Mój Anioł Stróż cz.18

Mój Anioł Stróż cz.18Bez przerwy myślałam o badaniach Dna. Sam fakt, że okazały się inne niż przypuszczałam był tak nie możliwy, że trudno było mi uwierzyć w to, że nie jesteśmy rodzeństwem. Bałam się. Tak cholernie bałam się tego co teraz nastąpi. Bez przeszkód mogliśmy być razem, badania dziecka okazały, że urodzi się zdrowe, ale nie mogłam zaznać spokoju ducha. Jakoś podświadomie coś mi mówiło, że to nie koniec naszych problemów.Strach jaki czułam narastał z każdą kolejną chwilą, a ja nie mogłam się go pozbyć. Jak zareaguje mój ojciec na słowa Szymona? czy pogodzi się z tym, że on żyje i pozwoli nam być razem? a jakie to miało dla mnie znaczenie? kochaliśmy się. Byłam już na tyle odpowiedzialna i dorosła, że mogłam wyjechać i wyprowadzić się z domu. Jednak czy nie będzie mnie szukał? czy nie ucierpi na tym moja matka? miałam tyle wątpliwości a mimo to nie zawahałabym się. Gdyby byłą taka potrzeba, gdybym musiała nie zawahałabym się nawet minuty i bez słowa opuściła nasz dom. Dla mnie liczył się Szymon i nasze dziecko. To teraz miała być moja rodzina i ona była dla mnie najważniejsza. A ojciec? no cóż sam sobie naważył piwa. W hotelu zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy wrócić do domu. Najwyższy czas wrócić do domu i zmierzyć się twarzą w twarz z ojcem. Tylko co ja miałam mu powiedzieć? Tato wiem o wszystkim? mój nowy ochroniarz to Szymon? wychodzę za niego za mąż? kocham go? nie. Nie chciałam wywoływać wojny.  
- Szymonie - szepnęłam drżącym głosem. Wzrok mojego ukochanego zatrzymał się na mojej twarzy, a ja poczułam strach. Pobladłam i nie musiałam patrzeć w lustro by doskonale o tym wiedzieć. - Proszę nie mówmy na razie ojcu o naszych planach. Poczekajmy do narodzin dziecka - szepnęłam, delikatnie łapiąc go za rękę. Szymon nie odpowiedział, ale kiwnął głową, a ja poczułam ulgę. Nie byłam jeszcze gotowa na naszą konfrontację. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się przed moim domem i wysiadłam z samochodu. Okrągły brzuszek ciążył coraz bardziej, a ja cieszyłam się z narodzin tego dziecka. Kochałam to maleństwo i kochałam Szymona. I byłam pewna, że i on mnie kocha. Weszłam na taras domu i zamarłam. Na Tarasie przytulona do ochroniarza stała mama, a on mocno tulił ją w ramionach. Wyglądali jak para zakochanych, a ja poczułam coś nie przyjemnego na ich widok. Mama i romans?  
- Córeczko! - zawołała, gdy tylko mnie ujrzała. Odsunęła się od kochanka i spojrzała mi prosto w oczy. Romek, bo tak miał na imię nasz ochroniarz i ukochany mojej matki, spojrzał na Szymona i uśmiechnął się. On o wszystkim wiedział. - Córeczko! - z oczów mamy popłynęły łzy. Chciała pobiec za mną, dogonić mnie, ale nie zrobiła tego. Rzuciłam w stronę Szymona oskarżycielskie spojrzenie, jakby zdrada matki była jego winą i pobiegłam do swojego pokoju. Tuż przed Szymona nosem zamknęłam mu drzwi i z płaczem rzuciłam się na łóżku. Chociaż świadomie wiedziałam, że mama ma prawo by ułożyć sobie życie, chociaż stałam po jej stronie widok matki z innym facetem zabolał mnie bardziej niż przypuszczałam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i po chwili usłyszałam głośny płacz matki. Głośne hałasy z dołu zmusiły mnie, bym wyszła z pokoju.  
- Kochanie - usłyszałam cichy głos Szymona. - Twoja mama ma prawo by ułożyć sobie życie - zawołał, a ja wtuliłam się w jego ramiona.

             ****
Stałem przytulając zdenerwowaną Lilii i próbowałem ją uspokoić. Trochę rozumiałem jej zachowanie, ale rozumiałem też postępowanie jej matki. Już od pewnego czasu domyślałem się, że ich coś ze sobą łączy. Potajemne spotkanie, ukradkowe spojrzenia i ten błysk w oku, gdy rozmawiali. Każdy w tym domu wiedział o licznych romansach ojca, ale nikt nawet nie przepuściłby, że kobieta ta szanowana, dobra i szczera kobieta może też odważyć się kogoś pokochać. Ja byłem z nich dumny. Wspierałem ochroniarza, mojego bardzo dobrego przyjaciela w tej miłości i nie raz kryłem im tyłek. Jej matka wymusiła na mnie obietnicę, że zachowam jej sekret tylko dla siebie, bo jedyne czego bała się najbardziej to gardzenia córki. Tak bardzo bała się, że Lilii zmieni o niej zdanie i odwróci się przeciwko niej. Ja znałem Liliannę za dobrze i wiedziałem, że nie byłaby do tego zdolna. Kochała matkę i chciała jej szczęścia.  
- Co się tam dzieje? - zapytałem, pociągając księżniczkę za rękę. Zbiegliśmy z schodów i zamarliśmy. W salonie odbywał się kompletny cyrk. Ojciec Lilii zaczął się wydzierać na żonę, a nawet chciał ją uderzyć, ale sprzeciwili się mu ochroniarze. Młoda kobieta płakała na schodach, a mój wzrok zatrzymał się na twarzy mojej ukochanej matki. Podobieństwo było tak uderzające, że nie było wątpliwości kim one dla siebie są. Starszy mężczyzna szalał z gniewu a kobieta płakała. Lilii stała tuż za mną, a ja własnym ciałem osłaniałem dwa najważniejsze dla mnie skarby. Mężczyzna był tak zdenerwowany, że nigdy nie wiadomo, co mogło się stać, a ja nie mogłem pozwolić, by cokolwiek złego stało się Liliannie. Kiedyś obiecałem sobie, to było zaraz po tym, jak jej ojciec uderzył ją, obiecałem sobie wtedy, że przy mnie już nawet włos z głowy jej nie spadnie. Obiecałem też chronić jej rodzinę i zamierzałem dotrzymać tego słowa.
- Mamo! - zawołała nieznana dziewczyna i znów zaniosła się płaczem. Lilii stała zaskoczona i przerażona całym tym wydarzeniem. Chciałem ją objąć, pokazać moje wsparcie, jednak nie zrobiłem tego. Wyraz jej twarzy był tak zaskoczony, tak przerażony, że bałem się zrobić najmniejszy gest w jej stronę. Nie chciałem zrobić czegokolwiek, by narazić nasze dziecko na niebezpieczeństwo.  
- Wyprowadź mnie stąd! - rozkazała Lilianna i spojrzała mi głęboko w oczy. - Kochanie zostań - zapłakała jej matka. Po chwili wyprowadziliśmy jej ojca na zewnątrz i zostawiliśmy kobiety same. Miałem tylko nadzieje, że stres nie zaszkodzi naszemu dziecku.

                                 ***
Przełknęłam ślinę, ale nie potrafiłam niczego powiedzieć. Patrzyłam na wyraz twarzy matki i spuściłam wzrok. W głowie miałam natłok myśli. Kręcone, gęste włosy były tego samego koloru co moje, a kolor jej oczu były takie jak mojej matki. Była moją siostrą, to jedno wiedziałam na pewno.  
- Mamo - zawołała i spojrzała wprost na mnie. - Chyba powinniśmy coś Lilii wyjaśnić - wyszeptała i zrobiła dwa kroki w moją stronę. Zamarłam. Nie wiedziałam co w tej chwili czuje, ale nie chciałam by zbliżała się do mnie. Nie chciałam jej poznawać, nie chciałam ich słuchać.  
- Córeczko ta dziewczyna to twoja siostra. Zaszłam w ciążę, gdy miałam zaledwie dwadzieścia lat. Twój ojciec nie chciał tego dziecka - zawahała się i spojrzała przepraszającym wzrokiem na dziewczynę. - Kochanie tak bardzo mi przykro, że o Ciebie nie walczyłam - wyszeptała i podeszła do dziewczyny. Przytuliły się i po chwili słyszałam ich cichy płacz.  
- Co się z nią stało? - wtrąciłam się.Matka podeszła teraz do mnie i spojrzała mi głęboko w oczy. W jej oczach widziałam ból. Ten sam ból, który towarzyszył jej schowany głęboko w czarnych oczach. Teraz powoli zaczynałam wszystko rozumieć. Ten cichy płacz w jej pokoju, te bolesne spojrzenie na dzieci, gdy szliśmy ulicami. Przez lata nosiła ten ciężar w sercu, a ja nic o tym nie wiedziałam.  
- Oddałam ją. Nie zrzekłam się nigdy do niej praw. Zostawiłam ją pewnego ranka, tuż po jej narodzinach w szpitalnym okienku. Urodziłam w domu, dlatego nikt nie skapnął się, że to moje dziecko. Całą ciążę ukrywałam przed sąsiadami. Nikt z wyjątkiem mnie i twojego ojca o tym nie wiedział - rzekła, wycierając jedną, zagubioną łzę. - Wierz mi córeczko - zawahała się i spojrzała w jej stronę. - Nie było dnia bym o Tobie nie myślała, nie umierała ze strachu o Ciebie. I zapewne nadal nie miałabym odwagi Cię odszukać,gdyby nie on - uśmiechnęła się na samo wspomnienie o nim.
- Mamo czy ojcem był - nie dokończyłam. Bałam się usłyszeć prawdę, ale musiałam wiedzieć, czy ten sam człowiek, który zranił tyle osób, winny jest też cierpienia kolejnej osoby, mojej siostry.  
- Tak Lilii twój ojciec jest też jej ojcem. To ten podły drań  zmusił mnie do porzucenia dziecka. Zrozumcie mnie - tym razem zwróciła się do nas obu. - Zrozumcie byłam młoda. Kochałam go i bałam się, że mnie zostawi. - Ciebie też z początku nie chciał Lilii - wyznała, patrząc mi głęboko w oczy. Poczułam jak do oczów napływają mi łzy. Poczułam zawroty głowy i w ostatniej chwili zdążyłam usiąść na fotelu. Po chwili zawroty przeszły, a ja cały czas czułam na sobie uważne spojrzenie kobiet.
- Mamo ja z Szymonem nie jesteśmy rodzeństwem - wydusiłam patrząc wprost w jej oczy. Mama uśmiechnęła się i wpadliśmy sobie w ramiona. - Chcę się stąd wyprowadzić. Chcemy się stad wyprowadzić, jak tylko urodzę - wyznałam, a twarz mamy wcale nie wyglądała na przejętą.  
- Ja też tu nie zostanę. Myślałam o natychmiastowym opuszczeniu tego domu, ale nie zostawię Cię samą z tym - zawahała się i spojrzała na moją siostrę. - Sylwio chodź do nas - zawołała dziewczynę a ta nieśmiało zrobiła kilka kroków w naszą stronę. - Wybaczycie mi kiedyś? - zapytała matka a my się do siebie uśmiechnęliśmy - Nie mogłam stracić i Ciebie córeczko - wyznała i mocno mnie do siebie przytuliła. Nawet zrobiło mi się żal tej . Wychować się bez rodziców, mieć świadomość, że było się nie chcianym dzieckiem nie było zapewne lekkie. Jednak nie byłam jeszcze gotowa, by uznać tą dziewczynę za swoją siostrę.  
- Miło Cię poznać Sylwio - rzekłam i posłałam jej szczery uśmiech. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1914 słów i 9934 znaków, zaktualizowała 6 paź 2015.

6 komentarzy

 
  • Karolina12

    Wow... Uwielbiam to opowiadanie <3 <3 <3

    8 paź 2015

  • sasenka

    Moim zdaniem słaba podróba darów anioła

    7 paź 2015

  • DemonicEagle

    Ciekawy rozdział :P

    6 paź 2015

  • Misiaa14

    Oh cudoo ;3

    6 paź 2015

  • Tosia12283

    Pięknie :D

    6 paź 2015

  • NataliaO

    Super :)

    6 paź 2015