Z życia siatkarki cz.18

Z życia siatkarki cz.18- Co się stało, że nie chcesz ze mną grać w plażówkę?
Nastała chwila ciszy, widziałam w oczach Mike złość i smutek
- Ja muszę iść - powiedziała Grace - Hugo odprowadź mnie  
Chłopak zrozumiał przekaz i wstał z podłogi
- Judy my też idziemy - powiedział Bastian - musimy porozmawiać
- Dopiero 20 mogę jeszcze zostać - powiedziała biorąc ostatni kawałek pizzy
- Idziemy - powiedział stanowczo

Po 5 min zostałam sama z Mikiem  
- Jeśli nie chcesz to nie mów - usiadłam obok niego - Rozumiem że to dla Ciebie ciężkie. Poczekam aż będziesz gotowy mi powiedzieć
- Nie Alex - powiedział dobitnie - wszyscy wiedzą oprócz Ciebie. Powiem Ci tylko nie przerywaj, ok ?
- Dobrze - odpowiedziałam i złapałam go z dłoń
- To było gdy miałem 12 lat- zaczął - Jechałem z Codym na plażówkę do NY. Zawsze graliśmy we dwójkę, byliśmy nie pokonani, tylko zawsze gdy wracaliśmy mieliśmy wypadek. Z roku na rok było gorzej. Pierwsze siniaki, drugi rok złamanie ręki... Trzeci... Postanowiliśmy że to będą ostatnie nasze zawody. Jechaliśmy z jego rodzicami. W połowie drogi mieliśmy czołówkę z tirem. Kierowca zasnął... Cody zginął na miejscu, no i to był ostatni nasz turniej.- wstał z sofy - Zadowolona ? Nie chce jechać bo boję się że coś Ci się stanie
- Mike...- podeszłam do niego i mocno go przytuliłam - Przykro mi
- Nie Tobie powinno być przykro tylko mi - odpowiedział odsuwając się ode mnie - to była moja wina
- O czym Ty mówisz ?  
- Nie chciał wtedy jechac ! Ja go namówiłem! Mieliśmy wygrać i odejść niepoknani ! To ja powinienem zginąć nie on.... - głos mu się zaczął łamać
- Nie wolno Ci tak mówić! - podniosłam głos a w oczach pojawiły się mi łzy - Jakby nie chciał to by nie jechał. Nie możesz się obwiniać o jego śmierć, to kierowca tira w was wjechał. To nie była Twoja wina !  
- A czyja do cholery ? - krzyknął - gdybym się nie uparł dalej by żył ! To ja chciałem jechać!
- Mike...- mówiłam już plącząc - Tak musiało być, nic na to nie poradzisz. Niestety takie rzeczy się zdarzają. Życie jest nie sprawiedliwe. Ale nigdy już więcej nie myśl że to była Twoja wina i że ty powinieneś zginąć... Proszę cię.... Nie mów tak...- skończyłam nie ukrywając łez
- Matko Alex! - spojrzał na mnie i mocno mnie przytulił do siebie - nie płacz - po chwili dodał - Nie chce jechać bo cholernie boję się że coś Ci się stanie- szmyrał mnie po plecach  
- Mike... Co ma być to będzie, nie rezygnuj z tego co Ci sprawia przyjemność
- Nie zagram z Tobą - powiedział - Przepraszam Alex
- Mike....- zaczęłam ale mi przerwał
- Nie Alex - powiedział - Eh, pójdę już. Pa kochanie - pocałował mnie w usta i wyszedł
Nie wiedziałam co o tym myśleć, z jednej strony go rozumiałam ale z drugiej nie, bo kurczę rozumiem że jest ciężko ale od tego są bliskie osoby aby wspierać się i pomagać... Może on nie miał kogoś takiego? Bał się komuś o tym powiedzieć bo myślał, że uznają go za winnego. Teraz ma mnie, nie pozwolę mu żyć z takim nastawaniem!

Następnego dnia wstałam o 6, w głowie wciąż siedziała mi rozmowa z Mikiem. Postawiłam stopę na podłodze
- Fuuu- podniosłam ją tak szybko jak postawiłam - Joker ! - mruknęłam
Spojrzałam na podłogę a tam lśniąca kałuża sikutów  
- No tak... Chodź na dwór - wstałam omijając żółtą plamę na panelach
Wyprowadziła Jokera na krótki spacer po osiedlu aby załatwił swoje potrzeby. Po powrocie posprzątałam to co zrobił w domu i poszłam pod prysznic


- Jutro o 12 w naszym lesie oficjalnie rozpoczynamy sezon nie zapomnijcie ! - krzyknął Martinez gdy wchodziliśmy z hali  
Szybko się przebrałam i wyszłam z szatni  
- O Jack ! - krzyknęłam za chłopakiem, który właśnie mnie minął - Mike w szatni ?
- Tak - odpowiedział mi
Podziękowałam za odpowiedź i weszłam do męskiej szatni
- Uwaga wchodzę ! - powiedziałam głośno, odrazu odnalazłam wzrokiem szatyna. Był bez koszulki, tak jak większość chłopców, nie mogłam oderwać wzroku od jego umięśnionego brzucha.  
- Alex ? Co Ty tu robisz ? - zapytał
- Musimy porozmawiać - powiedziałam krzyżując ręce - domyślasz się o czym i wiem że możesz uciec, więc przyszłam
- Uu...Coś poważnego - zabuczeli chłopcy
- Poczekaj na korytarzu - mruknął
- Oj Mike nie wstydź się - zaśmiał się Owen
- Ja się nie wstydzę - powiedział - Martwię się o nią, że jak zobaczy Twój brzuch to oślepnie - wyszczerzył się  
- Chyba oślepi ją blask mojej zajebistości - odpowiedział
Przewróciłam oczami i podeszłam do Mike, stanęłam na palcach i szepnęłam mu na ucho
- Odkąd tu przyszłam nie spuszczam z Ciebie wzroku- pocałowałam go delikatnie w usta przygryzając mu wargę - Czekam na korytarzu
Szybko opuściłam szatnię, długo nie czekałam na mojego Romeo
- A więc? - zapytał gdy do mnie podszedł
- Rozmawiałeś z jego rodzicami po tym wszystkim? - spytałam prosto z mostu
- Daj spokój...- przejechał ręką po włosach - Tak, raz na pogrzebie
- Wtedy też ostatni raz byłeś u niego na grobie?
- Tak - odpowiedział i dodał widząc bo mojej minę co planuje- Nie ! nigdzie nie pójdę!
- A właśnie że pójdziesz - powiedziałam - i to teraz !


Nie słuchałam jego sprzeciwów i po 10 minutach byliśmy na cmentarzu,  
- O nie...- jęknął - są jego rodzice
- Mike - powiedziałam surowo- idziemy
- Dzień Dobry - powiedzieliśmy  
- Mike ? - powiedziała niska blondynka, widać było po jej oczach że dużo przeszła
- Tak, to ja - odpowiedział i mocniej ścisnął moją dłoń  
- Czemu się nie odzywałeś? - zapytał mężczyzna, trzymał się trochę lepiej od żony
- Jak mogłem spojrzeć państwu w twarz ? - zapytał
- O czym Ty mówisz? - zapytała kobieta
- Sądzi że śmierć Codiego i ten wypadek to jego wina - odpowiedziałam za Mika, który milczał
- Czy Ty zwariowałeś?! Nigdy Cię o to nie posądziliśmy - powiedział mężczyzna
- Zawsze byłeś dla nas jak drugi syn - odpowiedziała kobieta - bywałeś u nas czasami częściej niż Cody
- W dniu wypadku ponieśliśmy podwójną starte, - znów mówił mężczyzna - Cody to jedno, a Ty to drugie
- Przepraszam - Mike spuścił głowę
- Nie masz za co - odpowiedziała kobieta i go przytuliła
Szatyn odwzajemnił gest
- Przyjdź do nas na kolacje z rodzicami - zaproponował mężczyzna - Z tą młodą panną też - uśmiechnął się do mnie - Derek Clark - przedstawił się mi - A to moja żona Liliana
- Aleksandra Mood - uścisnęłam jego wyciągniętą dłoń  

- Dziękuję Ci - Mike mocno mnie przytulił
- Za co ? - zapytałam zdziwiona
- Za to że mnie tam zaprowadziłaś - odpowiedział  
- Codiego już nie odzyskasz ale odzyskałeś ludzi, którzy byli Ci bliscy
- Wiem, kocham Cię - wbił mi się w usta  
******************
No i się wyjaśniło:D

bunny

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1367 słów i 6897 znaków.

5 komentarzy

 
  • Marlens

    :)    czekam na cd:)

    8 lip 2015

  • Urwisek

    Boziuuuu :O Przeczytałam wszystkie części na raz XD :D Są one po prostu świetne :) Każda część zaskakuje :D Mam nadzieje że opowiadanie szybko się nie skończy :) Może byś skończone na ich ślubie :D Nie no oczywiście żartuje :) Z niecierpliwością czekam na kolejną część :D <3 KOCHAM JE <3

    7 lip 2015

  • xdominikaxdd

    Jej ;o Zaskoczyłaś mnie i to bardzo. Czekam na następną :)

    7 lip 2015

  • kamila12535

    Szkoda mi Mike'a :( opowiadanie jest super czekam na więcej

    7 lip 2015

  • mysza

    Biedny Mike :( czekam na kolejną :*

    7 lip 2015