Spróbuj mnie pokochać - 2 -

Świat raptownie przyspieszył, a potem nagle zwolnił. Straciłam mój życiowy cel, jakim był Ryan i znów nie wiedziałam, dokąd zmierzam. Tym razem jednak było inaczej. Przedtem błądziłam po ciemnych uliczkach, które kończyły się ślepą alejką. Wtedy jednak po prostu patrzyłam z dezaprobatą na mur, odwracałam się i szłam gdzie indziej. Tak dochodziłam tam, gdzie chciałam. Teraz jednak wpatrywałam się w mur – jeszcze solidniejszy niż poprzednie – i próbowałam go przeniknąć. Nadaremnie. Wiedziałam, że nijak go nie obejdę, nie przeskoczę, nie wniknę w niego, ale i tak nie chciałam iść nigdzie indziej. Stałam przed nim i czekałam, aż sam się usunie.
Jeszcze tego samego dnia spakowałam się i wróciłam do mieszkania. Nie miało to zbyt wielkiego sensu, skoro niedługo i tak zaczynała się przerwa świąteczna, ale nie obchodziło mnie to. Nie mogłam patrzeć na Mel. Gdy wróciłam do domu, tata próbował ze mną porozmawiać, ale go zbyłam. Co zamierzał mi powiedzieć? Że za ostro potraktowałam Melanie? Że powinnam ją wspierać? Nie chciałam tego słuchać. Musiałam przyzwyczaić się do tej sytuacji i zastanowić się, co dalej z moim życiem.
Mieszkanie było puste. Nie wiedziałam, gdzie była Gabi, ale w sumie nie obchodziło mnie to. Rzuciłam rzeczy w kąt, przyciągnęłam do siebie laptopa i napisałam długą wiadomość, którą potem wysłałam zarówno do Gabi, jak i do Joe’go. Napisałam w niej wszystkie ostatnie wydarzenia, po czym zamknęłam laptopa i przymknęłam oczy. Wyrzuciłam to z siebie, ale nie pomogło. Spojrzałam smutno na okno. Miałam ochotę je teraz zamurować i nie pamiętać, że poniekąd było moim łącznikiem z Ryanem. On zresztą ciągle próbował się ze mną skontaktować, ale nie byłam w stanie z nim rozmawiać. Co miałabym mu powiedzieć? Jak bardzo żałuję? Jak bardzo się przez niego zmieniłam? I tak wiedział już za dużo. Wiedział, że mi na nim zależało i że byłam gotowa zrobić wszystko, byle z nim być. Wszystko na marne.
Ale co mogłam zrobić? Starałam się żyć dalej. Na tyle, na ile potrafiłam. Ponownie poprosiłam Tylera o czas. Nie chciałam go zranić. Był naprawdę kochany, nie naciskał na mnie, nie zadawał mi zbędnych pytań. Po prostu był obok. A ja, mimo tego wszystkiego, wciąż chciałam tylko Ryana. Coś było ze mną mocno nie tak.
Śniegu nie było, padał tylko deszcz. Usadowiłam się na fotelu w salonie i patrzyłam w ścianę deszczu za oknem. Otworzyłam je, więc słyszałam każdą opadającą kroplę i czułam rześkie, chłodne powietrze. Marzłam, ale nie miało to znaczenia. Czułam się dosłownie tak, jakbym coś straciła – członka rodziny, ważny przedmiot… cokolwiek. A przecież tak naprawdę nic nie straciłam… oprócz szansy.
Moja komórka nagle rozbłysła w ciemności. Sięgnęłam po nią i przeczytałam:
RYAN: Proszę, porozmawiaj ze mną.
Westchnęłam głęboko i wystukałam:
JA: Nie mam o czym.
Po chwili przyszła kolejna wiadomość:
RYAN: Tęsknię za tobą.
Zacisnęłam powieki, z których potoczyły się łzy. Nie odpisałam mu, choć bardzo chciałam. Po raz pierwszy Ryan był taki szczery w stosunku do mnie. Mówił o swoich uczuciach, które wreszcie nie były związane z nienawiścią, zemstą, niechęcią… ale co on chciał tym osiągnąć? Powiedział, że tęskni. Ja też tęsknię. Ale co to zmieniało?
JA: To nic nie zmienia.
Po tej wiadomości wyłączyłam telefon. Deszcz padał dalej.
  
Prawdziwa przeszkoda do pokonania przyszła niedługo później. Chciałam czy nie, musiałam wrócić do domu. Choć w tym roku niezmiernie kusiło mnie, by spędzić Boże Narodzenie samotnie, nie byłam w stanie zrobić tego rodzicom. Tata chyba przeczuwał, że jestem w stanie wykręcić taki numer, bo dzwonił i dopytywał się, kiedy wrócę. Zaoferował się nawet, że po mnie przyjedzie, ale powiedziałam, że nie musi. Ostatniego dnia przed wyjazdem wstałam wcześnie rano i poszłam na zakupy. Sklepy były jeszcze otwarte – na moje szczęście, bo wciąż nie miałam kupionych prezentów. Opóźniałam to z oczywistego względu – wciąż biłam się z myślami, czy mam coś kupić Ryanowi. Teoretycznie nie powinnam, ale co, jeśli on mi coś kupił? Zbłaźnię się. Wciąż nasuwała mi się w myślach scena, gdy on wręcza mi prezent, a ja stoję i nie wiem, co mam zrobić. Problem w tym, że nawet nie wiedziałabym, co mam mu kupić. Wreszcie nakazałam sobie się opanować. Nie miałam żadnego obowiązku kupować mu prezentu. Nie w tej sytuacji.
Chodziłam po różnych sklepach, od supermarketów po budynki z bibelotami, praktycznymi, śmiesznymi rzeczami i w końcu coś udało mi się wyszukać. Mamie kupiłam zestaw kosmetyków, tacie krawat, który wpadł mi w oko, a Mel… cóż. To był mój kolejny dylemat. Również nie wiedziałam, co mam jej podarować, ale w tej sytuacji nie mogłam sobie postanowić, że nic jej nie dam. Bądź co bądź, była moją siostrą. Snułam się po sklepach niczym duch, patrząc bez entuzjazmu na powystawiane rzeczy, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Myślałam, by kupić jej jakiś drobiazg dla dziecka, ale nie mogłam się na to zdobyć. W końcu odsunęłam od siebie wszelkie uczucia i uprzedzenia i kupiłam jej książkę, o której kiedyś mi opowiadała, choć nigdy jej nie czytała. Na koniec kupiłam jeszcze Tylerowi elegancką granatową koszulę. Chciałam mu się odwdzięczyć za bransoletkę, którą mi podarował i, no cóż… zadośćuczynić za tę koszulę, którą założyłam na plażowej imprezie i którą niechcący poplamił drinkiem. Jednak nawet, gdy wyszłam ze sklepu i wróciłam do mieszkania zastanawiałam się, czy zrobiłam słusznie, nie kupując nic Ryanowi. Gubiłam się już w tym, co powinnam robić, a co nie. Ale nie było już odwrotu – wszystko spakowałam i wracałam do domu.
Wigilia w naszym domu jak zwykle była huczna – przyjechali dziadkowie zarówno ze strony taty, jak i mamy oraz mój wujek Tony. Praktycznie co roku przyprowadzał nową dziewczynę – nigdy żadna nie zostawała na dłużej. Podejrzewałam, że i w tym roku zobaczymy inną kobietę. Czułam się odrobinę winna, że nie wróciłam wcześniej i nie pomogłam mamie w kuchni. Pewnie niełatwo było zrobić jedzenie dla tylu osób. Miałam tylko nadzieję, że rozumie, dlaczego wróciłam najpóźniej, jak się dało.
Gdy weszłam do domu, rodzice kończyli ustawiać sztućce na stole. Przywołałam na twarz sztuczny uśmiech i wkroczyłam do salonu. Oboje odwrócili się i uśmiechnęli na mój widok. Tata podszedł, żeby mnie uściskać.
- No, wreszcie jesteś. Już myślałem, że nie przyjedziesz.
- Miałabym przegapić imprezę roku? – odparłam. – Przecież muszę zobaczyć, kogo w tym roku przyprowadzi wujek.
- Nie mów tak – upomniała mnie mama, również podchodząc i mnie przytulając. – Mam nadzieję, że w końcu się ustatkuje.
- Co kto lubi – stwierdziłam. W tym momencie stało się nieuniknione – do pomieszczenia weszła Melanie. Zastygła na mój widok. Ja sama też poczułam, jak mięśnie mi sztywnieją. Atmosfera natychmiast się zagęściła.
- Hm, Rose, może idź się przebrać – zaoponowała szybko mama widząc, co się dzieje. – Niedługo wszyscy zaczną się schodzić.
Byłam jej wdzięczna za tę interwencję. Czym prędzej chwyciłam torbę i poszłam do swojego pokoju. Oddech miałam nierówny, ale nakazałam sobie się uspokoić. Dzisiaj nie musiałam z nią rozmawiać. Będzie tyle osób, że będę mogła z łatwością ją ignorować. Poza jednym momentem – składaniem życzeń. Nie chciałam się nawet zastanawiać, co jej wtedy powiem. Czy w ogóle coś powiem.
Wzięłam szybki prysznic, a potem założyłam na siebie granatową sukienkę, baleriny i złoty naszyjnik. Włosy pospiesznie rozczesałam. Pomalowałam tuszem rzęsy, choć tak naprawdę było mi obojętne, jak wyglądam. Zeszłam na dół i zlustrowałam wzrokiem kilka stołów połączone w jeden ogromny. Przy tylu osobach było to konieczne. Coś mi się jednak nie zgadzało.
- Chyba się pomyliliście – zwróciłam się do taty. Zmarszczył brwi.
- Nie, raczej nie.
- Powinno być dziesięć nakryć, a jest jedenaście – zauważyłam.
Tata nieco się zmieszał i nagle bardzo zainteresował go jeden z widelców.
- Ryan przyjdzie – powiedział cicho, ale usłyszałam go. Serce mocniej mi zabiło. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Że co? Czemu nic mi nie powiedzieliście? – wysyczałam. – Czemu tu przyjdzie? Przecież ma własną rodzinę.
- Jego rodzice musieli wyjechać – tata podszedł do mnie i położył mi ręce na ramionach w uspokajającym geście. – Więc wspólnie stwierdziliśmy, że wypada go zaprosić. Zwłaszcza że… - zawahał się. – Teraz i on będzie należał do naszej rodziny.
Chciałam się wyrwać z uścisku taty, ale mnie przytrzymał.
- Rose – zaczął, wpatrując się we mnie ze zmartwioną miną. – Wielu rzeczy tu nie rozumiem, ale wiem, że nie bez powodu tak bardzo pokłóciłaś się z Mel. Ty i Ryan… czy coś się zdarzyło między wami? – spytał cicho.
- To bez znaczenia – mruknęłam, a oczy mnie zapiekły. – Teraz musi być z Mel.
- A więc czujesz coś do niego – tata dalej spoglądał na mnie tym wzrokiem… pełnym litości.
- Nic do niego nie czuję – warknęłam nagle. – I w sumie jest mi obojętne, czy tu będzie, czy nie – rzuciłam, idąc do kuchni. Głęboko odetchnęłam. Niepotrzebnie tak odtrąciłam tatę, ale momentalnie spanikowałam, gdy przejrzał moje uczucia. No, zapowiadały się bajeczne święta – ciężarna siostra, jej chłopak, na którym mi zależało i ja – między młotem a kowadłem.
Wiedziałam, że powinnam była kupić mu jakiś prezent.
  
Wszyscy po kolei mnie ściskali, całowali, wypytywali o studia. Uśmiechałam się tyle, że wkrótce rozbolały mnie policzki, ale musiałam trzymać tę maskę. Najpierw przyszli dziadkowie ze strony mamy, później taty. Na końcu pojawił się wujek Tony z wysoką blondynką. Wszyscy kładli owinięte w świąteczne papiery prezenty pod choinką, gdzie wkrótce zaczęło już brakować miejsca. Byłam na siebie zła, że zapomniałam o prezentach dla dziadków i wujka, ale mama uspokoiła mnie mówiąc, że już o to zadbała. Wszyscy beztrosko rozmawiali, a ja modliłam się tylko, by usiąść w miarę bezpiecznym miejscu.
Ryan przyszedł ostatni. Jego widok tak mocno mnie zabolał, że aż musiałam przytrzymać się krzesła. Gdy wszedł do środka w smukłym, czarnym garniturze i spojrzał na mnie z bólem, musiałam przeprosić towarzystwo i wyjść na chwilę do łazienki. Nie mogłam patrzeć, jak Melanie podchodzi do Ryana i całuje go na powitanie. To zbyt mocno bolało. Pozwoliłam sobie na parę łez, po czym z powrotem wyszłam do salonu mając nadzieję, że nikt nie zauważy moich momentalnie zaczerwienionych oczu. Powtarzałam sobie, że dam radę. Musiałam dać.
Szczęście mi nie dopisało. Wylądowałam dokładnie naprzeciwko Melanie i Ryana. Wyglądało na to, że resztę wieczoru będę musiała spędzić na patrzeniu się w swój talerz, bo gdy tylko podnosiłam wzrok, widziałam ich. Ręka Mel była ukryta pod stołem w taki sposób, że podejrzewałam, że trzyma ją na nodze Ryana. On spoglądał na nią z uśmiechem, gdy szeptała mu coś do ucha. Walczyłam ze łzami. Nie mogłam płakać. Nie tutaj, nie teraz. Wszyscy wokół rozmawiali, wybuchali śmiechem. Wstałam i zaczęłam pomagać mamie w przynoszeniu potraw. Poczułam się jak w ten wieczór, gdy Melanie przedstawiała nam Ryana. Jego wygląd przypominał mi z kolei ten dzień, gdy poszliśmy na wesele. Wtedy też wyglądał tak przystojnie. Miałam ochotę krzyczeć z bezsilności. Gdziekolwiek nie spojrzałam, tam były wspomnienia.
Wreszcie nadszedł czas składania życzeń. Wszyscy wstali i zapanował lekki chaos – każdy podchodził do każdego. Lawirowałam między dziadkami, rodzicami, nawet podeszłam do kobiety, którą przyprowadził Tony, co było bez sensu – nawet nie wiedziałam, jak ma na imię, więc czego niby miałam jej życzyć? – ale desperacko robiłam wszystko, by nie znaleźć się nawet w pobliżu Melanie ani Ryana.
Kilkanaście minut później wszyscy zasiedli z powrotem przy stole, gdy złożyli wszystkim życzenia. Mel i Ryan też już usiedli. Zdziwiłam się, że to też mnie zabolało. Nie chciałam składać im życzeń – widocznie oni mnie też nie chcieli. Melanie nawet na mnie nie patrzyła. Gdy Ryan na mnie zerkał, widziałam w jego oczach zmartwienie, ale miałam to gdzieś. On nie musiał udawać, nie tak, jak ja. To ja siedziałam sama. On siedział z Melanie, ze swoją dziewczyną. Gdy na nią patrzył i się uśmiechał, nie widziałam w tym udawania. Widziałam szczerość. Czyżbym się nabrała? Czyżby to wszystko było kłamstwem?
Miałam wrażenie, że wieczór ciągnie się w nieskończoność. Non stop zerkałam na zegarek i chciałam tylko, by wszyscy już sobie poszli. W końcu stwierdziłam, że nie wytrzymam tego napięcia. Gdy nadszedł czas rozdania prezentów, wymknęłam się do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Nie obchodziło mnie, co wszyscy sobie pomyślą. Nie mogłam dłużej tam być. Osunęłam się po drzwiach i się rozpłakałam. Znowu. Złościłam się sama na siebie za tę słabość, ale czułam się okropnie. Gdy patrzyłam na Ryana, wywoływało to u mnie niemal fizyczny ból. Tak bardzo mi na nim zależało, a nic nie mogłam z tym zrobić. Każdego dnia, zamiast łatwiej, było ciężej.
Nawet nie zdjęłam z siebie sukienki. Położyłam się na łóżku i poczekałam, aż łzy wyschną. Potem chyba zasnęłam. Tak mi się przynajmniej wydawało, bo gdy znów otworzyłam oczy, czułam się dziwnie zagubiona, a z dołu już nie było słychać żadnych rozmów. Przeciwnie, cały dom był pogrążony w ciszy. No, prawie – po chwili usłyszałam, jak rodzice rozmawiają ze sobą, jak szczękają wynoszone talerze. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Tusz szerokimi smugami spłynął po mojej twarzy. Wytarłam go i wróciłam do pokoju. Miałam dosyć tego dnia. Chciałam zapomnieć, że Ryan tu był. Że ani on, ani Mel nawet słowem się do mnie nie odezwali. Tak jakbym nie istniała.
Ktoś nagle cicho zapukał do moich drzwi. Pomyślałam, że może Melanie jednak do mnie przyszła. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je. Za nimi stał Ryan. Wciąż patrzył na mnie z tą zmartwioną miną.
- Mogę wejść? – spytał poważnym tonem.
Wzruszyłam ramionami i wpuściłam go do środka. Zapaliłam małą lampkę na stoliku, usiłując na niego nie patrzeć, jednak czułam, że śledzi każdy mój ruch.
- Co tu jeszcze robisz? – spytałam, odwracając się.
Wsunął ręce do kieszeni.
- Mel poprosiła, żebym został.
- Och, no tak – odparłam kpiąco. – Mel mówi, ty robisz.
- Jesteś zła – stwierdził cicho.
- Nie, wcale – rzuciłam. – Co się stało, że jednak się do mnie odzywasz? Wcześniej jakoś nie raczyłeś zauważyć mojego istnienia.
Zacisnął zęby.
- Jesteś niesprawiedliwa. Ty też się do mnie nie odzywałaś.
- Chyba mam większe powody, prawda? – zauważyłam. Nawet teraz patrzenie na niego bolało. Był bez marynarki – miał teraz na sobie jedynie czarne buty, czarne smukłe spodnie od garnituru i białą koszulę, z której zdjął krawat. Górne guziki miał rozpięte. Podwinął rękawy do łokci i mogłam podziwiać jego umięśnione ręce. Miałam ochotę zmierzwić mu jego brązowe włosy, zatopić się w jego zielonych oczach i po prostu go pocałować, nie pamiętając o niczym.
Ale nie mogłam.
- Mnie też to bolało – powiedział, podchodząc do mnie.
- Nie sądzę.
- Nie wiesz wszystkiego.
- Wiem jedynie to, że patrzyłeś na Mel tak, jak nigdy nie patrzyłeś na mnie – wyszeptałam. Czułam, że zaraz znów się rozpłaczę. – Nie wierzę, że ci zależy, Ryan. Nie po tym, co dziś zobaczyłam. Po tym, co dziś czułam. To zbyt mocno bolało. Ty nie wierzyłeś mi, ale teraz to ja nie wierzę tobie – po policzku spłynęła mi łza. Cholera. – Po prostu… nie wierzę. Widziałam twoje spojrzenie. Nie wmówisz mi, że nie czujesz nic do Melanie.
Nie odpowiedział. Stał i patrzył na mnie.
- Po co przyszedłeś? – spytałam cicho, siadając na łóżku.
- Bo coś dla ciebie mam – odpowiedział, podchodząc i siadając obok mnie. O nie. Właśnie tej chwili się obawiałam.
- Nie przyjmę od ciebie żadnego prezentu – zastrzegłam.
- Wiem to – odpowiedział, wywracając oczami. – Dlatego to nic materialnego.
Nieco mnie zaciekawił. Spojrzałam na niego wyczekująco, a on westchnął cicho i zaczął rozpinać koszulę.
- Ej, co ty robisz? – spytałam z zaskoczeniem, odruchowo się odsuwając.
Zerknął na mnie i miałam wrażenie, że powstrzymuje się, by nie parsknąć śmiechem.
- Nie to, o czym pomyślałaś – powiedział z uśmiechem. – Choć to miłe.
Posłałam mu oburzone spojrzenie, a Ryan rozpiął wszystkie guziki i zsunął z siebie biały materiał. Patrzyłam na niego oniemiała i zastanawiałam się, co on wyprawia. Skoro to nie to… to o co mu chodzi? Dopiero po chwili zrozumiałam. Mój wzrok przykuło jego prawe ramię.
- Chyba żartujesz – wyjąkałam. Ryan pokręcił głową.
- Pytałaś wtedy, czemu ciągle się krzywiłem – przypomniał. – Cóż, wtedy byłem świeżo po zrobieniu tego, więc trochę bolało. Nie mogłem ci jeszcze wtedy tego powiedzieć, ale teraz… - rzucił mi głębokie spojrzenie. – Twierdzisz, że mi nie zależy? Oto mój dowód, że się mylisz.
Na jego prawym ramieniu widniała krwistoczerwona róża, otoczona ciemnymi cierniami. Dotknęłam jej delikatnie. Nie mogłam w to uwierzyć. To o stokroć przebijało moje przefarbowanie włosów.
- Dlaczego to zrobiłeś? – szepnęłam.
- Cóż… odpowiedź nie jest jednoznaczna – Ryan narzucił na siebie koszulę z powrotem, ale jej nie zapiął. – Nie mogę powiedzieć, że dlatego, by o tobie nie zapomnieć… bo tak się nie da – rzucił nieco ironicznie. – Zrobiłem to bardziej po to, by pamiętać, jak wielki wpływ wywarłaś na moje życie. I ten zły, i ten dobry – szepnął, przybliżając twarz do mojej. – To wszystko jest tak cholernie skomplikowane, Rose i wiem o tym, ale… nigdy więcej nie mów, że mi na tobie nie zależy – szepnął, po czym delikatnie pocałował mnie w kącik ust, podniósł się i wyszedł.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3391 słów i 18662 znaków.

10 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Xsara94

    Cholernie nienawidzę kiedy konczysz w takich momentach :P pisz dalej jesteś genialna :*

    20 sie 2016

  • candy

    @Xsara94 hehe, musicie mi wybaczyć :) przeogromne dzięki! <3

    20 sie 2016

  • Wiktor

    Sorki że jeszcze raz piszę. Coś czuję że Mel nie jest w ciąży. Znalazła bransoletkę i chciała zatrzymać Rayana, a test może być koleżanki. Mel może uchodzić za słodką idiotkę, ale taka nie jest. Przeczuwała, że Rayan chce z nią zerwać i wymyśliła ciążę

    20 sie 2016

  • candy

    @Wiktor no co Ty, nie przepraszaj :D ciekawe kalkulacje! rzeczywiście można by było tak zrobić :)

    20 sie 2016

  • martuskaa

    @candy  @Wiktor gdyby tak było to by było super ,ale sądzę ,ze Candy zaplanowała to trochę inaczej ,pewnie będzie nas trzymać w niepewności :)

    20 sie 2016

  • candy

    @martuskaa typowa ja :)

    20 sie 2016

  • ksiezniczka69

    Wow... tak zajebiście piszesz, że niemogę przestać sprawdzać czy już coś wstawiłaś... Boskie opowiadanie  :bravo:  <3

    20 sie 2016

  • candy

    @ksiezniczka69 ogrooomne dzięki <3

    20 sie 2016

  • Malineczka2208

    Cudnee <3 Oni Powinni być razem! No muszą :*

    20 sie 2016

  • candy

    @Malineczka2208 <3

    20 sie 2016

  • Czarodziejka

    Ale super! Chce tego więcej *-*

    20 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka <3 <3

    20 sie 2016

  • Landrynka77

    Ona musi z nim być, musi. :* Rozdział genialny jak zawsze :D :*

    20 sie 2016

  • candy

    @Landrynka77 dziękuję :*

    20 sie 2016

  • ja

    Jejku ja nie wytrzymam do Jutra ;-; w takich momentach skonczysz

    20 sie 2016

  • candy

    @ja lubię tak xd

    20 sie 2016

  • okano1

    Bardzo fajnie że piszesz masz mase pomysłów naprawde może kiedyś książki będziesz pisac :hi: Pozdrawiam ;)

    20 sie 2016

  • candy

    @okano1 heh, już parę razy miałam to mówione... ale to drogi interes i to bez gwarancji, że się przyjmie. Ale dziękuję ;)

    20 sie 2016

  • Wiktor

    Witaj. Jednak uległaś czytelniczkom?. Mam nadzieję że nie żałujesz że zamieszczasz opowiadanie na tej stronce?. Czytelniczki są świetne i chętnie komentują.
    Dzięki za część. Pozdrawiam Wiktor

    20 sie 2016

  • candy

    @Wiktor jednak tak :) na początku nie byłam do końca przekonana, ale cieszę się, że mogę tu publikować i że mnie czytacie :) dziękuję i pozdrawiam również :*

    20 sie 2016

  • jaaa

    Ubostwiam Cie po prostu, dziękuje <3<3<3

    20 sie 2016

  • candy

    @jaaa proszę <3

    20 sie 2016