Studniówkowa apokalipsa partie un.

Matce- za wszystko.

To był bardzo brzydki poranek. Za oknem było szaro-buro. Mgła osiadła na trawniku i nie zanosiło
się na to, żeby szybko miała odejść. Obudziły mnie pazury mojego kota wbite z całą
stanowczością w moje udo. Zaraz po tym jak impuls nerwowy dotarł do mózgu, rozległo się
donośne miauknięcie.
-Uhm, tak Zdzichu, zaraz Cię wypuszczę. Czekaj, muszę się zwlec z łóżka.- wymamrotałam
Powlokłam się do drzwi, Otworzyłam je na oścież. Kot wyleciał z największą szybkością, na jaką
pozwalała mu jego masa. A ja wdychałam rześkie powietrze, myślami byłam gdzieś daleko, może
na szkockich wrzosowiskach? Może na angielskim pastwisku, pośród stada owiec?
- Halszka, cholera jasna, zamknij te drzwi! Jest styczeń!- Zostałam bardzo brutalnie sprowadzona
na naszą, polską ziemię. Zamknęłam drzwi wejściowe, już nieco bardziej żywa, udałam się do
kuchni. Zdążyłam się tam pojawić, kiedy to moja rodzicielka przypuściła drugi atak dzisiejszego
dnia, na moją osobę.
-Jezus, Maria! Dziecko! Czy żeś ty karbowała sobie włosy gofrownicą?
-Dzieńdoberek. Ciebie też miło widzieć. Nie, usnęłam w mokrych...
-Podgrzałam ci mleko, zrób sobie płatki, ja muszę biec, za pięć minut mam wizytę u fryzjera.
Kocham cię! Papa!- i wyleciała z kuchni niczym Pershing.
-A gdzie tato?- zdążyłam złapać ją w korytarzu, przy zakładaniu butów.
-Jeszcze śpi, nie budź go, wrócił późno. Lecę! Trzymaj się!- I pocałowała mnie w czoło.
-Miłego dnia! - Odpowiedziałam, już po trzaśnięciu drzwi frontowych.
Zjadłam płatki z ciepławym mlekiem i pobiegłam, niczym leśna nimfa, do pokoju, pod nosem
nucąc Beethovena.

Włączyłam laptopa, żeby zebrać informacje z Kraju i ze Świata. Przebiegając
oczami po tekście o jakimś Super Ważnym Wydarzeniu, czyli Co Znów Kombinuje Partia Wiodąca
w Kraju, usłyszałam dźwięk otrzymywanej wiadomości na Mordoksiążce. Z zaciekawieniem, kto
pisze o tak wczesnej porze, przełączyłam kartę przeglądarki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy
sprawdziłam co to za wiadomość i od kogo.
Brzmiała ona mniej- więcej tak:
"Cześć, chcesz iść na najbardziej epicką studniówkę w dziejach, w dodatku z najlepszym ciachem w mieście?"
Któż mógł być tak zakochany w sobie? Tylko On. Panicz wspaniały, który mógłby mieć każdą, a każda chciałaby z nim iść. Słyszałam plotki, że już we wrześniu dostawał wiadomości z propozycjami od dziewczyn, które zrobiłyby na prawdę dużo,  
byleby towarzyszyć właśnie Jemu na studniówce. Pomimo tego, że wszyscy kłamią, w każdej
plotce znajduje się ziarno prawdy.
"Niby czemu miałabym iść tam, z Tobą?" - Naiwne pytanie.
"Bo jestem zajebisty"- Oczywista odpowiedź.
"Zachowujesz się jak pewny siebie dupek, to denerwuje innych"
"Co mnie obchodzą inni?"- Irytacja rosła wprost proporcjonalnie do długości rozmowy z Dupkiem
"Bo chcesz, żeby inna poszła z Tobą na studniówkę... A tak właściwie, to kiedy ona jest?"
"Dzisiaj." - To już nie irytacja, to wściekłość w czystej postaci płynęła moimi naczyniami krwionośnymi.
"Dzisiaj?! I mówisz mi o tym o dziesiątej rano?! Nigdzie z tobą nie idę."
"Jest za pięć. Pójdziesz ze mną."- Nie dość, że idiota, to jeszcze ważył się mnie od samego rana zdenerwować, zemsta będzie słodka.
"Nigdzie z tobą nie pójdę"- Odpierałam atak na mój czas wolny.
"To gdzie jest teraz twoja mama?"- O co, do jasnej cholery mu chodzi?
"W domu, a co ma piernik do wiatraka?"- Odpowiedziałam nie do końca zgodnie z prawdą.
"Nie ładnie tak kłamać. Pójdziesz. Przekonasz się za jakieś pół godziny. Miłych przygotowań.
Radzę się postarać, w końcu jesteś zaproszona przez najfajniejszego i najpopularniejszego
chłopaka w mieście. Przyjadę po Ciebie o szesnastej trzydzieści. Zostało Ci niewiele czasu, a zegar
tyka. Tik- tak, tik- tak..."- Pewny siebie, arogancki dupek. Zemszczę się.

Zaczęłam czytać książkę, żeby zapomnieć o tej psychodeli, która miała miejsce przed chwilą.
Spokojnie pochłaniałam kolejne kartki, kiedy usłyszałam krzyk mojej mamuśki.To było jak
wyrwanie z transu, jak przerwanie modlitwy ortodoksyjnemu Żydowi. Jeszcze nie zdążyła
otworzyć drzwi wejściowych, a już ją słyszałam, co gorsze, ona wiedziała, że ja ją słyszę. Krzyczała
coś o kłamstwie, zatajaniu prawdy, dowiadywaniu się o być może najważniejszym momencie życia
swojej jedynej córki od fryzjerki. A kiedy otworzyły się drzwi mojego pokoju i wpadła do niego
niczym tornado, siejąc strach i zniszczenie, wszystko ułożyło się w logiczną całość i stało się jasne.
Fryzjerką mojej matki, jest matka Pana Zajebistego, pani Jola. Nie wiem, czego on naopowiadał
swojej rodzicielce, ale pewnym jest to, że długo to on nie pożyje.
-Mamo, uspokój się, zaparzę nam naszej ulubionej kawy i spokojnie porozmawiamy.
-Spokojnie?! Przez miesiąc nie znalazłaś czasu, żeby powiedzieć swojej matce, że najlepsza partia
w mieście zaprosiła Cię na swoją studniówkę! Miesiąc! A na domiar złego, wyglądasz jakbyś przez
całe swoje życie mieszkała w dżungli z Tarzanem! Na szczęście pani Jola wciśnie Cię za godzinkę.  
-Ym, jaki miesiąc, jaką godzinkę?
-No, pani Jola zapytała się czy cieszę się tak samo jak ona, bo i powód jest przedni, pozwól, że zacytuję- I tworząc cudzysłów palcami w powietrzu wypowiedziała zdanie, które mnie pogrążyło. -" Kubuś zaprosił twoją córkę na studniówkę. Miesiąc temu, nic nie wspominała?"- Dłonie matki z gracją spoczęły na jej kolanach, a ja zbierałam szczękę z podłogi.
-Zamknij buzię, nie jesteś u dentysty, żeby ukazywać swoje uzębienie w pełniej krasie.
-Ale on mnie zaprosił za pięć dziesiąta.- Odpowiedziałam przez zaciśnięte ze złości zęby.
-Oh, już nie ważne, kiedy cię zaprosił. Ważne, że idziesz na studniówkę ze swoim przyjacielem z dzieciństwa, który, zupełnie przy okazji, jest najlepszą partią w okolicy.
-Ja tam wcale nie chcę iść! Mam w poniedziałek sprawdzian z bezkręgowców! Nie zdążę
wszystkiego powtórzyć! Nie mam sukienki, co ważniejsze, butów, torebki i innych głupot. Nie. Ja nigdzie nie idę.
-Idziesz. Strój założysz ten, który miałaś na weselu stryjecznej siostry twojego ojca, bardzo ładnie w nim wyglądałaś. A teraz zarzucaj płaszcz na grzbiet, zawiozę cię do fryzjera.
-Ale ja jestem jeszcze w piżamie...- jak zawsze celnie zauważyłam fakt.
-A no tak. Marsz do swojego pokoju się ubrać! Za siedem minut czekam na Ciebie w samochodzie. Ja w tym czasie postaram się wcisnąć cię do kosmetyczki. Za pięć! - Jak pan każe, sługa musi. Pobiegłam do pokoju, wrzuciłam na siebie, to co z szafy wyciągnęłam, w sprincie do drzwi złapałam okrycie wierzchnie i po czterech i pół minucie, ze stoperem w ręku, byłam już w samochodzie.
-Masz szczęście, młoda damo. Ktoś zrezygnował, wcisnęłam cię do mojej kosmetyczki.
-Mamo, ale ja jestem za duża, żebyś mnie do swojego kuferka wpychała... Nie mam siedemnastu centymetrów wysokości, tylko sto siedemdziesiąt. To Ty zawsze powtarzałaś, że jedno zero czyni różnicę. Ba je nawet siedemnastu lat nie mam, tylko osiemnaście.  
-Stop! Ani słowa więcej! Dobrze wiesz o co mi chodzi. I nie próbuj odwracać kota ogonem!
-Ale Zdzich nie lubi, jak się go za ogon ciągnie...- I w tym momencie otworzyłam puszkę pandory...

Jagna

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1385 słów i 7637 znaków, zaktualizowała 2 cze 2016.

6 komentarzy

 
  • AnonimS

    Zastanawiam się tak rzadko publikujesz przy tak entuzjastycznych komentarzach. Tekst bardzo dobry. Tylko ten Zdzisław kojarzy mi się że stadami pannami. Taka młoda kobieta powinna mieć jakiegoś ruchliwego psa za którym by musiała ciągle biegać zamiast kota , który i tak chodzi własnymi drogami.

    22 cze 2018

  • Jagna

    @AnonimS, stare panny mają teraz szczury osiedlowe, popularnie zwane yorkami. Bo takie słodkie, malusie, a te łapeczki... Zawsze jak takiego mijam, to wyobrażam sobie jego kły w mojej kostce. A Zdzisław? Jest leniwą kluseczką, która ma pazurki i nie zawaha się ich użyć ;)

    22 cze 2018

  • AnonimS

    @Jagna i na dodatek jastrzębie je porywają . Sam kiedyś widziałem. Ale co do kotów , uważam że ich miejsce jest w obejściu gospodarskim ale to rzecz gustu. Ja miałem psy , doga i rotweilery.

    22 cze 2018

  • dreamer

    Ależ się ubawiłam. Cudo! :* ps. Nie za dużo tych buziaków Ci daję? :lol2:

    22 mar 2017

  • Jagna

    @dreamer Uważaj, bo łatwo mnie rozpieścić :P

    22 mar 2017

  • dreamer

    @Jagna dobrze.. nie ma więcej! :P

    22 mar 2017

  • Jagna

    @dreamer no ale liczyłam na jeszcze, choćby jednego buziaka...  :lol2:

    22 mar 2017

  • dreamer

    @Jagna faktycznie.. pieszczoch hahah

    22 mar 2017

  • Jagna

    @dreamer Pan Pieszczoch... Znaczy pani... To jak będzie z tym buziakiem? :)

    23 mar 2017

  • dreamer

    @Jagna no nie wiem czy zasługujesz.. :D

    23 mar 2017

  • Jagna

    @dreamer Ale jak to? :(

    23 mar 2017

  • dreamer

    @Jagna no dobra.. :*

    23 mar 2017

  • Jagna

    @dreamer Ha! Dziękuję! :D

    23 mar 2017

  • gemma

    Trafiłam tu dopiero dzisiaj (jak to możliwe?) i cholera, dziewczyno! Coś tu czytam w komentarzach o pół roku, także nie zawiedź moich nadziei, bo Twój czas i tak już minął. ;)

    11 lut 2017

  • Szarik

    I ja dopiero dzisiaj to czytam? Całkiem przyjemne opowiadanko :) Dobrze oddałaś małomiasteczkową mentalność. Tylko co komu do głowy strzeliło, by zmieniać stare studniówkowe zwyczaje? Jednak wszystko przebija Zdzich, został moim bohaterem :D

    6 cze 2016

  • Micra21

    Kochana! Tekst fantastyczny! :) Ale popracuj nad formą, bo entera używamy w celu przejścia do nowego akapitu. Przez to czyta się trudno. Na samym końcu uśmiałem się setnie. Pozdrawiam i czekam na następną część ;)

    2 cze 2016

  • nienasycona

    Najpierw połajanka- dziecko sto razy napisze słowo "naprawdę"  i przyswoi sobie pisanie w tekście zaimków małą literą:P A teraz... powiem tak...wybrałam sobie na przysposobioną córę cholernie mądrą, wrażliwą, bystrą i zabawną osóbkę. Duma mnie rozpiera. I wdzięczność :*

    1 cze 2016

  • Jagna

    @nienasycona Dobrze mamo, się napisze i może kiedyś się ogarnie te wszystkie zawiłości języka polskiego. Ale póki co, spłonę rumieńcem i dam Ci buziaka :*

    1 cze 2016