Dom's Revenge 4

Cześć. Sluchajcie... zabijecie mnie pewnie... ale kończe z Domem.
To nie chodzi o to że opowiadanie mi sie znudziło. Jest zajebiste, napewno będe je czytać jeszcze milion razy. Ale straciłem jakoś do niego serce.
Tworzyłem to przez ostatnie 3 lata. Pisanie tego, było dla mnie ucieczką od gówna w którym żyłem. Jak byłem sam, Dom był dla mnie jedyną osobą którą miałem, jeśli moge tak to ująć.  
Teraz, jestem innym człowiekiem. I... nie moge już pisać tego opowiadania tak jak wtedy, gdyż całe moje spojrzenie na świat sie zmieniło. Mam nadzieje że to zrozumiecie. Przepraszam was i doczytajcie do końca. Tak, fatalny koniec opowiadania ale nic nie zrobie.

- Ja pierdole... – mruknąłem dość głośno, kiedy już spoczywaliśmy na dwóch końcach kanapy. Ona pod kołdrą a ja w samych spodniach.
Musiałem jej zadać to pytanie.
- Ej... kiedy ty sie zdecydujesz? – zapytałem niepewnie.
- Ale co?
- Wejść tam...
- Nie wiem – odparła z niechęcią – Jeszcze nie jestem gotowa.
- Nie, spoko – Powiedziałem szybko widząc że sytuacja robi  niekomfortowa – Nie naciskam.
Czując że latam, upiłem łyk już zimnej kawy.
-Jakie plany na dzisiaj? – zapytałem.
- A jakie ja moge mieć plany? – odparła Magda. No tak, w sumie...
- Opiekowanie sie wyrzutkiem, kaleką i nieudacznikiem... – mruknąłem sam do siebie.
- Daj spokój – Wstała i podnosząc moją głowę znad kubka, pocałowała mnie po czym zniknęła w sypialni.
Zostałem sam, dopijając kawę. Kanapek żadne z nas nie ruszyło. Nie było na to czasu.  
Zapaliłem papierosa, gdy już stałem na tarasie przy drzwiach wejściowych. Pogoda dopisywała, czy to dobry znak?  Sugestia aby dzisiaj złożyć chłopakom wizyte? Czy już ochłonęli?  


Miałem telefon w kieszeni. I ogromną ochotę aby po niegi sięgnąć i zadzwonić do któregoś z chłopaków... Może Danny by odebrał? Bo na Kamila nie liczę.  
- Nie mam pojęcia... – pomyślałem. Z jednej strony chciałem zadzwonić a z drugiej cholernie sie bałem.
Nie mam ochoty sie tłumaczyć wiedząc że i tak by nie uwierzyli. Nie wiem co sie stało ale ktoś mnie w coś wrabia.  
- Jakby  byli prawdziwymi przyjaciółmi, uwierzyli by ci – usłyszałem głos.
Obok mnie stał chłopak. I co ciekawe jarał, wyglądał i mówił tak samo jak ja.
- A ty to kto? Jakiś wyrzutek z mojej głowy? – Zaśmiałem sie sam do siebie i wyrzuciłem fajkę na trawnik.
- Może ten wyrzutek ma racje, co? – Powiedział, odwracając sie w stronę drzwi.
Staliśmy tak, delektując sie chwilową ciszą. Jego słowa przeleciały przeze mnie.  
- Co ty... Życie mi uratowli, są jedynymi przyjaciółmi – parsknąłem pod nosem.
- Potrzebowałeś kumpli a nie usunięcia cycków, Dom... Owszem, było fajnie. Ale może czas wrócić do normalności?!
Tym razem jego słowa do mnie trafiły i zawiesiły na chwilę mój system nerwowy.
Coś szumiało wokół mnie, popychając moje myśli. Jednak... nie chciałem przyjąć do wiadomości że ta podróba mnie ma racje.
- Do jakiej kurwa normalności? To jest moje życie! – wzburzyłem się, podczas kiedy tamten z cwanym uśmieszkiem opierał się rękami o barierkę.  
- A nie widzisz w jakie gówno sie wplątałeś? Możesz jedynie wróić do siostry bo ona bez ciebie umiera... A twoja mama...
- Nie wracam, never – powiedziałem, wyjmując z paczki drugą fajkę. Ten gość przyprawia mnie o nerwy.  
- Dom... A co jeśli Magda będzie szczęśliwsza z normalnym chłopakiem? Ze stuprocenentowym mężczyzną?
Znów sie zatrzymałem. Czułem swoją zaciskającą sie pięść i już prawie widziałem ją na twarzy tego drugiego...
- Pierdolenie! – Odwróciłem sie i uderzyłem go w twarz.
Jednak... nie uderzyłęm go tylko sie obudziłem.
- Ja pierdole... – usłyszałem się, widząc Magdę w kuchni.
Leżałem na kanapie, nakryty kocem.  
- Co pierdolisz? – zapytała cicho, zmywając po śniadaniu.
- Nic, spotkałem szatana – powiedziałem od niechcenia, wstając. Moje mięśnie były napięte, jakbym właśnie obudził sie z najgorszego koszmaru w życiu.  
- A był w tej bajce smok? – usłyszałem jej głos, kiedy zakładałem buty.
- Nie, tylko przychlast ubrany na czarno – mruknąłem, wiążąc sznurówke.
- Ty sie dobrze czujesz? – zapytała, odwracając wzrok. Przestała wycierać kubki i spoglądała na mnie.  
- Nie, jestem wkurwiony i lepiej tego nie sprawdzaj – burknąłem, zapominając jak bardzo ją kocham.  
-  Dom! – usłyszałem jej krzyk po tym jak trzasnąłem drzwiami.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 836 słów i 4544 znaków.

Dodaj komentarz