Koniec a może i początek?? cz.16

Obudziłam się gdy promienie słońca przedostały się do pokoju przez szparę między brązowymi zasłonami. Przetarłam oczy, aby się bardziej rozbudzić. Wtedy doszło do mnie, co się stało ostatniej nocy. Nie wierzę jak mogłam to zrobić. O matko przecież. Nawet nie mogę tego ułożyć w jakąś spójną całość.  Odwróciłam się na drugi bok. Mateusz leżał wciąż pogrążony we śnie. Wyglądał tak słodko, jego poczochrane włosy, lekko rozchylone usta, które wczoraj sprawiały mi taką przyjemność.  
Powoli wyplątałam się z jego objęć. Byłam zdziwiona, ponieważ byłam ubrana. No prawie. Miałam na sobie tylko koszulkę chłopaka. Pewnie założył mi ją, gdy odpłynęłam. Szybko poszukałam jakiś legginsów do tego zarzuciłam na siebie bluzę chłopaka i wyszłam z pokoju. Zeszłam cicho po schodach i poszłam do kuchni gdzie od razu wstawiłam sobie wodę na herbatę. Zegar na piekarniku wskazywał 6.30. Więc wszyscy na pewno jeszcze spali. Woda się zagotowała i z pudełeczka, które stało na blacie wybrałam sobie zieloną herbatę z kwiatami wiśni. Razem z przygotowaną herbatą stanęłam przy drzwiach prowadzących na ogród. Głowę oparłam o szafkę, która wisiała obok. Próbowałam to wszystko sobie przeanalizować.
Czy to na pewno było dobre?? A co jeżeli on uważa, że to był błąd?? Zostawi mnie samą i upokorzoną. Ale byłam głupia, że nie zaprotestowałam wczoraj!!!

Moje rozmyślania przerwała osoba wchodząca do kuchni. Odwróciłam się a tam stała Anna.
-Dzień dobry –powiedziałam spokojnie. Nie wiem, czemu, ale na sam jej widok byłam poirytowana. Może to, dlatego, że tak się zachowała w stosunku do Mateusza.
-Dzień dobry –spojrzała na mnie widziałam, że nie cieszy jej mój widok. Zresztą mnie też nie cieszył fakt, że ją widzę.
Spojrzałam w kierunku korytarza. Stwierdziłam, że i tak nie poplotkujemy sobie, więc, po co mam stać jak głupia. Gdy chciałam ruszyć do wyjścia w progu kuchni pojawił się Mateusz. Miał na sobie spodnie dresowe i to tyle!! Jejku nie wierze, jakie on ma ciało. Spojrzał na mnie i uśmiechnięty ruszył w moją stronę.  

-Dzień dobry kochanie –powiedział i pocałował mnie prosto w usta.

Odchrząknęłam i dopiero wtedy odpowiedziałam, pokazałam mu dyskretnie, że nie jesteśmy sami i położyłam mu głowę na ramieniu. Przywitał się z Anną dosyć oficjalnie, po czym ona wyszła chyba wkurzona ups. Mateusz zaczął sobie robić kawę przyciągając mnie do siebie. Posadził mnie na blat, odkładając moją herbatę na bok. Stanął między moimi udami i oparł swoje czoło o moje

-Jak się czujesz?? –Zapytał patrząc mi w oczy.
-Dobrze. –Byłam taka zawstydzona przypominając sobie naszą noc.
-Na pewno?? –Spojrzał na mnie niepewnie, w jego głosie słyszałam strach nie chciałam żeby się bał. Nie tego, co zrobiliśmy lub co nas łączyło.
Pokiwałam energicznie głową, uśmiechając się do niego szeroko.
-Chcesz śniadanie czy poczekamy jeszcze trochę??
-Możemy poczekać. –Powiedziałam wtulając się w niego.
Po zrobieniu sobie kawy przez Mateusza, poszliśmy na górę i położyliśmy się ponownie do łóżka. Znaczy ja leżałam mając opartą głowę na ramieniu chłopaka, a on siedział popijając kawę i delikatnie jeżdżąc ręką po mojej talii.  

-Żałujesz?? –Zapytałam po dłuższej chwili.
-Czego??
-Tego, co się stało poprzedniej nocy.

Chłopak podniósł się tym samym także mnie. Usiadłam po chwili tak jak mi kazał, czyli okrakiem na nim. Spojrzał mi w oczy, a ja spuściłam głowę w dół. Mateusz złapał mnie za podbródek i uniósł moją głowę opierając ją o swoje czoło.

-Niczego nie żałuję. Żadnej chwili spędzonej z tobą, niczego, co się między nami wydarzyło. Bardzo mi na tobie zależy i nie mogę cię stracić. –Powiedział całując mnie na koniec, uśmiechnęłam się i mocno do niego przytuliłam.  

Otworzyłam oczy i przetarłam je. Musiałam zasnąć, gdy leżałam na chłopaku. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Nigdzie nie było Mateusza. Wstałam, więc i podeszłam do szafy wybrałam jakieś normalne ubrania, bo wciąż byłam w koszulce chłopaka. Podeszłam do łazienki, ale nie usłyszałam stamtąd nic, więc weszłam. Jako, że Mateusza także tu nie było ubrałam się w dżinsy i zwykłą bordową koszulkę. Włosy upięłam w „złamanego” koka wyciągnęłam tylko parę kosmyków przy uszach do tego zrobiłam leciutki makijaż żebym nie wyglądała tak blado i byłam gotowa. Wyszłam z łazienki i stwierdziłam, że i tak będzie mi zimno, więc z powrotem założyłam bluzę Mateusza, która leżała na krześle przy biurku. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni.  

Gdy weszłam zobaczyłam siedzącego przy wysepce Mateusza, który przeglądał coś na telefonie. A gosposia zalewała właśnie coś, co było w kubku. Widziałam, że chłopak jest skupiony na telefonie, więc podeszłam cicho i przytuliłam się do jego pleców. Momentalnie odłożył telefon i odwrócił się na krześle tak, że niestety musiałam go puścić.  
-Dzień dobry
-Dzień dobry. Ponownie –powiedział uśmiechając się i całując mnie w czoło.
Usiadłam koło niego na krześle a on splótł nasze ręce razem.  
-Dlaczego mnie nie obudziłeś??  
-Wcześnie wstałaś i pomyślałem, że przyda ci się odpoczynek. –Powiedział całując mnie w dłoń.  
W tym samym momencie gosposia postawiła przed nami talerze i parujące kubki i życząc smacznego wyszła z kuchni. Obydwoje mieliśmy omlety z papryką i chyba jakąś szynką do tego oczywiście dla mnie herbata a dla Mateusza kawa. Chłopak puścił moją dłoń, abym mogła zjeść. Życzyliśmy sobie smacznego i zaczęliśmy jeść.

-Co byś chciała dzisiaj robić?? –Zapytał Mateusz po dłuższej chwili ciszy, podczas, której jedliśmy. Spojrzałam najpierw na jego talerz on już kończył jeść a ja byłam dopiero w połowie. Ten omlet jest wielki nawet za wielki dla mnie. Chociaż jest po prostu genialny.

-A, co robisz zawsze w pierwszy dzień świąt?? –Zapytałam po dłuższej chwili.
-Zawsze szedłem do pracy, ale trzeba to jakoś zmienić. –Powiedział uśmiechając się.
-Zdam się na ciebie –powiedziałam i odsunęłam talerz, sięgnęłam po kubek z herbatą i zaczęłam powoli pić na szczęście nie była już taka gorąca.
-Czyli ja mam myśleć?? –Zapytał śmiejąc się.
Pokiwałam energicznie głową cieszę się, że ma dobry humor uwielbiam, gdy się śmieje.
-Nie będziesz już jadła??
-Nie, dziękuję. –Spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Jestem już pełna, naprawdę. –Chłopak pokiwał tylko głową i pozbierał talerze.
-Chodź idziemy się ubrać –powiedział i wyciągnął do mnie rękę. Odłożyłam kubek do zmywarki i złapałam Mateusza za dłoń.

-Co mam ubrać?? –Zapytałam, gdy byliśmy w pokoju.
-Coś ciepłego –położyłam się na łóżku. Zaczęłam się zastanawiać, co mam założyć i co on kombinuje??
Poczułam, że łóżko się ugina pod ciężarem. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Mateusza wiszącego nade mną. Zaczął powoli mnie całować, ręką jeździł po moim brzuchu.  
Ktoś zapukał do drzwi, a chłopak jęknął, wstał podał mi rękę i pocałował w czoło.
-Proszę –powiedział przytulając mnie do swojego boku. Do pokoju wszedł Karol był chyba trochę zdenerwowany.
-Macie jakieś plany na dzisiaj?? –Zapytał drapiąc się po głowie.
-Idziemy na spacer.
-A mogę iść z wami?? –Mateusz momentalnie zesztywniał, domyśliłam się, że walczy teraz ze sobą, więc postanowiłam mu to ułatwić.
-Pewnie –powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
-Okej to będę na dole za 10 minut –powiedział i wyszedł uśmiechając się.  

Odwróciłam się do Mateusza, chłopak patrzał na mnie ze zdziwieniem, stanęłam na palcach i pocałowałam go delikatnie w kącik ust. Chłopak odetchnął głęboko i oparł swoje czoło o moje.
-Chcę abyście mieli dobre kontakty ze sobą.
-Ale, dlaczego??
-Bo to twój brat. Stało się między wami to, co się stało, ale on nie ma do ciebie pretensji, Mateusz. Musisz przestać się obwiniać. Zacznij wszystko od nowa. –Powiedziałam i pocałowałam go.  

Byliśmy w lesie, szliśmy ścieżką przed siebie. Widok był przepiękny, drzewa ośnieżone wszystko jak z jakiejś bajki. Szłam przytulona do boku Mateusza, do czasu aż dostał śniegiem w plecy. Obróciliśmy się do tyłu i spojrzeliśmy na Karola, który szedł jakby nigdy nic. Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na mojego chłopaka, którego jeden kącik ust poszedł do góry.
Karol nas wyprzedził a Mateusz schylił się i uformował śnieżkę, którą rzucił w swojego brata.

-Tak chcesz się bawić młody?? –Zawołał Karol śmiejąc się. Od razu schylił się i wziął trochę śniegu tak jak mój chłopak. Patrzyłam na nich jak się rzucają śnieżkami. Wyglądali przy tym tak beztrosko, śmiali się i to był piękny widok. Do czasu, gdy nie dostałam śnieżką w ramię. Spojrzałam na chłopaków, którzy oddychali szybko w końcu widziałam ich szczęśliwych i to razem. Więc dlaczego miałabym to przerywać?? Po chwili rzuciłam w nich śnieżką i zaczęłam biec przed siebie.  

Po około 2 godzinach wróciliśmy do domu cali mokrzy i zmarznięci. Byłam u góry, gdy chłopacy robili herbatę. Wzięłam suche ubrania i poszłam się przebrać do łazienki. Schyliłam się, aby ubrać skarpetki, gdy poczułam jak zakręciło mi się w głowie. Podniosłam się powoli i spojrzałam w lustro. Z nosa leciała mi krew, to nie był dobry znak. Upadłam i czułam jak odpływam jedyne, co usłyszałam to kogoś krzyki.

pinki

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1831 słów i 9778 znaków.

2 komentarze

 
  • Malawasaczka03

    Super;*<3

    15 lut 2017

  • cukiereczek1

    Czekam na ciąg dalszy :* :) dodaj coś szybko

    12 lut 2017