Zacząć wszystko od początku cz.8

Stałam zaskoczona i oszołomiona dziwnym zachowaniem Roberta. Nie potrafiłam się ruszyć, tylko patrzyłam jak mecenas wyrzuca mężczyznę z kancelarii. Obok mnie stanęła kobieta i spojrzała na mnie badawczo. Chociaż czułam na sobie jej zatroskany wzrok, nie mogłam się na nią spojrzeć. Tak naprawdę czułam się jak w transie. Jakbym była poza mną, w jakimś innym miejscu. Czy on właśnie próbował mnie molestować? czy Robert nie będzie miał z mojego powodu problemów? miałam nadzieje, że nie. No bo przecież nie zrobiła tak naprawdę nic złego. Owszem uderzył go, ale w obronie. Przecież nie zrobił mu chyba nic złego? chociaż? wybiegłam za nim na dwór, ale nie zdążyłam. W drzwiach wpadłam na mecenasa, uderzając się w bark. Spojrzeliśmy na siebie i speszona spuściłam wzrok. Magiczną chwilę, w jego ramionach przerwało chrząkanie jego siostry. No tak, nie byliśmy sami.  
- Beth wszystko w porządku? zrobił Ci coś? - zapytał zatroskanym głosem - Nie. Po prostu on mnie molestował - to ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło. Po raz pierwszy w życiu spotkałam się z taką sytuacją. Po raz pierwszy też, ktoś stanął w mojej obronie. Tom nigdy tego nie robił, bo nie miał ku temu powodu. Nikt nigdy nie powiedział na mnie złego słowa, nikt nigdy nawet mnie nie dotknął. A teraz? moje rozmyślenia przerwał głos mecenasa - Na pewno? na pewno nic ci nie jest? nie uderzył Cię? - zapytał, parząc na mnie badawczym wzrokiem. Spojrzał na mnie i wzrokiem oceniał sytuację. Po chwili, gdy obejrzał całe moje ciało, zdał sobie sprawę, że nic mi ni jest i odetchnął z ulgą.  
- Sądzę, że raczej już nie wróci - powiedziała poważnym głosem kobieta - Mam taką nadzieje - szepnęłam. Spojrzałam na mecenasa i przełknęłam śliną. - Tylko, że stracił pan z mojej winy klienta - powiedziałam Zdałam sobie sprawę, że agresywne zachowanie mężczyzny, może odstraszyć mu ludzi. Nie chciałam by z mojej winy ucierpiało jego dobre imię.  
- Nie martw się. Jak nie ten, to inny - powiedział patrząc na siostrę. Kobieta westchnęła i po chwili żegnając się z nami, wyszła z kancelarii. Zostaliśmy sami. Stałam zaskoczona i nadal wystraszona przy drzwiach a mecenas nie spuszczał ze mnie wzroku.  
- Nie musisz się bać- szepnął - Przy mnie jesteś bezpieczna - powiedział podchodząc bliżej mnie  
Wziął mnie w ramiona, a po chwili staliśmy wtuleni na środku kancelarii. Kilka minut później usłyszeliśmy, że ktoś idzie i odskoczyliśmy od siebie.Mecenas poszedł do biura, a aja usiadłam przy biurku i umówiłam kolejną kobietę z mecenasem. Dzień w pracy zleciał mi leniwie. Znów zaparzyłam kawy, umówiłam kolejne trzy osoby z mecenasem, zapisując ich na pierwszy wolny termin i około siedemnastej zamykaliśmy kancelarię. Przed kancelarią spojrzałam na znajomą kobietę i uśmiechnęłam się do Izy. Pożegnałam się z mecenasem i z znajomą kobietą i ruszyłam w stronę auta. Chociaż próbowali namówić mnie, bym poszła z nimi, odmówiłam. Chciałam jechać do synka, tęskniłam za nim.  

Patrzyłem jak Beth odchodzi i uśmiechnąłem się do Izy. Odprowadziłem sekretarkę wzrokiem i poczułem uważne spojrzenie Izy na sobie. Uśmiechnąłem się.  
- Wpadła Ci w oko co? - zapytała kobieta. Ponownie na nią spojrzałem i uśmiechnąłem się. Nie odpowiedziałem. Kwadrans później siedziałem w ulubionej restauracji żony poczułem ból Tak bardzo za nią tęskniłem, tak bardzo mi jej brakowało. Zamówiliśmy po sushi i wzięliśmy się za jedzenie. Chociaż próbowałem o tym zapomnieć, wciąż obawiałem się, żeby nie było kłopotów z tym kolesiem. Przecież pobiłem go i równie dobrze mógł założyć mi sprawę w sądzie a to oznaczałoby, przerwę w mojej karierze. Dobrze wiedziałem, że nie mógłbym prowadzić kancelarii, na okres śledztwa i  
procesu a nawet później.Chociaż oczyściłbym się z zarzutów, straciłbym zaufanie klientów. Zastanawiałem się, czy postąpiłem właściwie. Jednak, czy miałem jakiś wybór? nie mogłem patrzeć jak on obmacuje Beatriz. Nie mogłem na to pozwolić.  
- Słuchasz mnie? - zapytała poirytowana Iza- Tak, tak.Przepraszam - szepnąłem - Na czym skończyłaś?- zapytałem nie wyraźnym głosem - Stało się coś? masz jakiś problem?- zapytała  
Chociaż nie chciałem obarczać jej swoimi problemami, postanowiłem powiedzieć jej co dziś zaszło. Kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie i westchnęła. Miała te same obawy co ja.Widziałem strach w jej oczach.  
- Robercie musisz panować nad emocjami! Przecież jeżeli on cię oskarży, narobi Ci nie potrzebnych kłopotów. Pamiętasz tą aferę?- zapytała, posyłając mi współczujące spojrzenie  
- Tak, ale to byłą inna sytuacja - broniłem się - Nie kochany! Taka sama. Też napadłeś na tego mężczyznę. Sąd Cię uniewinnił, ale złe imię pozostało. Nie pamiętasz już, jak straciłeś zaufanie klientów? - zapytała  
Nie odpowiedziałem. Pamiętałem wszystko jakby było wczoraj i modliłem się o to, by nie potwierdziły się moje obawy.  
- Słuchaj ja już muszę iść. Obiecałem siostrze, że zostanę z małą - powiedziałem - Robercie! Nie jestem twoim wrogiem, pamięta j- szepnęła obrażona Iza - Wiem. Dziękuje - szepnąłem płacąc za nas w restauracji  
Chociaż do wyjścia siostry miałem jeszcze sporo czasu i równie dobrze mógłbym posiedzieć jeszcze z Izą, wolałem już wyjść. Wiedziałem, że Iza miała sporo racji, ale mimo tego, nie chciałem by mnie pouczała. Przecież sam doskonale pamiętałem jak długo ciągnęła się za mną tamta sprawa. Straciłem nie tylko jako adwokat, ale również o mało nie zbankrutowałem. I chociaż są uniewinnił mnie, teraz mogłem nie mieć tyle szczęścia. Jeżeli ten facet usłyszałby o tym, co kiedyś się stało, z całą pewnością wniósłby przeciwko mnie sprawę. W najgorszym wypadku znów skończyło by się w sądzie i teraz mógłbym nie mieć tyle szczęścia.No bo przecież już raz byłem o to oskarżony. Nie mówiąc już o skandalu, który rozszedł by się błyskawicznie. Media, gazety tylko czekają na takie sensację. Chociaż groził mi, miałem nadzieje, że jakoś wszystko rozejdzie się po kościach. Stanąłem przed restauracją i zawahałem się. Tak bardzo miałem ochotę do niej jechać. Zastanawiało mnie co robi i jak się czuje. Martwiłem się o nią. Mimo, iż miałem wielką ochotę wsiąść w samochód i jechać do niej, zwalczyłem tą pokusę.Wiedziałem, że nie byłoby to dobrym pomysłem, No i moja siostra! liczyła na mnie, a ja nie chciałem jej zawieść. Przecież tyle dla mnie zrobiła. Wsiadłem w auto i pojechałem do siostry.Chciałem chociaż przez chwile przestać o tym myśleć.  
  
Już miałam wychodzić z domu i zamykać drzwi, gdy zobaczyłam przed drzwiami Tomasza. Spojrzałam na niego przerażona i przełknęłam ślinę. Miałam ochotę go zabić. Ostatnio stał się coraz mniej odpowiedzialny. Znów naraził nam na niebezpieczeństwo. Nawet nie chce myśleć, co by było, gdyby Kamil był w domu i go zobaczył. Podeszłam do niego i dałam mu w twarz. Spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem, lecz po chwili uśmiechnął się.  
- Ciebie też miło widzieć- szepnął - Co ty tu u diabła robisz?- zapytałam naskakując na niego - Przecież Kamil mógł być w domu! - szepnęłam ponownie w niego uderzając  
Tym razem nie trafiłam. Tom złapał mnie za rękę i przetrzymał, uniemożliwiając mi kolejne uderzenie.  
- Jednak go nie ma prawda?- zapytał, uśmiechając się pod nosem - No nie ma - przyznałam - Czego chcesz? - zapytałam - Wręczyć Ci to - szepnął podając mi kartkę papieru - Co to jest? - zapytałam oszołomiona - Coś w rodzaju papierów rozwodowych - zaśmiał się - Oficjalnie nie żyję, więc nie możemy podpisać rozwodu. Przecież jesteś wdową - zażartował - Niech to będzie twoja gwarancja wolności. Nic od Ciebie nie chcę - powiedział - Nic oprócz domu - szepnęłam naburmuszona
Mężczyzna zawahał się i spojrzał mi prosto w oczy. Kopnął kamień i spuścił wzrok,  
- Zastanawiałem się nad tym - przyznał - Domu też nie chcę. Jest Wasz - dodał - Jak to? - zapytałam - Normalnie. Poradziłem sobie sam. Moja córka zostaje jutro operowana. Załatwiłem pieniądze Beth. Chciałem Ci to powiedzieć. Nie chcę tego domu, ale musisz mi coś obiecać - powiedział ściszonym głosem - Co takiego?- zapytałam przerażona.Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem a on zapalił papierosa.  
- Obiecaj, że będziesz przypominać Kamilowi o mnie. Nie chcę by zapomniał, jak bardzo go kochałem - powiedział smutnym wzrokiem - Nie zapomnimy o Tobie. Na zawsze będziesz w naszych sercach - ściszyłam głos - Tom dla naszego synka jesteś bohaterem. Już nie pyta kiedy wróci tata - powiedziałam ze łzami w oczach - Pogodził się z moją śmiercią? - zapytał zaskoczony - On chyba tak - szepnęłam - A ty? - zapytał Podszedł do mnie i wtuliłam się w jego ramiona. Przestraszyłam się. Chciałam się wyrwać, ale jego silne ramiona, uniemożliwiły mi to. Spojrzał na moją siną rękę i popatrzył mi prosto w oczy.  
- C co się stało?- zająknął się - Kto Ci to zrobił? ktoś Cię skrzywdził? - zapytał przerażonym głosem. Spuściłam wzrok i nic nie odpowiedziałam. - Kto to był? - zapytał ponownie - To w pracy. Klient mojego szefa, mecenasa - poprawiłam się - Zrobił Ci coś?- zapytał. W jego oczach kryło się przerażenie - Próbował mnie molestować, ale nic mi się nie stało - powiedziałam - Tom? - zapytałam, unosząc jedną brew. Oczy mojego męża spojrzały na mnie, a ja westchnęłam. - Czy gdybyś nie pojechał wtedy na misję? czy my bylibyśmy teraz razem? - spytałam - Nie wiem - odpowiedział a w jego oczach zobaczyłam szczerość. - Poznałem ją wcześniej. Zapewne i tak byśmy się rozstali. I tak bym odszedł - przyznał.Przełknęłam ślinę. Schowałam twarz w dłoniach i rozpłakałam się.  
- Więc nic nie mogłabym poradzić? - zapytałam - Więc i tak byśmy się rozstali? - szepnęłam to bardziej do siebie, niż do niego - Przykro mi Beth - powiedział - Może gdybym nie był w wojsku, gdyby nie doszło do tego, co doszło. Gdyby nie stało się to wszystko - zawahał się - Nie chociaż i wtedy byśmy zapewne się rozstali. Sądzę, że posypało się już przed naszym wyjazdem w góry- powiedział cicho - Gdybyś nie był w wojsku, nie byłbyś sobą Tomaszu. Przecież Wojsko to całe twoje życie- powiedziałam, hamując zły - Zrezygnowałem - oznajmił - Już od jakiegoś czasu odszedłem z niego - powiedział  
- Zrobiłeś to dla swojej nowej rodziny?- zapytałam drżącym głosem. Kiwnął głową. Upadłam na kolana i zapłakałam. Zdałam sobie sprawę z tego, że dla mnie nigdy się tak nie poświęcił. - Rozumiem - powiedziałam - Beth za dużo się zmieniło. Za dużo wydarzyło. Lepiej będzie jak przestaniemy się spotykać- szepnął - Tak po prostu odejdziesz? tak jakby nigdy nic? znikniesz? jakbyś naprawdę umarł? - zapytałam a po moich oczach popłynęły łzy - Przecież umarłem Beatriz. Dla was już nie istnieje - powiedział przygaszony - To jest nasze ostatnie spotkanie. Na konto przelałem całą sumę. Te pieniądze są twoje. Należą się wam - powiedział  
Podszedł i pocałował mnie na pożegnanie. Nim zdołałam cokolwiek powiedzieć odszedł. Tak po prosto odszedł jakby nigdy nic. Jeszcze długo patrzyłam jak znika za rogiem.Wsiadłam w samochód i ruszyłam do synka. Całą drogę płakałam, wszystko widziałam przez łzy.Jechałam do Kamila, nie mogąc się uspokoić. Tak bardzo zależało mi na Tomie a teraz czułam pustkę. Dla nich zrezygnował z czegoś, co kochał nad życie. Dla nas nigdy tego nie zrobił. Ba wiedziałam ile znaczy dla niego wojsko i nawet nigdy o to go nie poprosiłam. Nie potrafiłam. Po kilkunastu minutach dojechałam do domu mamy. Wbiegłam do mieszkania, wciąż nie mogąc pohamować Łez. Spojrzałam na mamę i poczułam ból  
- Mamusiu! Mamusiu tak tęskniłem!- szepnął Kamil wpadając mi w ramiona.  

Siedziałam przy kuchennym stole, trzymając w ręce kakao. Zastanawiałam się jak teraz będzie wyglądało moje życie. Jak będę żyć, bez problemów i strachu o dom. Czy będę umiała cieszyć się tak po prostu życiem? Tak, jakby Tom naprawdę umarł? Chociaż walczyłam z nim o dom, chociaż bałam się i nie spałam po nocach, przyzwyczaiłam się już do jego obecności. Kochałam go. Teraz czułam się tak, jakbym ponownie go straciła. I w pewnym sensie tak było. No bo przecież nie należał już do mnie i chyba od  
dłuższego czasu już tak było. Chociaż czułam na sobie uważne i skupione spojrzenie mamy, nie zareagowałam. Siedząc przy kuchennym stole, popijając kakao, poczułam się, jakbym wróciła do czasu dzieciństwa. Było mi tak bardzo tu dobrze i chciałam tu pozostać.  
- Mamo już po wszystkim - powiedziałam ściszając głos.  
Mama spojrzała na mnie zaskoczonym wzrokiem, a ja uśmiechnęłam się do niej.  
- Był u mnie Tom - powiedziałam. Jej oczy rozszerzyły się i usiadła zmęczona na krzesełku.  
- Dom należy do nas. Zrezygnował - szepnęłam.  
Dopiero teraz dostrzegłam jak głęboko oddycha. Kobieta uśmiechnęła się a jej zmęczone oczy spojrzały na mnie z troską.  
- Pieniądze też mam już na koncie. Nie wiem co się stało, ale czuje, że wszystko wraca do normy - zaśmiałam się.  
Pozmywałam naczynia i postanowiłam zostać dzisiaj na noc u mamy. Chociaż tak mogłam zostać przy Kamilu.  
- A co z pracą? - zapytała mama  
- Nie wiem - przyznałam - Chociaż mam pieniądze, nie wiem na ile mi wystarczą. Mecenas tyle dla mnie zrobił, że nie chcę go wystawiać. Jednak - zawahałam się - Z drugiej strony gdybym nie pracowała, poświęcałabym więcej czasu synkowi - powiedziałam  
Mama uśmiechnęła się a mi do głowy wpadł pewien pomysł.  
- Może zamieszkasz z nami co? - zapytałam - Rozwiązało by to wszystkie problemy. Ja mogłabym pracować a ty zostałabyś z Kamilem. Wieczorem bylibyśmy razem - powiedziałam  
Matka kilka minut przyglądała mi się, ale po chwili wstała i nic się nie odezwała. Dobrze wiedziałam, że proszę ją o zbyt wiele. Przecież dobrze wiedziałam, ile znaczy dla niej ten dom. To tu się wychowywałam, tu spędziła szczęśliwe lata z ojcem. Tu były jej korzenie.  
- Ale - zawahała się - Dobrze wiesz ile znaczy dla mnie ten dom - powiedziała - Ten dom jest dla mnie tym, co dla Ciebie twój - rzekła  
- Wiem. Jednak powinnaś być przy nas. Ja powinnam być przy Kamilu - szepnęłam  
Pozmywałam naczynia, posprzątałam kuchnię i spojrzałam na matkę.  
- Rozumiem Cię- szepnęłam  
Poszłam do Kamila pokoju i położyłam się obok niego. Przytuliłam się do synka i patrzyłam jak śpi. Jego drobna twarzyczka leżała nieruchomo, tylko od czasu do czasu uśmiechał się. Zapewne coś mu się śniło. Złapałam go za rękę a on poruszył się. Objęłam go w pasie i przytulając się do niego zasnęłam.  

Spojrzałem na siostrę i uśmiechnąłem się. W sukience i z makijażem nie wyglądała na swoje lata. Jej twarz rozpromieniła się a ja zapomniałem już, jaki ona miała ładny uśmiech. Chociaż jej życie było spokojne, rzadko kiedy się śmiała. Nie wiedziałem dlaczego. Nie należała do osób, które zwierzają się ze swoich problemów. Zawsze wolała słuchać, niż mówić o swoich zmartwieniach. Przez pewien czas, była najbliższą mi osobą, gdyby nie ona, nie wiem jak zniósłbym śmierć żony. Tak, to ona pomogła mi przez to przejść. To ona mnie wspierała. Po chwili do salonu wszedł też mój szwagier. Spojrzałem na nich i uśmiechnąłem się. Chociaż byli małżeństwem już dziesięć lat, nadal byli w sobie wpatrzeni i zakochani. Pamiętałem jak ostrzegałem go, że jak ją skrzywdzi, nie dam mu żyć. Chyba wziął moje słowa do siebie, bo nie płakała przez niego ani razu.  
- Bawcie się dobrze - szepnąłem trzymając małą na rękach  
Moja siostra i jej mąż wyszli, a ja poszedłem z małą do salonu.  
- Co w co się teraz pobawimy? - zapytałem  
Dziewczynka uśmiechnęła się i pobiegła do swojego pokoju po zabawki.

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3124 słów i 16326 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

4 komentarze

 
  • aleks

    cudo *.* a tak propo dlaczego usunełaś opowiadanie samotne serca ? ; /

    5 lut 2015

  • Malgosia

    Prosze o kolejna czesc

    5 lut 2015

  • volvo960t6r

    Cudowne opowiadanie... <3

    4 lut 2015

  • Lula

    <3

    4 lut 2015