama myśl, że mogłabym już nie być z Jasonem była piekielnie bolesna, a przecież znałam go zaledwie parę lat. Jak więc musiała czuć się mama, gdy nieodwołalnie straciła kogoś, kto był dla niej całym światem? Poczułam skurcz w żołądku i jeszcze większą determinację. Mama straciła już jednego członka rodziny. Teraz musiałam się postarać o to, by nie straciła też mnie.
***
Przeprosiłam Jasona za moje zachowanie, a on oczywiście mi wybaczył, choć zaczął mnie baczniej obserwować. Wciąż zachowywał się tak jak wcześniej, ale wyczuwałam w jego zachowaniu odrobinę chłodu i dystansu. Było mi przykro, ale wiedziałam, że sama sobie na to zasłużyłam moim wielkim monologiem pt. „W naszym związku jest wszystko dobrze – popsujmy to”. Ucieszył się jednak, że poprawiają mi się relacje z mamą. Ja też się cieszyłam i obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by Adam już nie mieszał mi w głowie. Nie miałam nawet zamiaru z nim rozmawiać, ale nie pozostawił mi wyboru – pojawił się w moim pokoju, gdy tylko pożegnałam Jasona przy drzwiach, powiedziałam mamie dobranoc i poszłam na górę. Po otworzeniu drzwi mało nie wrzasnęłam, gdy zobaczyłam go siedzącego na moim łóżku, tak jakby robił to codziennie.
- Nie pamiętam, żebym cię zapraszała – burknęłam, ostentacyjnie próbując na niego nie patrzeć. Zaczęłam sprzątać bałagan, który zrobiłam na biurku. – Zawsze tak wpadasz nieproszony do domu niewinnych ludzi?
- Nie miałem wyjścia – usłyszałam za plecami. – Jonathan prosił cię, byś starała się jak najczęściej przebywać w bazie. Nie przyszłaś, więc muszę cię pilnować.
- Starałam się. Ups, nie wyszło – rzuciłam, wciąż się nie odwracając. – Więc przestań za mną łazić.  
Nagle poczułam mocne szarpnięcie za ramię i zostałam odwrócona bokiem. Spojrzałam na Adama z irytacją, który patrzył na mnie ze złością.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, co może ci się stać – powiedział cicho, ale jego głos drżał.
- Nie zabiją mnie – rzuciłam.  
- Co z tego? Dopóki nie wymyślimy nowego planu, musisz robić to, co ci mówię – powiedział Adam z naciskiem, bombardując mnie spojrzeniem.
- To boli – wytknęłam mu, wskazując na swoje ramię. Puścił mnie, ale wyraźnie był zły. – Nie mam jak przebywać w bazie, nie rozumiecie tego? Mam tu rodzinę i Jasona. Zauważą, jeśli zniknę.  
- Pomartwią się trochę, wyjdzie im to tylko na dobre, a ty będziesz bezpieczna.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – warknęłam. Adam pozostał niewzruszony. – Nigdzie z tobą nie idę. Przez twoje głupie teksty pokłóciłam się z Jasonem. Mam dość twojego dyktowania warunków. Nic mi nie robią.  
- Dopiero co krzyczałaś na mnie, że przez nich wylądowałaś w szpitalu – Adam rzucił mi ostre spojrzenie. – Już o tym zapomniałaś?
- Nie zapomniałam, ale muszę chronić tych, którzy są dla mnie ważni i którzy też mogą zostać skrzywdzeni. – Zacisnęłam bezwiednie pięści. – Więc daj mi spokój.
Adam przez chwilę patrzył na mnie z wściekłością, po czym burknął:
- Jak sobie życzysz.  
Po tych słowach zniknął, a ja głęboko odetchnęłam. Postanowiłam jednak nie zastanawiać się dłużej nad jego słowami i szybko wskoczyłam do łóżka. Chciałam po prostu zasnąć. I obudzić się w lepszym świecie.
***
Idąc rano do szkoły nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia niepokoju. Szłam z Jasonem, który opowiadał, jaki jest dziś zaspany i jak to prawie schował czajnik do lodówki. Naprawdę chciałam się skupić na jego słowach, ale jakoś nie potrafiłam. Ssało mnie w żołądku i czułam się tak, jakbyśmy tylko zbliżali się do jakiejś katastrofy. Ale co miałam zrobić? Powiedzieć, żebyśmy nie szli do szkoły, bo mam złe przeczucia? Wziąłby mnie za wariatkę, a ja bardzo chciałam mu wynagrodzić ostatnią kłótnię, która też nie była do końca normalna, a już na pewno nie z mojej strony. Milczałam więc, gdy zeszliśmy z chodnika na pasy, gdy tylko na sygnalizacji pojawiło się zielone światło dla pieszych. Nerwowo przygryzałam wargę, aż w końcu ją rozcięłam. Poczułam strużkę krwi spływającą mi po brodzie. Cicho syknęłam i Jason spojrzał na mnie z niepokojem.
- Co się stało, Les?
- Ja… - zaczęłam i urwałam. Nagle zobaczyłam wszystko jak w zwolnionym tempie. Zobaczyłam, jak w kierowcę w samochodzie obok nagle wstępuje jakaś jasna poświata. Zobaczyłam, jak jego zaspane oczy nagle się rozszerzają, usta wykrzywia dziwny uśmiech, jak dłonie mocniej zaciskają się na kierownicy. W jednej sekundzie odnalazł mnie wśród tłumu ludzi przechodzących przez pasy i już wiedziałam, że zaraz coś się stanie. Nie miałam czasu na myślenie. Instynktownie pociągnęłam Jasona za rękę i popchnęłam nas do przodu. Wrzasnęłam głośno, gdy usłyszałam warkot silnika i samochód z ogromną prędkością dobił do miejsca, gdzie jeszcze przed sekundą staliśmy.  Upadliśmy na zimny i twardy beton, ale nawet nie poczułam uderzenia. Twarz kierowcy wykrzywiła złość, ale chwilę później nagle zagościło na niej zdumienie. Dzień był pochmurny, więc wyraźnie zobaczyłam ulatującą poświatę, która wbiła we mnie ostry wzrok. Był wściekły, bo nie udało mu się mnie zabić. Usiłowałam zrozumieć to, co właśnie się tu stało, choć cała drżałam. Przecież nie mogli mnie zabić. Byłam im potrzebna. Spojrzałam na Jasona i zastygłam w miejscu. To o niego im chodziło. To Jason szedł od strony samochodu. Chcieli go zabić, bym się złamała i poszła z nimi. Poczułam, jak najpierw robi mi się gorąco, a potem zimno. Niemal wiedziałam, co za chwilę nastąpi. Nie czekałam na ból. Od razu podciągnęłam do góry rękaw kurtki… ale tym razem nic na niej nie zobaczyłam. Nie musiałam. Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam, jak Jason leży na asfalcie z zamkniętymi oczami. Serce rzuciło mi się do szaleńczego galopu, kiedy przede mną w ułamek sekundy zmaterializował się duch. Spojrzał na mnie zimno i syknął:
- Nie myśl sobie, że to koniec.
Po tych słowach zniknął, a Jason otworzył oczy i jęknął. Wokół nas zebrał się tłum ludzi, ale ja nie potrafiłam poruszyć żadnym mięśniem. To już nie były przelewki. Prawie go straciłam. Gdybym tylko nie zobaczyła rozszerzających się nagle oczu kierowcy, gdybym pociągnęła nas do przodu o sekundę za późno… leżałabym na tym asfalcie sama. Przymknęłam oczy i zadrżałam, a z moich oczu potoczyły się łzy, mieszając się z krwią z wargi. Teraz mi się udało uniknąć niebezpieczeństwa, ale co miało na mnie czekać następnym razem?
Przegrana.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 4047 słów i 22173 znaków.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Saszka2208

    Niech Les se odpusci Adama bo to nie ma sensu onnie zyje.. Po rozwiazaniu sprawy zniknie jak sen...  A tak miedzy nami to dodaj jakies zdjecia jak wyobrazasz sobie aktorow ❤❤

    30 paź 2016

  • candy

    @Saszka2208 ona właśnie próbuje sobie go odpuścić, ale potem się wyjaśni, czemu się dzieje tak, a nie inaczej :) a co do zdjęć... tutaj właśnie jest kwestia wyobraźni :P tworząc te postacie nie opierałam się na żadnych aktorach/sławnych ludziach, ich wygląd jest sprawą indywidualną;)

    31 paź 2016

  • POKUSER

    @candy Adam może być trochę do słynnego ducha Kacpra podobny ;)

    31 paź 2016

  • candy

    @POKUSER haha :)

    31 paź 2016

  • EloGieniu

    Aaaaaa. Przestań mieszać w relacjach z Adamem ja tego nie wytrzymiem. A pozatym myślałem że zaklęcie ją teleportuje gdzieśva tu islamista confirmed.

    30 paź 2016

  • candy

    @EloGieniu hahaha xD trochę jeszcze pomieszam :)

    31 paź 2016

  • POKUSER

    Faktycznie, czyta się jednym tchem i niecierpliwie czeka, jak pisze Koteczka, na next :)

    30 paź 2016

  • candy

    @POKUSER baaaardzo dziękuję, że wciąż chce Ci się to czytać :D

    31 paź 2016

  • POKUSER

    @candy cała przyjemność po mojej stronie :)

    31 paź 2016

  • Fan

    Im więcej czytam tym bardziej chcę przeczytać kolejną część...

    30 paź 2016

  • candy

    @Fan a ja się bardzo na to cieszę :D

    31 paź 2016

  • KAROLAS

    Cudo

    30 paź 2016

  • candy

    @KAROLAS dzięki kochana :*

    31 paź 2016

  • Koteczka

    Kiedy next??? Meega opowiadanie:D

    30 paź 2016

  • candy

    @Koteczka dopiero muszę go napisać :D wielkie dzięki :)

    30 paź 2016