Triada (Prolog)

Król piekieł szedł dumnym krokiem przed siebie, twarz miał nieodgadnioną, aczkolwiek jego szmaragdowe tęczówki oświetlały ponury w półmroku długi korytarz, a jednocześnie w głębiach oczów ukrytą miał bezwzględność, zaś powoli na ostrych rysach jego twarzy zaczęła malować się złość.
Pochodnie z ludzkich głów coraz skuteczniej oświetlały ciemność, zaś gdy Lycyfer doszedł do wielkich wrót z ludzkich dusz, które były uwięzione w płynnej miedzi i cierpiały wieczne męki. Kącik jego ust podniósł się do góry tworząc delikatny uśmiech, który raczej powodował ciarki na plecach niż jakiekolwiek pozytywne wrażenie.
Zatrzymując się tuż przed nimi, miedź uformowała głowę męczennika w niemym krzyku, który wyciągnął dłoń do pana, błagając o litość. Król zignorował go całkowicie, a chwilę później pojawiło się więcej głów, można niemal były słyszeć ciche szepty skazańców, błagających o choćby chwilę wytchnienia, jedną jedyną.
Ale czy oni litowali się nad swoimi ofiarami?
Sprawiedliwość czasami nie była łatwa, a ten kto karze zawsze jest postrzegany jako zły.
Drzwi otworzyły się bezszelestnie, wiatr owiał twarz Lucyfera, powodując, że kilka jego czarnych kosmyków poruszyło się, podobnie jak jego ciemna szata, zaszeleściła na wietrze. Przymrużając delikatnie swoje oczy, król przyglądał się swojemu poddanemu.
– Astaroth – powiedział żądającym głosem Lucyfer.
Książę Duchów ukłonił się swemu królowi, wyrażając szacunek, choć w jego szmaragdowych oczach pojawił się błysk irytacji, a następnie prostując się, uśmiechnął się on, szczerząc swoje wszystkie białe zęby, niczym rekin przed atakiem.
– Czymże zasłużyłem sobie na twą obecność, mój bracie? – spytał spokojnie Astaroth.
Lucyfer ruszył pewnym krokiem do środka, w momencie przekroczenia progu Królestwa Duchów, Kręgu II Piekieł, miedziane wrota zamknęły się za nim równie cicho, co otworzyły. W wielkiej sali głównej nie było czaszek zmarłych, które oświetlały pomieszczenie, w ścianach wirowały lśniące małe kuleczki, jakby zagubione, chcąc zapewne stąd uciec.  
Na tę nową dekorację, Lucyfer uśmiechnął się niewesoło, podejrzewając, że maczała w tym swoje ręce Astarte. Uwielbiał tę kobietę i do tej pory żałował, że nie zgodziła się zostać jedną z jego wielu małżonek. Sala miała wysokie sklepienie, przez echo było potężne, a jęki potępieńców tym słodsze, szczególnie, że dusze zmarłych wisiały pod sufitem sali na hakach, cierpiąc katusze.
– Jak się miewa twa Uxorea*?
Książę Duchów poruszył się niespokojnie, zerkając pośpiesznie na potępieńców pod sufitem, dając sobie chwilę na odpowiedź. Lucyfer zaś ruszył powolnym krokiem w stronę tronu na podesłanie, gdzie w miedzi, podobnie jak w drzwiach, uwięzione były duszę skazańców.
Nigdy niewinnych.
– Czyż ja widzę nowy haft, na twym tronie, mój bracie?
Tym pytaniem Lucyfer rozbił powierzchowną skorupę Astarotha, ponownie podnosząc kącik ust ku górze. Dla niego była to przednia zabawa, wzburzać swego brata, czyż nie wszyscy tak robili? Najzabawniejsze było, gdy dopytywał się o Astarte, czuły temat dla Pana Dusz, lecz dla niego, przednia zabawa.
– Naturalnie toż dar od Astarte – Niemal syknął Astaroth, w ostatniej chwili powstrzymując piorunujące spojrzenie. – Zaprzestań swych przekomarzań, chcę poznać powód twej wizyty – powiedział ledwie hamując irytację.
Lucyfer westchnął, wyciągając dłoń i z rozbawieniem przyglądając się reakcji potępieńców na tronie. Niczym małe piranie, próbujące zdobyć kawałek pysznego mięsa. W swych myślach zaś starał się oszacować, jak poinformować swego brata o nowym problemie.
– Baal zniknął – oznajmił wreszcie.
Cisza przeciągała się dość długo. Król Piekieł doskonale zdawał sobie sprawę, jakie myśli przechodzą przez głowę jego brata. Książę Demonów nigdy nie wychodził do świata ludzi, wręcz odnosił się do nich z nienawiścią, choć sam Lucyfer się temu nie dziwił. Przez swoich najbliższych utracił swą ukochaną bliźniacza siostrę, zaś później został przezywany przez śmiertelników, co wręcz doprowadzała Karmazynowego Władce do szału i furii.
– Asmodeus go zastępuje – Po chwili ciszy odezwał się Lucyfer. – Abbadon już rozpoczął poszukiwania go w świecie śmiertelników, podobnie jak i Samael, dla ciebie i Phonix mam nieco inne zadanie – dodał.
Wymieniwszy innych książąt piekieł, władców swych własnych kręgów piekieł, Lycyfer zamilkł zastanawiając się, jak ubrać w słowa swą prośbę.
Astaroth milczał wpatrując się w niego w skupieniu, co ani trochę nie denerwowało Króla Piekieł, właściwie to był przyzwyczajony do spokojnego, niemal denerwująco powolnego, swego brata.
– Obawiam się, że nasz brat mógł dowiedzieć się o potomkini swej siostry i zapragnął ją odnaleźć – wyraźnie zaakcentował słowo „ją”, mając nadzieje, że jego przyjaciel to zrozumie. – Czy mógłbyś poprosić swą umiłowaną Uxorea, aby poszukała czegoś na jej temat w tym dziwnym, ludzkim ustrojstwie, które tak lubi?
Astaroth zamrugał zaskoczony, a po chwili uśmiechnął się nieco rozbawiony.
– Masz na myśli Ko-po-ter? – spytał się, starając się dobrze wymówić to dziwne ludzkie słowo.
Lucyfer skinął głową, wzdychając w duchu z ulgą, że został zrozumiały. Nie miał pojęcia, co Astarte widziała w tym dziwnym metalowym pudle, które było dużo bardziej denerwujące niż niejeden grzesznik. Po prostu zapewne chciała ich wszystkich nim torturować.
– Astarte zapewnia, że to żaden problem, aczkolwiek wyznaje, że łatwiej jej byłoby, gdybyś znał jakieś inne informację o córce Anat – powiedział Astaroth.
– Poproszę Phonix aby się tym dla was zajęła, ona wie o wszystkich grzesznikach na ziemi, miałem się wkrótce do niej udać – powiedział w zamyśleniu Lucyfer.
– Będę wdzięczny, mój bracie – wyznał.
Lucyfer przytaknął krótko głową przypominając sobie również o tym, że musiał jeszcze o czymś wspomnieć. Co też, oczywiście, uczynił.
– Z powodu nieobecności Księcia Demonów, Kręgi IV Piekieł, jestem zmuszony poinformować cię bracie, że zgromadzenie zostaje przełożone na czas nieokreślony – powiedział.
Astaroth skrzywił się delikatnie, odzwierciedlając to, jak czuł się z tym Król Piekieł. Lucyfer wolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia, przyjmując, że tymi słowami zakończył swoją wizytę. Lecz zatrzymał się, gdy dłoń jego brata spoczęła na jego czarnej szacie. Nie odwrócił się jednak do Astarotha, czekając to, co ma tu do powiedzenia.
– Nie wiem, czy to rozsądne w tej sytuacji – zauważył.
– Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, o czym mówił mój b… Michael – powiedział, krzywiąc się delikatnie Lucyfer, co choć był odwrócony, nie przeszło niezauważone przez Astarotha. – Wojna wisi w powietrzu, a ja nie mogę, nie mogę wyjść i skopać tyłek tej zarozumiałej, małej zdzirze – syknął rozgniewany.
Obydwoje zdawali sobie sprawę, czemu Lucyfer nie może opuścić piekła.
Podobnie jak Michael nie może opuścić nieba.
Dwaj kochający się bliźniaczy bracia nie mogli nigdy się ponownie spotkać.
Bo to skończyłoby się apokalipsą, a żaden z nich nie chce walczyć z drugim.
– Mamy zbyt wiele na głowę, aby się teraz zajmować tą zarozumiałą nieśmiertelną – powiedział, opanowując się powoli, Lucyfer – Teraz wybacz, udam się do Phonix – dodał.
Astaroth opuścił dłoń, zaś Lucyfer ruszył szybkim krokiem w stronę miedzianych drzwi, z satysfakcją przyglądał się cierpiącym duszą. Miał ochotę roześmiać się, spojrzeć w twarz swojemu ojcu i z jadem spytać: „Widzisz ojcze? Twoje ukochane małpy są na mej łasce! Te istoty, które tak kochałeś, są dużo gorsze niż najgorsze stworzenie z Otchłani!”. Jednocześnie oczami wyobraźni widział łagodne błękitne oczy swego brata, który z delikatnym uśmiechem patrzy na niego i odparłby: „Temperament masz istotnie ognisty bracie. Są niegodziwi, lecz nie wszyscy, i choć niechybnie muszę powiadać, tyś nauczył ich iż mogą odnaleźć mrok w swych sercach”.
Była to prawda.
Ale przecież to jedno głupie jabłko!

_________________________________________________________________________________________
*wymyślone wyrażenie, które jest od słowa "uxor" (żona) i "mea" (moja) (z łac.)

Oto i prolog mego iście szatańskiego opowiadania!
Nie mam na celu urażać żadnego wierzącego - to po prostu moje wymyślone opowiadanie.
Ostrzegam, że...  
*buduje (nieudolnie) napięcie*
...główną postacią (jakże oryginalnie) będzie kobietą - no, jesteście, zaskoczeni, nie?
Byłabym wdzięczna za wskazanie błędów! (A wiem, że tu są -_-)
I bardzo przepraszam za to pytanie, ale... Co sądzicie?!  
Czy udało mi się choć minimalnie przedstawić moją wizję piekła?
(Opisy to moja zmora, wybaczcie, po prostu nie umiem ich dobrze pisać)
No i... czy ktoś jest na tyle zaintrygowany, że chce przeczytać rozdział pierwszy?
Jeżeli zaś chodzi o tytuł, to niestety musicie poczekać, poznacie wyjaśnienie później.

1 komentarz

 
  • violet

    Pomysł masz, zaciekawiłaś mnie na tyle, aby tu wrócić. Czekam więc  na cd. :)

    30 sty 2017