Mój Anioł Stróż cz.5

Mój Anioł Stróż cz.5No i powstała nowa część. Z góry przepraszam za błędy i za zwlokę. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Miłego czytania :)  

5.
Patrzyłam na niego jak na wariata. Jakie nasze dziecko? to dziecko było moje, moje i Szymona. Było owocem naszej miłości. Nie rozumiałam co miał na myśli. Nie chciałam go słuchać, nie chciałam go znać. Byłam przerażona, a jednoczesnie coś nie dawało mi spokoju. Czulam na sobie uważne spojrzenie Igora, ale nie odezwałam się do niego słowem. Nie odezwałam się również do Mariusza. Chociaż miałam ochotę wygarnąć mu co o nim myślę, nie chciałam. Pragnęłam odejść stąd i znaleźć się jak najszybciej w domu, w pokoju i móc w spokoju płakać. Czułam się bezsilna, chociaż tak naprawdę nie miałam pojęcia dlaczego. Czy słowa Mariusza aż tak by mnie zraniły? czy jego glupota mnie zabolała? nie wiedziałam. W tym momencie był dla mnie nienormalnym, chorym psychicznie mężczyzną, któremu nalezało pomóc. Igor nie odezwał się. Patrzył na mnie oniemiałym wzrokiem i milczał. Czekał pewnie za moją reakcją, ale nie chciałam dać po sobie poznać tego, że się boję. Owszem bałam się go, bałam się Mariusza, bo nie wiedziałam co jeszcze strzeli mu do głowy.Ochroniarz patrzył na mnie przerażonym wzrokiem, a ja wciąż milczałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim.  
- Powiedz proszę, czy to dziecko jest nasze - szeptał jak pojebany - Nasze prawda? - zapytał ponownie  
Wyrwałam mu zdjęcie usg z ręki i dałam mu w twarz. Igor wstrzymal oddech i patrzył w oczekiwaniu na to, co się wydarzy. Zapewne był tak samo pewny jak ja, że zaraz oberwę. Jednak nie oddał mi ciosu. Złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy.  
- Już drugi raz mnie spoliczkowałaś Lilianno - powiedział takim głosem, że poczułam na plecach ciarki.  
- Dziecko jest moje. Moje i Szymona - odpowiedziałam zaskoczona jego słowami
- Wiedziałem. Byłem przekonany, że jest nasze - odpowiedział  
Igor nie spuszczał z nas wzroku, a po jego minie zorientowałam się, że jest tak samo zaskoczony jak ja. O czym on bredzi? zastanawiałam się.  
- Brałeś coś? piłeś? - zapytalam zla nie na żarty. - Powtórzę jeszcze raz. Ono jest moje i Szymona. Szymona nie Twoje - powiedziłam wściekła jak osa  
- No wiem. Nasze - powiedział z uśmiechem na twarzy. Poczułam jak robię się purpurowa na twarzy. Złość aż we mnie kipiała, ale postanowiłam odpuścić. Nie miałam ochoty po raz kolejny tłumaczyć mu, że zwariował. Już chciałam odejść, ale niespodziewanie porwał mnie w ramiona i trzymał tak mocno, że nie miałam siły się bronić. Igor nie zareagowal. Stał i patrzyl na nas z uśmiechem na twarzy, a ja co raz bardziej byłam zła. Gdy już prawie eksplodowałam, wreszcie wtrącił się rozbawiony Igor.  
- Chłopie odpuść - rzucił a Szymon tylko się roześmiał.  
- To ty odpuść. Porywam tą śliczna złośnicę - zażartował.  
Poczułam strach. Jak to porywa? Igor spojrzał na mnie, a w jego oczach ujrzałam strach połączony z troską.
- Lili przepraszam - szepnął i już go nie było. No pięknie - pomyślałam zdając sobie sprawę, że zostaliśmy sami. - Czego chcesz? pieniędzy? - szepnęłam przerażona  
- Nie kochanie. Ciebie - zaśmiał się. Puścił mnie z objęć, a ja poczułam po raz setny złość. - Swoją drogą też mi obrońca, skoro zostawił Cię samą - powiedział z rozbawieniem
- No niezły co nie? - szepnęłam czując się coraz bardziej bezradna. - Czego chcesz? okupu? - zapytałam ponownie  
- Nie. Ciebie - znów się roześmiał. - Naprawdę mnie nie poznajesz? - zapytał rozczarowany.Kiwnęłam przecząco głową, a on ponuro kopnał kamień. - Moja Lili. Kochana Lili ja już tak nie umiem. Nie chcę - rozkleił się.  
- Czego nie chcesz? - zapytałam oszołomiona  
- Żyć z dala od Ciebie. Móc być przy Tobie a nie móc Cię przytulić, powiedzieć jak bardzo Cię kocham. Ten wypadek - zawahał się - Ja nie chciałem, naprawdę Lili - wypowiedział to tak łagodnie, że zmiękły mi kolana. Po chwili rozebrał się i pokazał mi tatuaż na plecach. Zamarłam. Bez słowa ubrał się i nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć.  
- Lili kochanie to ja - wyszeptał w pewnej chwili  
- Jak, jak to jest możliwe - wydusilam z siebie. Wciąż czułam się jak w transie. Nie byłam pewna, czy to wszystko aby na pewno dzieje się naprawdę?
- Lili to wszystko wina twojego ojca. To on zmusił mnie do tego - wyszeptał  
- Do czego? Wypadek, twoja śmierć to było wszystko wymyślone? ty cały czas żyłeś? Szymon dlaczego? - zapytałam oszołomiona  
- Bo nie miałem wyjścia. Twój ojciec zabronił nam być razem. Nie chciałem - poczułam jego dłoń na ramionach  
- Ty bydlaku! Ty popieprzony bydlaku! cały czas byłeś przy mnie! Byłeś gdy płakałam, gdy obwiniałam się o twoją śmierć i nic nie powiedziałeś? udawałeś? kłamałeś?- poczułam jak złość we mnie narasta.
- To nie tak. Lili daj sobie to wytłumaczyć - szeptał zrozpaczony  
- Nie! dla mnie umarłeś! Nigdy Ci tego nie wybaczę! Nigdy Wam tego nie wybaczę! - krzyknęłam. Nagle poczułam szarpniecie i straciłam przytomność.  

Nie wiem co mną kierowało. Nie wiem w ogóle jak do tego doszło, ale nie działałem racjonalnie. Nie mogłem, a raczej nie chciałem pozwolić jej odejść. Obawiałem się, że jak teraz pozwolę jej odejść, wypuszczę ją, to już jej więcej nie zobaczę. Kochałem ją i tego jednego byłem pewny. Kochałem, chociaż czułem jak coś się między nami pozmieniało. Jej wyraz twarzy, gdy dowiedziała się o wszystkim. Jej spojrzenie, gdy mówiła, że mnie nienawidzi. Nie mogłem już tego znieść i dlatego to zrobiłem. Uderzyłem ją lekko, na tyle tylko, by na parę minut straciła przytomność. Nie planowałem tego, ale teraz nie mogłem się już wycofać, nie chciałem. Postanowiłem ją porwać, był to idealny plan, by zemścić się na jej ojcu. Zbyt idelany, by mógł zostać zrealizowany, ale chciałem chociaż spróbować. Po chwili ruszyłem piskiem opon i pojechałem w stronę miasta. Ona wciąż siedziała na przednim siedzeniu w samochodzie. Powoli odzyskiwała przytomność.  
- Gdzie my jesteśmy?- zapytała ze strachem w oczach. Spojrzała na skutę rękę i popatrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. - Co ty do cholery wyprawiasz? - spytała  
- To co planowałem już od dawna. Przepraszam Lili ja muszę - wypowiedziałem to niemal płacząc.  
- Musisz? kim ty człowieku jesteś? na pewno nie Szymonem. On by mnie nigdy tak nie potraktował. Ja, ja jestem w ciąży do cholery! Mogę poronić! - krzyczała  
- To się nie denerwuj. Nic złego ci nie zrobię - wypowiedziałem opanowanym głosem.Przez kilka minut patrzyliśmy sobie w oczy. Bałem się, ale nie widziałem już odwrotu. Usłyszałem jej cichy szloch i coś we mnie pękło. Nie potrafiłem już tak dalej. Nie chciałem zrobić jej nic złego, nie mogłem. Skręciłem w pobliską ścieżkę i zatrzymałem samochód, odwiązałem jej ręce i wyszedłem z samochodu. Kucnąłem przy aucie i rozpłakałem się. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Po chwili poczułem jej cichy oddech na plecach. Przytuliła się do mnie, a ja rozpłakałem się jeszcze bardziej. Boże co ja takiego zrobiłem? dopiero teraz zdałem sobie sprawę z błędu, którego chciałem popełnić. Położyłem rękę na jej brzuchu i rozpłakałem się na dobre. Przecież ja mogłem nawet ich stracić.  
- Lili ja przepraszam. Ja nie wiem co się ze mną stało. Ja, ja naprawdę nie wiem- powiedziałem ze skruchą w oczach  
- Szymon już dobrze. Wszystko będzie dobrze- uspokajała mnie.  
- Chodź odwiozę cię do domu - szepnąłem łapiąc ją za rękę. Jednak ona zrobiła krok w tył. Spojrzała na mnie i znów się rozpłakała. Tym razem to ja ją mocno przytuliłem i czekałem aż się uspokoi. Tak bardzo bałem się o nasze dziecko, tak bardzo je kochałem. - Lili Boże ja chciałem Cię porwać - wyszeptałem zdając sobie sprawę z tego co narobiłem.  
- Nie rozmawiajmy już o tym. Przecież nie zrobiłbyś mi nic złego prawda? - zapytała a w jej oczach widziałem strach - pewnie, że nie - odpowiedziałem. Sam już nie byłem co do tego pewny.  
Postanowiliśmy pojechać do hotelu. Oboje byliśmy zszokowani tym, co się dzisiaj wydarzyło, ale nie zamierzaliśmy tej nocy spać. Chciałem by poznała całą prawdę o mnie i o tym, co zrobił jej ojciec. Zamówiliśmy pokój i po godzinie wpatrywała się we mnie zaskoczona, tym co usłyszała.  
- Dlaczego? dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - spytała niemal przerażona  
- Bo nie chciałem Cię w to wciągać. Kochałaś ojca, był dla Ciebie autorytetem. Nie chciałem byś zmieniał o nim zdanie. Nie chciałem Cię ranić - wyszeptałem  
- Wiedziałam o jego romansach. Podejrzewam, że moja matka też wie, ale nie chcę w nie uwierzyć, albo woli udawać, że nic się nie dzieje - wypowiedziała ze smutkiem w oczach  
- Porwałem Cię chyba ze strachu. Bałem się, że więcej Cię nie zobaczę - przyznałem  
- Ja. ja nadal nie wierzę, że ty tutaj jesteś. powiedz mi, że to nie sen. Prosiłam Boga o cud. Tak bardzo pragnęłam Cię ujrzeć, usłyszeć jak bardzo mnie kochasz - rozpłakała się  
- Bo kocham. Kochanie przecież wiesz, że Cię kocham - wypowiedziałem to, czule się do niej przytulając. Bałem się, ale postanowiłem zaryzykować. Nieśmiało przysunąłem do niej usta i złożyłem na jej wargach delikatny pocałunek. Nie odtrąciła mnie. Po chwili nasze usta złączyły się i upadliśmy na łóżko. Nasz pocałunek był dziki, zachłanny. Oboje byliśmy siebie tak samo spragnieni.
- Tamtej nocy to byłem ja - wypowiedziałem niemal szeptem  
- Byłam pewna, że wtedy byłeś u mnie w pokoju. Tylko nie wiedziałam, że byłeś to ty. No wiesz - uśmiechnęła się - Byłam przekonana, że to był Mariusz - powiedziała nieśmiało. - Jednak przeczuwałam coś, gdy byłam obok. Zupełnie jakby moje serce Cię rozpoznało - powiedziała ściszonym głosem  
- Lili co teraz z nami będzie? - zapytałem, bojąc się poznać prawdę  
- Teraz chcę poczuć Cię w sobie, a jutro się okażę. Mamy całą noc przed sobą. niech to nam teraz wystarczy - powiedziała wbijając się w moje usta. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1986 słów i 10330 znaków, zaktualizowała 3 lip 2015.

1 komentarz

 
  • lo

    Świetne  <3

    30 cze 2015

  • agusia16248

    @lo Nie prawda :) ta część mi trochę nie wyszła :(

    1 lip 2015