Liga Odkrywców część 1 (remake)

Wszedł po cichu zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Pociągnął za klamkę dla pewności. Ze względu na swoją paranoję wyjrzał też przez szybę upewniając się, że jest sam. Oparł się o nie plecami i zaczerpnął powietrza. Na jego twarzy malował się uśmiech. Zdjął kapelusz i powiesił go na wieszak. Szedł korytarzem ciesząc się piękną nocą. Przechodząc koło lustra zatrzymał się. Zapozował udając, że strzela z rewolweru. ‘’Ty przystojny bydlaku.’’ Powiedział do siebie pod nosem. Rozkoszował się przez dłuższą chwilą swoją aparycją. Mimo tego, że nie chciał popadać w narcyzm cieszył się swoim wyglądem. Krótkie czarne włosy z odstającą grzywką zaczesaną pod bok. Brązowe oczy. Kilkudniowy zarost. I ten uśmiech, który mógłby zwalić z nóg nawet zatwardziałą feministę. Poklepał torbę zwisającą u boku i pomaszerował do pokoju. W drodze rozpiął kamizelkę, która mu ciążyła niczym gorset. Będąc w swoim pokoju klasnął dwa razy zapalając światło. Przeraził się widokiem, który zastał. Na jego fotelu siedział ktoś, kto zdecydowanie nie był proszony. Sytuacja komplikowała się, bo owa osoba trzymała w ręku pistolet wycelowany w jego stronę. Przełknął ślinę i spojrzał napastnikowi w oczy. Ku jego przerażeniu była to kobieta. Na oko miała dwadzieścia lat. Próbowała utrzymać pokerową twarz, ale jej się to nie udawało. To zdradziło, że przeważnie nie ma złych zamiarów. Patrzyli tak na siebie przez dłuższą chwilę. Do komizmu tej sytuacji brakowało cykania świerszcza w tle. W końcu odważył się na ruch. Podszedł bliżej pod barek przy ścianie. Przenikliwe oczy i metalowa lufa śledziły każdy jego ruch. Wziął butelkę alkoholu w rękę. Przeczytał głośno to, co znajdowało się na etykiecie. W końcu niedoszły zbój zaczął rozmowę. Jej głos był melodyjny, ale cały czas utrzymywał nutę pewności swoich zamiarów:  
- Reno Jackson?  
- Tak a o co chodzi?  
- O przedmiot w torbie.  
- Wszystko na spokojnie, napijemy się?  
Nalał trunek w dwie szklanki. Usiadł naprzeciwko nieznajomej i podał jej szklankę. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń pociągnął solidny łyk. Grymas jego twarzy musiał być komiczny. Oczekiwał dalszej rozmowy. Ale nieznajoma kiwnęła ręką pokazując na torbę. Miał już plan ucieczki pierwsze rzuci szklanką wykorzysta okazję i rzuci się przez okno. Albo przez drzwi. Nie miał jeszcze szczegółów, ale powoli rozwiązania układały się w głowie. Ale tym razem zwyciężyła ciekawość. Otworzył swój podręczny bagaż i wyjął złotą statuetkę. Owa statuetka przedstawiała małpę z klejnotem na środku brzucha. Duża waga i cena stanowiła idealny łup. Szybko przeliczył wartość na dobra materialne. Dzięki tej małpce mógłby pielęgnować swoje alkoholowe hobby przez wiele lat. Posmutniał, wszystko, co łatwo przychodzi łatwo też odchodzi.  
  Myślał, że będzie musiał się rozstać ze swoją zdobyczą. To, co jednak usłyszał zaskoczyło go:  
- Zdałeś. Przyjmujemy Cię!  
Przez przypadek zachłysnął się swoim trunkiem. Ze wszystkiego, co się wydarzyło nie spodziewał się akurat tego połączenia słów. Przecież nigdzie się nie zapisywał. Już miał obwiniać akwizytorów i ich nowych sposobów na ‘’agresywny’’ marketing. Kompletnie się pogubił.  
- Gdzie się dostałem?  
- Jak to gdzie? Do Ligi Odkrywców.  
- Można jaśniej?  
- To wyjaśni więcej.  
Podsunęła mu list. Z resztą ten list nie był zwyczajny. Wykonany z najwyższej, jakości papieru i starannie zapieczętowany. Sama pieczęć przedstawiała kamień podobny do tych ze Stonehenge. Już miał rozpieczętować należny mu dokument. Spojrzał się jednak na swoją rozmówczynię. Czuł się niezręcznie, ale musiał o to zapytać:  
- Musisz tak celować we mnie?  
- Najmocniej przepraszam! O i prawie zapomniałam! Rita jestem!  
- Miło mi Cię poznać Rito…… ja jestem Reno.
- To już wiem.  
  Otworzył list. Podziwiał kunszt, z jakim został napisany. Widać było, że wszystko zostało napisane ręcznie. Kolejnym ciekawym zabiegiem było umieszczenie znaku rozpoznawczego organizacji na liście. Przypominało to znak wodny, ale nie utrudniało czytania. ‘’Na głos czytać?’’ Zapytał się szybko swojej rozmówczyni. Ta tylko się uśmiechnęła ‘’Żebyś wiedział ile razy ja już to słyszałam.’’ Odpowiedziała mu. Kiwnęła głową porozumiewawczo, chciała, aby treść zachował dla siebie. Zaczął wodzić oczyma po słowach zatracając się w lekturze:

Szanowny Panie Reno Jackson
Zwrócił Pan uwagę naszej organizacji o której nasza rekruterka z pewnością uchyliła rąbka tajemnicy. Sądzimy, że Pana zdolności są w stanie wiele wnieść w naszą instytucję. Sądzimy, że będzie Pan idealnym wsparciem dla nowo formującej się grupy odkrywców. Z naszej bazy danych wynika, że jest Pan wybitnym archeologiem. Obecność przy przełomowych wykopaliskach tylko gruntuje nasze zdanie. Samo odnalezienie posągu małpiego boga wymagało wiele sprytu i inteligencji. Cech, które cenimy sobie najbardziej. Sądzimy, że doświadczenie zdobyte do tej pory wystarczy, aby wyruszyć na wiele ekscytujących wojaży. Zapewniamy, że nasza instytucja ma wystarczająco wiele środków by przeprowadzać starannie zaplanowane ekspedycje na całym globie. Odkrywcy tacy jak Pan mają zapewnione wsparcie sztabów osób. Zaczynając od nawigatorów kończąc na sprzątaczach kwater. Jeżeli to nie rozwiało Pana wątpliwości proszę spojrzeć na dołączone fotografie najciekawszych zdobytych artefaktów do tej pory. Mamy głęboką nadzieję, że rozwiążą one jakiekolwiek wątpliwości. Na zdjęciach znajdują się chociażby: święty Graal, Arka Przymierza oraz skarby z właściwej piramidy Tutenhamona. Oczywiście nie uważamy, że uwierzy Pan w to wszystko od razu. Zapewniamy jednak autentyczność materiałów oraz zachęcamy do zobaczenia ich na własne oczy. Oferujemy godziwą płacę za starania oraz udział w naszym przedsięwzięciu. Po zakończeniu współpracy może Pan liczyć na dożywotnie miesięczne wynagrodzenie z tytułu konserwacji dziedzictwa międzynarodowego. Jeżeli będzie Pan zainteresowany współpracą proszę przekazać to naszej rekruterce. Mamy pewność, że wystarczającą zachętą będzie pierwsza ‘’wypłata’’ oraz fakt, że bliska Panu Rosalia Green jest członkinią naszej organizacji.  
Z poważaniem Rady
Liga Odkrywców

  Po przeczytaniu ostatnich zdań przekręcił list w ręce. Spojrzał do koperty i wyciągnął kilka fotografii. Obserwował zdjęcia uważnie starając się dostrzec jakiś widoczny tylko dla niego szczegół. Odkaszlnął niezręcznie. ‘’Wy tak na serio prawda?’’ Nie oczekiwał odpowiedzi. Sądził, że taka organizacja nie ma prawa istnieć. Rita cierpliwie obserwowała. Wiedziała, że ktoś taki jak on od razu wyruszy bez wątpliwości za nieznajomą kobietą. Postanowiła go zachęcić. ‘’To chyba pomoże podjąć decyzję.’’ Rzuciła stos banknotów na stolik. On szybko zaczął przeliczać. ‘’Dziesięć tysięcy?’’ Rita po raz kolejny się uśmiechnęła. ‘’Uznajmy, że to odwrotne czesne.’’ Reno dopił resztę zawartości ze swojej szklanki.  
- Kiedy wyruszamy?  
- Możemy i teraz. Samochód, który ma nas zawieźć na lotnisko już czeka.  
- Tylko się spakuję  
Podszedł pod kąt pokoju. Zdjął płachtę z jakiegoś przedmiotu. Okazało się, że to walizka.  
- Przezorny zawsze ubezpieczony.  
- Reno?  
- Tak?  
- Statuetka do zwrotu.  
Zasmucił się. Musiał oddać swoją zdobycz. Mimo tego, że przez nią prawie wpadł do rowu z okropnymi kolcami. Ale zachował optymizm. Tak przecież zaczynają się wielkie przygody.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1287 słów i 7812 znaków. Tagi: #adventure #przygoda #liga #odkrywców

Dodaj komentarz