Take me home (Rozdział 4.)

-Jak pierwszy dzień w nowej pracy? - zapytał blondyn.
-Dobrze, ale miałam mnóstwo do zrobienia. - odpowiadając napotkałam pytający wzrok, siedzącego po drugiej stronie ekranu, chłopaka. - Chciał sprawdzić, czy sobie poradzę.  
     Poprawiłam poduszkę leżącą za moimi plecami, a drugą ręką przytrzymałam laptop. Rozmawiałam z Luisem przez skype ponad dwie godziny i już zaczynałam żałować, że nie znalazłam sobie lepszego miejsca. Stary, zapadnięty fotel nie był najlepszym pomysłem, a tylko taki posiadałam w domu.
-Musisz teraz uważać jeszcze bardziej niż zwykle. - mruknął chłopak, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.
-Wiem, nie musisz mi tego ciągle powtarzać. Będzie mi ciężko, ale jakoś dam radę.  
-Mam nadzieję. - westchnął cicho.
     Sekundę później oboje usłyszeliśmy damski głos. Po chwili do blondyna dołączyła jego dziewczyna. Była niską brunetką o brązowych oczach, w których zawsze można było zobaczyć zrozumienie i chęć pomocy.
-Hej kochanie, z kim rozmawiasz? - zapytała pochylając się nad Luisem i całując go w policzek. Uśmiechnęłam się na widok tej sceny.
-Witaj Amy. - pomachałam do niej z szerokim uśmiechem.
-O, Emily. - odpowiedziała mi tym samym i wepchnęła się na miejsce blondyna, przez co musiał wyjść z kadru.  
     Zdążyłam tylko zobaczyć jego zdezorientowaną minę. Amanda posłała mu całusa w powietrzu, na co parsknęłam śmiechem.
-Opowiadaj co u Ciebie? - obróciła twarz w moją stronę i zaczęła rozmowę.
     Powiedziałam jej większość tego, co przekazałam jej chłopakowi. Niektóre fakty wolałam po prostu pominąć. Nie wiedziała o mnie wszystkiego, ale tak było dla niej lepiej.
-Włosy Ci odrosły. - uśmiechnęła się patrząc na mnie uważnie.
-Niestety. - westchnęłam i przeczesałam je palcami. - Muszę wstąpić do fryzjera. Te rude odrosty strasznie rzucają się w oczy.
-Czemu je farbujesz? Czarny w ogóle Ci nie pasuje. - wydęła policzki, przez co była jeszcze bardziej urocza.
-Mi się podoba. - szepnęłam pod nosem.
     Brunetka szybko zauważyła, że wkroczyła na grząski grunt. Pominęła ten temat i zaczęła opowiadać o swojej pracy oraz wspominać jakieś zabawne sytuacje.
     Po dłuższym czasie spędzonym na rozmowie zaczęłam odczuwać zmęczenie. Pożegnałam się z kochaną parką i wyłączyłam laptop. Czym prędzej udałam się do łazienki, wzięłam szybki prysznic i skierowałam się do sypialni. Położyłam się do łóżka i nim się obejrzałam, pogrążyłam się we śnie.

     Następnego dnia zwlekłam się z łóżka wraz z dźwiękiem budzika. Ubrałam na siebie czarne spodnie i elegancką szarą, rozpinaną bluzkę. Nie chciałam odstawać aż tak bardzo od reszty współpracowników. W łazience założyłam szkła kontaktowe i zrobiłam makijaż. Przejrzałam się kilka razy w lustrze. Amy miała rację. Nie wyglądałam najlepiej w tym wydaniu, ale czy mi się to podoba czy nie, tak musi być.  
     Westchnęłam wracając do pokoju. Schowałam potrzebne rzeczy do torebki i skierowałam się do wyjścia. Nie miałam apetytu, więc odpuściłam sobie śniadanie. Założyłam trampki, po czym wyszłam z domu. Moja podróż do firmy nie trwała długo. Zaparkowałam auto na parkingu i sięgając po swoje rzeczy wysiadłam z niego.  
     Po drugiej stronie zauważyłam mężczyznę w garniturze. Gdy podniósł wzrok, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Od razu rozpoznałam w nim człowieka, który wczoraj przepuścił mnie w drzwiach. Zauważyłam, że również mnie poznał i z uśmiechem pokonał dzielącą nas odległość.
-Witaj nieznajoma. - złapał moją dłoń i pochylił się całując ją.
     Nie miałam pojęcia co zrobić. Poczułam, że czerwienię się jak jakaś nastolatka. Zaśmiał się lekko na ten widok.  
-Przepraszam, nie sądziłem, że aż tak Cię zawstydzę. Jestem Evan.
-Emily. - odpowiedziałam unikając jego wzroku.  
-Piękne imię dla pięknej kobiety. - poczułam, że czerwienię się jeszcze bardziej. Chyba robił to specjalnie.  
     Stał przede mną uśmiechając się łobuzersko. Moja reakcja na jego słowa zapewne połechtała jego męskie ego. Mruknęłam ciche 'dziękuję' i skierowałam się do głównego wejścia firmy. Czułam za plecami jego obecność. Gdy byliśmy blisko, wyprzedził mnie i otworzył przede mną drzwi. Posłałam w jego stronę uśmiech i przekroczyłam próg wchodząc do środka.
     Po chwili poczułam jego dłoń na swoich plecach, a po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. Wyprzedziłam go zsuwając szybko jego dłoń i podeszłam do drzwi windy. W sekundę znalazł się obok mnie.
-Przepraszam, nie bierz tego na poważnie. - rzucił w moją stronę i zaśmiał się po chwili.
-Jesteś zbyt pewny siebie. - odpowiedziałam nie patrząc na niego. W tym czasie otworzyły się drzwi windy, więc weszłam do środka. Evan zrobił to samo naciskając numer piętra, na którym miał zamiar wysiąść.  
-A ty na którym wysiadasz?  
-Na ostatnim. - uśmiechnęłam się szeroko widząc, że puścił moją wcześniejszą uwagę mimo uszu.  
-Więc to ty jesteś nową asystentką Victora. Ma facet gust.
-Co to ma znaczyć? - zmrużyłam oczy kierując spojrzenie na jego osobę.
-Nic takiego, ale lepiej uważaj. - odpowiedział, gdy zatrzymaliśmy się na jego piętrze. - Do zobaczenia piękna. - rzucił na odchodnym, a ja przewróciłam oczami. - Widziałem. - dodał śmiejąc się, gdy drzwi windy już się zamykały.
     Resztę drogi do swojego biura pokonałam w samotności. Odłożyłam torebkę i poszłam do gabinetu Victora. Zapukałam lekko i nacisnęłam na klamkę. Drzwi szybko ustąpiły, więc pozwoliłam sobie wejść do środka.  
     Brunet siedział przy biurku i rozmawiał przez telefon. Na mój widok uśmiechnął się i pokazał ręką, żebym była cicho. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam na fotelu przed nim. Z tej perspektywy mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Od razu zauważyłam, że coś poszło nie tak, chociaż próbował się opanować. Westchnął zły i pożegnał się z rozmówcą.
-Coś się stało? -zapytałam niepewnie zakładając nogę na nogę i kładąc dłonie na kolana.
-Małe problemy, ale to nic takiego.  
     Zmarszczyłam brwi patrząc na niego uważnie. Słaby z niego kłamca. Zerknął na mnie i nagle przypomniał sobie o czymś. Wstał sięgając do szafy ustawionej pod ścianą. Położył przede mną plik kartek i eleganckie pióro. Spojrzałam na niego pytająco.
-Umowa. - wyjaśnił szybko, a ja z niewielkim wahaniem podpisałam oba egzemplarze.
     Jeden z nich wzięłam dla siebie i wstałam z fotela. Widziałam jak Victor przygląda mi się z ogromnym zainteresowaniem.
-Mam coś na twarzy?
-Nie. - zaśmiał się krótko i odprowadził mnie do drzwi. - Może chciałabyś spędzić ze mną przerwę? Na dole jest świetna restauracja.
-No nie wiem. To nie jest dobry pomysł. - powiedziałam cicho przypominając sobie o jego dziewczynie.
-Znowu zaczynasz. - westchnął zirytowany.
-Przepraszam, odpowiem Ci później.  
-Masz godzinę. - rzucił tylko, a ja ulotniłam się do swojego biura.

nomatterwho333

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1306 słów i 7129 znaków.

Dodaj komentarz