NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 2

NIgdy o Tobie nie zapomnę cz. 2- Masz wszystko? - po raz kolejny usłyszałem zniecierpliwiony głos Alexa. Ponownie pokiwałem głową i w milczeniu jechaliśmy na lotnisko.  
- Tak niczego nie zapomniałem, nie martw się - upewniłem brata i zatrzymaliśmy się przed wielkim lotniskiem. Kupiliśmy dwa bilety do Niemiec, gdzie mieliśmy załatwić ostatnie sprawy. Ostatnie nim Alex przyleci z moim aktem zgonu i poinformuję Annę o mojej śmierci. Wciąż nie wierzyłem, że zgodziłem się na tak szalony i głupi plan, a le nie miałem zbytnio wyjścia. Tu nie chodziło o mnie, a o nią. O nasze dziecko. Do odlotu mieliśmy pół godziny. Postanowiliśmy iść do kawiarni i na szybko wypić po kawie i porozmawiać. Mieliśmy ostatnie kilkanaście minut by omówić plan, lub ostatecznie się wycofać. To ostatnie nie wchodziło w grę. Nie mogłem się wycofać, nie miałem już wyjścia.  
- Jak się czujesz? pewnie jest Ci ciężko - usłyszałem głos Alexa. Spojrzałem na brata jakby urwał się z choinki i nerwowo roześmiałem się. Jak on może pytać się jak się czuję? raniłem, nie może po prostu chroniłem ukochaną kobietę, nasze nienarodzone jeszcze dziecko, zadając jej ostateczny cios. Zostawiając ją. Jak mogłem się czuć? - Wiesz, że robimy to dla niej? dla nich, prawda? - upewnił się Alex. Chciałem powiedzieć tak, ale tak naprawdę niczego już nie wiedziałem. Uczestniczyłem w dziwnym układzie, w dziwnym planie, który miał uderzyć w ukochaną kobietę, ale robiłem to bo po? no właśnie bo co? po co raniłem ją? po co zostawiałem? bo FBI tak mi kazało? bo wszedłem układ z tajniakami? - Marek obiecał, że będą mieli ją na oku. Nie bój się, Anna będzie miała opiekę, będzie miała ochronę. Nie pozwolą, nie pozwolimy by cokolwiek się im stało. - obiecał mój brat, a ja pokręciłem z niedowierzaniem głową. Nie mogłem zrozumieć, że on o tym wszystkim mówi tak spokojnie. Nie mogłem uwierzyć, że dla niego to wszystko jest takie normalne, takie proste, takie banalne. - Nie rozumiem dlaczego nie chciałeś jej zabrać, przecież Ci to proponowali. Mogliście wszyscy wyjechać - odezwał się. No właśnie. Dostałem taką propozycję i sam nie rozumiałem dlaczego z niej nie skorzystałem. Mogłem zabrać Annę i wyjechać wraz z nią. Mogłem zmienić nam dane, mogłem ułożyć życie z nią, z dala od tego wszystkiego. Nie mogłem. Nie ufałem im aż tak, nie ufałem tym kretynom, którzy uważali się za tajniaków, nie ufałem tej bandzie debili, którzy nie potrafiliby upilnować nawet siebie, zresztą dobrze znałem Grzegorza i wiedziałem, że nawet cała armia, nie przeszkodziłaby mu w planach.Zresztą było jeszcze coś. Coś znacznie ważniejszego, niż policja, czy moje obawy. Była ona. Jej praca, której się poświęciła, fundacja, którą się zajmowała, przyjaciele, rodzina. Nie chciałem odbierać jej tego, co kochała najbardziej. Nie chciałem zabierać je wszystkiego, stawiać przed trudnym wyborem. Jeśli mnie kochasz to porzucisz wszystko. Czy na tym polegała miłość? czy tak zachowałby się ktoś, kto kochał całym sercem? ja tak ją kochałem. Tu miała wszystko. Fundację, która jej potrzebowała, kontakty i ludzi, którzy jej ufali. Tu miała rodziców, brata, tu miała przyjaciół, miała wszystko. A Tam? co miała tam? mnie? strach o wszystkich i o siebie? strach o dziecko?
- Zrobiłem to, co uznałem za stosowne - odpowiedziałem po krótkiej chwili wahania i spojrzałem na brata. Zamilkł. Dopiliśmy kawę i udaliśmy się na odprawę. Nie sądziliśmy, że tak szybko zleci te ostatnie pół godziny. Ostatnie pół godziny, w których żyję jako Sebastian Nowak. Już wkrótce umrę, a wraz ze mną na chwilę umrze Anna i wszystkie jej marzenia o szczęśliwej rodzinie.

***
Otworzyłam oczy z uśmiechem na ustach, przypomniałam sobie magiczny wieczór i jeszcze bardziej magiczną noc i uśmiechnęłam się szeroko. Powoli otwierałam i zamykałam oczy, ostatni raz wybudzając się ze snu i wracając do rzeczywistości. Lewą ręką, pomacałam miejsce obok siebie, zdając sobie sprawę, że Sebastian musiał już stać.Mimowolnie ziewnęłam i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej na wspomnienie jego czułych słów i obietnic, które szeptał mi w nocy do ucha. Poczułam chłód i wyszłam z kabiny jachtu, ale na statku nikogo nie było. Jacht stał już na brzegu morza, a na plaży pojawiali się piersi plażowicze, które chciały złapać pierwsze promienie słońca. Zniecierpliwiona, stęskniona i zagubiona ubrałam się w wygodniejsze rzeczy i postanowiłam poszukać Sebastiana, bo sądziłam, że poszedł po jakieś śniadanie dla nas. Jednak nigdzie nie było śladu mężczyzny, a mnie zaczęło to wszystko dziwić jeszcze bardziej. Gdy ponownie usiadłam na łóżku, zobaczyłam białą kartkę i zamarłam. Nie wiedziałam dlaczego, ale miałam jakieś dziwne uczucie. Nagle przypomniałam sobie o jego wyjeździe i poczułam łzy na policzkach. Dlaczego się ze mną nie pożegnał? dlaczego jak zazwyczaj nie zabrał mnie na lotnisko i nie pożegnaliśmy się trzymając go w ramionach? owszem nie lubiłam tych naszych pożegnań na lotnisku, tych łez i obietnic wrócę za kilka dni. Za to lubiłam przywitania, rzucania się w jego ramiona, upominki, które mi przywoził z podróży i jego czułe słówka kocham cię, tęskniłem. Nie lubiłam życia z dala od siebie, wiszenia na telefonie, czacie, czy kamerce i patrzenia w ekran monitora, by zapamiętać w co był ubrany, jaki miał wyraz twarzy i pytania jak się kochanie czujesz? kiedy przylecisz? teraz znów wyjechał, a ja co raz mniej wierzyłam, że wyjechał ostatni raz. Nie potrafiłam uwierzyć w to, że nasze życie się zmieni, że wszystko się uspokoi. Było tak odkąd pamiętałam. Przez całe kilka lat żegnaliśmy się i witaliśmy na lotnisku, a ja powoli zaczynałam przyzwyczajać się do tego jego znikania na kilka tygodni w roku. Alex był jego bratem, dlatego trochę rozumiałam jego rozdarcie, ale nie lubiłam tego. Czasami naprawdę irytowały mnie te jego wyjazdy, ale nie mogłam mu zabronić. Przecież tu chodziło o Alexa. Jednak nigdy nie zostawiał mi listu, nigdy nie znikał w środku nocy, nigdy nie wychodził bez pożegnania i nigdy, nigdy nie zostawiał mnie samą, w takim sensie jak dziś. Wzięłam kartkę do ręki i zaczęłam czytać.
Droga Anno!  

Gdy będziesz czytać ten list, ja będę już w samolocie, albo w kraju do którego musiałem wyjechać. Zapewne zdziwiło cię to, że nie jest jak zwykle, ale nic już takie nie będzie. Odchodzę. Nie chciałem pożegnań na lotnisku, bo nie potrafiłbym powiedzieć Ci tego prosto w oczy. Nie powiem, że Cię nie kocham, bo zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym, bo kochałem Cię do szaleństwa ale tak wiele spraw się skomplikowało, tak wiele się wydarzyło, że nasz związek stał się niemożliwy. Pytałaś mnie o dziecko. Nie potrafię powiedzieć Ci prosto w oczy, że nie chcę mieć z Tobą dzieci, nie potrafiłbym być dobrym ojcem i nie potrafiłbym pokochać dziecka. Dlatego lepiej będzie Ci tu samej, a ja wyjadę do Alexa i nie mam zamiar już wracać. Mam tam załatwioną pracę, a więc nie podjąłem tej decyzji pod pływem chwili, wiec wiesz, że jest ona ostateczna. Nie szukaj mnie. Nie szukaj, bo to co powiem Ci w realu nie spodoba Ci się moja droga Anno. Poznałem kogoś. Ta kobieta jest podobna do mnie, dobrze nam ze sobą i chciałbym tam zacząć życie od nowa i wiem, pragnę byś Ty tez ułożyła sobie życie z dala ode mnie. Nie byłem godny by z Tobą być. Jesteś najpiękniejszym kwiatuszkiem, jesteś jak najpiękniejszy okaz Lili i zasługujesz na wszystko co najdroższe.A ja nie mogę Ci tego dać. Proszę nie doszukuj się czyjeś winny. Nie doszukuj się winnych, nie rozpamiętuj tego. Na koncie zostawiłem ci sporą sumę pieniędzy. Na stoliku jest numer konta i upoważnienie do niego, to takie zabezpieczenie dla Ciebie i naszego dziecka, nie naszego Anno, twojego dziecka. Chcę byś wiedziała tylko jedno, kochałem Cię. Kiedyś, gdy poznaliśmy się, gdy jeszcze to życie nie było tak popaprane, naprawdę Cię kochałem i chciałem, pragnąłem mieć z Tobą rodzinę, dzieci, ślub. Teraz, gdy zobaczyłem test dna, zrozumiałem, że nie chcę. Nie jestem gotów by zostać ojcem i dlatego to nie jest moje dziecko. to twoje, twoje i kogoś, kogo pokochasz, gdy już zapomnisz o nas. Powodzenia i przepraszam. Seba.


Po raz setny czytałam słowa, które napisane były na kartce papieru i nie mogłam w to uwierzyć. Łzy leciały ciurkiem po moich policzkach, a słowa zatrzymywały się w gardle. List wydawał się taki obcy, jakby nie pisał go Seba. Nie mogłam zrozumieć, że Seba, mój Seba, który kilka godzin temu w nocy był idealnym partnerem czułym kochankiem i najlepszym przyjacielem, który mówił o wspólnej przyszłości, mówił o wspólnych planach, mówił o miłości, tak dobrze kłamał. Nie mogłam uwierzyć, że mógł mówić takie słowa, a jednocześnie wiedzieć, że rankiem wywróci nasze życie do góry nogami. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do słowa zostawił, a w mojej głowie zaczęły kotłować się myśli. Chociaż pismo było jego, słowa tak obce, jakby ktoś podmienił mi narzeczonego, jakby ktoś zmusił go do napisania tego. Nie szukaj mnie. Chociaż prosił mnie, bym nie doszukiwała się niczyjej winy, ktoś musiał tu zawinić. Przecież nie mógł by zostawić mnie tak sam od siebie, porzucić nasze plany, marzenia.  
- Nie wierze! po prostu nie wierze - rozpłakałam się. Zabrałam kartkę i nie wiedząc co robię wybiegłam z jachtu i skierowałam się wzdłuż plaży, plaży, gdzie w nocy spacerowaliśmy rozmawiając o naszej przyszłości. - Nie! - krzyknęłam tak mocno, że ludzie spojrzeli w moją stronę. Klęknęłam na zimnym jeszcze piasku i schowałam twarz w dłoniach. Morze rozkołysało się, jakby przezywało mój ból i cierpienia, jakby chciało ukoić moje złamane serce. - Nie! - ponownie zapłakałam, ale tym razem jeszcze głośniej. - Błagam Cię nie! - krzyknęłam trzeci raz, ale tym razem nie byłam tam sama. Ciepłe ramiona kołysały mnie tak mocno, że nie wiedziałam co się dzieje. Byłam raniona, zagubiona i przerażona. Kim były ramiona, które kołysały się wraz ze mną.  
- Anno - powiedział damski, czuły głos, a ja rozpoznałam ją od razu. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale obok mnie znalazła się jego kuzynka, ta sama, która wczoraj użyczyła nam to wszystko, a ja czułam się jak w bajce. Dziś ktoś wyrwał mnie brutalnie z bajki, sprowadzając do szarej rzeczywistości.  
- Zostawił mnie. Sebastian mnie zostawił - powiedziałam cicho i podałam jej list. Nie przeczytała go, nie zareagowała, a ja domyśliłam się, że o wszystkim wie.  
- On Cię kocha. Kocha, chociaż zachowuje się jak kretyn. Dzwonił do mnie. Był zagubiony, mówił coś od rzeczy, bredził, ale poprosił mnie bym do Ciebie pojechała. Więc jestem. Jestem przy tobie kochana, jestem tu - rzekła Malwina i głaskała mnie po włosach. - Co z dzieckiem? - zapytała, a ja spuściłam wzrok. Zamknęłam oczy i posmutniałam. Nie chciał go. On nie chciał naszego dziecka. - Mój kuzyn cię kocha. Naprawdę Cię kocha, ale sama tego nie rozumiem. Dlaczego Cię zostawił? dlaczego wyjechał do Alexa? w co się znów wpakowali? Milczałam. Nie interesowało mnie to. Staliśmy z zimnej plaży i ruszyliśmy przed siebie, gdy doszliśmy do jej samochodu, zadzwoniła moja komórka.  
- Gdzie jesteś? Ktoś chcę się z Tobą spotkać - zadzwonili z fundacji, a ja spojrzałam na Malwinę.

    ***
Nie spał przez całą noc i nie dlatego, że był zajęty piękną brunetką, która uwielbiała umilać mu czas, ale dlatego, że nie mógł zapomnieć o kobiecie ze zdjęcia. Jego prawnik wciąż milczał, a on rozumiał, że nie ma jeszcze żadnych wieści od detektywa. Więc, gdy o czwartej nad ranem zadzwoniła jego komórka i usłyszał informację o kobiecie, z radości napił się ulubionego trunku. Dziś postanowił dać premię ludziom, a humor nie opuszczał go odkąd dowiedział się o fundacji. To był idealny plan. Gdy o siódmej rano zwołał zebranie i poinformował o podwyżce, ludzie spojrzeli na niego z dystansem. Nie był zbyt wylewny z pieniędzmi, a podwyżki dawał naprawdę bardzo rzadko. Dlatego ludzie nie rzucili mu się w ramiona, tak jakby się tego spodziewał, tylko z kpiną pokiwali głowami, zastanawiając się jakim on ma w tym cel. Już dawno przestali mu ufać. Byli wobec niego lojalni, ale to raczej bardziej ze strachu, niż szacunku, czy czegokolwiek innego.  
- Mam plan. - powiedział do swojej prawej ręki, wieloletniego przyjaciela i wspólnika w interesach, gdy napełniał im kieliszki. Mężczyzna długo przyglądał się zdjęciu, które leżało na stoliku i patrzył zaskoczony na Grzegorza, zastanawiając się, czy to ta kobieta zmieniła tak jego przyjaciela.  
- Jaki plan? - zapytał upijając kilka łyków drogiego trunku, którego trzymali na ważne okazję.  
- Pomogę jej fundacji. Chyba czas bym zrobił wreszcie coś dobrego - powiedział Grzegorz z dziwnym błyskiem w oku, a Mariusz spojrzał na przyjaciela. Nie podobał mu się ton głosu, błysk w oku i cwany uśmiech mężczyzny, którego znał, lubił i szanował.  
- Po co Ci ona? Przecież na brak kobiet nie możesz narzekać - powiedział racjonalnie mężczyzna, coraz mniej rozumiejąc postępowanie wspólnika.
- Jednak ona jest inna. To narzeczona Sebastiana - wyznał w końcu i ponownie zerknął na zdjęcie. Pominął fakt, że kobieta piekielnie mu się spodobała, a po raz pierwszy poczuł nieznane jeszcze dotąd uczucie.  
- Sebastiana - powtórzył mężczyzna, zaciskając pięści. - A więc mamy na niego haka. Wiemy jak uderzyć. Możemy ją porwać, albo zabić. Mamy jakiś punkt zaczepienia. Wspaniale - rozmarzył się Mariusz.  
- Nie - rzekł chłodno i spojrzał groźnym wzrokiem na wspólnika. Grzegorz przełknął ślinę i poczuł zimny nieprzyjemny dreszcz na samą myśl, że coś mogłoby się jej stać. - Mam zupełnie inny plan. I nie pozwolę nikomu się w niego mieszać. Nikomu - powiedział z naciskiem i spojrzał wspólnikowi w oczy. - Lepiej być moim wspólnikiem i przyjacielem niż wrogiem -ostrzegł go, nie spuszczając wzroku z jego przerażonej twarzy.
- Jaki? - dopytywał mężczyzna, dopijając szklankę z trunkiem.  
- Zobaczysz - powiedział tajemniczo Grzegorz i opuścił biuro.

Siedział od piętnastu minut w niewielkim kolorowym gabinecie, podziwiając pomysłowość i kreatywność tej osoby, która urządzała to biuro, które znajdowało się na drugim piętrze fundacji. Żałował tego, że tak szybko i nagle zdradził swoje zamiary i plan wspólnikowi, który dość podejrzanie zareagował na wieść, że Anna jest narzeczoną jego brata. Po raz pierwszy pomyślał o Sebastianie jako o bracie, ale szybko wyrzucił tą myśl z głowy. W interesach był bezwzględny. Był nie do ugadania, a Sebastian no cóż był jego największym i niebezpiecznym wrogiem. Wciąż nie mógł uwierzyć w to, że razem z Alexem poszedł na układ z tajniakami i zeznawał przeciwko niemu. Anna długo nie pojawiała się i dlatego młoda, dość ładna kobieta zaproponowała, że potowarzyszy mu do przybycia Anny, ale po chwili jednak niespodziewanie musiała wyjść. Coś chyba się stało, ale też nie dopytywał się co, bo niewiele go to obchodziło. Po kilkunastu minutach otworzyły się drzwi i spojrzał na zmęczoną, kobietę, w której ledwo rozpoznał Annę.  
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Podobno czeka pan za mną. W czym mogę pomóc? - wyznała Anna i podała mu zimną dłoń, wbijając w niego smutny, przygnębiony wzrok. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2891 słów i 15857 znaków, zaktualizowała 22 wrz 2016.

5 komentarzy

 
  • Justys20

    :bravo:

    14 wrz 2016

  • agusia16248

    @Justys20 Dziękuję <3

    15 wrz 2016

  • Słodka :*

    Super :* Czekam na kolejną częsc <3

    14 wrz 2016

  • agusia16248

    @Słodka :* Wkrótce powstanie <3

    14 wrz 2016

  • kaay~

    Czekam na next!!:D

    14 wrz 2016

  • agusia16248

    @kaay~ Wkrótce powstanie

    14 wrz 2016

  • volvo960t6r

    Cudowna część kochana :)

    14 wrz 2016

  • agusia16248

    @volvo960t6r A Dziękuję, staram się :)

    14 wrz 2016

  • volvo960t6r

    @agusia16248 Proszę bardzo :)

    14 wrz 2016

  • jaaa

    Dodaj kolejna część proszę<3

    14 wrz 2016

  • agusia16248

    @jaaa Wkrótce powstanie ;*

    14 wrz 2016