Spróbuj mi wybaczyć [14]

♪ The Script - Hall of Fame  ♪
  
Przez następne dni dalej byłam wściekła na Ryana i to dawało mi siłę, by go unikać, a w najgorszym razie jakoś znosić wszystkie jego uśmiechy i uwagi. Czułam się też przygnębiona, choć z początku nie wiedziałam dlaczego. Dopiero potem to zrozumiałam – zwiodły mnie niektóre zachowania Ryana. Choć irytował mnie, gdy tylko otwierał usta i zaczynał mówić, to ostatnio był dla mnie w jakiś sposób… prawie że miły. Owszem, nadal był uszczypliwy, ale nie emanował nienawiścią. Te jego uśmiechy, mrugnięcia, to mruczane prawie że uwodzicielskim tonem "dobranoc, Rose”… wszystko to uśpiło moją czujność. Teraz jego słowa znów mnie bolały. Zrzucił swoją maskę, już nie ukrywał nienawiści do mnie, która w nim niemalże pulsowała. Jasno określił, że nie będzie miał skrupułów do niszczenia mi życia. Już teraz czułam się pokonana i to najbardziej mnie dobijało. Nie mogłam sobie na to pozwolić! Byłam Rose Williams! Jeszcze niedawno, gdy patrzyłam na swoje odbicie w lustrze Gabi, wszystko co związane ze mną kojarzyło mi się z siłą, ze stanowczością. A teraz? Okazywałam więcej uczuć, niż przez całe życie. I to nie do końca tych dobrych… ale, jak zwykle, wszystko przez Ryana. Wkroczył w moje życie z buciorami, nabrudził i nie chciał się wynieść. Nienawidził mnie. Zniszczył mi relację z Tylerem. Doprowadzał do płaczu moją siostrę. Mama się nim zachwycała, a tak naprawdę cały jego wizerunek był zbudowany na kłamstwach bądź na ukrywaniu prawdy. Jakim cudem, mimo tego wszystkiego, nadal mogłam mieć chęć rzucenia się na niego i zdjęcia z niego wszystkich ubrań?
Na szczęście mogłam sobie powtarzać, że to tylko pociąg fizyczny. Normalne. I mija. A przynajmniej miałam nadzieję, że minie, bo naprawdę mnie to irytowało. Powinnam czuć do niego tylko czystą nienawiść – a nie nienawiść doprawioną uczuciem pożądania!
W piątek, gdy przyszłam do restauracji Emily okazała mi tyle zainteresowania, ile jeszcze jej się nie zdarzyło, odkąd zaczęłam tam pracę. Szybko przeszła do rzeczy:
- Wydawało mi się, że nie znasz Ryana. Pytałaś mnie o kogo chodzi i robiłaś minę niewiniątka. I po co ci to było, skoro najwyraźniej się znacie?
Zaatakowała mnie tymi słowami niczym buldożer, a ja nie widziałam sensu w zaprzeczaniu tego – dla wszystkich świadków tamtego wieczoru było jasne, że Ryan i ja mieliśmy wspólną przeszłość. Nie chciało mi się do tego wracać… ale po chwili pomyślałam, że dlaczego nie? Może będzie mi lepiej, jak się komuś wygadam? Emily co prawda nie była duszą chętną do potulnego słuchania, ale wykazała niewymuszone zainteresowanie, więc co mi szkodziło? Ona i tak zaraz odchodziła z pracy. Właściwie mogłam jej powiedzieć.
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam, możliwie jak najmniej ostrym tonem:
- Tak, znamy się. Chodziliśmy kiedyś razem do szkoły.
- Chyba niezbyt cię lubi – zauważyła Emily, unosząc przekłutą brew.
- To mało powiedziane. – Wzruszyłam ramionami, układając menu w równą kupkę. – Nienawidzi mnie.
- Ma powód?
- Nawet sporo – westchnęłam. – Jakby to najprościej ująć… przez kilka lat niszczyłam mu życie.
Teraz Emily wydawała się naprawdę zainteresowana.
- Jak to?
Aż się zmieszałam pod jej natarczywym spojrzeniem.
- Ech… Ryan kiedyś był zupełnie inny, niż teraz. Był takim typowym niskim, grubym chłopakiem, z krzywymi okularami, pupilek nauczycieli, wiecznie bełkoczący pod nosem… a ja nie byłam najmilszym dzieckiem – westchnęłam znowu. – I robiłam wszystko, by zniszczyć mu każdy dzień.
Emily ciągle chciała więcej szczegółów, więc opowiadałam jej niektóre moje "wyczyny”, lecz starałam się dobierać te jak najłagodniejsze, by Emily zaraz nie posłała we mnie wiązki śmiercionośnych promieni. Minę miała tak nieprzeniknioną, że nie wiedziałam, czego się mogę po niej spodziewać. Na szczęście wyglądało na to, że po tej informacji i tak zaraz przeszła do porządku dziennego. Zagoniła nas obie do pracy, a ja jej byłam za to niemalże wdzięczna.
Moje życie praktycznie wracało do normalności. Nawet coraz mniej natykałam się na Ryana. Wkurzało mnie tylko to, że Tyler przestał się do mnie odzywać. Raz ja do niego napisałam, ale odpisywał mi tak, jakby chciał, a nie mógł. To wystarczyło mi za odpowiedź – widocznie Ryan przekonał go na tyle, że wolał mnie zignorować bez słowa wyjaśnienia. W głowie wciąż odbijały mi się echem słowa Ryana: " Jeśli Tyler naprawdę cię lubi, to moje słowa nie będą miały dla niego żadnego znaczenia”. Irytowało mnie to, że miało to sens, ale mimo wszystko – nie doszłoby do tego, gdyby Ryan choć w raz w życiu raczył się przymknąć.
Czas wolny od pracy wypełniały mi spotkania z Gabrielle, ewentualnie z paroma znajomymi, w większym gronie. Dalej nie powiedziałam Gabi o wszystkich sprawach związanych z Ryanem. Chciałam, ale im więcej się tego zbierało, tym mniej wiedziałam, jak to zacząć. I choć Gabrielle była moją przyjaciółką, po części bałam się też, że może mnie wyśmieje? W końcu to ona często pomagała mi upokarzać Ryana w szkole. Jak by zareagowała, gdybym jej powiedziała, że ilekroć Ryan jest w pobliżu to czuję naraz tyle emocji, że już sama nie wiem, jakie one są? Na samo wyobrażenie mnie mówiącej Gabi o tym, jak to teraz czuję pociąg do chłopaka, z którego niegdyś non stop się nabijałam robiło mi się niedobrze. Tak więc wolałam milczeć. Zresztą przez kilka dni moje kontakty z Ryanem tak bardzo się wyciszyły, że nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę zmuszona z nim rozmawiać. Myślałam o tym, co powiedział – że dopiero zaczyna się na mnie mścić – ale albo o tym zapomniał albo planował to w wyjątkowej ciszy. Nie pytałam Mel o ich aktualną relację, ale za odpowiedź wystarczały mi jej miny – nie miała na twarzy swoich podejrzanych rumieńców i choć nie zamykała się już w pokoju, to stała się stanowczo mniej rozmowna.
Nie było mi dane zbyt długo cieszyć się spokojem w moim życiu, bo pewnego dnia nadeszła prawdziwa bomba.
W piątek wieczorem zamknęliśmy restaurację nieco wcześniej i wszyscy zostaliśmy, by należycie uczcić odejście Emily. Według mnie było to nieco przesadzone, zwłaszcza że sama Emily nie wydawała się zbytnio załamana tym, że odchodzi. Jednak nic nie było w stanie ugasić entuzjazmu Clary, więc siedzieliśmy wszyscy przy dwóch złączonych stolikach – Ryan, Clara, Abby, Emily i ja. Jedliśmy skromny poczęstunek i rozmawialiśmy. Oczywiście tematy narzucały głównie Clara i Abby. Przy zajmowaniu miejsc modliłam się, żeby nie wyszło tak, że musiałabym usiąść obok Ryana. Bóg mnie wysłuchał – Ryan siedział dokładnie naprzeciwko mnie. Szybko przekonałam się, że to wcale nie było lepszym rozwiązaniem. Teraz miałam na wprost jego irytująco ładne zielone oczy i nieważne, jak mocno powstrzymywałam się od patrzenia na niego, mój wzrok ciągle zahaczał o jego sylwetkę. Przygotowałam się psychicznie na znoszenie jego kpiących uśmiechów, ale dziś Ryan był inny, bardziej poważny. Choć przyjęłam to z pewną ulgą, nie mogłam przestać zastanawiać się, co mu się stało. Coś z Melanie? Zgadywanie nie miało wielkiego sensu, ponieważ praktycznie nic nie wiedziałam o jego życiu i o niczym, co mogłoby tak na niego wpłynąć, ale moje myśli błądziły własnym torem.
Emily odłożyła na talerzyk swój widelec i oparła się wygodnie o krzesło.
- No cóż, Claro, pewnie się cieszysz, że zastąpiłaś mnie kimś zaufanym i dobrze znanym – powiedziała pogodnie z uśmiechem, który wyglądał jak sztuczny. Moja ręka z widelcem znieruchomiała w połowie drogi do ust. Naprzeciwko mnie Ryan zastygł w podobnej pozie, ja jednak wpatrywałam się w Emily. Co ona kombinowała?
Przeniosłam wzrok na Clarę. Zmarszczyła lekko brwi.
- Och, tak, Rose jest przemiła – powiedziała uprzejmym tonem, wpatrując się w swoją byłą pracownicę. – Ale co masz na myślisz mówiąc "dobrze znanym”?
Wstrzymałam oddech.
- To ty nie wiesz? – spytała Emily z łagodnym zdziwieniem w głosie. – Nie wiedziałaś, że Ryan i Rose się znają?
Abby zagubionym wzrokiem patrzyła się na każde z nas. Czułam, jak mocno bije mi serce. Clara jeszcze mocniej zmarszczyła brwi. Widać było, że chciała zwrócić się do Ryana, ale Emily ciągnęła dalej:
- Och, nie wiedziałaś… no cóż… i tak już tu nie pracuję, więc w sumie mogę to powiedzieć. – Wzruszyła niedbale ramionami. Wbijałam w nią wzrok, ale widocznie miała to gdzieś, bo wcale na mnie nie patrzyła. – Podobno Rose przez kilka lat dość skutecznie uprzykrzała Ryanowi życie. Ale to stare dzieje, prawda?
Myślałam, że ją zabiję! Wredna małpa! Jak mogła mi to zrobić? Opowiadając jej całą historię, byłam przekonana, że zaspokoję jej ciekawość i już nigdy nie wrócimy do tego tematu. Dzięki Bogu nie wyraziła się dosadniej, ale i tak czułam, że zaraz dokonam zabójstwa, jeśli ktoś mnie nie przytrzyma. Wzrok Clary najpierw spoczął na mojej twarzy, zastygłej z przerażenia, po czym przeniosła go na swojego syna.
- Ryan, czy to prawda?
Przez parę nieskończenie długich sekund miałam wrażenie, że Ryan znów przywlecze na twarz swój doskonale wyćwiczony kpiący uśmiech i swobodnym głosem wyrazi ulgę, że wszystko się wydało. Powie, że jestem największą suką, jaką miał nieszczęście poznać i potwierdzi to, co powiedziała Emily. Przez krótką chwilę wychwyciłam jego spojrzenie, po czym spuściłam wzrok, zbyt zawstydzona, by na niego patrzeć. I wtedy usłyszałam jego spokojny głos:
- Niezupełnie.
- Jak to? – w głosie Clary czaiła się lekka desperacja.
- Znam Rose – ciągnął Ryan. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Uśmiechał się delikatnie. – Rzeczywiście chodziliśmy do jednej szkoły. Nie miałem okazji ci o tym powiedzieć. Ale nie wiem, skąd te plotki o jakimś uprzykrzaniu życia? – zwrócił się do Emily z całkiem nieźle udawanym zdumieniem. – Nic takiego nie miało miejsca.
Modliłam się w duchu, by Emily już nic nie dodała, ale widocznie zrozumiała, że nic tu nie wskóra. Rzuciła mi tylko wściekłe spojrzenie. Odwzajemniłam je, ale w głowie miałam mętlik. Serce tłukło mi się w piersi jak szalone. Czy to mi się nie przyśniło? Czy Ryan naprawdę się tego wyparł? Skłamał, by uratować mi skórę i rzeczywiście dotrzymać obietnicy? Ja swojej nie dotrzymałam – niemożliwe było trzymanie się od niego z daleka i udawanie, że się nie znamy. Zresztą sam właśnie przyznał, że poznaliśmy się w szkole. Atmosfera przy stole wyraźnie się zagęściła i poczułam ulgę, gdy zrobiło się na tyle późno, że musieliśmy już się zbierać. Emily wyszła pierwsza. Clara popatrzyła za nią dziwnym wzrokiem.
- Dziwna dziewczyna… - powiedziała cicho. – Od początku wydawała mi się niezbyt zrównoważona, ale żeby wymyślać tak podłe kłamstwa…
Okropnie mi się tego słuchało, więc rzuciłam się, by razem z Abby sprzątnąć pozostałości z naszej skromnej kolacji. W głowie mi huczało. Chciałam złapać Ryana, ale nie miałam jak. Nie mogłam też porozmawiać z nim w obecności Abby i Clary. Wciąż przetwarzałam w głowie jego słowa. Chyba mi się to nie przyśniło – on naprawdę wszystkiego się wyparł! Nienawidził mnie, a jednak skłamał, by mnie nie wydać. Dlaczego to zrobił? Momentalnie przed oczami stanęła mi scena sprzed kilku lat.
  
*8 lat wcześniej*
- Rose Williams! Do dyrektora!
Idę pokornie korytarzem, choć serce wali mi bardzo mocno. Tym razem chyba wpadłam w kłopoty. Diana Geller pobiegła do wychowawczyni ze skargą, że zginął jej pamiętnik i stwierdziła, że to ja go ukradłam. No dobrze, to rzeczywiście byłam ja, ale nie tylko! Zabrałam go razem z Gabrielle, po lekcjach, gdy parę osób czekało na zajęcia wyrównawcze. Kiedy Diana odkryła, że w jej plecaku nie ma pamiętnika, od razu oskarżyła mnie. Gabi nie było, bo wyszła do łazienki. Co za pech! Oczywiście wszystko musiało spaść na mnie!
Choć pan dyrektor jest bardzo miłym człowiekiem, bardzo się boję. W ten weekend miałam jechać z rodzicami i siostrą nad jezioro. Jeśli dostanę uwagę od dyrektora szkoły, zostanę w domu, a bardzo chcę jechać! Siadam w fotelu i wbijam wzrok w kolana.
- Rose… - mamrocze cicho dyrektor. – Który to już raz się widzimy? – kręci głową. – Powiedz mi, czy zabrałaś pamiętnik Diany?
- Nie – mówię piskliwie. – Nie zrobiłam tego!
- Na pewno? Bo wiesz, że już kilkakrotnie dostawałaś uwagi za podobne wybryki…
- Nie zrobiłam tego – kłamię drżącym głosem. Chcę już stąd wyjść.
- Czy ktoś może to potwierdzić? – pyta łagodnie dyrektor. – Kto był jeszcze z wami, czekając na zajęcia wyrównawcze?
Oprócz mnie, Gabrielle i Diany był tam jeszcze tylko…
- Ryan – mówię cicho. – Ryan Parker. Z mojej klasy.
- A więc poczekaj chwilę – mówi dyrektor i wychodzi z gabinetu. Po chwili wraca do niego, prowadząc Ryana. Ryan zerka na mnie w popłochu, a ja, choć bardzo chcę posłać mu ostre spojrzenie, nie robię tego. Nie potrafię. Nagle cały mój los zależy tylko od niego.
Dyrektor powtarza cały zarys sytuacji i pyta:
- Ryanie, czy przypominasz sobie, żeby Rose zabrała pamiętnik Diany z jej plecaka?
Za plecami dyrektora mosiężny zegar cicho tyka. Ryan przełyka ślinę i mówi, nie patrząc na mnie:
- Nie, panie dyrektorze. To na pewno nie była Rose.
A ponieważ Ryan uchodzi za jednego z najlepszych uczniów, dyrektor mu wierzy. Wypuszcza nas, a mi nie wstawia uwagi. Zalewa mnie fala wdzięczności, lecz jestem zbyt dumna, by podziękować Ryanowi za to, że mnie nie wsypał. Walczę ze sobą, ale w końcu gryzę się w wargi. Patrzę tylko na Ryana przeciągłym wzrokiem. On też na mnie patrzy. Po raz pierwszy oprócz odrazy czuję do niego coś jeszcze: współczucie.
  
Wreszcie wyszliśmy z restauracji i mogłam złapać Ryana za nadgarstek, gdy zmierzał w stronę samochodu. Odwrócił się do mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Ryan… - powiedziałam cicho, tak, żeby nie usłyszała mnie Clara, rozmawiająca jeszcze przy drzwiach z Abby. Kurczę, chciałam mu tyle powiedzieć, ale nie miałam na to czasu. Clara już szła w naszą stronę. Wobec tego szepnęłam tylko: - Dziękuję.
Skinął głową, ale nie uśmiechnął się.
- Nie ma za co – mruknął. Delikatnie wyswobodził się z mojego uścisku. Patrzyłam na niego, czekając, aż powie te dwa słowa. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo ich łaknęłam. Nie wiem, czy sam się tego domyślił, czy po prostu już weszło mu to w krew, ale nagle odezwał się cicho, bez cienia kpiny w głosie:
- Dobranoc, Rose.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2761 słów i 15144 znaków.

7 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • jaaa

    Aaaa, i są kolejne 2 części, dzięki i czekam na ciąg dalszy!

    15 sie 2016

  • candy

    @jaaa :*

    15 sie 2016

  • Ania13477

    BARDZO PROSZE DZIŚ!! <3 <3

    15 sie 2016

  • candy

    @Ania13477 wieczorem <3

    15 sie 2016

  • kay~

    Super!! Nie mogę się doczekać następnej części :D

    15 sie 2016

  • candy

    @kay~ <3 <3

    15 sie 2016

  • Czarodziejka

    Meega! Dziś next? <3

    15 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka może pod wieczór :*

    15 sie 2016

  • Czarodziejka

    @candy Czekam! <3

    15 sie 2016

  • ja

    I kolejna część, dziękuje

    15 sie 2016

  • candy

    @ja :)

    15 sie 2016

  • Malineczka2208

    Cudnie <3 Tego sie nie spodziewałam , ale dobrze jak jest dobrze :)

    15 sie 2016

  • candy

    @Malineczka2208 <3

    15 sie 2016

  • Oliwia

    Nie mogę się doczekać następnej części. Uwielbiam to opowiadanie! <3

    15 sie 2016

  • candy

    @Oliwia dziękuję kochana <3

    15 sie 2016