Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.13

Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.13Czy ja byłem w niebie? jak tak to pragnąłem tu pozostać. Nie chciałem wracać do bólu, cierpienia. Nie chciałem patrzyć na strach,żal w oczach rodziny. Otworzyłem oczy i ujrzałem anioła. Dziewczyna pochylała się nade mną, a do jej oczu zakradł się strach. Tak bardzo pragnąłem jej tego oszczędzić, tak bardzo pragnąłem zabrać od niej ból, strach, rozpacz. Nie wiedziałem jak i kiedy się dowiedziała. Nie podobało mi się to, bo podkreśliłem, że nie chcę by jej o tym mówili. Może wymagałem od nich wiele, za wiele bo przecież była ich córką, siostrą. Kochali ją, z całą pewnością trudno im było kłamać, nie powiedzieć jej prawdy,ukrywać przed nią taką tajemnicę. Z całą pewnością długo nie będzie mogła im wybaczyć, ale przecież kiedyś zrozumie. Zrozumie,doceni starania bliskich, doceni mój gest, zrozumie, że zwyczajnie chcieliśmy ją chronić. Przecież tyle wycierpiała. Śmierć naszego dziecka, jej pobyt w więzieniu za wiele zniosła jak na młodą kobietę. Chciałem ją ochronić, chciałem zaoszczędzić jej wszystkiego. Dowiedziałaby się potem, gdy już mnie by nie było.
- Nic nie mów - poprosiła. Nie wiem skąd wiedziała. Czy znała sytuację? czy znała po prostu mnie, ale miała rację. Każde wypowiedziane słowo było niczym tortura, nie miałem sił. Starałem się, naprawdę chciałem, ale znów przegrywałem. Za każdym razem, gdy brałem powietrze czułem jakbym miał się dusić. Tak bardzo brakowało mi powietrza, brakowało jej. - Kochanie nic nie mów, proszę - usłyszałem. Chciałem powiedzieć, błagać ją by nie płakała, by nie cierpiała i starała się mnie zrozumieć, ale nie mogłem, nie miałem sił. Leżałem z wyciągniętą w jej stronę ręką,patrzyłem jak po jej policzkach spływają strugi łez. Chciałem je zatrzymać, chciałem ją przegonić, ale nawet na to zabrakło mi sił. Usiadła obok mnie i złapała mą dłoń, patrzyliśmy na siebie w milczeniu, a ja z trudem łapałem powietrze. Czułem jak pomału odchodzę. Czułem jak umieram. Czy się bałem? chyba nie. Miałem sporo czasu by przygotować się na śmierć. Miałem sporo czasu by oswoić się z tą myślą, by wszystko zaplanować. Nie przewidziałem tylko jednego, tylko jednego nie zaplanowałem. Mimo mojego sprzeciwu cały czas czuwała nad moim łóżkiem. Budziłem się,zasypiałem od nowa, ale ona, jej zapłakane oczy były tu niemal cały czas. Otwierałem zmęczone tym wszystkim oczy i za każdym razem widziałem twarz anioła. Jej oczy gasły, tak jak ja.Dopiero teraz zrozumiałem, dopiero teraz dotarło do mnie, że popełniłem ogromny błąd. Kochała mnie. Kochała, a ja zwyczajnie pozwoliłem jej odejść. - Nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj tu samej - zapłakała. Obok niej siedziała Suzy i mocno trzymała siostrę w ramionach. Czułem jak do moich oczu napływają łzy, wzruszony tym widokiem. Tak bardo cieszyłem się, że nie zostaje sama, tak bardzo uspokajał mnie fakt, że miała przy sobie kogoś, kto będzie chciał,potrafił się o nią zatroszczyć.
- Nie mów nic. Pozwól, że to ja będę mówić - powiedziała przez łzy. Starałem się nie zasnąć, naprawdę starałem się nie zasnąć, ale oczy robiły się coraz cięższe. Tak bardzo byłem już tym wszystkim zmęczony, tak bardo pragnąłem zasnąć,odpocząć, ale nie mogłem. Nie mogłem, bo przecież nie załatwiłem jeszcze wszystkich spraw.
- Jeśli spotkasz tam nasze dziecko - zapłakała  - Przekaże jej, że bardzo, bardzo ją kochasz. Zresztą ona to wie - rzekłem. Przełknąłem ślinę a moje serce niemal zwariowało. Usłyszeliśmy pisk jednej z maszyn i spojrzeliśmy na siebie. Ból, ten ogromny ból, który uniemożliwił mi kolejne słowa.
- Proszę wyjść. On musi odpocząć - usłyszałem z dala czyjś głos. - Kocham Cię Pawle! Słyszysz? kocham Cię! - rzekła. Po chwili nie słyszałem już nic. - I ja cię kocham - wypowiedziałem w myślach.
         ***
Nie wiem jak długo tu byłam, minuty, godziny, czy może dobę. Nie odchodziłam od jego łózka, do momentu, gdy raz za razem zatrzymywało się jego serce. Suzy, mama, Sławek wszyscy prosili mnie, błagali, namawiali bym poszła do domu, albo do hotelu i chociaż na godzinę, dwie się przespać. Nadaremnie. Żadne słowa, argumenty, prośby nie działały. Nie miałam zamiaru nawet na chwilę opuszczać szpitala,jego sali. Każda chwila była dla nas na wagę złota, a lekarze mówili już wprost, że Paweł umiera. Nikt nie był w stanie powiedzieć mi otwarcie ile nam zostało, czy minuty, czy może godziny. Paweł co chwilę zasypiał,budził się, a za każdym razem, gdy otwierał oczy widział obok łózka mnie. Nie byłam pewna, czy kiedykolwiek uda mi się przebaczyć rodzinie. Zabrali mi tyle cennych chwil, tyle wspomnień. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, gdybym poznała prawdę spotkałabym się z nim, była przy nim, wspierała go. Teraz nie miałam już na to sans, nie mieliśmy czasu. Mama,Suzy przynosili mi co chwilę jakieś kanapki, czy kawę. Jednak ja nie byłam wcale głodna. Nie chciałam jeść, pić, gdy siedziałam ze świadomością, że już za minutę mogę go utracić. Około dwudziestej wyszłam na korytarz. Paweł od dwóch godzin twardo spał, a ja chciałam chociaż na chwilę wyprostować kości.
- Córciu prześpij się - błagała mama. Suzy dopiero co wróciła do szpitala, a Sławek siedział na korytarzu, ale nie odezwał się do mnie słowem. - Zabierz mamę do domu - zwróciłam się do siostry, kompletnie ignorując błagania matki. Chyba w głębi serca nadal byłam na nią bardzo zła. - A Ty? - zapytała niespokojnie Suzy. - Zostanę tutaj. Zaraz może się zbudzić, muszę przy nim być - powiedziałam. Podeszłam do automatu po trzecią już dzisiaj kawę i skierowałam się w stronę jego sali.Gdy usiadłam na krzesełku, zdałam sobie sprawę, że Paweł już nie śpi.  
- Obiecaj mi coś - poprosił zaspanym,zmęczonym głosem. - Obiecaj, że nie popełnisz danego błędu. Obiecaj, że zapomnisz o mnie, naszym dziecku i tym, co się stało. Kaju musisz zacząć od nowa żyć - błagał. Starałam się nie zwracać uwagi na błagalny ton jego głosu. Był zmęczony, a każdy wysiłek, taki jak mowa mógł skończyć się dla niego fatalnie.  
- Już uspokój się - skarciłam go, delikatnie się do niego uśmiechając. - Obiecaj - nalegał. Nie byłam zadowolona z siebie, ani z jego prośby, ale chciałam go uspokoić. - Obiecuje, że już nikogo nie zabije - zażartowałam. Widziałam delikatną ulgę na jego twarzy i ponownie się uśmiechnęłam.
- Kocham Cię Kaju. Zaopiekuję się naszym dzieckiem - obiecał, a ja widziałam w jego oczach coś dziwnego. Nie mogłam znieść jego słów, zachowywał się tak, jakby miał się ze mną żegnać. Maszyna znów zapiszczała, a ja nie mogłam już tego znieść. - Kocham cię - rzekłam puszczając jego dłoń. Lekarze ponownie już wbiegli do sali,zaczęli ratować mu życie. Byłam przekonana, że pewnego razu, zwyczajnie nie zdołają przywrócić jego pracy serca, a on wtedy odejdzie. Obiecałam sobie, że już nie pozwolę mu nic więcej mówić. Wybiegłam z sali i pobiegłam na dwór. Potrzebowałam chwilę pobyć sama. Ból, który zawładną moim sercem był nie do opisania. Chciałam zapłakać, wypłakać cały ból strach, złość, ale nie mogłam. Obok szpitala dostrzegłam Sławka, palącego papierosa.Podeszłam do niego,położyłam dłoń na jego ramieniu. - Powinnaś być przy nim - rzekł - Potem będziesz miała do nas pretensję, że nie zdążyłaś się z nim pożegnać - ostrzegł. Słyszałam rozgoryczenie, oraz żal w jego głosie. Wyrzucił papierosa i odwrócił się twarzą do mnie. Popatrzeliśmy sobie w oczy, a ja tak wiele chciałam mu powiedzieć. - Nie powinnaś być taka ostra dla rodziny. Oni, my chcieliśmy Cię chronić Kaju - rzekł Już miałam mu coś odpowiedzieć, chciałam wyznać mu swoje obawy, chciałam powiedzieć co czuje, ale nie zdążyłam. Na dwór zadyszana i zapłakana wparowała mama, a ja wiedziałam, że stało się coś złego. Pobiegłam z nią na oiom,błagając los, by jeszcze mi go nie zabierał. - To jego ostatnie minuty - ostrzegł lekarz.


Chociaż tyle chciałam mu powiedzieć, milczałam. Trzymałam jego dłoń i nie wiedziałam co powiedzieć, jakich użyć słów, by opisać mu to co w tym momencie czułam. Umierałam wraz z nim. Tak bardzo modliłam się o to, by moje serce zatrzymało się w chwili, gdy jego przestanie bić. Nie chciałam,chyba nie potrafiłabym żyć bez niego.
- Obiecałaś, pamiętasz? - rzekł. Każdym kolejnym słowem jego głos słabł, a ja czułam jak sekunda po sekundzie, z każdym kolejnym oddechem odchodzi. Chciałam go zatrzymać, chciałam złapać jego dłoń,powiedzieć zostań, wyrwać go z rąk śmierci, ale nie potrafiłam. Moja miłość, moje wiara i błaganie były za słabe, by wygrać ten bój. - Kocham Cię, wiesz o tym? - spytałam, upewniając się. Chciałam mieć absolutną pewność, że odejdzie w przekonaniu, że jest przez kogoś kochany. - I ja - nie dokończył, bo z trudem łapał powietrze. Nie pozwoliłam mu dokończyć.Zapewniłam, że wiem o jego miłości do mnie. Zapewniłam, że zawsze wiedziałam,tyle chciałam mu powiedzieć. Chciałam wyznać, że byłam cholerną egoistką, odpychając go od siebie. Teraz, gdybym miała jeszcze jedną szansę, nigdy bym tak nie postąpiła, ale wtedy zwyczajnie się bałam. Bałam się wtedy, gdy po tej tragedii chciał ze mną być, proponując mi małżeństwo i wtedy, gdy odebrał mnie z więzienia, a ja przed miłością do niego uciekłam do Suzy. Teraz zabrakło nam czasu, by naprawić dane błędy i nadrobić stracony czas.  
- Kochałam Cię, ale zwyczajnie się bałam. Nie chciałam przezywać tego od nowa. Gdybym od razu powiedziała Ci prawdę i przyjęła twoje oświadczyny. Gdybym powiedziała Ci co się stało, zamiast odpychać Cię tamtego dnia - zapłakałam. - Może nie pozwoliłbyś mi zabić tamtego człowieka, może nie trafiłabym na lata za kratki, może nie umierałbyś teraz w tym miejscu - kontynuowałam. - Nie Kaju. I tak umierałbym, bo choroba nie była twoją winą. Tak się zdarza, ludzie po prostu chorują,umierają. Rodzimy się po to by umrzeć - rzekł. Na jego twarzy widziałam grymas bólu, ale nie zamierzałam przestać mówić. Mieliśmy ostatnią szansę, by naprawić dany błąd. - Jednak nasze życie wyglądałoby inaczej. Chociaż w sumie dobrze, że tak postąpiłam - wyznałam, zdając sobie sprawę, że to wszystko i tak miałoby miejsce.
- Nie. I tak ten człowiek by umarł, ale Ty byłabyś wolna,ułożyła sobie życie. Zabiłbym go i tak bardzo żałuje, że nie starczyło mi czasu, by zabić pozostałych. Zawiodłem Kaju - usłyszałam. Zamilkł na chwilę, by uspokoić serce i uśmiechnął się, ale w jego oczach ujrzałam łzy. - Czy mi kiedykolwiek wybaczysz to, że zawiodłem? Gdybym był przy Tobie a nie z kumplami. Gdybym nie zostawił Cię samą, gdybym zdołał Cię ochronić. Teraz mielibyśmy dziecko. Zawiodłem Cię jako partner,oraz ojciec. Zawiodłem jako człowiek, ale obiecuję Ci, przysięgam, że zaopiekuję się Wami tam na górze. Codziennie będę powtarzał, jak bardzo ją kochałaś - wyznał - Chociaż nie, ona to widzi Kaju. Widzi nas z góry - dodał. - Wybacz mi. Wybacz, że Was zawiodłem - błagał. Złapałam go mocniej za rękę i spojrzałam mu w oczy. Śmierć nadchodziła szybciej niż sądziłam,było to widać za każdym razem, gdy patrzyłam na jego twarz.  
- Już dawno Ci wybaczyłam - rzekłam i spojrzałam na niego. - Kocham Cię i nigdy nie przestanę - obiecałam. Pocałowałam go, nie myśląc nad tym co robię, a on odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się tak jakby miał to być nas ostatni pocałunek w życiu i był. Gdy oderwałam się od niego ujrzałam łzy w jego oczach, poczułam mocniejsze ściśnięcie reki, a po chwili znów usłyszałam pisk maszyn - Przepraszam Cię - rzekł, a po chwili zostałam wyproszona z sali. Po kilkuminutowej walce lekarzy, tym razem nie udało się go uratować, zmarł. Wybiegłam zapłakana ze szpitala. Chciałam uciec, umrzeć, zniknąć stąd,pozbyć się tego uczucia, jakby ktoś wyrywał mi serce.  
- Kaja! - usłyszałam. Po chwili stałam wtulona do Sławka, nie mogąc złapać tchu. Dusiłam się, dusiłam rozpaczą po stracie ukochanego mężczyzny. - Tam będzie mu lepiej, przestanie cierpieć - rzekł Sławek, w jego słowa wcale nie przyniosły mi ulgi.Walczyłam sama z sobą, starałam się, ale przegrałam. Nie potrafiłam już hamować łez.  
- Kochałam go - wyznałam wtulając się w ramiona mężczyzny. Po kilku minutach razem z mamą, Suzy,Sławkiem znalazłam się w domu rodziców. Dostałam jakieś tabletki,a po chwili położyłam się na łóżku. Wszystko było mi już obojętnie, chciałam zniknąć, chciałam po prostu przestać istnieć.

Nie wiem jak długo spałam. Obudziłam się i ujrzałam noc za oknem.W mieszkaniu panowała ciemność,głucha cisza, a ja przez chwilę zapomniałam o tym co się stało. Gdy przypomniałam sobie o śmierci Pawła, poczułam ogromny ból, zapłakałam. Ubrałam szlafrok i wyszłam na dwór, chciałam chociaż na chwilę powdychać świeże powietrze i zapomnieć o cierpieniu, jakie poczułam. Gdy wyszłam na dwór, ujrzałam cień Sławka i podeszłam do niego. Wyglądał na bardo przygnębionego, oraz smutnego.
- Nie śpisz? - zwrócił się do mnie i spojrzał mi w oczy. Dopiero teraz dostrzegłam łzy w jego oczach. - Ona chce mi ją zabrać. Chcę zabrać moją córkę za granicę - rzekł. Spojrzałam na niego,zdałam sobie sprawę, że strasznie go zaniedbałam. Tak bardzo pochłonęła mnie śmierć Pawła, że oddaliłam się od Sławka.
- Co zamierzasz zrobić? - zapytałam. Nie sądziłam, że za chwilę usłyszę coś, co może odmienić moje życie na zawsze. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2678 słów i 14014 znaków, zaktualizowała 5 maj 2016.

5 komentarzy

 
  • Misiaa14

    Jejuś płacze; -; cudowne ♡♡♡

    5 maj 2016

  • Justys20

    Wzruszyłam się  <3

    5 maj 2016

  • volvo960t6r

    Cudowna część :)

    5 maj 2016

  • Tosia12283

    Super ;)

    5 maj 2016

  • Vinyl3

    Taki tekst na dzien dobry ;)  Poryczalam sie  :kiss: Jest naprawde super, ale mogłabyś ja troche uszczesliwic <3

    5 maj 2016

  • agusia16248

    @Vinyl3 uśmiechnie się do niej jeszcze szczęście, spokojnie :)

    5 maj 2016