Zostań ze mną i nie opuszczaj mnie więcej. - Część.19

Jarek:
Byłem głupcem. Nie chciałem by do tego doszło, ponieważ bałem się właśnie takiej jej reakcji, jednak musiałem. Musiałem powiedzieć co tak naprawdę o niej myślę i czuję. Podobała mi się. Podobała od tamtego dnia, gdy zobaczyłem ją na szkolnym korytarzu. Ile to już lat? zbyt wiele. Za długo nie widziałem tej kobiety i zbyt długo czekałem by powiedzieć jej prawdę. Nie wiem dlaczego się wtedy rozstaliśmy, dlaczego pozwoliłem jej odejść i mimo wielkiego starania, główkowania się do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego zachowałem się jak kretyn. Powiedziałem jej prawdę, dlatego, że czy teraz, czy potem i tak musiałaby dowiedzieć się o grzechach z przeszłości. Zmieniłem się. O ile można uwierzyć w zmianę skazańca. Naprawdę byłem już innym człowiekiem a od tamtego feralnego dnia, aż do spotkania z nimi nie sięgnąłem po alkohol. To on zniszczył mi tak naprawdę życie. On sprawił, że stałem się potworem. Miałem w głowie mieszane uczucia. Wiedziałem o planach Michała, który pochwalił mi się, że zamierza oświadczyć się Pati i czułem jak zalewa mnie od środka. Byłem zazdrosny. Wiem, to naprawdę głupie, ponieważ nie miałem do tej kobiety żadnych praw, ale naprawdę czułem się zazdrosny. Zazdrosny i zły. Co jeśli Patrycja przyjmie jego zaręczyny? będę bawił się u nich na weselu? nie potrafiłbym patrzeć jak są razem szczęśliwi. Chciałem mieć chociaż cień szansy na to by ją odzyskać. Tak bardzo zmieniła się od tamtego ostatniego spotkania. Nie tyle zmieniła wygląd, bo naprawdę przypominała tą młodą dziewczynę, ale zmieniła się w środku. Miała jakieś traumatyczne doświadczenie, o którym nie chciała mówić. Nie wiedziałem czy miało to coś wspólnego z Michałem, Danielem, czy jeszcze kimś innym. Czasami zachowywała się tak, jakby chciała coś mi powiedzieć. Jakby chciała otworzyć się i wygadać, ale zaraz po krótkiej chwili jej wyraz twarzy zmieniał się, a oczy gasły. Jakby zamykała się od środka, jakby otaczała murem, by nikt inny nie był w stanie jej zranić. Widziałem takie zachowanie miliony razy. Widziałem u nowo przybyłych skazanych, którzy ku zaskoczeniu naprawdę siedzieli za niewinność. Niektórzy zostali wrobieni przez najbliższych, otaczali się murem by nie dostać od losu ostatecznego ciosu, po którym nie będą umieli się podnieść. Jakże chciałbym powiedzieć, że też byłem niewinny, ale okłamałbym sam siebie. Zrobiłem to. Zgwałciłem tamtą dziewczynę, która znalazła się o złej godzinie i złym miejscu. A może to nie ona znalazła się tam gdzie nie trzeba, tylko ja? może to ja byłem tym złym, zepsutym człowiekiem? Niewiele już pamiętałem z tamtych zdarzeń. Podświadomie po prostu wyrzuciłem złe wspomnienia z głowy, pozbyłem się ich niczym starej zużytej zabawki. Jednak one wracały. Wracały cały czas, kryjąc się pod cieniem nocy. Wracały cały czas i słyszałem, słyszałem krzyk, błaganie, szloch kobiety, którą tak bardzo zhańbiłem. Czasami mam wrażenie, że to kara. Jakby duch tej dziewczyny rzucił na mnie klątwę. Przychodziłem do niej na cmentarz niemal cały czas. Gdy siedziałem w więzieniu posyłałem do niej kumpla, który przywoził jej nowe kwiatki. Nie wytrzymała tego wszystkiego, nie wytrzymała jej psychika. To ja czułem się winny jej śmierci. Chociaż sama popełniła samobójstwo, zrobiła to tak naprawdę z mojej winy, no bo przecież gdybym nie zrobił tego tamtej nocy, gdybym nie zranił jej aż tak, nie miałaby powodu by odbierać sobie życie.

      ***
Daniel:
Stałem oparty o parapet i wpatrywałem się w okno, jakbym chciał coś tam zobaczyć. Od kilkunastu minut razem z żoną i dziećmi znajdowaliśmy się w domu, spakowani i gotowi na wyjazd, by odpocząć a może raczej uciec od tego wszystkiego. Wciąż miałem w głowie słowa Michała i nie byłem pewny, czy nasze spotkanie było dobrym pomysłem, ale po prostu musiałem. Daria dziwnie milczała, a ja miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Czasami podejrzewałem, że wciąż mogła spotykać się z kochankiem, ale nie chciałem o tym myśleć. Nasze małżeństwo od dawna było martwe, a ja wątpiłem by dało się jeszcze coś uratować. Wszystko było czystą fikcją, grą by zapewnić dzieciom odpowiednie poczucie bezpieczeństwa. Zamierzaliśmy spróbować o nas zawalczyć, nie dlatego, że się kochaliśmy tylko po prostu ze wzgląd na dzieci, którym byliśmy to zwyczajnie winni. Nie mogły odpowiadać za to, że związaliśmy się bez miłości, nie byli winni temu co teraz się działo i nie mogliśmy pozwolić by zaczęły się obwiniać, czy podejrzewać, że któreś z rodziców już ich nie kocha.  
- Rozmawialiście? - zapytała po krótkiej ciszy, a ja spojrzałem na nią. Nie powiedziałem nic, ponieważ obok nas były dzieci, tylko pokiwałem głową i spuściłem wzrok.  
- Możesz być kochanie już spokojna - wyznałem do żony i bez słowa zabrałem z mieszkania spakowane walizki i ulokowałem je w bagażniku. Nie wiem dokąd mieliśmy jechać, nie mieliśmy tak naprawdę jeszcze ustalonego miejsca, po prostu szukaliśmy tak naprawdę drogi ucieczki od bólu, złych wspomnień i niepewności jaką przeżyliśmy w tym domu. Przez chwilę pomyślałem o przeprowadzce, kupnie jakiegoś większego domu, gdzieś w innej dzielnicy z dala od bolesnych wspomnień. Jednak dzieci miały tu szkołę, przyjaciół z podwórka, stabilizację, którą z żona im odebraliśmy. Nie byłem pewny, czy to dobry pomysł.  
- Gotowi na przygodę? Gdzie chcecie jechać? - usłyszałem głos Dari i uśmiechnąłem się sam do siebie. dzieci przez chwilę zastanowiły się, po czym oboje zgodnie powiedzieli jedno hasło.  
- Do domku w góry - usłyszałem ich cichy śmiech i sam ledwo powstrzymywałem się od śmiechu. Spojrzałem wymownie na żonę, która pokiwała zrezygnowana głową i pomogłem dzieciom zapiąć pasy. Mimo sporych protestów żony, jakoś udało nam się przebłagać Darię i postanowiliśmy na swoim.  
- No to w góry! - zawołałem radośnie, zapominając już prawie o mieszkaniu, które stało samotnie niedaleko jednej z gór. Nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy tam z całą czwórką, chyba dobrych kilka lat temu. Zawsze, gdy żona miała wolne, ja pracowałem, a kiedy ja miałem wolne, to ona pracowała i jedno z nas zabierało tam latem dzieciaki. Teraz byliśmy całą rodziną, a ja miałem dziwne wrażenie, że czegoś tam nie posprzątałem. Ostatni raz byłem tam z Patrycją, ponieważ chciałem pokazać jej swoją posiadłość. Kupiłem za niewielkie pieniądze od przyjaciela, ale nie żałowałem tego ani trochę. Uwielbiałem spędzać tam czas, chociaż ostatnio robiłem to naprawdę rzadko.- Kochanie nie wiadomo w jakich warunkach to jest. W nocy zatrzymamy się w pensjonacie, a ja sam pojadę posprzątać i zobaczyć co trzeba ewentualnie naprawić. Czy nie ma węży i innego robactwa, okej? - rzekłem trochę zaniepokojony, ale na szczęście żona nie protestowała. Chyba oboje pamiętaliśmy historię z wężem, chociaż tak bardzo staraliśmy się zapomnieć o tamtym wydarzeniu.  
- Mamo, ale nie będzie tam węży? - zapytał nasz bohater, który najbardziej wystraszył się tamtego wieczora, a Daria uspokoiła go, że nie będzie. Droga miała zająć nam dobre dwie i pół godziny. Jechaliśmy w milczeniu, nie włączając nawet radia, a dzieci zasnęły. Obawiałem się niewygodnych pytań ze strony żony, ale ta była tak zmęczona, że usnęła zaraz po naszych dzieciach. Jechałem w milczeniu, wciąż zastanawiając się o tym, co usłyszałem od Michała. Czy mężczyzna rzeczywiście zdobędzie serce Patrycji? jeśli tak, nie zamierzałem stać im na przeszkodzie, przecież sam prosiłem go by zaopiekował się moją ukochaną, ponieważ nikt inny nie mógł dać jej tyle stabilizacji, tyle poczucie bezpieczeństwa i miłości, niż on. Nikt z wyjątkiem mnie oczywiście. Jednak w tej chwili nie było nam dane być ze sobą i obawiałem się, że jeszcze długo nie będzie. Jednak nie zamierzałem z niej rezygnować, nie zamierzałem o niej zapomnieć. Kochałem ją, zbyt mocno ją kochałem i nie chciałem przez resztę życia żałować, że sam z niej zrezygnowałem.

         ***
Patrycja:
Wszystko było nie tak. To nie tak, że nie podobało mi się to, co zrobił Michał. Patrzyłam zachwytem na dekorację, świeczki, morzę i nie mogłam oderwać oczu. Było jak w najpiękniejszej bajce, a ja ponownie dzięki niemu czułam się jak księżniczka. Tylko pudełeczko, z pierścionkiem zaręczynowym nie pasowało do tego wszystkiego. Może gdyby był to Daniel, którego nadal kochałam. Nie czułam się gotowa by już teraz wyjść za Michała. Zależało mi na nim, kochałam go, ale nie tak jak kocha się faceta, z którym chce się dzielić resztę życia. Nie tak, jak kocha się narzeczonego i męża. Patrzyłam raz na niego, raz na pierścionek, który cudownie błyszczał w pudełeczku i zamknęłam oczy. Tak bardzo nie chciałam go zranić, czułam złość na mężczyznę, który pospieszył się z taką deklaracją, niszcząc przy tym wszystko, co między nami było.  
- Michał - wyznałam cichutko, bojąc się spojrzeć mu w twarz. Chłopak, jakby wiedział już co powiem stopniowo zaczął opuszczać rękę i spuścił wzrok. Nie patrzył na mnie, zupełnie jakby to on był winny zaistniałem sytuacji. - Michaś to nie tak. Ja dopiero - chciałam coś powiedzieć, chciałam poszukać odpowiednich słów, którymi mogłabym chociaż częściowo usprawiedliwić swoje postępowanie i przeprosić go za kosza, którego zamierzałam mu dać.  
- Daj spokój. Nie tłumacz się. - rzucił oschle, pomału gasząc wszystkie zapalone świeczki, psując przy tym cały dotychczasowy nastrój.  
- Nie rób tego. Jest tak pięknie - szepnęłam mu do ucha, próbując go jakoś pocieszyć, przytulic, dotknąć, ale odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Płakał, pod blaskiem palących się jeszcze niekiedy świec ujrzałam łzy błyszczące w jego oczach.  
- Nie, nie jest. Chciałem dzielić z Tobą życie, chciałem z Tobą być. Mieć z Tobą rodzinę - jego głos drżał. W pośpiechu jakby od tego miało zależeć jego życie gasił ostatnie już świeczki, wyłączył nastrojową muzykę i usiadł zrezygnowany przy stoliku, na którym znajdował się schłodzony szampan.  
- Daj mi to wytłumaczyć. Ja potrzebuje tylko trochę czasu. Nie mówię nie. Mówię daj mi czas. Czy o za wiele Cię proszę? - rzekłam poddanym głosem. Nie miałam pojęcia, że moja odmowa tak mocno zaboli i zrani Michała. Siedzieliśmy w ciszy, wsłuchując się w szum fal. Jacht wciąż znajdował się na morzu, kilka metrów od przystani, a my nie wiedzieliśmy co zrobić. Miałam wrażenie, że w jednej krótkiej chwili wszystko to, co do tej pory stworzyliśmy, teraz w jednej minucie tracimy. Słowa jakby stały się naszym najgorszym wrogiem, jakby oddzielały nas od siebie, jak wielki niewidoczny mur. Tyle chciałam mu powiedzieć, ale nie mogłam. Nie to, że nie chciałam, bo naprawdę chciałam, tylko po prostu nie potrafiłam. Przecież powiedziałam mu dziś wystarczająco dużo, powiedziałam mu tyle, że zraniłam jakże ważną dla mnie osobę. Moja komórka dzwoniła kilka razy, ale nie odebrałam. Nic nie było ważniejsze niż naprawienie relacji między nami, które już chyba bezpowrotnie się popsuły, a ja straciłam kogoś, kogo może i to dziwnie zabrzmi, ale naprawdę w głębi serca kochałam. Chciałam poszukać odpowiednich słów, ale nie potrafiłam. Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy, a ja ponownie pomyślałam, że słowa w tym momencie są moim najgorszym wrogiem.  
- Ja dopiero co rozstałam się z Danielem - zaczęłam niepewnie, ale Michał wcale mnie nie słuchał. Wpatrywał się w fale, jakby czegoś tam szukał. Podniosłam się i podeszłam obok niego, po czym usiadłam, delikatnie dotykając go łokciem ręki. Michał popatrzył na mnie zapłakanym wzrokiem i bez słowa zdjął bluzę, opatulając mnie nią. Usiedliśmy na środku jachtu, Michał oczywiście usiadł tuż za mną, przytulając przy tym moje zmarznięte już ciało, a ja czułam jego ciepły oddech na szyi.
- Zmarzłaś - zauważył zatroskanym głosem i jeszcze mocniej mnie przytulił. Czułam jego przyspieszony oddech serca, niemiarowy puls i szybszy oddech. Czułam też dreszcze na swoim ciele, tak jak za każdym razem, gdy był w pobliżu. Siedzieliśmy tak jakiś czas, nadsłuchując fal morza i śpiew ptaków i żab. Siedzieliśmy wtuleni, zamyśleni, niespokojni o naszą przyszłość.  
- Michał - wyznałam nagle i spojrzałam mu głęboko w oczy. Czas jakby stanął nam w miejscu. - Nie chcę Cię stracić - wyznałam spuszczając wzrok. Oczekiwałam jakieś odpowiedzi, deklaracji - nie, nie stracisz mnie, ale odpowiedział mi tylko szum fal.

                     ***
Michał:
Zerkałem niepewnie w stronę pogubionej, przestraszonej i smutnej twarzy Patrycji i zastanawiałem się jak teraz będą wyglądały nasze relację. Chociaż wyczułem w jej głosie przerażenie, nie mogłem niczego już jej obiecać. Czułem zimny, przyjemny wietrzyk i pomału zamierzałem wracać. Złapałem ją za rękę, pomagając jej wstać i dałem kumplowi znak, że czas wracać. Nie pytał o niczym, ale wyraz naszej twarzy chyba zdradzał mu o tym, co się stało. Po kilku minutach przypłynęliśmy na przystań i zaparkowaliśmy jacht. Pożegnałem się z kumplem, dziękując mu za wszystko co zrobił dla mnie i poszliśmy w stronę samochodu. Gdy wsiadaliśmy do auta, poczułem delikatny dotyk Patrycji, spojrzałem na nią, ale nie podałem jej ręki. Schowałem dłonie do kieszeni, jakbym bał się jej dotyku, a może tak właśnie było? po chwili siedzieliśmy w ciepłym aucie i ruszyliśmy w stronę mieszkania dziewczyny. Mieszkania z którego zamierzałem się wyprowadzić, bo nie wyobrażałem sobie tego, bym teraz mógł mieszkać wraz z nią.  
- Ciepło Ci już? - zapytałem czułym głosem, wciąż się o nią martwiąc. Nadal pamiętałem słowa policjantów i nie chciałem zostawić jej samą, ale nie mogłem mieszkać z nią pod jednym dachem, przynajmniej nie teraz. Chciałem powiedzieć jej o podjętej decyzji, ale bałem się jej reakcji. Podejrzewałem, że tak szybko nie pozwoli mi odejść, ale ja też zamierzałem być uparty. Zraniła mnie. Może i niechcący, bo na pewno tego nie chciała, ale musiałem gdzieś przemyśleć to wszystko, poukładać sobie wszystko w głowie. Na pewno nie zamierzałem wrócić do Oli, jej nie chciałem już znać. - Pati ja się chyba wyprowadzę - wyznałem cicho, gdy zatrzymałem samochód na światłach. Kobieta spojrzała na mnie przerażona, ale nie powiedziała słowa. Zupełnie jakby przeczuwała taką sytuację, jakby liczyła się z takimi konsekwencjami wyboru. Światła się zmieniły i ruszyliśmy dalej.  
- Zatrzymaj się ! - rzekła w pewniej chwili, a ja spojrzałem niepewnie w jej stronę. Złapała za klamkę, ale nie posłuchałem jej słów. - Zatrzymaj się proszę. Chcę wysiąść - zażądała, a ja teraz zrozumiałem, że ona nie żartuje. Już otwierała drzwi, gdy zatrzymałem samochód przed parkiem. Wysiadła, a raczej wybiegła z niego i zniknęła za drzewami. Zaparkowałem i zamknąłem auto i pobiegłem za nią. Z początku nigdzie jej nie widziałem, ale po chwili zobaczyłem ją siedzącą na murku. Podszedłem do niej i w milczeniu usiadłem obok. Objąłem ją mocno, a ona nie protestowała, zupełnie jakby czekała na to co zrobiłem. - Nie wyprowadzaj się. Nie zostawiaj mnie - widziałem łzy w jej oczach. Przytuliłem ją tak mocno do siebie, jakbym chciał zapewnić ją, że mimo wszystko zawsze będę obok niej.  
- Kocham Cię - usłyszałem jej płacz.
- Ja Ciebie też kocham mała - wyznałem cicho, ale na tyle głośno, by zdołała to usłyszeć. Jej ciało drżało. Tuliłem jej przerażone, chłodne ciało i szukałem odpowiednich słów. Nie zamierzałem zmienić zdania, ale też nie mogłem tak całkowicie zniknąć z jej życia. Kochałem ją i chciałem mieć pewność, że jest bezpieczna. Nagle poczułem na wargach jej miękkie usta. Odwzajemniłem jej pocałunek, a po chwili nasze języki tańczyły taniec miłości. Oderwałem się od niej i spojrzałem jej głęboko w oczy. Nie rozumiałem tego, co się teraz stało i co to miało oznaczać. Co chciała mi przez to przekazać. Kochała mnie? chciała ze mną być?
- Ja zwariuję bez Ciebie - szlochała w mój rękaw, a ja nie byłem w stanie niczego więcej jej powiedzieć. Sam jeszcze nie wiedziałem jaką podejmę decyzję.
- Wracajmy już. Przeziębisz się. - wyznałem cicho, lecz Patrycja jakby była głucha na moje słowa. Wciąż stała na przeciwko mnie i patrzyła mi głęboko w oczy. Próbowałem z jej spojrzenia wyczytać coś więcej, niż sama mi mówiła, ale nie potrafiłem. - No choć. Choć bo wezmę Cię na ręce - zagroziłem posyłając jej szeroki uśmiech.  
- Pod jednym warunkiem - rzekła siadając na ławce, a mi puściły już nerwy. Wiedziałem co ta cwaniara za chwilę mi powie i nie zamierzałem pozwolić na jej grę. - Pójdę, jeśli obiecasz mi, że  
- Nie! Nie będę niczego Ci obiecywać. Idziesz czy nie?! - przerwałem jej w połowie zdania i nie patrząc na jej reakcję, wolnymi krokami kroczyłem w stronę zaparkowanego samochodu. Gdy byliśmy przy samochodzie ujrzałem dwóch podejrzanych mężczyzn. Chodzili niespokojnie obok samochodu, a ja spojrzałem na naburmuszoną Patrycję. - Nie ruszaj się. Schowaj się tam! Już! - zarządziłem, a po chwili, gdy też ich zobaczyła, zrozumiała co chcę zrobić. Wyjęła telefon i zadzwoniła po policję.  
- Daj spokój Michał błagam nie warto - szlochała, próbując mnie zatrzymać.  
- Ukryj się. Słyszysz! Ukryj do cholery! - krzyknąłem ale po cichu, by tamci nas nie zobaczyli. Złapałem Patrycję za rękę i mocno szarpnąłem prowadząc ją w krzaki i zostawiając ukrytą, nie zauważalną za drzewami w zaroślach. - Nie ruszaj się stąd. Błagam cokolwiek się stanie masz tu zostać! Słyszysz? - rzekłem stanowczym głosem.  
- Michał nie ryzykuj. Zaraz będzie policja! Michał! - krzyczała Patrycja, a ja spojrzałem tylko na nią i ruszyłem w stronę tamtych chłopaków. Nagle poczułem ból i usłyszałem tylko krzyk Patrycji!  
- Michał Nie! CDN

No i kochani mamy kolejną część opowiadania. Oj dzieje się, dzieję. Co sądzicie o zachowaniu Patrycji? czy słusznie zrobiła dając kosza chłopakowi, który tak bardzo ją kocha?  
Co się stanie Michałowi? czy będzie ranny i jak ta sytuacja wpłynie na relację bohaterów? czy Patrycja przerażona wizją straty Michała coś zrozumie iw reszcie otworzy przed nim serce?  
Czy Michał wyjdzie cało z napadu?  
I co wydarzy się w górach podczas śnieżycy? Czy pobyt Daniela i Dari zbliży ich do siebie? a może jeszcze bardziej oddali?  
To i jeszcze wiele więcej dowiedzie się w kolejnych częściach opowiadania

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3577 słów i 19159 znaków, zaktualizowała 3 sie 2016.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    <3 <3 <3

    9 sie 2016

  • Justys20

    Już nie mogę się doczekać kolejnej części  <3

    3 sie 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część nie mogę doczekać się już kolejnej:* :)

    3 sie 2016

  • agusia16248

    @cukiereczek1 dziękuję :* Wkrótce się pojawi

    3 sie 2016

  • cukiereczek1

    @agusia16248 dobrze:) to będę czekać  :)

    3 sie 2016

  • volvo960t6r

    Cudowna część :)

    3 sie 2016

  • agusia16248

    @volvo960t6r Dziękuję

    3 sie 2016

  • volvo960t6r

    @agusia16248 Proszę bardzo :)

    3 sie 2016