Pokochać znowu {2}

- Na tym kończymy dzisiejszą lekcję – oznajmiła gimnazjalistom Alex. – Całkiem nieźle wam dzisiaj szło. Myślę, że na razie nie ma sensu ustalać kolejnego terminu lekcji, ponieważ wyjeżdżam. A ponieważ w końcu wszyscy mamy wakacje, nie będę zawalać ani was, ani mnie zadaniami – przerwała na chwilę. – A przynajmniej nie w tak dużej ilości.
Usłyszała chóralny jęk.
- Wiem, że się cieszycie. Proszę. – Rozdała im kartki. – Jeśli się skupicie, zajmie wam to dziesięć minut. Póki co, nie będziemy się widzieć przez jakieś dwa tygodnie. Miłych wakacji.
Uczniowie odpowiedzieli jej kolejnym chóralnym „nawzajem!” i wyszli. Alex zaczęła pakować rzeczy do torebki, kiedy do świetlicy ktoś wszedł. Podniosła wzrok i zobaczyła Violet.
- Cześć – powiedziała Alex, wracając do poprzedniej czynności. – Co tu robisz?
- Wpadłam cię odprowadzić do domu – odpowiedziała Violet, bacznie przyglądając się przyjaciółce. – Długo nie będziemy się widzieć.
- Nie rozstajemy się na wieczność. – Wzruszyła ramionami Alex.
- Martwisz się tym wyjazdem? – wyrwało się Violet.
Alex spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- Czy się martwię? Ach... pewnie. Nie śpię po nocach i myślę, co to będzie, kiedy zobaczę mojego szkolnego prześladowcę –zironizowała. – Oczywiście, że się nie martwię. Co ty sobie w ogóle myślisz? Alex Rose nigdy się nie martwi. Nigdy – powiedziała z naciskiem.
Widać było, że Violet się obruszyła.
- Alex, przestań wreszcie zgrywać taką wredną sztywniarę! Najpierw wpadasz do mojego domu, cała roztrzęsiona, a teraz się tak z tego nabijasz. I jeszcze mnie pytasz, co ja sobie myślę?
- Ja kogoś zgrywam? – warknęła Alex. Podeszła do Violet. Górowała nad nią, bo oczywiście miała szpilki na nogach. –Violet, nie udawaj. Znasz mnie od kilku lat. Wiesz, jaka jestem. Nikogo nie zgrywam. Jeżeli ci to nie odpowiada, możesz wyjść. – Machnęła ręką w kierunku drzwi. – I już nie wracać.
Violet westchnęła.
- Nie kłóćmy się. To głupie. Masz rację, przepraszam. Wiem, że dasz sobie radę. Po prostu rzadko widywałam cię taką rozemocjonowaną, jak trzy dni temu. Przecież wiesz, że mało co, a tym bardziej kto – zaakcentowała. – Cię porusza.
- To tylko jeden głupi chłopak – powiedziała beztrosko Alex. – Jeszcze pożałuje wszystkiego, co mi robił.
- Wiem o tym – powiedziała cicho Violet. – Dasz sobie radę. Zawsze tak jest.
- Otóż to – powiedziała pogodnie Alex. – Chodźmy.
***
Alex kończyła się pakować. Wyjeżdżali jutro nad ranem. Wszyscy domownicy już spali jak zabici, ale Alex nie mogła zasnąć. Zresztą była dopiero dwudziesta. Rodzice zagonili do spania Mary, ale ze starszą córką już nie było tak łatwo. Po kilku niemrawych próbach interwencji dali jej spokój i poszli do siebie spać. Alex włożyła do walizki fioletową sukienkę na ramiączkach, z falbankami ciągnącymi się od biustu po sam dół i zasunęła ją. Postanowiła wybrać się na ostatni spacer po swoich terenach. Narzuciła na siebie bluzę, bo było już chłodno, tradycyjnie obcasy i wyszła z domu.
Stukając cicho po chodniku, szła przed siebie. Wyjęła z kieszeni bluzy iPoda i puściła piosenkę „Summer Paradise”. Co za ironia. Najpiękniejsze wakacje w jej życiu są zepsute przez towarzystwo. Jak tak można? Alex nie chciała nawet myśleć nad tym, jak oboje z Nickiem będą się zachowywać w stosunku do siebie. Nie widzieli się, od kiedy skończyli szkołę podstawową. Pięć długich lat... oczywiście, bez ciągłych drwin i upokorzeń ze strony Nicka było jej lepiej. Ale widzieć go po tak długim czasie? Spędzać z nim wakacje? To było za dużo.
***
Nick nie odzywał się do swoich rodziców od dobrych kilku dni. Był na nich tak wściekły, że jadą na wakacje właśnie z Alex, że nie widział potrzeby rozmawiania z nimi. Jak tak można? Mają przecież tyle znajomych... ale nie! Musieli zadzwonić do państwa Rose i umówić się z nimi na wspólny wyjazd. Nick nie znosił Alex od zawsze. Tak jej nie cierpiał, że nieraz miał ochotę wytrząsnąć ją porządnie za włosy. Mała gówniara. Zawsze nadęta, pyskata i narcystyczna. Panienka, którą nic nie obchodzi. Zawsze zgrywała taką twardą. Nicka cholernie to wkurzało. Znalazła się twardzielka. To dlatego jej dokuczał. Jasne, był wtedy dzieckiem, więc może było to wszystko trochę głupie. Zwłaszcza, że sama Alex nic mu nie zrobiła. Ale po prostu nie mógł się powstrzymać. Trochę mu teraz głupio z tego powodu, ale nadal jej nie lubi. I na pewno nie wykaże się żadnym pozytywnym uczuciem. On nawet nie jest w stanie zdobyć się na uśmiech do tej lodowej księżniczki.
***
Violet wpatrywała się w oprawione w ramkę zdjęcie, które zrobiły razem z Alex rok temu. Zawsze stało na jej biurku, w tym samym miejscu. Przyjrzała mu się dokładnie. Ona, roześmiana, z błyszczącymi się ze szczęścia oczami, obejmująca przyjaciółkę w szalonym pędzie miłości do całego świata. Alex, jak jej przeciwieństwo- zdobyła się ledwie na blady uśmiech. Oczy miała poważne. Zawsze taka była. Jak lalka. Bez uczuć. Właściwie dlaczego się przyjaźniły? Przecież Alex sprawiała takie wrażenie, jakby nie potrzebowała nikogo. Violet przypomniała sobie, jaka kiedyś czuła się wyróżniona, kiedy Alex zaczęła się z nią przyjaźnić. Ona była wszędzie królową, a prowadzała się z nijaką, niską dziewczyną o wiecznym uśmiechu, roztrzepanych lokach i rozwiązanych trampkach. Różniły się od siebie bardzo, na początek w kwestii ubioru. Violet kochała styl hip-hopowy, luźne dresy, czasem legginsy, może dżinsy, za duże koszulki, bluzy, trampki. Nie lubiła się stroić. Szpilki zakładała na wyjątkowe okazje. A Alex? Ona mogłaby na obcasach biegać w maratonie. Charaktery też miały zupełnie inne. Violet często się nad tym zastanawiała... czemu Alex wybrała akurat ją?
***
Alex nie zmrużyła oka tej nocy. Nie chciało jej się spać. Niekiedy mogła nie spać przez całą noc, a rano być rześka i chodzić bez zataczania się. Nie przywiązywała wagi do spania. Po co spanie, kiedy można szaleć? Violet zawsze protestowała, na co Alex zwykła jej odpowiadać: „Daj spokój. Jesteśmy młode. Wyśpisz się jako sześćdziesięcioletnia babcia”. Zazwyczaj wtedy Violet ulegała, ale i tak zawsze wytrzymywała bez snu krócej, niż Alex.
O piątej rano była już gotowa. Wszyscy domownicy byli niewyspani i markotni, ale w końcu udało się wtaszczyć bagaże do samochodu, zamknąć dom i wyruszyć na lotnisko. Mary i Alex siedziały na tylnych siedzeniach, nie odzywając się do siebie. Nikt się nie odzywał. Tata Alex próbował skoncentrować się na prowadzeniu samochodu.
- Tatusiu, a co zrobimy z samochodem? – odezwała się Mary. Nie lubiła ciszy.
- Na lotnisku spotkamy się z wujkiem Joe, kochanie – odpowiedziała jej mama. – To on nim wróci.
- Aha. – Mary ziewnęła.
Alex wyciągnęła iPoda i czym prędzej wcisnęła słuchawki w uszy. Utkwiła wzrok za szybą i bez cienia zainteresowania oglądała przewijający się krajobraz. Nie chciało jej się myśleć o czekających ją dwóch tygodniach z wrogiem. Po co. Nieważne, co ją czeka, poradzi sobie. I tylko pragnienie zemsty z każdą chwilą się nasilało.
***
Nie mógł tego znieść. Już za niecałe pół godziny ją zobaczy. Na dodatek rodzice nadal zachowywali się, jakby nic się nie stało. Miał tego po uszy. Nick szarpnął się za włosy, po czym cicho jęknął. Dwa tygodnie z wrogiem. Gorzej być nie mogło. Tak bardzo nie chce jej widzieć, a ona popsuje mu całe wakacje. Zatopił wzrok we wschodzącym słońcu.
Już wiedział, co zrobi.
***
Alex nigdy nie lubiła lotnisk. Było tu dla niej za tłoczno i za głośno. Tak samo było teraz: osób więcej, niż na koncercie Lady Gagi. Maszerowała obok rodziców i Mary, ciągnąc za sobą walizkę.
- Mamusiu, gdzie wujek Bob i ciocia Jessie? I Nick? – spytała płaczliwie Mary.
- Spokojnie, kochanie. Przed chwilą ciocia Jessie napisała mi SMS-a, że już są po kontroli bezpieczeństwa i czekają na nas przed Sephorą. Zaraz się spotkamy.
Na twarzy Mary zagościł szeroki uśmiech, za to Alex naszła ochota na wymiotowanie. Będzie gorzej, niż myślała.
Po pozdejmowaniu z siebie wszystkich metali i przejściu przez kontrolę, stanęli pośród ogromnej ilości sklepów. Alex poprawiła sobie na ramieniu swoją skórzaną torbę, po czym wyjęła z kieszeni dżinsów fioletowe Blackberry. Postanowiła napisać do Violet, ale zobaczyła, że przyjaciółka ją uprzedziła i pierwsza wysłała jej wiadomość. Kliknęła.
„Witam złośnicę! Jak mija ten przyjemny dzień? Widziałaś już Nicka? Przystojny idiota? A może tylko przystojny? No, już Cię nie wkurzam. Odezwij się, mordko. Buziaki :*
Po raz pierwszy dzisiejszego dnia Alex się uśmiechnęła. Zaczęła pisać odpowiedź, ale drgnęła. Wystraszył ją krzyk mamy.
- Hej, Jessie! Bob! Tutaj! – darła się.
Alex skrzywiła się. Krzyki na oczach tych wszystkich ludzi? Co za porażka. Schowała komórkę z powrotem do kieszeni. Odpisze jej później.
Kątem oka zarejestrowała, że zmierzają ku nim jacyś ludzie. Już po chwili byli przy nich.
- Wreszcie was znaleźliśmy! – odetchnęła z ulgą mama Nicka, Jessie. – Straszne tu tłumy!
- Straszne – przytaknęła mama Alex, przytulając przyjaciółkę. – Cześć, Bob. Jak droga?
Alex nie usłyszała odpowiedzi taty Nicka, ponieważ zagłuszył ją pisk Jessie.
- Mary! Cześć, księżniczko! Chodź do cioci! – Schyliła się i rozłożyła ramiona. Mary od razu wpadła w jej objęcia. Jessie podniosła wzrok na Alex. – Cześć, druga księżniczko! Aleś wyrosła! No, chodź tu! – Zrobiła zapraszający gest.
Alex wysiliła się na sztuczny uśmiech i krótko uścisnęła „ciocię”, a potem jej męża.
- A gdzie Nick? – zapytała mama Alex z uśmiechem. – Zgubiliście go w tym tłoku?
- Nie, nie – odpowiedziała jej Jessie, potrząsając bransoletkami na prawym nadgarstku. – Wszedł na chwilę do jakiegoś sklepu, bo wypatrzył słuchawki. Ten chłopak wszystko psuje, a potem wydaje fortunę. Nie rozumiem, jak można popsuć słuchawki w trzy dni. Ale zaraz powinien do nas dołączyć.
- A oto i on! – uśmiechnął się Bob, wskazując kogoś w tłumie. Mimo woli, wzrok Alex przesunął się w tym kierunku. Zbliżał się do nich wysoki chłopak w bluzie z kapturem i jasnych dżinsach. Wreszcie podszedł na tyle blisko, że Alex dostrzegła jego twarz.
Serce zabiło jej szybciej. Oto i on... jej wróg. Szkolny prześladowca. Przesunęła wzrokiem po jego roztrzepanych loczkach, silnych męskich dłoniach, trampkach. I wreszcie najtrudniejsze. Spojrzała w te znienawidzone brązowe oczy. On też się w nią wpatrywał, jak zawsze z tym kpiącym uśmiechem. Ona nie pozwoliła sobie nawet na to. Stała, wbijając w niego wzrok mordercy. Tak, nienawidziła go z całego serca. Teraz wiedziała, że zawsze tak było i będzie.
***
Szybko kupił słuchawki, wcisnął je do kieszeni i ruszył na poszukiwanie rodziców. Niemal od razu ich dostrzegł, dzięki charakterystycznej odblaskowej bluzce jego mamy. Stali już z Rose’ami. Nick wywrócił oczami. Już z daleka dostrzegł dziewczynę na wysokich obcasach. Alex. Zobaczył, jak ojciec wskazuje na niego palcem, a wzrok dziewczyny się na niego przesuwa. To dobrze. Gdy się do nich zbliżył... Nick nie chciał się przyznać sam przed sobą, ale zatkało go na widok Alex. Szybko wymalował sobie na twarzy kpiący uśmiech, żeby przypadkiem królewna sobie nic nie pomyślała.
Zmieniła się. Bardzo. Oczywiście tylko z wyglądu, co do charakteru Nick nie miał najmniejszych wątpliwości, że jest dokładnie taki sam, jak przed laty. Mógł się tylko pogorszyć, wyostrzyć. Ale od strony fizycznej... wyglądała świetnie. Długie włosy. Szczupła. Miała na sobie jasnobrązowe szpilki, jasne dżinsy z lekkimi przetarciami, szarą bluzkę w motyw kwiatów z długimi rękawami, aktualnie podwiniętymi do łokci i skórzaną torbę na ramieniu. Wyglądała w tych dżinsach obłędnie. Były dopasowane idealnie, jakby rozsmarowane na jej ciele. Ale jakie to ma właściwie znaczenie? Nick szybko przywołał się do porządku. Spojrzał w jej oczy. Dokładnie takie, jak zapamiętał. Wiecznie zezłoszczone, jakby beżowe tęczówki. Zasznurowane usta. Tak jakby chciała go zabić spojrzeniem. Też sam chętnie by to zrobił. Ach, ta Alex. Już na sam jej widok podskoczyło mu ciśnienie. Teraz już był pewien, że to jego wróg na zawsze.
***
Zostało im tylko kilkanaście minut do odlotu. Siedząc w terminalu Alex przypomniała sobie o wiadomości od Violet. Szybko wyciągnęła telefon.
„Dzień mija znośnie. Za chwilę odlatujemy. Co do Nicka - nie będę kłamać, przystojny idiota. Trochę się zmienił, ale charakter pewnie taki sam. Gdy tylko mnie zobaczył, kpiąco się uśmiechnął. Palant! Ale ja mu jeszcze pokażę. Jasne, że będę się odzywać. Buziak.”
Po wysłaniu wiadomości postanowiła pójść jeszcze do sklepu. Potrzebowała nowej pomadki i perfum. Skierowała się w stronę Sephory. Szybko znalazła to, czego chciała. Zapłaciła, włożyła zakupy do torebki i zaledwie wyszła, ktoś zagrodził jej drogę.
- Proszę, proszę, kogo moje oczy widzą – zironizował Nick, stając przed nią na wyprostowanych nogach.
Alex obrzuciła go chłodnym spojrzeniem. W tym momencie cieszyła się ze swojej manii noszenia szpilek. W obcasach była prawie tak samo wysoka jak Nick. W jakiś dziwny sposób dawało jej to poczucie przewagi.
- Może dziewczynę? – rzuciła z taką samą dawką ironii w głosie. – Cudowną? Piękną? Zachwycającą?
- Skromność chyba nie jest twoją mocną stroną – zauważył drwiąco chłopak.
- Czego chcesz? Nie mam ani czasu, ani chęci na gadki z tobą.
- Mam propozycję – Nick uniósł brew i spojrzał na dziewczynę z niechęcią. – Dla nas obojga jest chyba jasne, że bardzo nie chcemy spędzać wakacje w swoim towarzystwie, więc może umówmy się, że nie wchodzimy sobie w drogę. Nie znamy się. Rozmawiamy, kiedy musimy. To tyle.
Odwrócił się i zaczął odchodzić. W Alex się zagotowało.
- Stój! – zawołała za nim.
Odwrócił się do niej, czego się nie spodziewała. Podeszła do niego, mocno tupiąc.
- Co ty sobie w ogóle, koleś, wyobrażasz? – Dźgnęła go palcem wskazującym w klatkę piersiową. – Nie mów mi, co mam robić. Nie będziesz mną rządził. Jeżeli nie znasz znaczenia takich słów jak „propozycja”, to lepiej w ogóle ich nie używaj. A ja, na tą twoją... propozycję – zaakcentowała z ironią. – Nie wyrażam zgody.
- Doprawdy? A masz może inny pomysł?
- A mam – syknęła Alex. Zdenerwował ją ten ciągle tkwiący na jego twarzy kpiący uśmiech. Miała ochotę mu przywalić. – Wiem, że tak samo chcesz mi dopiec, jak ja tobie, więc zawrzyjmy układ. Otwarta wojna. Wszystkie chwyty dozwolone. Mamy na to dwa tygodnie. Osoba, która wygra, może sobie zażądać od przegranego byle jakiej rzeczy. Nieważne, czy to będzie podróż na Marsa, czy bilety do kina. Umowa stoi?
W pierwszej chwili Nick chciał zaprzeczyć, ale jednak się zawahał. To było zbyt kuszące, żeby odrzucić. Znowu jej dokuczać? Tym bardziej o wiele ostrzej? To mu pasowało.
- Stoi – powiedział twardo, patrząc w jej oczy. – Więc przygotuj się na przegraną.
Dziewczyna zaśmiała się szyderczo.
- Zdaje ci się, że mnie znasz? Taki jesteś pewien, że wszystko o mnie wiesz, i mnie stłamsisz? Gówno wiesz – syknęła. – Mamy dwa tygodnie. Wykorzystaj je dobrze.
Wyminęła go i zaczęła iść w kierunku, z którego przyszła. Usłyszała za sobą głos:
- Bilety do kina, mówisz? Chcesz się ze mną wybrać na jakiś film?
- Kretyn! – odkrzyknęła tylko i znowu wyciągnęła telefon, by napisać wiadomość do przyjaciółki.
„To nie jest idiota. To największy idiota na świecie, ale pożałuje wszystkiego, co mi zrobił. Wojna rozpoczęta.”

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2897 słów i 16278 znaków.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Ania13477

    bardzo fajne! :D

    7 wrz 2016

  • candy

    @Ania13477 dziękuję :D

    7 wrz 2016

  • Ania13477

    @candy  A czy ogolnie to opowiadanie ma dużo czesci? :D

    7 wrz 2016

  • candy

    @Ania13477 nie za dużo, 20 parę

    7 wrz 2016

  • Nataliiia

    Kiedy next???? <3

    7 wrz 2016

  • candy

    @Nataliiia jutro <3

    7 wrz 2016

  • sweetgirl5642

    Kiedy next????? ❤❤❤

    7 wrz 2016

  • candy

    @sweetgirl5642 jutro :D :*

    7 wrz 2016

  • Lovcia

    <3

    7 wrz 2016

  • candy

    @Lovcia <3

    7 wrz 2016

  • Lovcia

    @candy Kiedy następna?

    7 wrz 2016

  • candy

    @Lovcia jutro :*

    7 wrz 2016

  • Lovcia

    @candy Czemu nie dzisiaj?

    7 wrz 2016

  • candy

    @Lovcia żeby wolniej szło :D

    7 wrz 2016

  • Lovcia

    @candy No proszę cię. Dodaj coś dzisiaj

    7 wrz 2016

  • jaaa

    Suuuuuper <3

    7 wrz 2016

  • candy

    @jaaa dziękuję <3

    7 wrz 2016

  • Czarodziejka

    Cudo*-*

    7 wrz 2016

  • candy

    @Czarodziejka dziękuję <3

    7 wrz 2016