Zacząć wszystko od początku cz.22

Nie takiej reakcji oczekiwałam. Chociaż łudziłam się, że ucieszy go ta wiadomość, miałam chociaż nadzieje, że będzie szczęśliwy tak jak ja. Jednak on stał w miejscu i nie spuszczał ze mnie wzroku. Poczułam w oczach łzy. Tak bardzo chciałam by mnie przytulił, objął. By zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Jednak nie zrobił nic. Absolutnie nic z tego, co oczekiwałam. Przez okno widziałam zadowoloną twarz mamy. Podglądała jak zawsze, gdy chciała zobaczyć co się między nami dzieje. Ja sama tego nie wiedziała. Nie rozumiałam go i czułam żal, bo czułam, że nie jest zadowolony z tego, co usłyszał. Pragnęłam stworzyć z nim szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Chciałam, pragnęłam dać synkowi to, co wydawało mi się najlepszą rzeczą na świecie. Pragnęłam podarować mu kogoś, na kogo zawsze mógłby liczyć. Pragnęłam mieć kogoś, kto byłby dopełnieniem naszej miłości. Taką małą osobę, która była by częścią mnie i Roberta. Naszym ukochanym i moim upragnionym dzieckiem. Patrzeliśmy sobie w oczy, ale żadne z nas nie powiedziało nawet słowa. Ja bałam się cokolwiek powiedzieć, by nie zauważył moich łez. On natomiast milczał, bo tak naprawdę nie wiedziałam czemu. - Nic nie powiesz? ja też byłam w szoku, ale chcę tego dziecka - szepnęłam, uświadamiając go, że nie ma szans bym usunęła. Widziałam strach w jego oczach - Ja też chcę - usłyszałam jak jego głos drży. Chciałam coś powiedzieć, zapytać się go, porozmawiać z nim, ale nie zdążyłam. Z mieszkania matki wybiegł Kamil i widziałam radość w jego oczach. - Mamusiu! mamusiu! jedziemy już do domku? - zapytał, rzucając się biegiem w naszą stronę. Robert spojrzał na nas i uśmiechnął się. Pomogłam mamie się spakować i zabierając ze sobą jej bagaż, pojechaliśmy do naszego domu. Całą drogę milczeliśmy. Krzysiek wesoło rozmawiał z moim synkiem, dyskutowali o piłce nożnej, na którą bardzo chciało dziecko iść a mama uważnie przyglądała się mojej twarzy w lustrze. W oczach miałam łzy. Nie byłam pewna, czy mama to zauważyła, czy Kamil to zauważył, ale nie potrafiłam opanować emocji. Tak bardzo zabolała mnie reakcja Roberta. Musiałam wieczorem porozmawiać z synkiem. Nie miałam pojęcia jak dziecku przekazać wieść o wyjeździe ojca. Niczego nie byłam pewna. Zatrzymaliśmy się przed sklepem. Zaparkowaliśmy samochód na parkingu i razem z Robertem ruszyliśmy w stronę Lidla. Postanowiliśmy zrobić jakieś zakupy na kolację i jutrzejsze śniadanie. Poczułam jak mężczyzna łapię mnie za rękę i uśmiechnęłam się do niego. Kciukiem otarł mi łzę i zabierając koszyk, spojrzał mi głęboko w oczy. - Widziałam się dziś z Tomaszem - wyszeptałam, gdy wchodziliśmy do supermarketu. W sklepie chodziliśmy pomału, zastanawiając się co by najlepszego kupić na kolację. Chodziliśmy między regałami półki, ale nic się do siebie nie odzywaliśmy. Obok nas szła para, trzymająca się za ręce. Mężczyzna pchał dziecięcy wózek, a w jej oczach widziałam nieopisana radość. widać było, że aż promienieje od nich szczęściem. - Też będziemy tak chodzić - stwierdził bez przekonania Rob. Spojrzałam na niego, czując jak po plecach przechodzi mi dreszcz. W jego głosie było coś dziwnego. Coś, co można było nazwać bólem. Teraz wiedziałam to niemal na pewno, nie chciał naszego dziecka. I nagle się zatrzymałam. Stanęłam między półkami, z ubraniami, zabawkami i artykułami dla dzieci i popatrzyłam rozmarzona na wszystkie rzeczy. Ubranka, zabawki, smoczki. Tak bardzo pragnęłam już tego dziecka. Jego wzrok powędrował za moim. Teraz oboje patrzyliśmy na śliczny wózek dziecięcy i spojrzeliśmy na cenę. Nie była wysoka, ale większa niż się spodziewałam. - Mamy na to czas - usłyszałam jego czuły głos. Mężczyzna delikatnie, lecz stanowczo pociągnął mnie za rękę i wyprowadził z tego regału. Poszliśmy w stronę kasy. Rob wykładał produkty na taśmę, a ja nie mogłam się na niczym skupić. Bez przerwy słyszałam dziwny głos Roberta i zastanawiałam się, czy tylko mi się wydaje, czy rzeczywiście nie chce naszego dziecka. Dla mnie, jako dla matki byłby to cios. Nie wyobrażałam sobie być z kimś, kto nie kochałby naszego dziecka, ale nie chciałam zapewnić dziecku życie bez ojca. Nie chciałam by cierpiał tak, jak cierpiał mój synek. Gdy opuszczaliśmy sklep, nadal się do siebie nie odzywaliśmy. Miałam świadomość tego, że już dziś nie mamy szans na rozmowę. Robert odstawił wózek, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy. - Tom wyjeżdża - wyznałam, uświadamiając sobie, że przecież jakoś będę musiała powiedzieć o tym Kamilowi. Dziś nie chciałam jeszcze tego robić. Podświadomie łudziłam się, że może zdarzy się cud i Tom zmieni zdanie, że może nie będę musiała ranić własnego synka. - Kiedy chcesz powiedzieć o tym Kamilowi? - zapytał, a w jego oczach znajdował się strach. - Nie wiem - zamyśliłam się. - Na pewno nie dziś - wyznałam i poszłam w stronę auta.
     ***
Na kolację zrobiłem spaghetti. Uwielbiałem gotować i starałem się robić to jak najczęściej, bo w kuchni na chwili zapominałem o własnych problemach. Rozmowa, która ciągnęła się za mną i Beth chociaż na chwilę odeszła w zapomnienie. Kobieta pozmywała naczynia i poszła do pokoju synka, by utulić go do snu. Czasami razem z nią usypiałem dziecko, ale najbardziej uwielbiałem patrzeć się na nich, gdy leżeli przytuleni do siebie. Ten widok zawsze wzruszał mnie do łez. Teraz natomiast miało pojawić się jeszcze jedno dziecko. Nasze. Mały człowieczek, który urodzi się z naszej miłości. To nie tak, że nie chciałem mieć dziecka. Pragnąłem go i w głębi serca cholernie cieszyłem się na wiadomość, że zostanę ojcem. Jednak wspomnienia utraty dziecka, strach okazał się silniejszy niż radość z tego, co usłyszałem. I jeszcze jedno. Ten cholerny telefon, który dziś odebrałem. Dziecko w tym momencie nie było odpowiednie. Nie był to najlepszy moment na zakładanie rodziny. Wszystko było takie niepewne. Wszystko mogło rozmyć się jak mgła, zniszczyć jak domek z kart. Chciałem opowiedzieć Beth jak było naprawdę. Chciałem by chociaż ona dowiedziała się tego ode mnie, by mi uwierzyła. Pragnąłem, nie ja potrzebowałem jej wsparcia. Tym bardziej teraz. Tym bardziej, gdy wszystko mogło się skończyć. Kariera adwokata, moja kancelaria wszystko było niewiadome. Pragnąłem zapewnić im dogodne, szczęśliwe życie. Pragnąłem zapewnić im spaniałą przyszłość i sprawić by niczego im nigdy nie zabrakło. Teraz natomiast nie byłem pewny co do naszej przyszłości. Bałem się, że pewnego dnia mnie zabraknie, że znów będzie miała problemy finansowe. Nie mogłem do tego dopuścić. Siedziałem na ławce przed domem i paliłem papierosa. Wciąż w głowie miałem telefon, który po raz setny zburzył mój spokój. Zburzył całe moje życie, a ja nie chciałem przezywać tego od nowa. Ile razy miałem jeszcze cierpieć za jeden, głupi błąd? ile razy miałem cierpieć, przez coś, co zrobił siedemnastoletni chłopak? ile do cholery!? noc była chłodna, chociaż przyjemna.Na niebie pojawiło się tysiące gwiazd, które od zawsze kochałem. Kochałem takie gwieździste, romantyczne wręcz cudowne noce. Kochałem spacerować z Beth i razem oglądać mały i wielki wóz. - Domyślałam się, gdzie Cię zastanę - usłyszałem czuły głos kobiety. - Nie trudno zgadnąć, skoro wiesz, jak bardzo kocham takie noce jak ta - rzekłem przyglądając się jej twarzy. Jej oczy błyszczały od łez. Wśród ciemności, było widać tylko sylwetkę kobiety, którą oświetlało światło lampy. - No nie, ale zawsze tu przychodzisz, gdy masz jakiś problem - wyznała, uświadamiając mi, że zna mnie bardziej, niż sądziłem. - Powiesz mi co się stało? - zapytała, a ja dalej milczałem. Tak bardzo chciałem jej powiedzieć prawdę. Tak bardzo chciałem wyrzucić to wszystko z siebie, wyrzucić cały strach i ból. Wyżalić się jej, powiedzieć wszystko. Nie mogłem. Nie wiedziałem, czy strach, przed tym, że mogę ją stracić, czy świadomość, że jest w ciąży, ale coś mnie powstrzymywało. Za każdym razem, gdy czułem się gotowy, by wyznać jej prawdę, a naprawdę chciałem powiedzieć jej to milion razy, wystarczyło spojrzenie w jej oczy, by cała odwaga uleciała.Bałem się. Tak bardzo się bałem tego, co się stanie. Czy jej nie stracę, czy nie przepadnie to, o co tak cholernie walczyłem. I nie chodzi mi tylko o kancelarię, pracę. Walczyłem o Beth, o nas a teraz po prostu mogłem ich stracić. - Nic się nie stało - zrezygnowałem wypuszczając powietrze z ust. - Po prostu - zawiesiłem głos, by spojrzeć jej głęboko w oczy - Po prostu przestraszyłem się, sam nie wiem. Przestraszyłem się odpowiedzialności. Chyba troszeczkę stchórzyłem - skłamałem, bo nie miałem odwagi na szczerą rozmowę z nią. Siedzieliśmy przytuleni na ławce i uśmiechałem się. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałem. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1697 słów i 9228 znaków, zaktualizowała 9 wrz 2015.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    Ah ...to tak miło się czyta sama przyjemność cudoo *-*

    9 wrz 2015

  • agusia16248

    @Misiaa14 Dzięki <3

    23 wrz 2015

  • DemonicEagle

    Od rana chciałem dodać komentarz,ale teraz jak mogę napisać to nie wiem co napisać  :) cudowny rozdział tak jak każdy poprzedni :kiss:

    9 wrz 2015

  • agusia16248

    @DemonicEagle Dziękuje :*

    23 wrz 2015

  • Domiii

    Pięknie

    9 wrz 2015

  • agusia16248

    @Domiii Dzięki

    23 wrz 2015

  • NataliaO

    bardzo lubie Twoje opisy, rozpływam się w nich :)

    9 wrz 2015

  • agusia16248

    @NataliaO Opisy ? :)

    9 wrz 2015

  • NataliaO

    @agusia16248 to wprowadzenie na początku, tło do dialogu które dajesz

    9 wrz 2015

  • agusia16248

    @NataliaO Hmm bardzo mnie to cieszy. Staram się dodać opowiadaniu troszeczkę uczuć :) Zawsze starałam się by były opisane cierpienia, uczucia bohaterów :) By było takie życiowe, prawdziwe :)

    9 wrz 2015

  • NataliaO

    @agusia16248 tez tak robię, tak jest najlepiej, bo dajesz coś od siebie; tylko nie mogłam dialogu czasem wyłapać, powinnaś go zaczynać od nowego akapitu. Opowiadanko jest bardzo fajne. Więc czekam na następny rozdział ;)

    9 wrz 2015

  • agusia16248

    @NataliaO Dzięki za uwagę i miłe słowo :) Postaram sie tak zrobić :)

    9 wrz 2015