,, Psychopatyczna idealność" cz. 3

Cz. 3
Idealnie.
Chyba przestanę lubić to słowo…
- No jedz mamusiu- ponagliła mnie córka.
To tylko naleśniki…
Aby nie sprawić przykrości Ani podeszłam do swojego miejsca i zanim dokładnie przyjrzałam się jedzeniu, wywróciłam pierwszego naleśnika na drugą stronę. Wolałam widok czerwonej mazi, bo wtedy moja wyobraźnia przestawała działać.
I tak zjadłam połowę.
- To było pyszne, skarbie, ale trochę chyba zostawię. Jak chcesz, to możesz pooglądać telewizję, bo ja pójdę się wykąpać. Jest już późno, a jutro czas do szkoły.
- Okej- odparła wycierając buzię w rękaw bluzki, a potem pobiegła do pokoju.
Typowe życie rodzica. Szkoda tylko, że zanim powstają dzieci, nikt nie wpisuje do ich kodu genetycznego trybu sprzątania. Chyba wszystkim ułatwiłoby to życie. Zamiast jednak posprzątać i pozmywać, odłożyłam wszystko do zlewu. Potem ponownie usiadłam przy stole i podparłam się dłońmi pod brodę układając na nim łokcie. Popatrzyłam za okno. A potem gdzieś tam za nie, bo mrok przyciągnął moją uwagę.
Z odrętwienia wyrwał mnie dzwonek mojej komórki. Raczej nie spodziewałam się telefonu od nikogo, co nie zmieniało faktu, że i tak musiałam odebrać.
- Halo?
- Masz już to opowiadanie?
No tak. To mój szef. Zapomniałam, że tylko on nie zwracał uwagi na porę dnia i nocy.
- Mam. Ale jest dopiero w notesie. Jeszcze nie zdążyłam przepisać go do komputera.
- To paskudnie, bo potrzebuję go na teraz.
- Na teraz? Czemu?
- Nie twój interes.
- Ale…
- Daję ci pół godziny. Przepisz je pręciutko i podrzuć do biura.
- Ale…
- Czekam.
Dziad!!!
Co on sobie myśli? Że ja nie mam własnego życia rodzinnego? Nie mogę przecież zostawić samej Ani w domu. Cholera! Że tez wszystko zawsze musi być na mojej głowie!
Telefon zadzwonił ponownie.
- Halo?
- Słuchaj, przestań do siebie gadać, tylko bierz się do roboty!
- Co?
Wyłączył się.
Nie no. Tego było już za wiele!
Tupnęłam nogą niczym małe dziecko, po czym sztywnymi krokami powędrowałam do swojego pokoju. Wściekła, wyjęłam z szafki moje opowiadanie. Otworzyłam laptopa i go włączyłam.
Po dwudziestu minutach uderzania w klawiaturę, kliknęłam ikonkę DRUKUJ i zaczęłam gapić się na moje stare próchno, Epsona. Po minucie sprzęt zajarzył, że o coś go proszę i zaczął wypluwać z siebie kartki w rytmie chodów żółwia. Gotowe spięłam spinaczem i wsadziłam do torebki.
- Jedziesz gdzieś?- Spytała Ania zaglądając do pokoju.
- Ach, szkoda gadać.
- Twój idealny szef dzwonił?
Wyłączyłam laptopa i odwróciłam się do córki, lecz jej już tam nie było. Super. Najwyraźniej w całym świecie nie potrafiłam wzbudzić niczyjego zainteresowania dłużej niż na parę sekund. Totalnie do bani. Znudzona i wkurzona wsadziłam komórkę do torebki i poszłam do dużego pokoju, gdzie powinna być Ania.
Ale jej tam nie było.
- Hej! Jedziesz ze mną?- Pytałam powietrze, bo najwyraźniej Ania mi się gdzieś schowała.- Ej! Spieszy mi się!- Krzyknęłam, bo nie byłam w nastroju do żartów.
Przeszukałam kuchnię, jej pokój, znów mój, lecz nigdzie jej nie było. Dobra, teraz zaczynałam się denerwować. Położyłam torebkę na stole w kuchni i wybiegłam na dwór.
- Ania! Hej! Odezwij się!
Wszędzie ciemność. I żadnego hałasu na dworze. Zupełnie jakby świat wstrzymał oddech.
- Anka? To nie jest śmieszne!
Przebiegłam wokół domu i potem znów wpadłam do środka. Histerycznie zaczęłam otwierać wszystkie szafki i szafy, gdzie mogłaby się schować moja córka, lecz jej nigdzie nie było. A gdy zatrzymałam się przy stole, zauważyłam coś jeszcze. A raczej brak mojej torebki.
Wkurzyłam się!
- Anka, to nie jest śmieszne! Chcesz sobie stroić żarty, to proszę bardzo, ale jutro, co? Spieszy mi się. Ania! Błagam cię, szef mnie zabije!
Nagle zdyszana córka wbiegła do domu przez drzwi cała umazana krwią.
- Mamo, musisz jej pomóc! Mamo!
- Co się stało? Dlaczego jesteś umazana krwią? Bo to krew, tak? Anka, to nie jest żaden twój żart?!
- Nie, nie! Mamo, ja nie chciałam…- zaczęła płakać.- Ona… Ona…- chlipała.
- Kto? I gdzie? No dalej, mów, co się stało!
- O Boże, mamo! Ona mnie teraz zabije!
- Kto? Gdzie? Pokaż!
Niemal wypchnęłam ją z domu w poszukiwaniu kogokolwiek, kto wymagałby pomocy. Wtedy nagle drzwi się za mną zatrzasnęły z hukiem.
- Ania? Anka, co się dzieje?!
Zaczęłam walić w drzwi cała spanikowana, bo niczego z tego nie rozumiałam.
- Ania, otwórz!- Krzyczałam waląc w drzwi, kiedy nagle coś za sobą usłyszałam. Odwróciłam się i ujrzałam w ciemności przejeżdżający samochód, który nagle bardzo zwolnił. Potem zatrzymał się i przez moment widziałam, że ktoś mi się przyglądał. Też patrzyłam w jego stronę, ale nie mogłam niczego dostrzec. A potem odjechał z piskiem opon. Z tego wszystkiego, nie zdążyłam mu się nawet przyjrzeć, choć na markach samochodów znałam się jak na własnym okresie. Nigdy nie wiedziałam, kiedy przyjdzie i jak długo będzie trwał. A co to miało do samochodów, to sama nie wiem. Nigdy nie trafiałam z porównaniami.
- Mamo1 Mamo!- Usłyszałam za drzwiami, po czym nagle się otworzyły. Ania wybiegła z domu cała przerażona i zapłakana.
- Czemu mi zamknęłaś drzwi?!- Niemal krzyczałam na nią, choć dostrzegłam, że i ona była przerażona.
- To nie ja… To ten facet- łkała.- Był cały ubrany na niebiesko i miał maskę niemowlaka… Boże, mamo… On uciekł przez okno…- szlochała.
Natychmiast wbiegłam do domu, tym razem trzymając Anię za rękę. Nic z tego nie rozumiałam. Cały dom był nietknięty, choć okno w moim pokoju faktycznie było otwarte.
- Boże! Dziecko, to straszne! I co my teraz zrobimy? Przecież nikt nam nie uwierzy… Ale zaraz, czemu jesteś umazana krwią? Kto ci to zrobił? Choć, umyj się szybko. Nic z tego nie rozumiem. Co robiłaś na dworze?
Nie puszczałam jej dłoni ani na sekundę. Obmyłam jej twarz i wytarłam ręcznikiem mocno ja przytulając. Głaskałam ją po głowie i powtarzałam, że wszystko będzie dobrze. A potem znowu zaczęłam pytać.
- Odpowiedz mi dziecko- mówiłam patrząc jej prosto w oczy.- Czemu jesteś cała umazana krwią?
- To było straszne, mamo. Bo, bo najpierw coś zamiauczało za oknem, to…, to poszłam zobaczyć. I to był kot, taki ładny, taki biały i go wołałam…- znów się mocno rozpłakała.
- No już, spokojnie. To krew kota, tak?
- Nie…, nie kota…
- To czyja? Człowieka?
Serce uderzało mi milion razy na minutę. Chwilami miałam wrażenie, że to nie dzieje się naprawdę. Ręce mi się trzęsły, tym bardziej, że Ania tak długo owijała w bawełnę, dlaczego była umazana krwią.
- Nie wiem…
- Kurde Anka! Weź się w garść. Powiedz przynajmniej jak to się stało?
- No, bo kot…
- Wiem, poszłaś za nim, ale co było potem?
Wzrok Ani błądził od moich oczu do koloru kafelek, totalnie zgniłej zieleni, które co rok obiecywałam sobie zmienić.
- No mów!
- To nie takie proste! Ty wciąż na mnie krzyczysz! Mamo, ja jestem w szoku, rozumiesz? Zresztą, nie wiem, jak mam ci to powiedzieć… To w ogóle nie ma żadnego sensu!
- To powiedz to. Wyduś z siebie!
I wtedy to usłyszałam.
Ktoś ciągle był u nas w domu…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii horror i thrillery, użyła 1405 słów i 7337 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Czekam na kolejny odcinek bo tu niewiele rozumiem. :P

    24 lut 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS Będzie, ale ten skończyłam w urwanym momencie, bo byłam ciekawa, czy kogoś zachęci na dalsze czytanie ;)

    24 lut 2018

  • AnonimS

    @Ewelina31 moment lekko wkurzający ale często stosowany również w filmach. Z tymi czytelnikami to trudno się połapać. Podaję przykład: to że mało kto komentuje to rozumiem ale po przeczytaniu danie łapki to żaden problem a czyta np. 3000 a łapek jest 10. W sumie trzeba się tym nie przejmować tylko pisać o ile ma się wenę i chęć publikowania.

    25 lut 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS Nie mam jakiegoś ustalonego planu do pisania. Robię wszystko na czuja i z powodu słów, które nieprzelane na papier często w nocy nie dają mi spokoju...

    25 lut 2018

  • AnonimS

    @Ewelina31 to przynajmniej w nocy Ciebie nie trzeba budzić :yahoo:

    25 lut 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS  ;)

    25 lut 2018