Kiedyś i nam w końcu zaświeci słońce ( Fragment powieści)

Jola:
- Oświadczył mi się! - powiedziałam triumfalnie, patrząc na zaskoczone spojrzenia przyjaciółek. Położyłam dłoń na stoliku, a pierścionek, który jeszcze nie tak dawno włożył mi na palec Rafał, lśnił dumnie w świetle padającego przez okna słońca. Siedzieliśmy w ulubionej cukierni, w której spotykaliśmy się od lat i czekałam na ich reakcję.
- Gratulację! Jaki piękny! - pisnęła z zachwytem Karina i wstała by mi pogratulować. Ona jako jedyna z całej naszej paczki wierzyła w moją i jego miłość. Dwie pozostałe również wstały, ale nie okazały tak wielkiej radości co Karina.
- Jesteś tego pewna? sądzę, że - zawahała się Beata i spojrzała na moją twarz. - Nie spieszcie się - powiedziała tajemniczym głosem i objęła mnie trochę za mocno.  
- Nie martw się. Wszystko się ułoży - zapewniłam ją i ponownie rozsiadłyśmy się na swoje miejsca. Zamówiłam dla każdej po kawałku placka, by uczcić mój mały sukces. W tej chwili wszystkie wątpliwości, cały strach, cała niepewność rozmyła się jak dym. Miałam absolutną pewność, że to z nim chcę spędzić resztę życia, kochałam go. Chociaż byłam najmłodsza z nich wszystkich i długo szukałam tego odpowiedniego mężczyznę, byłam pewna tej decyzji. Po raz pierwszy nie interesowały mnie zdrady, nie interesowały inni faceci. Od półtora roku nie spotykałam się z nikim innym, nie chodziłam na imprezy, chyba, że tylko w damskim gronie, albo z moim ukochanym. Rafał nie pracował, a ja nie miałam odwagi zapytać się go wprost, skąd miał na niego kasę. Nie chciałam wiedzieć, a on niechętnie odpowiadał na takie pytania. Zabierał mnie w różne miejsca, kupował prezenty, a ja po prostu promieniałam przy nim ze szczęścia. Przyjaciółki oszczegały mnie przed nim, mówiły bym uważała, a ja dziś poinformowałam ich, że za kilka miesięcy wychodzę za mąż. Rozumiałam, że dla nich był to szok, ale czy to moja wina, że naprawdę byłam szczęśliwa?
- A jak tam u Ciebie Beato? - zwróciła się do przyjaciółki Karina, a ta posmutniała. Każda z nas wiedziała co to oznacza i na moment zapomniałam o własnej radości. Wszystkie spojrzeliśmy na Beatę, chcąc jakoś dodać jej otuchy, ale nie potrafiliśmy. No bo co mieliśmy jej powiedzieć?  
- Znów się nie udało! Nie mogę zostać matką - powiedziała zrozpaczonym głosem, a mi pękło serce. Karina momentalnie znalazła się przy przyjaciółce i mocniej ją objęła, a ta rozpłakała się.  
- Jak się trzyma Marek? - spytała Karina. Beata pobladła jeszcze bardziej, a my podejrzewaliśmy, że jest jeszcze gorzej. Beata i Marek byli małżeństwem od dwóch lat i od dwóch lat bezskutecznie starali się o dziecko. Zapłodnienia in vitro też nie przynosiły żadnych skutków. Powoli tracili nadzieję, a ich małżeństwo po raz pierwszy od dwóch lat przychodziło poważny kryzys i wszyscy o tym wiedzieliśmy. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, ale atmosfera zrobiła się ponura, nikt nawet na chwilę nie wspomniał o moich zaręczynach, a ja ich rozumiałam.
- Pójdę już. Muszę przygotować kolację - poinformowała Estera i wstała z krzesła.  
- Ja też pójdę. Jestem umówiona z Rafałem - powiedziałam z śmiechem na ustach, a wszystkie trzy roześmiały się. Pożegnałam się z przyjaciółkami i płacąc za cztery kawałki placka, wyszłam z kawiarni.
- Do jutra - zawołały dziewczyny, a ja im pomachałam.  

Szłam powoli ulicą, zastanawiając się nad wczorajszym zachowaniem Rafała. Przemilczałam dzisiaj dziewczyną to, czego byłam wczoraj świadkiem. Chciałam zapytać się Rafała o to kim byli tamci faceci, ale nie miałam odwagi. Nie zdradziłam się też tym, że widziałam kilka kartonów, których od nich dostał. Kartony znalazłam ukryte w piwnicy dzisiaj rano. Nie miałam odwagi spojrzeć od środka, jakbym obawiała się tego, co tam zastanę. Ja mieszkałam najbliżej kawiarni, dlatego dotarcie do domu nie zajęło mi więcej czasu niż pięć minut. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na uśmiechniętą twarz Rafała.  
- Jak było? - spytał odkładając na bok gazetę, którą czytał. Rzuciłam z siebie za ciasne buty i usiadłam obok niego, opierając zmęczone i bolesne stopy na stoliku. Od pół roku mieszkałam u faceta, ale wciąż czułam się tam dziwnie. Miałam wrażenie, jakby jego dom wcale nie był moim domem, tylko jakbym była tam na chwilę.- Jak było? spodobał się im pierścionek? - zapytał zatroskanym głosem Rafał.  
- Tak byli zachwyceni kochanie - powiedziałam powstrzymując się od ziewania. Wczorajszy wieczór wciąż wychodził mi bokiem, a organizm ewidentnie domagał się snu.  
- Ale?- zapytał podnosząc prawą brew.  
- Nie powinieneś tak przejmować się ich opiniami. To mój pierścionek i ja mam go nosić, nie one - powiedziałam zmęczonym głosem. Chociaż miałam na myśli zupełnie co innego, zamilkłam. Nie chciałam zdradzać się tym, że wczoraj wszystko widziałam. Chociaż miałam ogromną ochotę zapytać go o tamtych facetów, nie zrobiłam tego. - Zrób mi masaż - poprosiłam i odwróciłam się do niego plecami. Jego delikatne ręce masowały mój kark, a ja czułam jak każdy zakamarek mojego ciała się odpręża, jak cały stres, niepewność znika ze mnie. Poczułam taki błogi spokój, że chciałam by ta chwila trwała wiecznie.
- Kochanie jesteś przy mnie szczęśliwa? - usłyszałam głos Rafała. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy.  
- Kochanie co to za pytanie? - zapytałam patrząc czule w jego twarz. - Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i nigdy z Ciebie nie zrezygnuje - powiedziałam szczerym głosem i przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam.


      ***
Beata:
Zmęczona otwierałam nieporadnie drzwi. Zastanawiałam się, czy mój mąż wrócił już z pracy, czy może jeszcze nie. Miałam cichą nadzieje, że nie. W ten sposób chociaż uniknęłabym tego co miało nastąpić chociaż na moment przełożyła nasza rozmowę.
- I jak? - spytał od progu, gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi. Stał w fartuchu, trzymając w ręce patelkę, a w mieszkaniu czuć było spalenizną. Pobiegłam i zabrałam od niego patelkę, próbując uratować jeszcze dzisiejsza kolację, ale po chwili zrezygnowałam. Mięso było spalone na wiór i nic już się nie dało z tym zrobić. Patrzyłam na spalonego kurczaka, a z dala słyszałam zbliżające się kroki męża. Dotknął delikatnie mojego policzka i spojrzał mi głęboko w oczy. - I jak? - jego głos był ciepły, czuły i delikatny.  
- Nie udało się. Tak strasznie mi przykro bo znów się nie udało Marku - rozpłakałam się. Mąż zabrał ode mnie patelkę i spojrzał mi głęboko w oczy. Przytulił mnie mocno do siebie i kołysał tak długo, aż wreszcie nie przestałam płakać.
- Nie martw się, spróbujemy jeszcze raz - wyznał. Spojrzałam na jego zatroskane oczy i uśmiechnęłam się. Jak miałam mu powiedzieć, że nie mam już sił? jak miałam wyznać mężowi, że to staranie przerasta moje siły? że nie chcę już próbować? nie chcę się starać?  
- Może po prostu nie jest nad dane posiadanie dziecka? może to grzechy mojej przeszłości? - rzekłam drżącym głosem. Marek spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach. Widziałam strach w jego spojrzeniu, błaganie i żal.
- Nie mów tak. Zabraniam Ci tak mówić do jasnej cholery! - krzycząc potrząsał moim ciałem. - Beti będziemy mieć jeszcze dzieci, obiecuje Ci to - wyznał łagodnym głosem. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w kojący głos męża. Kochałam jak mówił do mnie takim głosem, kochałam jak mnie tak nazywał.  
- Mam wrażenie, że zawiodłam Cię jako żona. Zawsze marzyłeś o dzieciach a ja, ja nie mogę Ci ich dać- wyznałam odwracając się do niego plecami. Wiedziałam, że gdybym patrzyła mu się prosto w oczy, nigdy nie odważyłabym się na takie wyznanie. Nigdy nie powiedziałabym do niego takich słów. Kochał mnie i byłam tego absolutnie pewna. Kochał i wspierał każdą moją szaloną decyzje, ale tej nigdy nie zaakceptuję.  
- Beato - jego ton głosu spoważniał. Widziałam zmarszczki na jego twarzy, widziałam przerażenie w jego oczach. - Co Ty wygadujesz kochanie - starał się mówić spokojnie, ale widziałam jak wali mu serce, jak przyspiesza oddech.
- Położę się - rzekłam próbując zmienić temat. Pocałowałam go w usta tak zachłannie, jakby jutra miało dla nas nie być, jakby miał zniknąć następnego dnia. - Kocham Cię i musisz o tym pamiętać. Kocham Cię - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Mówiłam prawdę. Kochałam go jak nikogo nigdy nie kochałam, kochałam tak bardzo, że nie sądziłam, że można kogoś tak pokochać. Burzę, ślub, nic nie zakłóciło mojego uczucia, przeciwnie. Z każdą kłótnią kochałam bardziej, z każdym kolejnym kryzysem wychodziliśmy silniejsi. Kochałam go i dlatego..
- Właśnie a jak tam Jola? - zapytał z uśmiechem Marek.  
- Oświadczył jej się - powiedziałam z dziwnym uczuciem. Miałam wrażenie, że tylko ja nie widzę przyszłości dla ich związku.  
- Żartujesz? I ona się zgodziła? serio za niego wyjdzie? - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Powinna na niego uważać. Podobno niezłe z niego ziółko - rzekł Marek.  
- Kochanie - spytałam patrząc podejrzliwie na męża. - Powiedziałbyś mi, gdyby coś było z nim nie tak, prawda? sprawdzisz go? - spytałam męża i uśmiechnęłam się do niego.  
- Pogadamy jutro. Zmykaj spać, też zaraz przyjdę - obiecał Marek, a ja zgodnie z jego prośbą wzięłam szybki prysznic i poszłam położyć się spać.

       ***
Karina:
- Powinnaś z nią porozmawiać! - zawołałam oszołomiona, nie spuszczając wzroku z przyjaciółki. Od kilku minut siedzieliśmy na ławce w parku, a ja paliłam papierosa, oszołomiona tym, czego się dowiedziałam od przyjaciółki  
- Tylko jak mam jej to powiedzieć? nie widzisz jaka młoda jest szczęśliwa? - spytała Estera, a ja pokiwałam głową. Estera miała rację. Jolka nigdy nie chodziła tak szczęśliwa i tak rozpromieniona jak teraz. Nigdy nie była tak zakochana i nie było pewności, czy uwierzyłaby w to, co chcieliśmy jej powiedzieć.  
- A jak tam u Ciebie? - spytałam patrząc przyjaciółce w oczy. Tylko ja wiedziałam prawdę i tylko mi odważyła się przyznać do problemów.  
- Lepiej. Uspokoił się po twojej ostatniej rozmowie - rzekła. Nie byłam pewna, czy kłamie, czy mówi prawdę. Miałam nadzieje, że nie.Kłamie mnie tylko dlatego by mnie uspokoić.
- Jutro wreszcie wraca Przemo! Nie mogę się już doczekać! - wyznałam przyjaciółce i uśmiechnęłam się. Tak strasznie tęskniłam się za mężem, tak strasznie mi go brakowało.  
- Ciekawe jak Marek zareaguje na wieści o tym, że nic z tego - wyznała smutno Dziewczyna. Zamilkłam. Tak samo jak ona obawiałam się o małżeństwo przyjaciółki, ale tak naprawdę bałam się o wszystkie małżeństwa. Każda z nas pisała jakąś historię, miała jakieś problemy. Jolka, chciała poślubić mężczyznę, który być może jest nieuczciwy i ją zdradza, Beata od kilka lat stara się z Markiem o dziecko, ale nie mogła go mieć. Estera ma męża pijaka, lekarza, który zaczyna znęcać się nad nią psychicznie a ja? no cóż moje życie kręci się na rozstaniach i powrotach, wiecznym czekaniu za mężem i samotności. Gdy Poznałam Przemka już wtedy cały jego świat kręcił się wokół maszyn, samolotów i latania. A ponieważ go kochałam, nie kazałam mu wyrzec się pasji i wybierać. Za każdym razem bałam się o jego los, ale nigdy nie chciałam tego po sobie poznać. Gdy słyszałam o rozbijających się w niebie samolotach, o zamachach niemal szalałam z rozpaczy i strachu. Nie było łatwo zaakceptować jego pasji, tu nie chodziło o wieczorne wyjście z przyjaciółmi, o grę w bilard, czy coś podobnego. Tu w każdej chwili mogło się coś stać. Musiałam odpowiedzieć sobie na dwa podstawowe pytania by nie oszaleć. Po pierwsze, czy jestem o niego zazdrosna, czy mu ufam i po drugie, czy mógłby mnie zdradzić. Na pierwsze tak byłam o niego cholernie zazdrosna, tym bardziej, że na pokładzie było mnóstwo młodych i pięknych kobiet, ale ufałam mu. Po drugie byłam pewna, pewna tego jak niczego innego na świecie, że on nigdy nie mógłby mnie zdradzić. Kochaliśmy się. Pobraliśmy się, gdy byliśmy młodzi. Na przekór wszystkim i wszystkiemu już w szkole średniej byliśmy małżeństwem. I teraz od kilku lat nasze uczucie się wcale nie zmieniło.  
- Jakby coś to dzwoń - rzekłam do przyjaciółki i odprowadziłam ją pod sam dom. Gdy zobaczyliśmy zapalone światło, domyśleliśmy się, że jej mąż już jest. - Uważaj na siebie - rzekłam cicho i pomachałam jej. Poszłam do siebie. Od przyjaciółki dzieliły mnie tylko dwie ulice. Wracałam samotnie ulicą i rozmyślałam o Jolce. Tak bardzo chciałam żeby się jej udało i byłą tak samo szczęśliwa jak ja. Chciałam też, by próba miłości Marka i Beaty zakończyła się sukcesem i by wreszcie była szczęśliwa. Znów nie mogłam dodzwonić się do męża. Nienawidziłam tego, jak wyłączał telefon, bo wtedy, bałam się jeszcze bardziej.  

Od dwóch godzin siedziałam samotnie na kanapie i oglądałam nasze zdjęcia w albumie.Robiłam tak zawsze, gdy tęskniłam tak mocno, że nie mogłam sobie poradzić. A ostatnio nasze rozstania znosiłam co raz gorzej. Myślałam o przyjaciółkach i chciałam zadzwonić do Estery, by upewnić się, że wszystko jest okey, ale nie miałam odwagi. Przytuliłam do siebie misia, którego dostałam ostatnio od męża i zamknęłam oczy. Gdy już chciałam wstać, by przesiąść się na kanapę przed telewizor, usłyszałam zamek w drzwiach. Odwróciłam się w stronę drzwi, przestraszona tym, czy ktoś się nie włamuje i po chwili spojrzałam na uśmiechniętą twarz męża.  
- Przemo! - zawołałam rzucając się mężowi na szyję. - Co ty tu robisz? miałeś być jutro w południe? - spytałam zaskoczona, ale szczęśliwa.  
- Miłe przywitanie! - rzekł uśmiechnięty i wtulił twarz w moje włosy. - Tak bardzo za Tobą tęskniłem. Tak cholernie tęskniłem kochanie - rzekł i nie wypuszczał mnie z swoich objęć. Uwielbiałam czuć bliskość jego serca, czuć zapach jego perfum, dotyk jego ciała. - Stęskniłem się za Tobą - wyszeptał mi do ucha, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy. Kątek oka rzucił na album, który leżał na stole i uśmiechnął się. - Chyba nie tylko ja tęskniłem - wyszeptał mi do ucha, a ja zaczerwieniłam się. Przemek znikł w łazience, a ja miałam taką ogromną ochotę iść tam wraz z nim i kochać się z mężem do samego rana. Chciałam niemal wchłaniać każdą chwilę, by rozpamiętywać ją, gdy znów zostaniemy rozdzieleni.  
- Kochanie jadłaś już coś? - spytał po kilkunastu minutach, gdy opuścił łazienkę.  
- Nie ma nic do jedzenia. Nie spodziewałam się Ciebie - wyznałam przepraszająco.
- Kotek, ty w ogóle coś jesz? schudłaś i zmizerniałaś - zapytał zatroskanym głosem. Wziął mnie za rękę i delikatnie pociągnął i uważnie zaczął mi się przyglądać. - Naprawdę schudłaś. Kochanie - chciał coś powiedzieć, ale zamknęłam jego słowa pocałunkiem. - Pójdziemy na kolację. Po drodze zrobimy zakupy i jutro ja gotuje obiad - zarządził z lekkim uśmiechem. - Masz jakieś plany na jutro? - spytał zaciekawiony.
- Jedną rozprawę i - spojrzałam na niego uważnie.  
- i? - spytał na mnie podejrzliwie. - Kochanie chyba nie umówiłaś się z żadnym mężczyzną, co? - zainteresował się uważnie skupiając się na mojej twarzy.  
- Nie. Tylko z dziewczynami chciałam się spotkać - powiedziałam nie mogąc przestać chichotać z jego poważnej i wystraszonej miny. - Pójdę zrobić się na bóstwo - wyznałam z lekkim uśmiechem. Przemek złapał mnie za rękę i ponownie do siebie przyciągnął.  
- Nie nie rób. Jesteś taka piękna. Dla mnie zawsze jesteś piękna - wyznał składając na moich ustach delikatny pocałunek. Moje usta przyjmowały go z wielką ochotą, starałam się odwzajemnić każdą jego pieszczotę, każdy pocałunek, każdy dotyk. Ciało reagowało na niego tak jak jeszcze nigdy dotąd.  
- Chciałem Cię jutro gdzieś porwać. Wynająłem dla nas domem. Chciałbym z Tobą porozmawiać kochanie - powiedział pomiędzy kolejnymi pocałunkami. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam. Mój oddech przyspieszał z każdą kolejną chwilą.  
- Zamawiamy do domu - powiedzieliśmy jednocześnie, nie mogąc nasycić się naszymi pocałunkami. - A zakupy? - powiedziałam trochę zawiedziona, bo liczyłam na obiecany obiad. - Zrobię rano w czasie twojej rozprawy. A potem wyjeżdżamy za miasto. Wrócimy wieczorem albo pojutrze - zarządził mój mąż. Zamknęłam oczy i roześmiałam się na samą myśl o tym, że spędzę prawie cały dzień z moim ukochanym mężem  
- Okey - rzekłam udając się pod prysznic.

                                                  ***
Estera:
- Gdzie byłaś tak długo? - usłyszałam ochrypnięty głos męża. Spojrzałam na Jacka i zamknęłam za sobą drzwi. Z dala domyśliłam się tego,że mój mąż był już pod wpływem alkoholu.
- Przecież mówiłam Ci wczoraj,że umówiłam się na dziś z dziewczynami. - powiedziałam cicho - Zaraz przygotuje Ci kolację - rzuciłam pospiesznie uspokajając męża.
- Nie trzeba jadłem już - wyznał ciszej i podszedł do puszki piwa. Spojrzałam na niego podejrzanie i przełknęłam ślinę. Zastanawiałam się za co tym razem mi się oberwie.  
- Kochanie na pewno nie jesteś głodny? - zapytałam jakby nigdy nic, ukrywając swoje obawy. Jacek pokręcił głową, a ja pozmywałam naczynia. Chciałam zapytać się gdzie jadł, a raczej z kim, ale nie sądziłam to za mądre posunięcie.  
- Kochanie - podszedł bliżej mnie i wziął mnie za rękę. Poprowadził mnie na starą, zniszczoną kanapę i dał gestem znak bym siadła, a ja z obawy,że znów go zdenerwuje zrobiłam to, co kazał. - Przepraszam Cię - wyznał szczerze, a ja zorientowałam się,że piwo, które stało na ławie znikło już wylane w łazience. - Przepraszam, ale ostatnio mam ciężki okres - rzekł. Nie byłam pewna, czy słowa Jacka są prawdziwe, czy może znów za chwilę wybuchnie agresją i wyżyje się na mnie. Dotknął mojego policzka i spojrzał mi głęboko w oczy. - Mam trudny okres w pracy. Parę problemów. Nie radzę sobie - wyznał cicho. Milczałam. Bałam się przerywać mu w mówieniu, bałam się cokolwiek mu powiedzieć, bałam się odezwać.  
- Wszystko się ułoży, zobaczysz. Jestem przy Tobie - wyznałam cicho. Jacek przytulił mnie, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Chociaż próbowałam, nie umiałam się przy nim odprężyć.  
- Wczoraj uderzyłem Cię ostatni raz - wyznał patrząc na siną rękę. Pokiwałam głową. Wciąż nie miałam siły by się odezwać. Tak bardzo chciałam móc mu wierzyć. Chciałam, naprawdę chciałam uwierzyć w to, co mówił, ale słyszałam to już kolejny raz. Zawsze bił i obiecywał, a potem znów bił.- Kochanie potrzebuje Cię - powiedział tak szczerze,że poczułam ucisk na sercu. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy. Chciałam go przytulić, chciałam zapewnić,że nigdy go nie zostawię,że zawsze przy nim będę.  
- Jak było z dziewczynami? - zapytał nagle, a jego czułość w oczach zniknęła.  
- Dobrze. Jolka zaręczyła się - wyznałam głośniej, ale nie na tyle głośno, by zdenerwował go hałas. - A czy to odpowiedni wybór? nie powinna poszukać sobie kogoś innego? bardziej - zawiesił głos i uśmiechnął się - wykształconego? - dodał po chwili.
- Jej sprawa- rzuciłam krótko i wstałam. - Idę wziąć kąpiel. - Idziesz? - spytałam z grzeczności. Jacek spojrzał na mnie i odmówił, a ja poczułam ulgę. Zamknęłam się w łazience i wchodząc do wanny, rozpłakałam się. Tak szybko zmienia mu się nastrój, tak szybko z miłego, przeradza się w tyrana. Z mieszanymi uczuciami, zamknęłam oczy i po raz pierwszy tego dnia odprężyłam się.

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3872 słów i 20152 znaków, zaktualizowała 4 wrz 2016.

2 komentarze

 
  • villemo92

    Świetne!  Bardzo wciąga. ;p

    6 wrz 2016

  • volvo960t6r

    Cudowne opowiadanie :)

    4 wrz 2016