Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.13

Ola:
Patrzeliśmy na siebie w milczeniu, a żadne z nas nie mówiło nawet słowa.Chciałam wstać, chciałam złapać go za rękę, ale nie pozwolił mi. Trzymał mnie na dystans a jego wzrok świadczył o tym, że narasta w nim gniew. Znałam go. Znałam zbyt doskonale by teraz z pełną premedytacją wykorzystać każdą jego słabość, do otrzymania wymierzanego celu. Musiał być mój i miał być mój. Nie obchodziło nie jakimi sposobami miałam zatrzymać go przy sobie, najważniejsze było by zwyczajnie był. Czy był zły? chyba tak. Na tyle, że nad jego oczami pojawił się jakże znajomy widok. Kochałam złość na jego twarzy, kochałam złość w jego oczach.Do sali wszedł jeszcze jeden mężczyzna. Szedł pomału, jakby bał się mojej reakcji. Nie ufny wzrok Roberta doprowadzał mnie do szaleństwa, ale i bólu. Po co tu był? po co przyjechał?
- Olu dlaczego to zrobiłaś? - zapytał mężczyzna, łapiąc mnie za rękę. Widziałam wdzięczne spojrzenie Michała i ulgę na jego twarzy. Ulgę o co? o to, że ma kto się zająć z nierównoważoną kobietą? czy ulgę o to, że nie będzie musiał cały czas mnie pilnować i siedzieć teraz przy mnie? Chciałam powiedzieć Robertowi żeby sobie poszedł, chciałam powiedzieć, że nie chce go widzieć, ale nie mogłam. To dziecko było jego. Nasze, a ja tak bardzo żałowałam, że nie jest Michała. Jak miałam go przy sobie zatrzymać?  
- Zostawisz nas samych? chciałbym zamienić z nią parę słów - usłyszałam wahanie w jego głosie. Robert spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową. Spuścił wzrok i pospiesznie spełnił życzenie mojego byłego faceta. Zostaliśmy z Michałem sami. Strach paraliżował moje kości. Położyłam odruchowo rękę na brzuchu jakbym chciała powiedzieć: Spójrz my tu jesteśmy, zaopiekuj się nami. Michał usiadł poddany i zrezygnowany na krzesełku i spuścił wzrok. Zamknął oczy po to, by za moment otworzyć je i spojrzeć mi prosto w oczy. Coś analizował, coś przemyślał. Robił tak zawsze, gdy podejmował jakąś decyzję. Starał się być spokojny, ale po jego dłoniach widziałam jak drży. Widziałam jak to wszystko przeżywa, ile go o kosztuje. Widziałam też łzy w jego oczach i strach. Ten sam strach, który towarzyszył w oczach małego dziecka, wtedy kilkanaście lat temu.  
- Dlaczego mi to zrobiłaś? - zapytał cichym, spokojnym głosem. Wiedziałam do czego zmierza. Wiedziałam o tym, co działo się wtedy i jak wielką traumę przeżyło dziecko, które widziało umierającą matkę. Do dziś nie potrafił się pozbierać, a ja zaatakowałam go najmocniejszą bronią. Nie wiem dlaczego, ale łzy w oczach mężczyzny spowodowały ogromne poczucie winy. Przez chwilę naprawdę pożałowałam tego co zrobiłam, zdając sobie sprawę, że naprawdę mogłam zabić swoje dziecko.
- Dlaczego to wszystko się tak popieprzyło? Kochałam Cię - wyznałam cicho ze łzami w oczach.
- Tak po prostu musiało być Olu - powiedział ciepłym głosem i złapał mnie za rękę. Chwyciłam jego dłoń i zamknęłam oczy. Liczyła się ta chwila, ten moment w którym trzymałam jego dłoń i czułam ciepły, opiekuńczy dotyk. - Obiecaj mi - poprosił patrząc mi głęboko w oczy - Obiecaj, że nigdy tego nie zrobisz - dodał tak spokojnie, że naprawdę tylko ktoś, kto dobrze go zna mógł rozpoznać w jego tonie rozpacz zranionego dziecka.  
- Michaś - zabrałam rękę i schowałam pod kołdrą, by zrobić między nami bezpieczny dystans. Nie łudziłam się, że coś jeszcze między nami będzie. Jego oczy, jego wyraz twarzy, jego postura mówiła wystarczająco jasno, że nie. - Jesteś szczęśliwy? - spytałam nagle, próbując pogodzić się zaistniałą sytuacją. Może i nie potrzebnie drążyłam ten temat, ale musiałam wiedzieć. Cokolwiek by się nie działo, jakkolwiek miałaby brzmieć jego wyznanie, musiałam znać prawdę. Liczyło się dla mnie tylko jego szczęście. Naprawdę byłam gotowa wyrzec się miłości do tego mężczyzny, wyrzec się uczuć do niego, przestać mu grozić, przestać naciskać gdyby tylko powiedział, że jest. Spojrzał na mnie bezradnie zagubionym wzrokiem. Chciał coś powiedzieć, ale widziałam wahanie, strach i niepewność na jego twarzy.
- Nie wiem - przyznał po chwili i spuścił wzrok. Chciałam by otworzył się przede mną, chciałam by wyznał swoje obawy, chciałam by powiedział co czuje, co jest grane i co tak bardzo go męczy i martwi, ale milczałam. Rozumiałam, że po tym wszystkim co im robiłam, byłam ostatnią osobą, przed którą by się zwierzył. - Nie wiem już, czy jestem szczęśliwy. Niczego już do końca nie wiem - odpowiedział spokojnie, ale widziałam nutkę strachu w jego oczach. - Wiem zatem, że na pewno ją kocham. Kocham Patrycję i chciałbym żeby nam się udało - wyznał cicho, łapiąc mnie za rękę.  
- Uda - powiedziałam przekonującym głosem, bo chciałam mu dodać pewności siebie.
- Może - odpowiedział tajemniczo i wstał z krzesełka. - Odpoczywaj. Zawołać Roberta? - spytał z uśmiechem na twarzy. Zawahałam się, nie będąc pewna, czy aby na pewno chcą go teraz widzieć. Nie był to odpowiedni czas, a moje myśli wciąż krążyły wokół zagubionego chłopaka.- Olu daj mu szansę. On naprawdę wygląda na zakochanego - usłyszałam. Uśmiechnęłam się do Michała i pokiwałam głową. Spojrzeliśmy na siebie ostatni raz tego wieczora i po sekundzie zostałam sama, ale nie na długo, bo po kilku minutach do sali wszedł uśmiechnięty Robert. - Jak się słonce czujesz? - zapytał, a ja wejrzałam na niego, zastanawiając się czy powiedzieć mu prawdę.

               ***
Daniel:
Ten głos. Ten cichy, spokojny i zrozpaczony głos który tak bardzo utknął mi w pamięci. To spojrzenie jej niebieskich, zranionych oczu i to imię. Patrycja. Kobieta odeszła jakieś kilka minut temu, a ja wciąż nie potrafiłem się poruszyć. Kim była? możliwe byłoby to, że znałem dwie kobiety tak różne, ale o tym samym imieniu? dlaczego pierwsza z nich, która rzekomo była moją żoną wydawała mi się taka obca, taka nieprzystępna, że poczułem strach? Dlaczego podawała się za Patrycję? czy rzeczywiście miała tak na imię? i dlaczego kobieta z numerem dwa była tak ciepła, taka cicha i spokojna, ale jednocześnie taka roztrzęsiona i pogubiona? Kim była i co nas ze sobą łączyło? dlaczego nie potrafiłem o niej zapomnieć? Czy znaczyła coś dla mnie? dlaczego chciała odejść? dokąd? od kogo? ode mnie? w mojej głowie panował straszny mętlik. Nic nie pasowało do swojej układanki, a ja czułem się tak strasznie pogubiony tym wszystkim. Dlaczego nie pamiętałem dzieci? Boże! Co takiego się stało? dlaczego niczego i nikogo nie pamiętałem? Pamiętałem tylko ten ciepły głos. Gdy spojrzałem w jej oczy, miałem ochotę jej wszystko wytłumaczyć. czułem tak, jakby łączyła nas jakaś tajemnicza siła, jakieś dziwne przyciągnie ziemskie. Nie wiedziałem co właściwie chciałem jej wytłumaczyć, ani za co ją przeprosić, ale za coś musiałem i chciałem. Nie wiedziałem już nawet co się ze mną działo. Zostałem uwięziony między jakimiś dziwnymi światami, z których nie potrafiłem odszukać ucieczki. Była cicha i skromna. Miałem wrażenie, że delikatna i nieśmiała. Nie znałem jej, ale czułem się, jakbym znał od lat. Nic o niej nie wiedziałem, a jednak jakimś dziwnym, niewyjaśnionym mi sposobem miałem wrażenie, że znam ją od zawsze, że wszystko o niej wiem. Nie wiem dlaczego, ale to kobiecie numer dwa wierzyłem, ufałem jej na słowo i chciałem podążać za jej głosem. Z wielkim trudem wstałem z łózka i trzymając się ściany korytarza, czując piekący ból podążałem w poszukiwaniu znajomej twarzy. Nie wiedziałem, czy uda mi się ją odszukać, czy ją rozpoznawałem, ale młoda lekarka była moją ostatnią deską ratunku. Musiałem oszukać Patrycję, potrzebowałem ją. Tylko jak można potrzebować kogoś, kogo się właściwie nie zna? jak można potrzebować kogoś prawie obcego, a jednak nie tak do końca? Matko! To wszystko zaczynało robić się popaprane. Nie potrafiłem wyjaśnić ani jednego uczucia, ani jednego wydarzenia z dzisiejszego dnia.
- Co pan robi? - usłyszałem głos mojej wybawczyni. Młoda lekarka spojrzała na mnie, ale nie odpowiedziałem jej od razu. Pozwoliłem by pomogła mi wejść do sali i ustawiła wygodnie na łóżku. Pytać się? a może lepiej zostawić to jak jest?
- Szukałem pani - odpowiedziałem szczerze, a ona nie zadawała więcej pytań. Była chyba mądrzejsza ode mnie, bo od razu domyśliła się o co może mi chodzić.
- To sprawa między wami. Nie wolno mi się wtrącać. I tak dla miłości złamałam prawo - powiedziała z wyrzutem, jakby żałowała, że w ogóle pozwoliła nam się zobaczyć. - Nie rozumie pan? - zatrzymała się by spojrzeć mi w oczy. - Mogę stracić pracę. Proszę nie mieszać mnie w wasze sprawy i zapomnieć o tym, że Wam pomogłam. Nie chcę mieć problemów - ostrzegła kobieta i podpinając mi kroplówkę spojrzała mi prosto w oczy. Na karteczce napisała mi jakiś numer i zostawiając mi karteczkę na stoliku, nieśmiało się uśmiechnęła. - Proszę ukryć ją przed żoną, ja naprawdę mogę stracić tą pracę. Praca to wszystko co mam, proszę mi wybaczyć - powiedziała z tajemniczym bólem w oczach. Podziękowałem za numer i chowając kartkę do kieszeni spodni uśmiechnąłem się do niej po raz ostatni. Kobieta opuściła moją salę, zostawiając mi swoją komórkę a ja wziąłem kilka głębszych wdechów. Nie byłem pewny, czy mam w sobie na tyle odwagi, by zadzwonić do niej i zapytać, sam nie wiedziałem o co. Przecież wcale jej nie pamiętałem, a wydawało mi się, że i ona nie chce mnie pamiętać. Wybrałem numer i...
- Jeszcze raz bardzo pani dziękuje, że pozwoliła nam się pani pożegnać. Wiem ile pani ryzykowała, ale po stracie naszego dziecka musiałam się z nim zobaczyć, to tak wiele dla mnie znaczyło - usłyszałem jakże znajomy głos. Przełknąłem ślinę, zdając sobie sprawę z znaczenia jej słów. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co właściwie powiedziała.

                          ***
Patrycja:
Rozmówczyni po drugiej stronie zamilkła, a ja byłam prawie przekonana,że miła pani doktor zwyczajnie się rozłączyła. Zdawałam sobie sprawę,jak wiele ryzykowała i byłam jej przeogromnie wdzięczna, za wszystko co dla mnie zrobiła. Sekundy wskazywały na ekranie komórki,że po drugiej stronie ktoś nadal był. Usłyszałam szelest,a po chwili przemówił jakże znajomy męski głos.
- Naszego? - zapytał, jakby powtórzył jedno, najważniejsze słowo w całym zdaniu. - Czy powiedziałaś naszego dziecka? - powtórzył po raz kolejny, domagając się wyjaśnień.Oderwałam telefon od ucha i spojrzałam na wyświetlacz, zupełnie nie rozumiejąc tego co się właściwie stało. Skąd u licha Daniel miał telefon lekarki? Co to wszystko miało oznaczać?  
- No naszego - rzekłam,czując jak po policzkach na nowo pojawiają się łzy. Chciałam powiedzieć mu o wszystkim, chciałam wyjaśnić z nim tą nietypowa sytuację, ale łzy blokowały moje gardło co z kolei uniemożliwiło mi powiedzenie chociażby jednego słowa. Nie zważając na wstyd, nie zważając na ból płakałam w słuchawkę, pokonana, obolała i zagubiona. Rozmawiałam z kimś, kogo kochałam do szaleństwa, chociaż postanowiłam od niego odejść. Postanowiłam odejść, bo z kolei uważałam,że nie jestem wystarczająco fajna, dobra by być z mężczyzną takim jak on. Postanowiłam odejść, by więcej nie zmuszać go do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, by nie niszczyć tym mężczyzny. Pamiętałam to jaki stał się wtedy w mieszkaniu, jaki stał się przed moim domem i pamiętałam obłęd w jego oczach. Teraz, dopóki nie pamiętał mnie, tamtych sytuacji, nie pamiętał złego siebie, widziałam w jego życiu nadzieje, na szczęśliwe życie i nie chciałam odbierać mu tej nadziei. Poddałam się, pogodziłam z tym,że nie powinniśmy i nie możemy być razem. Jednak za każdym razem, gdy słyszałam, gdy mówiłam słowo Daniel, za każdym razem, gdy byłam obok,chciałam chwycić jego dłoń i powiedzieć krótkie zostań tu. Jednak nie mogłam. Nie mogłam,żyjąc w mylnym postanowieniu,że nam nie wolno. Skazywałam nas na cierpienie, na samotność, na ból po stracie ukochanej osoby, ale tkwiłam w przekonaniu,że tak trzeba.. Chciałam odciąć się od toksycznego związku, od toksycznego życia u boku Daniela, tylko po to, by uczestniczyć w podobnym życiu z Michałem. Znów miałam być tą drugą, znów miałam grać rolę tej złej, ale ta sytuacja była inna, ponieważ Michał mnie kochał i miał odwagę odejść od Oli i dziecka.  
- Tylko gdzie jest teraz, skoro tak bardzo Cię kocha? gdzie jest teraz, skoro jesteś tu sama? - pytało moje serce  
- U Oli - podpowiadał rozum. Rozłączyłam się, nie dopuszczając Daniela do słowa. Wyłączyłam komórkę, jakbym bała się złych wiadomości, jakby jeden telefon miał mnie zabić i rzuciłam się na łóżko. Nie wiem jak długo leżałam w bezruchu, nadsłuchując odgłosy ptaków, odgłos zegara i pędzących samochodów. Leżałam wpatrując się w sufit, zupełnie tak, jakbym szukała tam odpowiedzi, jakiś tajemniczych wskazówek, które miały by wskazać mi odpowiednią głowę. - Kieruj się sercem i podążaj za nim - przypomniałam sobie mądrości babci, które powiedziała mi, gdy zwróciłam się do niej z młodzieńczym dylematem i uśmiechnęłam się do siebie. Tak bardzo brakowało mi jej mądrych i przydatnych rad. Tylko co tak naprawdę oczekiwało i chciało moje serce? Kogo tak naprawdę kochało? Przed czym uciekałam i czego tak naprawdę bałam się najbardziej? samotności? uczucia odrzucenia? tylko po ci serce, skoro miałam go nie używać i nikogo do siebie nie dopuszczać? przecież moje absurdalne zachowanie było by takie, jakbym już teraz położyła się do łózka i powiedziała umarłam. Jakbym umarła za życia. Uciekałam od miłości, bojąc się uczucia zranienia, a przy okazji raniłam siebie i innych dookoła. Był Michał, był Daniel, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki bałagan miałam w własnym życiu, jak bardzo pogubiłam się w ocenie tego wszystkiego. Co miałam zrobić? Babciu co mam zrobić? - pytało moje serce, wciąż szukając nowych odpowiedzi. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2741 słów i 14515 znaków, zaktualizowała 4 lip 2016.

7 komentarzy

 
  • agusia16248

    Dziękuje za każdy komentarz, każde miłe słowo <3 Jesteście ogromną motywacją

    5 lip 2016

  • Justys20

    Niesamowite  <3

    4 lip 2016

  • agusia16248

    @Justys20 Dziękuje <3

    5 lip 2016

  • Misiaa14

    Boskie *-*

    4 lip 2016

  • agusia16248

    @Misiaa14 Dziękuje *-*

    5 lip 2016

  • yuki

    Kiedy dalsza czesc?

    4 lip 2016

  • agusia16248

    @yuki Już jest :)

    5 lip 2016

  • DemonicEagle

    Wspaniała, chcę więcej, to jest tak wciągające,że mógłbym czytać i czytać, nawet całą noc  <3

    4 lip 2016

  • agusia16248

    @DemonicEagle Bardzo dziękuje <3

    5 lip 2016

  • volvo960t6r

    Cudowna część :)

    4 lip 2016

  • agusia16248

    @volvo960t6r Dziękuje :)

    5 lip 2016

  • volvo960t6r

    @agusia16248 Proszę bardzo :)

    5 lip 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną już  :* dodaj coś szybko  :)

    4 lip 2016

  • agusia16248

    @cukiereczek1 Dziękuje :*

    5 lip 2016