- Co się stało, że nie chcesz ze mną grać w plażówkę?
Nastała chwila ciszy, widziałam w oczach Mike złość i smutek
- Ja muszę iść - powiedziała Grace - Hugo odprowadź mnie
Chłopak zrozumiał przekaz i wstał z podłogi
- Judy my też idziemy - powiedział Bastian - musimy porozmawiać
- Dopiero 20 mogę jeszcze zostać - powiedziała biorąc ostatni kawałek pizzy
- Idziemy - powiedział stanowczo
Po 5 min zostałam sama z Mikiem
- Jeśli nie chcesz to nie mów - usiadłam obok niego - Rozumiem że to dla Ciebie ciężkie. Poczekam aż będziesz gotowy mi powiedzieć
- Nie Alex - powiedział dobitnie - wszyscy wiedzą oprócz Ciebie. Powiem Ci tylko nie przerywaj, ok ?
- Dobrze - odpowiedziałam i złapałam go z dłoń
- To było gdy miałem 12 lat- zaczął - Jechałem z Codym na plażówkę do NY. Zawsze graliśmy we dwójkę, byliśmy nie pokonani, tylko zawsze gdy wracaliśmy mieliśmy wypadek. Z roku na rok było gorzej. Pierwsze siniaki, drugi rok złamanie ręki... Trzeci... Postanowiliśmy że to będą ostatnie nasze zawody. Jechaliśmy z jego rodzicami. W połowie drogi mieliśmy czołówkę z tirem. Kierowca zasnął... Cody zginął na miejscu, no i to był ostatni nasz turniej.- wstał z sofy - Zadowolona ? Nie chce jechać bo boję się że coś Ci się stanie
- Mike...- podeszłam do niego i mocno go przytuliłam - Przykro mi
- Nie Tobie powinno być przykro tylko mi - odpowiedział odsuwając się ode mnie - to była moja wina
- O czym Ty mówisz ?
- Nie chciał wtedy jechac ! Ja go namówiłem! Mieliśmy wygrać i odejść niepoknani ! To ja powinienem zginąć nie on.... - głos mu się zaczął łamać
- Nie wolno Ci tak mówić! - podniosłam głos a w oczach pojawiły się mi łzy - Jakby nie chciał to by nie jechał. Nie możesz się obwiniać o jego śmierć, to kierowca tira w was wjechał. To nie była Twoja wina !
- A czyja do cholery ? - krzyknął - gdybym się nie uparł dalej by żył ! To ja chciałem jechać!
- Mike...- mówiłam już plącząc - Tak musiało być, nic na to nie poradzisz. Niestety takie rzeczy się zdarzają. Życie jest nie sprawiedliwe. Ale nigdy już więcej nie myśl że to była Twoja wina i że ty powinieneś zginąć... Proszę cię.... Nie mów tak...- skończyłam nie ukrywając łez
- Matko Alex! - spojrzał na mnie i mocno mnie przytulił do siebie - nie płacz - po chwili dodał - Nie chce jechać bo cholernie boję się że coś Ci się stanie- szmyrał mnie po plecach
- Mike... Co ma być to będzie, nie rezygnuj z tego co Ci sprawia przyjemność
- Nie zagram z Tobą - powiedział - Przepraszam Alex
- Mike....- zaczęłam ale mi przerwał
- Nie Alex - powiedział - Eh, pójdę już. Pa kochanie - pocałował mnie w usta i wyszedł
Nie wiedziałam co o tym myśleć, z jednej strony go rozumiałam ale z drugiej nie, bo kurczę rozumiem że jest ciężko ale od tego są bliskie osoby aby wspierać się i pomagać... Może on nie miał kogoś takiego? Bał się komuś o tym powiedzieć bo myślał, że uznają go za winnego. Teraz ma mnie, nie pozwolę mu żyć z takim nastawaniem!
Następnego dnia wstałam o 6, w głowie wciąż siedziała mi rozmowa z Mikiem. Postawiłam stopę na podłodze
- Fuuu- podniosłam ją tak szybko jak postawiłam - Joker ! - mruknęłam
Spojrzałam na podłogę a tam lśniąca kałuża sikutów
- No tak... Chodź na dwór - wstałam omijając żółtą plamę na panelach
Wyprowadziła Jokera na krótki spacer po osiedlu aby załatwił swoje potrzeby. Po powrocie posprzątałam to co zrobił w domu i poszłam pod prysznic
- Jutro o 12 w naszym lesie oficjalnie rozpoczynamy sezon nie zapomnijcie ! - krzyknął Martinez gdy wchodziliśmy z hali
Szybko się przebrałam i wyszłam z szatni
- O Jack ! - krzyknęłam za chłopakiem, który właśnie mnie minął - Mike w szatni ?
- Tak - odpowiedział mi
Podziękowałam za odpowiedź i weszłam do męskiej szatni
- Uwaga wchodzę ! - powiedziałam głośno, odrazu odnalazłam wzrokiem szatyna. Był bez koszulki, tak jak większość chłopców, nie mogłam oderwać wzroku od jego umięśnionego brzucha.
- Alex ? Co Ty tu robisz ? - zapytał
- Musimy porozmawiać - powiedziałam krzyżując ręce - domyślasz się o czym i wiem że możesz uciec, więc przyszłam
- Uu...Coś poważnego - zabuczeli chłopcy
- Poczekaj na korytarzu - mruknął
- Oj Mike nie wstydź się - zaśmiał się Owen
- Ja się nie wstydzę - powiedział - Martwię się o nią, że jak zobaczy Twój brzuch to oślepnie - wyszczerzył się
- Chyba oślepi ją blask mojej zajebistości - odpowiedział
Przewróciłam oczami i podeszłam do Mike, stanęłam na palcach i szepnęłam mu na ucho
- Odkąd tu przyszłam nie spuszczam z Ciebie wzroku- pocałowałam go delikatnie w usta przygryzając mu wargę - Czekam na korytarzu
Szybko opuściłam szatnię, długo nie czekałam na mojego Romeo
- A więc? - zapytał gdy do mnie podszedł
- Rozmawiałeś z jego rodzicami po tym wszystkim? - spytałam prosto z mostu
- Daj spokój...- przejechał ręką po włosach - Tak, raz na pogrzebie
- Wtedy też ostatni raz byłeś u niego na grobie?
- Tak - odpowiedział i dodał widząc bo mojej minę co planuje- Nie ! nigdzie nie pójdę!
- A właśnie że pójdziesz - powiedziałam - i to teraz !
Nie słuchałam jego sprzeciwów i po 10 minutach byliśmy na cmentarzu,
- O nie...- jęknął - są jego rodzice
- Mike - powiedziałam surowo- idziemy
- Dzień Dobry - powiedzieliśmy
- Mike ? - powiedziała niska blondynka, widać było po jej oczach że dużo przeszła
- Tak, to ja - odpowiedział i mocniej ścisnął moją dłoń
- Czemu się nie odzywałeś? - zapytał mężczyzna, trzymał się trochę lepiej od żony
- Jak mogłem spojrzeć państwu w twarz ? - zapytał
- O czym Ty mówisz? - zapytała kobieta
- Sądzi że śmierć Codiego i ten wypadek to jego wina - odpowiedziałam za Mika, który milczał
- Czy Ty zwariowałeś?! Nigdy Cię o to nie posądziliśmy - powiedział mężczyzna
- Zawsze byłeś dla nas jak drugi syn - odpowiedziała kobieta - bywałeś u nas czasami częściej niż Cody
- W dniu wypadku ponieśliśmy podwójną starte, - znów mówił mężczyzna - Cody to jedno, a Ty to drugie
- Przepraszam - Mike spuścił głowę
- Nie masz za co - odpowiedziała kobieta i go przytuliła
Szatyn odwzajemnił gest
- Przyjdź do nas na kolacje z rodzicami - zaproponował mężczyzna - Z tą młodą panną też - uśmiechnął się do mnie - Derek Clark - przedstawił się mi - A to moja żona Liliana
- Aleksandra Mood - uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń
- Dziękuję Ci - Mike mocno mnie przytulił
- Za co ? - zapytałam zdziwiona
- Za to że mnie tam zaprowadziłaś - odpowiedział
- Codiego już nie odzyskasz ale odzyskałeś ludzi, którzy byli Ci bliscy
- Wiem, kocham Cię - wbił mi się w usta
******************
No i się wyjaśniło
5 komentarzy
Marlens
czekam na cd
Urwisek
Boziuuuu Przeczytałam wszystkie części na raz XD Są one po prostu świetne Każda część zaskakuje Mam nadzieje że opowiadanie szybko się nie skończy Może byś skończone na ich ślubie Nie no oczywiście żartuje Z niecierpliwością czekam na kolejną część KOCHAM JE
xdominikaxdd
Jej ;o Zaskoczyłaś mnie i to bardzo. Czekam na następną
kamila12535
Szkoda mi Mike'a :( opowiadanie jest super czekam na więcej
mysza
Biedny Mike :( czekam na kolejną