Escape cz. 15

Escape cz. 15Obudziłam się przed Justinem. Jest godzina 11 a on długo śpi więc się nie zdziwiłam. Postanowiłam zrobić nam śniadanie do łóżka. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Zajrzałam do lodówki i zdecydowałam, że zrobię tosty. Nie jestem jakąś wybitną kucharką dlatego nic lepszego nie zrobię. Wyciągnęłam toster i włożyłam do niego przygotowane kanapki z serem i szynką. Po chwili wyciągnęłam i włożyłam następne. Po kilku minutach wszystkie są już gotowe. Wzięłam jeszcze sok, dwie szklanki, ketchup, dwa talerze i sztućce. Postawiłam wszystko na tacę i ruszyłam w stronę schodów. Weszłam do  
sypialni i podeszłam do łóżka. Położyłam delikatnie tacę i pochyliłam się nad Jussem. Pocałowałam go kilka razy.
-Kochanie wstawaj zrobiłam śniadanie.
-Misiu a muszę?-wymamrotał
-Zjem Ci wszystko a zrobiłam coś pyyyysznego.
Od razu się podniósł. Wiedziałam, że to zadziała.  
-Co zrobiłaś?
-Wspaniałą kucharką nie jestem ale pyszne tosty umiem zrobić.
Po chwili siedzieliśmy i jedliśmy śniadanie.
-Pyszne!-krzyknął
-Cieszę się, że Ci smakuje.
-Brudna jesteś.-powiedział
-Gdzie?
-Poczekaj.
Pochylił się nade mną i pocałował mnie.
-Już.
To było słodkie. Juss jest strasznie słodki, opiekuńczy i pomocny. Skończyliśmy jeść i odstawiliśmy tacę na stolik. Położyliśmy się twarzami do siebie.
-Śliczna jesteś.
-Dziękuję.-powiedziałam i zarumieniłam się
-Pojedziemy dzisiaj do domu dziecka? Lepsze to niż leżeć cały dzień a tak to chociaż pobawimy się z dzieciakami.
-Okej to ja idę się ogarnąć.
Wzięłam z szafy bieliznę i czarny kombinezon z szafy. Weszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się, włosy związałam w koka i zrobiłam delikatny makijaż. Gdy wyszłam Juss dalej leżał.
-Idź się przyszykować a ja pujdę posprzątać kuchnię bo trochę nabrudziłam.
-Okej.  
Wstał, pocałował mnie i podszedł do szafy. Wzięłam tacę, wyszłam z pomieszczenia i zeszłam na dół. Zaczęłam sprzątać a, że nie było tego dużo to skończyłam po 10 minutach. Akurat z góry zszedł Juss.
-Jedziemy?-zapytał
-Tak.  
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do jego ukochanego audi. Jechaliśmy jakieś 10 minut aż w końcu zaparkowaliśmy przed budynkiem domu dziecka. Gdy tylko weszliśmy zaatakowała nas Jessica.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry.
-Justin chciałam Ci podziękować za to co zrobiłeś.
Powiedziała a ja nie wiedziałam o co jej chodzi. Popatrzyłam na Justina zdziwiona.
-Nie ma za co. Dla mnie to przyjemność, że mogę pomóc.
-Przepraszam ale o co chodzi bo nic nie rozumiem?
-Justin Ci nic nie powiedział?
-Nie.
-Podarował nam trzy miliony dolarów i zrobi kampanię zachęcającą do adoptacji dzieci.
Popatrzyłam ze zdziwieniem na Jussa ale jestem strasznie szczęśliwa. Rzuciłam się na blondyna i go pocałowałam.
-Dziękuję.-wyszeptałam
-Nie ma za co Mia to dla mnie przyjemność.
Oderwaliśmy się od siebie i popatrzeliśmy na Jessice.  
-Możemy zabrać Kylie, Daniela, Issaca i Lissę na spacer oraz lody.
-Oczywiście dzieci będą bardzo szczęśliwe.
-Dziękujemy. Gdzie one są?
-Czwarte drzwi po lewej.
Ruszyliśmy w stronę drzwi, które wskazała nam kobieta. Weszliśmy i od razu zobaczyliśmy dzieci. Cała czwórka podbiegła do nas i się przytuliła.
-Cześć!!!-krzyczeli
-Dzień dobry.-powiedzieliśmy
-Dzień dobry.-odpowiedziała opiekunka
-Jessica pozwoliła nam zabrać Kylie, Daniela, Issaca i Lissę na spacer. Możemy ich teraz zabrać?-zapytałam
-Oczywiście. Dzieci idźcie się ubrać i możecie iść.
Po chwili dzieci były już spowrotem.
-To co najpierw na lody?-zapytał Juss
-Tak!!!-krzyknęli
Oni mają tyle energii. Cieszą się, że ktoś chce się z nimi bawić i przychodzi tu specjalnie do nich. Płakać mi się chce na myśl, że będziemy musieli zostawić ich tam.Idziemy chodnikiem do parku przy, którym  
jest kilka budek z lodami. Juss trzyma za rękę Lissę a Kylie niesie na barkach. Ja idę trzymając Issaca i Daniela za rękę. Co chwilę ktoś mówi coś śmiesznego i wszyscy się z tego śmieją.  
-Justin mogę mówić do Ciebie tato?-zapytała Kylie
Gdy to usłyszałam to pomyślałam, że się przesłyszałam ale nie. Ona na prawdę to powiedziała. Chce mi się płakać oni nigdy nie mieli rodziców. To jest straszne oni nie zasługują na to.  
-Oczywiście. Możecie do nas mówić jak tylko chcecie mamo, tato, ciociu, wujku lub po imieniu nam to obojętne.-odpowiedział chłopak
Będzie on wspaniałym ojcem. Uwielbia dzieci a dzieci uwielbiają jego. Nawet nie wiem kiedy stanęliśmy pod jedną z budek.
-Jakie chcecie?
-Poproszę czekoladowe.-Daniel
-Poproszę truskawkowe.-Lissa
-Poproszę smerfowe-Kylie
-Poproszę jagodowe-Issac
-A ja miętę z czekoladą.-odpowiedziałam
Po chwili wszyscy szliśmy w stronę parku. Dzieci kiedy zjadły to zaczęły biegać, skakać, śmiać się i bawić. Fajnie na nie patrzeć gdy są takie szczęśliwe. W końcu doszliśmy do placuu zabaw znajdującego się w  
parku. Dzieciaki od razu się rozbiegły w różnych kierunkach.
-Chciałbym żeby nie musiały wracać do domu dziecka.-podszedł do mnie i powiedział Juss
Przytuliłam się do niego.
-Też bym chciała. Tyle dzieci jest w domach dziecka. Nie wiem jak można oddać własne dziecko.
-Ja też nie wiem.
-Chodź się z nimi pobawić.
Przez godzinę biegaliśmy po placu zabaw wraz z dziećmi. Bawiliśmy się, śmialiśmy, ganialiśmy, biegaliśmy, skakaliśmy, huśtaliśmy i zjeżdżaliśmy ze zjeżdżalni.
-To co wracamy? Późno się robi.-zapytał blondyn
Dzieci od razu posmutniały.
-Jutro jest zakończenie roku szkolnego na pewno będziemy was często odwiedzać i zabierać gdzieś.  
-Okej.-powiedziała Kylie  
Jest ona najsłodsza i najgrzeczniejsza z tej czwórki. Lissa jest dość cicha i spokojna. Daniel jest pełny energii i otwarty na nowe znajomości tak jak Issac. Droga powrotna zajęła nam około 15 minut. Weszliśmy
do budynku. Od razu przywitała nas uśmiechnięta Jess.
-Papa dzieciaki.-powiedziałam
Kucnęłam i przytulałam do siebie po kolei dzieci Juss zrobił to samo.
-Papa mamo papa tato.-powiedzieli
Jedna samotna łza spłynęła mi po policzku.  
-Hej.-powiedziałam
-Papa.-powiedział chłopak
-Dzieci idźcie do swoich pokoi zaraz będzie kolacja.
Dzieci posłusznie poszły żegnając się.
-Widzę, że bardzo was polubiły.-powiedziała kobieta
-I z wzajemnością.-powiedział blondyn
-Dobra my jedziemy do domu. Jutro przyjdę. Do widzenia.
-Do widzenia.
-Do widzenia.
Po 20 minutach byliśmy już w domu.
-Idziemy spać czy obejrzymy jakiś film?-zapytał
-Mnie dzieciaki wymęczyły i idę spać.
-No mnie też.  
Wzięłam piżamę i weszłam do łazienki. Po prysznicu ubrałam piżamę i wyszłam. Juss leży na łóżku. Podeszłam do łóżka i położyłam się koło chłopaka. Położyłam głowę na jego torsie i wtuliłam się w niego.
-Dobranoc kochanie.-powiedziałam
-Dobranoc piękna.-odpowiedział
Już po chwili odpłynęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział miał być dopiero jutro ale napisany jest a jutro za bardzo czasu nie będę miała więc dodaję. Mam nadzieję, że się podoba. Następny będzie tak środa-piątek.  


CZYTASZ=KOMENTARZ      
DAWAĆ ŁAPKI W GÓRĘ

blackqueen

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1288 słów i 7384 znaków, zaktualizowała 29 sty 2017. Tagi: #miłość #JustinBieber #JB #alkoholizm #przemoc

3 komentarze

 
  • Mika123

    Kiedy dodasz kolejną część?  
    PS. Super  <3

    4 lut 2017

  • blackqueen

    @Mika123  Z następną częścią będzie ciężko ponieważ mam bardzo dużo nauki. Jeszcze zapisałam się na konkurs, który miał być w marcu a w piątek się okazało, że powinien być właśnie w piątek ale przełożyli na poniedziałek bo okazało się, że każdy myślał ze jest 6 marca. Masakra strasznie pomieszali. Od kilku godzin siedzę i uczę się o krajach anglojęzycznych. Postaram się coś napisać chodź by był krótki. :kiss:

    5 lut 2017

  • nastolaka

    CUDO:*<3łoł ale mnie zaskoczylas z tymi pieniedzmi ;)

    30 sty 2017

  • Malawasaczka03

    Super♥

    30 sty 2017