Zagubiona w błękicie. Rozdział 13

Oliver
— Co tam malujesz, kochanie? — zapytałem, podchodząc bliżej i obejmując ją ramionami w pasie. Nachyliłem się i przechyliłem głowę w lewo, by po chwili musnąć wargami jej szyję. Odsunąłem się i spojrzałem na płótno, na którym powstawał obraz przedstawiający błękitne niebo, pola, łąki, oraz wierzbę płaczącą rosnąć tuż obok wąskiego strumyka wody. — Piękne. — wyszeptałem.
— Dziękuję, aczkolwiek jeśli mówisz to tylko po to, by zaciągnąć mnie do łóżka, to wiedz, że nic z tego. — powiedziała i zaśmiała się a ja sekundę po niej. Odłożyła pędzel i paletę, po czym odwróciła się w moją stronę. Chwyciłem ją za rękę i zaprowadziłem na kanapę.
Mieszkamy razem od pół roku. Z początku Maia trochę się tego obawiała, ponieważ myślała, że wtedy wszytko się zmieni. Podejrzewała, że zaczniemy dostrzegać jeszcze bardziej, to jak się od siebie różnimy, i że przez to będziemy się bezustannie kłócić. Jednak jej domysły ani trochę nie były trafne. Prawda jest taka, że nigdy wcześniej nie czuliśmy się lepiej. Jestem bardzo zadowolony z tego, że wreszcie jestem na swoim. Mam własny dom i dzielę go z kobietą, która jest miłością mojego życia. Lepszego życia bym sobie nie wymarzył. A pomyśleć, że dziewięć lat temu byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Posadziłem dziewczynę na swoich kolanach i splotłem ze sobą nasze palce. Wpatrywała się we mnie smutnym wzrokiem, dlatego od razu kiedy tylko to dostrzegłem, zareagowałem.
— Co się dzieje skarbie...? — mój głos był zbliżony do szeptu i pełen troski.
— Nic, po prostu... Chciałam porozmawiać z tobą, na temat twojego wyjazdu...
Kiedy tylko usłyszałem te słowa, w jednej chwili sam bardzo się zasmuciłem. Wiedziałem, że prędzej czy później będziemy musieli o tym porozmawiać, ale nikt nie powiedział, że będzie to proste.
Kilka miesięcy temu, wystąpiłem na dwóch koncertach charytatywnych w pobliskich miastach. Niecałe dwa tygodnie temu przyszedł list z informacją, że producenci z wytwórni płytowej w Los Angeles zapraszają mnie do siebie w sprawie propozycji podpisania kontraktu. Gdy tylko to przeczytałem, nie posiadałem się ze szczęścia. Od zawsze marzyłem o tym, by nawiązać współpracę z tą konkretną wytwórnią. Lecz dopiero po kilku dniach dotarło do mnie, że jeśli wyjadę, będę musiał zostawić wszystko, Maię, przyjaciół. To o wiele bardziej skomplikowane, niż mi się na początku zdawało.
— Posłuchaj... ja, jeszcze nie podjąłem decyzji. Niedługo będę musiał tam pojechać, by się z nimi spotkać i wszystko uzgodnić, ale naprawdę, nie wiem co zrobię. — mówiłem gładząc dłonią jej prawe udo.
— Ja też nie wiem. Z jednej strony, chcę abyś pojechał, bo praca z nimi, to twoje marzenie, ale z drugiej strony... Wiem, że nie dam rady wytrzymać bez ciebie. — w tym momencie oboje byliśmy kompletnie zagubieni. Żadne z nas nie miało pojęcia o tym, czego tak naprawdę chcę. Spojrzałem na nią, i po chwili lewą ręką przysunąłem do siebie jej podbródek.
— Kocham cię. — powiedziałem, po czym złączyłem nasze usta w delikatnym lecz namiętnym pocałunku. Moje serce momentalnie przyśpieszyło, a w głowie pojawiło się milion myśli. Odsunęła się i objęła moją twarz dłońmi.
— Kocham cię. — odparła, i powolnie wtuliła się w mój tors.

Emily
Dzisiaj oficjalnie rozpoczęły się wakacje. Prawda jest taka, że czekałam na ten dzień przez bardzo dług czas mimo tego, że jeszcze niedawno chciałam by dziadek wysłał mnie do szkoły.
Dwa dni temu udało mi się wraz z Jasonem dojść do porozumienia. Byłam szczęśliwa w chwili w której uświadomiłam sobie, że wszystko sobie wyjaśniliśmy ponieważ zdałam sobie sprawę z tego, że nawet jeden dzień bez niego jest okropny. Nadal nie wiem jaką odpowiedź mu dać na zadane ponad dwa tygodnie temu pytanie. Za każdym razem kiedy się widujemy, choć staram się z tym walczyć, to strasznie się stresuje. Kilka dni temu, kiedy przyszedł do mnie by wyjaśnić sprawę z tą dziewczyną, zaprosił mnie do siebie na wieczór. Chciał byśmy razem obejrzeli jakiś film. Na początku nie byłam co do tego przekonana, bo nigdy nie zostawałam mu chłopaka na wieczór.
Tak, dobrze myślicie. Mark ani razu nie zaproponował mi wizyty w swoim domu. Zawsze spotykaliśmy się u mnie lub na mieście. Najwyraźniej to było dla niego zbyt poważne. Dlaczego wcześniej się niczego nie domyśliłam? Bo byłam głupia. Bezustannie wierzyłem w te jego ciągłe kłamstwa i różne gierki. To był... Zresztą nie ważne. Nie mogę pozwolić na to, by myśli o tym facecie zaprzątały mi głowę każdego dnia. To niedorzeczne.
Dochodziła godzina czwarta po południu, jako że praktycznie cały dzień pracowałam w stajni, postanowiłam wziąć długi prysznic. W momencie w którym opuściłam toaletę, usłyszałam krzyki dobiegające z dołu. Pośpiesznie włożyłam pierwsze lepsze czarne dżinsy i wiszący na krześle biały wełniany sweter po czym wybiegła z pokoju. Gdy znalazłam się na szczycie schodów, ujrzałam dziadka stojącego na dole, i złowrogo patrzącego na kogoś stojącego przed nim. Gdy mężczyzna podniósł głowę, od razu rozpoznałam jego twarz. Mój ojciec. Przerażenie wzięło nade mną górą i sparaliżowało mnie od stóp do czubka głowy. Tak bardzo chciałam do nich podejść i wszystko zakończyć, ale nie mogłam.
Patrzyłam na scenę rozgrywająca się kilka metrów ode mnie. W pewnej chwili zauważyłam jak ręka mojego ojca się unosi. On chciał go uderzyć, nie mogłam na to pozwolić. Kiedy już miał zadać cios, krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam.
—     Nie! Zostaw go! — wrzasnęłam. Zignorowałam strach i czym prędzej zbiegłam po schodach by jak najszybciej dotrzeć do mojego dziadka. — Nie wierzę. Co ty tutaj robisz?! Jakim cudem jeszcze jesteś na wolności?! — krzyczałam.
—     To proste, wypuścili mnie. — zaraz po usłyszeniu tych słów, zamarłam. Moje wargi mimowolnie się rozchyliły, i z trudem walczyłam by nie zemdleć. To co powiedział, było jak z najgorszego koszmaru. Jak to możliwe... — Sędzia uznał, że całkiem dobrze się sprawuję i że mogę wyjść z więzienia. To piękne, prawda? Teraz wystarczy tylko, że pójdziesz ze mną. Wszystko się ułoży, kochanie. Znowu zamieszkamy razem i będziemy tworzyć szczęśliwą rodzinę. — powiedział i wykrzywił wargi w uśmiechu szaleńca.
— Ona nigdzie z tobą nie pójdzie! — wyrwał się starszy mężczyzna, zaraz potem zakrywając mnie ramieniem. Przez cały ten czas patrzyłam prosto w oczy ojca, nie czując nic. Nawet złość która chwilę wcześniej opanowała całe moje ciało, nagle wyparowała. Spojrzałam na niego kompletnie pustym wzrokiem.
— Wyjdź stąd. Zrób to, w tej chwili albo zadzwonię na policję. — ostrzegłam go, i od razu dostrzegłam niepokój malujący się na jego twarzy. Szczerze? Spodziewałam się tego, iż będzie szedł w zaparte i zostanie tu by na siłę przekonać mnie do wyjścia. Lecz zamiast tego, parsknął zdenerwowany i zanim opuścił dom powiedział:
— Nie odpuszczę tak łatwo. Nie odbierzesz mi córki... — warknął i już po chwili zniknął za drewnianymi drzwiami zamykając je za sobą z ogromnym hukiem. Wzdrygnęłam się i odwróciłam głowę w stronę dziadka. Zapytałam czy wszystko w porządku, czy wcześniej, zanim tu przyszłam nie zrobił mu krzywdy. Na całe szczęście odpowiedzieć była taka, jakiej oczekiwałam.
***
Już od dwóch godzin siedzę w pokoju i staram się pozbierać po tym, co się wydarzyło. Niebawem mam się pojawić u Jasona tak jak to zaplanowaliśmy. Liczyłam na to, iż dzięki jego towarzystwu uda mi się przestać rozmyślać ciągle nad jednym. W końcu postanowiłam doprowadzić się do porządku po tym, jak leżałam i nie mogłam powstrzymać potoku łez.
Stanęłam przed lustrem w łazience i rozczesałam włosy. Zastanowiłam się nad tym, czy makijaż będzie odpowiedni skoro nie jest to żadne oficjalne spotkanie. W końcu jednak zdecydowałam się na nałożenie małej ilości tuszu do rzęs oraz błyszczyku. Po niecałych pięciu minutach stwierdziłam, że udało mi się pozbyć jakichkolwiek śladów po łzach. Lekko poddenerwowana chwyciłam telefon, po czym wyszłam.
Znalazłszy się już w salonie chłopaka, usiadłam na kanapie przed telewizorem. Na ławie stała już miska z popcornem, dwie szklanki oraz dzbanek z sokiem pomarańczowym.
— Co będziemy oglądać? — zapytałam patrząc jak krząta się po pokoju w poszukiwaniu pilota. Nie uzyskałam żadnej odpowiedzi co, podejrzewam, było skutkiem tego, że za bardzo skupił się na tym by odnaleźć przedmiot. Kiedy dostrzegłam go leżącego obok mnie, uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam mówiąc jednocześnie: — Ktoś tu chyba przesadnie się denerwuje... — gdy tylko wypowiedziałam te słowa, spojrzał na mnie i po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Usiadł raptem kilka centymetrów ode mnie, ale nie przejęłam się tym zbytnio, ponieważ w zupełności mi to odpowiadało.
— Mam nadzieję, że lubisz horrory? — odezwał się i obejrzał na mnie.
— Chyba żartujesz... Chcesz oglądać horror? Na pewno nie ze mną. Ostatnio kiedy zostałam namówiona na obejrzeniu filmu "Omen" , przez tydzień bałam się spać ze zgaszonym światłem. — najwyraźniej moja wypowiedź go rozbawiła, bo nie minęło nawet kilka sekund a on już pękał ze śmiechu. — To wcale nie jest zabawne. — dodałam poważnym tonem, choć w głębi walczyłam z tym by sama się nie roześmiać.
— Wybacz, ale spokojnie, nie będzie tak źle. Jeśli będziesz się bać, zawsze możesz się do mnie przytulić. — powiedział po chwili puszczając oczko co wywołało u mnie falę zawstydzenia. Żadne z nas nie odezwało się już słowem. Jason wcisnął przycisk "play" znajdujący się na pilocie i zagłębił się bardziej w poduszki leżące na kanapie.  
Mieliśmy już za sobą prawie połowę filmu, a ja praktycznie nie odrywałam dłoni od oczu. Tak bardzo się bałam, że nie byłam w stanie patrzeć bezpośrednio na ekran telewizora. W pewnej chwili jednak zaryzykowałam, położyłam ręce na kolanach, i od razu tego pożałowałam ponieważ na ekranie ukazała się chyba jedna z najstraszniejszych scen w filmie. Pisnęłam i nie wahając się momentalnie wtuliłam się w tors Jasona. Usłyszałam jak zaczął się śmiać, ale nie odsunął mnie od siebie, wręcz przeciwnie, objął mnie i przysunął bliżej.
Godzinę później, film się skończył, ale my nadal tkwiliśmy w tej samej pozycji. Prawda jest taka, że przestałam się bać, jak tylko  mnie przytulił. Podniosłam się delikatnie i nie musiałam czekać długo by usłyszeć jego mruczenie wyrażające protest. Zerknęłam na niego i choć bardzo liczyłam na to, że będę mogła przyjrzeć się z bliska jego twarzy, nie dostałam tej szansy. Chwilę później, chłopak odwrócił się w moją stronę zostawiając raptem centymetr odległości między naszymi ustami.
Pocałuj go!  
Krzyczała moja podświadomość, a kiedy chciałam podjąć to wyzwanie, on mnie uprzedził. Wpił się w moje usta niespodziewanie i niebywale mocno, przez co musiałam przeznaczyć minutę na to by uporządkować to, co się dzieje. Odwzajemniłam pocałunek i niepewnie przesunęłam dłoń na jego kark. Po czasie liczącym mniej więcej dwie minuty, mężczyzna odsunął się i nieśmiało się uśmiechnął. Lecz po chwili wesoły grymas zniknął a na jego miejscu pojawiła się niezręczność.
— Eee... Ja, przepraszam... — wyszeptał jeszcze bardziej zwiększając odległość między nami. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech.
— Nie przepraszaj. Chciałabym ci coś powiedzieć. — odparłam i zaczęłam nerwowo wykręcać palce u rąk. — Minęło już całkiem sporo czasu od naszej rozmowy, w której zapytałeś się mnie, jak jest między nami po tym wszystkim i... Dużo nad tym myślałam. — po tych słowach, uniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w oczy, którymi wpatrywał się we mnie od początku rozmowy. — Nie wiem jak to wyrazić... Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, przez dłuższy czas nie chciałam mieć głębszych relacji z chłopakami, bo się bałam. Bałam się tego, że przeszłość znowu zacznie mnie dręczyć. Ale... Przy tobie jest inaczej. Myślę, że jestem gotowa. Chcę być z tobą i móc w końcu zapomnieć, chcę być szczęśliwa.
Kiedy mówiłam, nie mogłam powstrzymać silnego drżenia dłoni. Miałam wrażenie, jakby emocje tkwiące we mnie przez ten cały czas, zaraz miły rozsadzić mnie od środka. Zaczęłam jeszcze bardziej odczuwać stres, gdy cisza trwająca między nami się przedłużała. Już chciałam jakoś zareagować, gdy nagle w salonie rozległ się dźwięk jego zachrypniętego głosu.  
— Naprawdę? — na to pytanie, odpowiedziałam wykonując potwierdzający gest głową, ponieważ nie byłam w stanie wypowiedzieć już żadnego sensownego zdania. — To... Nawet nie wiesz jak się cieszę. Tak długo na to czekałem... — dodał. Tym razem to ja obdarzyłam go szczerym uśmiechem. Objął mnie i zaraz potem nachylił by delikatnie musnąć wargami moje czoło. Zaśmiałam się i oparłam ociężałą od myśli głowę na jego piersi, po czym zamknęłam oczy by wsłuchać się w szybkie i zarazem rytmiczne bicie jego serca.

______________________________________________________________________
Hejka.  
Co do rozdziału, to jest  chyba całkiem okay.  
Tak samo jak już kiedyś było, nie zwracajcie uwagi na drobne błędy w wyrazach bo jeszcze nie dokładnie sprawdziłam ten rozdział, ale postaram się to zrobić jak najszybciej.  
Piszcie w komentarzach jak wam się podobało, o ile się podobało i widzimy się niebawem :)

Wiki1212

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2522 słów i 14052 znaków.

2 komentarze

 
  • nick123

    Świetne! Czekam na kolejne<3

    25 lut 2017

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością dodaj coś szybko :) :* :)

    21 lut 2017