Opowieść inna, niż inne - rozdział 13

- Zabiję tego skurwiela! - wrzasnął wściekły Bucky. - Skręcę mu kark i zostawię tak, by zdechł!
- Sebastian, uspokój się! - upomniał go szorstko Vincenzo.
- Niby dlaczego miałbym? Ten debil wystraszył Wiktorię! To poważnie może odbić się na zdrowiu dziecka!
- To ty jej przede wszystkim zaraz zaszkodzisz, jeśli się nie uspokoisz! - powiedział ostro Marco. - Rozumiem w pełni twój gniew, lecz nie możesz działać pod wpływem emocji! Plan jest ustalony i tego się trzymamy...
Sebastian spojrzał na niego niechętnie, po czym odwrócił się i podszedł do mnie. Objął mnie czule i oboje udaliśmy się do naszego apartamentu.

Dwa tygodnie później.
Odwróciłam się gwałtownie, gdy trzasnęły zamykane drzwi. Serce kołatało mi w piersi jak oszalałe. Z ulgą przymknęłam powieki, gdy w progu naszej sypialni stanął zmęczony Sebastian i odetchnęłam głęboko kilka razy.
- Dlaczego nie śpisz? - zdumiał się, podchodząc do mnie. Zanurzył twarz w moich świeżo umytych włosach.
- Bo nie mogę — odparłam, natychmiast wtulając się w jego opiekuńcze ramiona.
- Czemu? - zmartwił się, wyczuwając, że cała drżę.
- Boję się — powiedziałam po prostu.
- Kochanie, nie ma czego — mruknął, gładząc mnie po głowie. - Jestem tu przecież!
- Wiem, ale ciągle mam wrażenie, że Michał gdzieś się tu zjawi, że coś mi zrobi...
- Nic ci nie zrobi, a to z dwóch prostych powodów. Po pierwsze nie pamięta, że cokolwiek was łączyło, gdzie się znajdujesz i najważniejsze to to, że nie wie, kim jestem. A po drugie jego już tutaj nie ma! Właśnie wywieźliśmy go pod granicę. Przepraszam, że tak się z tym ociągaliśmy, gdybym wiedział, jak mocno na ciebie podziałał, to jednak skręciłbym mu kark!
- Nie! Nie chcę jego śmierci. Chcę, by zniknął z mojego życia!
- Tak się właśnie stało, już nigdy ci nie zaszkodzi... Obiecuję ci to!
- Niestety, ale Michał tak łatwo nie zniknie z mojego życia... - jęknęłam. - Cały czas przy mnie już będzie.
- Mycha, o czym ty bredzisz? - zdumiał się, patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem.
- O dziecku — odparłam szczerze i smutno. - Tak bardzo cieszyłam się z tego maleństwa, a teraz, gdy odkryłam jakim skurwielem przez cały czas był Michał, wolałabym, gdyby to dziecko nigdy nie powstało.
- Nawet tak nie mów! Nie możesz!
- A niby czemu?
- Bo je kocham, rozumiesz? Przyzwyczaiłem się już do myśli, że zostanę ojcem.
- Nie biologicznym... - mruknęłam cicho. Przez jego twarz przemknął cień bólu. - Przepraszam, Bucky, ale ja nie chcę już tego dziecka...
- O czym ty chrzanisz, Wiki? Na rozum ci padło? - burknął.
- Sebastian, to dziecko nie jest zrobione z miłości! - jęknęłam, siadając gwałtownie na łóżku.
- Nie gadaj takich głupot, dobrze? - prychnął. - Dziecko powstało z miłości, bo ty dałaś swoje uczucie, rozumiesz? I wiem, że je kochasz i bardzo go pragniesz, tylko ta chora sytuacja z Michałem wytrąciła cię z równowagi, dlatego takie głupie myśli przychodzą ci do tej ślicznej główki... Uwierz mi, że za parę dni wszystko wróci do normy i znów będziesz cieszyć się z tego, że za niedługo zostaniesz mamą — powiedział łagodnie.
- Ale ja nie chcę tego bachora! - wykrzyknęłam przez łzy.
- To już słyszałem! - warknął, chwytając mnie mocno za ramiona. - Co ci odwala? - potrząsnął mną lekko i to chyba właśnie to mnie otrzeźwiło. Spojrzałam na niego przerażona, gdy dotarł do mnie sens wypowiedzianych przeze mnie przed chwilą słów. - Dotarło? - syknął, patrząc na mnie wściekle. Przytaknęłam, spuszczając wzrok. - To dobrze!
Gdy mnie puścił, rozpłakałam się.

Trzy dni później
- Nosz, kurwa jebana mać! Wiktoria! - wydarł się na mnie. - Mam tego już serdecznie dość! Uspokój się i zacznij zachowywać racjonalnie! Kocham cię i nie opuszczę, bo jesteś całym moim światem, podobnie jak to dziecko, ale musisz się ogarnąć! Dla dobra swojego i dziecka zrozum to wreszcie! Michała już tu nie ma i nigdy więcej nie będzie, więc z łaski swojej skończ wreszcie ten cyrk, dobrze?!
- To nie jest cyrk! - tym razem to ja się zezłościłam. - Ja po prostu się boję... Sebastian... Michał porządnie wytrącił mnie z równowagi. Nigdy nie sądziłam, że mnie tutaj odnajdzie, rozumiesz?
- Tak, rozumiem, ale musisz wreszcie przyjąć do świadomości fakt, że faceta już tutaj nie ma i ci nie zagraża! Jeśli mi nie wierzysz, to zejdź do piwnicy i sama sprawdź.
- Nie trzaba — burknęłam. - Wierzę ci, tylko...
- Co takiego? - zapytał.
- On po prostu zasiał tak mocne ziarno niepokoju w moim sercu. Przecież pomimo tylu środków ostrożności, jakie powzięliśmy, zdołał nas tutaj odnaleźć, więc istnieje szansa, że i HYDRA nas znajdzie i znów mi ciebie odbierze! Zbytnio się narażasz...
- Przecież ja nic nie robię! - zdumiał się.
- Przekazujesz Marco informacje o HYDRZE!
- Informacje, które pozwolą nam przeżyć...
- Lub nas zabić, gdy HYDRA dowie się o tej zdradzie... - mruknęłam niechętnie.
- Gdy się o tym dowiedzą, z ich strony będzie już za późno na jakikolwiek ruch! - warknął, zaciskając dłonie w pięści. - Przekonają się, co znaczy gniew oszukanej osoby!
- Czasami potężnie mnie przerażasz...
- Przepraszam... Czasami jeszcze daje o sobie znać szkolenie HYDRY, chociaż staram się je tłumić, by nie wzięło nade mną góry.
- Postaramy się, by nigdy do tego nie doszło — pocałowałam go w policzek. - Kiedy już urodzę, nadrobimy w łóżku ten cały stracony czas.
- Znakomity pomysł — uśmiechnął się, a ja poczułam, że znów mogę normalnie rozmawiać i śmiać się, a nie trząść portkami w obawie przed Michałem. Najwyraźniej ten ostry opieprz podziałał motywująco na moją psychikę... - Problem w tym, że pewnie niedługo potem znów będzie post, bo zajdziesz w ciążę — mruknął. - Jestem niewyżyty, skarbie, więc w łóżku ci nie przepuszczę...
- I dobrze — odparłam, całując go w nos.
- Wiem... Myszko, postaraj się już tak bardzo nie przejmować, dobrze? Nie chcę, by przez to stało się coś tobie lub naszemu maleństwu — wymruczał mi do ucha, całując mnie nad wyraz czule w szyję tuż za uchem.

Jakiś czas później.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze — uśmiechnęłam się. - Michał poszedł w zapomnienie.
- To dobrze... Tak bardzo się o ciebie martwiłem, gdy zaczęłaś wariować — wyznał, przyglądając mi się badawczo.
- Byłam głupia — mruknęłam.
- Nie, tylko zagubiona. To wszystko.
- I nie jesteś zły?
- Oczywiście, że nie...
- Dziękuję — wyszeptałam.
- Kotek, wiedziałem, że z tego wyjdziesz, bo walczyłem o ciebie. Ja nie ponoszę porażek — powiedział twardo.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- HYDRA ma swoje sposoby. Zaprogramowali mnie, bym nie zawodził na misjach. I niektóre ich techniki wciąż się mnie trzymają, pomimo tego, że nie jestem już Zimowym — wyjaśnił ponuro.
- To okropne, gdy mówisz o sobie, jak o robocie!
- A czyż nim nie jestem w pewnym stopniu? - zadrwił, z bólem patrząc na lewe ramię.
- Nie! - zaprzeczyłam stanowczo. - Nie jesteś! Masz skórę, krew, kości...
- Terminator też miał! - bąknął cicho.
- Nie przerywaj mi! - zirytowałam się natychmiast. - Potrafisz odczuwać emocje, kochać, nienawidzić, ogólnie rzecz biorąc masz zdolności empatyczne. Urodziłeś się, a nie zostałeś stworzony!
- Czyli prawie, jak Terminator! - zaśmiał się.
- "Prawie" robi wielką różnicę! - ofuknęłam go, patrząc mu stanowczo w oczy. - Jesteś człowiekiem, Bucky i masz to zapamiętać, jasne? - dźgnęłam go palcem w pierś.
- Oczywiście — szepnął mi do ucha.
- No, to dobrze, że się rozumiemy!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1445 słów i 7823 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Malawasaczka03

    Super!!!;**

    6 lut 2017

  • elenawest

    @Malawasaczka03 dziękuję :-D

    6 lut 2017