Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.16

Pozwól, że nauczę Cię kochać. Cz.16Rafał:
miałem pojęcia co ja tu robiłem. Po prostu czułem, że muszę się z nią zobaczyć. Chociaż pora była nie odpowiednia ponieważ zaniedbałem urodzinki synka, ona miała w sobie jakiś magnez, coś co działało na mnie bardzo mocno.
- Co zamierzałaś zrobić? - jej oczy nie spuszczały ze mnie wzroku. Twarz, ta młodziutka twarz, która urzekła mnie tak niespodziewanie. Nie potrafiłem o niej zapomnieć. Nie wiem dlaczego po raz kolejny wdałem się w nią w romans, mając u boku tak cudowną kobietę jak Esme. Byłem głupcem, teraz to wiem. Nie potrafiłem się zdecydować, nie potrafiłem wybrać żadnej z nich, jednocześnie z któreś zrezygnować. Esme była spokojna, poukładana, wrażliwa. Kama natomiast przeciwnie. Szalona, młoda, zmysłowa, mająca wiele pomysłów na raz. Cóż nie mogłem porównywać ich charakteru, który różnił się jak lato i zima. Kochałem je obie. Wiem może to dziwnie zabrzmi, ale naprawdę tak było. Nie wiem czy to była miłość, czy coś innego, ale nie chciałem żadnej utracić. Tamtego dnia, gdy zadała mi to pytanie i zrozumiałem, że jej nie kocham, czułem ulgę. Jednak już po kilku tygodniach, gdy widziałem ją w ramionach innego, poczułem jak szaleje, Chodziłem jak struty, czułem się jak struty i umierałem od środka z zazdrości. Chyba tak naprawdę wtedy, chyba wtedy zrozumiałem, że nie mogę się od niej uwolnić. Esme wciąż jest milcząca, nieobecna, krążąca gdzieś myślami. I mimo, że staram się tego nie zauważyć, ja wiem. Już wolałem poprzedni układ. Nie byłem głupi, wiedziałem. Chyba tak naprawdę oboje wiedzieliśmy i daliśmy sobie przyzwolenie. Ja spotykałem się z Kamilą, ona z moim bratem i bez przerwy wracaliśmy do siebie. Byliśmy naprawdę szczęśliwi. Esme uśmiechała się tak często, że niemal zapamiętałem jej śmiech, ja natomiast chodziłem zadowolony po mieszkaniu i spędzałem co raz więcej czasu z synkiem. Teraz nie było niczego. Esme po zakończeniu romansu z Omarem zmieniła się nie do poznania. Stała się jeszcze smutniejsza, jeszcze bardziej nieszczęśliwa. Ja chodziłem nabuzowany, wszystko mnie drażniło, a nasz syn był obserwatorem i zaczął odczuwać nasze złe nastroje. Miałem nadzieje, że teraz znów będzie jak przedtem. Ja zrozumiałem jedno, nie potrafię zrezygnować z Kamy. - To odpowiesz mi? - zapytałem ochrypniętym głosem, krztusząc się od płaczu. Spojrzałem na porozrzucane tabletki na stole i miałem ochotę nią potrząsnąć.
- Tak chciałam się zabić! To chciałeś usłyszeć? - zapytała, wciąż mierząc mnie surowym wzrokiem. Patrzeliśmy na siebie parę minut, a po chwili mój wzrok złagodniał.
- Dlaczego? - zapytałem cichym głosem, wyciągając do niej ramiona.
- Bo Cię nie było. Myślałam, że znów nie przyjedziesz - wyznała i spuściła wzrok.  
- Mała - wyszeptałem, przyciągając ją do siebie. Otoczyłem ją ramieniem i mocno wtuliłem do siebie. Wchłaniałem zapach jej włosów. - Przecież tu jestem. Dla Ciebie zrezygnowałem z urodzin syna. Jestem tu prawda? - zapytałem i pocałowałem czubek jej ucha.
- Przestań - usłyszałem jej drżący głos. - Wracaj na urodziny. Syn Ci tego nie wybaczy - wyznała oburzona moim zachowaniem. Odskoczyłem od niej jak poparzony i spojrzałem jej głęboko w oczy. Nie rozumiałem jej. Czułem zmieszanie w sercu. Czego ona ode mnie chciała?
- Czego ty w ogóle chcesz? sama chciałaś bym przyjechał! Sama chciałaś być dla mnie najważniejsza! Więc do cholery ja jestem tak? a tobie znów coś się nie podoba?! - podniosłem głos rozzłoszczony jej dziecinnym zachowaniem.
- Bo sądziłam, że to ściema. Owszem chcę być ważna, ale nie ważniejsza niż twój syn. Chcę być ważniejsza od twojej żony, ale nigdy od dziecka - powiedziała cichym, lecz stanowczym głosem. Otworzyła drzwi i odprowadziła mnie do samochodu.  
- Jutro przyjadę - obiecałem i całując ją na pożegnanie, otworzyłem drzwi od auta i wsiadłem do środka. - Kocham Cię - wyznałem przez uchylone oko.  
- I ja Cię kocham - usłyszałem i ruszyłem przed siebie. Nie spieszyłem się. Nie mogłem wrócić za wcześnie, bo nie chciałem by Esme coś podejrzewała.  

  ***
Magda:
Nie wiem jak długo ich nie było, ale był to dla mnie dobry znak. Starałam się zabawiać gości, a przede wszystkim zatrzymać Olę, by mogli na spokojnie porozmawiać. Nie potrafiłam przestać myśleć o dziwnym zachowaniu Rafała i obawiałam się najgorszego. A co jeżeli mój brat faktycznie wdał się w romans? albo co gorsze zaczął kontynuować poprzedni? dziwiło mnie zaskakujące jak dla mnie zachowanie Esmeraldy. Ja zdrady bym nigdy nie wybaczyła. Wystarczyło mi to, że tkwiłam w jakimś chorym trójkącie miłosnym, z którego zostałam boleśnie wykopana. Nie myślałam o nim aż tak często. Może tylko czasami, gdy moja córcia się uśmiechała. Dziecko na szczęście było mało podobne do ojca, co pomogło mi w zapominaniu go. Nienawidziłam tego człowieka, ale za jedno byłam mu wdzięczna, za córkę. Dał mi najwspanialszy prezent jaki może otrzymać kobieta. Jak pomyślę, że jeszcze chwilę i mogłabym usunąć, przegapić wszystkie te najwspanialsze momenty oblewa mnie dziwny niepokój i strach. Bałam się, że nie podobałam jako samotna matka, ale radzę sobie naprawdę dobrze. Dziecko rośnie, rozwija się, a ja pracuję za granicą. Jednak co raz częściej myślę o powrocie do domu, chcę być blisko rodziny, chcę mieć z nimi kontakt. Tęsknie za naszymi rozmowami, za siedzeniem do pierwszej, lub drugiej i plotkowaniu.
- Pomożesz mi? - z rozmyśleń wyrywa mnie głos Esme. Jej zachrypnięty głos, zaczerwienione, wilgotne oczy zdradzają fakt, że płakała.
- Teraz tort? - pytam, by upewnić się, że nie pomyliłam kolejności. Kobieta kiwa głową i już po chwili jesteśmy w salonie i trzymamy wielki orzechowy tort z świeczkami. Muzyka cichnie, dzieci przestają biegać a czas, jakby się dla nas zatrzymał. Wszyscy podchodzą bliżej tortu, widzimy roześmiane, zniecierpliwione twarze dzieci, a mój wzrok zatrzymuje się na zamyślonej twarzy brata. Coś ewidentnie między nimi zaszło.
- No to teraz dmuchamy - słyszę znajomy męski głos. Patrzę na brata i uśmiecham się do niego, lecz on wydaje się, że tego nie zauważa. Bez przerwy patrzy na Esme, a ta usiłuje nie spojrzeć w jego stronę. Zachowują się jak rozżaleni kochankowie, jak pokrzywdzeni zakochani. Mam powoli dość całej tej sytuacji. Chłopczyk dmucha świeczki, śpiewamy sto lat, wszyscy dobrze się bawią, zabawa trwa. Wszyscy z wyjątkiem mojej szwagierki i mojego brata. Widać z daleka, jak bardzo cierpią. Mija kolejna godzina. Za oknem panuje już nie przyjemna ciemność, dzieci bawią się, ale wykończeni zabawą, nie biegają już.Hałasy ucichły. Po ich zmęczonych buziach wygląda na to, że zabawa dobiega końca. Nasi rodzice wyszli już godzinę temu, teraz zbierają się rodzice Esme. Urodziny powoli się kończą.
- Do widzenia - słyszymy, a dzieci na chwilę milknął. Jeden ziewa, drugi leży zmęczony, trzeci na fotelu zasypia.  
- Koniec zabawy - ogłasza Esme, a dzieci jakby odetchnęły z ulgą. Patrze na zegarek i czuję lekkie zaskoczenie, bo dochodzi już dwudziesta druga trzydzieści. Pół godziny później w domu panuje pustka. Tylko od czasu do czasu słychać brzęk talerzy, czy odnoszonych szklanek. Dziecko zasypia, więc Omar zanosi je do pokoju. Moja córcia budzi się co kilka godzin na karmienie, ale zasypia od nowa. Zmęczona zapewne całą podróżą i innym klimatem.  
- Odwiozę cię - słyszę głos brata. Kobieta, do której padają te słowa patrzy na niego z wdzięcznością w oczach i żegna się ze mną i z gospodynią domu. Omar przewraca oczami zirytowany jej zachowaniem, ale cierpliwie znosi humory Aleksandry. - Wrócę by Wam pomóc - obiecuje. Widać rozgoryczenie na jej twarzy, a po chwili oboje wychodzą z domu.
- No to pomocnicy z niej nie będzie - podsumuję dziewczynę, wdzięczna niebiosom za to, że zabrali ją ode mnie i zbierając ze stołu talerze, idę prosto do kuchni, by pomóc Esme w zmywaniu.

     ***
Omar:
Słowa i żal w oczach Esme nie dały mi spokoju przez resztę wieczoru. Chociaż wielokrotnie próbowałem zastać ją samą, porozmawiać z nią, wyjaśnić sobie to, co mi powiedziała, ona ewidentnie mnie unikała. Dałem sobie spokój. Dziś były urodzinki mojego chrześniaka, dziecka, którego wciąż pamiętałem to uczucie, jakie poczułem, gdy trzymałem go na rękach, wtedy pierwszy raz. Nadal nie wiedziałem, czy to za sprawą jej porodu, miłości do tej kobiety, czy miłości do tego dziecka. Czułem z nim jakąś silną więź. Gdy ich nie widziałem tęskniłem. Gdy coś mu było, umierałem ze strachu, chciałem jak najwięcej czasu z nimi spędzać, kochałem ich. I Esme mnie kochała, ale walczyła z tym uczuciem. Ja natomiast się mu poddałem, nie walczyłem, nie próbowałem o niej zapomnieć, nie potrafiłem.Teraz natomiast odwoziłem do domu aktualna dziewczynę i zastanawiałem się, jak delikatnie, lecz stanowczo z nią zerwać. Na urodzinach dziecka zdałem sobie sprawę, jaka ona była płytka i nic nie warta. Może i była ładna, może i była fajna, ale nie kochałem jej, nie była nią. Zatrzymałem samochód pod jej domem i spojrzałem na zmęczoną twarz kobiety.
- Wejdziesz? mam wino, zrobię coś do jedzenia - zapytała.
- Nie jestem głodny i obiecałem wrócić i im pomóc - rzekłem. Ola przewróciła oczami i rozgoryczona otworzyła drzwi od samochodu. - Poczekaj - rzekłem i spojrzałem jej głęboko w oczy. - Ja, my. my chyba do siebie nie pasujemy - wyznałem wreszcie, bojąc się jej reakcji.  
- Wiec to koniec? - zapytała, a opanowanie i spokój w jej głosie mnie zadziwiał. Kiwnąłem głową, bo nie mogłem wypowiedzieć nawet słowa. Tak bardzo się bałem jej reakcji. - Spoko. To trzymaj się. Część - rzuciła spokojnym głosem i jak gdyby nigdy nic wyszła z samochodu. Spojrzałem jak odchodzi, ale ona nawet nie zerknęła w moją stronę. Nie wiedziałem czy płakała, czy też nie, ale szła spokojnym, równym krokiem, a ja siedziałem i obserwowałem jej zachowanie. Nie mogłem się poruszyć. Nie wiem co poczułem. Zaskoczenie? tak to było idealne słowo, by to opisać. Byłem zaskoczony tym, że nie płacze, że nie wyzywa. zachowywała się tak, jakby po niej to spłynęło. A może właśnie tak było? Odpaliłem silnik i po dziesięciu minutach odjechałem i skierowałem się w stronę mieszkania brata i mojej ukochanej szwagierki.


            ***
Esme:
Zamknęłam oczy, by zatrzymać płynące łzy. Nie chciałam by Magda zobaczyła jak płaczę.Nim weszła, pospiesznie starłam z policzka łzy, ale nie mogłam powstrzymać płaczących oczu. Nie wiem co się ze mną działo. Ostatnio wszystko mnie denerwowało i przygnębiało. Kochałam go, tęskniłam za nim, brakowało mi go. Tak bardzo żałowałam, że nie powiedziałam wtedy mu prawdy, tak bardzo żałowałam, że nie odeszłam od męża. Mogłam zrobić to teraz, ale po co? jakie to miało znaczenie? teraz? po tylu latach? nie miało. Zmywałam talerze, by uspokoić serce i zająć czymś umysł. Chciałam chociaż na chwile, na jeden moment zapomnieć o Omarze i przestać o nim myśleć.
- Nie płacz - usłyszałam za sobą głos Magdy. Odwróciłam się i wpadłam szwagierce w ramiona. - Co się stało? - zapytała ściszonym głosem, by nie obudzić dzieci. Nie miałam siły jej wszystkiego tłumaczyć, nie miałam na to ochoty. Usiadłam przy stole i nalazłam sobie kieliszek czerwonego wina. I opróżniłam go do dnia i nalałam następny. Wróciłam do zmywania. Po kilku minutach zrobiłam to samo. Kolejne dwie lampki wina i znów zmywanie. Z Magdą nie zamieniliśmy nawet słowa. Szwagierka siedziała przy stole i w milczeniu obserwowała, jak bardzo staczam się na dno. Gdy po pół godzinie wino się skończyło, otworzyłam drugie. Znów szybko wypiłam kolejne dwie lampki wina. Nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, ale dalej dzielnie zmywałam naczynia. - Dość! w pewnym momencie szepnęła Magda i zabrała mi naczynia z ręki. Zabrała również wino i schowała je na samą górę półki. - Jak nisko chcesz jeszcze upaść? - zapytała spokojnym, cichym głosem.  
- Tak nisko jak się da. Tak jak się da zapomnieć o Omarze - wyznałam przerażona swoją szczerością. Po chwili, gdy uświadomiłam sobie, co właśnie powiedziałam, sama opuściłam kuchnię i poszłam na dwór.  

Usiadłam na ławce i zaczęłam się kołysać. Zamknęłam oczy i zatopiłam się w wspomnieniach. Obudził mnie chłodny podmuch wiatru. Otworzyłam oczy, ale jedyne co dostrzegłam to ciemność, przerażająca ciemność. Mój zamglony, pijany wzrok płatał mi figle, postać z papierosem w rękach była jak realna. Nie byłam pewna, czy przede mną stoi Omar, czy może mi się tylko wydawało. - Omarze - rzekłam, ale nikt mi nie odpowiedział. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się, przestraszona, że naprawdę zmarnowałam sobie własne życie.Nagle poczułam jakże znajomy, jakże delikatny, jakże zapamiętany dotyk. Zamknęłam oczy, nie mogąc wypowiedzieć nawet słowa. Jego dotyk, jego ręce prowadziły mnie w zapomnienie.
- Co ty z sobą zrobiłaś - rzekł do mojego ucha, a ja odwróciłam się i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Chodź - wyznałam i pociągnęłam go za rękę. Szliśmy przed siebie, tylko Omar od czasu do czasu przetrzymywał mnie, gdy potykałam się o długą trawę. Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie kiedyś leżeliśmy na kocyku i spojrzałam na niego. W jego oczach dostrzegłam to samo, co znajdowało się w moich. - Kocham Cię - wyznałam spragniona jego słów. Ubrania w pośpiechu znajdowały się na polance, najpierw bluzka, potem spodnie, stanik, stringi. Omar delikatnie położył mnie na polance i zaczął zachłannie mnie całować. Moje ciało odpowiadało na każdą, nawet najmniejsza pieszczotę. Pragnęłam go, kochałam. (...) Po wszystkim leżeliśmy nago, wpatrzeni w gwieździste niebo. Omar odwrócił się na bok, leżąc teraz twarzą do mnie. Widziałam każdy zarys jego twarzy, każdy kosmyk jego włosów, każda nawet najmniejsza iskierkę.  
- Nie zrezygnuje z Ciebie. Miałaś rację - wyznał, patrząc mi głęboko w oczy - Nie pozwolę Ci odejść - w jego słowach wyczułam nutkę deklaracji, obietnicy i zapewnień. Pocałowałam go zachłannie, a jego penis od razu zareagował. Chciałam uciszyć jego słowa. Chciałam zrobić wszystko, by ponownie niczego mi nie obiecywał. Nie potrzebowałam jego słów, nie potrzebowałam obietnic. Przecież kiedyś, przecież kiedyś tak wiele sobie naobiecywaliśmy. Miłość aż do grobowej deski, ślub, dzieci, wspólną przyszłość. Nie sprawdziło się z tego prawie nic. Prawie, ponieważ dał mi coś najwspanialszego. Nie chciałam znów przechodzić przez to samo, nie przeżyłabym kolejnego rozczarowania ze strony Omara. Za bardzo bolały mnie jego złamane słowa, rozczarowania. - Musimy coś postanowić - rzekł nagle i podniósł się do pozycji siedzącej. Skubał trawę i z nerwów wyrzucał ją, chcąc jak najdalej by poleciała.
- Obiecaj mi tylko jedno - powiedziałam, zamykając oczy. Jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy, widziałam pytanie w jego oczach. - Obiecaj mi, że nigdy nie przestaniesz mnie kochać. Tylko tego jednego pragnę Omarze. - kontynuowałam
- Obiecuję - wyszeptał i ponownie mnie pocałował. CDN

Kochani oto ostatnia przed świąteczna część w tym roku a wiec z tej okazji chciałabym Wam życzyć : Zdrowych i Wesołych świąt. Wszystkiego o czym marzycie, dużo prezentów pod choinkę, słodkiego obżarstwa, świąt w gronie najbliższych i rodziny :) Oraz szczęśliwego Nowego Roku i udanego Sylwestra kochani moi :) Wesołych Świąt!! :)

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2973 słów i 15968 znaków, zaktualizowała 21 gru 2015.

6 komentarzy

 
  • Karolina12

    Kocham <3

    22 gru 2015

  • Misiaa14

    cudowneee! !!!♡♡♡♡

    21 gru 2015

  • Tosia12283

    Super ;) nawzajem:*

    21 gru 2015

  • volvo960t6r

    W ten wigilijny dzień zaśnieżony,
    kiedy w kościele uderzą dzwony,
    przyjmijcie gorące życzenia radości,
    a w Nowym Roku szczęścia,
    zdrowia i pomyślności.  :kiss:

    21 gru 2015

  • Justys20

    To jest piękne. Niech słońce im zaświeci. Również życzę wesołych i rodzinnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku.

    21 gru 2015

  • malinowa15

    Cudo. Dzięki za życzenia i nawzajem wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku  :kiss:

    21 gru 2015