Żyję cz.6

Minęło już kilka dni od mojego wyjścia że szpitala. Już od tych kilku dni byłam w Hiszpani. W moim nowym domu, a raczej willi. Nie spodziewałam się, że moja mama tyle zarabiała. Dowiedziałam się, że miała dobrze prosferującą firmę i na dodatek miała cztery własne restauracje. Stołowali się w nich sami dobrze ustawieni biznesmeni. Normalnych ludzi nie stać by było na takie luksusy.  
W willi było sześć pokoi (do każdego osobna lazienka), duzy basen, jakuzzi, kuchnia, jadalnia,  salon(ktory jak się dowiedziałam od czasie do czasu był salą balową). Cała posiadłość była ogrodzona. Lekarz zalecił mi, abym przez najbliższy czas nie opuszczała łóżka, ale i tak zwiedziłam ranczo mojej mamy. Tak. Ona miała ranczo. Chodowała konie. Z rodowodami. Zawsze o tym mażyła. Oczywiście miała też służbę. Miałam mały problem z porozumiewaniem się z nimi, bo nie za dobrze znałam hiszpański. Mama mimo tego, że była zawalona robotą to i tak starała się, żeby niczego mi nie brakowało. Pilnowała, abym zażywała leki i nie wstawała z łóżka. Czasami była nawet nadopiekuncza. Starała się pracować w domu, w swoim biurze, ale musiała też jeździć do firmy i co najmniej raz w tygodniu odwiedzać swoje restauracje. Moim zdaniem się przepracowywała, ale widziałam, że praca sprawiała jej przyjemność. Z każdym dniem starałam się dłużej chodzić. Męczyło mnie to, ale w końcu zaczynałam normalnie funkcjonować. Pewnego wieczoru poszłam na balkon i podziwiałam widoki. Zachody słońca w Hiszpani były przepiękne. Nad ocean miałam trzy kilometry. Nie kręciło mnie jakoś specjalnie pływanie w wodzie. Miałam swój basen. Wiedziałam chociaż, że nie zaskoczy mnie jakaś duża fala i się nie podtopię. Mimo tego, że minęło już dwa tygodnie odkąd przyjechałam z mamą do Hiszpani to się nie uśmiechałam. Po prostu nie mogłam. Z całych sił starałam się zapomnieć o tym co się działo w Polsce to to wraca. Najgorsze były te koszmary, które nawiedzały mnie co noc. Za każdym razem budziłam się z krzykiem. Zawsze mama przybiegła do mnie w środku nocy i przy niej udawało mi się zasnąć. Bałam się, że on mnie jakoś odnajdzie. Wiedziałam, że łatwo nie odpuści. Starłam się odgonić te myśli na bok. Próbowałam żyć normalnie. Wiedziałam, że czeka mnie nowa szkoła, ale nie chciałam do niej iść. Przez ten czas co byłam przygwożdżona do łóżka to mama załatwiła mi kilka lekcji hiszpańskiego. Dla mnie to był łatwy jezyk i uczenie się go sprawiało mi przyjemność. W środę wieczorem, do mojego pokoju przyszła moja mama.
- Jak się czujesz? - zapytała na wstępie.  
- Dobrze. - odpowiedziałam. - Już mnie tak nie boli jak chodzę,  ale nie mogę wykonywać gwałtownych ruchów.  
- To logiczne. Zaprosilam jutro na kolację do nas moją przyjaciółkę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu? - zapytała niepewnie.  
- Oczywiście, że nie. - odparłam.  
- Cieszę się, że w końcu ja poznasz. Kilka dni temu wróciła z delegacji. Chciałam zaprosić ja wcześniej, ale ty się jeszcze źle czułaś. - odparła uradowana. - Nie potrzebnie się tym przejmowałaś. To przecież jest twoja przyjaciółka.
- Ale i tak jesteś najważniejsza - zapewniła i mnie mocno przytuliła. - Jutro poznasz też jej syna. Paweł jest rok starszy od ciebie.  
- Obiecuję cię, że ich poznam i posiedzę z wami chwilę. Tylko proszę cię, nie karz mi być do końca.  
- Dobrze. - zgodziła się. - Wytrzymasz kilka godzin łażenia po sklepach?
- Błagam cię. Nie każ mi tego robić - prosiłam. Niechętnie się zgodziła.  
Następnego dnia zeszłam do jadalni na śniadanie. Zwykle posiłki jadłam w swoim pokoju i chodziłam w piżamie. Chciałam w końcu zacząć normalnie żyć. Założyłam rybaczki i luźną bokserkę. Swoje kruczoczarne włosy związałam w wysoki kucyk. Nie malowałam się nigdy. Nie miałam dla kogo. On kazał mi to robić, ale ja się sprzeciwiałam. Tak mnie do tego zniechęcił. Wygoniłam z głowy jego obraz i zeszłam na dół. W jadalni krzątała się służba. Poprosiłam, aby baletki też dla mnie do stołu. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapę.   Uruchomiłam 70 calową plazmę, ale po chwili wyłączyłam znudzona bezskutecznym skakaniem po kanałach. Usiadłam do stołu i czekałam na mamę. Po chwili przyszła. Nie kryła zaskoczenia na mój widok.  
- Cześć. Jak się czujesz? - zapytała siadając.  
- Dobrze. Chciałam w końcu normalnie funkcjonować. - powiedziałam.  
- Cieszę się. Zrobiłam sobie na dzisiaj wolne. Może jednak wybralabys się ze mną na zakupy?
- Ok. Przy okazji zwiedzę trochę miasto.
Śniadanie jadłyśmy w ciszy. Po posiłku poszłyśmy do swoich pokoi, aby się przygotować.  



Hej. Mam nadzieję, że się podoba. Proszę komentujecie i łapki w górę. Jak macie jakieś uwagi, albo za nudno piszę, to piszcie na priv. Love<3

Lovcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 940 słów i 4962 znaków.

1 komentarz

 
  • zuzka18

    :cool:

    26 sty 2017