Introwertyczka cz. II

Szczerze liczę, że ten tekst przypadnie Wam do gustu podobnie jak było ze "Skubnij tęczy". Następna część za tydzień. Wytykajcie błędy, mówcie co się Wam nie podoba, a ja postaram się to uwzględnić. Miłej lektury, skarbeczki c:


2. Wakacje. Dla większości okres radości, nowych znajomości i wylegiwania się przy basenie. Dla mnie, wakacyjny dzień dzielił się na trzy stałe części - pracę, pomaganie mojemu niedołężnemu emocjonalnie przyjacielowi, przy okazji zdobywanie doświadczenia w zawodzie aktorki oraz sen.
Czasem zastanawiam się czemu nie mogę być jak reszta nastolatek. Miła, towarzyska, piękna. W ramach nagrody pocieszenia, za brak tych cech przypadły mi introwersja, sarkazm i zwariowane loczki w kolorze mlecznej czekolady zamiast zwykłych włosów. Do tego trójkątna twarz z lekko wysuniętym podbródkiem, wąskie usta i intensywnie zielone tęczówki, i przed oczami duszy staje nawiedzony leśny elf. Za niezbity dowód na ironię losu można uznać fakt, że nienawidzę lasów równie mocno jak długotrwałego przebywanie wśród ludzi. Nie to, że nie lubię siebie i tego jak wyglądam, ale takie odstawanie od reszty społeczeństwa bywa męczące i skazuje na niejaką samotność. Wracając do moich włosów, ja ich szczerze nie cierpię, jednak gdyby zwołać wszystkich żyjących ludzi i zapytać ich "co widzicie w Toni najładniejszego?" wszyscy jak jeden mąż odpowiedzieliby "włosy!". Dobre sobie... Może u kogoś ładnie to wygląda, ale z mojej perspektywy są po prostu kolejnym utrudnieniem w codziennym życiu.
- Toni, wstawaj ty leniu niedorobiony! Musisz iść do pracy. - no tak, Kuba jak zwykle milusi i do rany przyłóż. Gangrena gwarantowana albo zwrot pieniędzy.
Wykrzywiam twarz w grymasie niezadowolenia i sturlałam się z mojego ciepłego i miękkiego łóżka na drewnianą podłogę, wywołując całkiem niezły huk. Wstając potarłam zbolałe biodro i z ociąganiem ruszyłam w stronę niewielkiej szafy, stojącej w rogu pokoju o dyniowo pomarańczowych ścianach. Po drodze potykałam się o wszechobecne książki, zarówno te ze starymi, zniszczonymi mi okładkami jak i te z najnowszymi tytułami, jeszcze bez pogiętych rogów. W końcu szczęśliwie dotarłam do celu tej krótkiej podróży. Wyjęłam jakieś ubrania, niemal nie patrząc co wyciągam, bo oczy wciąż mi się kleiły od długiego snu. Z szuflad wyciągnęłam bieliznę i poczłapałam do malutkiej łazienki przyłączonej do mojego pokoju.    
Gdy po kilku minutach weszłam do kuchni, po której roztaczał się smakowity zapach dżemu truskawkowego, znowu dane mi było odczuć życzliwość mojego brata.
- O proszę, czyli jednak umiesz się ubrać jak dziewczyna. - od razu zaczął ironizować.- Czekaj... Czy to jest makijaż?
- Też cię kocham. - mruknęłam, chcąc uciąć jego złośliwości.- Co na śniadanie?
-Niespodzianka... - odparł głosem, który chyba miał sprawiać wrażenie tajemniczego. Już ja widzę tę jego niespodziankę, pewnie zaszalał i postanowił zrobić naleśniki. No po prostu łał.
Rozsiadłam się na jednym z trzech krzeseł, stojących przy stole i przyglądałam się poczynaniom Kuby. Nie jesteśmy podobni. On jest młodym mężczyzną średniego wzrostu wchodzącym w dorosłość. Godziny spędzone na siłowni dały niezły efekt w postaci wyraźnie zarysowanych mięśni, na których obecnie opina się czerwona koszulka. Twarz o ostrych, niemal kanciastych rysach i niebieskie, podkrążone oczy. Łączą nas jedynie włosy, on też ma na głowie czekoladową burzę. Tylko, że jemu nadaje to wygląd lekko świrniętego naukowca, a nie cholernej wróżki. Wygląd to jedno, ale charaktery też mamy odmienne. Moje starsze alter ego tak lgnie do ludzi, że zaczynam go podejrzewać o ekstrawertyzm. Czasem się zachowuje jakby dostał w przydziale cząstkę duszy labradora. Brak tylko merdającego ogona i oślinionego pyska.  
Co też mnie naszło żeby się do niego wprowadzić? A no tak, naszych rodziców zmiotło z powierzchni Ziemi. Dosłownie. Mieli to nieszczęście, że akurat przebywali w Japonii podczas, gdy nastąpiły ruchy tektoniczne i późniejsza fala tsunami. Nie wiem jak dokładnie zginęli, bo dostałam tylko beznamiętną informację o znalezieniu ciał. I niech mi ktoś powie, że świat jest sprawiedliwy. Ból już minął, a tęsknota czasem powraca ze zdwojoną siłą, pomimo że nie mieliśmy jakichś super stosunków. Westchnęłam rzewnie i wtedy Kuba postawił przed moim nosem talerz parujących naleśników. A nie mówiłam?
Z zapałem zaczęłam pałaszować śniadanie i już po dziesięciu minutach naleśnikowa góra stopniała co najmniej o połowę. Dowód na wredność losu numer dwa. Jem tyle co mój trenujący brat sportowiec albo i więcej, a wciąż wyglądam jak tyczka. Życie mnie najwyraźniej nie lubi. Wytarłam dłonie w serwetkę, chcąc się pozbyć resztek dżemu z palców. Wstałam od stołu i pobiegłam umyć zęby, ignorując przy tym Kubę, który chyba coś do mnie mówił.
Akurat wychodziłam z mieszkania, gdy Kuba położył dłoń na moim ramieniu.
-Toni, obiecaj mi, że tym razem postarasz się wytrwać chociaż miesiąc.- powiedział nad wyraz poważnym tonem, zupełnie jak nie on. Popatrzyłam mu głęboko w oczy, również z niespotykaną powagą.
-Obiecuję. Zrobię co w mojej mocy, ale słowo daję jak jakiś zboczony, spocony, obleśny typ znowu zacznie się do mnie przystawiać to nie ręczę za siebie. Nie bez powodu przez tyle lat chodziłam na te wszystkie kursy samoobrony. - tym jakże pozytywnym akcentem zakończyłam naszą "dorosłą" rozmowę i z uśmiechem na twarzy trzasnęłam drzwiami, nie zastanawiając się czy przypadkiem nie rozkwasiłam nosa mojemu bratu.
                                   *    
-Dzień dobry. Czy mogę przyjąć zamówienie? - spytałam uprzejmie ze sztucznym uśmiechem, przyklejonym do twarzy. Już trzecią godzinę biegam od stolika do stolika, przyjmując zamówienia, pochwały, obelgi i czasem jakiś śmiesznie mały napiwek. Witamy nad Bałtykiem...! - pomyślałam z przekąsem.
- Co nam pani poleci? -zwrócił się do mnie łysiejący facet, siedzący wraz z żoną przy stoliku numer siedem z widokiem na promenadę.
- Jestem przekonana, że posmakuje państwu dzisiejszy zestaw dnia przygotowany przez samego szefa kuchni. - jak ja uwielbiam wciskać ludziom podobne brednie, a oni zawsze wierzą w moją niewinną buzię. Idioci. - W jego skład wchodzi zupa rybna - ohyda - oraz naleśniki z dowolnym farszem. Na deser polecam puchar lodowy na dwojga. - kontynuowałam słodkim głosikiem.
- Chyba się skusimy, prawda Kotleciku? - powiedziała szanowna małżonka głosem ochrypłym od nadmiernego palenia.
Skusili się. Pobiegłam do kuchni przekazać zamówienie. Do przerwy zostało mi jakieś pół godziny, więc z powrotem ruszyłam na zatłoczoną salę, zabierając przy okazji kilka gotowych już dań. Co za obrzydliwe miejsce, co też strzeliło do głowy tym wszystkim ludziom, żeby przyjść tu w poszukiwaniu smacznego jedzenia? -zastanawiałam się podczas roznoszenia kolejnych talerzy pełnych równie obrzydliwych potraw. Ściany poszarzałe od dymu papierosowego, brudna podłoga, zakurzony bar i jedzenie rozmrażane w mikrofali. Pomimo tych widocznych braków, które zauważyłam już pierwszego dnia, klientów tylko przybywało. Czy oni nie oglądali tego śmiesznego programu z Magdą Krzessler?  
Rozejrzałam się za kolejnymi ofiarami. Boże, dlaczego przebywanie wśród ludzi jest takie męczące? No nic, trzeba zacisnąć zęby, potrzebuję tych pieniędzy. Gdy już wypatrzyłam odpowiedniego kandydata, ruszyłam szybko w jego kierunku. Ze wzrokiem wbitym w notesik, spoczywający w mojej lewej dłoni, rozpoczęłam standardową litanię, ale nie dane mi było dobrnąć nawet do połowy.
- Toni? A co ty tu robisz? - zapytał Franek.
Jakim cudem go nie poznałam? Fakt, nie przyglądałam się specjalnie do kogo podchodzę, a poza tym twarz miał przysłonioną menu, które wlaśnie dogłębnie studiował.
- Mogłabym zapytać o to samo. - mruknęłam pod nosem. - A odpowiadając na twoje pytanie, pracuję tu kretynie, nie widać? wskazałam palcem na idiotyczny fartuszek z rysunkiem ryby uciekającej przed żywą patelnią, który miałam zawiązany w pasie. Franek tylko cicho się zaśmiał.
- Cicho bądź i daj buzi. - resztki wymuszonego uśmiechu zniknęły z mojej twarzy.
Od jakiegoś czasu to całe przedstawienie, mające wywołać zazdrość u Karoliny przestało mnie bawić. Wszystko by było okay, gdybym była zwyczajnie znudzona, ale nie, to by było zbyt proste! Franek mi się zaczął podobać, bardzo. Przez te wszystkie lata nic, nawet durnych motyli w brzuchu, a teraz nagle, jak za machnięciem pieprzonej, magicznej różdżki. Jestem tym przerażona, nie chcę tego czuć. Ze względu na moją naturę nigdy wcześniej nie zależało mi na żadnym chłopaku. Najgorsza w tym wszystkim jest świadomość, że on jest szaleńczo zakochany w Karolinie. Mając to na uwadze nie planuję wyznawać mu swoich uczuć. Na co mu ta wiedza? Zawsze łączyła nas tylko przyjaźń i tak pozostanie, dlatego, ignorując targające mną sprzeczności i łomocące serce, cmoknęłam Franka delikatnie w policzek.
-Kurde, Toni, powinnaś być bardziej przekonująca. - mruknął najwyraźniej niezadowolony z mojego wkładu w tę całą zabawę.
- Pamiętaj, że jestemy w miejscu publicznym...
- No właśnie...! - jak zwykle nie dał mi dokończyć.
- A w dodatku odrywasz mnie od pracy. Chcesz żeby mnie wylali? - kontynuowałam, nie zważając na jego wrzaski. Nic nie odpowiedział, a ja dla podkreślenia swojej wygranej w tej potyczce, stuknęłam go w głowę cienkopisem, który trzymałam między palcem środkowym i wskazującym prawej dłoni. - Aha, jeśli mogę coś doradzić, to tutaj zamawianie nawet zwykłej wody mineralnej może być ryzykowne. Widzimy się wieczorem. - po tych słowach z na powrót przyklejonym uśmiechem ruszyłam w slalom między pozostałymi stolikami.

LittleScarlet

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1766 słów i 10130 znaków.

8 komentarzy

 
  • LittleScarlet

    Nie chcę nic obiecywać, ale wielce prawdopodobne jest, że w weekend się coś tam pojawi ;) Trzeba trochę podnieść poziom tekstów miłosnych, bo z moich ostatnich obserwacji wynika, że okrutnie spadł xd

    19 mar 2014

  • Lils

    Zaczyna brakowac mi już Twoich tekstów ;<. Brak weny przemija czy jak tam to się zwie? :) Powodzenia Autorko w tworzeniu kolejnych części ;P

    18 mar 2014

  • Laya

    Super, czekam na następne! ;)

    16 mar 2014

  • LittleScarlet

    Dopadł mnie ten potwór o nazwie Niemoc Twórcza, więc trzecia część zrodzi się z bólu i rozpaczy. :/ Najgorsze jest to, że nie wiem kiedy to nastąpi. Może jutro, a może za miesiąc. Ech...

    28 lut 2014

  • retrezed

    Podoba mi się fakt, iż temat opowiadania jest spójny z jego treścią. Ciekawa osobowość głównej bohaterki wybija się na pierwszy plan, a rozbudowane opisy np. wyglądu bibliotekarki z poprzedniej części czy samej bohaterki pozwalają na wyobrażenie sobie postaci.  :rolleyes:

    24 lut 2014

  • Lils

    Jak zwykle się nie zawiodłam na Twoim tekście. Wręcz wspaniale piszesz :)

    22 lut 2014

  • Malolata1

    Wiesz, co myślę. Fantastycznie. :)

    21 lut 2014

  • Maddy

    Fajne :) Czekam na więcej ;)

    21 lut 2014