Żyję cz.9

Minęły już dwa tygodnie od zabiegu. Źle się czuję z tym co musiałam zrobić. Zabiłam swoje dziecko. Mama mnie pociesza, ale i tak to niczego nie zmieni. Pani Joasia twierdzi tak samo jak moja rodzicielka. One nie musiały nic takiego zrobić. Gówno wiedziały jak się czułam. W snach słyszę płacz dziecka, albo widzę mojego ojca. Ja już nie miałam siły na to wszystko. Na całe szczęście Paweł nic nie wiedział. Z tego co mi mówiła mama to pani Joasia powiedziała jedynie, że na mnie napadnięto, a ojciec miał mnie w nosie. Nic nie wiedział o aborcji co było mi na rękę. Im mniej ludzi wiedziało tym było lepiej dla mnie.  
Przez te kilkanaście dni nie mogłam wyjść z łóżka. W Nowym Yorku spędziłyśmy trzy dni. Zatrzymałyśmy się w pięknym hotelu, ale mino nalegań pani Joasi to nie miałam ochoty na zwiedzanie. Po zabiegu dobrze się czułam fizycznie, ale nie psychicznie. Nie chciało mi się żyć.  
Dzisiaj pierwszy raz od tylu dni mogłam wyjść na dwór. Chciałam się przejść, ale usłyszałam krzyki ludzi i rżenie konia. Odgłosy dochodziły ze stajni, a dokładniej to z wybiegu dla koni. Udałam się w tamtym kierunku. Zobaczyłam jak dwóch stajennych próbuje ujarzmić czarnego wierzchowca. Jak podeszłam bliżej to okazało się, że to Piorun. Od samego początku poczułam więź łącząca mnie i jego. Przeszłam przez ogrodzenie i zamierzałam w kierunku konia. Widziałam, że sznury, którymi był przywiązany zaczęły się rwać. Alberto ( czterdziestoletni stajenny ) upadł na ziemię, gdyż kopnął go Piorun. Musiałam interweniować.  
- Calito, puść linę! - rozkazałam czterdziestopięcio latkowi, który dopiero zauważył mnie.  
- Dziewczyno, oszalałaś?! - oburzył się. - Wtedy on wszystkich pozabija.
- Puść te cholerne liny, bo on się urwie i ucieknie. - wkurzyłam się.  
- A jak puszczę to nie ucieknie? - zakpił. - Idź lepiej do domu i zostaw sprawę zawodowcom.  
- Calito, zrób co ona powiedziała. - wtracił się Alberto. Stajenny z oburzeniem zrobił to o co go puściłam i ruszył biegiem do ogrodzenia. Drugi mężczyzna zrobił to samo, lecz nie spuszczał wzroku ze mnie i konia.  
Zwierzę ciągle wierzgało, ale, gdy spostrzegł, że na wybiegu zostałam tylko ja i on zaczął się uspokajać.  
- Spokojnie malutki. - szeptałam podchodząc do wierzchowca. Patrzyliśmy sobie w oczy. W jego ślepiach dostrzegłam ból i strach. Nietrudno było się domyśleć, że był bity i zastraszany. Dzielił nas jedynie metr. Wyciągnęłam swoje rękę w kierunku jego chrap. Niepewnie ją powąchał. Drugą rękę ostrożnie, tak, żeby on widział skierowałam na jego szyję. Zciągnęłam z niego pętlę sznura, którym był omotany. Wiedziałam, że mi zaufał. Cieszyłam się strasznie. Chciałam go przytulić, ale się powstrzymałam. Musiałam go najpierw nauczyć czułości. Mimo tego, że mi zaufał to nie chciałam tego wykorzystać.  
- Chodź, pójdziemy teraz do boksu - powiedziałam jemu do ucha. Rękę trzymałam na jego szyi i prowadziłam go tam gdzie jego miejsce. Kątem oka spostrzegłam, że Alberto patrzył na mnie z dumą, a Calito z gniewem. Świetnie. Zyskałam sobie wroga. Dałam siana i wody Piorunowi do boksu i chciałam już iść, ale spotkałam Alberto.
- Dobrze, że cię widzę. - powiedział z uśmiechem. - Mam dla ciebie dwie, a tak właściwie to trzy wiadomości.  
- Słucham uważnie.  
- Chciałem ci oznajmić, że rozmawiałem z twoją mamą i z trudem  udało mi się ją przekonać do tego, żebyś ty się zajmowała Piorunem. Chodzi mi o jego treningi.
- Żartujesz? - niedowierzałam. Alberto pokręcił przecząco głową, a ja podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Nie będę ukrywać, że łza zakręciła mi się w oku. Tym razem ze szczęścia. Nawet zrobiłam coś czego nie czyniłam od bardzo dawna. Uśmiechnęłam się.  
- Jak mnie udusisz to kto będzie pomagał wam w treningach? - zaśmiał się, a ja jeszcze mocniej go przytuliłam.  
- Dziękuję. - powiedziałam uradowana.  
- Od jutra trzeba zacząć treningi, bo za dwa miesiące są zawody i ty z Piorunem w nich wystartujecie.  
- Żartujesz? - nie mogłam uwierzyć.  
- Nie. Chciałem ci tylko jeszcze powiedzieć, że zyskałaś sobie wroga w Calito. On jest wściekły za to, że dalszy radę Piorunowi. Sam się z tego bardzo cieszę i wiedziałem, że prędzej czy później on znajdzie kogoś kto go pokocha o to z wzajemnością. Calito z zemsty może zrobić różne rzeczy, więc uważaj na siebie. - ostrzegł, a mnie zamurowało. Wiedziałam, że Calito był na mnie wściekły, ale nie sądziłam, że on mógłby mi coś zrobić. Zaczynałam się go bać. Pożegnałam się z Piorunem i zamyślona udałam się do domu. Mama akurat wychodziła do pracy.  
- Część, mamo - przywitałam się z nią.  
- Część kochanie. Coś się stało? -zaniepokoiła się.  
- Nie. Chciałam tylko z tobą porozmawiać, ale poczekam aż wrócisz z pracy. Nie chce cię teraz zatrzymywać.  
- Ja też chciałam z tobą porozmawiać, ale strasznie śpieszę się do pracy. Jakaś awaria i muszę oszacować straty.
- To zmykaj już- powiedziałam z uśmiechem.  
- Postaram się wrócić na kolację, a ty idź teraz na obiad. Alicia powie mi czy wszystko zjadłaś. - ostrzegam mnie z uśmiechem na twarzy. Odwzajemniłam ten gest, a nasmarować miała łzy w oczach.  
- Kochanie, tak się cieszę, że w końcu się uśmiechasz. - przytuliła mnie.
- Mamo jedź już do firmy, bo ona bez ciebie zginie - zażartowałam.
- Dobrze - oderwała się ode mnie - Paweł ma do ciebie przyjechać za godzinę.  
- A on tu po co? - nie udawałam niechęci.  
- Pojedziecie na zakupy. Musisz kupić przybory do szkoły. Później ci wszystko wyjaśnię, ale teraz to muszę już jechać. - pożegnaliśmy się i poszłam do kuchni.  
- Dzień dobry, księżniczko. - przywitała się że mną kucharką, Alicia. Była dla mnie jak babcia.  
- Dzień dobry. - uściskałam ją. Zaśmiała się.  
- W końcu widzę ciebie uśmiechniętą.  
- W końcu mam powód do radości - powiedziałam szczerze.  
Opowiedziałam jej cały dzisiejszy dzień. Alicia była sredniego wzrostu kobietą przed pięćdziesiątką. W sercu miała miejsce dla każdego. Od pięciu lat pracowała u mojej mamy. Dziesięć lat temu zdarzył się straszny wypadek, w którym zginął jej mąż i piętnastoletni syn. Jechali samochodem do domu. Rozpętała się straszna wichura. Z naprzeciwka jechał tir. Kierowca zasnął za kierownicą i wjechał w rodzinę Alici. Jemu nic się nie stało, ale pasażerowie samochodu zginęli na miejscu. Szkoda mi jej było. Podziwiałam ją, bo mino tego nieszczęścia to ciągle potrafiła kochać.  
- Uważaj na Calito. On może być niebezpieczny - kolejna, która mnie ostrzegała. Zjadłam z nią obiad i jeszcze chwilę porozmawiałam. Ktoś zadzwonił do drzwi. Ktoś że służby poszedł je otworzyć, a ja dopiero sobie przypomniałam, że Paweł miał przyjechać.  
- Część - przywitał się ze mną stojąc w progu. Pani Alicia gdzieś zniknęła. Musiałam z nią o tym porozmawiać.  
- Hej. - nie chciałam wyjść na gorszą. - Sory, ale zapomniałam, że mamy jechać na zakupy. Poczekasz chwilkę? Muszę się ogarnąć.
- Spoko. Nic się nie stało. - zapewnił.  
- Chcesz to chodź do mojego pokoju - w myślach walkami głową w ścianę. Po co ja to powiedziałam?
- Ok. - kurwa, że też musiał się zgodzić. Trudno. I tak miałam się zbierać w łazience. Poszliśmy szybko na górę i od razu poszłam do łazienki. Szybko się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Po pięciu minutach byłam umyta, ale zapomniałam ubrań.  
- Kurwa mać - zaklęłam dość głośno, bo Paweł to usłyszał.  
- Wszystko w porządku? - zapytał nie wchodząc do łazienki.  
- Mógłbyś zobaczyć, czy na moim łóżku nie zostawiłam ciuchów? - poprosiłam.  
- Nie ma. - odparł.  
Nawet szlafroka nie wzięłam. Włosy zawinęłam ręcznikiem, a drugim owinęłam się. Sięgała do połowy ud. Trochę za krótki, ale nic nie mogłam zrobić.  



*** Paweł ***

Gdy poprosiła mnie o sprawdzenie, czy zostawiła swoje ciuchy to zachciało mi się śmiać. Zaczęła powoli otwierać drzwi.  
- Mógłbyś się odwrócić? - poprosiła, a ja z wielkim trudem to zrobiłem. Poszła szybkim krokiem do garderoby, a ja nie mogłem się już powstrzymać. Zerknąłem na nią. Tak ślicznie wyglądała w samym ręczniku. Mój wzrok skierował się na jej szyję. Miała dziwną linię na niej. Cholera. Zdałem sobie sprawę, że to są ślady po powieszeniu. Mój kumpel kilka lat temu zabił się w taki sposób i na jego szyi był taki sam ślad jak na skórze Natalki. Nie minęła chwilą, a ona wyszła z garderoby ubrana w dżinsowe rybaczki i luźną koszulkę z napisem ,,Great ''. Do tego założyła czarne baleriny. Na nadgarstkach miała szerokie bransolety co było dość dziwne. Ręcznik zciągnęła z włosów i zawiesiła na szyi. Domyśliła się, że za bardzo widać bliznę. Zauważyła, że jej się przyglądam i oblała się rumieńcem. Tak słodko wtedy wyglądała.
- Jeszcze tylko wysuszę włosy i będę już gotowa. - oznajmiła i zniknęła za drzwiami łazienki. Tym razem ich nie zamknęła. Do pokoju weszła Alicia.  
- Dzień dobry - przywiatałem się.  
- Dzień dobry - odpowiedziała. - Powiedz proszę Natalce, że Judyta zostawiła pieniądze dla niej w biurku.
- Dobrze. - chciała już wyjść, ale zawróciła.
- Wiesz dobrze, że wszyscy w tym domu ciebie lubią, ale jeśli skrzywdzisz Natalkę to będziesz miał wielu wrogów. Łącznie że mną - powiedziała, a mnie ciarki przeszły. Na codziennie miła osoba, a przy mnie pokazała, że potrafi być bardzo niemiła.  
- Spokojnie. Nic jej nie zrobię - zapewniłem. - Mogę się pani zapytać o coś?  
- O co tylko chcesz - znowu przybrała miły ton głosu. Ta kobieta za każdym razem mnie zadziwiała.
- Dlaczego Natalka ma bliznę na szyi?  
- Jak ci zaufanie to powie. - powiedziała smutna i wyszła. Kurde. Nic dziwnego, że nie chciała mi powiedzieć, ale ja musiałem to wiedzieć. Musiałem.  
- Był tu ktoś? - zapytała Natalka.  
- Tak. Alicia powiedziała, że pieniądze nasz w biurku. - powiedziałem, przyglądając się jej. Nie malowała się, a włosy rozpuściła na ramiona tak, że zakrywały jej szyję. Ślicznie wyglądała. Do małej torebki włożyła pieniadze i telefon. Przewiesiła ją sobie przez ramię i wyszliśmy. Wsiedliśmy do mojego samochodu i już miałem włożyć kluczyki do stacyjki, gdy podszedł do nas Alberto.  
- Część dzieciaki. - przywitał się z nami.  
- Dzień dobry - powiedziałem.  
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale chciałem tylko porozmawiać jeszcze z Natalką. Mogę przy nim, czy wolisz w cztery oczy? - po jego słowach Natalka wydałam z samochodu. Zabolało, że mi nie ufała, ale nie dziełem jej się. Ledwo co mnie znała. Po pięciu minutach wróciła. Była cała blada.  
- Coś się stało? - zapytałem zaniepokojony.  
- Nie. Jedźmy już. - powiedziała cicho. Nie nalegałem. Zatrzymaliśmy się przed galerią.  Najpierw udaliśmy się po zeszyty. Wcale nie rozmawialiśmy. Ta cisza mnie denerwowała. Postanowiłem ją przerwać.  
- Pójdziemy na lody? - zaproponowałem.  
- Jak chcesz - odparła beznamiętnie.  
Jak powiedziałem tak też zrobiliśmy. Zamówiliśmy desery lodowe. Były pyszne. Natalka chciała zapłacić, ale ja byłem pierwszy. Cwaniacki uśmiech zawitał na mojej twarzy. Ona jedynie wywróciła oczami co mnie rozbawiło.  
Zakupy zajęły nam tylko dwie godziny. Spodziewałem się, że Natalka nakupi ciuchów, ale się pomyliłem. Ta dziewczyna nie przestawala mnie zaskakiwać. Drogą powrotną minęła w dość miłej atmosferze. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Wydawało mi się, że zaczynała się do mnie przekonywać. Odprowadziłem ją pod drzwi i się pożegnaliśmy. Wsiadłem w samochód i dojechałem.  


-----------------------------
Mam nadzieję, że się podobało ;) Czekam na wasze komentarze.

Lovcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2269 słów i 12029 znaków.

7 komentarzy

 
  • Zaslodko

    W niektórych miejscach autokorekta :D tak myślę :D

    28 lip 2016

  • Lovcia

    Miałam dodać dziś kolejną część, ale straciłam wenę. Napisałam już mniejszą połowę i opowiadanie utknęło w martwym punkcie. Obiecuję, że jutro dodam. Przepraszam was bardzo.

    12 lip 2016

  • keejt

    Powiem tylko tyle- GENIALNE!
    Kiedy następna część?

    12 lip 2016

  • Lovcia

    @keejt Dziękuję   :kiss: Dzisiaj.

    12 lip 2016

  • agnes1709

    No i co, młoda? Gdzie dalsza część? Działaj!!!
    p.s. Taka mała rada - "Wsiadłem w samochód" - to nie brzmi dobrze.
    ;)

    12 lip 2016

  • Karolina12

    Super

    9 lip 2016

  • Lovcia

    @KontoUsunięteina12 Dziękuje  :kiss:

    9 lip 2016

  • Asertywna52

    No i się nie pomyliłam opowiadanie CUDOWNE ;)

    7 lip 2016

  • Lovcia

    @Asertywna52 Dziękuję  <3

    7 lip 2016

  • Justys20

    Fajnie  :) tylko uważaj trochę na błędy  ;) taka moja rada <3

    6 lip 2016

  • Lovcia

    @Justys20 Wiem, że robię błędy, ale starałam się jak najszybciej coś dodać, a poza tym to nie miałam za bardzo czasu na sprawdzenie błędów ;)

    6 lip 2016

  • Justys20

    @Lovcia rozumiem to doskonale

    6 lip 2016