Opowieść inna, niż inne - rozdział 15

Opowieść inna, niż inne - rozdział 15Zimny pot natychmiast oblał całe moje ciało, gdy usłyszałem, że wiedzą o Wice i dziecku!
- Zróbcie jej krzywdę, a was zabiję! - syknąłem, szarpiąc się, jak opętany.
- Nie, Sebastianie, to ty jej zrobisz krzywdę, nie my — zaśmiał się Zola, szczerząc się jak psychopata, którym w zasadzie był.
- Zapłacicie za to! - powiedziałem jeszcze, a potem otrzymałem silny cios w kark i ogarnęła mnie ciemność...

Wiktoria

Usiadłam ciężko na kanapie w zdemolowanym salonie, tuż po tym, jak dostałam zastrzyk na uspokojenie, bo jaj stwierdził lekarz, moja histeria mogła wywołać nawet przedwczesny poród!
Spojrzałam załzawionymi oczami po zebranych w pomieszczeniu ludziach. Nikt się nie odzywał, wszyscy wciąż dochodzili jeszcze do siebie po niedawnych wydarzeniach. Tylko Bianka wciąż wyła zrozpaczona po stracie ukochanego.
- Nie wiem, co powiedzieć — rzekł w końcu Marco, patrząc poważnie po naszych twarzach. - Nie sądziłem, że HYDRA posunie się do tak szaleńczego kroku, w którym zginęło kilku naszych oddanych przyjaciół, a Barnes został uprowadzony — spojrzał na mnie współczująco. - Wiem, co wszyscy czujecie, bo ja czuję się tak samo. To przykre, że ci popierdoleńcy zechcieli jednak odegrać się na mężczyźnie.
- To oni narazili nas na takie niebezpieczeństwo i straty! - krzyknęła Bianka, w jednej chwili obracając się przeciwko mnie. Skuliłam się w sobie, widząc w jej oczach nienawiść do mnie.
- Uspokój się, dziewczyno! - zganiła ją Monique. - Wiem, jak cierpisz po stracie Francesco, ale nie zapominaj, że to ona jest w ciąży i niestety, przykro mi, że to mówię akurat do ciebie w takiej chwili, ale to ona straciła najwięcej. Jest sama w obcym kraju, boi się...
- Nie, Bianka ma rację! - zaprotestowałam. - Przez cały czas narażaliśmy wasze życie, tak nie powinno być.
- Taaa i co w związku z tym zrobisz? - zapytał mnie Vincenzo, patrząc na mnie spod oka.
- Odejść... - bąknęłam, spuszczając głowę.
- Genialny pomysł — prychnął. - Tylko gdzie?
- Do Polski. Wrócę do domu.
- A tam nie będzie nikogo, kto mógłby cię obronić... Pomyślałaś, co powie Sebastian, gdy wróci, a ciebie tu nie będzie?
- On już nie wróci — mruknęłam, z całego serca nienawidząc się za te słowa.
- Wróci, gdy go odbijemy — powiedział Marco stanowczo. - HYDRA jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielki błąd popełniła. Conta Nobre nas wesprze, już wiedzą o wszystkim i są wściekli...
- Na mnie... - powiedziałam domyślnie. Pokręcił przecząco głową.
- Nie, kochana... Na Ruskich, nie odpuszczą im tego, co zrobili... A uratowanie twojego Sebastiana będzie swego rodzaju bonusem...

Bucky

Obudziłem się po dłuższym czasie, natychmiast rejestrując, że jestem przypięty do innego fotela.
- Wreszcie się obudziłeś, żołnierzu — rzekł jeden z towarzyszących mi w pomieszczeniu lekarzy. Rozejrzałem się uważniej i dostrzegłem pełno aparatury, w tym tej monitorującej moje funkcje życiowe.
- Wypuść mnie, a nikomu nie stanie się nijaka krzywda... - syknąłem, patrząc, jak podchodzi do mnie z wielką strzykawką. - Odłóż to! - wrzasnąłem, szamocąc się szaleńczo. Nie wiem jak, ale udało mi się wytrącić mu strzykawkę z dłoni. Okazało się, że jak za dawnych czasów była ze szkła, więc roztrzaskała się w drobny mak na brudnej podłodze. W chwilę potem otrzymałem silne uderzenie w podbrzusze. Ze świstem wypuściłem powietrze z ust, zginając się na tyle, na ile pozwalały mi te cholerne obejmy.
- Skujcie go dokładniej! - zażądał wściekły mężczyzna. - A ty... - popatrzył na mnie z szyderczym uśmiechem. - Za karę nie dostaniesz niczego do zagryzienia!
Przełknąłem nerwowo ślinę, gdy przypomniałem sobie, do czego używano tutaj gryzaka. Przez głowę przeleciała mi tylko jedna myśl — pranie mózgu!
Ponownie się szarpnąłem, w nadziei, że być może uda mi się jednak jakoś wyswobodzić, ale obejmy były zbyt solidne, bym bez stania się Zimowym Żołnierzem, mógł je ot tak rozwalić. Silny opór jeszcze jednak nikomu nie zaszkodził...
Przekonałem się, jak błędne było to założenie, gdy znów mnie pobili.
- Popierdoliło was! - wrzasnąłem. - Nie ujdzie wam to na sucho! Moi opiekunowie wiedzą, kto mnie porwał i już na pewno szykują odwet.
- O ile żyją... Bo że twoja suczka przetrwała, to już wiemy... I to ją zabijesz za kilka godzin.
- Zabiję cię za to!
Mężczyzna spojrzał na mnie ze szczerym zainteresowaniem, a potem zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Bardzo wątpię — wyszeptał w moją stronę z szyderczym uśmiechem. Położył dłoń na przycisku tuż przy mojej głowie. - Pożegnaj się z nią, bo za chwilę już nie będziesz jej pamiętać!
Wcisnęło mnie w fotel, a nad moją głową pojawiły się dwie połówki obręczy świecące się czerwono — biało - niebieskim światłem. Poczułem, jak z moich oczu płyną łzy, a w chwilę później moją głowę przeszyła igła prądu, która parzyła mnie i chłodziła jednocześnie. A potem igieł pojawiły się miliony i dopiero wtedy wrzasnąłem na całe gardło z niewyobrażalnego bólu. Poczułem, jak coś ode mnie ucieka, lecz nie wiedziałem co... Ból trwał nadal, aż kompletnie nie opadłem z sił. Odpłynąłem.

- "Wstawajcie!" - usłyszałem gdzieś nad sobą i otworzyłem oczy. Nade mną stał nieznany mi mężczyzna w białym kitlu, pewnie jakiś lekarz. Nie znałem go, nie wiedziałem, gdzie jestem, ani tym, kim jestem i to mnie przeraziło. Rzuciłem się w fotelu, orientując się, że jestem do niego przypięty! Spojrzałem w lewo i zamarłem, patrząc w totalnym szoku na swe metalowe ramię!
- Co to jest?! - wrzasnąłem wściekły. On jednak nie odpowiedział, sięgnął tylko po czerwony kajet leżący tuż obok niego.
- Zhelaniye — powiedział, a ja przerażony poznałem to słowo. Dotarło do mnie, co się z nim wiązało!
- Przestań! - syknąłem cicho.
- Rzhavyy — zatrzęsło mnie. Poczułem się dziwnie. - Semnadtstat'! Rassvet'! Pech'! - zmrużyłem oczy, odpłynęły emocje, uspokoiłem się, choć z drugiej strony pozostała czysta nienawiść i żądza mordu. - Devyat'! Dobroserdechnyy! Vozurashechniye na rodinu! Odin! - przestałem myśleć, a zacząłem krzyczeć. Czułem, jak wyostrzają się moje zmysły, jak dostają potężnego kopa energii. - Gruzovoy vagon!*

Zimowy Żołnierz

W akcie nagłej furii, która za wszelką cenę musiała być uwolniona, rozerwałem krępujący mnie metal. Usiadłem jednak, gdy sześć luf karabinów skierowało się wprost w moją pierś.
- Witaj, Zimowy Żołnierzu! - rzekł Zola, który cały czas się mi przyglądał z bezpiecznej odległości. Lekarz odłożył kajet na stolik obok mnie.
- Witaj, towarzyszu.
- Status?
- Gotowy do misji!
- Znakomicie — ucieszył się. - Cel: kobieta.
- Zabić?
- Tak!
- Czemu?
- Niebezpieczna.
- Gdzie?
- Miasteczko Urbino na północnym — wschodzie Włoch.
- Z kim?
- Włoska mafia.
- Kiedy?
- Jak najszybciej... Kim jesteś?
- Zimowym Żołnierzem.
- Wiesz, gdzie jesteś?
- Siedziba HYDRY w Genewie!
- Cudownie! A teraz ruszaj.
- Wedle rozkazu!...

* tłumaczenie rosyjskich słów w kolejności:
Pragnienie, zardzewiały, siedemnaście, świt, piekarnik, dziewięć, rodzaj, powrót do domu, jeden, wagon

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1354 słów i 7414 znaków, zaktualizowała 18 lut 2017.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Malawasaczka03

    Woooow, codoooo!!!:*

    18 lut 2017

  • elenawest

    @Malawasaczka03 dziękuję :-) starałam się, by fajnie wyszło :-D

    18 lut 2017