Czy coś z tego będzie? 5

Czy coś z tego będzie? 5Zdecydowałam się już zejść w umówione miejsce. Moje oczy przeżyły szok...
_____________________________________
Przed blokiem ujrzałam Roberta i co mnie zdziwiło to motor. Chwyciło mnie to za serce, gdyż jak byłam małą dziewczynką tato brał mnie na wycieczki swoim motorem. Jednak już tego nie zrobi, gdyż go straciłam. W moim oku zakręciła się łza, lecz niknęłam tego, żeby pojawiła się na moim policzku. W miarę szybko się opanowałam, aby tego nie zauważył. Co by sobie o mnie pomyślał? A tak w ogóle to co on może mieć w planach? Do najbliższej kawiarni jest około dziesięciu minut. Postanowiłam zdać się na jego pomysł, chociaż wydaje mi się to wszystko dziwne. Zwieńczeniem tego wszystkiego był jego ubiór. Miał na sobie czarne spodnie, skórzaną kurtkę, spod  której dało się zauważyć biały top z czarnymi napisami. Natomiast w jego włosy był wtarty żel. Był oparty o motor, a w rękach trzymał dwa kaski. To był przecudny widok. Zuza pamiętaj to tylko kawa-cóż moja podświadomość jak zwykle wie kiedy dać o sobie znać.  
-Hej Zuzka...wyglądasz ekstra-na jego twarzy pojawił się śliczny banan, a mnie całą przeszły wzrokiem.  
-Ty także mi zapomniałeś-rany co ja mówię. Miałam opanować emocje, lecz nic na to nie poradzę, że on ma na mnie taki wpływ.  
-To jak jedziemy?-spytał podając mi kask.  
-Powiesz mi dokąd?-chciałam to z niego wydusić.  
-W nieznane-odpowiedział patrząc mi w oczy.  
-Mieliśmy się przecież spotkać tylko na kawę?-musiałam jakoś się ogarnąć.  
-Powiedzmy, że wpadł mi do głowy inny pomysł. Co ty na to?-znów ten jego uśmiech.  
-Tym razem ci to daruję-wzięłam od niego kask.  
-Czy ja już nie słyszałem gdzieś tego tekstu?-ponownie się uśmiechnął.
-Będziemy tak stać, czy jedziemy? Mogę się zaraz rozmyśleć-uniosłam delikatnie jeden z kącików ust. On już nic nie odpowiedział tylko odpalił sprzęt i ruszyliśmy, tak jak kiedyś poczułam tą adrenalinę.  Całe szczęście, że nie włożyłam spódnicy lub sukienki. Jechaliśmy tak dobre pół godziny, gdy w pewnym momencie się zatrzymaliśmy. Nie kojarzyłam tych terenów, co było dziwne. Muszę przyznać, że jest to nadzwyczajne miejsce. Nieduże jeziorko z polanką pełną kwiatów oraz ogromny dąb.  Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, a w moim oku zakręciła się łza. Nie pozwoliłam sobie jej uronić, żeby Robert tego nie zobaczył. Gdy nagle poczułam jak jego dłoń dotyka mojego ramienia. Poczułam przysłowiowe motyle w brzuchu. Teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Ta cisza, która trwała nie była, a może jednak była krępująca. Odruchowo spuściłam wzrok, jednak nie na długo, ponieważ on chwycił mnie delikatnie za brodę i nasze spojrzenia znów się spotkały.  
-Zuza co się dzieje?-spytał unosząc delikatnie kącik ust.  
-Mieliśmy spotkać się tylko na kawie...tak po znajomości-trochę się speszyłam.  
-Bądź dobrej myśl-wziął mnie za rękę i poprowadził pod wcześniej wspomniane drzewo. To co tam zobaczyłam, przerosło moje wszelkie wyobrażenia. A mianowicie leżał tam koc, na którym stał koszyk piknikowy oraz piękny bukiet ze stokrotek. Z wrażenia dałam Robertowi wielkiego buziaka w policzek, po czym na jego ustach ujrzałam znów ten piękny uśmiech. Może to nie jest zbyt romantyczne, jednak ruszyło moje serce. Usiedliśmy naprzeciw siebie i zaczęliśmy rozmawiać. Dowiedziałam się, że nie miał najlepszego dzieciństwa, gdyż w wieku piętnastu lat stracił rodziców w wypadku samochodowym. Wychowywał go starzy brat, który skazał go na własny los trzy lata temu. Wzruszyła mnie jego historia. Zobaczył, że na moim policzku pojawiła się łza. Przysunął się do mnie i starł ją delikatnie kciukiem.  
-Zuza...chcę żebyś wiedziała, iż tylko ty o tym wiesz-mówiąc to chwycił mnie za dłoń.  
-Tylko mi się zwierzyłeś?-nie mogłam w to uwierzyć.  
-Jesteś jedyną, która o tym wie-w moim oku ponownie pojawiła się łza.
-Mi jako jedynej...zaufałeś?-nadal byłam w szoku. To wszystko dzieje się zbyt szybko.  
-Przy tobie się otworzyłem-widać było po nim, że to jest dla niego ważne.  
-Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam?-zastanawiało mnie to.  
-Odnalazłem w tobie bratnią duszę-zaproponował mi spacer. Zgodziłam się, gdyż potrzebowałam ochłonąć. Spacerowaliśmy brzegiem jeziora w świetle zachodzącego słońca. W jego towarzystwie nawet nie odczuwałam upływu czasu. W pewnym momencie mój towarzysz wziął mnie pod rękę. Szliśmy tak jeszcze dobre pół godziny, gdy znaleźliśmy się naprzeciw siebie.  
-Zuza...mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła?-poczułam jego dłonie na moich policzkach.  
-Niby co masz na myśli?-zdziwiło mnie jego zachowanie.  
-Nie wiem jak mam ci to powiedzieć?-dało się odczuć w jego głosie przyspieszony oddech.  
-Powiesz mi o co chodzi?-domagałam się odpowiedzi.  
-Posłuchaj mnie uważnie-położył swoje dłonie na moich ramionach i wpatrywał się w moje niebieskie oczy.  
-Proszę mów co ci leży na ser...wątrobie-w pore zdążyłam się poprawić.  
-Moje zachowanie może wydawać się ci dziwne...-przez chwilę nic nie mówił.  
-Pozwól, że ocenie je po twojej wypowiedzi-jejku po co ja to powiedziałam. Powinnam bardziej uważać na to co mówię, ale to przy nim język mi się tak ploncze.  
-A więc tak. Znamy się zaledwie dwa dni a ja biorę cię na przejażdżkę motorem w nieznane, a mieliśmy spotkać się na kawie. Nie uważasz, że to jest trochę dziwne?-skończył swoją wypowiedź.  
-Dla mnie...to jest zaskakujące, ponieważ...-przerwał mi, gdyż dało się wyczuć, iż nie mogę wydusić z siebie słowa.  
-Proszę przemyśl tą całą sytuację i dasz mi odpowiedź-mówiąc to gładził moje policzka dłońmi.  
-Dobrze jest tak, jak jest i nie psujmy tego-odwzajemniłam uśmiech.  
-Cieszy mnie to bardzo-wracaliśmy już w nasze miejsce piknikowe, powiedzmy, że w dobrych humorach.  
-Możemy już wracać, gdyż robi się chłodno-fakt było już dość późno.  
-Nie ma problemu-zebraliśmy rzeczy i wróciliśmy do domu. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę pod blokiem.  
-Czy na pewno wszystko jest okej?-widać, że chciał się upewnić.  
-W jak najlepszym porządku-uśmiechnęłam się.  
-To dobrze-odwzajemnił uśmiech. Pożegnaliśmy się i każdy z nas poszedł w swoją stronę. W mojej głowie krążyła już tylko myśl o położeniu się spać.  Wzięłam szybki prysznic, założyłam ubrania do spania i położyłam się do łóżka. Tym razem spało mi się dobrze.  
__________
Mam nadzieję, że się podobało. Zastanawiam się czy nie popsułam tej części.  
Czekam na wasze komentarze i łapki w górę.  
Pozdrawiam :-*

Justys20

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1231 słów i 6753 znaków.

6 komentarzy

 
  • Justys20

    Cieszy mnie niezmiernie, że się wam podoba. Dziękuję wam za to bardzo. Możecie liczyć na dalsze części.

    3 wrz 2015

  • czarnyrafal

    @Justys20  I tak trzymać <3

    3 wrz 2015

  • Justys20

    @czarnyrafal  :kiss:

    3 wrz 2015

  • czarnyrafal

    Widzisz Autorko a tak się bałaś o reakcje czytelników i zupełnie niepotrzebnie. <3

    3 wrz 2015

  • Alexy

    Piisz tak świetnie nada.Monika jest pod wrażeniem  :kiss:

    3 wrz 2015

  • Alexy

    Miło być nadal a nie nada :kiss:

    3 wrz 2015

  • Justys20

    @Alexy niebawem się ukaże

    3 wrz 2015

  • Fifi

    Troche przeliterowań ale ogólnie bardzo dobre,tak jak poprzednie części. :kiss:

    3 wrz 2015

  • Justys20

    @Fifi postaram się ich unikać dziękuję

    3 wrz 2015

  • facio

    Ale klawe.Pisz dalej

    3 wrz 2015

  • Justys20

    @facio  :D

    3 wrz 2015

  • czarnyrafal

    Co Ty Autorko piszesz.Popsułaś-jest rewelacyjna-jak wszystkie dotychczas.Oby tak dalej <3

    3 wrz 2015

  • Justys20

    @czarnyrafal dzięki  <3

    3 wrz 2015