Miłość sensem życia cz. 49

Miłość sensem życia cz. 49-Będziesz mnie leczyła?- dwudziestoczterolatek prychnął z pogardą, patrząc w sufit.  
-Dlaczego nie?- zdziwiła się Sylwia.
-Kobieta ma mnie wyleczyć z tego świństwa?- blondyn wywrócił oczyma- To nie jest zwykła choroba. Boli, jak...- ugryzł się w język i przeniósł wzrok na brunetkę- Skąd się tu wzięłaś?
-Ja...- szepnęła- Jestem tu... z polecenia...
-Gdzie mieszkasz, kobieto?- przerwał jej poirytowany mężczyzna.
-Na wsi- z jej ust padła krótka odpowiedź.
-Nie jesteś wykształcona...- stwierdził kręcąc głową z niezadowoleniem- Kto ci kazał tu przyjść?
-Księ...- ucięła, uświadamiając sobie, że nie może wydać Duygu- Książę Hasan...
-On?- Fryderyk nie krył zdziwienia. Jego twarz rozpromienił szeroki uśmiech- A więc... nie ma mi ego za złe...?
-Czego takiego?- zainteresowała się nastolatka.
-Nieważne- burknął pod nosem, mierząc dziewczynę nieprzyjaznym wzrokiem- Rób co masz zrobić i wyjdź. Nie mam siły...
   Sylwia nerwowo przełknęła ślinę. Rozejrzała się po kątach. Miała wrażenie, że ktoś ich podglądał, podsłuchiwał... Nie miała planu, który mogłaby wykorzystać, ani w chwili, gdy musiałaby tłumaczyć się Duygu, ani teraz, gdy mężczyzna nie spał... "Nie tak miało być!"- to jedyna myśl, która w tamtym momencie była w jej głowie i nie dawała się skupić, zapanować nad drżeniem dłoni. Mocniej ścisnęła palce, zaciskając je na flakoniku i stała, wpatrując się w  oblicze blondyna, jakby zobaczyła Anioła. Jak miała to zrobić, skoro będzie wszystko widział? Normalne lekarstwa przynoszono w wielkich skrzyniach. Ona miała przy sobie, jedynie buteleczkę... Czy to nie było dziwne? Brunetka była pewna, że Fryderyk zacząłby coś podejrzewać. Stała, jak posąg jeszcze dobrą minutę. Z głębokich przemyśleń, wyrwał ją wrzask szambelana:
-Zrób coś, na miłość boską! To boli!
-Idę...- jęknęła, bezradnie wzruszając ramionami. Nie znała się na tym. Nie wiedziała co zrobiliby doświadczeni medycy. Stała nad nim i patrzyła, jak zaczarowana w jego jasne oczy- Czy... Czy możesz... usiąść?- spytała cicho.
-Nie wiem- odparł bez zastanowienia, Fryderyk- Po co?
-Chcę zobaczyć rany...
-Daj mi coś, by tak nie bolało, bo oszaleję!- wrzasnął, czując napływającą falę gorąca. Przeszył go ból: bezlitosny i nie znający samego siebie...- Pomóż mi!!!
   Sylwia odwróciła się i schowała flakonik do paska, który był przepasany na jej talii. Podbiegła do rannego i pomogła mu usiąść. Zmarszczyła nos, widząc ogromną plamę krwi na płótnie. Odwróciła głowę, czując że robi się jej niedobrze. Wiedziała, że nie mogła się poddać i postanowiła pokonać fobię. Nienawidziła tej czerwonej substancji! Chwyciła bandaże i nieumiejętnie zaczęła owijać materiał na ciele szambelana. Trwało to dobre pół godziny. Kiedy skończyła była spocona, jakby zamknięto ją w klatce na pustyni, bez możliwości odpoczynku, ugaszenia pragnienia, ucieczki przed słońcem. Westchnęła i usiadła obok mężczyzny. Poprawiła lśniące, czarne jak węgiel włosy.
-Już?- spytał wyraźnie zniecierpliwiony Fryderyk.
-Wybacz, że tak długo...- zaczęła się tłumaczyć, ale stwierdziła, że to nie ma większego sensu, więc zamilkła. W końcu... co miała powiedzieć? "Wybacz, że tak długo, ale nie jestem medyczką. Mam za zadanie osłabić twój organizm i tyle. Jesteś głupcem. Dałeś się wkręcić".  
-Daj mi coś, bo oszaleję!- powtórzył blondyn, czując że ból się nasilał z każda minutą.
-Nic nie mam...- Sylwia spuściła wzrok w podłogę.    
-Więc idź po coś!!!- z jego oczu zaczęły lać się łzy.  
   Przerażona nastolatka zerwała się na równe nogi i wypadła z lecznicy, jak poparzona. Idąc ciemnym korytarzem i patrząc pod nogi, nie zorientowała się, że ktoś szedł w jej kierunku.
-Hej, co robisz, na Boga, kobieto?!- zdenerwował się Dawid- Prawie na mnie wpadłaś!
-Ja... spieszę się...- wysapała, zmęczona biegiem. Zaczęła zmierzać w tylko jej znanym kierunku.
-A, czekaj, czekaj...!- eunuch chwycił ją za nadgarstek- Coś ty za jedna?
-Jestem tu...- spojrzała na niego niepewnie, nie wiedząc, czy może mu zaufać.
-Kto cię przysłał?
-Księżniczka...
-Która?
-A ty... kim jesteś?
-Eunuchem. Zaufaj mi. Mówże! Księżniczka Duygu?
   Dziewczyna pokiwała głową, na znak, że mężczyzna miał rację. Rudowłosy mężczyzna rozejrzał się wokół siebie i szepnął:
-Ach, więc to ty... Zrobiłaś co kazała nasza pani?
-"Nasza"?- zmarszczyła brwi.
-Na Boga!- prawie krzyknął z niedowierzania- Głupia jesteś, czy jaka?! Od tej pory służysz księżniczce Duygu, księciu Chrystianowi i ich córce, księżniczce Antoninie. Nikomu innemu, bo własnoręcznie cię uduszę!- pogroził jej palcem, mierząc ją ostrzegawczym wzrokiem- Dolałaś?
-Nie- wydusiła, bojąc się, że może spotkać ją za to surowa kara.
-Dlaczego?- spytał poddenerwowany kastrat- Przecież dostałaś zadanie! Nie chcesz tłumaczyć się księżniczce! Trafisz za kratki!
-Nie chcę!- oburzyła się, cofając się od niego- Nie musiałam się zgadzać! To była moja decyzja! Nie nadaję się na to!
-A pieniądze? Nie chcesz ich?- Dawid uśmiechnął się cwaniacko.
-Chcę... Ale szambelan nie spał, gdy przyszłam.
-Nie będzie spał- służący zaśmiał się w głos- Będziesz musiała czuwać przy nim w dzień i w noc, bo ból nie da mu zasnąć ani na minutę. Liczyłaś na to, że będzie tak łatwo?
   Sylwia nic nie odpowiedziała. Nie sądziła, że może to być tak oczywiste. Myślała, że jeśli tak bardzo go skatowali, potrzebował odpoczynku i otworzy oczy za dobry tydzień. Myliła się. Niestety, Dawid miał rację. Westchnęła ciężko i spojrzała na niego pytająco:
-To jak mam to zrobić?
   Haremowy sługa podszedł do niej i szepnął:
-Potrzeba nie tylko sprytu, ale i oleju w głowie. Nie podam ci wszystkiego na tacy. Musisz nauczyć się żyć.  
-Mam to podawać kilka razy, nie jeden! A jeśli mnie przyłapie?
-Najwyżej umrzesz. W końcu, kiedyś każdy z nas odejdzie z tego świata- prychnął Dawid- Posłuchaj mnie: możesz odbierać jedzenie z kuchni. To ryzykowne, ale nie masz wyjścia. W drodze do lecznicy będziesz tego dolewała. Jasne, czy nie?
-Tak- nastolatka głośno przełknęła ślinę, patrząc kastratowi ze zmieszaniem w oczy.
-Idź i zrób, co masz zrobić!
-Pan Fryderyk kazał mi przynieść coś na uśmierzenie bólu.
-Och, biedaczek...!- prychnął z ironią służący- Nalej mu wody do pucharka.
-Żartujesz, panie?- spytała zaskoczona Sylwia.
-Nie. Księżniczka chyba wyraźnie powiedziała, że masz mu zaszkodzić- odparł poważnie Dawid, po czym odszedł szybkim krokiem, zmierzając do swojej komnaty.
-Wodę... do pucharka?- brunetka spytała sama siebie, Wzruszyła ramionami i poszła do haremu.  
   Stanęła na środku i rozejrzała się oczarowana wystrojem sali. Jak na pomieszczenie dla niewolnic, było tam naprawdę pięknie. Lśniąca, biała podłoga, kolorowe ściany i miękkie, jasne łóżka, znajdujące się pod ścianami. Wszystko to sprawiło, że chciała tu zostać dłużej. jej nastawienie zmieniło się, gdy usłyszała nieprzyjemny głos za swoimi plecami:
-Czego tu szukasz?
   Odwróciła się i zobaczyła Zuzannę. Spojrzała na jej piękną twarz. Jej lśniące, czarne oczy wyrażały niezadowolenie. Służąca Emmy nie lubiła gości, nowych osób w otoczeniu. Każdego prócz swojej pani i Oskara uważała za wroga. Dumnie wypięła pierś do przodu i poprawiła złote włosy spięte w nieidealny kok.
-Chcę pożyczyć pucharek. Mogę?
-Są w kuchni. Idź i napij się- rzekła bezczelnie służąca.
-Jest za daleko.
-Chyba nie zemdlejesz?- zaśmiała się z drwiącym uśmiechem na twarzy.
   Sylwia chwyciła jeden z pucharków stojących na stoliku i wycedziła przez zęby, patrząc blondynce hardo w oczy:
-Łaski bez! Nie musisz mi go podawać, ani mi pozwalać!
   Wyminęła tłum dziewcząt, wpatrujących się w scenę, która stała się już przeszłością. Coś szeptały między sobą, po czym rozeszły się na swoje miejsca. Brunetka nalała wody z pierwszego lepszego dzbanka na pierwszym stoliku, który stał pod ścianą w drodze do lecznicy. Zaczęła powoli iść w stronę pomieszczenia, w którym leżał schorowany mężczyzna. Przypomniała sobie jego piękne, choć zmęczone, płaczące oczy... Wołające pomocy usta. Było jej go szkoda. Nie chciała tego robić. Nie potrafiła. Na myśl o tym, że może mieć na sumieniu człowieka, dostawała szału. Nie...! To nie był cel jej życia. Nie chciała zostać mordercą. Ludzie dużo plotkują. Usłyszała zbyt wiele oszczerstw skierowanych do jej osoby. Wyjęła flakonik... Rzuciła beznamiętne spojrzenie na pucharek z wodą. Postanowiła, że zrobi to. Dla pieniędzy. Dla spokojnego życia. Dla ojca. Dla siebie... Otworzyła buteleczkę i wlała całą zawartość do naczynia. Schowała ampułkę do paska i stanęła przed drzwiami pokoju...  
   Sylwia weszła do lecznicy. Fryderyk leżał wyczerpany na łóżku. Był spocony, oddychał ciężko, jakby przebiegł maraton. Przekręcił głowę na drugą stronę. Uśmiechnął się do niej blado i spytał słabym, zachrypniętym głosem:
-Ile można czekać? Ty też nie dajesz mi szans?
-Jak to "też"?- spytała nastolatka, stawiając pucharek na półce obok łóżka...
-Wszyscy postawili na mnie krzyżyk- blondyn zaśmiał się z pogardą i niewiele myśląc... wziął do ręki napój...- Widocznie życie nie ma sensu. Nie powinienem był się narodzić.
   Te słowa wywołały w Sylwii zimne dreszcze. "Ty też nie dajesz mi szans?"... Odpowiedź była w dłoni mężczyzny. Po chwili znalazła się w jego ustach... Żołądku... A, już miała go powstrzymać! Fryderyk żył w przekonaniu, że wypił lek. Uśmiechnął się mając nadzieję, że za godzinę, może mniej,  może więcej... Nieważne! Poczuje się lepiej. Nie istotne było dla niego ile miałby czekać. Chciał zasnąć i odpocząć. A co po wypiciu tego świństwa? Na co czekał? Na śmierć... Zapukał do jej drzwi... Otworzy mu?

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Natalia leżała nieprzytomna w swoim łóżku. Miała mały pokój dla nałożnic księcia. Na jej szczęście była w niej sama. Faworyt mogło być wiele... Praktycznie tyle, ile chciałby Hasan. Jednak, wybrał ją. Uważał tę dziewczynę za bohaterkę. Tamtej nocy wpadł w szał i gdyby nie ona... Nie chciał o tym myśleć. Ani on, ani ona. Woleli zapomnieć o bożym świecie, spędzając ze sobą czas, z dala od trosk, największych zmartwień, problemów.  
   Do jej komnaty wszedł Hasan. Od razu spojrzał na dziewczynę ze łzami w oczach. Szczęście nie odstępowało go na krok od ponad pół godziny. I pomyśleć, że jeszcze dzisiaj przyjaźnił się z nieszczęściem... Podszedł cicho do ukochanej, by jej nie przeszkadzać. Powoli usiadł na łóżku, w którym wypoczywała. Miała przed sobą ciężki, ale cudowny czas. Marzenie, którego jej zabroniono spełniło się.  
   Natalia powoli otworzyła oczy. Spojrzała na królewicza, który nie spuszczał z niej wzroku. Zachwycał się jej pięknem. Zarówno ciało i duch dawały mu ukojenie, sprawiały, że kochał ją coraz bardziej. Podejmował ryzyko, bo na drodze do miłości czeka wiele przeszkód, liczni wrogowie, którzy rzucają kłody pod nogi.  
-Wasza wysokość- szepnęła blondynka z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Mój, aniele- chłopak odwzajemnił uśmiech- Jak się czujesz?
-Kręci mi się w głowie... Zemdlałam? Nic nie pamiętam- zmartwiła się dziewczyna.  
-Nie bój się. To normalne w twoim stanie.  
-Co mi jest?- spytała drżącym głosem.
-Nic strasznego- ucałował ją w czoło- Będziemy mieli dziecko.  
   Natalia spojrzała na niego, nie wiedząc czy dobrze usłyszała. Cały świat zawirował. Zaśmiała się w głos, rzucając się ukochanemu na szyję:
-Hasanie! My... my...
-Kocham cię- pocałował ją w usta- Jesteście moim szczęściem, Natalio. Kocham was najbardziej na świecie. Jesteście sensem mojego życia!

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Aleksander siedział z Leokadią przy stoliku w ich komnacie. Księżniczka nie pisnęła ani słowem o swoich planach, dotyczących dziecka, nie miała zamiaru mu się tłumaczyć, dlaczego chce je oddać. Wiedziała, że mąż zrobiłby awanturę. Bardzo kochał żonę. Chciał, by niemowlę było wychowywane w pełnej, pięknej rodzinie. Leokadia- nie chciała słyszeć o żadnym ognisku domowym.  
-Nic nie jesz- zaczął z wolna urzędnik państwowy- Źle z tobą. Musisz nabrać sił.
-Milcz- burknęła pod nosem królewna, wpatrując się w dno pustego pucharka- Zjedz i opuść tę komnatę.  
-Rozmawialiśmy o tym. Nie wyjdę stąd- stwierdził stanowczo mężczyzna.
-Śmiesz mi się przeciwstawiać?- spytała zbulwersowana osiemnastolatka.  
-Nie. To również moja komnata. To nasza wspólna komnata, tak jak to dziecko. Jesteśmy jego rodzicami.
-Doprawdy niesamowite! Dziecko jest wspólne!- rzekła z ironią- A może przetniemy je na pół i się podzielimy? Co ty na to?
-Dobrze wiesz o czym mówię, Leokadio. Ja jestem ojcem, ty jesteś matką i oboje będziemy je wychowywać.
-Nie mam najmniejszej ochoty, by zajmować się tym dzieckiem!- wrzasnęła zdenerwowana córka Edwarda.
-Króla nic to nie interesuje.  
-Mnie tez nie interesuje to, co on mówi!
-Jest twoim ojcem...
-Nie będzie decydował o tym, czy...- ucięła, bo otwarły się drzwi ich komnaty i weszła... Sylwia. Stanęła przed małżeństwem, nie kryjąc zaskoczenia obecnością pięknej kobiety. Spojrzała zmieszana na Aleksandra, który przełknął nerwowo ślinę. "Co za patałach!"- rzucił w myślach, patrząc gniewnie na dziewczynę.
-Coś ty za jedna?- spytała podejrzliwie Leokadia.
-Ja...- zaczęła roztrzęsiona nastolatka i spojrzała na urzędnika. Podniósł brwi, dając jej znak, by nie kłamała zbyt wiele- Jestem medyczką. Leczę pana Fryderyka.
-Wysłałam do niego swoich medyków- stwierdziła cwaniacko księżniczka, przenosząc na męża pełne pogardy spojrzenie...

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2567 słów i 14215 znaków.

4 komentarze

 
  • Margerita

    łapka w górę ale jest dla Sylwii nie miły w łeb powinien dostać

    19 lut 2019

  • Duygu

    @Margerita Dziękuję <3 Hahaha cieszę się, że wywołałam tyle emocji  :lol2:

    20 lut 2019

  • AuRoRa

    Ale się porobiło. Fryderyk nie wie co go czeka, za to Sylwia kłóci się z własnym sumieniem. Masz pomysły,  nic nie jest przewidywalne.

    22 cze 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Ach, aż mi ciepło na serduchu  :rotfl:  Dziękuję za komplementy  :yahoo:  Każdy ma tu jakiś problem, oj nie ma lekko  :faint:

    22 cze 2018

  • Somebody

    A ja mam nadzieję, że Fryderyk wyda ostatnie tchnienie możliwie jak najszybciej. Bardzo fajna część, pozdrawiam :kiss:

    15 gru 2017

  • Duygu

    @Somebody Zobaczymy, jak to z nim będzie. Na razie trzyma się dzielnie  :cool: Dziękuję, kochana!  <3 Pozdrawiam!  :kiss:

    15 gru 2017

  • Fanka

    I teraz zagadka co zrobi Duygu gdy dowie się że Hassan będzie miał dziecko ;) Oj życzę mu żeby Duygu opuściła niecne zamiary i dała im szansę :)
    Wielkie  :bravo: dla Ciebie Kochana za wspaniałą część  :kiss:

    14 gru 2017

  • Duygu

    @Fanka Może być ciekawie  :lol2: Oby stworzyli szczęśliwą rodzinę. Dziękuję, słońce  :kiss:

    15 gru 2017

  • Fanka

    @Duygu oj tak tego im życzę :jupi:

    15 gru 2017