Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.5

Daniel:
Minuty mijały, a ja stałem w drzwiach mieszkania i nie spuszczałem z nich wzroku. Patrycja stała w samym szlafroku z zapłakanymi oczami, a obcy mężczyzna, ten sam który odprowadzał ją do drzwi stał w drzwiach jej mieszkania i z uwagą obserwował moją twarz.  
- Co Ty tu robisz? - usłyszałem niemal jęk z ust kobiety i nie odpowiedziałem. No właśnie. Patrycja zadała słuszne pytanie, bo sam nie wiedziałem co ja tu robię. Kręciłem się bez sensu po mieście i snułem plany i marzenia. Chciałem skupić się na czymś innym, dzieciach, żonie, ale wciąż w mojej głowie była ona. Jej zapłakane, rozczarowane oczy pełne żalu i smutku nie dawały mi o niej zapomnieć. Nie pozwalały chociaż przez chwilę pomyśle c o kimś, lub o czymś innym. Wracałem z zamiarem powrotu do domu, chciałem jak ostatnio zapomnienia i ukojenia bólu szukać w ramionach kochającej mnie żony, ale nie zrobiłem tego. Zawróciłem i tak znalazłem się tu. Jej przestraszone oczy nie spuszczały ze mnie wzroku. Michał, bo tak chyba miał na imię mężczyzna, który kradł mi jej miłość patrzył na mnie dziwnym, niespokojnym wzrokiem, a ja w napięciu czekałem na jego krok. Tak bardzo chciałem tego by zaczął bójkę. Tak bardzo chciałem poczuć się sprowokowany, bym mógł pokazać im na co mnie tak naprawdę stać. Jednak nie wiedziałem dlaczego, ale mężczyzna stał nadmiar spokojnie i patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mi powiedzieć: Wypad stąd. Nie wiem dlaczego, ale nie ufałem mu. Był zbyt miły, zbyt często się koło niej kręcił, a z jego oczu wyczytałem jakby drwinę. - Zostaw nas - jej głos niemal drżał. Nie byłem pewny, czy mówiła to prosto z serca, czy grała jakąś rolę ofiary, która nie może zaznać spokoju. Chciałem podejść do niej, chciałem złapać ją chociaż przez chwilę za rękę, chciałem przytulić i powiedzieć jej, że będę ale nie odważyłem się przy jej ochroniarzu. Bała się mnie? powoli przypominałem sobie naszą przedostatnią rozmowę, ale wciąż nie miałam w głowie pełnego obrazu. Jakby jakieś urywki nie chciały odświeżyć mi pamięci. Alkohol zawsze odbierał mi rozum, ale nie wiedziałem, czy tym razem nie posunąłem się za daleko.
- Tworzycie udaną parę - powiedziałem z sarkazmem w głosie i podszedłem bliżej niej. Mimowolnie odsunęła się ode mnie robiąc kilka kroków w tył i znów podparła ścianę. Moja wyobraznia działała. Przed oczami miałem jej zapłakana twarz i nagle wszystko sobie przypomniałem. Jej łzy, moje ostre słowa, jej strach w oczach. Ten sam strach, który widziałem w kawiarni, ten sam strach, który zobaczyłem w odjeżdżającym samochodzie Majki. Boże! Co ja najlepszego zrobiłem??
- Nadal masz zamiar ją obrażać? - usłyszałem rozgniewany ton głosu mężczyzny. Chciałem powiedzieć do niego zamknij się, chciałem wziąć ją w ramiona i błagać na kolanach o wybaczenie, chciałem wyć jak pies z bólu, bo zdałem sobie sprawę, że chyba ostatnim wyczynem straciłem jej zaufanie, miłość i szacunek, jakim się darzyliśmy. - Proszę Was - jęknęła przestraszona zaostrzoną sytuacją. Tak bardzo miałem ochotę dać mu w ryj. Uderzyć go tak, by chociaż przez chwilę go zataić, byśmy mieli kilka minut dla siebie.  
- Porozmawiaj ze mną - błagałem. Michał spojrzał to raz na mnie, raz na nią, ale nie odezwał się już nic. Zupełnie jakby zostawiał wybór jej.
- Nie - szepnęła cicho, zbyt cicho by ktoś prócz nas to usłyszał i zniknęła za drzwiami mieszkania. Za tymi przeklętymi drzwiami, które broniły mi dostępu do niej. Zostaliśmy sami. Sam na sam z rywalem, który może i nie powiedział tego wprost, ale walczył ze mną o jej serce i względy. Miałem ochoty obić mu ten szyderczy uśmiech, który mówił mi wprost popatrz ja wygrałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Zamachnąłem się i zrobiłem jeden krok w przód. Jedno uderzenie i leżał pokonany na zimnej trawie, Kopnąłem go raz, drugi i trzeci. Nie ruszał się, nie oddychał, nie kontaktował. Już chciałem uderzyć go ponownie, gdy nagle usłyszałem ją. - Błagam nie rób tego! - zapłakała.

        ***
Patrycja!
Patrzyłam przez okno przerażona na to, co właśnie się działo. Michał leżał nieprzytomny na trawie, a ja czułam jak moje serce krzyczy nie! Chociaż czułam strach bez namysłu wyszłam z mieszkania i spojrzałam na Daniela. Krzyknęłam przerażona drżącym głosem, a minuty uciekały. Nie wiem ile czasu trwaliśmy w zupełnym bezruchu, jakbyśmy czekali na jakiś ruch, najmniejszy gest. W jego oczach zobaczyłam obłęd, nie umiałam tego inaczej nazwać. W jego spojrzeniu nie było już tej iskry co zawsze, a ja zastanawiałam się, czy rzeczywiście go znałam? Uklękłam przy nieprzytomnym mężczyznie i sprawdziłam puls. Oddychał, a to oznaczało, że żył. Z ego głowy wciąż leciała krew, a my oboje zamarliśmy.  
- Wezwij pogotowie! - błagałam Daniela, ściągając z siebie szlafrok i próbując zatamować krwawienie. Daniel patrzył na mnie zaskoczony, nie przytomny, jakby wpadł w jakiś trans. A może tak właśnie było? może oszalał, zwariował, odbiło mu po tym, jak mnie utracił? - Kurwa zadzwoń na to pogotowie! On umrze! - wydarłam się ile sił, ale wciąż nie było z Danielem kontaktu. Nagle poczułam szarpnięcie i silną ręką odciągnął mnie od niego. Szarpałam się, ale Daniel był silniejszy. Krzyczałam, piszczałam, błagałam by wezwał pogotowie, bo liczyła się tu każda minuta. Już w głowie wyobrażałam sobie pogrzeb Michała i chciałam wyć. Chyba wtedy tak naprawdę zrozumiałam ile dla mnie znaczy i jak bardzo go kocham. - Zrobię wszystko tylko błagam wezwij to pogotowie! - błagałam mężczyznę, klęcząc tuz przed nim.  
- Wszystko? - ponownie zadał to pytanie, a ja zobaczyłam w jego oczach szaleństwo. - Spakuj się! - rozkazał Daniel i razem ze mną poszedł do mojego mieszkania. W pośpiechu spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, co chwilę słysząc jego ryk i czując jego szarpnięcie. - Grzeczna dziewczynka - zaśmiał się szyderczo i już po chwili wychodziliśmy, a właściwie wyszarpał mnie z mieszkania. - Wyjedziemy, a z samochodu zadzwonię po pogotowie - powiedział z uśmiechem na twarzy. Nie wiem czy może dlatego, że tak dobrze go znałam, a może miałam takie przeczucie, ale chyba zorientowałam się o jego zamiarach.  
- Nie! Błagam Cię nie! - krzyknęłam zrozpaczona próbując wydostać się z jego samochodu. Tak jak obiecał zadzwonił na pogotowie i wezwał karetkę do Michała. Miałam wrażenie, że całkowicie oszalał, ale bałam się cokolwiek mu odezwać. Bałam się go. Tak cholernie się bałam tego, co jeszcze przyjdzie mu do głowy. - Daniel nie róbmy głupot! Przecież to się nie uda. Masz dzieci. Pomyśl o nich - próbowałam negocjować, przekonać go jakoś, by nie popełniał tego szaleństwa.
- Kocham Cię Pati. Jeśli nie możemy być inaczej razem to - zatrzymał się w połowie zdania i zerknął w moją stronę. W moich oczach wciąż znajdowały się łzy. Szaleństwo Daniela wywołało strach w moich oczach. Boże pomóż mi - modliłam się w myślach i błagałam o to, by zdarzył się jakiś cud. - Kocham Cię Pati! Słyszysz będziesz moja - krzyczał zupełnie jakby był opętany. Moje myśli krążyły wokół Michała i błagałam Boga, los i wszystkich dookoła, by karetka zdążyła na czas.

              ***
Michał:
Obudziłem się w sali szpitalnej. Poczułem ból, ale nie miałem sił by się poruszyć. Nie pamiętałem co się stało, ani dlaczego tu się znalazłem. Ból pulsował uniemożliwiając mi jakiekolwiek myślenie.  
- Panie Michale! Panie Michale! - zawołała młoda pielęgniarka i uśmiechnęła się do mnie. - Niech pan się nie rusza. Został pan mocno pobity, ma pan spore obrażenie. Proszę się nie ruszać. - mówiła łagodnym głosem. - Wezwijcie tu lekarza! Pacjent się nam wybudził! - krzyknęła tak głośno, że miałem wrażenie, że popękają mi wszystkie bębenki.  
- Michaś Boże co się stało? - ujrzałem blondi i rozpoznałem w niej Olę. Dziewczyna siedziała tuż przed moim łóżkiem i płakała, a ja starałem się nie zwracać uwagi na jej płacz. - Kto Ci to zrobił? Pobiłeś się z kimś? - dopytywała. Miałem dość jej ciągłych pytań. Miałem dość jej obecności. Nie znosiłem jej, nie mogłem na nią patrzeć. odkąd dowiedziałem się o jej zdradzie, moje uczucie do niej prysło. Zupełnie, jakbym nigdy jej nie kochał, jakbym nigdy nie spotkał. Patrzyłem na jej twarz i widziałem przed sobą zupełnie obcą kobietę.  
- Gdzie jest Patrycja?? Gdzie jest Pati! - zawołałem niespokojnie oglądając się po sali. Zamknąłem oczy i nagle ujrzałem wszystko co się stało przed moim pobiciem. Rozzłoszczoną twarz Daniela, strach w oczach kobiety, to co chciała zrobić w łazience. Chciałem wstać, ale nie mogłem się ruszyć. Chciałem wstać, ale ból żeber odbierał mi wszystkie siły. - Gdzie jest Pati!! - krzyknąłem szarpiąc się i rzucając po łóżku.  
- Nikogo tu nie było - poinformowała Ola. Nagle do sali wszedł lekarz z policjantem. Lekarz zbadał mnie, przepisał kolejne środki i spojrzał na mnie z ulgą.
- Miał pan wielkie szczęście. Nic takiego się nie stało, ale mogło być różnie. - ostrzegł
- Ile tu leżałem? Gdzie jest Patrycja?! - zapytałem. Lekarz spojrzał niespokojnie na policjanta i zalecił pielęgniarce coś na uspokojenie.  
- Nie było nikogo z panem. Ktoś zawiadomił anonimowo o tym co się stało. Pamięta pan coś? - wtrącił się policjant.  
- Tak. Byłem u przyjaciółki - spojrzałem zmieszanym wzrokiem na Olę, która niespokojnie się poruszyła. - Przyszedł do niej jej chłopak, zaczęliśmy się szarpać. Potem już nic nie pamiętam - wyznałem.  
- Zna pan tego mężczyznę? wie pan kto pana pobił? - dopytywali. Spojrzałem na nich niespokojnym wzrokiem i przez chwilę milczałem. Miał dzieci, żonę a Patrycja wciąż go kochała.
- Nie, nic o ni nie wiem - skłamałem.
- A jej dane pan zna? - dopytywał lekarz  
- Patrycja! Szukajcie jej! Może być w niebezpieczeństwie - zapłakałem, próbując za wszelką cenę wydostać się z łóżka. - Wyślemy tam patrol - obiecał policjant, a już po chwili poczułem zastrzyk i powoli zacząłem odpływać. - Pati! - powiedziałam ściszonym głosem, czując jak zapadam w sen.

                                        ***
Patrycja:
Nie wiem dokąd jechaliśmy. Nie znałam tej trasy, a okolica wydawała mi się obca. Pędziliśmy asfaltem, a licznik wskazywał na to,że jechaliśmy za szybko.  
- Daniel - odezwałam się zrezygnowanym głosem. Powoli traciłam nadzieję na to,że zdarzy się cud, którego oczekiwałam. Nie wiedziałam jak mam się teraz zachować, udawać spokojną i opanowaną? nie potrafiłam. Udawać w nim zakochaną? nie musiałam! Przecież przez tyle lat go kochałam, snułam marzenia, plany o dzieciach. Chciałam z tym mężczyzną układać sobie przyszłość.  
- Pati ja naprawdę nie chciałem go skrzywdzić. Nie jestem mordercą - zobaczyłam ból i strach w jego łagodnych oczach. Miałam wrażenie,że powoli zaczyna do niego dochodzić to, co się tak naprawdę stało.  
- Daniel ja wiem. Poniosło Cię. Zresztą - zatrzymałam się,a on spojrzał w moją stronę. - To nie tak miało  wyglądać to wszystko. Chciałam być z Tobą, mieć z Tobą dzieci. Chciałam się zestarzeć u twego booku - wyznałam. Sama nie wiem dlaczego tak gadałam,czy mówiłam to prosto z serca, które mimo wszystko nadal go kochało, czy po prostu zamierzałam grać w jego grę i w ten sposób ratować nas przed nieszczęściem.  
- Nadal może tak być - po raz pierwszy dzisiejszego dnia zobaczyłam w jego oczach dawnego Daniela. Tego, który był wtedy, pierwszego dnia gdy spotkałam go na szkolnym korytarzu. Tego, który miał w sobie marzenia i plany. Który był łagodnym, troskliwym i kochającym chłopakiem.  
- Nie Daniel nie może. Porwałeś mnie. Pobiłeś Michała, obrażałeś mnie. Masz żonę, dzieci. Nie może - powiedziałam stanowczo, ale łagodnie. Bałam się,że jakakolwiek prowokacja, wywoła w nim znów tamtego nieobliczalnego Daniela, który pobił mojego przyjaciela, a mnie samą porwał.
- Nie zrobię Ci krzywdy przecież wiesz. Sam nie wiem jak z Michałem do tego doszło a od rodziny mogę odejść - usłyszałam.
- Daniel ile razy mi już to obiecywałeś? ile razy mówiłeś to samo? - spojrzałam na niego.Nie odpowiedział. Jechał wciąż patrząc przed siebie i niespokojnie poruszał się na siedzeniu. Zerkałam co chwilę na niego, obawiając się najgorszego.  
- Boję się Ciebie - wyznałam nagle, sama nie wiem dlaczego. Chyba tak naprawdę nadal coś do niego czułam i uważałam,że ma prawo poznać prawdę. Samochód zatrzymał się w pewnej chwili a my spojrzeliśmy na siebie.
- Nigdy bym Cię nie skrzywdził - powiedział to ze łzami w oczach.  
- Może nie celowo, może nie fizycznie - zaczęłam powoli, nie będąc pewna czy poruszam się słowami po pewnym gruncie. Bałam się,że powiem coś niewłaściwego, powiem o jedno słowo za dużo, albo za mało a on znów wybuchnie. - Jednak psychicznie, nawet niechcący można zadać też komuś ból. Wiesz jak zabolały mnie twoje słowa? Wiesz jak boli mnie nasze rozstanie? - zapytałam, chyba teraz sama przed sobą przyznając się do własnych uczuć. Kochałam go owszem, ale do Michała też coś czułam i to z Michałem, a nie z Danielem chciałam poukładać sobie życie. - Chciałam się dziś zabić - powiedziałam tak cichutko,że nie byłam pewna czy dobrze mnie usłyszał.  
- Co chciałaś?- dopytywał,a jego wzrok znów zrobił się niespokojny. - Chciałam się zabić. Przez Ciebie Daniel - powtórzyłam tylko,że znacznie głośniej niż poprzednio. - Dlaczego? - zapytał.  
- Bo mnie zraniłeś, bo Cię kocham i nie umiem bez Ciebie żyć. Bo chciałam z Tobą być, a ty nigdy nie traktowałeś mnie poważnie. Zawsze byłam tą drugą, bo mam dość tego życia. Nie wiem Daniel dlaczego - przyznałam szczerze. Daniel spalił papierosa i ruszyliśmy. Widziałam łzy w jego oczach, ale nie zwracałam na nie uwagi, Jego wzrok wciąż był zagubiony, ale wydawał się spokojniejszy. Poczułam na ramieniu jego dłoń i nieśmiało chwyciłam go za rękę. Trzymaliśmy się za ręce, patrząc sobie w oczy. Nie wiem kiedy to się stało, skąd się wziął tamten samochód.
- Daniel! - zawołałam i nagle.... CDN  

No i jest! Piąta, ostatnia część opowiadania w tym tygodniu. Rozdział troszkę inny niż poprzednio, ale mam nadzieje,że również przypadnie Wam kochani do gustu! Dziękuje za komentarze, Wasze wsparcie i za obecność! Miłego weekendu kochani:**

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2810 słów i 14803 znaków, zaktualizowała 18 cze 2016.

4 komentarze

 
  • volvo960t6r

    Cudowna część :)

    18 cze 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część już czekam niecierpliwie na kolejną. :*

    18 cze 2016

  • majli

    Ach ten Daniel... Co on narobił? Miał jej nie skrzywdzić. Wiem, że nieumyślnie, ale jednak. I jak tu wytrzymać cały weekend na kontynuację? :smh:

    18 cze 2016

  • agusia16248

    @majli Weekend szybko zleci :) Już mamy sobotę :)

    18 cze 2016

  • Justys20

    co za chwile grozy  :O kocham to opowiadanie <3

    18 cze 2016

  • agusia16248

    @Justys20 Muszę być trochę chwilę grozy, zresztą zapewne droga czytelniczko czytałaś inne opowiadania, wiec wiesz,że kocham zaskakiwać :) Cieszę się,że się podoba :) Kolejny dedyk będzie dla Ciebie :*

    18 cze 2016

  • Justys20

    @agusia16248 doskonale o tym wiem i za to lubię twoje opowiadania są takie nieprzewidywalne  ;)  :) dziękuję już teraz <3

    18 cze 2016