Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.6

Wybacz, ale inaczej nie Potrafię cz.6Powoli, objęci jak para zakochanych wracaliśmy do domu. Starałam znaleźć się jakiekolwiek sensowne zdanie, ale nie mogłam nic powiedzieć. Urok miasta powoli ustępował, a w moim sercu zapanowało uczucie zdrady. Czułam się, jakbym zdradzała tego, którego zostawiłam w rodzinnym mieście. Nie wiedziałam co nadal czułam do Pawła i czy go kochałam. Z dnia na dzień, z minuty na minutę, z odległością jaka nas dzieliła, zmieniało się moje spostrzeżenie uczuć do niego. Kiedyś, kiedyś, gdy jeszcze nie wydarzyło się to, co się wydarzyło, gdy jeszcze nie było tej tragedii nie wyobrażałam sobie bez niego świata. Kochałam go, a dzień, w którym dowiedziałam się o ciąży, był najszczęśliwszy w moim życiu. Nie było mi dane długo cieszyć się macierzyństwem. Tamten napad, który tak nagle odmienił moje życie, sprawił, że inaczej zaczęłam wszystko spostrzegać. Nie planowałam już niczego, z wyjątkiem zemsty, z wyjątkiem zabójstwa tamtych pozostałych dwóch mężczyzn. Nie planowałam wspólnej przyszłości, nie planowałam założenia rodziny. Cieszyłam się, że jestem z dala od Pawła, ponieważ inaczej w końcu dałabym się namówić na wspólne życie. Zapewne poślubiłabym go i nigdy nie uwolniła się od tamtej tragedii. Tu natomiast było inaczej. Miałam wsparcie Suzy, Tomasza a teraz i Sławka, który strasznie mi się podobał, ale jeszcze nie czułam się gotowa, na nowy związek.  
- Przepraszam głupio się zachowałem - usłyszałam. Spojrzałam na twarz mężczyzny, próbując zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół jego twarzy. Nie wiedziałam w którym momencie, ale zaczęłam darzyć go wielką sympatią.  
- Nie szkodzi. Powiesz mi dlaczego córka nie mieszka z Tobą? - spytałam, zaciekawiona jego życiem.  
Chciałam poznać go jak najlepiej, chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej, chciałam poznać historię jego życia, ponieważ. No właśnie co ponieważ? chyba pomału zaczęło mi na nim zależeć.  
- Mówiłem ci już, że też byłem w więzieniu. To ułatwiło mojej żonie rozprawę w sądzie. Jak myślisz? kto szybciej dostanie dziecko? matka, czy skazany ojciec? - zapytał przygnębionym głosem. Domyśliłam się, że nie chce o tym rozmawiać. Nie nalegałam. Chociaż z pozoru był wesołych, przystojnym mężczyzną, jego oczy skrywały nie wyobrażalny ból. Pół godziny później znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem. Zaprosiłam go do środka i już po chwili siedzieliśmy na kanapie i popijaliśmy butelkę wina, którą kupiliśmy po drodze. Około północy zrobiłam się senna, niemal zasypiałam na ramieniu mężczyzny. Nie byłam pewna, czy to zmęczenie, czy wypity alkohol, ale niemal padałam na twarz. Sławek, gdy to zauważył wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Ułożył mnie do łóżka, pocałował w czoło, mówiąc krótkie dobranoc i bez słowa opuścił mieszkanie.


Siedziałam na kanapie i próbowałam wyleczyć kaca. Przeklinałam wszystkich tych, którzy wymyślili taki trunek jak wino. Głowa bolała nie miłosiernie, a ja musiałam załatwić jeszcze jedna ważną rzecz. Na dziś byłam umówiona z adwokatem, może nie tak do końca umówiona, bo planowałam, by nasze spotkanie było przypadkowe. Miałam dla niego w zanadrzu jeszcze jedną zmyśloną bajeczkę, która była tak przekonująca, że niemal sama w nią uwierzyłam. Chciałam zrobić wszystko, by zainteresować swoją ofiarę. Zegarek wskazywał dziewiątą trzydzieści. Po zebranym materiale, dowiedziałam się, że moja przyszła ofiara za pół godziny będzie w miejscu, w którym i ja się znajdę. W weekendy uwielbiał jeść w znanej i drogiej restauracji. Chociaż to było czystą głupotą, bo nie miałam za dużo kasy i ja postanowiłam zjeść dziś tam obiad. Musiałam przecież pokazać się mu nie tylko jako jego klientka, ale przede wszystkim jako kobieta. Zamknęłam drzwi od mieszkania i wolnym krokiem skierowałam się w stronę restauracji, w której już niebawem miałam odbyć przedstawienie. Jakieś dwadzieścia pięć minut później siedziałam wygodnie przy jednym ze stolików i zamawiałam danie. Już po chwili, nie musiałam się odwracać, by mieć pewność, że mój plan wypalił. Z daleka usłyszałam jego głos. Stolik za mną, zadowolony z dwoma kolegami usiadł mecenas, a już po chwili pewnym krokiem kierował się w moją stronę.  
- My się chyba znamy, prawda? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem.  
- No raczej tak. Byłam u pana - powiedziałam niepewnie, nie chcąc dokończyć zdania.  
- Może zechciałaby pani się do nas dołączyć? chyba, że czeka pani na kogoś - powiedział z uśmiechem. Chciałam powiedzieć, że tak, ale ugryzłam się i przyjęłam zaproszenie od mężczyzny. Przysiadłam się do jego stolika i po grzecznym przywitaniu z pozostałymi mężczyznami, oczywiście podając im fałszywe dane, usiadłam obok niego i pozwoliłam by zamówił mi jedzenie. Chciał postawić, a ja nie zamierzałam psuć mu zabawy. Ceny były tu takie, że co najwyżej stać mnie było na szklankę zimnej wody, chociaż i tego nie byłam pewna. Widać było, że nie zamierzał rozmawiać o pracy. On nie zadawał pytań, a ja nie miałam zamiaru poruszać dziś przy nim tematu mojej rzekomej sprawy. Dziś zamierzałam być tylko i wyłącznie kobietą, która go oczaruje. Czerwona sukienka mojej siostry, chyba działała na jego zmysły, bo nie mógł nawet na chwilę oderwać ode mnie wzroku. Godzinę później postanowiliśmy zmienić nieco lokal. Pożegnaliśmy jego kumpli i z uśmiechem zaprosił mnie do siebie. Mimo iż chciałam przyjąć jego propozycję, wiedziałam, że byłoby to co najmniej nie rozważne. Już raz zostałam przez niego napadnięta.
- Nie. Nie wypada bym do pana przyszła. Przecież będzie pan moim adwokatem, to nie etyczne - rzekłam, a on przez chwilę wyglądał naprawdę na zaskoczonego moimi słowami. Po chwili uśmiechnął się tak samo jak zawsze, a ja zrozumiałam, że doszedł do siebie. Czyżbym była pierwszą dziewczyną, która mu odmówiła?  
- To chociaż może da się pani odprowadzić do domu? - usłyszałam. Na to też mu nie pozwoliłam. Tym razem zrobiła to stanowczo, ponieważ wiedziałam, że pod żadnym pozorem nie może dowiedzieć się gdzie mieszkam. To byłoby co najmniej nie rozważne, a nawet głupie. Przecież nie mogłam pozwolić, by mnie zdemaskował.  
- Lepiej będzie jak rozstaniemy się tu - rzekłam stanowczym głosem. Jednak on nie odpuszczał. Jego głodny wzrok, wciąż błądził po moim ciele, a ja poczułam się niezręcznie. Złapał mnie za rękę i wyglądało na to, że nie pozwoli mi odejść. Przytulił mnie, a jego dłoń błądziła po moim ciele. Zamknęłam oczy, chcąc nie myśleć o uczuciu, jakie czułam, gdy mnie dotykał. - Musze już iść - powiedziałam z naciskiem.
- Może dasz się zaprosić na kolację dziś wieczorem? nalegam - szepnął.  
Kiwnęłam głową i wyrwałam się z jego uścisku. Chociaż to co zrobiłam było szalone, dałam wciągnąć się w jego grę. A może on wciągnął się w moją? nie ważne. czułam, że rybka połknęła haczyk, a przecież o to mi tak naprawdę chodziło. Pożegnałam się z nim i pomału ruszyłam przed siebie. Specjalnie poszłam w nie tą stronę, co powinnam, bo obawiałam się, że może mnie śledzić.


Około godziny piętnastej dotarłam do mieszkania. Nieco zabłądziłam, przez to straciłam trochę czasu, ale nie panikowałam, bo do dwudziestej spokojnie zamierzałam zdążyć się przyszykować. Moje myśli krążyły wokół Sławka, za którym zaczynałam już pomału tęsknić. Chciałam chociaż na chwilkę usłyszeć jego głos. Miałam nadzieje, że nie uraziłam go wczorajszego wieczora, ale tępo jakie zarzucił, wydawało mi się nieco za szybkie. Ja nadal opłakiwałam stratę dziecka, nadal nie wiedziałam co czułam do Pawła, a teraz żyłam tylko zemstą na mężczyźnie, który uczestniczył tamtej nocy. Byłam tak blisko. Tak blisko swojego celu, że czułam niemal strach. Wydawało mi się, że Konrad połknął mój haczyk i zamierzałam bardzo dobrze wykorzystać ten fakt. Nie wiedziałam jeszcze jak będzie wyglądała moja zemsta. Nie byłam pewna, czy ponownie zdołam zabić człowieka, ale chciałam po prostu go poznać. Chciałam poznać tego sukinsyna, który tamtego wieczora tak brutalnie pobił mnie, doprowadzając do mojego poronienia. Nie potrafiłam otrząsnąć się z tej tragedii. Mimo upływu czasu, mimo odległości ból wcale nie minął. Nadal jeszcze budziłam się zalana potem, po koszmarze, który mi się przyśnił. Nadal jeszcze płakałam w nocy, nie mogąc się uspokoić. Nigdzie tak naprawdę nie czułam się bezpieczna. Wciąż słyszałam ich wyzwiska, śmiechy i kpinę w ich głosach. Moje przemyślenia przerwał telefon. Oderwałam się z myśli i odebrałam słuchawkę.
- Witaj jak się masz? - usłyszałam jakże znajomy głos.
- Pomyślałem, że może dałabyś zaprosić się na jutrzejszą kolację? spotkałbym się z Tobą dziś, ale coś mi wypadło - dodał przepraszającym głosem. Poczułam jak przyspiesza mi serce. Cieszyłam się, że nie zaproponował kolacji dziś, bo chyba nie potrafiłabym mu odmówić.
- Zgoda - rzuciłam krótkie słowo, ponieważ nie mogłam powiedzieć nic więcej.  
- Kaju dziękuje za wczoraj - usłyszałam. Nie powiedziałam nic więcej. Telefon rozłączył się, a ja rozmarzona rzuciłam się na łóżko. Czyżbym pomału się w nim zakochiwała? nie wiem kiedy zasnęłam. Zbudził mnie odgłos otwierających się drzwi. Niemal wyleciałam z łóżka, zdając sobie sprawę, że musiałam przysnąć. Nie byłam pewna, która jest godzina, ale bałam się, że późna. W domu słyszałam kroki i uradowany, szczęśliwy głos Suzy i mężczyzny, który ostatnio stał się dla niej chyba kimś więcej. Rzuciłam tylko krótkie cześć i zamknęłam się w łazience, przygotowując do spotkania. Miałam nie całą godzinę, by zrobić się na bóstwo. Po czterdziestu pięciu minutach byłam wykąpana, uczesana, umalowana i miałam na sobie czarną seksowną sukienkę, tak ta samą, którą miałam dzień wcześniej na randce z Sławkiem. Mieszkanie było ciche, a jakieś kilka minut temu usłyszałam trzask drzwi i domyśliłam się, że mężczyzna wyszedł.  
- Czyżby randka ze Sławkiem? - usłyszałam znienacka głos siostry.Podskoczyłam, ponieważ nigdzie jej nie było, więc myślałam, że śpi.  
- Nie. Spotykam się z mecenasem Konradem Nowakiem - rzekłam. Suzy patrzyła na mnie zaskoczona, a w jej oczach zobaczyłam strach. Nie musiałam jej nic tłumaczyć, by znała to nazwisko. Chyba niemal od razu zrozumiała co się szykuje. - Uważaj na siebie mała - odparła.  
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do siostry. W pośpiechu zabrałam torebkę, założyłam kurtkę i wyszłam z domu.  
- Kocham Cię - rzuciłam i zamknęłam za sobą drzwi. Szłam pośpiesznie, mając świadomość, że jestem już spóźniona. Moja komórka wirowała w torebce, a ja domyśliłam się kto dzwoni. Odebrałam i rzuciłam, że zaraz będę, nie dopuszczając mecenasa do słowa. Po chwili znalazłam się u jego boku. Spotkaliśmy się w tym miejscu, gdzie dziś się pożegnaliśmy. Czekał na mnie z bukietem róż i eleganckim, czarnym samochodem.  

- Najpierw kolacja, a później gdzieś Cię zabiorę zgoda? - usłyszałam jego drżący głos. Usiedliśmy w tyle samochodu, trzymając w ręku kieliszek z czerwonym, najlepszym winem. Jego wzrok wciąż błądził po moim ciele, ale najdłużej zatrzymał się na moich piersiach. - Jesteś piękna - usłyszałam. Zarumieniłam się, ale nic nie odpowiedziałam. Kwadrans później znaleźliśmy się w restauracji, a przy jednym ze stolików... CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2209 słów i 11864 znaków, zaktualizowała 1 mar 2017.

5 komentarzy

 
  • Misiaa14

    cudo :*

    14 sty 2016

  • agusia16248

    @Misiaa14 Dziękuje :*

    3 mar 2016

  • anola

    Super opowiadanie bardzo mi się podoba

    12 sty 2016

  • agusia16248

    @anola Dziękuje

    3 mar 2016

  • Tosia12283

    Genialnie:* kiedy kolejna?

    12 sty 2016

  • agusia16248

    @Tosia12283 Dziękuje

    3 mar 2016

  • DemonicEagle

    Uwielbiam  takie historie i mam tak samo jak NataliaO, czytałem,czytałem i nagle koniec

    12 sty 2016

  • agusia16248

    @DemonicEagle Ja wiem, że trochę krótkie :(

    3 mar 2016

  • NataliaO

    Zaczytywałam się, a tu już koniec rozdziału :/  Dobry rozdziałek :)

    12 sty 2016

  • agusia16248

    @NataliaO Dziękuje

    3 mar 2016